Rozdział 11: Trening

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Optimus)


Przez chwile stałem patrząc w szeroką otchłań lasu. Mam jeszcze chwilę za nim będę szedł po moją małą podopieczną. Uśmiechnąłem się na samą myśl o jej radosnej twarzy. Potrafiła rozbawić mnie jak nikt inny. Szczerze to rzadko się śmieję, ale nie mam na to wpływu. Tak mi zostało i to chyba najlepsze wytłumaczenie, chociaż są różne wersje na ten temat, a ja sam już nie wiem co jest prawdziwym powodem dlaczego jestem odstający od reszty. A może tak już przystało na lidera? Musi się wyróżniać? A więc mam już kolejną wersję i szczerze powiem, że ona też wydaje mi się bardzo realistyczna. Arsen stwierdziła niedawno, że wydaje się jakby mi ktoś wyssał całe szczęście z ciała. Trudno zaprzeczyć, moje życie było pozbawione szczęścia już od dziecięcych lat. Nienawidzę tego wspominać. Gdy ocknąłem się z przemyśleń w mojej właściwej formie, czyli jako robot podszedłem do mojego medyka, by sprawdził co z moją raną. Przykucnąłem, a on najpierw dokładnie ją prześwietlił, a potem nasmarował mi skroń czarną, gęstą mazią. Był to jeden z najlepszych leków na Cybertronie. Kilka razy się nią smarowało i po obrażeniu. No chyba, że było na wylot. Wtedy wymagało to wielkiej wprawy medyka.

- I co teraz liderze? – Ratchet zaczął niepewnie rozmowę.

- Co masz dokładnie na myśli ?

- Zdołaliśmy ukryć trochę energonu przed decepticonami, ale jest go bardzo mało. Gdy już zbierzemy odpowiednią ilość, co z nią zrobimy?

- Jak tylko się to uda, Jazz poleci oddać je do Imperium Autobotów. Jakiś procent ze zbioru należy się nam. A no właśnie, będę musiał powiedzieć Jazzowi, że ma zdać raport Ultra Magnusowi. Obiecałem mu się meldować, ale ciągle zapominam. Jazz przekaże co aktualnie się dzieje i na jakiś czas będziemy mieli spokój.

- Twoja rana jeszcze przez jeden dzień będzie stanowiła przeszkodę w szukaniu energonu pod wodą, ale nie martw się. Zajmiesz się czymś innym i na pewno szybko zleci czas.

- Mam taką nadzieję. Decepticony mają przewagę.

- Niestety nawet jeśli byli osłabieni, energon, który od nas uzyskali pozbawi ich słabości - wyjaśnił Ratchet. Tak. Doskonale o tym wiedziałem.

- Trzeba wierzyć, że zdołamy ich przewyższyć.

- W dodatku szkolimy jeszcze dwóch wojowników.

- Wojowniczki – poprawiłem z uśmiechem, przypominając sobie twarz Selen w myślach.

- Arsen to silna kobieta. Poradzi sobie z wieloma rzeczami, ale Selen, coś mi się wydaje, że nie ma silnej woli. W wielu momentach robi się bardzo ufna, a nasi wrogowie mogą to wykorzystać. Niepokoi mnie też Megatron – zaczął medyk, a ja wiedziałem, że ma rację.

- Trudno się nie zgodzić przyjacielu. Arsen jest mądra i rozsądna – spojrzałem na dziewczynę w długich brązowych włosach, opadających jej na twarz. Jej piwne oczy wbijała gniewnie w Ironhidea, który najwidoczniej znowu uruchomił swój chamski humor. Była wysoka, ubrana w szare spodnie i białą koszulkę. Na nogach miała adidasy. Prosta dziewczyna, ale wyglądała na mądrą. I wiem, że taka była. O Selen trudno było powiedzieć to samo. Miała swoją inteligencje, czasem nawet mnie nią zadziwiała, ale nie była aż tak rozsądna. Jeszcze to jak ulegała Sidewaysowi. Nie rozumie, że jest zły, wykorzysta ją... Zacisnąłem ręce w pięści. Po chwili z powrotem je rozluźniłem. Nie znosiłem myśli, że mogłaby go kochać. Może i ma urodę, która może pociągać Selen, ale jak ta dziewczyna może być tak głupia, by z nim tańczyć, albo się do niego uśmiechać?! Polubiłem ją mocno. Od samego początku widziałem w niej coś niezwykłego. Może Megatron też to w niej zobaczył? Nie rozumiem dlaczego się do niej przyczepił, ale nie pozwolę mu jej skrzywdzić. Za wielu już mi zabrał...

- Prime, wszystko w porządku? – z przemyśleń wyrwał mnie medyk. Spojrzałem na niego rozkojarzony.

- Co? Mówiłeś coś ?

- Pytałem, czy wszystko w porządku bo przestałeś się odzywać i zacząłeś robić dziwne miny.

- Tak, wszystko w jak najlepszym porządku, myślałem właśnie...

- O Selen? – Ratchet uśmiechnął się podejrzanie, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć.

- Częściowo. Bardziej o tym co Megatron od niej chce.

- Zachowuje się podejrzanie, ale nie możemy nic osądzać. Megatron od zawsze był dziwny. Nawet w dzieciństwie. Pamiętasz?

Przytaknąłem, ale nawet nie chciałem sobie przypominać. Nienawidzę go i mam jedynie pragnienie, by w końcu go zabić.

- Selen biega? – zapytał medyk, a ja jakby wyrwany z kolejnego transu przytaknąłem.

- Jeszcze dziesięć minut i po nią pójdę – oznajmiłem.

- A co potem? Może zaczną już tworzyć swoje bronie, bo wydaje mi się, że na to właśnie czekają.

- Pewnie tak. Tylko gorzej będzie z Arsen – westchnąłem.

- A to czemu?

- Bo ona woli miecze. To widać. Dzisiaj, gdy Selen biegała z Hidem, dopytywała się mnie czy mogłaby obejrzeć mój miecz. Zgodziłem się, a gdy widziałem z jakim rozmarzeniem na niego patrzy, wiedziałem, że będzie problem z tą małą.

- Gówniara jak zwykle musi wybrzydzać. A co z Selen, jej nie kręcą miecze?

- Ona chyba polubiła swój łuk więc mamy ją z głowy – uśmiechnąłem się.

- A więc broń zrobi sobie sama, a Arsen musi poczekać na broń jaką stworzy jej Ironhide. Wychodzi jeszcze kwestia nauki – powiedział Ratchet.

- Nie jest źle, Jazz nauczy Selen korzystania z łuku, podczas kiedy ja będę uczył Arsen obsługiwania miecza – odparłem, a po chwili dziękując za pomoc z raną, poszedłem po Selen.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro