Rozdział 39: Prediction

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Sideways)

Postanowiłem podsłuchać rozmowę mego pana i kilku jego poddanych. Stali w ogromnej sali i patrzyli w postrachu jak Wielki Megatron dostaje napadu gniewu. Jedyną osobą, która ani trochę nie przejmowała się zachowaniem swojego władcy był tropiciel. Stał oparty o ścianę i patrzył znudzony na cały ten cyrk, który rozchodził się o to, że Autoboty znowu zwyciężyły. No tak. Mieliśmy wykończyć ich psychicznie, ale mój pan jak zwykle najpierw chciał dopiąć swego i użyć siły. I jak się to znów skończyło? Nie dotarło jeszcze do niego, że póki coś nie osłabi ich emocjonalnie, będą nie do pokonania? Mają All Spark i zapewne znów pokaźną sumę energonu. My nie mamy teraz nic - ostatnie zapasy zostały już wyczerpane. W dodatku brak nam siły, by wydobywać nowe. Do licha z tym! Zauważyłem, że na sali nie ma ulubieńca Soundwavea, który krok w krok podąża za nim. Nie rozstają się prawie nigdy z tego co widziałem na własne oczy. Więc gdzie on się teraz znajduje ? To nie mój największy problem jak sądzę, ale zaczęło mi się już nudzić w moim domu. Ciągłe wieszczenie z kuli, która już dawno nadaje się na złom to kompletna strata czasu, a jednak nadal jak głupiec wierzyłem, że może kiedyś coś w niej zobaczę. Usłyszałem piśnięcie bardzo znajome dla moich przewodów słuchowych. Odwróciłem się i zauważyłem Revagea stojącego na dwóch łapach. Półszeptem kazałem mu uciekać, ale widocznie moje gestykulowanie rękoma wzbudziło w nim chęć do zabawy, bo skoczył na mnie, a na moje nieszczęście ja upadłem na środek sali, gdzie trwała twórcza dyskusja. Ściągnąłem na siebie wzrok niemal wszystkich, a w tym najgorsze - Megatrona. Czułem się niezmiernie głupio, ale mimo to postanowiłem udać, że nic się nie stało. Zapytałem o czym dyskutują i dostałem skróconą wersję opowieści. Nasza armia zaatakowała lidera i pewną małolatę, ale nawet ta dwójka zdołała nas pokonać. Megatron zacisnął ręce w pięści.

- Ta mała jest zagrożeniem. A dało się zaobserwować, że lider ma się ku niej. Ten naiwny dureń zakochał się w niej, a my to wykorzystamy - syknął.

- Co masz na myśli mój panie? -zapytałem otrzepując się z kurzu, który osiadł na moich rękach.

- Trzeba ją skrzywdzić... porządnie. I nie mam na myśli psychiki Ways... - uśmiechnął się wrednie jak to na Megatrona przystało. Obszedł mnie dookoła.

- A więc chcesz ją zabić ? -zapytałem beznamiętnie.

- Coś pomiędzy...

- Jeśli mogę się wtrącić - zaczął nieśmiało Wave - to o jakiej dziewczynie mówimy? Jest jakiś mały robak, który nam zagraża?

- O tą, jak jej tam, Selen - lider machnął ręką, ale widocznie imię bardzo przykuło uwagę naszego tropiciela.

- Selen... to imię nosi moja siostra.

- Tak, tak. I w pewnym momencie też się zawahałem - westchnął Megatron - ale ile można przypuszczać? Jak jakiś robak z Ziemi może być jednym z nas?

- Nie zapominaj Panie, że ona nie pamięta nic do szóstego roku życia - dodałem - to zadziwiająco podejrzane.

- Prawda... ale coś trzeba zrobić... Lider najbardziej będzie chciał chronić ją, a każda jej krzywda będzie go osłabiać, a więc trzeba ją unicestwić.

- Megatronie, ale jeżeli to moja siostra?! Szukałem jej od dawna, muszę ją znaleźć i musi być bezpieczna! - krzyknął żałośnie. Nie zrobiło to na nikim wrażenia. Decepticony nie okazują litości. Nikomu.

- Nic mnie to nie obchodzi!

- Ale może obchodzić Upadłego - stwierdziłem i poczułem, że odezwanie się w tej kwestii to był błąd. Megatron stanął naprzeciwko mnie i zawarczał oschle.

- Nie dowie się ... on nadal nie wie, że ktoś taki jak Selen nadal żyje. Nawet jeżeli to ona... Załatwimy to po cichu i zwalimy winę na kogoś innego. Ale nie od razu. Na razie włamiemy się do Imperium Autobotów. Mają tam zapas energonu na długi czas. Naszą małą koleżanką zajmiemy się wkrótce...

Przytaknąłem tylko i postanowiłem opuścić salę. Wave nie wyglądał dobrze. Miał spuszczony wzrok i zaciskał pięści. Po chwili wyprzedził moje planowane wyjście i sam ruszył w stronę korytarza. Jego wierny towarzysz jak zawsze za nim. Potem poszedłem też ja. Zrobiło się tak jakoś dziwnie. Nic mnie ni obchodzą te robaki, ani autoboty, ale Soundwave chyba stanowczo się tym przejął. Nie wiem jak to jest mieć siostrę, ale wiem jak to jest mieć brata. Do siostry trzeba mieć cierpliwość i dużo czułości, zwłaszcza gdy jest młodsza. Ja nie miałem takich problemów. Mój brat był o kilka milionów lat starszy ode mnie, więc to ja raczej byłem uczepiony jego "ogona" niż on mojego. Być może nie było mu to na rękę, cóż teraz się już tego nie dowiem. Popatrzyłem na okolicę i od razu stwierdziłem, że najlepszym pomysłem będzie udanie się do domu, na moją ulubioną połowę Cybertronu. Mały spacer wcale mi nie zaszkodzi - pomyślałem i udałem się przed siebie. Zastanawiały mnie te wszystkie cudowne plany naszego pana. Tak naprawdę nigdy nie wypalały. „Decepticony, musimy być szybsi od autobotów, prześcigniemy ich i wyłowimy energon z rzeki" jasne, zgubiliśmy ich, a potem za wszystko dostało się Starscreamowi. Dziwne to zaprawdę.

Nie zauważyłem, że tak szybko dotarłem do domu. Wszystko było poukładane na swoim miejscu. Całkowity porządek, taki jaki zostawiłem, gdy tylko udałem się na drugą połowę. Usiadłem na pościelonym łóżku i zacząłem przyglądać się książką na półce powieszonej na ścianie. „Różne rodzaje eliksirów", playboty, trzy ostatnie numery czasopisma „Poznaj tajniki czarnoksięstwa" i książka, którą uwielbiałem w dzieciństwie „Trzej Magowie". Uśmiechnąłem się pod nosem sięgając po starą książkę. Była już zdarta i poniszczona, w końcu wiele lat była w użytku. Jednak nie miałem ochoty poznawać od nowa tej historii. Znałem ją na pamięć. Przejrzałem ją tylko szybko i podniosłem się by odnieść ją na miejsce. Wtedy moją uwagę przykuła kula. Zaczęła dziwnie świecić. Jak jeszcze wtedy, gdy działała sprawnie. Udałem się w jej stronę i dotknąłem jej obiema rękami. W rozmytej kompozycji barw pomału ostrzył się obraz. Średniowieczna połowa... nic nie rozumiałem. Pokazywały mi się różne widoki. Lasy, nasz rynek, drogi, aleje, zamek upadłego. I nagle coś czego nie potrafiłem zrozumieć. Ta mała... Dziewczyna stała zapłakana. Nim się obejrzałem na jej miejscu stała femobotka. Podszedł do niej robot. Wyglądał jak ja. To zdziwiło mnie jeszcze mocniej. Postacie w kuli objęły się. Wtedy obraz zniknął. Usiadłem na łóżku zdziwiony.

- No kto by pomyślał - jęknąłem - kto by pomyślał...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro