Rozdział 46: How to fook up your entire life

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Od całej afery minęły trzy dni. Wszystko zaczęło wracać do normy. Sprzęty elektroniczne zaczęły działać. Czajnik elektryczny i inne maszyny także. Byłam szczęśliwa, że mogłam używać mojego laptopa, a telefon wciąż działał. Cieszyłam się także z tego, że odzyskałyśmy dane. Wstałam z łóżka zwabiona zapachem świeżego pieczywa. Ubrałam się i zeszłam po schodach do kuchni. Siedział tam Artur i mama, oboje smarowali ciepłe bułki. Jaden siedział obok nich i podbierał ser z kanapek. Przywitałam ich i usiadłam na krześle pomiędzy moim wujkiem i bratem.

- Dzień dobry, na co masz ochotę? - Artur uśmiechnął się pokazując ręką stół pełen nabiału, wędlin i warzyw. Byłam dziś głodna jak jeszcze nigdy, więc sięgnęłam po trzy połówki bułek posmarowane masłem i nałożyłam na nie przeróżne składniki. Na jednej z nich znajdowała się jakaś szynka, na drugiej ser, sałata i ogórek, a na trzeciej był tylko pomidor z solą i pieprzem. Zabrałam się do posiłku. Mama postawiła przede mną szklankę i nalała do niej złotożółty napój. Zdziwiłam się, ale moja wczorajsza dziwna fanaberia spełniła się.

- Artur był w sklepie z samego rana. Zrobił ci niespodziankę i kupił sok jabłkowy - wyjaśniła mama.

Uśmiechnęłam się do mojego wujka i wzięłam łyk napoju. Smakował tak jak zawsze po prostu wybornie. Dzięki ci Boże za jabłka. Tyle z nich pożytku, smaczna przekąska, zdrowy owoc, pyszny sok. Jabłko może mieć tyle postaci, pieczone, smażone, w cieście, jako mus, sok czy koktajl, sorbet, dodatkowo jest ich tyle rodzajów, a każdy smakuje inaczej. To już jednak zasługa chemii, która w tym owocu siedzi, ale no... Kanapki zostały zjedzone, sok wypity. Przez chwilę siedziałam z pełnym brzuchem i nie miałam chęci wykonywać żadnego ruchu. Cudownie jest się najeść. Podniosłam się i pomogłam załadować zmywarkę brudnymi naczyniami. Artur, jak tylko skończył śniadanie, również pomógł w sprzątaniu kuchni. Gdy wszystko było już czyste umyłam zęby, usiadłam na łóżku i włączyłam radio. Po kilku rockowych numerach zaczęły się wiadomości. I już na samym początku mnie zabili (znaczy nie dosłownie, taka metafora). "Ostatnio mówi się tylko o tym: najpierw gigantyczny robot zmieniający się w żółte camaro z czarnymi paskami obok ulicy Józefa Piłsudskiego, a zaraz po tym awaria na całej kuli ziemskiej. Z Internetu zniknęły zdjęcia i filmy ukazujące całe zdarzenie, telefony zostały sformatowane, sprzęty domowe również przestały działać przez dwa dni. O co chodzi? Czy to inwazja?" Przeklęłam pod nosem i wyłączyłam radio. Byłam wściekła. Myśleliśmy, że sprawa ucichła? To dopiero początek naszych problemów. Podniosłam torbę leżącą w kącie i zeszłam na dół. Pożegnałam się, nałożywszy na siebie martensy i wyszłam. Udałam się w stronę lasu. Ziemia po której stąpałam była nadal wilgotna od wczorajszej ulewy. Od trzech dni prawie ciągle lało. Dopiero dziś słońce wyszło na dłużej, a jednak czuć było chłód i było dość ponuro. Chciałam jak najszybciej udać się do autobotów. Spostrzegłam mojego chłopaka, który wraz z Ratchetem spacerowali. Byli tyłem do mnie. Zdążyłam usłyszeć fragment rozmowy.

- Selen już wie, że masz dziecko ze swoją byłą?

- Nie, nie powiem jej tego. To mogłoby popsuć wszytko co nas łączy - westchnął lider. Stanęłam nieruchomo nie mogąc uwierzyć w to co się działo. Optimus... on... Nadepnęłam na suchą gałąź, która wydała okropny trzask. W tej samej chwili mój chłopak odwrócił się i również znieruchomiał. Ratchet zrobił dokładnie to samo. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

- Ja ci wyjaśnię - jęknął cicho, ale ja przygryzłam wargę usiłując nie wypowiedzieć ani słowa. Odwróciłam się na pięcie i uciekłam z powrotem w stronę domu. Zlekceważyłam jego wołania.

Otworzyłam drzwi wejściowe i w pośpiechu pomaszerowałam na górę.

- Wróciłaś tak szybko? - troskliwy głos mamy rozbrzmiał z dołu.

- Poszłam tylko zanieść coś Arsen - odparłam, mówiąc pierwsze co przyszło mi do głowy. Nie miałam zamiaru zdradzać co mnie "ugryzło". Mama odpuściła, więc spokojnie weszłam do pokoju. Opadłam na łóżko z wielkim ciężarem, za co odpłaciło mi zaskrzypieniem. Sorka, stary, nie chciałam.

Czy byłam zła? - owszem.

Dzisiejszy dzień zaczął się na prawdę dobrze. Spędziłam go z rodziną, tak jak kiedyś. Wypiłam sok jabłkowy. Wujek czuł się dobrze - Ratchet pomógł mu w tym odrobinę. Nic nie zapowiadało, że wszystko nagle zacznie się komplikować. Ale stało się. Dowiedziałam się, że jednak nie jesteśmy bezpieczni. Ponad to mój świeżo upieczony facet zapomniał mi wspomnieć o dość istotnym fakcie. Ja rozumiem, nie o wszystkim trzeba mówić od razu, ale przepraszam? Coś takiego warto rzucić między jednym a drugim zdaniem. Tak dla świętego spokoju. Rada na przyszłość: masz dziecko? Wspomnij o tym tak w miarę w przyzwoitym czasie. Coś pomiędzy byciem przyjaciółmi a parą - będzie spoko.

Westchnęłam głośno próbując o tym nie myśleć. Zorientowałam się, że mama była tu przed chwilą, by zmienić mi pościel. Pachniało świeżością. Poczułam nasilający się głód. Co? No ej, jadłam niecałe dwadzieścia minut wcześniej, w dodatku bardzo dużo. Odszukałam w torbie chusteczek do nosa o zapachu cytryny, no proszę jakie ulepszenia. Teraz chustka nie musi być zwykłą chustką. Tzn. nadal służy do tego samego, ale lepiej, by pachniała owocem... I po co? Skoro mam w to smarkać - bo mam zatkany nos to jakie znaczenie ma to czy papier pachnie, czy nie? Selen, a możesz już przestać? Tak. Chyba tak będzie lepiej...

Kiedy już pozbierałam resztki godności, wstałam do łazienki. Obmyłam twarz w zimnej wodzie aby ochłonąć. Wytarłam buzię w miękki ręcznik i popatrzyłam na nią w lustrze. Nie wyglądałam tak źle. Myślę, że nikt nie pozna mojego humoru. Narzuciłam na swoją twarz lekki uśmiech, by wyglądać bardziej wiarygodniej, ale to nie było potrzebne. Mama, Artur i Jaden siedzieli w salonie i oglądali film. Kanapa była odwrócona toteż nawet mnie nie zauważyli. Udałam się po cichu do kuchni. Miałam na sobie skarpetki, więc mogłam zejść na dół ciszej niż gdybym miała na sobie martensy. Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że na talerzu na szafce leżą kanapki. Pozostałości po śniadaniu. Mama czasem zostawiała pokarm, aby w razie głodu dokończyć go i tym sposobem mogłam teraz zaspokoić głód. Sięgnęłam po kanapki z serem, polałam je ketchupem i udałam się z powrotem do mojego pokoju, zwanego też moim małym azylem. Nadal zbierało mi się na płacz, ale smutek zszedł na drugi plan. Głód przezwyciężył wszelkie inne potrzeby i uczucia. Usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych. To był charakterystyczny zgrzyt. Ktoś przyszedł? A może któryś z domowników wyszedł? Nie specjalnie mnie to obchodziło. Aby było mi trochę raźniej przy spożywaniu kanapek włączyłam radio, wiedząc dobrze na co się narażam. Jadłam więc kanapkę słuchając o inwazji robota z kosmosu. Padły pytania takie jak "czy jest ich więcej?", "gdzie mogą się znajdować?" "co wspólnego mają z nimi te dwie dziewczynki?" Zatrzymałam kęs na tym zdaniu. W milczeniu i bez ruchu słuchałam jak opowiadali, że rząd wydał nakaz znalezienia mnie i Arsen oraz zaprowadzenia nas do prezydenta miasta. Policja i tego typu ludzie mają się zająć poszukiwaniem kwatery spoczynku obcego, a także jego przyjaciół.

Poczułam jak zalewają mnie łzy. Szlochałam. Starałam się cicho, bo wolałam nikogo nie prowokować do wejścia do pokoju. Musiałabym się tłumaczyć, a to kiepski plan. Nie lubię kłamać, a prawda byłaby zbyt szokująca. Złapałam się rękoma za twarz.

Selen do cholery, w co ty się wpakowałaś?

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Obudziło mnie delikatne łaskotanie okolicy ramienia. Otworzyłam oczy widząc przed sobą talerz z niedojedzoną kanapką. Byłam śpiąca, bo nie zważałam na to, gdzie się kładę. Usłyszałam szelest papieru. Ktoś był w moim pokoju. Odwróciłam się gwałtownie i zauważyłam, że na łóżku obok mnie siedzi Prime. Patrzył się na mnie czule, a w ręku trzymał bukiet czerwonych róż. Drugą rękę trzymał na moim ramieniu. Zdziwiłam się. Znaczy, lepszy on niż beztwarzowiec. Zmusiłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam mu w oczy. Nie wyrażały smutku ani złości. Były zwykłe, średnio otwarte. Tak jak zawsze.

- Ja... - próbował szukać słów, ale zamiast je znaleźć podał mi kwiaty - to dla ciebie.

Pochwyciłam pięknie pachnący bukiet i przyłożyłam go do twarzy, by intensywniej poczuć uroczy zapach róż. Najpierw musiałam wciągnąć wszystko co miałam w nosie, po płaczu. Mało romantyczna sytuacja. Odgłos nieco zdziwił lidera. Zignorowałam to. Uśmiechnęłam się lekko, kładąc kwiaty na bok. Tym samym pokazałam liderowi, że nie zależy mi na kwiatach tak bardzo jak na szczerej rozmowie. Postanowiłam zacząć pierwsza widząc, że Optimusowi trudno jest zacząć.

- Powiedz mi, dlaczego nie powiedziałeś, że masz dziecko?

- Szczerze? - spojrzał na mnie niepewnie miętoląc w ręku róg pościeli - Bałem się twojej reakcji. No bo zobacz: jesteś ze mną od niedawna. Nawet nie spodziewałem się, że to kiedykolwiek się wydarzy. Nie jestem w twoim wieku, nie jestem tak samo rozrywkowy jak ty. Jak Arsen zdążyła podsumować - jestem sztywniakiem. Jednak zwróciłaś na mnie uwagę co było szczytem moich marzeń.

- Spodobałeś mi się. Czułam się przy tobie dobrze, niekiedy mnie onieśmielałeś... Nie ma w tym nic dziwnego, że coś nas do siebie pchnęło. A wiek? Kurcze, miłość nie sługa, nie? Gdybyś wiedział jakie po świecie chodzą pary, momentalnie przestałbyś się przejmować naszą różnicą.

- Wiesz... wtedy nie wiedziałem czy odwzajemniasz moje uczucie. Nigdy nie byłaś pierwszą, która zaczynała pocałunki.

- Hej, bo nie wiedziałam czy tego chciałeś ok? Dobra, pocałowałeś mnie po raz pierwszy, i? Niezręcznie było o tym rozmawiać, by dowiedzieć się czy to był impuls, czy tego chciałeś czy co tam jeszcze. Było mi wstyd pytać o takie rzeczy. No, a jednak miałam świadomość, że możesz mnie traktować jak małolatę. W myślach miałam same nieciekawe scenariusze typu: zbliżam się do ciebie w celu pocałowania, a ty odwracasz głowę z pytaniem co robię. Zapadłabym się pod ziemię.

Optimus roześmiał się ukazując swój zniewalający uśmiech. Przeklęty jego urok. Staram się być poważna, a on wykorzystuje swoją broń specjalną!

- Miałem podobne scenariusze w głowie - przyznał się po chwili - może nawet gorsze. W każdym razie uwierz mi, że milczenie z twojej strony nie pomagało mi w tym by zacząć coś więcej. Ale się odważyłem. Gdy niemal straciłem cię w wypadku z rzeką, uświadomiłem sobie, że dłużej nie mogę. Nie mogę niczego ukrywać. Kochałem cię - to wiedziałem na pewno. Alkohol ułatwił mi trochę próbę "integracji".

- Nawet bardzo - uśmiechnęłam się czując, że się rumienię. Przestań, ciało.

- Wyznałem ci parę rzeczy. Poczułem wreszcie, że mogę to z siebie wyrzucić. Moją przeszłość. Wszystko. No prawie...

- Zapomniałeś o takim tyci szczególe - zganiłam go wzrokiem. Jego oczy skierowały się na dół. Dobrze. Poczuł się skarcony.

- Wiem - zacisnął usta - to było głupie. Powinienem ci powiedzieć. Wybacz mi proszę. Po prostu chciałbym abyś zrozumiała... ja wtedy nie byłem pewien czy mam jakiekolwiek szanse, bałem się spieprzyć to takim newsem.

Tym razem to ja się zaśmiałam.

- Gorąca atmosfera, zaczynasz mnie całować. Nagle przerywasz z nagłym olśnieniem "aha, no i mam dziecko. Wiedziałem, że czegoś nie dodałem". Może to i lepiej, że o tym nie wspomniałeś, bo nastrój padłby w cholerę.

- Jesteś zwariowana - zaśmiał się.

- Nie bardziej niż ty. No dobra. Słucham dalej twoich marnych tłumaczeń. Dawaj, dawaj. Robi się ciekawie.

- Nie jesteś zła, że mam dziecko? - zapytał. Spojrzałam na niego poważnie.

- Nie mogę być zła za to, że w przeszłości podejmowałeś różne decyzje. Nie było mnie wtedy przy tobie. Zupełnie cię nie znałam. Nie mogłeś pomyśleć wtedy "o kurde, może nie powinienem. Co powie Selen, kimkolwiek jest?". To nie o to chodzi. Zdenerwowałam się, bo usłyszałam to przez przypadek, a gdybym tego nie zrobiła, być może nigdy bym się nie dowiedziała. A to już jest powód do złości. Mam prawo wiedzieć, Prime.

- Wiem. Jeszcze raz proszę cię o to, byś mi wybaczyła. Nie powinienem tego ukrywać. Ale to... dość skomplikowane. Jeszcze bardziej niż możesz sobie wyobrazić.

- W takim razie słucham - powiedziałam krzyżując ręce na piersiach - tak łatwo się nie wymigasz.

Lider uśmiechnął się lekko i odgarnął niebieskie pasemko, które opadło mu na twarz, gdy spuścił głowę.

- No więc, wraz z Ariel byliśmy ze sobą szczęśliwi, ze względu na panującą wojnę, postanowiliśmy jak najszybciej wydać na świat potomka, bo nie wiedzieliśmy czy kiedyś nam się to uda. Urodził się nam synek. To była tylko namiastka szczęścia. Gdy nasze dziecko miało trzy miliony lat, Megatron zabił Ariel. Ogarnęła mnie panika. Zostałem sam i byłem ojcem dziecka, które straciło matkę. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Mały pytał gdzie mama, a ja... mnie nie było, Selen. Byłem wrakiem i nie wiedziałem co mam mówić - przygryzł wargę.

Poczułam żal. Było mi go cholernie szkoda.

- A gdzie jest teraz twój syn? - zapytałam, ale spojrzał na mnie niepewnie.

- Mój syn ... on...

- Powiedz mi, że żyje do cholery!

- Żyje... on... on jest tu z nami.

Przez chwile nie rozumiałam, musiałam chwilę ochłonąć. Wtedy do mnie dotarło. Wytrzeszczyłam oczy i uchyliłam usta z zaskoczenia.

- Bumblebee? - jęknęłam, a on przytaknął - ale mówiliście, że jego rodzice zginęli...

- To kolejna skomplikowana sytuacja. Masz może coś mocnego?

Przytaknęłam i szybko udałam się do kuchni. Z szafki wyciągnęłam jakąś niemiecką nalewkę i kieliszek. Wraz z tymi rzeczami udałam się z powrotem do pokoju, gdzie czekał lider. Nalałam mu tyle ile sobie zażyczył i poczekałam na resztę opowieści. Komplikacje dopiero się zaczęły. Optimus zostawszy sam był załamany, do tego stopnia, że nie wiedział co ma dalej robić z Bee. Powiedzieć mu prawdę, nie mówić nic, skłamać? Wybrał to trzecie. Gdy jego syn miał około czterech lat lider wmówił mu, że jest sierotą i trafił do jego grupy.

- Ale to chore, Prime, to jeszcze bardziej mogło go dobić niż to, że nie ma matki!

- Tak, potem się o tym przekonałem, Selen. Nie powinienem kłamać, ale wtedy nie myślałem logicznie. To wymknęło się spod kontroli. Wszystko co robiłem było tylko wyczuciem. Byłem załamany. Wydawało mi się, że kiedyś mu powiem, ale z każdym dniem to wydawało się trudniejsze. I nie powiedziałem mu. Bee nadal jest przekonany, że jego ojciec i matka nie żyją. A ja jestem obok. Nie wie, że go kocham, że zawsze opiekowałem się nim, bo jestem jego ojcem. To cholernie przytłacza, ale nie potrafię wyznać prawdy.

Wsadziłam swoją dłoń w jego dłoń i ścisnęłam ją mocno. Moja głowa spoczęła na jego ramieniu. Zamknęłam oczy i przez chwilę oboje trwaliśmy w ciszy. To na pewno było dla niego ulgą. Widziałam strach w jego oczach, sam z resztą mówił, że bał się mojej reakcji. Pewnie był teraz dużo spokojniejszy wiedząc, że chcę go wesprzeć. Trwaliśmy tak przez chwilę. Spojrzałam mu w oczy najpewniej jak tylko w tej chwili mogłam.

- Przykro mi, ale doskonale wiesz, że musisz powiedzieć prawdę Bee.

- Zrobię to jeśli tylko mi pomożesz. Sam nie dam rady.

Zaśmiałam się cicho, a po chwili obdarzyłam go uśmiechem.

- Oczywiście, że ci pomogę. Narozrabiałeś, ale posprzątamy razem.

- Dziękuję ci za wszystko.

- Inni wiedzą?

- Nie. Wie tylko Ratchet. Jak pamiętasz opowiadałem ci, że Ratchet jest moim najlepszym przyjacielem. On wiedział wszystko. Poznaliśmy się bliżej zaraz po tragedii. Wtedy sobie pomagaliśmy, a głównie on mi. No i nasza przyjaźń się jakoś utworzyła. Wcześniej był dobrym kumplem. Gdy trafiłem do Imperium Autobotów pomagał mi się oswoić z problemami i z robotą jaka mnie tam czekała. Tylko on wie. No i teraz jeszcze ty. Reszta zapewne dowie się również z Bee.

- Dziękuje, że przyszedłeś tu i mi to wszystko wyjaśniłeś i za kwiaty. Są przecudne. Skąd je masz? Czy to również tajemnica, jak to było wtedy z bielizną? - zapytałam z uśmiechem na twarzy. On także się rozpromienił.

- Arsen... To znaczy... powiedziałem jej, że nabroiłem i chciałem jakoś ci to wynagrodzić. Dziewczyna pojechała ze mną do kwiaciarni i zapłaciła za róże.

- Rozumiem - mruknęłam. Moja przyjaciółka była już przyzwyczajona do kupowania mi wielu rzeczy. Były to głównie drobiazgi takie jak słodycze czy przekąski, czasem zdarzało się, że kupowała mi obiad w knajpie u Lewisa. Byłam jej wdzięczna. Czasem po prostu było ciężko dostać pieniądze. Nie pracowałam jeszcze, bo mimo iż planowałam podjąć pracę na wakacje, to teraz, będąc z autobotami nie znalazłabym na nią czasu. Żyliśmy tylko z pieniędzy mamy oraz tego co dostaliśmy od Artura - od czasu do czasu wysyłał nam jakieś symboliczne pieniądze za które mieliśmy wraz z Jadenem możliwość kupienia sobie czegoś co potrzebujemy. Arsen miała lepszą sytuację finansową w domu i lubiła kupować mi słodycze. Często też jadłyśmy coś wspólnie, więc nie było mi aż tak głupio, że marnuje na mnie swoje pieniądze. Zdaje się, że do kompletu dochodzi Optimus. Dziewczyna w końcu zbankrutuje - zaśmiałam się w myślach.

W mgnieniu oka znalazłam wazon dla róż. Nalałam do niego zimnej wody i zanurzyłam w niej łodygi roślin. Czerwone kwiaty pięknie komponowały się ze złotym wazonem, który położyłam na biurko. Posprzątałam niedojedzoną kanapkę z łóżka, by zrobić miejsce dla lidera, który miał ochotę się trochę poprzytulać. Mogłam mu na to pozwolić, ale czekała nas jeszcze rozmowa na temat dzisiejszej audycji radiowej. Dlatego chwilę poleżeliśmy wspólnie w ciszy, a potem opowiedziałam co słychać w wielkim świecie. Czyli mianowicie o polowaniu na całą naszą paczkę i szukaniu naszej kryjówki. Lider nie wyglądał na zachwyconego. Ja sama również nie byłam. A nie mogliśmy przecież ciągle siedzieć bezczynnie. Tylko co jeszcze możemy zrobić?

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Sporo się już wydarzyło! :D Myślę, że to dobry moment do wprowadzenia do pierwszego wywiadu!!!

Jeśli macie ochotę - wysyłajcie do mnie w prywatnych wiadomościach pytania jakie chcecie zadać bohaterom mojego fanfika :D ( np. Barricade, jaki jest twój ulubiony kolor? - wiem, kreatywne pytanie jak nie wiem, ale chodzi tylko o wzór, haha) Pytania mogą być przeróżne, jednak niestety postacie nie będą mogły zdradzić ważnych wątków fabularnych, które nadejdą w przyszłości.

Mam nadzieję, że to nie jedyny wywiad jaki zrobimy. Przewiduję przynajmniej jeden na każdą część książki jaką udostępnię - jeśli oczywiście pomysł okaże się trafiony.

Pytań możecie zadać ile chcecie. Do ilu postaci chcecie. Nawet do samej autorki, jeśli macie oczywiście ochotę. Chętnie odpowiem :D. Najlepiej aby pytania znajdowały się w prywatnej wiadomości. Pozbieram je później do kupy i złożę z tego rozdział lub utworzę do tego konkretny "folder". Napiszcie mi w wiadomości pod pytaniami, czy chcecie abym opublikowała od kogo jest pytanie, bo może znajdą się osoby, które będą chciały zapytać anonimowo dla reszty czytelników ;) wszystko da się załatwić. Ważne aby pomysł się udał, bo może być z tego fajna zabawa.

Zależy mi by wywiad zrobić jeszcze przed końcem tf1, który zbliża się coraz bardziej. Dlatego od dziś możecie śmiało pytać. Postaram się być może nawet już w ten weekend ogarnąć wszystko i udostępnić (muszę w końcu zebrać całą ferajnę, by odpowiedzieli na pytania ;) tylko jak ja ich w domu pomieszczę! ;D)  - mam nadzieję, że pytania napłyną!!! :D Nie bać się. Nikt z nich nie gryzie... dobra... cofam to. Nie ręczę za nikogo z nich hahah!

Miłej zabawy, czas start!! :D <3   - w razie jeszcze jakichś pytań odnośnie organizacji wywiadu - również odwagi! :D

P.S. - mam nadzieję, że rozdział się podobał :D Mogło być nieco szokująco haha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro