Rozdział 12: New home

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Parking obok koszar robił wrażenie, a co dopiero sama kwatera wojska. Ciągnąca się na długość kilometra jednostka wojskowa miała trzy, a nawet cztery budynki, a także spory kawałek przestrzeni na treningi na świeżym powietrzu. Ceglaste budowle wznosiły się na maksymalnie osiem metrów. Wejścia strzegło dwóch strażników w militarnych ubraniach, na które nałożyli odblaskowe kamizelki. Na głowach mieli zielone berety z orzełkiem na środku. Stali na baczność pilnując porządku. Ciekawiło mnie czy nie ruszają się przez cały czas, czy tylko, gdy nadjeżdżają ludzie? Zaparkowaliśmy i udaliśmy się w stronę strażników wyglądających na nieco starszych od Optimusa. Gdy tylko uzasadniliśmy naszą wizytę zostaliśmy pokierowani do najwyższego budynku z ojczystą flagą nad drzwiami. Złapałam dłoń lidera, by poczuć się pewniej. Nigdy wcześniej tutaj nie byłam, a jak dobrze pójdzie, już wkrótce będę przebywała tutaj bardzo często. Arsen i Artur zostali w domu. Może to pogoda, a może niechęć do ruchu zmusiła ich do tej decyzji. Na dworze było chyba z trzydzieści parę stopni co nie ułatwiało nam jazdy - gdy weszłam do alt mode mojego chłopaka, ciepło jakie we mnie uderzyło było niemal powalające. Miałam ochotę wymiotować. Przewietrzyliśmy drzwi, ale i tak czułam się jak w akwarium.

Idąc obserwowałam okolice. Miałam dreszcze ekscytacji na samą myśl o tym, że jestem w wojsku. Pewna część mnie od dawna marzyła o staniu się jedną z nich, a teraz mogłam, otoczona najbliższymi osobami, dodającymi mi otuchy. Ścisnęłam mocniej dłoń lidera na co on zareagował uśmiechem. Rośliny kołysały się na wietrze, który wiał raz delikatnie, a czasem odważał się na większe porywy. Był chłodny co dawało ulgę w tak skwarny dzień. Drzewa otaczały koszary ze wszystkich stron, jednak od samej jednostki oddzielał je mur. Na zewnątrz nie dostrzegłam żadnego żołnierza. Być może byli za budynkiem. Przez chwile nasłuchiwałam okrzyków bojowych lub przekleństw (tak wojsko kojarzyło mi się z filmów), ale żadnych nie usłyszałam. Widocznie wszyscy byli w środku. Stanęliśmy pod drzwiami budynku. Lider chwycił klamkę w kolorze brązu, tego samego co drzwi, która ugięła się pod ciężarem jego ręki, wydając zgrzyt, a po chwili popchnął drzwi. Wnętrze pomieszczenia ukazało nam się w całej okazałości. Ściany w śnieżnej bieli, a na nich porozwieszane obrazy, certyfikaty oraz inne wisielce. Podłoga, lakierowana zdecydowanie na półmat, robiła o wiele lepsze wrażenie niż beton przykryty zdartymi panelami w budynku prezydenta (no już na serio, prezydent miasta mógłby pozwolić sobie na coś więcej). Na suficie wisiał sporych rozmiarów, biało-srebrny żyrandol. Widząc minę Optimusa, zapewne także wspominał poranne spotkanie z prezydentem, a dokładniej wnętrze budynku - nie przestanę po tym jechać. Tamten budynek państwowy ma reprezentować nasze miasto, no bez kitu...

Postawiłam stopy na podłodze, a po chwili do środka weszli pozostali. Żołnierze spojrzeli na nas z zaciekawieniem, niektórzy uśmiechnęli się życzliwie, jakby nas znali, inni przechodzili obojętni. Na środku pomieszczenia leżał owalny dywan w ciemnym odcieniu niebieskiego. Granatowy nie do końca pasował do tego wystroju, ale postanowiłam się nie czepiać. Lepsze to niż beton, nie? Główny budynek był nie tyle dla żołnierzy co dla reszty pracowników. Kwatera dla wojaków znajdowała się niewiele dalej od tego budynku. Zapewne nie była w środku tak zadbana. Widocznie służbą wojskowym zależy na zrobieniu dobrego wrażenia. Ludzie, którzy tu przyjeżdżają zazwyczaj kierują się do centrum, nie do sali treningowej czy mieszkanek żołnierzy. Podeszłam do prawej ściany na której widniał plan całej parceli. Widziałam parking na którym zaparkowaliśmy, jednak na szkicu był on ukazany jako długi prostokąt z drukowaną literą "P". Oprócz niego na rysunku były cztery budynki. Główna kwatera, w której byliśmy, hotel zameldowanych żołnierzy, który stał przodem do prawego boku kwatery, siły powietrzne wraz z lotniskiem, sporawa przestrzeń do treningów na dworze oraz sala treningowa. Ta ostatnia stała naprzeciw głównej kwatery. Reszta obok siebie. Wszystko oddzielał mur, który otoczony był lasem. Poczułam dłoń na moim ramieniu. Zdziwiona, odwróciłam się gwałtownie. Przede mną stał wyższy ode mnie, czarnooki chłopak. Miał lekki zarost na bródce i dookoła ust. Wyglądał na dwudziestolatka. Ubrany był w militarny mundur, jego czarne włosy ledwo wystawały spod zielonego beretu z orzełkiem. Na ramieniu miał opaskę z naszymi ojczystymi barwami. Uśmiechał się do mnie. W końcu i ja zareagowałam uśmiechem. Byłam trochę zakłopotana.

- Spory teren co? - zagadał. Głos miał czysty, mówił rozbawionym tonem. Wyglądał przyjacielsko. Przytaknęłam zapominając jak się mówi. Byłam wyrwana z przemyśleń, trudno było mi się skupić na powrocie do rzeczywistości.

- Wybacz, nie przedstawiłem się. Jestem Roger - podał rękę. Uścisnęłam ją zdradzając przy okazji moje imię - Generał mówił mi, że mamy koty do wyszkolenia. Będziecie pod moim nadzorem. Oprowadzę was, powiem jak to wszystko będzie wyglądać, wasz przywódca na koniec wycieczki uda się do naszego generała, tam stworzy swój pluton, jeżeli oczywiście uznamy, że ma wystarczające umiejętności do pełnienia funkcji oficera czy chociażby podoficera.

- Na pewno ma - stwierdziłam z uśmiechem. Przywołałam do siebie moich przyjaciół. Roger przyjrzał mi się, a po chwili wzrok skierował na pozostałe autoboty.

- Nie tak wyobrażałem sobie obcych z kosmosu - stwierdził zmieszany, ale jednak podał rękę każdemu z nich i znów się przedstawił.

- To holoformy. Dzięki nim można wtopić się w tłum. W tej postaci także odczuwa się wszelkie doznania, można jeść, pić, wydalać - wyjaśniłam, a po chwili dodałam - co dusza zapragnie.

- Ach tak. Technologia pomału włada światem - stwierdził łagodnie. Za moment znowu patrzył na mnie - jesteś taka jak oni? Umówiłbym się, ale byłoby trochę dziwnie, gdybyś okazała się maszyną, bez urazy oczywiście.

Zaśmiałam się widząc zakłopotanie na jego twarzy. Pokręciłam głową wstrzymując rozbawienie - Tak się składa, że nie jestem robotem. Ale muszę cię uprzedzić, że mam już chłopaka i on może mieć coś przeciwko randkom z innym - chwyciłam Optimusa za rękę i ścisnęłam ją mocno. Roger podrapał się po głowie, a po chwili przeprosił zmieszany. Niektórzy się zaśmiali, reszta była zniecierpliwiona. Chcieli jak najszybciej obejrzeć swój nowy dom. Ostatni raz spojrzałam na hol, a potem udaliśmy się korytarzem, by przyjrzeć się poszczególnym pomieszczeniom. Nie puszczałam dłoni lidera. On zresztą też czuł się tak dobrze. Szedł dumnie, by każdy wiedział, że to on jest przywódcą. Widząc jego minę chciało mi się śmiać. Powstrzymałam jednak parsknięcie wiedząc, że pewnie sprawię mu przykrość. Roger szedł przodem i pokazywał nam co gdzie się znajduje. Wraz z moim chłopakiem szliśmy za nim, Jazz jako ostatni szedł za Ironhidem, który zapewne go irytował, bo słyszałam jak mruczy coś pod nosem, oraz o uszy obiły mi się drobne uwagi, by mięśniak przyspieszył. Jemu jednak się nie spieszyło. Hide zachowywał się czasem jak prostak i cham. Czasami był jednak całkiem spoko. Lubiłam go mimo tego, że nie raz mnie denerwował. Gdy obeszliśmy cały budynek kwatery głównej wyszliśmy na zewnątrz. Roger zaprowadził nas do hotelu. Tam było najwięcej żołnierzy. Rozmawiali głośno u progu swoich pokoi. Na drzwiach mieszkania każdego z wojaków widniała złota tabliczka z imieniem i nazwiskiem, a także pseudonimem. Roger wyjaśnił, że gdy tylko zostaniemy zameldowani dostaniemy własne napisy na drzwiach, poczym zaprowadził nas do pustych pokoi. Każdy wstępnie wybrał sobie pokój. Było siedem wolnych, jednak w związku z tym, że mogło przybyć więcej rekrutów, zmuszeni byliśmy zając pokoje wspólnie. Lider wybrał ostatni pokój znajdujący się przy ścianie. Zdecydował, że będę jego współlokatorką, gdy oczywiście będę miała ochotę. Mam już dom, ale zgodziłam się, by wpisano mnie na tabliczkę. Naszymi sąsiadami byli Ratchet i Hide. Bliźniaki zajęły kolejny pokój, więc zostali już tylko Bumblebee i Jazz, którzy wybrali pokój obok bliźniaków. Nie chcieliśmy oddzielać się od siebie pustymi pokojami, więc każdy był tak na prawdę blisko siebie. Pozostały dwa wolne pokoje na parterze, plus kilkanaście porozmieszczanych po innych piętrach. Zależało nam abyśmy byli w miarę blisko siebie, dlatego też bardzo ucieszyła nas wiadomość, iż mamy wolne pomieszczenia jeden przy drugim.

Artur zdecydował, że nie będzie wstępował do szeregu wojska, gdyż sam doskonale wie, że nie zabawi w tym mieście więcej niż do końca wakacji. Będzie po prostu towarzyszyć nam w treningach i pewnych obradach, które rzecz jasna nie będą ściśle tajne - czyli nie będzie mógł poznać ich nikt poza jednostką wojskową. Arsen zadeklarowała, że nie będzie rezerwowała żadnego pokoju, bo ma swój dom. Słusznie, ze mną jest to samo. Będę po prostu wpadać do Optimusa co jakiś czas, a on czasem przyjedzie do mnie. Nie ma po co od razu zmieniać miejsca zamieszkania.

Cóż, w tym budynku nie było co podziwiać.

- Jedyne co się tutaj znajduje to pokoje naszych żołnierzy. Nic ciekawego - zapewniał Roger. A my mu uwierzyliśmy. Nie mieliśmy ochoty bezsensownie oglądać cudzych mieszkań - łazienka i toaleta są na końcu. Naprzeciwko przyszłego pokoju Optimusa. Na pewno traficie, jak nie sami, to z pomocą sąsiada - dodał. Zostaliśmy oprowadzeni po lotnisku, które robiło wrażenie ogromnego, a w rzeczywistości cóż, nie było może małe, ale i nie gigantyczne. Mieściło się tam sześć samolotów myśliwskich, dwa helikoptery oraz dwa odrzutowce. Miały swoje specyficzne nazwy, ale nie wnikałam w to za specjalnie. Żaden z naszych nie zajmował się lotnictwem. Przynajmniej ja o tym nie wiedziałam. Sala treningowa wyglądała niesamowicie. Bieżnie, rowerki, sztangi, drabinki, basen - to było jedynie wyposażenie siłowni w pomieszczeniu obok. Prawdziwa sala treningowa była olbrzymia. Miała dwa piętra. Na górze znajdowała się duża, szeroka przestrzeń przeznaczona do biegania - np. gdyby padał deszcz i nie można było biegać na świeżym powietrzu. Od samego patrzenia na potężne pomieszczenie bolały mnie nogi. Na dole były porozstawiane płotki, ściany wspinaczkowe, maty do czołgania. Była strzelnica, co najbardziej mnie zaciekawiło. W sali znajdowało się kilku żołnierzy. Nie był to czas treningu, ale przyszli sobie poćwiczyć. W budynku mieścił się też pokój rozrywkowy. Telewizor, piłkarzyki, dwie sofy, radio, stolik na którym leżała miska niedojedzonych orzeszków solonych i trzy automaty do gier. Chłopcy byli zachwyceni.

- W centrali znajduje się stołówka. Trzy posiłki dziennie macie zapewnione. Jak są jakieś pytania, to śmiało - Roger uśmiechnął się lekko. Po chwili Hide chrząknął znacząco i postanowił zapytać.

- To wystarczy, że Prime podpisze jakiś świstek, poda nasze imiona i jesteśmy w armii? A gdzie ćwiczenia? Jak pamiętam to zaczynając wojsko byłem zobowiązany do przejścia testów fizycznych i psychicznych. Teraz już nie obowiązują kwalifikacje?

- Naturalnie, obowiązują. Trzeba nam będzie przeszkolić Selen i z tego co wiem jest jeszcze jedna dziewczyna, której tu nie widzę, bo zgaduję, nie wiedzą nic o wojsku. Jednak biorąc pod uwagę, że już byliście w armii, nie trzeba was szkolić - wyjaśnił robiąc głupią minę - Ironhide, jeśli dobrze zapamiętałem? Pełniłeś już służbę przygotowawczą?

- Ciągle ją pełnie. Oprócz tego jestem też specem od uzbrojeń - odparł dumnie.

- Doskonale, bo przyda mi się pomoc w trenowaniu tej małej. Uzbrojenia? Zapewne niezły z ciebie będzie pożytek chłopie - stwierdził. Hide poklepał się pięścią po piersi, a po chwili objął Optimusa lekko zdziwionego tym gestem.

- Tatuś jest ze mnie dumny - zarechotał. Lider wyplątał się z uścisku zakłopotany, a po chwili spojrzał na swojego przyjaciela z poważną miną. Mięśniak ucichł. Roger wybuchł śmiechem, jednak po chwili uspokoił się tłumiąc resztki rozbawienia. On jeszcze nie wie, jaki jest mięśniak. Spokojnie. Dziś się śmieje, za jakiś miesiąc będzie miał dość jego idiotycznych wygłupów. Hide po tym, jak już zdołał się uspokoić, zaczął nalegać, że należy im się chociaż test fizyczny.

- No więc dobrze. Rozgośćcie się, a Wasz przywódca i ja, udamy się do generała - powiedział - A potem ustalicie jak będzie wyglądać flaga waszego plutonu. Tymczasem żegnam - dodał po czym zasalutował. Wykonaliśmy ten sam gest.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

No cześć! :D

Rozdział nie należy raczej do mega spektakularnych, ale umówmy się - trzeba czasem zrobić "opisówkę" :/ hahah, chwilowo dla autobotów i ich dwóch ziemskich przyjaciółek wszystko jest nowe - więc muszą się z tym zapoznać. W dalszych rozdziałach chyba nie będzie tak nudno! :D

Co więcej - dwójeczka jest książką, której zakończenie będzie dość podobne do zakończenia Tf2 - od Bay'a - mniej więcej mówię o podobnych wydarzeniach - aczkolwiek zmienionych na potrzeby mojej książki i bohaterów. Mam nadzieję, że mimo iż fabuła nie będzie absolutnie wymyślona przeze mnie - dalej będzie Wam się podobać!  :D

Tymczasem zostawiam Was z tym rozdziałem i mam nadzieję, że nie pozasypialiście! :D

POZDRAWIAM CIEPLUTKO!!! <3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro