Rozdział 15: Bieg na sto metrów

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Optimus)


Bieg był oczywistym ćwiczeniem, by dostać się do szeregów. Niestety wyczerpał znaczącą część mojej energii. Będąc żołnierzem na Cybertronie musiałem biegać każdego dnia. Gdy zostałem liderem także przestrzegałem tego obowiązku. Gdy trafiłem na ziemię wszystko stanęło na głowie. Nie biegałem zbyt często. Kazałem to robić Selen, by przyzwyczaiła ciało do wysiłku fizycznego i podbudowała nieco kondycję, bowiem było to potrzebne na wypadek wszelkich konfrontacji z decepticonami. . Sam preferowałem raczej spacery po lesie, które łączyły dbanie o kondycje wraz z możliwością kontemplowania otoczenia. Ziemia jest piękną planetą, tętniącą życiem. Uwielbiałem spacerować po lesie i wsłuchiwać się w odgłosy natury. Panował tam spokój, zupełny ład i porządek. Kilka razy napotkałem żyjące tam stworzenia. Były płochliwe i nieufne. Nie należałem do ich ekosystemu - nie znały mnie, więc to naturalne, że nie darzyły mnie zaufaniem. Sam również nie nalegałem na jakiekolwiek zbliżenie do ich środowiska. Odkąd pojawiliśmy się na Ziemi nasz system treningów uległ zmianie. Staraliśmy się codziennie wykonywać próbne walki, prowadzić rozgrzewkę, ćwiczyć manewry. Przyjemnie było ćwiczyć w plenerze - zwłaszcza w leśnej scenerii. Trenowałem Arsen, więc miałem szansę poćwiczyć trochę z mieczem, a gdy przyszło mi uczyć moją dziewczynę, także walka wręcz zyskała na mojej uwadze. Cieszyłem się, że mimo dotychczasowego braku sali treningowej radziliśmy sobie i nie zaniechaliśmy obowiązku ćwiczeń i treningów. Było to bardzo ważne, w czasie, gdy wojna wisiała w powietrzu.

Zatrzymaliśmy się oddychając ciężko. Przez długą chwilę uwierało mnie coś pod żebrami. Selen ostrzegała mnie przed tak zwaną kolką. Jej przyczyną jest skurcz mięśni gładkich, zwykle intensywny. Często może pojawiać się podczas wysiłku jakim jest bieganie - tłumaczyła wtedy. Wsparłem ramiona na, drgających ze zmęczenia, udach i odczekałem chwilę schylony, dysząc ze zmęczenia. Wytarłem pot z czoła o rękę. Zdjąłem bluzę, by nie przegrzać się zbytnio. Ludzkie ciało jest bardzo delikatne. Można, by rzec, że wręcz kruche. Wystarczy chwila by je rozciąć, by nabawić się jakiejś choroby czy bólu. Ciało robotów jest dużo bardziej trwałe - przebić je może jedynie cybertroński metal - choćby ten, z którego jesteśmy zbudowani. Jest wiele jego odmian. Nasze ciała nie są oczywiście stworzone z tego samego materiału co broń, ale współgra z nią. W końcu w naszej prawdziwej postaci możemy transformować rękę w miecz, blaster lub inny sprzęt do walki. Mamy ogromne pole do manewru.

Mimo tego, że już trzydzieści milionów lat przeżyłem jako robot, nie mogę powiedzieć, że funkcjonowanie jako holoforma nie sprawia mi radości. Dzięki tej postaci mogę odkryć to czego wcześniej nie miałem szansy poznać. Próbowanie pokarmu przystosowanego dla ludzi było dla mnie czymś zupełnie nowym, a zarazem ekscytującym. Spożycie alkoholu, pocałunki, pierwszy stosunek w ludzkiej postaci... wszystko to było inne, nie mniej jednak podobało mi się.

Holoforma to coś co jest charakterystyczne dla naszego gatunku - nie może tego posiąść ludzka rasa. Słyszałem już o tym, że ludzie odkryli sposób wytwarzania hologramów. Jednak mimo podobieństwa w nazwie, forma ta nie równa się z naszą technologią. Mogę wytworzyć mój ludzki zamiennik lecz w odróżnieniu od hologramu, można mnie dotknąć, reaguję na bodźce, jestem niczym zwykły człowiek i co najważniejsze - można mnie zabić także w tej postaci. Jeżeli ktoś ugodzi mnie mieczem w brzuch, to gdy wrócę do swojej prawdziwej postaci także zyskam tę ranę. Kiedy ktoś mnie zabiję, umrę także jako robot. Życie mam jedno. Postacie dwie. Zasadniczo trzy jeżeli liczyć alt mode. Również w takiej postaci mogę umrzeć. Ciało robota i człowieka jest ze sobą powiązane. Większość części ciała nazywamy tak samo jak ludzie nazywają swoje. Oni krwawią - my również. Jednak to nie krew toczy się w naszych przewodach lecz energon - nasz zasilacz, a jednocześnie pożywienie. Płaczemy tak samo jak ludzie, wydalamy jak trzeba, mamy także nasienie - zwane smarem. Łączy nas też okazywanie uczuć. Ludzie potrafią tworzyć maszyny. Są to wszelkie drukarki, komputery, telefony, a także potrzebne im do pracy roboty. Nie są one ani trochę podobne do nas. Nie czują, nie mówią, a nawet jeśli to są to głosy zaprogramowane przez ludzi. Nie rodzą się, nie robią nic oprócz służenia ludziom czyli zaokrąglając nie mają własnej woli. To puste maszyny, które jest w stanie stworzyć człowiek. Ludzie nie są stwórcami wspaniałych istot jak ich Bóg. Ich rozwinięcie technologii, przemysłu i usług robi wrażenie, lecz nie można uznać człowieka za istotę tworzącą nowe życie tak jak On. Selen mi o nim opowiadała.

- Selen, powiedz mi czym jest wasz Bóg? - zapytałem któregoś z wieczorów spędzonych na jej spadzistym dachu. Patrzyliśmy wtedy w niebo. Moja ukochana przez chwilę milczała, jakby szukała słów.

- Bóg jest w zasadzie wszystkim. Widzisz, to on stworzył świat. Mnie i Arsen. Lasy i rzeki. Wszystko co nas otacza - wyjaśniła tym swoim łagodnym, miękkim tonem.

- Myślałem, że to mama cię urodziła - stwierdziłem zakłopotany, a ona się zaśmiała.

- Bo urodziła. Bóg jest stwórcą, Prime. Stworzył pierwszych ludzi, a potem oni czynili swoją powinność. Teraz jest nas całe mnóstwo. Dzięki naszemu Stwórcy - tak jest zapisane w Księdze.

- Mówisz, że stworzył cały świat. Uważasz więc, że nie tylko Ziemia jest jego dziełem? Inne planety też? - zapytałem zdziwiony. Wtedy złapała mnie za rękę i przysunęła się bliżej.

- Nie wiem wszystkiego na jego temat. Mogę tylko w to wierzyć. A wy nie wierzycie w Boga?

- Jest wiele plotek na temat stworzenia Cybertronu i pierwszych robotów. Ale w niektóre ciężko uwierzyć - powiedziałem zgodnie z prawdą - sam nie wiem. Pozostaję chyba agnostykiem.

- To w sumie przykre -stwierdziła po chwili opierając swoją głowę o moje ramię - możesz zawsze wierzyć w mojego Boga. Kto wie czy nie stworzył także ciebie?

Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym wspomnieniu. Do końca nie byłem przekonany jak to jest wierzyć w coś, czego nie widać gołym okiem. Nie zmienia to faktu, że dobrze jednak mieć coś co daje nadzieje na coś więcej niż życie tu i teraz. Na Cybertronie istnieje wiele wierzeń. Najpopularniejszą z nich i najbardziej prawdopodobną jest łączenie się po śmierci z Wszechiskrą - to ona dała nam życie i ona może je odebrać. Jeden z jej odłamków posiada Selen. Jest źródłem energonu, a także niebezpieczną bronią, która wymierzona bezpośrednio w danego bota odbiera mu życie. Okruch Wszechiskry maleje przy każdym jego użyciu. Dlatego śmierć jakiegokolwiek robota sprowadza jego iskrę do sześcianu - sprawiając, że Wszechiskra wzrasta i staje się potężniejsza. A przynajmniej tak to przedstawiają wierzący Cybertrończycy. Ja byłem sceptyczny. Może przez przeżycia, których doznałem? Sam nie wiem... Selen nie obnosiła się ze swoją wiarą. Gdy ją pytałem - odpowiadała, jednak sama raczej nie nawiązywała do swojej religii. Uważała to za naturalne - po prostu wierzyła, że istnieje Bóg i stworzył wszystko dookoła. Rozumiałem to i chciałem dowiadywać się więcej. Lubiłem dowiadywać się nowych rzeczy.

Uśmiechnąłem się lekko i potarłem oczy czując swędzenie. Piach musiał dostać mi się do oczu. No proszę. Kolejne potwierdzenie, że ludzkie ciało jest zbyt wrażliwe i delikatne. Nie jest oczywiście tak, że jako robot nie można mnie uszkodzić. Tak jak wcześniej wspominałem, wytrzymuję dużo więcej w oryginalnej postaci niż w postaci człowieka, ale łatwo mnie złamać. Wystarczy znać słaby punkt, by zadać dużo bólu. Ludzie jak i roboty mają swoje pięty achillesowe.

- Prime, dobrze się czujesz? - głos należał do mojego dobrego przyjaciela. Odwróciłem się w stronę zmęczonego biegiem Ratcheta i klepnąłem go w ramię.

- Dobrze. Trochę biegu nie zaszkodzi. A u ciebie wszystko gra? - zapytałem mrużąc oczy. Oddech wrócił mi już prawie w pełni do normy. Od czasu do czasu brałem głębsze wdechy.

- Jak zawsze. Przecież jestem w świetnej formie. No co, nie widzisz? - Ratchet zaśmiał się i ja także musiałem się uśmiechnąć. - oby tylko każdy z nas miał tę swoją posadę. Hide nigdzie indziej nie poczuje się tak dobrze jak przy broni. Mógłby też ochotniczo trenować dzieciaki. Podejrzewam, że dogadaliby się z Rogerem. Na Cybertronie Ironhide szkolił młodszych, czasem nawet prowadził nasze treningi, ale to broń jest jego powołaniem. To samo tyczy się mnie, Prime. Walczyć mogę, ale jedynie medycyna jest mi tak bliska.

- Na pewno będziesz medykiem, Ratch. W każdym razie w naszym plutonie. A Hide musi zostać specem od uzbrojenia. To także tyczy się mnie. Chcę zostać na swoim stanowisku. Nigdzie indziej się nie nadam - westchnąłem. Nie pragnąłem władzy, ale widać była mi pisana, bo wychodziło mi logiczne myślenie, planowanie i wydawanie rozkazów. Na szczęście potrafiłem odróżnić pracę od życia prywatnego. Wiedziałem kiedy użyć słowa drużyno, a kiedy przyjaciele.

- A no właśnie. Jest jeszcze sprawa z Bee. Generał i większość zebranych patrzy na niego bez przekonania. Wręcz są przeciwni jego obecności na treningach. Według nich jest za mały, by pełnić funkcję szeregowego.

- Nie bój się, przyjacielu. Bumblebee jeszcze im pokaże - uśmiechnąłem się widząc jak mój syn podchodzi do mnie prawie niewzruszony kilkoma dużymi kółkami pokonanymi w biegu. Zmierzwiłem mu włosy na co zmarszczył nos. No tak, zapomniałem, że jest już za duży na takie gesty.

- No dobra bohaterowie. Jeszcze dwa kółka i dam wam spokój - Roger uśmiechnął się łapiąc się za boki - no dalej. Jazda! Czekają was jeszcze inne ćwiczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro