Rozdział 24: Przesłuchanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie wytrzymam ani minuty dłużej - syknął Breakdown do ucha Megatrona, gdy obaj kręcili się po sali, w której kącie siedziała skulona dziewczyna. Od kilku godzin próbowali dowiedzieć się jak najwięcej o planach autobotów. Ona jednak łgała jak tylko mogła, próbując wybić ich z tropu. Miała lekko uśmiechniętą twarz, mimo, że opuchniętą po uderzeniach, jakie zadał jej zdenerwowany decepticon. Mimo bólu jaki odczuwała przez świeżo zadane rany, wyśmiewała ich, drwiła i pluła w twarz. Ich cierpliwość pomału dobiegała końca.

- Selen Howard... - powiedział Megatron spokojnym tonem. Ściągnął brwi w zamyśleniu - skoro jesteś uparta w tej sprawie... zaczniemy przesłuchanie od nowa. Co ty na to? - nie czekał jednak na odpowiedź. - Nie masz wyjścia.

- Lepiej zacznij gadać suko, bo inaczej rozwalę ci ten zakuty łeb! - warknął umięśniony decepticon z trzema obszernymi bliznami na policzku. Miał krótkie, czarne włosy ścięte na skos, wiecznie nie zadowoloną minę i wrogie spojrzenie.

- Selen, powiedz nam szybko, ile kostek energonu posiadacie? - zapytał grzecznie lider.

- Zero - odparła z trudem wydobywając z siebie głos.

- To absurd! - krzyknął Breakdown - muszą tam jakoś funkcjonować, bez energonu się nie da! Znowu sprawdza naszą cierpliwość.

- Cierpliwość... - zaczął Megatron wyjmując zza pleców pałkę podobną do policyjnej - się skończyła.

Zamachnął się i uderzył dziewczynę w bok. Ta wydając z siebie głuchy krzyk padła ciężko na ziemię. Do oczu napłynęły jej łzy. Otworzyła je po chwili, zaciskając zęby z całych sił. Megatron przybliżył się do niej znacznie. Chwycił za włosy i szarpnął, by ich twarze się spotkały. Uśmiechnął się łagodnie po czym mocniej zacisnął pięść na skundlonych włosach dziewczyny.

- Zacznijmy jeszcze raz: Selen, ile kostek energonu posiadacie?

- Zero... - wyszeptała po krótkiej przerwie. Po jej licach spłynęły łzy. Uderzenie powtórzyło się kilkakrotnie, aż uznali, że jest nieprzytomna. Podnieśli się i wyszli zostawiając ją samą.

- Gówniara ma tupet - bąknął umięśniony decepticon.

- Ona tak - odparł wyrwany z zamyśleń Megatron - tyle, że teraz, to nie ona będzie wyśpiewywać informację.

- Już się boję - jego towarzysz zaśmiał się cicho - plany mojego Pana zawsze są misterne, ale warto czekać na punkt kulminacyjny.

- Ten jest zaskakująco prosty, Breakdown - powiedział strzepując kurz z ramienia płaszcza.

- Nie mogę się doczekać.

- Trzeba dać jej jakieś dwa dni na odpoczynek, następne rany będą goić się bardzo powoli...

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx


(Optimus)

- Spójrzmy no... widzę wielki komputer - odparł Skids na zachwycone pytanie Ratcheta.

- To nasz sprzęt do komunikacji z całym rządem. W dodatku, nie tylko tego kraju - wytłumaczył medyk.

- A inni też mogą dzwonić, tacy jak Skids? - zapytał Mudflap - czy tylko ci istotni?

- Ej, pacanie! - wrzasnął urażony.

- Bez wygłupów! - ostrzegł Ratchet. Po chwili przewrócił oczami - zaczynam żałować, że zamiast tej dwójki, nie zabraliśmy Patricka...

- Nie przesadzaj. Wszyscy tylko nie Patrick - zaczął Hide machając gwałtownie ręką.

- Wracając do pytania... - medyk pokręcił głową - każdy może zadzwonić na tę... nazwijmy to "linię", a komputer wyszukuje dane dzwoniącego i identyfikuje go. Wtedy będzie wiadomo, czy warto odbierać czy nie.

- Co to znaczy warto? Jak zadzwoni jakiś typek i powie, że mu płonie dom? - Mudflap nie dawał za wygraną.

- Na litość Primeów! Od tego jest pogotowie przeciwpożarowe! Żołnierze nie zajmują się takimi sprawami.

- Uściślając... - zaczął Roger, ale został brutalnie uciszony.

- Nie zaczynaj mi tu ze swoimi mądrościami! Jakbym słyszał Arsen. Identyfikacja pomaga nam wybrać, czy wiadomość powinno się odebrać czy nie - Ratchet walnął pięścią w blat, na którym znajdowało się około dziesięć sporych monitorów. Wszystko funkcjonowało dzięki głównemu procesorowi i kablom, które plątały się na różne strony.

- Od dawna macie to cacko? - zapytał Hide. Roger przytaknął.

- Jakieś pięć lat. Wcześniej mieliśmy gorszy model, wymienili nam go.

- Czy to urządzenie także było udostępnione dla Quee? - zapytałem.

- Owszem - przytaknął Roger - teraz można łączyć się także z Cybertronem. Chociaż... nie uważam, że to dobry pomysł w obecnej sytuacji.

- Zgadzam się z tobą w stu procentach - przyznałem.

- Tak więc, to już koniec zwiedzania tajnych pomieszczeń. Możecie trochę odpocząć, bo za godzinę ostry trening - oznajmił Roger.

- No nareszcie jakieś konkrety - stwierdził uradowany Hide, po czym klepnął czarnowłosego żołnierza w plecy - trening to moje życie.

Gdy znaleźliśmy się na dworze, zauważyliśmy biegnącą w naszą stronę Arsen. Obok niej mknęła Anna, jedna z żołnierek, która zdawała egzamin, w tym samym czasie, co my. Miały nam do przekazania wieści. Niestety nie oznaczały dla nas nic dobrego. Nie oznaczały nic dobrego dla mnie i Selen.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

(Selen)

Kopnięcie za kopnięciem. Ból rozprowadzał się niemal po całym ciele. Wymiotowałam wiele razy, krzyczałam, płakałam, zaciskałam pięści z mocą, która powodowała, że paznokcie przebijały się przez skórę. To była pieszczota w porównaniu do wszystkiego co mi robiono. Nie chciałam widzieć swojego marnego, bladego ciała - mogłabym przestraszyć się tego widoku. Jedyne co mogłam dostrzec to moje trzęsące się dłonie. Nic więcej. Leżałam w dziwnej pozycji, tak mi się zdawało. Instynkt kazał mi chronić brzuch. Kolejne kopnięcie. Potem dali mi spokój na kolejne kilka godzin.

To było piekło. Ile tu leżałam? Kilka godzin? a może tylko kilka minut? Nie mogłam użyć telefonu. Leżał roztrzaskany na podłodze, odkąd nakryli, że próbuję skontaktować się z autobotami. I tak bezskutecznie. Coś blokowało połączenie, nie byłam pewna czy to sprawka braku zasięgu, czy może chodziło o coś więcej. Miałam do czynienia z decepticonami. One potrafią to i owo. Przypomniałam sobie o tym, jak walczyłam z beztwarzowcem w lesie - była to moja pierwsza walka. Optimus zlecił mi wtedy bieganie i miał po mnie przyjść, ale jeden z naszych wrogów zakłócił mu połączenie w lokalizatorze. Byli zdolni do takich rzeczy. Dlatego liczyłam się z tym, że to ich sprawka. A jednak zniszczyli moją komórkę. Leżałam na podłodze niemal bez ruchu od Bóg wie jakiego czasu. Nie mogłam zobaczyć godziny, nie mogłam posłuchać muzyki... mogłam jedynie myśleć, modlić się... Wszystko co się działo było moją winą. Gdybym wtedy nie przytuliła się do Waysa... Optimus zabrałby mnie do wojska i wszystko byłoby w porządku. Teraz leże tutaj i nie mam pojęcia co im daje to użeranie się ze mną. Nie posiadamy energonu. Nie na Ziemi. Tak trudno im to zrozumieć? Przychodzą co jakiś czas i pytają mnie o to samo. Ja odpowiadam. I obrywam. I tak w kółko. Ból promieniował i był bardzo intensywny. Ledwie mogłam skupić się na myślach, by nie szlochać i cicho skomleć z bólu. Nos miałam lekko zatkany, mimo to poczułam silny aromat, który sprawił, że ślina napłynęła mi do ust. Byłam głodna. Ile nie jadłam? Dni? godziny? Wymiotowałam samą wodą i żółcią. To było okropne. Każdy najmniejszy ruch sprawiał mi przeraźliwe cierpienie, a przecież musiałam się stąd wydostać. Robić cokolwiek... nie chcę tak skończyć. Skatowana na śmierć.

Brama się otworzyła. Usłyszałam łagodny głos blisko mnie. Naprzeciw mojej twarzy ujrzałam Starscreama. Patrzył na mnie zatroskany co wydało mi się dość dziwne i mało wiarygodne. Jednak jego oczy wyrażały widoczne współczucie.

- Co oni ci zrobili, dziewczyno... - szepnął kręcąc głową z niedowierzaniem - przyniosłem ci coś do jedzenia, nie pozwolę, abyś umarła z głodu.

- A... powinnam - wyszeptałam, a po chwili kaszlnęłam. Okropny ból w klatce piersiowej - to twoja sprawka... ty... mnie..tu...

Każde słowo sprawiało mi kłopot. Uciszył mnie widząc moją bezradność.

- Nie - pokręcił głową - oni się pojawili i ogłuszyli nas dwoje. Ways... chyba stał za tym wszystkim.

- Nie wierzę.

- Nie wiem - usprawiedliwił się - zostałem ogłuszony, tylko się domyślam. W każdym razie przez jakiś czas zabronili mi tu przychodzić. Teraz jestem jedynym, który może się tobą opiekować.

- Dlaczego? ... Ty... mnie... nienawidzisz...

- Nienawidziłem - przyznał - tak jak całą resztę autobotów i ludzi... ale coś w tobie jest... co sprawia, że chcę cię poznać. Postanowiłem, że nie będę obojętny na twoją krzywdę. Mogę sprawić, że będziesz bezpieczna. Tutaj ochrona jest ci potrzebna.

- Nie ufam ci.

- To naturalne - przyznał wpychając mi do ust kawałek mięsa. Przyjęłam pokarm przeżuwając z utęsknieniem - dam ci czas. Ale przemyśl to. Dobrze na tym wyjdziesz.

- A ty?

- Co ja? - zdziwił się teatralnie.

- Co... będziesz...z tego miał?

- Ciebie.. - szepnął i zwilżył wargi. Zadrżałam z zimna. Oddał mi swój płaszcz. Przykrył mnie nim, a potem dokończył karmienie. Tak było prościej. Nie chciałam ruszać rękoma i narażać się przy tym na dodatkowy ból. Gdy skończył, wyszedł każąc mi myśleć. Miałam jakieś wyjście? Nie. A chciałam mieć.

Nie ufałam Starscreamowi, chciałam mu to pokazać jeszcze nie raz. A teraz dał mi wybór. Możliwość ochrony. Ale za jaką cenę? I gdy można ratować życie, czy można w ogóle patrzeć na cenę? To okrutne: co człowiek może zrobić, by tylko być żywym, bezpiecznym? Nie chciałam o tym myśleć. Mój żołądek odzywał się radośnie, pogrążony w trawieniu posiłku, pierwszego od niewiadomo jak długiego czasu. Czułam się pełna. Ale nie przyniosło mi to żadnej satysfakcji. Byłam obolała, dygotałam, choć płaszcz Starscreama dawał ciepło. W pewnej chwili zastanawiałam się, czy moje drżenie jest spowodowane temperaturą, czy tak na prawdę strachem. Przymknęłam oczy. Postanowiłam zasnąć. Wtedy drzwi do mojej celi znów się otworzyły. Nasłuchiwałam, nie odwracając głowy w stronę kolejnego gościa. W sercu czułam uścisk, chciałam wydać cichy szloch, ale się powstrzymałam. Modliłam się, by nie był to kolejny kat. Nie był. Ubrany w czerwoną skórzaną kurtkę, rudowłosy facet ze spiczastą bródką klęknął obok mnie, a w ręku trzymał miskę z wodą i skrzynkę z medycznymi akcesoriami.

- Jestem Knockout - powiedział śpiewnym głosem, który już skądś kojarzyłam. Przypomniało mi się ostatnie porwanie na Cybertron, o które w zasadzie sama się prosiłam. Miałam nadzieję, że to pomoże mi odzyskać autoboty. Byłam w bazie decepticonów. Tam słyszałam identyczny głos. - Przyszedłem cię trochę wyczyścić i opatrzyć.

Kiwnęłam głową w miarę moich możliwości. Jego ręce były delikatne, ale mimo to ten dotyk sprawiał ból. Woda chłodziła mnie dając minimalną ulgę. Otwarte rany zostały przez niego odkażone, stłuczenia posmarowane maścią. Decepticon zagadywał mnie robiąc badania głowy, ciśnienia, brzucha. Po chwili spojrzał na mnie zaskoczony. Nie mogłam zrozumieć o co mu chodzi. Jednak ten nic już nie wspominał. Ułożył mnie w pozycji przypominającą embrionalną i wyszedł. Zostałam sama, po raz kolejny, ale nie narzekałam. W tym wypadku wolałam samotność. Zamknęłam oczy, by ponownie spróbować zapaść w sen. Tym razem nikt nie próbował mi przeszkodzić, nawet ból przestał dokuczać przez chwilę. Miałam wrażenie, że jest jak kiedyś. Że leże w swoim pokoju, lenię się zwyczajnie, a potem otwierałam oczy i widziałam kraty. Ruszałam ręką i znów odzywał się ból. Czy ten koszmar kiedyś się skończy?

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx


(narrator)

- A więc nie uda ci się jej odnaleźć w najbliższym czasie? - zapytał Optimus, nie zapominając o chłodnym tonie jakim zazwyczaj obdarzał swego rywala.

- Dam radę - Ways bezskutecznie próbował zbyć Ratcheta, który robił mu dodatkowe badania.

- Fascynujące, nigdy jeszcze nie badałem decepticona... a jednak macie iskrę!

- Bardzo śmieszne - skwitował to Ways - Dam radę - powtórzył.

- Ostatnio jak to powiedziałeś, leżałeś nieprzytomny w krzakach - burknął medyk - musisz poleżeć, odpocząć. Miejmy tylko nadzieje, że Selen jest cała i zdrowa.

- Ile czasu mamy tak bezczynnie siedzieć? - zapytał decepticon.

- Tyle, ile potrzeba, byś nie tracił przytomności co dziesięć cykli. Tym sposobem nigdy nie odnajdziemy dziewczyny, a ty narobisz sobie biedy - stwierdził Ratchet przykładając mu urządzenie do pomiaru sił życiowych do głowy. - Jesteś bardzo osłabiony.

- Dobrze, ewentualnie poczekam jeszcze trochę.

Do gabinetu Ratcheta wbiegł generał wraz z Rogerem, który rozejrzał się po otoczeniu.

- Czy cokolwiek wiadomo na temat Selen Howard? - zapytał generał patrząc na leżącego chłopaka. Nie umiał skojarzyć go ze swoimi żołnierzami. Mrużył oczy zastanawiając się przez chwile, ale nie spuszczał wzroku z twarzy chłopaka. Ten poruszył się niespokojnie, czując dyskomfort i wtedy generał ujrzał opaskę wroga. - Co on tutaj robi?! - zapytał wyciągając broń. Optimus powstrzymał go niechętnie wyjaśniając, że dużo mu zawdzięczają. Sideways spojrzał niepewnie na mężczyznę stojącego przy drzwiach.

- A teraz pomaga nam zlokalizować naszą małą gówniarę - wyjaśnił Ratchet - porwał ją decepticon.

- Po czyjej jesteś stronie? -zapytał zdziwiony Philip.

- Zawsze po stronie Selen, waćpanie - odezwał się, a pytający zrobił zdziwioną minę. To także trzeba było mu powiedzieć: Sideways był szlachcicem.

- Sideways zostanie u nas parę dni, musi odpocząć, ma uraz głowy. Potem podejmie się poszukiwań - jego towarzysze nie wiedzą, że tymczasowo działa u nas. Dlatego też spokojnie będzie mógł powęszyć w ich siedzibie - oznajmił Ratchet.

- Dobrze - przytaknął generał - tyle chciałem wiedzieć. Szczerze mówiąc, żałuję, że byłem dla niej ostry ostatnim razem, gdy rozmawialiśmy. Howard bardzo irytuje, ale to dobry żołnierz. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego cało.

- Gdybym wiedział, nie pożegnałbym się z nią w ten sposób - mruknął Optimus na stronie, a po chwili ścisnął pięści.

- To tyle - odparł generał mierząc wzrokiem decepticona, jakby nie był pewien, czy może mu ufać - ewakuacja ukończona pomyślnie. Na razie nie ma żadnych ataków. To wcale nie musi wróżyć czegoś dobrego. Spocznij! - nakazał generał. Autoboty które wcześniej stały na baczność, mogły wrócić do poprzednich pozycji, gdy ich szef wyszedł. Roger postanowił zostać i posłuchać historii Waysa.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Cześć,

rozdział nieco później niż zwykle, ale jest to spowodowane tym, że moje piątki są teraz trochę wyzwaniem. Co drugi piątek wiążę się z uczelnią do godziny 19.00, dlatego też dopiero teraz mogę opublikować rozdział. Ale lepiej późno niż wcale! Hahah :D

Mam nadzieję, że Wam się podoba ^^. Jak myślicie, Selen powinna przyjąć propozycję Starscreama?  Decepticony osiągną swój cel i uzyskają energon?  Jeśli macie jakieś przeczucia, piszcie w komentarzach <3

pozdrawiam i życzę miłego weekendu kochani Wy moi!! <3



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro