Rozdział 32: Kraść bogatym, rozdać szaleńcom

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Optimus)

Odwróciłem się gwałtownie sparaliżowany strachem. Przede mną stali żołnierze Ultra Magnusa. Było ich co najmniej dziesięciu.

- Optimus Prime! - wrzasnął jeden zaskoczony moją obecnością. Spuściłem wzrok - Co tu robisz?

Nagle usłyszałem strzał i robot, który przed chwilą zadał mi pytanie upadł na ziemie. Po chwili dostrzegłem, że jest nieaktywny. Inne autoboty zaczęły do nas strzelać. Starałem się przerwać walkę, ponieważ nie miałem zamiaru atakować moich przyjaciół, jednak ani decepticony, ani roboty walczące przeciwko nam, nie zamierzały ustąpić.

- Strzelaj, Prime. Nie mamy tyle czasu - polecił Sideways. Spojrzałem na niego znacząco. Nie mogę strzelać do osób z mojej rasy - Przecież i tak robisz za zdrajcę, to bez znaczenia, czy im przyłożysz czy nie!

Oddałem kilka strzałów, jednak celowo chybiłem. Mimo, że większość moich pocisków mimo trafiła w autoboty, to były to jedynie muśnięcia. Nie chciałem być oporny do bólu, jednak sytuacja wystąpienia przeciw mojej rasie znacznie utrudniała mi wykonywanie tej misji. Miłość. Nigdy nie zrozumiem dlaczego tak bardzo zależy mi by mieć kogoś, kto jest tak blisko... Moja iskra nie może świecić tak jasno, gdy Selen nie ma przy mnie, a dla jej obecności byłbym w stanie zrobić wszystko. Nawet największą głupotę... I oto jestem na Cybertronie, walcząc z botami tej samej rasy, by zdobyć energon, za który Megatron uwolni moją dziewczynę. Lider Autobotów. Paradoksalnie.

Ci, którzy zdecydowali się na nas natrzeć, leżeli już nieaktywni. Potarłem czoło.

- Miało nikogo nie być - warknąłem czując jak schodzi ze mnie napięcie.

- Nie mogliśmy przewidzieć, że ktoś zostanie - wyjaśnił Sideways - miejmy nadzieję, że nie ma ich tu więcej.

- Zabierajmy ten energon i zmywajmy się stąd. To miejsce sprawia, że nieprzyjemne mrowi mnie w przewodach - mruknął Knockout.

Drzwi do których wcześniej próbowaliśmy się dostać były lekko uchylone. Natarłem na nie, by otworzyły się bardziej. Puściły. Wsadziłem głowę do pomieszczenia, po czym ujrzałem pusty magazyn. Przekląłem. Pudło. Powróciwszy do decepticonów, pokręciłem głową.

- A więc następne - westchnął Sideways i rozciągając się podszedł do kolejnych wrót. Uderzaliśmy w nie kilkakrotnie, ale bez widocznych rezultatów. Na domiar złego, usłyszeliśmy kroki nie daleko nas. - Kolejne posiłki - pomyślałem. Załadowałem broń i wymierzyłem w stronę, skąd dobiegały głosy. Po chwili moim oczom ukazały się dwa autoboty, które były mi bardzo dobrze znane. Na mój widok stanęli jak wryci.

- Prime? - zapytał jeden z nich - nie wierzę...

- Sideswipe, Dino... - wyjąkałem - wytłumaczę się..

- Chyba nie znajdziesz dość sensownego wyjaśnienia - powiedział ten drugi - kiepsko to wygląda, szefie.

- To długa historia, a nie mamy wiele czasu - westchnąłem chowając broń - myślę, jednak, że znajdziemy chwilę, moi przyjaciele, wiszę wam spore wyjaśnienia.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

- Wysłałeś go na pewną śmierć, ty chory, nieobliczalny kretynie! - dziewczyna wrzasnęła rzucając przedmiotem w ścianę nieopodal swojego rozmówcy. Była to biała popielniczka, zdobiona drobnymi, niebieskimi kwiatami. Megatron uchylił się przed uderzeniem, wyglądał na spokojnego, mimo, że w środku wciąż nie czuł się pewny.

- Uspokój się ssaku, tym razem nie miałbym w tym wielkiej korzyści - oznajmił - potrzebny mi energon, a on potrafi go załatwić. Ma ze sobą dwóch moich żołnierzy, a wojsko jego durnowatego szefa walczy z moją armią. Ułatwiłem mu zadanie. Zgaszę mu iskrę innym razem.

- Nigdy ci na to nie pozwolę - warknęła. Jej ręka niezauważalnie powędrowała do lekko uchylonej szuflady. Tam wydobyła swój pistolet. Miał ją obronić, gdy coś jej zagrażało. Teraz wiedziała, że Megatron nie przyszedł na pogawędki. Trochę już go poznała - Czego ode mnie chcesz?! Po co tu przylazłeś?

- Chciałem na własne oczy zobaczyć suczkę Starscreama. Nadal do mnie nie dociera, że cię uwiódł.

- Nie jestem niczyją suką! - wrzasnęła rozedrgana, a jej ręka, umieszczona na spuście pistoletu powędrowała prosto na Megatrona. Ten podniósł ręce w geście poddania.

- No niech ci będzie, spokojnie - zaśmiał się - jeśli zrobisz coś głupiego, nigdy już nie zobaczysz Optimusa.

Jej oczy zmieniły wyraz. Ręce zatrzęsły się lekko, a kolana ugięły. Znowu bezsilność. Wydawało się, że ma już wszystko pod kontrolą, że panuje nad sobą mimo tego gdzie była i co się wokół niej działo. Nie. Zdawało jej się. Kolejny raz uświadomiono jej jaka jest mała w tym wszystkim. Upadła na kolana i zaszlochała. Przez chwilę trwali tak w ciszy. Ona łkając na podłodze, on stojąc w wejściu do pokoju przyglądając się jej. Ból innych osób nigdy nie wywoływał u niego litości. Teraz także. Po prostu patrzył na dziewczynę bez wyrazu współczucia. Przybrał pokerową twarz.

- Kocham go - powiedziała w końcu, gdy zrozumiała, że jej łzy w niczym nie polepszą sytuacji - nie wiem czy wiesz jak to jest mieć osobę dla której chce się żyć. Którą chce się chronić. Za którą się tęskni, na którą się czeka... Jesteś zimnym draniem. Niczego nie czujesz. Ale wiesz co? Żal mi cię.

Podniosła głowę, by spojrzeć mu w twarz. Patrzył na nią pustym wzrokiem. Wyglądało jakby był nieobecny. On jednak słuchał.

- Żal mi cię, bo nie wiesz jakie to uczucie być kochanym i odwzajemniać tą miłość. Nie mówię tu już tylko o zakochaniu, chodzi także o ciepło rodzinne, przyjaźń. Poleganie na drugiej osobie i robienie dla siebie wszystkiego. Czy to opłacalne? Nie wiem. Nigdy nie ma się pewności, że dana osoba zrobi to samo dla ciebie. Jednak w miłości, obojętnie jakiej chodzi o zaufanie - rzekła - kochałeś kiedyś, Megatronie? Potrafiłeś komuś zaufać? Bo widzisz, ja wiem, że tobie ufano. Ufało ci kilka osób, a jedna w szczególności. Optimus. Okres, gdy jego wzór do naśladowania odszedł był dla niego bardzo trudny. Załamał się. Był blisko ojca, był w niego wpatrzony jak w obraz. Ale Sentinel Prime poświęcił życie aby uchronić moją planetę od zła. Trudno pogodzić się z odejściem kogoś bliskiego. Z odejściem ojca. Wtedy właśnie Prime potrzebował brata, osoby, która podniesie go na duchu. Będzie przy nim, w tej trudnej chwili, którą wiem, że i dawny Megatron przeżywał. To była chwila, która mogła was jeszcze bardziej do siebie zbliżyć. Trudne chwile łączą, wiemy to nie od dziś. Ale w tak trudnym okresie TY go zostawiłeś. Krzywdziłeś go tyle razy. Brat. Najważniejsza osoba, którą miał. Dlaczego? Dla władzy? Zostawiłeś brata dla władzy... w dodatku jakiej? Okrutnej, brutalnej, niesprawiedliwej. Poszedłeś okrętną drogą, niż tą, którą nauczał twój ojciec. Prime mi o tym opowiadał, a wiem, że to trudne dla niego tematy. Chciałby zapomnieć. Zawiódł się na tobie i nienawidzi cię teraz za to jaki byłeś. Jaki jesteś. Wiele osiągnąłeś, liderze decepticonów. Gratulacje. Tylko powiedz mi za jaką cenę? Nie brakuje ci kogoś, kto byłby z tobą w najtrudniejszych chwilach? Kto by cię wspierał, kochał i szanował?

- Dość!! - wrzasnął uderzając pięściami w ścianę. Został w tej pozycji jeszcze przez chwilę. Selen uśmiechnęła się lekko. Wywołała w nim jakieś emocje. To znaczy, że świeci się w nim jeszcze trochę iskry, choć jest przygaszona nienawiścią i pychą. Czarnowłosa podniosła się z kolan i wolnym krokiem podeszła do niego.

- Nie bój się okazywać emocji - szepnęła - każdy je ma. Bez względu na rasę i bez względu na to, jak dobrze stara się je ukryć. Nawet ty. Twój brat nie chce tej wojny. Nie chce też władzy, Megatronie. Nie ma zamiaru odebrać ci tronu, nie chce go zająć. Ma zamiar zakończyć okrutną wojnę, jaka trwa między wami od kilkudziesięciu milionów lat, sprowadzając pokój. Boi się władzy. Boi się tego, że stanie się taki jak ty. Że się nią zachłyśnie.

- Ja tylko chciałem być kimś! - warknął, jakby próbował się usprawiedliwiać.

- Byłeś - odparła - byłeś dla niego. I byłbyś nadal. Kto wie, jak by się to potoczyło dalej? Byłbyś jednym z Primeów, a nie nosiłbyś tylko tego nazwiska jak teraz. Czasem cierpliwość...

- On mówił, że uczyni ze mnie wielkiego przywódcę. Przyprowadził mnie do siebie w snach.

Dziewczyna stanęła oniemiała. Głos we śnie... to zdawało się być niemożliwe.

- Kto? - spytała żarliwie - kto to mówił?

- Upadły....

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx


(Optimus)

- A więc teraz współpracujesz z decepticonami? - zapytał Dino - tak oficjalnie, czy...

- To jednorazowa misja, mówiłem już - westchnąłem zniecierpliwiony - nie jestem po ich stronie. Działamy razem, by uratować moją dziewczynę. Nie miałem na celu zdradzać naszej rasy, nigdy. To, że odleciałem z powrotem na Ziemię nie miało z wami nic wspólnego. Ja... dziecinnie się zakochałem. I mimo tego, że brzmi to absurdalnie i jest nie do pomyślenia, to wiem, że należy mi się ta miłość. Przez dziesięć lat działałem pod rozkazami Ultra Magnusa. Byłem na każde jego skinienie. Nie miałem za to uczucia, które mnie uskrzydlało. Aż w końcu mnie to spotkało. Zakochałem się. Na planecie, na którą wyruszyłem wraz z moim oddziałem, by zbierać energon, napotkałem dziewczynę, którą pokochałem szczerą miłością. W dodatku ona mnie także. Nie mogłem jej potem zostawić. Mimo, że mój lider tak kazał, ja zbyt mocno tęskniłem, a ponadto jej planeta znów była w niebezpieczeństwie. Zobowiązałem się chronić także Ziemię. I to był mój priorytet, bo jest co chronić. Ta planeta żyje. Jest jak kiedyś Cybertron. Jemu na razie nic już nie pomoże. Dlatego postanowiłem wrócić do dziewczyny, którą kochałem. Teraz jestem tu ponownie, by ją ratować. Tak jak tłumaczyłem, potrzebny nam energon.

- Tak, a oni potrzebują go by zniszczyć Ziemię. Czyli opuściłeś naszą planetę, by ratować jej. Po czym teraz jesteś tu, by pozwolić decepticonom rozwalić... nie to jakieś głupie, czy tylko mi się tak zdaje? - młody bot wciąż nie był przekonany. Kto by był? Tak się składa, że sam jeszcze do niedawna myślałem tak samo.

- Wiem jak to wygląda, ale wierzę, że uda się ich powstrzymać. Potrzebny tylko plan, który pozwoli nam pokonać decepticony - wyjaśniłem. Autoboty spojrzały na moich nowych towarzyszów, którzy w milczeniu słuchali dyskusji.

- A oni to wszystko wiedzą i na to pozwolą? - zapytał podejrzliwie Sideswipe.

- Ja się nie wtrącam. Wykonuję tylko prace medyczne - powiedział Knockout podnosząc ręce w geście poddania.

- Ja natomiast nie mam zamiaru przyczyniać się do czegoś, co ma zamiar skrzywdzić Selen - wytłumaczył Sideways.

- A Selen to... dziewczyna Optimusa?

- Mianowicie tak, ale ja też ją kocham - wyjaśnił, a ja spojrzałem na niego wściekle. Nic sobie jednak z tego nie zrobił - no dobra, nic już nie będę mówił, bo robi się z tego jakaś telenowela.

- Dlaczego jesteście tutaj, a nie na wojnie? - zapytał Knockout.

- Bo jak zwykle nas nie doceniają - Dino kopnął niewidzialny przedmiot obok siebie. Pamiętam, że był zawiedziony tym, że nie zabrałem go na Ziemię, gdy Ultra Magnus zlecił mi misję. Poczułem wyrzuty sumienia. Jak widać, nie tylko ja odstawiłem go na bok.

- Ja to bym się zemścił - zanucił Knockout. Spojrzałem na niego. Nastała krótka cisza.

- A wiesz, że ja też? - Sideswipe uśmiechnął się znacząco.

xxxxxxxx

- Dino.

"Rozpoznano". Drzwi otworzyły się automatycznie, a przed nami ukazały się kostki energonu, poukładane jedna na drugiej. Było ich mnóstwo. Spojrzałem na dwa młode autoboty, które stały obok nas. Zdecydowali się nam pomóc, jednocześnie narażając swoje życia. Nie mieli w tym żadnego interesu. Po prostu chcieli podać swoje braterskie dłonie. Byłem im niezmiernie wdzięczny.

- Weźcie tyle ile potrzebujecie - polecił Sideswipe.

- Taki mamy zamiar, autobocie - powiedział Sideways wchodząc do pomieszczenia. Obejrzał się za siebie niepewny okazania dobrodziejstwa moich przyjaciół. Nie tylko on miał co do tego obiekcje. Knockout również nie wyglądał na przekonanego. Jednak postanowili chwycić część kostek energonu i wymaszerować z magazynu. Udało im się to bez żadnych przeszkód, więc przez chwilę odetchnęli, że są bezpieczni.

- To nie jest żadna zasadzka - wyjaśniłem im - Dino i Sideswipe są moimi oddanymi żołnierzami. Mam nadzieję, że kiedyś odrobimy straty w treningach - powiedziałem tym razem do autobotów.

- Może nawet wcześniej niż myślisz, szefie - Dino uśmiechnął się szeroko. Zrobiłem zaskoczoną minę.

- O czym mówisz? - zapytałem.

- Z twoich opowieści wynika, że na planecie twojej dziewczyny zbliża się wojna. Tutaj i tak już nic nie zdziałamy. Atak, który dziś miał miejsce był pierwszym od... no właśnie. Nawet nie pamiętam. Myślę, że nie ma tu o czym mówić, zabieramy się z wami - wyjaśnił.

Przez chwilę wyrażałem swoje niezdecydowanie. Nie uśmiechało mi się narażać kolejnych osób. Tylko, że decyzja została podjęta beze mnie. Dino wyglądał na bardzo zdeterminowanego. Nie mogłem odmówić mu po raz kolejny.

- Zgoda. Możecie ruszać z nami, jeśli rzeczywiście tego chcecie - powiedziałem. Dino czym prędzej pobiegł po rzeczy, które jak określił, były niezbędne do jego podróży. Sideswipe zrobił to samo. Daliśmy słowo, że chwilę poczekamy. Knockout oparł się o ścianę, a po chwili sięgnął po kostkę energonu, otworzył ją i wypił połowę. Jego oczy zalśniły nowym blaskiem. Sideways pochwycił dwa sześciany leżące w magazynie i podał mi jeden.

- Trzymaj, zasłużyłeś na wzmocnienie - stwierdził. Pochwyciłem prezent. Lekkim ruchem palca otworzyłem kostkę po czym skosztowałem fioletowego płynu. Z chwilą, gdy energon znalazł się w moich ustach uświadomiłem sobie, jak bardzo potrzebowałem tej energii. Podobnie, jak u Knockouta, moje oczy zabłysnęły, a w ciele poczułem wzrastającą siłę. Dawno nie spożywałem energonu. Robot może wytrzymać bez niego niecały ludzki miesiąc. Potem, by nie opaść z sił trzeba znów go wypić. Jakoś dawaliśmy sobie radę. Oszczędzaliśmy go i piliśmy tylko trochę. Rzadko kiedy mogłem pozwolić sobie na całą kostkę. A teraz miałem ją tylko dla siebie. Sideways i Knockout przysunęli swoje do połowy pełne sześciany do mojego, po czym stuknęliśmy się napojami.

- Za zwycięstwo, panowie - powiedział radośnie Knockout.

- Tak - przyznałem - za zwycięstwo.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

- Dino, co robisz, mieliśmy zabierać swoje rzeczy i spadać, czekają na nas - Sideswipe zniecierpliwiony stał w progu gabinetu, w którym jego starszy kolega namiętnie czegoś szukał. Był to gabinet Ultra Magnusa.

- Cicho, muszę załatwić parę spraw zanim odlecimy. Pomóż mi. Poszukaj dokumentów Optimusa.

- Których?

- Wszystkich.

Sideswipe zabrał się za szperanie w danych. Były one umieszczone na metalowych płytkach, które przypominały papier, używany przez ludzi. Mijał segregatory z oznaczeniami alfabetycznymi. K...L...M...N...O. Jest. Teraz wystarczyło tylko znaleźć odpowiednie imię. Dino zajął się czymś zupełnie innym. Włączył komunikator, a jednocześnie szukał danych dotyczących mścicieli. Wiedział, że ostatnimi czasy Ultra Magnus ma z nimi wiele wspólnego. Nie wiedział co, ale bardzo go to intrygowało. W dodatku nie tylko jego. Był zachwycony, gdy Optimus kazał mu dowiedzieć się czegoś o tej tajemniczej organizacji. Miał szansę wykazać się jako szpieg. Niestety mściciele byli sprytniejsi niż się wydawało. Bardzo szybko i sprawnie zacierali ślady. Wiadome było tylko, że każdy może do nich dołączyć. Oraz, że jest to grupa zbirów, którzy bardzo nie lubią istniejącego prawa.

- Tak? - odezwał się głos w komunikatorze.

- Mirage? To ja, twój brat - przedstawił się Dino - słuchaj mam do ciebie sprawę. I to dość ważną.

- Wal.

- Musisz mi pomóc. Zajmij się organizacją mścicieli. Dowiedz się o nich jak najwięcej i nie daj się złapać. Te dane są na wagę All Sparku, rozumiesz? tak samo jak twoje życie.

- No dobra, zaciekawiłeś mnie...

- Muszę wyjechać na jakiś czas. Dlatego całą odpowiedzialność zostawiam tobie. Nie schrzań tego.

- Się wie, a zdradzisz mi dokąd się udajesz?

- Na Ziemię, ale nikomu ani słowa! To tajemnica.

- Dino... - Sideswipe przerwał rozmowę. Starszy autobot spojrzał w kierunku, w jaki wskazywał jego przyjaciel. Kamera. Zamieszczona była w lewym górnym rogu pokoju.

- Cholera - skwitował Dino - dobra, Mirage, muszę kończyć. Trzymaj się.

Po rozłączeniu, starszy autobot wyjął broń po czym wystrzelił w stronę kamery. Oddał kilka strzałów, by pozbyć się dowodów na ich zdradę. - Masz? - zapytał Sideswipea. Ten pokiwał głową i wręczył mu plik dokumentów. Dino schował je pod maskę po czym zrezygnowany brakiem danych o mścicielach udał się w stronę korytarza, gdzie po kilku cyklach drogi napotkał stojących kompanów. Optimus trzymał solidny zapas energonu, widocznie dla reszty autobotów. Nowi towarzysze pomogli im nieść sześciany. Gdy tylko wydostali się z budynku, udali się w podróż na Ziemię.

~~


Cześć,

rozdział pojawia się dzisiaj, ponieważ jutro mogłabym nie mieć czasu aby go udostępnić :D

Jeszcze drobna sprawa - Mirage i Dino - w rzeczywistości, to zapewne jedna osoba (tak przynajmniej mówi parę źródeł, jednak ja zdecydowałam się na to, by byli to bliźniacy. Obecność Mirage'a będzie raczej znikoma, ponieważ elementy, które wprowadziłam w ostatnim fragmencie rozdziału wiążą się ściśle z fabułą dalszych losów bohaterów - i to znacznie dalszych - ponieważ są związane z 5 częścią, do której mam nadzieję, wspólnie dotrwamy :D Akcja toczy się wolno, ponieważ mój mózg czasem wprowadza nowe rzeczy, stare odwleka i dzieje się to co się dzieje - niektóre wątki po prostu stygną - jakkolwiek to brzmi. Jednak nie bójcie się! Na wszystko przyjdzie czas i wszystko będzie miało swoje miejsce :D

Dziękuję Wam za Wasz wkład w moje opowiadanie - komentarze, gwiazdki, wyświetlenia - jesteście świetni i bardzo mnie motywujecie aby co piątek (lub późny czwartek) dodawać rozdziały <3

Pozdrawiam ciepło, życzę dobrej nocy i mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro