Rozdział 40: The memories never end when gravity pulls you in

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~ Obiecałam sobie, że jeśli zdam kolokwium z gramatyki to wstawię rozdział. I zdałam! I to nawet na 80% <3  A że trzeba dotrzymywać słowa... oto rozdział :D

Hollywood Undead -Gravity

___________________

(Optimus)

Sytuacja zaczęła się normować. Bumblebee odzyskał sprawność niemal całkowicie. Skarżył się jedynie na nieprzyjemne piszczenie w aparacie słuchowym, czyli na dłuższą metę, nic groźnego. Czułem ulgę wiedząc, że nie ma już żadnego zagrożenia. Moja przyjaciółka sprawnie zajęła się postrzeloną ręką żołnierza, a część energonu została już przeniesiona do wozów. Podszedłem do dziewczyny, która pakowała do swojej przenośnej apteczki używany wcześniej ekwipunek.

- I co, wygląda na to, że wam się jednak przydałam. Szkoda tylko, że znów jako pielęgniarka...

- Popełniliśmy błąd, że nie przewidzieliśmy ataku i od początku nie wzięliśmy cię na misję. Gdyby nie ty, Matt mógłby się wykrwawić. Sprawnie się wszystkim zajęłaś - powiedziałem szczerze - Arsen, jesteś świetna w tym co robisz, ale to nie znaczy, że tylko w tym. Jesteś zdolna, masz ducha walki i umiesz posługiwać się mieczem. Gdy tego wymaga misja - jak najbardziej możesz się nam przydać jako dodatkowa siła, jednak nie zawsze los wymaga od nas władania bronią. W takich chwilach warto jest potrafić coś więcej.

- Wow, dobra - odparła, masując swoje ramię - nie spodziewałam się takiej motywacyjnej gadki, dzięki.

- To w końcu, Prime - zaśmiał się Jazz - bez motywowania nas wszystkich nie byłby sobą.

Uśmiechnąłem się pod nosem, a po chwili wstałem z klęczek. Autoboty wraz z ludźmi zapakowywali zdobyty energon do samochodów, przeznaczonych na transport sześcianów. Kierujący samochodami żołnierze z plutonu Davida przyjechali do nas okrężną drogą, którą zdecydowaliśmy się wrócić. Pomogłem załadować auta energonem do końca, a potem wydostać się z zapadliska, wzbogaconego w ślady świeżo stoczonej walki.

- Czas wracać, załogo - powiedziałem rozglądając się po zniszczeniach, jakie dotknęły zapadlisko. Czeka nas trochę wyjaśnień u generała... - pomyślałem dodatkowo, przygotowując się do drogi powrotnej.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

(Selen)

- Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że liderek puści swoje "oczko w głowie" na imprezę z tyloma mężczyznami - Knockout szturchnął mnie ramieniem, starając się dotrzymać mi kroku. Byliśmy już niedaleko klubu, który był naszym dzisiejszym celem. Mimo iż wolałam być teraz na misji, gdzie zapewne wylądowała Arsen, wiedziałam, że w kwestii brzucha nie mogę się spierać z Primem, Ratchetem, moją przyjaciółką i całą zgrają "dobrych wujków", którzy pilnują mnie na każdym kroku...

Czy aby oddycham prawidłowo...

Siadam prawidłowo...

Jem prawidłowo...

Pragnę zauważyć, że jest to dopiero czwarty miesiąc... jeszcze nie muszę...eh, nieważne, z nimi i tak nie było dyskusji.

- Nie jest już tak zaborczy, jak na samym początku naszej relacji - przyznałam przypominając sobie jego napady zazdrości, gdy choćby wspomniałam imię mojego decepticońskiego przyjaciela - radzi sobie całkiem dobrze.

- Nie leje mnie już po twarzy - przyznał Ways, który szedł tuż za mną, ubrany w czarny t-shirt z panoramą amerykańskiego miasta, przykryty ciepłą kurtką w kolorze khaki. Zaśmiałam się słysząc jego słowa.

- Tak, wrogość lidera masz już z głowy - uśmiechnęłam się pod nosem, myśląc o relacji mojego ukochanego i przyjaciela - a nawet pozwolę sobie stwierdzić, że cię bardzo polubił!

- Coś takiego? - zaśmiał się - a czymże sobie zasłużyłem na jego sympatię?

- Myślę, że on wie to najlepiej - odpowiedziałam. Resztę drogi "umiliły" nam żarty Ironhidea, które były raczej chamskie niż śmieszne, a mimo to bawiły męską część zespołu...czyli wszystkich poza mną...cóż.

Weszliśmy do klubu przed dwudziestą trzecią. Na parkiecie było już trochę ludzi, choć większość znajdowała się przy barze i na kanapach, gdzie mogli rozmawiać, zagłuszani muzyką, a także zjeść, napić się, odpocząć. Co dusza zapragnie. Jako pierwsze - zamówiliśmy przekąski i napoje. Robiłam się już trochę głodna dlatego też z wielką chęcią dorwałam się do serowej pizzy, którą dzieliłam z Waysem oraz Knockoutem.

- Muszę ci powiedzieć, że Cybertron był niezwykle rozwiniętą planetą, której Ziemia nie dorasta nawet do pięt, ale cholera... wasze jedzenie, auta i filmy to coś wspaniałego!

- Mówiłem ci, Knocky - zaśmiał się drugi decepticon, nadgryzając ostatni kawałek pizzy - można tu spokojnie zerdzewieć.

- Nie za dobrze wam, panowie? - zaśmiałam się, popijając colę. Cóż, gdyby nie ciąża, zapewne do coli dołączyłaby odrobina whisky, ale ktoś zadecydował, że przez kilka miesięcy mogę zapomnieć o takiej mieszance. Na szczęście nie potrzebowałam alkoholu, by dobrze się bawić. Czego nie mogę powiedzieć o chłopcach, którzy zaczęli już zamawiać trunki wszelkiej maści. Ironhide nie czekał, pierwsze co zrobił po wejściu do klubu, to prośba o alkohol. No wiadome, ani trochę nie czułam zaskoczenia.

W klubie zrobiło się naprawdę tłoczno. Na parkiecie niemal nie było miejsca, lecz nikt nie zważał na to, że styka się z inną, nieznaną mu osobą. Knockout wypił kolejną dawkę wódki, krzywiąc się niemiłosiernie, a po chwili zamówił następną. Pokręciłam głową, a po chwili zabrałam się za wykończenie napoju. Nieopodal mnie siedział Sideways i rozmawiał z barmanem, podającym mu szklankę whisky mieszanej z colą. No jasne, musiał mi to zrobić!

Spojrzałam leniwie na telefon, by upewnić się, że była pierwsza w nocy. Posiłek i pogawędka z chłopakami zajęła więcej niż myślałam, ale nie narzekałam na to. Nie czułam się też senna. Wręcz przeciwnie. Ostatnimi czasy potrzebowałam oderwania się od rzeczywistości, a to jeden z tych niezawodnych sposobów. Chłopcy dotrzymywali mi towarzystwa, więc niczego więcej do szczęścia nie potrzebowałam. Może poza widokiem Optimusa - ale nawet i to, że chwilowo nie był tu ze mną wyjdzie na dobre. Prime musi odpocząć na swój sposób, ja na swój. Nie możemy ciągle być obok, by nie znudzić się tak mocno. Wie, że jestem w dobrych rękach. Nie musi się o nic martwić. Miałam jedynie nadzieję, że misja zakończyła się powodzeniem i nikomu nic się nie stało.

Spojrzałam na bawiący się tłum. Wśród tańczących dojrzałam Dino, bajerującego kilka panienek na raz. No tak, jego żywioł. Knockout patrzył na niego zazdrośnie. Byłabym zapomniała... ta dwójka rywalizowała nie tylko w starciu prędkości swoich czterech kółek, ale także w kwestii lakieru i powodzenia u dziewczyn. Ach, te męskie pojedynki dumy. Coś zabawnego.

DJ właśnie rozpoczął kolejny kawałek, a ja poczułam ciarki na pierwsze jego nuty. Uwielbiałam ten numer.

https://youtu.be/19AleiN2T1E

Knockout dopił alkohol w kieliszku i chwycił mnie za ramię, nieco niezgrabnie. Miał wesoły wyraz twarzy, więc doszłam do wniosku, ze wódka weszła już całkiem dobrze.

- Tańczymy? - zapytał z szerokim uśmiechem, a ja nie miałam podstaw aby odmawiać. Sprawnym ruchem zeszłam ze stołka i udałam się na parkiet, a chwilę później czułam przy sobie bliskość zaprzyjaźnionego doktorka. Ciemność, gra kolorowych światełek i głośny beat piosenki wprawiał mnie w cudowne uczucie, więc dałam się ponieść melodii. Knockout tańczył tuż obok, a otaczający nas ludzie popychali nas ku sobie. Niemal bez przerwy dotykaliśmy się skrawkami ciała. Raz to biodrem, raz udem. Dobrze, jeszcze bym go zgubiła!

Utrzymaliśmy kontakt wzrokowy, aby widzieć ile zabawy sprawia nam wspólny taniec. Medyk decepticonów bujał się w prawo i lewo, śmiesznie poruszając brwiami, a ja kręciłam się do rytmu tuż obok niego. Kiwnięciem palca wskazującego i uśmieszkiem pokazywał mi, że mam iść na całość. Rozbawił mnie swoim luzem. Złapałam go za białą koszulkę i przyciągnęłam do siebie, a po chwili zaczęłam schodzić w dół patrząc mu intensywnie w oczy. Gdy znalazłam się na wysokości jego paska utrzymującego spodnie, powróciłam do pionu widząc jak jego brwi poruszają się znacząco, zapewne na znak pozytywnego zaskoczenia. Zaśmiałam się cicho. Po chwili odwróciłam się do medyka plecami przybliżając się znacznie. Uniosłam ręce do góry tańcząc zmysłowo. Knockout ocierał się o mnie podrygując w rytm muzyki i przytrzymując moją talię.

Uśmiechnęłam się rozbawiona, a po chwili poszukałam wzrokiem, siedzących przy barze przyjaciół. Ironhide zajął się rozmową z Houndem, choć podejrzewam, że muzyka była w tym przypadku barierą. Ways trzymał w ręku drinka i spoglądał na nas jakimś zgaszonym wzrokiem. Nie znałam tego spojrzenia. Uśmiechnęłam się do niego i puściłam mu oczko.

Poczułam ciepłą dłoń Knockouta na mojej talii, co spowodowało odwrócenie głowy w jego kierunku. Przybliżył swoją twarz do mojej, bym mogła usłyszeć pytanie.

- Dobrze się bawisz, mała? - przytaknęłam z uśmiechem, nie przestając tańczyć w rytm muzyki. Powróciłam wzrokiem do Waysa, by ujrzeć pusty stołek i niedopitą whisky. Przystanęłam zdezorientowana, by odszukać przyjaciela, lecz nie były to długie poszukiwania. Chwilkę później odnalazł się tuż przy mnie. Spojrzałam mu w oczy, w których dostrzegłam żar. Musnął palcem moją brodę po czym przybliżył się znacząco podrygując w rytm piosenki podobnie jak Knockout, jeszcze bardziej ograniczając mi pole ruchu. Tańczyłam więc pomiędzy dwoma chłopakami, czując jak ocieram się o każdego z nich. Niezwykle niekomfortowe, a zarazem ciekawe uczucie.

Ways niemal do mnie przylegał, z oddechem drażniącym moją szyję. Knockout asekurował moje tyły, a ja z rękoma w górze starałam się nie eksplodować z gorąca. Ich drażniące perfumy, zapach ciał i bliskość była w jakimś stopniu męczarnią, jednak nie mogłam powstrzymać świadomości, że mi się to podoba. Gdy poczułam większą swobodę, sprawnym ruchem obróciłam się w stronę Knockouta, pozwalając Waysowi przykleić się do moich pleców. Knockout uśmiechał się uradowany tą zabawą. Zamknęłam oczy i tańczyłam ostrożnie, odczuwając obecność obu przyjaciół. Podobnie zleciały dwa kolejne utwory, które wybierał DJ, a potem wymknęłam się z uścisków, by chwilę ochłonąć, zostawiając chłopców na pastwę ich samych.

- Wodę z lodem, poproszę - oznajmiłam głośno, starając się przebić wokal Margaret z piosenki: cool me down. Zabawny paradoks, gdy staram się ochłonąć zamawiając zimny napój, a właśnie słyszę w głośnikach, jak wokalistka oznajmia, że woda jej nie ochłodzi, bo jest gorętsza niż ogień...

Po chwili raczyłam się napojem czując przyjemny chłód od wewnątrz. Raz jeszcze spojrzałam na telefon, lecz nie czekała na mnie żadna wiadomość. Przez chwilę trwałam przeglądając sieć, gdy barman położył przede mną szklankę z kolorowym napojem. Spojrzałam na niego pytająco, a on pochylił się nade mną.

- Od czarnowłosego mężczyzny, który właśnie wychodzi z klubu - odparł - miałem przekazać, że Pani nogi nadal robią na nim niesamowite wrażenie.

Zamarłam. Pardon? Jaki do cholery czarnowłosy mężczyzna i jakie nogi? Odwróciłam się gwałtownie, lecz nie ujrzałam niczego poza ciemną sylwetką opuszczającą lokal.

- Nie mogę pić alkoholu - odparłam, by nie pozostawić barmana bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Ten pokręcił głową.

- To drink bezalkoholowy. Życzę smacznego.

Z tą oto wiadomością zostawił mnie przy ladzie, zastanawiającą się co właściwie wydarzyło się przed chwilą. Po głębszej analizie doszłam do wniosku, że po prostu musiała zajść jakaś pomyłka. Albo barman zaniósł drinka nie tej dziewczynie co trzeba, albo jakiś typek mnie z kimś pomylił. Tak, dość ciekawa sytuacja. Zatopiłam wierzch rurki w moich ustach i pociągnęłam, by poczuć w nich słodycz napoju. Ananas i marakuja? Tak mi się wydawało. Smaczne. Wypiłam sporą część niemal od razu próbując wydostać myśli od niedawnego zdarzenia. Wtedy poczułam dłoń na swoich plecach. Ciepłe palce przejechały po mojej gołej skórze. Miałam na sobie sukienkę w kolorze topazu, która odkrywała elementy pleców, na których teraz spoczywały czyjeś palce. Odwróciłam się i ujrzałam Sidewaysa. Poczułam się pewniej wiedząc, że nie jest to jakiś dziwak, czy coś.

-Zatańcz ze mną jeszcze - zaproponował, a ja przytaknęłam. Nie chciałam zostawiać napoju, a czułam, że chwilowo jestem pełna, dlatego też poprosiłam czerwonookiego przyjaciela o pomoc w wypiciu. Usłyszałam, że leci kolejny utwór, który darzyłam sympatią. Ways dopiwszy drinka, pociągnął mnie na parkiet, by chwilę później znów do mnie przylec. Nie przeszkadzało mi to. Woda orzeźwiła mnie na tyle, by pozwolić sobie na jeszcze odrobinę tańca.

https://youtu.be/Wp0hWIO8DiU

Niemal,gdy tylko znaleźliśmy się na środku sali, tańcząc, piosenka zmieniła się na niezwykle spokojną i zmysłową. Nie znałam jej, jednak jej brzmienie niezwykle mnie hipnotyzowało. Ways trzymał ręce na mojej talii, oplatając mnie ramionami.Stałam odwrócona do niego tyłem. Bujaliśmy się delikatnie, oboje z zamkniętymi oczami, oddając się magii tańca i nastrojowości piosenki. Światła przygasły, by stworzyć jeszcze lepszą atmosferę. Taki zabieg niesamowicie działał na zmysły.Możliwość widzenia została przyjemnie ograniczona, by skupić się jedynie na muzyce i doznaniach związanych z dotykiem innych osób. Sideways złapał mnie delikatnie za nadgarstek i odwrócił do siebie przodem. Po chwili oddalił się unosząc nasze złączone dłonie do góry, pozwalając mi wykonać obrót, który zakończył się zetknięciem naszych ciał. Przełknęłam nerwowo ślinę, próbując dostrzec jego spojrzenie. Widziałam jedynie poblask jego czerwonych tęczówek,ale mogłabym przysiąc, że patrzy na mnie niezwykle intensywnie.

Poczułam delikatną woń dymu, który jest klasycznym elementem tego typu zabaw. Wszystko razem uderzało we mnie coraz bardziej. Poczułam, między naszymi klatkami piersiowymi, przyjemne ciepło. Spuściłam głowę w dół, by poznać tego przyczynę.Z dłoni Waysa zaczęły wyskakiwać małe, kolorowe iskierki. Niczym zaczarowana zaczęłam przyglądać się temu niezwykłemu zjawisku. Poczułam jak drugą dłonią przejeżdża mi po policzku. Wzdrygnęłam się, jednak wciąż nie mogłam oderwać wzroku od magicznych iskierek, tańczących na dłoni decepticona. Delikatnie dotknęłam jego dłoń, która poruszyła się pod wpływem tej interakcji. Światełka zgasły, a ja poczułam jak Ways mruknął, znów zbliżając się bardziej, by dokończyć taniec do tej piosenki.

Odzyskałam orientację po krótkotrwałym widowisku, jakie mi przedstawił dopiero,gdy znów znalazłam się tyłem do niego, oddając się brzmieniu piosenki.Bujaliśmy się na boki, nie odrywając stóp od podłoża. Dłonie Waysa ogrzewały moje biodra, podczas, gdy jego twarz wtulona była w moje ramię. Przechyliłam głowę do tyłu, by spojrzeć na delikatnie migoczące światła na suficie. Po chwili zamknęłam oczy. Wtedy poczułam jak ciepły język decepticona dotyka mojej szyi. Wydałam z siebie jęk, który łączył w sobie zaskoczenie mieszane z przyjemnością. Cholera! - poczułam jak całe moje ciało przeszedł wyraźny dreszcz, powodując moje spięcie. Ways kontynuował czynność, do której doszły mokre pocałunki złożone na moim karku.

Przygryzłam wargę, by nie jęknąć ponownie, co zapewne ucieszyłoby chłopaka, jednocześnie gwałtownie zaciskając dłoń na jego palcach. Wyczułam pierścień, założony na serdecznym palcu, co ostatecznie pozwoliło mi przypomnieć sobie kto i co ze mną wyprawia. Bardzo sprawnym ruchem wyrwałam się z jego objęć, szepcząc, by mnie zostawił i jak najszybciej wydostałam się na zewnątrz. Zimne, październikowe powietrze ocuciło mnie całkowicie. Wytarłam dłonią szyję, czując na niej pozostałość tego, o czym chciałabym jak najszybciej zapomnieć. Ukucnęłam, łapiąc kilka głębokich oddechów. Nic się nie wydarzyło. Nic a nic. No bo co? Mój przyjaciel właśnie przekroczył barierę, a ja zamiast od razu kopnąć go w obronnym geście,jeszcze pozwoliłam mu na dalsze działanie.

Ekstra, Selen. Znalazłaś sobie super faceta, jakim jest Optimus, nosisz pod sercem wspólne dziecko, a teraz tak po prostu pozwalasz, by twój przyjaciel całował twoją szyję?

Em.. nie no nie róbmy z tego jakiejś afery. Wszystko zadziało się przez odpowiednie czynniki. Nie podszedł i nie pocałował, tylko wiązało się z tym wiele działań. Jakby nie patrzeć, byłam zaskoczona. No, a nie każdy na szok potrafi szybko reagować. Niektórzy zamierają w bezruchu i czekają aż ich coś zdepcze, przejedzie, ugryzie, zabije lub pocałuje.

Czemu mam wrażenie, że wolałabyś aby coś cię zdeptało, przejechało, ugryzło, zabiło, a niżeli by pocałował cię ten decepticon?

Wydaje ci się. Ładne mamy niebo. Ciemne, pełne gwiazd, bezchmurne...

zmieniasz temat.

Cicho tam siedź.

Starałam się ochłonąć jeszcze chwilę, próbując jednocześnie pozbyć się okropnych wyrzutów sumienia. Widok Optimusa oczami wyobraźni nie dodawał mi wcale otuchy. Nie w tej sytuacji. Nie raz był wsparciem, lekiem na całe zło, przytulanką...W tym momencie, jednak sprawiał, że czułam się potwornie. Powinnam od razu zareagować. Taka jest prawda. Złapałam się za głowę, czując zmęczenie. Z drugiej strony, przecież naprawdę odeszłam zaraz po tym, jak Ways odważył się na ten gest. A on sam czuje się pewnie równie źle. Czemu miałam taki mętlik w głowie?

Wróciłam do klubu, jak tylko pozbierałam myśli do kupy. Mniej więcej. Złapałam przyjaciół mówiąc, że najlepiej będzie już wracać. Dochodziła trzecia w nocy, a w wojsku czekała nas wczesna pobudka, toteż kiepsko będzie stać w szeregu niczym zombie. Zabraliśmy nasze rzeczy i udaliśmy się na parking. Hide, nieco już wstawiony rozmawiał donośnie niemal z każdym. Tylko Ways i ja szliśmy w kompletnym milczeniu, jedynie słuchając bezsensownych dialogów napitych przyjaciół.

- To jak, Dinuś? - Knockout zatoczył się, lecz utrzymał równowagę i zatrzymał się z gracją - ścigamy się?

- Myślałem, że nie spytasz - odparł mu czerwonowłosy autobot zamykając za sobą drzwi.

Otworzyłam drzwi do alt mode Sidewaysa, po czym skupiłam wzrok na odjeżdżających czerwonych samochodach - Astonie Martinie oraz Ferrari. Niedługo potem i my jechaliśmy w stronę domu, choć jazda ta wlekła się i wlekła w totalnej, niezręcznej ciszy. Dopiero bliżej wojska, gdy zostaliśmy otoczeni lasem i niemalże totalną ciemnością, Sideways odważył się odezwać jako pierwszy.

- Przepraszam, dobra? Na Wszechiskrę, bardzo cię przepraszam - powiedział z nutą desperacji w głosie. Ostatnie słowa wypowiedział niemal warkocząc - po prostu te trunki, twoja figura, bliskość...

- Ways...

- Poza tym wypsikałaś się jakimiś pachnidłami, których zapach mógłby uzależnić.

- Ways...

- To się dziwisz, że straciłem kontrolę? Te kluby są nawet gorsze niż czarna magia, powiadam ci!

- Ways!!

- Co się wydzierasz? Czy nie wystarczy już, że przeprosiłem? Możesz mnie znokautować, użyć na mnie swoich mocy i nadziać mnie na drzewo, ale nie bądź zła - westchnął żałośnie, a ja z trudem powstrzymałam cisnący się w gardle śmiech.

- Uspokój się, dobra? - spojrzałam na niego jak na wariata - jest ok. Po prostu już o tym nie gadajmy. Muzyka, emocje spowodowane oświetleniem i tańcem. Wszystko rozumiem. Naprawdę. Pewne rzeczy nie powinny się wydarzyć i tyle. Nie zmienimy nic. Po prostu zapomnijmy, że to się tak skończyło. Ogólnie rzecz biorąc, to był wspaniały wieczór. Dobrze się bawiłam.

- Tak - powiedział po chwili ciszy - ja też. Niezapomniane wrażenia.

Uśmiechnęłam się do niego. Po chwili poklepałam go po barku, czując ulgę, że sytuacja wróciła do normy.

- A może tak pokażesz mi raz jeszcze, jak cudownie brzmi twój silnik, gdy przyspieszasz? - mruknęłam, zachęcając go do rozweselenia się. Ten spojrzał na mnie z rozbrajającym uśmieszkiem, przygotowując mnie na błyskotliwy komentarz.

- Obawiam się, moja luba, że mogłabyś nie znieść takiej dawki przyjemności - powiedział entuzjastycznie, na co parsknęłam śmiechem.

- Najwyżej będziesz mnie cucił - odparłam panując nad dalszym śmiechem.

- Jak sobie życzysz madame - odparł ze swoimcharakterystycznym akcentem, a po chwili zmienił bieg i nacisnął na pedał gazu,co momentalnie sprawiło, że przylegliśmy do foteli. Zamknęłam oczy uśmiechającsię, gdy tylko usłyszałam charakterystyczny ryk silnika.

https://youtu.be/UPo1_wDE_BY

'Talk to me girl
Tell me your lies
Let your secrets hypnotize

'Cause the light will never shine
On this heart of mine
And all the love we sacrificed'*

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

3tyś. słów! :D

Cóż, między Selen i Waysem niemal wrzało z gorąca ; ) - w sam raz na te zimne listopadowe noce :D  Jesteście ciekawi jak potoczą się losy tej dwójki?

*Tłumaczenie fragmentu utworu Hurts, które w całości dostępne jest na stronie tekstowo.pl:

"Mów do mnie, dziewczyno
Wyznaj mi swe kłamstwa
Pozwól swoim sekretom zahipnotyzować

Bo ogień już nigdy nie rozjaśni
Mojego serca
I całej tej miłości, którą poświęciliśmy"

Pozdrawiam cieplutko i do następnego rozdziału :*



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro