Rozdział 46: The Spy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- A więc w czym mogę pomóc? - prezydent przyjął swoich gości z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. Nie często miał okazję przyjmować w swoim gabinecie wojskowych, którzy nie mieli nic wspólnego z jego projektami lub interesami, które razem prowadzili.

- Przyszedłem z propozycją - odezwał się rudowłosy żołnierz, który wraz ze swoją wspólniczką, jak zwykle przykrywającą twarz głębokim kapturem, stał w progu - a także rozwiązaniem problemu jakim są kosmici panoszący się na naszej planecie. W naszym mieście.

Zainteresowany sprawą mężczyzna zaprosił gości do zajęcia miejsc nieopodal niego i przejścia do rzeczy. Patrick rozsiadł się wygodnie nie dbając o jakiekolwiek maniery, a po chwili chwycił szklankę, do której prezydent nalał wody z dzbanka.

- A więc? - starszy mężczyzna zachęcił rudowłosego do przedstawienia swojego planu.

- Sprawa, jak już zdążyłem wspomnieć, dotyczy tych całych robotów z kosmosu - wykrzywił usta - nie muszę chyba wspominać, że są niezwykle uciążliwi i sprowadzili na nasz świat wojnę.

- Oczywiście ja również czuję się nieswojo powierzając losy naszego świata w metalowe ręce gigantów, jednak nie można pomijać faktu, że to nie wina autobotów, że wybuchła wojna. Oni jedynie strzegli tej planety przed tymi złymi.

Przez chwile nastała cisza. Prezydent poczuł, że jego głowa zrobiła się ciężka. Potarł czoło palcami w celu pozbycia się nagłego wrażenia senności, lecz z niewielkim tego skutkiem. Dziewczyna w kapturze poruszyła się niespokojnie, a Patrick upił łyk wody.

- Tu już nie chodzi o to kto był pierwszy, kto zaczął... obie rasy wyrządziły wiele szkód. Praktycznie całe miasto jest w remoncie, ponieważ poprzednia walka doprowadziła je do ruiny. Ta ich wojna w ogóle się nie kończy. Ile jeszcze takich zniesiemy? proszę pomyśleć realnie. Nie jesteśmy Ameryką, a nawet tam w końcu powiedzieli by pass.

- Zatem co proponujesz?

- Trzeba się ich pozbyć.

- Mamy sojusz. Nie zerwę go od tak. Musiałoby się stać coś, co pozwoli mi na tak radykalne kroki, żołnierzu. Autoboty przysłużyły się naszej planecie, a ich sytuacja na ojczystej planecie nie przedstawia się najlepiej. Nie mogę ich perfidnie wyrzucić. Byłbym niesłowny.

- O to proszę się nie martwić - Patrick uśmiechnął się chytrze - opracowałem już wstępny plan działania. Podjąłem współpracę z jednym, dość wpływowym robotem. Myślę, że on wiele zdziała w kwestii pozbycia się robotów z Ziemi.

- A jaki on ma w tym cel?

- Szczerze nie jest zbyt wylewny. Jednak to najmniejszy problem. Cokolwiek się wydarzy, jednego robota łatwiej będzie stąd wykurzyć. Potrzebujemy pionka w grze, a będzie nim niejaki Sentinel Prime. Optimus jest wpatrzony w ojca, zrobi to co tamten rozkaże, a wierne pieski Primea podążą za swoim liderem. Ot, reakcja łańcuchowa. Jedyne co w tej chwili jest nam niezbędne, to Pańska aprobata.

- Patrick, powiem wprost... czuję, że za tym kryje się coś więcej - raptowny zawrót głowy przerwał dalszą wypowiedź prezydenta. Znów potarł czoło, czując jak jego umysł staje się podatny na dziwne podszepty - jednak... jednak myślę, że naszemu miastu zdecydowanie przyda się spokój, a obecność autobotów znacznie go ogranicza.

- Więc?

- Więc zezwalam na twój plan - powiedział wzdychając ciężko - a teraz, jeśli to już wszystko...

- Oczywiście, nie zabieram już Panu więcej czasu, dziękuję za rozmowę - Patrick uśmiechnął się uprzejmie i wstał z miejsca. Przepuścił w drzwiach swoją towarzyszkę i wyszedł za nią ukazując zęby w wrednym uśmiechu.

- Doskonale się spisałaś, maleńka.

- Do usług - odpowiedziała cicho.

Uśmiech Patricka jeszcze długo nie schodził mu z twarzy. Rudowłosy świętował wewnątrz siebie, wiedząc, że to początek jego zwycięstwa.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Dni w kwaterze wojskowej mijały i mijały, a atmosfera robiła się coraz gęstsza. Generał był już zmęczony stałymi konfliktami pomiędzy grupą przeciwną robotom z kosmosu, a nimi samymi. Jedni atakowali, drudzy się bronili. Zwykle kończyło się na bójkach i szarpaninie, a żadne groźby i nakazy okazania przyzwoitości nie skutkowały polepszeniem sytuacji. Awantury ustawały zwykle na parę dni, a potem znowu znalazł się pretekst do wszczęcia czegoś nowego, równie nieprzyjemnego w skutkach. Optimus Prime był na skraju załamania. Przesiadywał przy oknie nocami, zastanawiając się co ma zrobić, by wreszcie zapanował spokój. Odejście z wojska nie byłoby w tej sytuacji możliwe. Jeśli gdzieś tam czaiło się zło... no właśnie. Lider autobotów pomału sam przestawał w to wierzyć. Minęło tyle miesięcy, a Sentinel Prime nie wyjawił czemu przywołał do siebie Optimusa i co takiego grozi Ziemi.

Mimo ciągłego wałkowania tematu, on milczał lub zbywał rudowłosego, co doprowadzało go do białej gorączki. Zdawał sobie sprawę z tego jak wygląda sytuacja. Specjalnie dla niego organizowana była misja powrotu do Egiptu i wskrzeszenia Sentinela. Generał zaufał obawom i snom Optimusa, które zwiastowały kolejną, krwawą wojnę, a tymczasem, od kilku miesięcy, panowała głucha cisza. Czy zatem zaufał słusznie? Optimus nieustannie czuł na sobie wzrok niektórych żołnierzy. Nie były to przyjemne spojrzenia. Wiedział doskonale, że jest obiektem drwin ponieważ "wyśnił sobie wojnę".

Starał się tym nie przejmować, jednak z dnia na dzień sam odnosił podobne wrażenie. Siedział teraz przy biurku w swoim pokoju kreśląc długopisem jakieś esy floresy, podczas, gdy Selen delikatnie ugniatała jego barki, by pozbawić go uczucia spięcia. Ways siedział na dywanie bawiąc się jego pojedynczymi frędzelkami, natomiast Arsen wraz ze Skullem okupowali łóżko zasłane miękkim kocem koloru miętowego. Piątka przyjaciół spędzała wspólnie czas, wspierając Optimusa. Raz na jakiś czas gawędzili ze sobą, choć chwilowo jednak zamilkli. Po drugiej stronie kwatery osamotniony autobot stał oparty o ścianę budynku wystukując coś na elektronicznym urządzeniu, co chwilę sprawdzając czy nie ma niechcianego towarzysza. Gdy uświadomił sobie, że jest sam, wykonał połączenie.

- Jakieś wieści? - usłyszał szorstki głos w komunikatorze.

- I to jakie, szefie - uśmiechnął się zielony, gruby autobot - mam nadzieję, że masz czas, bo mam ci sporo do opowiedzenia.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Hound zdawał relację Ultra Magnusowi, który podczas słuchania robił rzetelne notatki. Każda nowo poznana informacja była ciekawsza od poprzedniej. To, że Dino i Sideswipe są na Ziemi zdążył się domyślić, jednak informację na temat współpracy autobotów z decepticonami były dla niego zaskoczeniem.

- A więc Prime brata się ze swoimi największymi wrogami? to do niego całkiem nie podobne...

- Jest ich dwóch. Knockout i Sideways. Są raczej nie groźni, z tego co słyszałem chętnie odeszli ze swojej drużyny. A no i jeszcze jego dziewczyna...

- Ten ssak? co z nią?

- Okazało się, że to nie kto inny, a córka Upadłego. Odziedziczyła jego moce. Obecnie stara się je okiełznać. Z tego co zdążyłem podpatrzeć, jej siła jest potężna.

Nastąpiła krótka cisza. Ultra Magnus siedział bez ruchu analizując to co usłyszał. Optimus Prime i córka Upadłego? czy on do reszty zgłupiał?

Najpotężniejszy decepticon poległ i to z ręki Optimusa. Mimo jego nieposłuszeństwa i zdrady, czynem tym niezwykle przysłużył się swojej rasie. Tylko teraz... ma romans z córką tego potwora. Nie przyszło mu do głowy, że ona może pójść w jego ślady? jakim głupcem trzeba być, aby odważyć się na coś takiego?

- Szefie.. jesteś tam?

- Tak - powiedział szybko - po prostu zaskoczyło mnie to co usłyszałem. Co jeszcze wiesz?

- Ta dziewczyna jest z nim w ciąży.

W ciąży. Geny The Fallena będą przekazywane z pokolenia na pokolenie. Każde gorsze od drugiego. Nie mógł do tego dopuścić. Resztę informacji słuchał już z mniejszą uwagą. Wieść o Sentinelu nie wywołała w nim większych emocji, sam bowiem widział, że pojawił się któregoś dnia na Cybertronie. Potem słuch po nim zaginął. Zapewne odnalazł syna i są tam razem. Ich współpraca nie była na rękę Imperium Autobotów. Nie była na rękę Ultra Magnusowi, który planował zemstę na Optimusie już od bardzo dawna. Czekał już tak długo, że bez różnicy czy poczeka jeszcze trochę. Jeśli w tej chwili sprawy w ludzkim wojsku mogą się skończyć wojną domową, zdecydował nie dodawać oliwy do ognia. Był ciekawy jak rozwiną się sprawy autobotów-zdrajców, ale teraz wreszcie znalazł poważny powód dla którego musiał interweniować. Mógł już układać plan jak będzie wyglądać jego zemsta i sprawiało mu to wiele satysfakcji.

- Doskonale Hound - odezwał się po ponownej ciszy - jesteś doskonałym szpiegiem. Kontynuuj swoją pracę i nie daj się złapać.

~ Hound? Tutaj się chowasz! Stary, chodź do nas - z oddali słychać było głos Dino.

- Muszę kończyć - odezwał się gwałtownie - do usłyszenia, szefie.

Połączenie zostało zerwane, a Hound pospiesznie schował komunikator, by nie wzbudzać podejrzeń.

- Idę już, idę - zawołał do czerwonego bota stojącego w oddali - bot nie może sobie spokojnie zapalić fajki...


xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Cześć kochani!

ot mały, malutki prezent z okazji Dnia Dziecka - długo zwlekałam z rozdziałem, ale to przez ten natłok obowiązków (czytajcie: studia niszczą życie) Pisanie pracy licencjackiej, liczne referaty, tłumaczenia - no idzie zwariować.

Idź na filologię mówili. Będzie fajnie mówili.

Taki wał. 😂

No dobra, koniec użalania się!

Mimo wszystko uznałam, że to dobry dzień na opublikowanie czegoś. Pierwszy dzień czerwca, Dzień Dziecka. Niech będzie, bo w końcu każdy z nas jest w sercu jeszcze dzieciakiem 😍.

W tym rozdziale pomału zbliżamy się do sedna sprawy, a nawet morału. Uwaga uwaga, leci: NIE UFAJ NIKOMU. TRUST NO ONE.  NO CONFIES EN NADIE.

Może mało to optymistyczna puenta, no ale wiecie, czasem bywa tak, że ręczymy za kogoś, a potem okazuje się z kim tak naprawdę mamy do czynienia. Oczywiście nie ma co popadać w paranoję! To tylko na potrzeby fabuły! W rzeczywistości wygląda to trochę inaczej. Nikt raczej nie planuje zniszczyć nam życia od tak. Dla hobby albo jakiejś zemsty 😂.

Jednak w tej części dowiadujemy się, że nie każdy jest tym za kogo się ma i niestety, bohaterów czeka srogie zaskoczenie. Co będzie dalej? Nie mogę powiedzieć. Przekonacie się sami (jeśli nie zje mnie praca licencjacka 😬).

Nie jest to jednak finał, gdyż ta część zdecydowanie będzie dłuższa - mam zamiar trochę Was przeczołgać przez życie bohaterów, abyście mogli zżyć się z nimi bardziej, lub ich do reszty znienawidzić (dla każdego coś dobrego 😂). Poza tym, tą rozciągłością chcę dobitnie pokazać, że ten wróg jest nieoczywisty (tzn. dla nas już jest, bo po tym rozdziale wszystko staje się jaśniejsze, ale bohaterowie dalej żyją w słodkiej niewiedzy co się odwala za ich plecami).

Co będzie w następnym rozdziale?

Mogę jedynie powiedzieć, że będzie chaos.

Trzymajcie się kochani! 💙💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro