Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cybertron dwa eony przed wojną

Siedziałam naburmuszona na podłodze w kwaterze dowódca Maximal. Wezwali mnie do siebie ze względu na niewykonaną misję, która i tak została zawalona przez kogoś innego. Lecz to ja zawsze obrywałam za takie akcję- zapewne dlatego, bo jestem najmłodszą femmą w szeregach łowieckich.

-Liderze to nie była moja wina! Dinoboty zaatakowały nas nagle z powietrza. Mój mały oddział, w który w skład wchodzili medycy i robotnicy nie mieli żadnych szans z nimi. Aż dziw, że wszyscy przeżyli – Powiedziałam unosząc swój wzrok na dowódce swojej frakcji

-Nie możemy godzić się na bezmyślne narażanie się Spirit. Nie są obeznani jeszcze z terenem jak i z walką, dlatego daliśmy ich pod twoją opiekę abyś ich trochę przeszkoliła i udowodniła nam, że jesteś odpowiedzialna na tyle abyś mogła wyżej awansować. Na dodatek nie zdobyłaś energonu. Niestety zawiodłaś nasze oczekiwania... - Powiedział jego zastępca w zielonej zbroi Clashbean, którego tak bardzo nie znoszę

-Z kota nigdy psa nie zrobisz

-Uspokójcie się – Powiedział nasz przywódca podnosząc się z fotela -Gdyby nie umiejętności Spirit cały oddział był by martwy. Wykazała się dużą odpowiedzialnością biorąc na siebie jarzmo walki. Nie każdy postąpiłby tak jak ona

Delikatnie się uśmiechnęłam słysząc te słowa. Na dodatek Clash został upokorzony przed nim. Najwyraźniej nie tylko ja miałam takie sytuację. Wstałam z ziemi i zaczęłam kierować się w stronę drzwi, kiedy dwójka mechów zaczęło ze sobą rozmawiać o czymś.

Kiedy znajdowałam się już na zewnątrz skierowałam się w stronę mojego ulubionego miejsca- kanionu Malantali*. Było ono niezwykłe ze względu na jej metal przez, którym można było się przejrzeć. Na dodatek mało kto tam chodził. Przetransformowałam się w swoje alt-mode, którym był wilk i pobiegłam w stronę wąwozu. By tam się dostać musiałam przedostać się przez naszą stolicę- Atrix*. Pomimo, że tak jak wszyscy transformery mieszkamy na Cybertronie jesteśmy dosyć oddzieleni, a nawet odizolowani od nich ze względu na swoją odrębność biologiczną. Znajdujemy się w samych puszczach planety rozwijając się wśród dziczy. Od najmłodszych lat uczą nas walki, polowania, przetrwania w samotności i radzenia sobie w niebezpiecznych sytuacjach. Niestety tych nauk nie każdy jest w stanie przeżyć będąc dzieckiem. Żeby zdobyć energon musimy coś zabić by później wyssać z niego ten życiodajny płyn. W porównaniu do innych my Maximale jesteśmy dzicy ale nie pozbawieni empatii (przynajmniej nie wszyscy).

Po upływie kilku minut byłam już na miejscu. Wspięłam się na jej szczyt i tam się przemieniłam w robota. Podeszłam do krawędzi i usiadłam na niej. Widok przede mną był cudowny. Kanion rozciągał się przez całą ciągłość geograficzną. Światło padało tak, że cały iskrzył w jego blasku. W oddali można było zobaczyć duże budynki Cyber City, arene Kaonu i archiwum w Iaconie. Rozkoszowałam się tą chwilą spokoju i błogości. Nieczęsto takie chwile przydawały mi się aby mieć chwilę dla siebie.

Spojrzałam się w prawo na wystającą skałę. Przyjrzałam się odbiciu, które przedstawiało mnie. Mój lakier był biały z czarnymi wstawkami, optyki cyjanowe, ciało delikatnie umięśnione, wzrostem przewyższałam niektórych mechów, nie miałam jakoś bardzo widocznych kobiecych atutów ale nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie i po obu stronach głowy znajdowały się niewielkie uszy wilka robiące mi za audio-receptory.

Kiedy tak na siebie patrzyłam nagle dostrzegłam, że ktoś za mną stoi. Wysunęłam swoje białe szpony i gwałtownie się odwróciłam aby z rozmachem wbić je w tą osobę.

-Czekaj Spi to ja! - Krzyknęła postać próbując zasłonić się rękoma przed uderzeniem

W ostatniej chwili moją ręką się zatrzymała słysząc znany mi głos. Teraz przede mną stała moja przyjaciółka będąca medykiem w mojej drużynie. Była drobnej postury i dużo niższa ode mnie. Jej lakier był szary z różowymi dopełnieniami, optyki takiego samego koloru co moje i widoczne uszy.

-Ile razy mam ci powtarzać Forestcry abyś nigdy za mną nie stała bo mogę przypadkiem zrobić ci krzywdę? - Powiedziałam z wyrzutem ale nie wiedząc czy do samej siebie czy do niej

Mruknęła coś w odpowiedzi i siadła na moim miejscu. Przewróciłam optykami i przysiadłam się do niej. Podkuliła nogi przez co trochę wyglądała jak sparkling i spojrzała się na mnie.

-Jak bardzo duży dostałaś opieprz?

-Szczerze? Prawie wogóle ale chyba tylko, dlatego ponieważ nikt z was nie ucierpiał. Lecz i tak ten idiota Clash truł o tym jaka to ja nieodpowiedzialna jestem -Powiedziałam z przekąsem w głosie przypominając sobie tamtą sytuację

-Dziękuje, że to ty chodzisz i zdajesz im raporty. Ja bym nie potrafiła powiedzieć bez żadnej złośliwej uwagi czy wytknąć mu jego pomyłek – Powiedziała z wyraźną wdzięcznością na co ja wzruszyłam ramionami

-Daj spokój Cry, to naprawdę nic złego, że.... - Powiedziałam lecz coś przerwało mi wypowiedź, a dokładnie czyjeś wrzaski

Szybko z przyjaciółką poderwałyśmy się ziemi i spojrzeliśmy za siebie. Zobaczyliśmy w oddali ogromne kłęby czarnego dymu unoszące się nad naszą stolicą. Przetransformowaliśmy się i zaczęłyśmy biegnąc w jej stronę. W pewnym momencie krzyki zrobiły się głośne. Po przekroczeniu granicy z lasami wróciłyśmy do form robotów i zobaczyliśmy coś go nigdy byśmy nie chciały.

Sparklingi miały wyrzynane na czołach nasze logo. Niektóre z nich były przebite wkrętami do drzwi, a inne nabite na pal. Starsze dzieci miały rozbite główki przez wzięcie go za nóżki i uderzane o ścianę lub inną twardą powłokę. Dorosłe femmy powieszone na słupie do góry nogami zostały przez oprawców odcięte piersi i języki, rozcięte brzuchy. Gdzie indziej zostały wyłupiane optyki oraz odcięte nożami kawałki ciała. Mechy zostali wieszani za genitalia na wyciągach. Obcięcie piłą obie nogi. Wszędzie energon!

Wystraszone na śmierć chcieliśmy zawrócić ale zbrodniarze stali za nami. Krzyknęliśmy widząc ich za nami i szybko skierowaliśmy się w stronę miasta. Nie chciałyśmy tego ale otoczyty nas tak, że tylko w tamtą stronę mogliśmy pobiec. Z każdą minutą coraz bardziej niespokojnie oddychałyśmy, a nogi robiły nam się coraz bardziej "miekę" widząc co się dzieje.

Kiedy do stolicy dotarłyśmy myśleliśmy, że odechniemy z ulgą ale tam było jeszcze gorzej!

Ofiary miały rozcięte brzuchy i wsypane do wnętrza porzywienia dla zgłodniałych zwierząt przez co jedzenie wyrywały razem z jelitami i innymi wnętrznościami. Włożone do interpada rozżarzonego metalu. Femmy w zaawansowanej ciąży miały rozcięte brzuchy i w miejsce płodu miały włożone scraplety. Istne piekło!

W pewnym momencie jakaś postać złapała mnie za ramię. Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam mech trzymającego w dłoni sztylet. Chciał mi go wbić w głowę ale udało mi się zrobić unik. Wbiłam mu pazury w żebra sprawiając, że mnie puścił i zaczęłam uciekać przed siebie. Forest nigdzie niewidziałam ale za to słyszałam jej krzyk i błaganie o pomoc. W tamtym momencie czułam się bez radna. Do moich optyk zaczeły zbierać się łzy. Na moją twarz kapały krople energonu z ofiar, a na ziemi znajdowało się morze trupów. W pewnym momencie przewróciłam się potykając się o czyjąś nogę. Od razu po tym ktoś podleciał i wbił mi w plecy widły. Zawyłam z bólu. Mój oprawca zaczął się chorze śmiać stawając na moim ciele. Resztkami sił przetransformowałam rękę w blaster i strzeliłam dwa razy do niego. Natychmiast padł martwy dzięki czemu wstałam i próbowałam wyjąc to z siebie. Niestety zaczeli we mnie rzucać rozrzażonymi prętami. Wzięłam miecz, który był akurat pod ręką i zaczełam z nimi walczyć. Ścinałam im głowy, ręce i nogi. Energon wokół nas rozbryzgiwał się.

Kiedy już padli poczułam jak ktoś wyjmuje ze mnie widły. Padłam na ziemie czując to narastający ból. Zostałam schwytana za ramię i zmuszona do biegu. Czułam jak powoli tracę świadomość.

W końcu uścisk na moim nadgarsku ustąpił. Tajemniczy wybawiciel zaprowadził mnie pod hologram, który pokazywał nazwę "Kaon".

-Uciekaj w stronę areny. Znajduje się 2km stąd więc powinnaś tam raczej dotrzeć zanim stracisz przytomność- Powiedział mech w srebnej z czerwonymi wstawkami pokazując mi ręką, gdzie się to znajduję

-Czemu mi pomagasz?! Przecież nas tam mordujecie! Dlaczego?! Dlaczego to robicie!- Krzyknęłam rozpaczona i wściekła jednocześnie

-Ja akurat przyszedłem ich powstrzymać przed tą rzezią wywołaną rasizmem w waszą stronę! Kobieto biegnij tam albo zginiesz! Później ci wyjaśnie czemu ci pomogłem!

Wstałam i odwróciłam się w stronę Kaonu. Zanim jednak skierowałam się tam stanełam do niego przodem zadałam mu jeszcze standardowe pytanie

-Jak się nazywasz?

Po usłyszaniu tego przystanął i stanął twarzą w twarz ze mną. W jego spojrzeniu był dziwny blask, którego jeszcze nigdy u nikogo nie widziałam.

-Megatronus – Powiedział i zaczął iść w kierunku kaźni

Kiwnęłam głową i pzemieniłam się w wilka. Pełna obaw bobiegłam w stronę miejsca, które mi wyznaczył.

Zdecydowanie ten dzień zapisze się jako Rzeź w Atrix.



-------------------------------------------------------------------------------

Malantalia- Wymyślone przeze mnie wzgórze i jego nazwa

Atrix- Wymyślona przeze mnie nazwa stolicy Maximal'ów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro