Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W artykule było napisane, że w najbliższym czasie Wielka Rada będzie chciała wprowadzić System Kastowy, który będzie przydzielał od razu po urodzeniu się do danej kasty- niskiej (górnictwo, pracowniczy przemysł), średniej (budownictwo, inżynierstwo), wysokiej (nauka, sztuka, polityka) oraz na nieznanym poziomie (badacze kultury). Będą one natychmiastowe i bezwzględne, a na dodatek zamiast imienia będą miały przydzielany numer.

Bardzo mi się to nie podobało. Każdy cybertronianin powinien mieć prawo do wolności decydowaniu o swoim losie, a nie narzucane od górnie przez rząd. Na dodatek nie wyobrażam sobie abym mówiła do kogoś używając kodu. Na początku mojego przybycia do Kaonu nie wiedziałam praktycznie nic na temat polityki jednakże to się zmieniło, gdy Megatronus uznał, że dla własnego dobra powinnam ją znać- cokolwiek to miało znaczyć. Po zdobyciu wiedzy w tym zakresie zdecydowałam się, żeby ją jeszcze bardziej pogłębić. Tak o to stałam się jedną z aktywnych działaczek politycznych z moim przyjacielem na czele.

Wyłączyłam dat-pada i odłożyłam go na swoje miejsce. Swoje dłonie przyłożyłam do twarzy tak, że ją zakryłam i głęboko westchnęłam. Z każdym rokiem coraz bardziej okrutnie się robiło na Cybertronie, a zwłaszcza w Kaonie. Na początku dziwiłam się krytyki na to miejsce. Uważałam je za swój drugi dom, schronienie i miejsce, gdzie mogę pokazać swoje dzikę obliczę. Jednak po upływie dwóch eonów wiem, że to co myślałam na początku pękło jak bańka oleju. Ściany mojej kwatery były tak cienkie, że słyszałam przez nie dosłownie wszystko, a żeby zdobyć przynajmniej małą kostkę energonu, która i tak zresztą ledwo starczała nam na tydzień było trzeba bić się o nią.

Wstałam ze swojej pryczy i podeszłam do drzwi, które otworzyły się automatycznie. Skierowałam się w stronę wyjścia abym mogła przebiec się przez miasto. Po drodze mijałam śliniących się na mój widok mechów i gromkie śmiechy. Obrzydlistwo i satysfakcja jednocześnie. Kiedy znajdowałam się na zewnątrz przemieniłam się w swój tryb alternatywny (wilka) i ruszyłam przed siebie.

Pędząc przez miasto musiałam uważać na sieć komunikacyjną aby nie zderzyć się z nią. W mieście było ich szczególnie dużo, a rzadko ich kierowcy patrzyli na otoczenie wokół ich co skutkowało mnóstwem wypadków. Budynki jedne mniejsze, drugie większe z ostrymi zakończeniami robiło duże, ale nie przyjemne wrażenie- tak jakby miały zamiar wstać i się połączyć aby uformować Unicrona. Oświetlenie miało kolor fioletowego neonu. W powietrzu non stop latali cyberkurierzy i mini-cony w swoich trybach alternatywnych jakimi były drony. Wszystko było monitorowane przez co miało się wrażenie, że nawet najnormalniejszy ruch ciałem może sprowadzić policję. Naturalnym zjawiskiem w Kaonie byli bezdomni i żebracy w dużych uliczkach. Na dodatek przez hałas maszyn i krzyków nie było w stanie słyszeć własnych myśli.

W pewnym momencie doszedł do mnie dźwięk wiwatów i oklasków. Zaczęłam się rozglądać aby znaleźć jego źródło. Jednak biec nie przestałam przez co wpadłam na kogoś. Uderzyłam z taką siłą, że obydwoje rozłożyliśmy się na metalu. Jęknęłam czując ponownie ból w miejscu zranienia. Podparłam się na łokciach i spojrzałam na cybertrończyka. Miał na sobie fioletowo-czarną zbroję, szerokie płyty ramienne, długie ręce i wąską twarz na, której były tego samego koloru co lakier optyki. Nie ukrywam byłam zdziwiona ponieważ był niezwykle chudy...nawet ode mnie.

-Wybacz mi. Zbyt się zasłuchałam zapominając o ostrożności- Powiedziałam przemieniając się w robota i podałam mu rękę aby mógł zrobić to samo

Spojrzał na mnie srogo, ale zaraz jego wzrok złagodniał. Przyjął moją pomoc i po chwili staliśmy naprzeciwko siebie. Zdecydowanie byłam wyższa od niego wbrew swojego pierwszego wrażenia

-Przeprosiny przyjęte...Spirit- Powiedział głębokim i zachrypniętym głosem na co ja kiwnęłam głową, ale zaraz zamarłam słysząc swoje imię

Delikatnie się cofnęłam aby bardziej mu się przyjrzeć. Nie kojarzyłam go z żadnym gladiatorem ani fanem tych walk. Widziałam go po raz pierwszy w życiu, a mimo to on wiedział kim jestem. Wzdłuż moich obwodów przebiegł dreszcz niepokoju. Mógł mnie przecież znać po prostu ponieważ tutaj wszyscy znali imiona walczących, ale ja miałam wrażenie, że jest to coś głębszego. Miałam nadzieję, że nie jest jednym z tych reżimowców co chcieli mnie zabić.

-Skąd mnie znasz skoro nigdy się nie spotkaliśmy? – Zapytałam się ukrywając niepotrzebną emocję jaką był strach

-Domyślam się, że gdybym skłamał to i tak byś to wiedziała dlatego powiem w prost. Megatronus jest moim przyjacielem i nie raz wspominał o swojej przyjaciółce, która na początku była jego uczennicą. Z jego opisów wywnioskowałem, że to ty nią jesteś, a zważając na to jak zareagowałaś nabrałem jeszcze więcej pewności, że to ty – Mówił spokojnie uważnie studiując moją twarz

Ja jednak zachowałam kamienny wyraz twarzy tak jakby wogóle mnie to nie obchodziło- co było nieprawdą. Zaczęłam się zastanawiać komu jeszcze gladiator opowiadał o mnie i czy przez to nie spotkają mnie kłopoty.

-Przedstaw się – Nakazałam przybierając chłodne spojrzenie mogące dosłownie kogoś zamrozić

-Na imię mi Soundwave

Mruknęłam ciche podziękowania i ominęłam go szerokim łukiem. Gdy sądziłam, że nic więcej nie będzie ode mnie chciał przetransformowałam się z powrotem w bestie, ale jego głos zmusił mnie abym jeszcze jego wysłuchała.

-Masz paskudną bliznę na optyce, ale daje ci ona władczości – Zaczął pokazując na mnie swoją chudą ręką. Odruchowo złapałam się za to miejsce przypominając sobie walkę, w której prawie straciłam wzrok – Jeśli będziesz kiedykolwiek potrzebowała szpiega zgłoś się do mnie w Kolkular

Po jego wypowiedzi przemienił się w odrzutowiec i wzbił się w powietrze pozostawiając mnie w zakłopotaniu. Odwróciłam się za siebie słysząc ponownie oklaski i gwizdy. Wytężyłam wzrok i zauważyłam jak ktoś stający na platformie wygłasza jakąś przemowę. Zaciekawiona czym prędzej zaczęłam biegnąć w tamtym kierunku. Im bliżej byłam tym więcej mieszkańców się pojawiało, a głos stawał się wyraźniejszy. Stanęłam przed mówcą w swoim trybie niecałe pięć metrów przed nim i spojrzałam na niego.

Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu tym kimś okazał się Megatronus. Stał on na niej wyprostowany i dumnie. Cały czas gestykulował rękami wprowadzając tym samym rozmówców w zachwyt. Jego głos był władczy i pełen pożądania. W optykach mecha można było zauważyć błysk za każdym razem, gdy tłum wiwatował. Koło niego stał Soundwave tylko, że tym razem na twarz miał zasuniętą maskę, która w pełni ją zakrywała. Było wyraźnie widać, że ta dwójka ma se sobą bliskie kontakty.

-Nie pozwólmy aby ponownie Wielka Rada podzieliła nas Cybertrończyków! Przeciwstafmy się temu tak jak eony temu Megatronus Prime swoim bracią i siostrze. Jeżeli zobaczycie kogoś kto potrzebuje pomocy to nie patrzcie na jego Kaste tylko mu pomóżcie. Cierpiącemu osłodźcie ból. Swym sparklingą i nastoletniemu pokoleniu mówcie o wolności i równości! Nie pozwólmy, by rasizm ponownie rozpoczął swoje krwawe łowy- Mówiąc ostatnie zdanie przeszedł mnie przyjemny dreszcz, a gladiator spojrzał na mnie współczującym wzrokiem nim zszedł z podestu

Kiedy znajdował się już na ziemi podeszłam do niego klaskając w swoje ręce co zwróciło jego i szpiega uwagę. Obydwoje odwrócili się w moją stronę, a szary mech uśmiechnął się do mnie.

-Wiedziałem, że przyjdziesz – Powiedział cichszym głosem niż dotychczas sprawiając wrażenie, że nie chciał abym w jakikolwiek sposób się spłoszyła

-Ach tak? - Zapytałam się podnosząc jedną brew dziwiąc się, że było to dla niego oczywiste – Dlaczego? I czemu wcześniej nie powiedziałeś mi, że występujesz publicznie nie tylko na arenie?

Wyraz twarzy Megatronusa ani trochę się nie zmienił. Odszedł kawałek ode mnie i machnął ręką abym podążała za nim. Zrobiłam to o co mnie prosił i szliśmy obydwoje obok siebie przez Kaon. Co jakiś czas szturchałam mecha w ramię, by odpowiedział na moje pytanie, ale ten za każdym razem odpowiadał, że jesteśmy obserwowani. W sumie nie dziwiłam się tym mieszkańcom ponieważ zobaczyć gladiatora poza areną jest niezwykle rzadkie, a co dopiero dwóch.

Po długim czasie znaleźliśmy się niedaleko wejścia na arenę. Westchnęłam zawiedziona, że znów znaleźliśmy się w tamtym miejscy. Nie ukrywam, że chciałam bym zobaczyć coś więcej niż grube kraty i ogromne trybuny. Oparłam się o balustradę patrząc ma dużego mecha. Zniecierpliwiona zaczęłam pazurami stukać w jej powłokę.

-Oprócz tego, że masz niesamowicie wyczulony słuch i wzrok to na dodatek jesteś niezwykle ciekawska. Fascynuje cię każdy nieznany ci dźwięk bądź rzecz. Nie było więc szans byś nie znalazła się na placu. Co do drugiego pytania to tak naprawdę od niedawna zacząłem przemawiać. Nie byłem pewny co do tego dlatego dopiero, gdy miało by to jakikolwiek sens powiedział bym ci. Dlaczego zacząłem? Ponieważ jeszcze bardziej niż dotychczas Kasta została zaostrzona – Powiedział patrząc na mnie ze stoickim spokojem, gdy tłumaczył mi

-To System Kastowy został wcześniej wprowadzony?

-Dużo wcześniej – Zaczął kładąc rękę na poręczy – Ja już się na to załapałem. Szczęścia nie miałem ponieważ urodziłem się w najniższej grupie jaka została stworzona. To było coś okropnego ponieważ musiałem codziennie wykopywać energon z kopalni wbrew swojego zdania. Jednak pewnego razu, gdy wyszedłem na chwilę z ciemności zobaczyłem światło. Było tak piękne, że obiecywałem sobie, że znów go zobaczę. Moim kodem rejestracyjnym był D-16. Żadnego imienia...

Po wysłuchaniu go zaczęłam mu współczuć. Jego marzeniem było zobaczyć jasność wśród tych ciemności. Dlatego został gladiatorem. Położyłam swoją dłoń na jego ostrym pancerzu i delikatnie poklepałam go w ramię.

-Miałeś okropną przeszłość przyjacielu. Ale to nie znaczy, że przyszłość będzie taka sama. Może właśnie dzięki twoim przemową politycy zmienią zdanie i będzie tak jak przed tym 'bałaganem' – Powiedziałam ostrożnie dobierając słowa aby nie palnąć jakieś głupoty

-Masz rację Spi – Powiedział i złośliwie się uśmiechnął, gdy zobaczył moją niezadowoloną minę – Nie ma co się zadręczać demonami przeszłości podczas gdy można planować przyszłość

Delikatnie się od niego odsunęłam zabierając swoją rękę. Stanęłam przodem do wrot areny i westchnęłam ciężko wiedząc co zaraz na nimi zobaczę. Zanim jeszcze odeszłam zwróciłam się jeszcze do mecha słowami:

-Idę się naładować. Tobie też to radzę – Powiedziałam i przeszłam przez drzwi

W trybie natychmiastowym pobiegłam do swojej kwatery i zamknęłam się w niej. Rzuciłam się na swoją pryczę zmęczona dzisiejszym dniem. Natłok informacji przeszkadzał mi w zaśnięciu, ale po jakimś czasie udało mi się wejść w tryb spoczynku. 


---------------------------------

Napiszcie mi proszę w komentarzu co myślicie o tym rozdziale

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro