10. come close...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

od autorki I: przepraszam, że trochę późno, ale życie czasami boli

od autorki II: jeśli przeczytałeś/aś książkę Demian i wiesz o co chodzi, postaraj się nie rzucać spojlerami w komentarzach, bo to zniszczy efekt zaskoczenia; to będzie miało więcej sensu jak skończysz czytać ten rozdział, serio

*

Min Yoongi do tej pory nigdy by nie pomyślał, że byłby w stanie przeczytać specjalnie dla kogoś jakąś książkę, tylko po to, aby sprawić komuś przyjemność, aby zagłębić się nieco bardziej w czyjejś mentalności i psychice. Do tego taką książkę.

Gdy tamtego wieczoru wrócił do mieszkania, po tym, jak Hoseok zaoferował się, aby odprowadzić go pod blok - nie puszczając ani na moment jego dłoni, przez co serce miętowowłosego dosłownie się roztapiało - poczuł się przepełniony jakimś rodzajem dziwnej euforii, której nie znał już od jakiegoś czasu. Nie był to taki zastrzyk energii, który nie pozwalał mu spać i sprawiał, że miał ochotę iść na jogging do parku, ale był raczej subtelny, a jego jedynym efektem widocznym na zewnątrz był delikatny uśmiech, który nie chciał zejść mężczyźnie z twarzy, podczas gdy myślał o tym wszystkim, co się wydarzyło.

Gdy wreszcie ich mały pościg się skończył, oboje zorientowali się, że oddalili się bardziej od ich dzielnicy, niż na początku planowali, ale dzięki czarnowłosemu po jakimś czasie odnaleźli drogę powrotną do domu. Ten spacer nie trwał wcale krótko, a Yoongi po raz pierwszy w życiu nie narzekał na długość takiego wysiłku fizycznego, bo to oznaczało, że ten drobny gest, który łączył ich dłonie i słodko splatał ich palce, mógł zostać jeszcze bardziej przedłużony.

Min chyba nie do końca wiedział wtedy, co tak naprawdę robił - był świadom tylko tego, że taki drobny, niewinny kontakt fizyczny sprawiał mu ogromną radość. Z miejsca, w którym Hoseok tak delikatnie i wręcz intymnie go dotykał, płynęło przyjemne ciepło, które powoli otulało całe ciało starszego, wzmacniając to wrażenie, że przy Jungu był po prostu w całkowicie innym świecie. Nic poza nimi się nie liczyło: ani realia życia Yoongiego, w którym miał przecież chłopaka i był mu w pełni oddany, ani nawet to, że właśnie przed chwilą prawie zostali złapani przez policję na gorącym uczynku. Prawdę powiedziawszy, te dwie rzeczy sprawiały, że dla miętowowłosego to wszystko zdawało się być jeszcze bardziej ekscytujące. Jakby właśnie czegoś takiego potrzebował. Jakby chciał po prostu móc czasem złamać wszelkie zasady, zarówno realne, jak i moralne, z kimś, kto rozumiał. Nic więcej.

Poza tym... słowa Hoseoka, które zostały skierowane w stronę młodszego, zdawały się idealnie opisywać wszystko to, co ten czuł, chociaż sam nie wiedziałby jak powinien to określić. Nie było chyba żadnego słowa, które mogłoby to zdefiniować, ani które byłoby w stanie opisać niezwyczajny blask uśmiechu skierowanego przez miętowowłosego w odpowiedź na tamto niecodzienne wyznanie, które naprawdę go uszczęśliwiło - jakkolwiek nierealnie i abstrakcyjnie to brzmiało. Zdumienie Yoongiego było jeszcze większe, gdy okazało się, że czarnowłosy nie wymagał od niego w zamian nic więcej, tylko ładnego uśmiechu, dedykowanego tylko dla niego, i mocnego uścisku na swojej dłoni, którą Min mógłby tak naprawdę już nigdy nie puszczać. Ogrzewała go w całości zupełnie tak, jak papierosy ogrzewały Junga.

A w głowie starszego nieustannie panowała bezczelna myśl, że nie pamiętał, kiedy doświadczył czegoś podobnego z Jungkookiem. Kiedy dostał od niego bezwarunkową czułość, która nie domagała się żadnego rewanżu pod postacią jego nagiego ciała ułożonego na łóżku i chętnie uchylających się przed nim nóg, komfortu ciepłych ud oraz mokrego wnętrza Yoongiego.

Do tej pory znajomość z Hoseokiem podarowywała mu same zaskakujące sytuacje i tak było także tym razem, bo Min nigdy nie bywał w bibliotece - i to nie dlatego, że jego czasy szkolne dawno już minęły, a on zajmował się głównie pracą, bo nawet gdy był w gimnazjum wolał omijać ten budynek szerokim łukiem aby dedykować się czemuś, co wydawało mu się o wiele bardziej interesujące i przydatne. Po prostu, miętowowłosy nie miał w zwyczaju czytać, nie pamiętał, kiedy po raz ostatni dotknął prawdziwej książki i okropnie go to nudziło. Ale gdyby już do końca życia miał czytać książki z taką pomocą, jaką otrzymywał dzisiaj, z wielką chęcią przeczytałby wszystkie tomy, w których posiadaniu była biblioteka.

Jung zaskakiwał go także coraz to nowszymi aspektami swojego charakteru, a właśnie w tym momencie pochylał się nad nim i śledził palcem jakieś słowa na kartce książki, która leżała na blacie przed starszym. Ten jeszcze zaledwie parę chwil temu siedział przy dużym, podłużnym stole naprzeciwko czarnowłosego, dopóki ten nie wstał, aby podejść od niego do tyłu w celu wytłumaczenia mu jakiegoś szczególnie skomplikowanego akapitu. Dlatego teraz Min czuł ciepło jego ciała tuż przy sobie oraz to, jak napierało ono lekko na to jego poprzez kontakt pomiędzy jego łopatką, a klatką piersiową młodszego.

Książką, z której Hoseok zaczerpał inspirację do swojego murala z krukiem, był Demian niejakiego Hermanna Hesse'a, a gdy tylko Yoongi się o nią dopytał, czarnowłosy zaczął opowiadać o niej z taką fascynacją i ekscytacją, że starszy po prostu nie mógł nie zachęcić się do czytania. Gdzieś kiedyś przyszła mu do głowy dziwna myśl, że czytanie ulubionych książek innych osób pozwalało dowiedzieć się czegoś więcej o nich, a on właśnie do tego brnął. Wprawdzie nigdy by nie pomyślał, że jego młodszy przyjaciel lubił czytać, bo miał wizerunek bad boya i na co dzień zajmował się czymś całkowicie innym, ale przecież już przy ich pierwszym spotkaniu Hoseok dał dowód swojej nieprzeciętnej inteligencji poprzez rozmowę o pasjach i nie poddawaniu się.

W całym swoim chaotycznym istnieniu, Jung Hoseok był tak naprawdę bardzo spójny. I Yoongi myślał, że w jakiejś mierze także tak trochę idealny.

Przelotnie pomyślał też o tym, że podobno najwięksi kryminaliści oraz seryjni mordercy mieli najwyższy iloraz inteligencji, jednak nieszczególnie go to dotknęło.

Niestety, wspomniana książka okazała się być bardziej skomplikowana i filozoficzna, na jaką mogła wyglądać na początku. Zdawała się mówić jedynie o życiu dość dziwnego dzieciaka, niejakiego Emila Sinclaire'a, który opowiadał wszystkie wydarzenia w pierwszej osobie i skupiał się głównie na tym, jak spotkał Maksa Demiana, ale... Ale Hoseok dawał mu wyraźnie do zrozumienia, że chodziło o wiele, wiele więcej i że właśnie w tym tkwiło piękno tej powieści.

W sumie, Yoongi nie miał na co narzekać, bo w ten sposób, potrzebując ciągle pomocy młodszego, który zdecydowanie bardziej znał się na temacie, miał go niemalże cały czas przy sobie i cieszył się jego uwagą. Czuł się jednak trochę winny temu, że przez niego czarnowłosy nie mógł skupić się na swoich notatkach z wykładu, których powinien był się uczyć.

- Czego nie rozumiesz? - dopytał się przy jego uchu Jung, swoim typowym, miękkim i przyjemnym tonem głosu.

- Tutaj - starszy położył palec na kartce. - Nie pragnąłem przecież nic więcej, niż żyć tym, co samo chciało ze mnie się wydobyć.

Drugi uśmiechnął się delikatnie, śledząc te czarne słowa na białym, chociaż lekko żółtawym tle, jakby był zadowolony z tego, że Yoongi zadał to pytanie, a nie inne. Zaczął szukać czegoś palcem po tekście, starając się wyznaczyć fragment, który pozwoliłby miętowowłosemu zrozumieć to wszystko nieco lepiej.

- Tutaj tak jakby mówi o pasji - zaczął tłumaczyć, a Min od razu zrozumiał, dlaczego tak podobał mu się ten temat. - Sinclair nie chce czuć się zmuszany do robienia niczego, czymkolwiek by to nie było. Nie chce podpadać pod zwyczajne zasady życia i robić to wszystko, co normalny człowiek powinien robić, bo nie graniczy to z jego pasją. Pragnie dedykować się tylko czemuś, co sprawia mu radość, czemuś, co kocha i co finalizuje się w rezultatach głośno mówiących o tym, że jest naprawdę w tym dobry, że ma talent. Chce żyć zgodnie z pasją, która się z niego wydobywa, niemalże napiera brutalnie na niego, chcąc się z niego wydostać i manifestować światu. Bo jak się ma pasję, to ona rozdziera człowieka od środka.

Miętowowłosy przez chwilę siedział w ciszy, czytając ponownie to zdanie i powtarzając sobie w myślach słowa czarnowłosego, które brzmiały tak... dobrze, głęboko, inteligentnie, cudownie. Nie mógł wyjść z zachwytu tego, jak wiele twarzy Hoseok potrafił mieć. A każda z nich zapierała starszemu dech w piersiach.

- To tak jak ty - skomentował wreszcie cicho, chyba sam nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co mówił. Hoseok wyprostował się i spojrzał na niego, nie do końca rozumiejąc.

- Co? - rzucił, zagubiony.

- No... to tak jak ty - powtórzył Yoongi, podnosząc na niego wzrok. W tym świetle, Jung wyglądał wyjątkowo dobrze. Poza tym, do nauki zakładał dość duże, okrągłe okulary z ciemnymi oprawkami, które naprawdę dodawały mu uroku. Wyglądał inteligentnie, a Min nigdy by nie powiedział, że zacząłby lecieć na inteligencję, podniecałaby go ona tak, jak teraz. - Ty też masz pasję, bardzo dużo pasji. Jesteś zupełnie taki, jak Sinclair.

Hoseok uśmiechnął się szeroko, powoli przechodząc ponownie na drugą stronę stołu, aby zasiąść przy swoich notatkach.

- Poczekaj, aż poznasz lepiej Demiana - zalecił. - Wtedy się przekonasz.

To popołudnie upłynęło im dość szybko, ale przecież zawsze tak było, gdy byli razem i obydwoje uwielbiali swoją obecność nawet wtedy, gdy nie robili niczego konkretnego. Yoongi zanurzył się w lekturze, chociaż może zanurzenie się było nieco zbyt poważnym określeniem. Mimo tego, że teraz miał naprawdę ochotę przeczytać tą powieść, nie zmieniało to faktu, że jednak nie był przyzwyczajony do czytania i po jakimś czasie najzwyczajniej w świecie zaczynało mu się nudzić i musiał oderwać na moment spojrzenie od kartek, aby dać odpocząć zmęczonym oczom.

W takich momentach, oczywiście jego wrok padał na Hoseoka i przez jakąś dziwną przypadłość nie chciał się od niego odkleić przez naprawdę długi czas. Jeśli była jakaś zasada, która definiowała sekundy długości gapienia się na kogoś, zanim to zaczęło popadać w nieprzyzwoitość, to Min tego dnia wielokrotnie tą zasadę złamał. To nie tak, że robił to specjalnie... To po prostu tak jakoś wychodziło samo z siebie. Wiele także podczas tych chwil nie myślał, nie zastanawiając się nad tym, jak czarnowłosy tego dnia wyglądał, ani w jaki sposób wyginała się jego twarz, gdy była taka skupiona i dość poważna - jakby oczywistym było to, że był on po prostu cały czas przystojny. Po prostu patrzył, opierając głowę o jedną rękę i przeczesywał spojrzeniem całą figurę przyjaciela, robiąc to chyba dość dyskretnie, bo ten ani razu nic nie zauważył. A jeśli zauważył, miał na tyle dobre serce, że nie zwrócił starszemu na to uwagi, nie chcąc pogrążać go w zawstydzeniu.

Hoseok zdawał się nie zdawać sprawy z tego, jak Yoongi obserwował jego ładnie ułożone włosy, męsko wyglądające dłonie, tatuaże wystające mu na klatce piersiowej i na nadgarstkach zza koszulki i skórzanej kurtki, okrągłe okulary na czubku nosa, dodające nieco do jego wyglądu aury inteligentnego profesora, usta niemo czytające notatki z wykładu i te drobne dołeczki w policzkach, które pokazywały się ilekroć Jung robił niezadowoloną minkę, jakby czegoś nie rozumiał. W tamtych momentach Yoongi miał ochotę się uśmiechnąć.

Od czasu do czasu młodszy podnosił na niego wzrok i wyrazem swoich oczu pytał go, czy mógł zacząć z nim rozmawiać, a wtedy powtarzał mu to, co zapamiętał ze swoich notatek, chcąc nauczyć się wszystkiego wystarczająco dobrze. Od czasu do czasu uroczo się zatrzymywał, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów, oddalał się gdzieś spojrzeniem i nieświadomie się jąkał, marszcząc lekko brwi, a wtedy miętowowłosy brał od niego notatki i prędko odnajdywał punkt, w którym młodszy się zatrzymał, aby pomóc mu w kontynuacji zdania. Jego przyjaciel wyglądał wtedy na zadowolonego i uśmiechał się do niego wdzięcznie, brnąc do końca swojego monologu już z większą łatwością. Pod koniec każdego popołudnia spędzonego wspólnie w bibliotece, Hoseok przepraszał go za to, że zajął mu tyle czasu i że nie pozwolił mu zrobić w międzyczasie czegoś bardziej ekscytującego.

Nie wiedział jednak, że Yoongi cenił sobie te drobne momenty ponad wszystko. Że uwielbiał tą codzienność i że kochał spokojną, naturalną atmosferę, która otulała go ilekroć siadał po drugiej stronie stołu, przed Jungiem. Z nim mógł zarówno uciekać od władz, jak i pomagać mu uczyć się na kolejną sesję. Grunt, że z nim.

*

Pokręcił się trochę na fotelu, wreszcie znajdując wygodną pozycję, aby móc swobodnie zerknąć za szybę na pędzący przed nim świat. O tej porze roku robiło się ciemno dość szybko, a on od zawsze sądził, że duże miasta są najładniejsze właśnie w nocy, kiedy nie widać ich chaosu, braku naturalności i śmieci spacerujących po chodnikach przy najmniejszym podmuchu wiatru, ale jedyne, co można zobaczyć, to ich piękne światła na ciemnym tle. On sam czuł się nimi zafascynowany i w gruncie rzeczy wystarczyła mu nocna przejażdżka autem z jakąś dobrą muzyką, aby poczuł się w innym wymiarze, jakby w jakimś filmie. Wypełniała go wtedy dziwnego rodzaju euforia, jakaś adrenalina podobna do tej, którą poczuł mając na karku oddech psa policyjnego tamtej nocy. Takie nieuchwytne chwile sprawiały, że Min Yoongi czuł się żywy.

Ale w życiu, które nie było tym, które naprawdę posiadał.

Zresztą, tego dnia nawet nie wiedział, czy tak do końca cieszył się, że tu był. Oczywiście, gdy dostał tą propozycję zaakceptował od razu, nawet z lekkim uśmiechem na ustach, bo odczuwał przez cały ten czas pewną formę tęsknoty, ale teraz było tak, jakby zaczynał mieć wyrzuty sumienia. Chociaż nawet nie wiedział, przed kim dokładnie. Może przed samym sobą? Czy to w ogóle możliwe?

Westchnął cicho, przesuwając powoli wzrok na lusterko auta, które było widoczne przez szybę i na moment spojrzał na swoje odbicie. Nie trwało to jednak długo, bo po chwili poczuł, jak jakaś niewidzialna siła wciskała go mocno w siedzenie, a dumny dźwięk silnika pojazdu brutalnie przepełniał jego uszy. Zakochany w tym specyficznym uczuciu, nie mógł się nie uśmiechnąć, czując, jak podnosiło mu się ciśnienie, oraz nie spojrzeć na bok, na mężczyznę za kierownicą.

W kąciku jego ust widniał drobny, zadziorny uśmieszek, który sprawił, że starszemu dreszcze przeszły po całej długości kręgosłupa - nie potrafiłby jednak określić, czy był on przyjemny, czy nie. Przesunął spojrzeniem po tych umięśnionych ramionach, pewnie trzymających kierownicę i wtedy poczuł, jak facet znowu dodał gazu, aż Yoongi musiał chwycić się czegoś dłonią, aby chociaż trochę się asekurować. Mężczyzna obok niego uśmiechnął się nieco bardziej. Cwaniacko, niebezpiecznie.

- Och, kurwa - stęknął miętowowłosy, brzmiąc conajmniej tak, jakby przeżywał właśnie dobry orgazm. To wszystko po prostu tak cholernie go kręciło, że nie mógł się powstrzymać. Uwielbiał patrzeć w takich momentach przed siebie, doceniając niebezpieczną prędkość, dzięki której gnali wzdłuż autostrady i mieć gdzieś z tyłu głowy świadomość, że najmniejszy błąd kierowcy mógł zaprowadzić go do śmierci. Było to w jakiś sposób podniecające.

Jungkook wreszcie znalazł dla niego trochę czasu i właśnie zabierał go na randkę. Mieli po prostu wybrać się do kina, ale brunet stwierdził, że pierw krótko się przejadą, bo wiedział przecież, jaką przyjemność sprawiało to miętowowłosemu. W jego nowiutkim, drogim aucie sportowym, za które zapłacił oczywiście ojciec Jeona, a nie sam Jeon, Yoongi czuł się naprawdę bosko i cieszył z tego wszystkiego, ale było tak, jakby czegoś jednak mu brakowało.

- Tęsknię za robieniem tego częściej - odezwał się nagle brunet, a starszy przesunął na niego swój wzrok. Kook nie sprecyzował, o czym dokładnie mówił i może Min nie chciał wiedzieć, co ten tak naprawdę miał na myśli. Uznał po prostu, że mówił o ich wspólnych wycieczkach po autostradach.

- Też lubię te nasze przejażdżki - odparł, ponownie z zadowoleniem spoglądając przez okno. Jego wzrok od czasu do czasu śledził wszystkie te auta, nie tak drogie i nie tak szybkie jak to Kooka, które z łatwością omijali. Yoongi widział, że oczy wszystkich były skierowane ku nim i to też jakoś mu się podobało. - I tak trochę za nimi tęsknię.

Nie wiedział, czy powiedział te słowa jako formułę grzecznościową, czy naprawdę tak myślał.

- Nie dziwię ci się - Kook parsknął śmiechem. - Pewnie beze mnie teraz wychodzisz tylko do pracy, prawda?

Starszy zmarszczył lekko brwi, czując nagły węzeł w gardle. Jungkook wiedział, że jego partner raczej nie miał w zwyczaju częstego wychodzenia ze znajomymi - których liczbą i tak nie mógł się za bardzo pochwalić - ale mimo tego to pytanie zabrzmiało dla niego dziwnie. Trochę... podejrzliwie.

I podczas gdy przytakiwał mu ruchem głowy na tak, aby uspokoić jego zmysły, intensywnie myślał o tych wszystkich spotkaniach z Hoseokiem, ale przede wszystkim także o tym, jakie miłe i przyjemne one były. Z Jungiem, czas naprawdę przybierał całkowicie nowego tempa i Yoongi mógłby przysiąc, że pędził wtedy szybciej, niż teraz oni wzdłuż autostrady.

- Ale wiesz, za czym tęsknię bardziej? - zagadał ponownie po jakiejś chwili Jeon, po tym, jak ominął dwie ciężarówki i zjechał na lewy pas, całkowicie wolny.

Miętowowłosy ponownie poczuł, jak był mocno wciskany w fotel przez tą prędkość, a wtedy jakieś przyjemne, elektryzujące mrowienie zaatakowało jego podbrzusze oraz dolne partie. Nie wiedzieć czemu ani jak, nagle przed oczami stanęły mu różne godne cenzury sceny, a w głowie pojawiły się kosmate myśli, podczas gdy Min zaciskał mocno usta w cienką linię z nagłej frustracji, która go ogarnęła. Kurwa, miał ochotę na seks. Naprawdę wielką ochotę. Marzył o tym, aby wskoczyć komuś na kolana, usiąść na nim okrakiem i zacząć się namiętnie całować, aby prędko zacząć dyszeć i czuć obce dłonie na swojej nagich plecach, bokach, klatce piersiowej. Chciał poczuć w sobie twardą erekcję, nabić się na nią i robić sobie nią dobrze, posuwając się w górę i w dół, nie powstrzymując ani namiętnych pocałunków, ani gorącego jęczenia w cudze wargi. I chciał to wszystko zrobić tutaj, w tym aucie, teraz.

Jego życie łóżkowe było martwe od tamtej pamiętnej rozmowy z Jeonem, a przez to, że do tej pory był z nim w związku, nie miał już w zwyczaju zaspokojania samego siebie ręką i raczej tego unikał. Jego potrzeba, jak na dorosłego, zdrowego faceta, była całkowicie zrozumiała.

Czuł się teraz nieobecny ciałem oraz umysłem, więc dość bezmyślnie wycisnął z siebie niewyraźne "hm?" które miało znaczyć, że brunet mógł mówić dalej.

Jednak zanim usłyszał od niego odpowiedź, poczuł coś nowego - coś, co jedynie wzmocniło jego nagłą potrzebę powolnego, intensywnego szczytowania, a następnie orgazmu. Jungkook położył dłoń na jego udzie, zdecydowanie zbyt blisko jego krocza, ale z drugiej strony za daleko. Jego palce zaczęły kreślić drobne kółeczka na wewnętrznej stronie jego uda, a gdy Yoongi na nie spojrzał, spiął się lekko i miał niemalże ochotę rozchylić wargi i rozkosznie westchnąć, miękko jęknąć, domagając się czegoś bardziej konkretnego. Zamiast tego, poruszał się niespokojnie na fotelu i podniósł swój zagubiony wzrok na Jeona, na zewnątrz wcale nie wyglądając jak facet, który właśnie w tym momencie miał pornografię w głowie.

- Za tobą.

Mruknięcie Kooka było niskie i pociągające oraz sprawiło, że starszy poczuł ciepło w okolicach serca. Uśmiechnął się lekko, mimo wszystkiego ciesząc się, że jego chłopak odczuwał tęsknotę i że potrafił się do tego przyznać, że chciał dalej utrzymywać związek mimo tej momentalnej przeszkody na ich drodze. Yoongiemu wydawało się, że czuł dokładnie to samo. Nie chciał stracić Jungkooka ani tego wszystkiego, co ten w przeszłości mu dał.

- Ja za tobą też - przyznał cicho, nagle zapominając o wszystkim, o czym myślał do tej pory. Jakby znowu był dzieckiem Bożym. - Naprawdę bardzo. Tęsknię za naszymi częstymi randkami, za przebywaniem u ciebie, za kupowaniem ci lodów i chodzeniem z tobą na zakupy, tęsknię nawet za twoimi głupimi odzywkami i tym, jak zawsze musisz mieć we wszystkim rację...

W miarę jak mówił, ruchy dłoni Jungkooka na jego udzie stawały się bardziej intensywne i to właśnie było napędem miętowowłosego. Były one jak wynagrodzenie za te wszystkie słodkie słówka, więc Yoongi mówił to, co ślina mu na język przynosiła, mimo tego, że połowa z tych rzeczy nie była nawet prawdziwa - nigdy nie mógłby tęsknić za nudnymi wyprawami do sklepu po nowe ciuchy dla Kooka, czy za jego zachowaniem gówniarza - ale to się nie liczyło, bo dłoń bruneta go pieściła, więc on mówił, te palce zaciskały się rytmicznie na jego udzie, a on chciał więcej, więcej, więcej...

Nagle jednak wszelkie pieszczoty zniknęły, a dłoń znieruchomiała, kładąc się pomiędzy udami starszego. Jeon zjechał z autostrady, znacznie zmniejszając prędkość, a Yoongi spojrzał na niego, niezbyt rozumiejąc.

- To słodkie - skomentował młodszy, wciąż ze swoim zadziornym uśmieszkiem na ustach.

Nagle zatrzymali się na światłach, więc Kook odwrócił się do swojego partnera, patrząc na niego niebezpiecznym wzrokiem. Jego dłoń się nie ruszyła, ale Yoongi po chwili poczuł, jak nadgarstek Kooka lekko napierał na jego krocze. Przełknął nerwowo ślinę.

- Wiesz co? - mruknął cicho młodszy. -Możemy dzisiaj sobie odpuścić kino, a zamiast tego jechać do mnie...

Brunet zaczął się powoli do niego zbliżać, ewidentnie chcąc dostać się do jego szyi, a Yoongi zaczął panikować. W jednej chwili przypomniało mu się to, jak Jungkook potraktował go przy ich ostatnim zbliżeniu, jaki nieczuły, brutalny i egoistyczny dla niego był, jak w ogóle się nim nie przejmował, jak nawet nie próbował okazać swojej miłości, jak potraktował go jak szmatę, przelatując go nawet dwa razy całkowicie bez jego zgody. Przypomniał mu się ten niesmak, ten ból, ta rozpacz, to złamane serce, to poczucie odrzucenia, to zmęczenie, ta złość do całego świata i zrobiło mu się niedobrze. Nagle zrozumiał coś bardzo, bardzo ważnego.

Zachowując się tak, jakby właśnie został poparzony, Min chwycił za nadgarstek swojego chłopaka i odsunął go od siebie, następnie odwracając się w stronę szyby i kuląc lekko na sobie, nie dając mu dostępu ani do swoich ust, ani do szyi. Zniesmaczony tym wszystkim, wbił spojrzenie w budynki przy ulicy, nagle nie potrafiąc już znaleźć w nich tego samego piękna, co zaledwie parę minut temu. Czy Kookowi naprawdę zawsze zależało tylko na zaliczeniu go? Czy nie mógł wytrzymać trochę bez seksu nawet wtedy, gdy Yoongi postawił jego brak jako warunek do tego, aby ich związek przetrwał? Czy nawet tego nie potrafił dla niego zrobić? Czy nie był w stanie uszanować jego uczuć oraz wyborów?

- Nie, Kook - powiedział twardo i stanowczo, nagle tracąc ochotę na wszystko. - Wiesz dobrze, co mówiłem o seksie i wcale nie zmieniłem o tym zdania. Głównie z twojej winy.

Zrozumiał, że gdy jeszcze przed chwilą miał ochotę na seks, nie był to seks z Jungkookiem. A ta nowa myśl wydawała się być dziwna i nienaturalna, a zarazem taka prawdziwa.

- Jedziemy tylko do kina. Albo odwozisz mnie pod mój blok.

*

Tego dnia czuł się trochę oddalony od rzeczywistości, jakby był na nią kompletnie nieczuły. Nie przejmował się tym, że w pracy czuł się lekko osłabiony, ani tym, że nie potrafił odczuć ulgi nawet słuchając swojej ulubionej muzyki, chociaż to przecież zawsze na niego działało. Po spotkaniu z Jungkookiem, które zaszło dzień wcześniej, czuł się pusty.

Chłopak w końcu faktycznie zgodził się na to, aby jednak po prostu poszli do kina i nie nalegał później na nic więcej, ale Yoongi mógł poczuć z jego strony jakąś zmianę w zachowaniu. Chłód, który płynął od bruneta, otoczył go kompletnie i sprawił, że ich wieczór wcale nie przebiegł tak, jak na początku wyobrażał to sobie Min. Poczuł się tak, jakby Kook spotkał się z nim tylko po to, aby spróbować namówić go na seks, lub że po odmowie zachowywał się w ten sposób, żeby jednak skłonić go do zmiany zdania. Nic takiego się nie wydarzyło, a w głowie Yoongiego cały czas trwała ta scena, która złamała mu serce.

Samochód zatrzymał się, a starszy spojrzał za szybę, widząc blok, który zamieszkiwał; poczekał, domyślając się, że jego chłopak wyłączyłby silnik i wyszedłby z nim, ale brunet tylko spojrzał na niego wymownie, nie wyjmując kluczy ze stacyjki. Yoongi nie wiedział jak się zachować.

- Pa - odezwał się młodszy chłodno, nie robiąc nic więcej, nawet nie domagając się pożegnalnego pocałunku. Min przełknął nerwowo ślinę.

- Nie odprowadzisz mnie? - dopytał się niepewnie, od razu karcąc się za to, że wychodził przed nim na taką babę.

Kook potrząsnął głową na nie.

- Nie mam na to czasu - odparł. - Muszę już wracać. Jutro znowu praktyki.

Auć. Zabolało.

Yoongi zacisnął mocno usta, nie mówiąc już nic więcej. Odwrócił głowę w drugą stronę, nie chcąc, aby Jeon patrzył mu w twarz, po czym bez słowa czy czynu pożegnania otworzył drzwi i wyszedł. Przeszedł na drugą stronę samochodu, bo musiał przejść przez drogę, ale w ostatniej chwili zreflektował się i podszedł do szyby po stronie prowadzącego. Brunet spojrzał na niego, ale po chwili uchylił ją, żeby Yoongi mógł się wychylić w jego stronę.

- Dobranoc, będę tęsknił - powiedział miękko, ale nie dostał żadnej odpowiedzi niż ta, która pozbawiona była słów i składała się właśnie z tej ciszy, która nie wróżyła niczego dobrego.

A gdy zbliżył się, aby krótko pocałować swojego partnera, usta młodszego były chłodne, pasywne i pozbawione uczucia. Jak cały on.

Miętowowłosy myślał nad tym wszystkim całą noc, co spędziło mu sen z powiek, ale następnego dnia nie miał już ochoty się nad tym trudzić. Czuł się pusty, daleki od wszystkiego, zarówno od wszelkich problemów, ale także ewentualnych przyjemności. Nie obchodziło go spóźnienie autobusu, nie obchodził go ciężki dzień w pracy, nie obchodziło go zmęczenie czy głęboki głód. Jakby nie potrafił nad niczym tak naprawdę myśleć czy się zastanawiać.

Tylko jedno było wyjątkiem do tej reguły: Hoseok.

Na spotkanie z nim nie mógł się spóźnić nawet wtedy, gdy był w takim stanie. Widok przyjaciela trochę polepszył mu humor, ale ewidentne było, że tego dnia nie czuł się najlepiej, że nie reagował wystarczająco szybko i że czasami był nieobecny myślami. Ale, jak zawsze, Hoseok rozumiał. I nie zadawał żadnych natrętnych pytań, co chyba było najlepszą rzeczą z tego wszystkiego. Po prostu rozumiał, że Yoongi czuł się szczególnie małmówny i nie zmuszał go do rozmowy, ale za to sam dużo mówił, bo wiedział, jak wielką przyjemność potrafiło to sprawić starszemu. Opowiadał mu o swoim dniu czy życiu ogółem, rzucał drobnymi anegdotami, mówił o swoim zainteresowaniu muralami oraz książkami - połączenie tak nietypowe, a zarazem całkowicie zrozumiałe dla takiego człowieka, jakim był Hobi - i o tym, że pewnego dnia chciałby pokazać miętowowłosemu swój taniec, ale także dać mu możliwość do tego, aby to on pokazał mu swój talent i pasję. A Yoongi słuchał tego wszystkiego i wreszcie potrafił lekko uśmiechnąć się pod nosem, bo głos Hoseoka był piękniejszą melodią niż wszystkie te, które miętowowłosy skomponował w przeszłości. Brzmiał jak prawdziwe arcydzieło, które on chciałby móc udekorować i odtworzyć we własnej kompozycji.

Jego przyjaciel stał się nieco bardziej cichy, gdy stali razem w kolejce do budki z ciepłymi goframi, którą napotkali chodząc po mieście. Było chłodno, więc oboje mieli ochotę na taki przysmak, ale Jungowi chyba momentalnie skończyły się tematy do rozmowy - a starszy nie myślał, że to kiedykolwiek w ogóle byłoby możliwe. Do tej pory jego wesołe trajkotanie pomagało mu skupić się na czymś innym, co nie było jego osobistymi porażkami w związku, ale na chwilę Yoongi musiał poradzić sobie sam.

Szukając jakiegoś przyjemnego tematu - czuł się nawet gotowy do tego, aby odezwać się i zacząć rozmowę jako pierwszy, żeby tylko nie myśleć o negatywnych aspektach swojego marnego życia - zaczął myśleć o tym, co stało się podczas jednego z ich najbardziej pamiętnych spotkań. Wspomnienie o dotyku Hoseoka zaczęło wspinać się po jego palcach, po całej jego dłoni aż do nadgarstka, aż zaczął czuć się tak, jakby brakowało mu jakiejś obecności dookoła własnych palców. Był to brak fizycznego uścisku, ale także pewnego ciepła, które od jednego punktu było w stanie ogrzać całe jego ciało i także jego duszę, cały jego byt. Czując nagle dziwne mrowienie w ręce, zaczął nią nieświadomie poruszać, aż wreszcie spojrzał na nią w dół i z jakiegoś powodu serce mu szybciej zabiło.

Zdał sobie sprawę z tego, jak blisko dłoń Hoseoka była tej jego. Zwisała ona swobodnie przy ciele mężczyzny, nie poruszała się, bo jedynie ta druga była zajęta trzymaniem wolno palącego się papierosa. Yoongi oblizał powoli własne wargi, nagle będąc świadomym także tego, jak bardzo chciał dotyku tej dłoni. Jak bardzo chciał móc za nią złapać, splątać z nią swoje palce, ścisnąć za nią mocno i po prostu poczuć tą obecność, której tak bardzo potrzebował. Podświadomie wiedział, że ten gest byłby w stanie zatrzymać powolny upadek jego serca, które od poprzedniego dnia jeszcze nie przestało wolno i boleśnie się łamać. Wiedział, że Hoseok był tą podporą, której od zawsze tak bardzo potrzebował. Tym cichym strumieniem, który jako jedyny był w stanie ugasić jego pożar.

Odwrócił nagle spojrzenie, czując zażenowanie własnymi głupimi, dziecinnymi myślami. Miał wrażenie, że nagle zaczerwieniły mu się policzki, ale postarał się to zignorować i westchnął lekko. Przez moment skupiał swój wzrok na jakimś dalekim punkcie, ale po jakimś czasie jego ciało zaczęło reagować samo z siebie. Zdawałoby się, że nawet nie kontrolował tego, jak jego dłoń zaczęła powoli zbliżać się do tej Hoseoka, aby ledwo ją dotknąć, delikatnie, nieznacznie, niby całkowicie przypadkiem. Czarnowłosy jednak chyba nie zareagował na to w ogóle, a przynajmniej tak myślał starszy, który w tym momencie nie miał wystarczająco dużo odwagi, aby na niego spojrzeć. Wstrzymał oddech i powtórzył tę czynność jeszcze dwa razy, ale za każdym przynosiło to ten sam efekt; dopiero po jakimś czasie mężczyzna odniósł wrażenie, że drugi także delikatnie napierał swoją dłonią na tą jego. Yoongi pomyślał, że te próby złapania go za rękę były cholernie żałosne i żenujące, ale naprawdę nie był na tyle odważny, aby po prostu to zrobić i przyznać się do tego, że wręcz uwielbiał ten gest, że relaksował go i budował dookoła niego tą przyjemną otoczkę bezpieczeństwa.

Minęło parę kolejnych chwil, zanim miętowowłosy zdecydował się na kolejny krok. Powoli zbliżył swoją dłoń po raz kolejny, a wierzchem palca wskazującego nieśmiało pogładził wnętrze dłoni młodszego, będąc już pewien, że ten zauważył jego drobne gesty. I wcale się nie mylił, bo po chwili Hoseok, zarówno subtelnym gestem, chwycił delikatnie starszego za dłoń i zamknął ją w swoim uścisku, od razu splatając z nim swoje palce.

We wnętrzu Yoongiego wybuchł kolejny pożar, jeden z tych cudownie przyjemnych, pozytywnie destrukcyjnych, w jakiś sposób powodujących, że tuż obok w środku mężczyzny kwitły cudowne kwiaty. Nie powstrzymał drobnego uśmiechu i zawstydzony opuścił wzrok, bo dookoła nich przechodziło wiele ludzi, a mimo tego Min czuł się tak, jakby w całym Seulu istnieli tylko oni. Bo w tym momencie zdawał się słyszeć bicie serca Hoseoka poprzez jego dotyk i cenił sobie ten dźwięk nawet ponad jakikolwiek głośny szum tłumu.

Czarnowłosy poruszał lekko ich złączonymi dłońmi w tył i w przód, zwracając tym samym uwagę starszego na siebie. Ten spojrzał na niego powoli, niepewnie, wciąż czując się zmieszany i zawstydzony, ale gdy Jung tak rozkosznie się do niego uśmiechnął, z pełnią swojego zapierającego dech w piersiach uroku, wszystko było znowu w jak najlepszym porządku.

*

Kupili tylko jednego gofra, bo Hobi stwierdził, że nie powinien wciskać w siebie zbyt dużo kalorii, a Yoongi zgodził się dzielić z nim ten swój. Siedzieli więc razem na nienajlepiej oświetlonej ławce, Hoseok przed chwilą wyrzucił swojego papierosa i wciąż trzymali się za ręce, co dla miętowowłosego było najlepszym aspektem tego wszystkiego. Nie chciał już nigdy go puszczać, bo jego obecność zdawała się być teraz najlepszym, co go kiedykolwiek spotkało.

Czarnowłosy znów wesoło o czymś mówił, a Min słuchał go z zainteresowaniem i wręcz fascynacją, od czasu do czasu biorąc gryz przysmaku. Ani razu nie wspomnieli o tym małym geście, którzy oboje kontynuowali, jakby było to czymś normalnym, na porządku dziennym. I tak było zdecydowanie lepiej. Yoongi nie potrafił rozmawiać o pewnych sprawach.

- I wtedy moja siostra stwierdziła, że nigdy więcej nie powinna pozwalać jej zostawiać tego wrednego kota u siebie na wakacje - zakończył młodszy ze śmiechem, patrząc na niego błyszczącymi się oczami.

- Masz siostrę? - dopytał się Yoongi, gdy tylko przełknął kawałek gofra.

- Mhm, straszą - przytaknął Hoseok, znacznie wychylając się w jego stronę. - To twoja noona, hyung.

Miętowowłosy pozwolił mu ugryźć gofra, przystawiając mu go do warg. Gdy usta mężczyzny zatopiły się w bitej śmietanie, spojrzenie Mina całkowicie przypadkiem za nimi pognało, a jego język samoistnie przesunął się po jego własnych wargach. Zawisł pomiędzy nimi moment niewygodnego kontaktu wzrokowego, podczas gdy Hoseok zlizywał wszystko ze swoich ust, ale Yoongi prędko odwrócił wzrok.

- Musisz mi ją kiedyś przedstawić - stwierdził, głównie po to, aby nie utonąć w niezręcznej ciszy. - Z tego co opowiadasz, wydaje się być sympatyczna.

- Bo taka jest - uśmiechnął się młodszy. - Chociaż nie wiem, czy takie spotkanie może sie udać. Ona studiuje w Busan - zmarszczył lekko nos.

- Och. Szkoda.

Uniósł słodycz na wysokość ust chcąc się w nią wgryźć, ale na moment coś w oddali przykuło jego uwagę, przez co zastał w bezruchu, patrząc na ten właśnie punkt. Ta okazja została wykorzystana przez Hoseoka, który momentalnie zbliżył się - może bardziej, niż powinien - i skradł kawałek gofra tuż sprzed ust Yoongiego, ewidentnie świetnie się przy tym bawiąc, bo na jego ustach błądził zadziorny uśmieszek. Starszy spojrzał na niego, chcąc zachować się z lekkim oburzeniem, ale nie potrafił: bardziej zainteresował go właśnie ten wyraz twarzy drugiego, a raczej te wargi, na których on widniał. Po raz kolejny poczuł się jak wtedy, gdy czubki ich nosów dzieliły milimetry i po raz kolejny ogarnęła go świadomość, że wystarczyło minimalnie się poruszyć, aby zmienić tak naprawdę wszystko. Poczuł ten charakterystyczny ucisk w gardle i dziwny prąd, podczas gdy Jung odwzajemniał to intensywne spojrzenie, a jego usta rozciągały się w coraz większym uśmiechu.

- Jeśli czegoś bardzo chcesz, musisz wiedzieć jak to wziąć, hyung - powiedział ten i Yoongi wiedział, że miał on na myśli gofra, ale w tym momencie pomyślał o czymś całkowicie innym, a jego serce aż podskoczyło gdy poczuł, że czarnowłosy gładził lekko jego dłoń kciukiem.

Odwrócił spojrzenie, speszony, ale mimo tego lekko się uśmiechnął. Cholera, te pieprzone rumieńce.

- Wiem - przytaknął. - Następnym razem to zrobię, obiecuję.

*

Podczas całego wieczoru, nie puścili swoich dłoni ani na moment.

Yoongi czuł dziwnie przyjemne uczucie w brzuchu, ilekroć Hoseok gładził lekko jego dłoń kciukiem lub poruszał nią, gdy poruszał swoimi palcami i gdy splatał je z tymi jego nieco wygodniej, gdy zaciskał jego rękę mocniej i gdy ewidentnie spoglądał na nią z lekkim uśmiechem, oddalając wszelkie wątpliwości starszego i tym samym dając mu do zrozumienia, że jemu także to wszystko się podobało. Miętowowłosy naprawdę nie wiedział jak ten facet to robił, ale sprawiał, że czuł się przy nim wyjątkowy i że lekkie rumieńce nigdy nie opuszczały jego policzków.

Hobi zgodził się odprowadzić go do bloku, bo mieszkali na tej samej ulicy. Min wewnętrznie ogromnie się z tego ucieszył i od punktu, w którym poprzedniego dnia zatrzymało się auto Jungkooka, zaczął liczyć kroki do drzwi budynku: dwadzieścia trzy, Jeon Jungkook nie chciał zrobić dla swojego chłopaka dwudziestu trzech pierdolonych kroków, aby sprawić mu przyjemność i go odprowadzić, aby ucałować go na pożegnanie.

Jakaś część niego pomyślała, że teraz i tak tego nie potrzebował, bo miał przy sobie pewny, męski, bezpieczny uścisk Hoseoka.

Hoseoka, który gotowy był zrobić dla niego więcej kroków niż te dwadzieścia trzy, bo zaoferował, aby zaprowadzić go pod same drzwi mieszkania, czemu Yoongi oczywiście nie mógł odmówić. Zadowolony, otworzył przed nim drzwi i zaczęli wchodzić po schodach, podczas gdy do starszego docierała świadomość, że już za moment musiałby zostawić jego dłoń. A tak bardzo tego nie chciał. Ten drobny gest był w stanie sprawić, że czuł się bosko, jakby był w jakimś własnym świecie, w którym nie liczyły się w ogóle krzywe spojrzenia ludzi, którzy ich mijali i zwracali na nich uwagę.

- Jak ci się podoba książka? - zapytał się nagle Jung, podczas gdy pokonywali drugie piętro. Miętowowłosy spojrzał na niego.

- Jest bardzo interesująca - przyznał. - Chociaż czasami trochę dla mnie trudna. Ale podoba mi się to, że mówi o... o dorastaniu i odnajdywaniu siebie.

Hoseok uśmiechnął się lekko w aprobacie.

- Jeśli czasami czegoś nie rozumiesz, w każdym momencie możesz się mnie dopytać, hyung.

Starszy przytaknął lekko, wreszcie stojąc przed własnymi drzwiami. Zanim zrobił cokolwiek, spojrzał na swojego towarzysza, nie dokładnie wiedząc co powiedzieć. Ich palce były wciąż złączone, a na szczęście czarnowłosy odezwał się jako pierwszy.

- Dużo ci jeszcze zostało do końca? - ciągnął jeszcze temat książki.

- Tylko trochę - przyznał miętowowłosy po krótkim namyśle. - Za tydzień chyba powinienem skończyć.

Jung przytaknął w ciszy i odwrócił wzrok, jakby nagle poczuł się czymś onieśmielony. Yoongi przyglądnął się jego ładnemu zarysie twarzy, opierając plecami o własne drzwi i pociągając lekko za rękę przyjaciela. Stwierdził, że z tej perspektywy Hoseok wyglądał cholernie męsko i zauważył, jak dobrze jego umięśnione ramię wyglądało przy tym jego, szczupłym i bladym.

- Jak skończysz czytać... - odezwał się nagle młodszy, ponownie na niego spoglądając. - Jest jedna rzecz, którą robią Sinclair i Demian na samym końcu. Ja też chciałbym to z tobą zrobić. I... Zrobimy to.

Yoongi zamrugał parę razy w lekkim zagubieniu, ale mimo wszystkiego przytaknął lekko głową, godząc się na wszystko, co miał w planach jego przyjaciel. Domyślał się, że może to było coś związanego z muralami, albo tańcem, albo jakąś inną interesującą pasją tego człowieka. Miał wrażenie, że było jeszcze wiele rzeczy, które musiał o nim odkryć i było to absolutnie fascynujące.

- Co to takiego? - dopytał się naiwnie, mając nadzieję, że Hoseok dałby mu odpowiedź.

- Dowiesz się, jak skończysz czytać - powiedział jednak ten, z cwaniackim uśmiechem na ustach. - Ale obiecaj mi, że nie będziesz podglądał ostatniej kartki, w porządku?

Z jakiegoś powodu Yoongi poczuł, jak jego serce przyspieszało swoje bicia, a w głowie roiło się od różnych skrajnych emocji, od zagubienia, po zainteresowanie i czystą ekscytację. Czuł się zahipnotyzowany przez tą przystojną twarz i przyjemny głos, ale było to takie rozkoszne, że chciałby móc trwać w tym stanie już wiecznie.

Dopiero po chwili zauważył, że Hoseok chwycił go za obie dłonie, a teraz stał przed nim i wpatrywał mu się w oczy, podczas gdy za plecami starszego były drzwi, uniemożliwiające mu jakąkolwiek ucieczkę, której i tak nie chciałby się podjąć. Wręcz przeciwnie, zapragnął, aby mogły go one popchnąć do przodu, bliżej mężczyzny, bo sam nie miał wystarczająco odwagi, aby to się przysunąć i zrobić coś, co podpowiadał mu instynkt.

- W porządku, Hobi. Obiecuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro