13. forbidden

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chyba nawet sam Yoongi nie wiedział, jak powinien zachować się w tej sytuacji, ani dlaczego reagował tak, a nie inaczej. Dlaczego czuł się w jakiś sposób zagubiony pomiędzy dwoma brzegami rzeki, nie wiedząc, w stronę którego z nich powinien płynąć w danym momencie, nie zauważając nawet, że podczas gdy on się zastanawiał, silny nurt wody pchał go naprzód, a on nie mógł nic z tym zrobić. Nie był przecież w stanie oprzeć się tykającym wskazówkom zegara, ani nawet zaprzeczyć temu, że nie mógł wciąż pozostać obojętny, że musiał wybrać jedną ze stron mimo tego, że już chwilę później zmieniłby swoją decyzję na tą całkowicie przeciwną. Musiał zdać sobie sprawę z tego, że teraz gra zaczynała być niebezpieczna, a on, żeby przeżyć, musiał prędko nauczyć się ich zasad i stać się cholernie dobrym graczem. Wręcz zabójczo dobrym graczem.

Tak właśnie czuł się tego ranka, gdy pośpiesznie mył zęby w swojej łazience, a następnie narzucał na siebie jakieś wygodne ciuchy - które mimo wszystkiego były lepsze od jego starej koszuli nocnej - podczas gdy jego chłopak czekał na niego przed telewizją w salonie. Uprzednio Yoongi przyjął od niego bukiet z ładnym, pokazowym uśmiechem, zaprosił bruneta do środka, tak naprawdę nie mając innego wyjścia, oraz odstawił kwiaty gdzieś na bok, bo nie miał żadnego wazonu, do którego je włożyć. A następnie oddalił się, aby chociaż trochę się ogarnąć, a gdy wreszcie skończył i przeczesał palcami swoje włosy, wyszedł z pomieszczenia. Nie zdjął nieśmiertelnika, który wciąż krył się pod jego ubraniami, na środku jego klatki piersiowej.

Wywnioskował, że Jungkook zachowywał się conajmniej dziwnie. Ale nie był to ten rodzaj dziwnego, który sprawiał, że chłopak był niespokojny, wiecznie poddenerwowany czy niepotrzebnie jadowity, wręcz przeciwnie: miętowowłosy z zaskoczeniem zauważył, że w tej jego wizycie chyba naprawdę nie było żadnego podstępu, że Jeon chciał po prostu spędzić z nim trochę czasu tak, jak uprzednio o tym wspomniał. Yoongi z początku usiadł przy nim nieufnie, ale prędko zdołał się zrelaksować i po prostu uwierzyć w to, że jego chłopak wreszcie poświęcał mu nieco więcej uwagi. Bał się możliwości dowiedzenia się o prawdziwym powodzie tej nagłej zmiany i wolał sobie wmawiać, że Jungkook wreszcie miał dobry humor, że udało mu się na moment oderwać od stresującego środowiska firmy swojego ojca. Pewnie przede wszystkim to tak źle na niego wpływało.

Jeon cierpliwie poczekał, aż miętowowłosy zjadł przy nim swoje śniadanie, komentując przy tym to, jak mało zdrowe ono było i zaproponował nawet, aby wybrali się zjeść coś drobnego na mieście, ale starszy odmówił, wbijając spojrzenie w ekran telewizora. Nie wiedział dlaczego był taki chłodny, gdy Jungkook po raz pierwszy od dłuższego czasu znowu się starał, ale było w tym coś, co go ciut irytowało. Nie potrafiłby tego w żaden sposób wytłumaczyć.

Gdy Kook zaczął mu o czymś zachęcająco opowiadać, Min wreszcie pozwolił sobie na to, aby z cichym westchnięciem oprzeć się o kanapę i opaść swoim ciałem nieco na bok, minimalnie wtulając się w to swojego chłopaka. Ten objął go jednym ramieniem, cały czas do niego mówiąc i może Yoongi nie słuchał go tak do końca, nie bardzo interesując się czymkolwiek, co Jeon miał do powiedzenia, natomiast podciągnął nieco pod siebie nogi i oparł kolana o uda młodszego. Brunet już po chwili położył na jednym z nich swoją dłoń, powoli posuwając ją coraz wyżej, a zanim nawet się zorientował, Min czuł już dotyk jego ust na swojej szyi i jego ręce dotykające go, obmacujące go wszędzie, podczas gdy on mruczał cicho na ten kontakt mimo tego, że nie sprawiał mu on żadnej przyjemności. Już nie. Nie był w stanie tego zrobić po tym, jak Yoongi poznał prawdziwą przyjemność - tą, która płynęła od Hoseoka, tylko i wyłącznie od niego.

Nie znosząc myśli o tym, że podczas takiego dotyku mógłby pozostać stuprocentowo pasywny, pozwalając Kookowi na wszystko, podniósł się ze swojego miejsca i usiadł mu okrakiem na udach, chcąc na tą jedną chwilę dać mu złudne poczucie tego, że już go miał i że nikt nie mógł mieć Yoongiego bardziej, niż on. Tak naprawdę Jungkook nawet nie wiedział, jak bardzo Mina tracił, powoli i stopniowo, lecz z każdą sekundą coraz głębiej. Chociaż nawet sam miętowowłosy nie był tego świadomy. Wciąż kochał swojego chłopaka.

Położył dłonie na karku młodszego, splatając tam ze sobą swoje palce i przesunął lubieżnie językiem po własnych wargach, patrząc brunetowi w twarz. Ten automatycznie położył dłonie na jego pośladkach, niesamowicie pewny swojego oraz tego, że za moment dostałby to, czego jego chłopak odmawiał mu już od tak dawna. Ale on, zamiast jakkolwiek potwierdzić lub zaprzeczyć jego słowom, po prostu wygodniej usiadł na jego udach, specjalnie dociskając pośladkami w dół, po czym przechylił lekko głowę na jeden bok i zaczął obdarowywać go pocałunkami. Były one raczej leniwe i powolne, w ogóle nie zgadzające się z tym, co Jungkook chciałby otrzymać w tym momencie - miętowowłosy wzdychał i mruczał w jego usta, podczas gdy poruszał się drobnie na nim, ale nie pozwalał mu na nic więcej, tylko na otrzymywanie tych pieszczot.

Bawił się tą sytuacją jak dziecko i może nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Kręciła go myśl o tym, że Jungkook nie wiedział, co tak naprawdę robił dnia poprzedniego i z kim, że niczego nie podejrzewał i że, przede wszystkim, po raz pierwszy to Jeon był tym głupszym, mniej ważnym, naiwnym i łatwowiernym, podczas gdy Yoongi przeskakiwał myślami z kwiatka na kwiatek, raz myśląc o własnym chłopaku, raz o Hoseoku, którego imię obijało się o jego klatkę piersiową, ilekroć wysuwał się do przodu, aby głębiej pocałować bruneta. Miętowowłosy potrafił znaleźć chorą satysfakcję w tym, że podczas całowania się z własnym partnerem, myślał o zupełnie innym facecie. A to nie było normalne.

Gdy nagle dotyk Kooka na jego ciele stał się za bardzo zaborczy, starszy mężczyzna odsunął się od niego gwałtownie, niezbyt elegancko odczepiając od siebie ich usta, przez co brunet nieprzyjemnie ugryzł się w język, nie przestawając jednak ugniatać dłońmi pośladków swojego chłopaka. Ten spojrzał na niego niemalże z rozbawieniem w oczach, po czym uderzył lekko jego nadgarstki, dając mu do zrozumienia, że miał przestać. Ułożył dłonie na środku jego klatki piersiowej i spróbował w ten sposób odepchnąć się od niego do tyłu.

- Skarbie, nie wystarczy przynieść mi bukietu kwiatów z rana, żebym znowu dał ci dupę - zaśmiał się z młodszego, z niedowierzaniem potrząsając głową na boki. Miał wrażenie, że Kook z każdym dniem robił się coraz bardziej żałosny. - Przejrzałem cię.

Oczy młodszego otworzyły się nieco szerzej, ale nic innego nie było dowodem na to, że słowa Yoongiego naprawdę dotarły do jego mózgu. Zamiast tego, Kook warknął cicho i mocno przycisnął ciało swojego chłopaka do własnego, nie chcąc dać mu się odsunąć i wręcz agresywnie dotykając jego pośladków. Serce miętowowłosego podskoczyło nieprzyjemnie w jego piersi, gdy spojrzał Jeonowi w oczy i zobaczył w nich pewien chory błysk, który doskonale przypomniał mu o innym wydarzeniu, o innym wieczorze spędzonym we trójkę. I coś z aktualnej sytuacji wyglądało tak, jakby miała się ona zakończyć w dokładnie taki sam sposób, jak wtedy.

Całkowicie wbrew własnej woli, Min zaczął panikować, co można było po części zobaczyć w wystraszonym wyrazie jego twarzy, gdy Kook złożył parę pocałunków na jego szyi. Starszy sapnął głośno i odepchnął się do tyłu, ale nie wystarczająco mocno, aby móc uwolnić się z uścisku wyższego i bardziej umięśnionego chłopaka. Spróbował jeszcze parę razy, ale ten był nieprzystępny i Yoongi musiał się odezwać, aby brunet odzyskał zdrowy rozsądek, a przynajmniej tą jego część, którą jeszcze był w stanie posiadać.

- Jungkook... - jęknął niezdarnie, a dopiero w tym momencie dłonie Jeona przestały naciskać na niego aż tak mocno.

Mężczyzna wykorzystał ten moment, aby odsunąć się od niego i zejść mu z kolan, stojąc przed nim mocno zdezorientowany i zagubiony. Serce waliło mu jak szalone w piersi, gdyż bał się, że jego chłopak znów mógłby się nie powstrzymać i po prostu na niego rzucić, zmuszając do najgorszego, ale po części był świadomy, że to przecież była jego wina. To on go zaczął kusić, chcąc się trochę pobawić nim oraz jego potrzebami, to on wpakował mu się na kolana i zmienił tą sytuację w coś całkowicie jednoznacznego. Jakby zapomniał, że ta zabawa była niebezpieczna. I że on tak cholernie bał się swojego chłopaka.

- Mówiłeś, że za mną tęskniłeś - palnął ten, momentalnie wyrywając go z nieprzyjemnych przemyśleń.

Miętowowłosy spojrzał na niego w ciszy i lekkim osłupieniu, podczas gdy starał się uspokoić własny oddech. Czuł się tak, jakby dookoła nich panowała na zmianę głucha cisza i szary, niewyraźny szum, jakby pochodzący ze źle działającej telewizji. Czuł, że ten moment pomiędzy nimi był gdzieś na granicy, że miał decydować o naprawdę wielu rzeczach, że mógł przechylić szalę na jedną stronę, lub na drugą.

- Ale nie w ten sposób - palnął, żałując tego już chwilę później, zauważając, jak spojrzenie bruneta lekko przygasło. Nie chciał przecież go zasmucać, naprawdę tego nie chciał... - To znaczy, w ten sposób też, ale... Och, kurwa.

Nie mógł znaleźć słów. Męczyło go szukanie nowych określeń do wyrażenia tego, co próbował wytłumaczyć Kookowi już tak wiele razy, mimo tego, że nigdy mu się nie udawało, po prostu dlatego, że ten nie chciał go słuchać, nie chciał przyjąć pewnych rzeczy do świadomości. Czując narastającą frustrację, fuknął pod nosem i skierował swoje poddenerwowane kroki do kuchni, a Jungkook prędko uczynił to samo. Miętowowłosy stanął przy blacie, wyciągając jeden kubek z szafki i stawiając go przed sobą mimo tego, że nie miał zamiaru robić ani kawy, ani herbaty, ani niczego innego. Po prostu nie wiedział gdzie się podziać, co ze sobą zrobić, żeby uniknąć tej niewygodnej konwersacji, którą zresztą starali się przeprowadzić nie po raz pierwszy. A aneks kuchenny zdawał się być w tym momencie najbardziej bezpieczną z opcji.

Jednak nie na długo.

Jungkook prędko znalazł się blisko niego, bardzo blisko. Przyległ swoim ciałem do jego pleców i położył dłonie na jego biodrach i chociaż Yoongi wyczuł, że tym razem może nie chciał zrobić niczego zbyt sprośnego, mimo tego spiął się lekko pod dotykiem tych palców. Sam nie wiedział, kiedy tak naprawdę odzyskałby pełnię zaufania co do swojego chłopaka, ale był świadomy tego, że na ten moment ten nie robił nic, aby jakkolwiek mu w tym pomóc. Bo czując jego oddech na swoim karku, Min przypominał sobie rytm, którym Jungkook dyszał nad nim podczas gdy go gwałcił.

- Naprawdę nie masz na nic ze mną ochoty? - mruknął cicho Jeon, starając się nie nabrać agresywnego tonu głosu. - Nigdy w to nie uwierzę. Przecież lubisz seks, wiem o tym. Ile masz zamiar wytrzymać?

Mam ochotę, ale nie z tobą.

Te słowa pojawiły się w głowie Yoongiego tak nagle, gwałtownie i nieprzewidzianie, wręcz bezczelnie, a mężczyźnie zachciało się zaśmiać z tego, jak prawdziwe one były. Kook naprawdę o niczym nie wiedział... Nie wiedział, że odczuwał większą ochotę na seks wtedy, gdy miał pomiędzy nogami pociągająco spoconego, ciężko dyszącego Hoseoka, niż wtedy, gdy siedział na kolanach własnego chłopaka, a ten obcałowywał jego szyję. Jedyną rzeczą, jaką mógł chcieć od Jeona w tym momencie, był jakiś gest miłości, nic więcej. Bez tego nie miał zamiaru godzić się na nic więcej, bo chciał móc wiedzieć i czuć, że brunet odwzajemniał jego uczucia. Że był w stanie dla niego przestać myśleć tylko o jego tyłku i o tym, jak cholerną ochotę miał go porządnie wypieprzyć.

- Tu nie chodzi o to, czy mam ochotę, czy nie - mruknął, odwracając się do młodszego przodem. Oparł się biodrami o blat, mimo tego, że jego chłopak wciąż go za nie trzymał. - Powiem ci to w najprostszy sposób, jaki znam, okej? - spojrzał mu prosto w oczy i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Nie wierzył, że musiał przemawiać do własnego faceta jak do dziecka. Jak do umysłowo upośledzonego dziecka. - Nie będę chciał nic robić, dopóki nie zaczniesz zachowywać się w stosunku do mnie lepiej.

Jungkook wyglądał tak, jakby poczuł się skarcony, ale przynajmniej nie urażony, jak to zazwyczaj bywało. Prawdopodobnie z całych sił powstrzymywał się przed jakimś nagłym wybuchem, a Yoongi potrafił to docenić. Uśmiechnął się delikatnie i pogłaskał lekko bruneta po policzku.

- Bardziej, niż za seksem tęsknię za tym, jak było kiedyś, wiesz? - odezwał się znowu. - Rozumiem, że teraz masz praktyki i jesteś cholernie zestresowany. I też dużo wybaczam. Ale postaraj się dla mnie, w porządku, kochanie?

Brunet przytaknął w ciszy jednym ruchem głowy, zachowując się niczym posłuszny, potulny kociak, co było do niego naprawdę niepodobne. Min po raz kolejny pomyślał, że Kook zachowywał się naprawdę dziwnie i że coś musiało pod tym być, ale przestał się nad tym zastanawiać, gdy tylko młodszy przysunął się do niego bliżej. Czując, jak jego dłonie odsuwały go od blatu, o który do tej pory się opierał, uśmiechnął się lekko na ten przyjemny gest i objął ramionami szyję wyższego, który pocałował go czule i delikatnie. Miętowowłosy oddał ten pocałunek z taką samą dozą ciepła i wyczucia, przymykając oczy i z ręką na sercu mogąc przyznać, że ten pocałunek naprawdę mu się podobał, że ogrzał go trochę od środka. Może od tego momentu wszystko zaczęłoby być trochę lepsze?

- Chodźmy na randkę - szepnął Jeon gdzieś przy jego uchu. - Już dawno na żadnej nie byliśmy.

Yoongi przytaknął ruchem głowy, uśmiechając się sam do siebie i odnosząc wrażenie, że role wreszcie się odwróciły.

To nie Jungkook mydlił mu już oczy swoimi pustymi, słodkimi słówkami. Teraz było na odwrót.

A wygrawerowane w srebrze imię Hoseoka dumnie zajmowało miejsce tuż obok jego serca, podczas gdy skryty pod koszulką nieśmiertelnik przylegał do klatki piersiowej całkowicie nieświadomego Kooka.

*

Yoongi sapnął zaskoczony, gdy pierw usłyszał, jak ktoś podbiega do niego od tyłu, a następnie, zanim nawet zdążył się odwrócić, poczuł na swoich bokach czyjeś silne ręce, zaciskające się na jego ciele niemiłosiernie. W nagłym odruchu paniki, sięgnął do tych dłoni własnymi, jakby chciał odczepić palce od swojego brzucha jeden po drugim, a następnie otworzył szerzej oczy w przerażeniu, gdy został podniesiony tuż nad granicą pomiędzy życiem, a śmiercią, bo wystarczyło mu spojrzeć w dół, aby ujrzeć nurt wody, a metalowa barierka, która powinna go zabezpieczać, teraz sięgała zaledwie jego kolan. Mógł spaść i umrzeć z taką samą łatwością i wręcz naturalnością, z jaką motyle wysuwały się ze swoich starych kokonów.

Jęknął niemo, nagle nie walcząc już przeciwko tym dłoniom, ale mocno się ich trzymając, nie chcąc, aby go one puściły, gdy tylko zdał sobie sprawę z tego, co by to oznaczało. Jego reakcja wywołała głośny, radosny śmiech, który doszedł do niego zza jego pleców, a już chwilę później trzymająca go osoba zrobiła parę kroków w tył, odsuwając go od niebezpieczeństwa, ale nie odstawiając go na ziemię. Zamiast tego, Yoongi poczuł, jak wtulała się lekko w niego, prawdopodobnie mogąc wyczuć, jak szybko i mocno biło jego serce.

- Ty idioto - jęknął niewyraźnie, po raz kolejny chyba uważając te dłonie za swoich wrogów, bo zaczął słabo uderzać je w nadgarstki. W głębi siebie, naprawdę nie chciał, aby kiedykolwiek go puściły. Bo należały one do tego idioty. - Głupi, bezmyślny, cholerny idioto. Poczekaj tylko, aż się za to odegram.

Hoseok zaśmiał się jeszcze raz, ale wreszcie pozwolił mu dotknąć stopami podłoża, co wcale nie znaczyło, że wypuścił go ze swoich objęć. Zamiast tego, przesunął swoje dłonie jeszcze bardziej na jego przód, chwytając jedną za własny nadgarstek u drugiej i w ten sposób uniemożliwiając Yoongiemu jakiekolwiek poruszenie. Przylgnął klatką piersiową do górnej części jego pleców i zbliżył twarz do jego ramienia oraz szyi, nie mówiąc nic. I mimo tego, że zapanowała pomiędzy nimi cisza, Min rozluźnił się całkowicie, co było widoczne w jego wygodnej posturze oraz w tym, że jego mięśnie w ogóle nie były napięte; w pewnym momencie odetchnął głęboko i przymknął oczy, gdy czarnowłosy przesunął czubkiem nosa po jego szyi, a dłonie starszego wreszcie położyły się delikatnie na tych jego. Mógłby stać w ten sposób całą wieczność, bo przecież przy tym mężczyźnie czas nie istniał, a oni stawali się nieśmiertelni. Gdy tylko byli razem.

Mieli przed sobą widok na linię miasta po drugiej stronie rzeki, ale mimo tego, że oboje ponoć właśnie na to patrzyli, tak naprawdę nawet tego nie widzieli. Nie przyglądali się budynkom, nie skupiali spojrzeń na kolorowych światłach, ani nie obserwowali ledwo widocznych, poruszających się pojazdów na jednej z najważniejszych ulic miasta. Oboje patrzyli przed siebie, ale nie widzieli. Ich dusze skupiały się tylko i wyłącznie na cieple, którym się właśnie wymieniali, na wspólnych oddechach, które uciekały z płuc jednego, aby wsunąć się do tych drugiego, na wzajemnym biciu serca i na tym poczuciu rozumienia się bez słów, które wisiało pomiędzy nimi niczym łącząca ich nić. Nić, która była elastyczna, przez co za każdym razem rodziła się w nich potrzeba fizycznej bliskości, dokładnie tak, jak w tym momencie, gdy ostatnie, chłodne promienie słoneczne oświetlały ich twarze i tworzyły na nie nowe, pomarańczowo-złotawe wzory, podkreślając wagę tego wspólnego momentu.

To Yoongi ruszył się jako pierwszy. W pewnym momencie, gdy jeszcze delikatny uśmiech był widoczny na jego różowobladych ustach, przekręcił głowę w stronę swojego towarzysza, znajdującego się blisko, naprawdę blisko. Hobi opierał głowę o jego ramię i do tej pory patrzył przed siebie, ale gdy tylko zauważył poruszenie się ze strony starszego, zerknął na niego kątem oka. Min z fascynacją przyglądnął się temu, jak nowe cienie na twarzy czarnowłosego sprawiały, że ten wyglądał jak inna osoba, a mimo tego jego serce wiedziało doskonale, że był dokładnie taki sam, jak zawsze. Nawet gdy Jung chwycił go od tyłu i niebezpiecznie podniósł ponad barierkę, Yoongi podświadomie wiedział, że to był właśnie on i że nie było potrzeby krzyku oraz szarpania się. Bo te dłonie nigdy nie wyrządziłyby mu krzywdy. One zawsze chciały tylko i wyłącznie go uszczęśliwiać.

Z dziwnym zadowoleniem zauważył, że na twarzy młodszego widniał drobny zarost. Hoseok zazwyczaj się go pozbywał, ale miętowowłosy wywnioskował, że dzisiaj miał trochę zabiegany dzień, skoro spotkał się z nim nieco później, niż zazwyczaj w przeciągu ostatnich dwóch tygodni, a dodatkowo w innym miejscu. Nie wydało mu się to podejrzane, bo młodszy wspomniał o jakichś dodatkowych zajęciach na studiach. Nie miał także absolutnie mu za złe tego pewnego roztargnienia, bo Hoseok z drobnym zarostem wyglądał jeszcze bardziej męsko i seksownie, niż zazwyczaj, a Yoongiemu to cholernie odpowiadało.

Nie wiedzieć czemu, Yoongi poczuł pewien nagły przypływ wielu emocji, który manifestował się pod postacią wielkiego napięcia oraz ucisku w klatce piersiowej, jakby w samych płucach. Nie znając do tej pory niczego podobnego, bo tak naprawdę nie zdarzało mu się wzruszać ze szczęścia z jakiegokolwiek powodu, a już na pewno nie dzięki drugiemu człowiekowi, mocno zacisnął usta w cienką linię, co Hoseok od razu zauważył i posłał mu nieco zmartwione, pytające pytanie. Uśmiechając się do niego poprzez zaciśnięte usta, w geście zapewnienia, że było w porządku, potrząsnął lekko głową, jakby nie było to nic ważnego. Tak naprawdę, to było cholernie ważne, bo Yoongi właśnie myślał o tym, co podarował mu Hoseok w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. O tym, jak niesamowicie dobrze Min potrafił się przy nim czuć i o tym, jak do tej pory nie wiedział nawet, że taki rodzaj szczęścia istniał, a jeśli kiedyś wyobrażał sobie, że istniał, to nie sądził, aby był przeznaczony dla kogoś takiego, jak on. Kogoś, kto nigdy nie dostawał od życia rzeczy niesamowitych: ani pod względem tych dobrych, ani tych złych. Zawsze był przeciętny, zwyczajny, szary, nie wyróżniający się niczym. A teraz dostał najbardziej nadzwyczajny, cudowny i pocieszający prezent, o jakim tylko mógł pomyśleć. Nigdy nie podejrzewałby, że ktoś taki, jak Hoseok, mógłby stać się kiedykolwiek częścią jego życia. Bardzo stałą częścią.

Oczy zaczęły go szczypać zupełnie tak, jakby zaraz miały popłynąć mu spod powiek łzy, więc tylko zmrużył je delikatnie, ale to wystarczyło, aby czarnowłosy zmartwił się jeszcze bardziej.

- Hyung? - zawołał cicho, już chcąc się od niego odsunąć, obrócić go i sprawdzić, co było nie tak, ale Yoongi powstrzymał go, mocniej zaciskając dłoń na tej jego. Za bardzo uwielbiał to, gdy Hobi tak za nim stał i obejmował go z taką pewnością siebie, która była mu chyba wrodzona, aby mógł z tego zrezygnować w takim momencie.

- Wszystko w porządku - zapewnił go z jednym drobnym, drżącym uśmiechem.

Jak bardzo chciałby mu powiedzieć to wszystko, co w tym momencie chodziło mu po głowie. Chciałby przekazać mu, jak wiele emocji dzięki niemu nauczył się czuć, jak dużo Hoseok tak naprawdę mu dawał i ile ciepła mu przekazywał, bo Yoongi nie był pewien, czy ten o tym wszystkim wiedział. Czy zdawał sobie sprawę z tego, jaką niesamowitą, cudownie ciepłą, opiekuńczą i rozkoszną istotą dla niego był. Czy był w stanie zobaczyć w sobie chociażby jedną dziesiątą tego piękna, które widział w nim Min. Chciałby udowodnić Hobiemu, że nigdy w życiu z nikim nie czuł się tak dobrze i wyjątkowo, jak z nim, że przy nim zdołał spojrzeć na całkowicie nowy świat, który do tej pory był dla niego zamknięty na klucz, schowany, całkowicie nie dotknięty. I w tym samym czasie miał wrażenie, że to sam Hoseok był całym tym niesamowitym światem, że był jego planetą, jego gwiazdą polarną wskazującą drogę do domu, gdy w jego życiu panował kolejny sztorm, jego drogą mleczną, czule przyjmującą go w swoje objęcia i tulącą go do snu, jego całą, pieprzoną galaktyką, dzięki której w ogóle był w stanie istnieć, dzięki której cząsteczki pierwsze tworzące jego ciało zdołały się spotkać i go stworzyć. Chciał powiedzieć mu to wszystko i przekazać mu te emocje, które sam czuł na samą myśl o nim, ale Yoongi przecież nigdy nie był dobry w słowa, jeśli nie były one rymami, niezrozumiałymi alegoriami i niewyraźnymi metaforami. Wiedział, że coś takiego mógłby wyrazić tylko jedyną rzeczą, na której się znał, jednak nie była ona do jego dyspozycji w tym momencie. I tak naprawdę nie wiedział nawet, czy po tak długiej przerwie byłby w stanie kiedykolwiek stworzyć znów coś godnego uwagi.

Min Yoongi nie był dobry w słowa, ale mimo tego użył ich w tym momencie. Bo były one wszystkim, czym miał i wszystkim, co mógł podarować Hoseokowi.

- Po prostu myślę nad tym, że przez ostatnie dwa tygodnie wielokrotnie uszczęśliwiłeś mnie do granic możliwości - kontynuował. - I za każdym razem udowodniłeś, że jesteś w stanie popchnąć te granice jeszcze trochę dalej.

Uśmiechając się lekko do nieco oszołomionego, zaskoczonego Hoseoka, skierował jedną dłoń ku tyle jego głowy i wsunął palce pomiędzy jego czarne, miękkie włosy, wzdychając zarówno miękko. Przeczesywał spojrzeniem twarz młodszego, podczas gdy ten robił dokładnie to samo, a dłońmi lekko gładził jego brzuch. Yoongi pomyślał, że ten gest był taki niewinny i w chuj uroczy, ale nie tak zapierający dech w piersiach jak uśmiech, który ukazał się chwilę później na twarzy czarnowłosego. Komponował się idealnie z ostatnimi promieniami słońca i ich resztkami światła, a wręcz zdawał się dodawać im jeszcze więcej siły i blasku, jakby był ponad nie, bo zdecydowanie był od nich piękniejszy i bardziej przekonywujący. Bardziej bezpieczny. Bo gdyby Yoongi był sam na sam w jakimś nieznanym mu, ciemnym pokoju, wolałby mieć przy sobie Hoseoka i jego uśmiech, niż jakąkolwiek świecę.

Miętowowłosy przeniósł wzrok na usta drugiego, minimalnie przechylając swoją głowę na jedną stronę. Wyglądał tak, jakby te wargi były dla niego naprawdę ciekawym obiektem obserwacji. A Hobi błyszczał pod naporem jego wzroku.

- Nie przywitasz się ze mną? - odezwał się miękko, a był tak blisko swojego towarzysza, że można było powiedzieć, iż szepnął mu te słowa prosto w usta, otulając je swoim ciepłym, miętowym oddechem. Niedawno zaczął żuć swoją ulubioną gumę, ale żadne z nich raczej się tym w tym momencie nie przejmowało.

Teraz także oczy Junga lekko się uśmiechnęły, gdy ten przesunął językiem po swoich wargach, a następnie nachylił się minimalnie i pocałował starszego. Poczuł świeżą, miętową fakturę jego ust, którą zdążył już pokochać, oraz to, jak palce niższego wtapiały się głębiej w jego włosy. Yoongi oddawał pocałunek jak zawsze z wielkim pragnieniem, ale było w tym coś wyjątkowego, bo chociaż miał tak wielką ochotę na to wszystko, nigdy nie był niepotrzebnie sprośny, gwałtowny, zaborczy czy żarłoczny. Jego gesty zawsze starały się odzwierciedlić tą spójność i opanowanie, które widział w Hoseoku, bo to on był jedyną rzeczą, dzięki której nie został pozbawiony wszelkich pewności we własnym życiu.

Ich owiana tajemnicą relacja trwała już dwa tygodnie: czas, który został wykorzystany przez Yoongiego aby otrzymać nowe, całkowicie rozkoszne doznania. I niesamowicie zakazane.

Paradoksalnie, on, Min Yoongi, który nigdy niczym się nie wyróżniał, który nigdy nie starał się nikomu zaimponować, który specjalnie gubił się w tłumie, który był nudny i rzadko kiedy wychodził z domu ze swoimi znajomymi, pokochał smak zakazanego owocu, jakim były spotkania z Hoseokiem. Pokochał to, jak się czuł, gdy kłamał swojemu chłopakowi na temat tego, co robił danego dnia oraz tego, co planował na następny; pokochał to, w jaki sposób palce Junga chwytały za jego bok czy dłoń w miejscu publicznym, gdzie ktokolwiek mógł ich zobaczyć, a tym kimkolwiek mógł być któryś z przyjaciół Jungkooka; pokochał to, jakie niebezpieczeństwo niosło ze sobą ciągnięcie tego dalej w ten sposób, nie odstąpywanie siebie na krok, trzymanie się za ręce, całowanie się na przywitanie i na pożegnanie, a także gdzieś pomiędzy, robienie sobie wspólnych zdjęć, śmianie się razem, zwierzanie się sobie nawzajem z rzeczy, o których nigdy nikomu się nie powiedziało, tworzenie z ich znajomości czegoś głębszego i bardziej wytrzymałego. Bo Yoongi wiedział, że przywiązywał się do Hoseoka i do tego wszystkiego, co go otaczało. A z drugiej strony wiedział też doskonale, że to nie było w stanie trwać wiecznie. Czym jednak była ta świadomość w momencie, w którym liczyło się tylko ich wspólne carpe diem, powiększone na ogromną skalę, do samych granic możliwości ludzkiego pojęcia?

Dwa cholerne tygodnie, podczas których miętowowłosy bardzo mało myślał o swoim chłopaku, a gdy przy nim był, bawił się doskonale, nie pozwalając mu do siebie sięgnąć, nie dając mu się zbliżyć więcej, niż on sam by tego chciał, wmawiając mu, że to jeszcze nie był ten moment, że musieli jeszcze trochę z tym poczekać. Oczywiście, kochał Jungkooka, ale to nie zmieniało faktu, że jego zaufanie do niego zostało bardzo mocno narwane. To samo zaufanie, które tylko Hoseok był w stanie odbudować na nowo, od podstaw. Nie wiedział więc jak żyć dalej, skoro to, co powinien posiadać jego chłopak, tak naprawdę on sam podarował innemu mężczyźnie. Lepszemu mężczyźnie.

Dwa tygodnie, podczas których witali się ciągle w ten rozkoszny sposób, na który po raz pierwszy pozwolił sobie Yoongi. Gest ten czasami był zwykłym, krótkim cmoknięciem w usta, a innymi razy, jak teraz, przedłużał się w czasie i mówił wiele o tej tęsknocie, którą byli w stanie do siebie czuć mimo tego, że widzieli się codziennie rano na przystanku autobusowym. Bo wtedy to nie było to samo. Nie wiedzieć czemu, tamto miejsce nie wydawało się dla nich wystarczająco bezpieczne i nie byli w stanie się na nic tam odważyć, nawet na drobny dotyk dłoni. Mimo tego, że palce miętowowłosego mrowiły ze zniecierpliwienia dotyku ilekroć Hoseok był gdzieś w pobliżu.

Pocałunkiem pożegnali ostatni skrawek słońca do tej pory widocznego na horyzoncie, który zdał się wręcz tęsknie spoglądać na tą dwójkę, wzdychając cicho razem z nimi w rytm wspólnych ruchów ich ust. Gdy się od siebie odsunęli i oboje uśmiechnęli lekko, było zupełnie tak, jakby nagle, z sekundy na sekundę, zapanowała ciemna, gęsta noc. Ale była ona przyjemna i im przyjazna, bo niemalże wszystkie ich spotkania odbywały się właśnie wtedy, gdy było już ciemno: to także dodawało do tej aury tajemniczości, która zawładnęła nad sercem Mina. I od której chyba już zdążył się uzależnić.

- To co, idziemy? - rzucił pogodnie młodszy z dwójki, na co drugi przytaknął ruchem głowy i od razu chwycił go za dłoń, odnajdując w tym geście swoją osobistą, tak pożądaną ulgę.

Tego wieczoru po raz kolejny chcieli się udać do miejsca z muralami Hoseoka. Byli tam już dwa razy od dnia feralnego wypadku z policjantem i jego psem; udało im się dokończyć piękny obraz ptaka wychodzącego z jajka, który teraz, po przeczytaniu książki, był dla Yoongiego o wiele bardziej zrozumiały. Czarnowłosy powiedział mu, że tego dnia miał zamiar stworzyć coś specjalnie dla niego i to prawdopodobnie było największym źródłem ekscytacji starszego. Nie dał tego po sobie poznać, ale fakt, że Hobi nawet pomyślał o czymś, co chciałby mu zadedykować, naprawdę trafił w jego serce, bo przecież on miał dokładnie tą samą ochotę w stosunku do Junga, cały czas. Z tą różnicą, że on nie miał możliwości tego swojego pragnienia spełnić.

Może właśnie dlatego Yoongi tego dnia szedł przed siebie nieco szybciej, niż zazwyczaj, podczas gdy Hoseok opowiadał mu o tym, jaki ciężki dzień miał za sobą. Na jego studiach zbliżał się ten najcięższy okres roku, a dodatkowo miał kłopoty z pewnym wykładowcą, który najwyraźniej wyznaczył sobie jego jako cel swoich wszelkich nieprzyjemności. Min słuchał swojego towarzysza z niesłychanym spokojem i starał się mu doradzić, trzymając go za rękę i kołysząc nią od czasu do czasu. Znał już drogę do ich wspólnego, tajemniczego miejsca na pamięć, więc pewnie kroczył przed siebie, a przynajmniej dopóki nie poczuł jakąś kroplę spadającą mu na czubek nosa.

Nie zatrzymując się, spojrzał w górę, ale było tak ciemno, że nie był w stanie rozróżnić czystego nieba od tego pokrytego chmurami. Jung zauważył jego ewidentnie zakłopotanie.

- Co jest? - dopytał się miękko.

- Nic - mruknął miętowowłosy, bagatelizując sprawę. Miał w przyzwyczajeniu to, że gdy zaczynał pojawiać się przed nim jakiś problem, który mógłby stanąć mu na drodze do czegoś, czego bardzo pragnął, zazwyczaj starał się po prostu go ignorować i udawać, że go nie było. Przynajmniej do tego momentu, aż ten urósłby do granic możliwości, a on nie mógłby już dłużej udawać, że nic się nie stało. - Mam tylko nadzieję, że nie zacznie padać akurat dzisiaj.

Jego nadzieja była niesamowicie złudna, bo zaledwie kilka minut później deszczu nie można było już ignorować. Duże krople leniwie opadały na ziemię, gotowe tworzyć kałuże na chodniku oraz asfalcie, w które następnie wjechaliby nieostrożni kierowcy, ochlapując wodą bliskich przechodnich. Yoongi poczuł się tym zjawiskiem naturalnym cholernie zirytowany, bo dlaczego tu i teraz, dlaczego nie parę dni wcześniej, gdy był z Jungkookiem na randce na mieście? Nie był jednak w stanie dać tej swojej irytacji wybuchnąć - nie wtedy, gdy Hoseok był obok i nie puszczał jego dłoni.

Czarnowłosy przekonał go do tego, aby przystanęli na moment pod jednym z drzew, które służyły jako dekoracja tej małej uliczce. Starszy chciał ignorować chłód oraz wilgoć i mimo wszystkiego iść dalej, bo przecież pod mostem, gdzie były murale Hobiego, byłoby im dość przytulnie, ale na tą propozycję Jung ordynarnie pokręcił głową na nie.

- Jesteśmy za daleko, lepiej wracać do domu - odparł, a Yoongi był gotowy się z nim o to kłócić. Nie chciał przegapić z nim spotkania tylko przez jakieś głupie chmury deszczowe. - Jest zimno i mokro, nie chcę, żebyś zachorował, okej? Nie masz nawet szalika...

I mimo wszystkich obiekcji, które Min chciał wysunąć na przód, nie mógł nie uśmiechnąć się na tą ewidentną troskę młodszego i stanąć na palcach, aby cmoknąć go w policzek i mruknąć mu do ucha, że w takim razie mogli wracać.

Niestety, po jakimś czasie deszcz przestał być delikatny czy łagodny i nie traktował ich już po macoszemu, ale brutalnie i wręcz z impetem uderzał o wszystko, co miało odwagę stanąć na jego drodze. Dookoła nich szum znacznie się wzmocnił, podczas gdy szli dłoń w dłoń, jak najprędzej przebierając nogami i oboje martwiąc się o wzajemne zdrowie. Yoongi coraz bardziej zaczął żałować tego, że akurat dzisiaj nie założył szalika, ale gdy zerknął na czarnowłosego, który właśnie naciągnął sobie kaptur na głowę, ten objął go jednym ramieniem, przysuwając do siebie, jakby w ten sposób był w stanie go jakkolwiek uchronić.

Nie wiedząc nawet kiedy, nagle zaczęli biec, jakby gonieni przez jakąś niewidzialną siłę, a Yoongi znowu się poczuł tak, jak kiedyś. Znowu biegli trzymając się za ręce, znowu nie zwracali uwagi na nic z własnego otoczenia, znowu mieli przed sobą tylko ich cel na najbliższy moment, a miętowowłosy znowu czuł się taki wolny. Jego przepełnione nagłą adrenaliną żyły sprawiały, że chciało mu się śmiać i tym razem nawet tego nie powstrzymywał: po jakimś czasie zaczął się śmiać sam do siebie, prowadzony przez jakąś tajemniczą euforię, a Hoseok zrobił dokładnie to samo. Biegli przed siebie, aby jak najprędzej znaleźć się w jakimś przyjemnym, suchym i ocieplanym pomieszczeniu, ale czuli się conajmniej tak, jakby wybierali się na największą podróż całego życia. A to tylko i wyłącznie dlatego, że byli razem i że czuli tą więź.

Ominęli parę uliczek, jakieś przedszkole, park i paręnaście sklepów i lokali, czasami przed przypadek potrącając przechodnich i za każdym razem zwracając uwagę tych, którzy słyszeli ich śmiech i patrzyli na nich tak, jakby byli dwójką naćpanych nastolatków: sztucznie radosnych, przygnębiająco zagubionych. A Yoongi po części czuł się tak, czuł się naćpany tym dziwnym uczuciem, które przejmowało nad nim kontrolę gdy był przy Hoseoku, i czuł się młody, nieodpowiedzialny, roztrzepany, wolny od jakichkolwiek obowiązków. I kochał każdą sekundę tego przeżycia.

Prędko ominęli także przystanek autobusowy, na którym widzieli się codziennie i zaczęli zwalniać, gdy budynek, w którym mieszkał starszy, zaczął coraz bardziej się do nich zbliżać. Dopiero gdy ich tempo stało się mniejsze, a oni obaj poczuli, że dyszeli i że było im gorąco, Min pomyślał, że może bieg nie był najlepszą decyzją, a raczej ewidentną prośbą o chorobę. Nie mógł sobie jednak odmówić czegoś, co brzmiało tak cholernie romantycznie, jak bieganie w deszczu trzymając się za ręce, wyglądając w oczach innych jak dwójka nieokiełznanych świrów, którzy jednak rozumieli siebie nawzajem.

Starszy poczuł, jak w pewnym momencie Hoseok zaczął zwalniać jeszcze bardziej, aż wreszcie zatrzymał się, gdy tylko stanęli na chodniku przed blokiem Yoongiego. Ten spojrzał na niego pytającym, nieco zmartwionym wzrokiem, bo do tej pory Jung zawsze odprowadzał go aż pod same drzwi, czemu teraz miało być inaczej? Nie mógł ukryć tego, że jakiekolwiek zmiany martwiły go i wręcz wywoływały u niego panikę, bo tak bardzo nie chciał, aby cokolwiek między nimi się zmieniło czy zepsuło. To było zbyt piękne, aby mogło umrzeć w ten sposób.

- Hyung, może... może przenocujesz u mnie? - zapytał się dość cicho Hobi, a w tych ciemnych, głębokich oczach, które na niego patrzyły, Yoongi zobaczył wielką, naprawdę wielką nadzieję.

Zanim jednak odpowiedział, musiał dobrze przeanalizować te słowa, gdyż... określenie przenocować nie do końca mu się podobało i wywoływało u niego wiele wątpliwości, wręcz go do siebie zrażało. Co miał Hoseok poprzez to na myśli? Czy miało to mieć... jakiś podtekst? Serce miętowowłosego zabiło mocniej, ale też zapadło się trochę na myśl o tym wszystkim, co mogło się chować za tym słowem. Mimo wszystkiego, nie chciał posuwać się dalej tak prędko, ani nie chciał być dla czarnowłosego czymś oznaczającym tylko jedno. Przełknął nerwowo ślinę, nie do końca wiedząc co odpowiedzieć.

- Ach, nie martw się, hyung - Jung musiał zauważyć jego niepewność, bo od razu przyszedł mu z pomocą z tym swoim ślicznym uśmiechem. - Tylko przenocować, nic więcej. Naprawdę. Ogrzejesz się trochę u mnie, może razem coś oglądniemy, poprzytulasz się do mnie.

Gdy Yoongi podniósł na niego swój lekko zaskoczony wzrok, Hoseok uśmiechał się promiennie z pełnią pewności siebie, wiedząc, że to było dokładnie tym, czego miętowowłosy chciał. Nie mógłby odmówić takiej zwyczajnej bliskości i właśnie dlatego, że Hobi wiedział, starszy przewrócił oczami i parsknął cichym śmiechem, chwilę później uderzając go lekko pięścią w ramię. Ten cwaniaczek dokładnie wiedział, co na niego działało.

- No dobra - zgodził się, niby z wielkim trudem, chociaż tak naprawdę w środku palił się z radości i ekscytacji. - Ale tylko dlatego, że tak bardzo przemokłem, jasne? Powinienem jeszcze być obrażony za to, co zrobiłeś wcześniej.

Jung zaśmiał się cicho, ale prędko szarpnął towarzysza za dłoń w swoją stronę, prowadząc go we właściwym kierunku. Lubił się z nim w ten sposób przekomarzać. Zresztą, lubił wszystko to, co robił z Yoongim.

- Jasne, jasne.

*

Nie mógł uwierzyć, jak bardzo jego dobre samopoczucie wcale nie zależało od tego, co aktualnie robił, ale od tego, z kim to robił. Bo u Hoseoka robił z nim dokładnie te same rzeczy, którymi zazwyczaj zajmował się z Jungkookiem, a jednak sprawiały one, że czuł się o wiele lepiej, niż zazwyczaj, jakby były dla niego całkowicie nowe. I Yoongi nie mógł wyjść z podziwu co do Hoseoka.

Po jego mieszkaniu było widać, że mężczyzna nie miał jakichkolwiek problemów finansowych i prawdopodobnie pochodził z dobrze ustatkowanej rodziny, ale ten fakt nie był wystawiany na pokaz na każdym kroku, dzięki czemu miętowowłosy był w stanie niemalże od razu poczuć się dobrze w tym nowym otoczeniu. Pomieszczenia były przytulne, ściany pokryte przyjemnymi, w większości ciepłymi kolorami, a dodających takiej typowej, tajemniczej, lecz wciąż dość przyjaznej atmosfery dekoracji nie brakowało. Yoongi jednak nie miał czasu przejmować się wystrojem wnętrza, gdy Hoseok ciągnął go za rękę w głąb swojego mieszkania, a dokładniej w stronę swojej sypialni. Nie wiedzieć czemu, miętowowłosy odczuł drobny dreszcz gdy tylko został przeprowadzony przez próg i wręcz wstydził się rozejrzeć bardziej po pomieszczeniu, uważając je za bardzo intymne i osobiste. Zanotował więc tylko to, że ściany były kremowe, a pościel na łóżku soczyście czerwona i niesamowicie zachęcająca. Yoongi poczuł się nie na miejscu gdy nakrył się na tym, jak patrzył na ten karmazynowy kolor nieco zbyt długo i wrócił spojrzeniem do swojego towarzysza, który stanął właśnie przed szafą.

- Wybacz, ale wszystko to, co mam, będzie na ciebie chyba ciut za duże - oznajmił, otwierając parę szuflad i nie zerkając na ten moment na starszego. - Wolisz krótki rękaw, długi, czy żaden?

Yoongi podrapał się w zakłopotaniu po karku, spoglądając przyjacielowi przez ramię na ciuchy, które miał w szufladzie. Czuł się trochę skrępowany tym, że miałby nosić jego ubrania, bo czuł, że to wychodziło poza pewne granice, a dodatkowo było problemem dla czarnowłosego. Do pewnych rzeczy chyba nie powinien się posuwać.

- Ale mówiłem ci, wcale nie musisz mi nic dawać - spróbował zaprzeczyć po raz kolejny, niespokojnie stojąc w miejscu. - Naprawdę, Hobi. Nic nie szkodzi.

- I co, będziesz siedział w mokrych ciuchach? - prychnął młodszy, z jeszcze większą determinacją zaczynając grzebać pomiędzy swoimi ubraniami. - Nie ma mowy. No mów już, jakie te rękawy, hyung?

Miętowowłosy uśmiechnął się, niesamowicie rozczulony.

- Krótkie, Hobi.

Już parę minut później starszy trzymał w dłoni zwyczajną, bardzo luźną i ciut za dużą, białą koszulkę w jednej ręce, a zarówno luźne, krótkie, niebeskie spodenki w drugiej. Wprawdzie u siebie najczęściej spał bez żadnej garderoby dolnej, nie licząc bielizny, ale nie chciał o tym wspominać, bo czułby się dziwnie paradując przy Hoseoku w samych bokserkach. Jakby zapomniał całkowicie o tym, że przecież już nie raz widzieli się nawzajem nago.

Wziął szybki prysznic w łazience Junga, który zdecydowanie mu służył, bo poczuł się po nim od razu lepiej; gdy wyszedł z kabiny i stanął przed lustrem, spojrzał w dół na ciuchy, które miał właśnie założyć i poczuł jakieś dziwne uczucie rodzące się gdzieś w jego wnętrzu. Nie było ono negatywne, było po prostu... bardzo nietuzinkowe, jak chyba wszystko, co związane z Hoseokiem. A nie wiedzieć czemu, myśl o tym, że miałby nosić na sobie jego ubrania - gest, który dla niego wydawał się być naprawdę intymny - wywołała na jego policzkach delikatne, chłopięce, różowiutkie rumieńce.

Gdy tylko założył na siebie koszulkę, wiedział już, że istniała możliwość, iż jego serce nie przetrwałoby tej nocy, bo podczas tego procesu zdążyło już kilkakrotnie podskoczyć mu w piersi. Materiał ubrania czarnowłosego delikatnie muskał jego nagą, wrażliwą skórę, a on czuł się zupełnie tak, jakby ten dotyk spowodowany był przez palce mężczyzny; to samo stało się ze spodenkami, a gdy Yoongi zerknął na siebie w lustrze, zauważył, że rękawy koszulki, które na Jungu sięgałyby zapewne tylko do połowy jego umięśnionego bicepsu, jemu sięgały aż do łokcia, a dół t-shirta prawie całkowicie zakrywał niebieskie spodenki, sięgające do kolan. Jego szyja i część obojczyków były widocznie wyeksponowane i gdyby nie przyjemna temperatura w mieszkaniu Hoseoka, miętowowłosemu zapewne byłoby chłodno.

Jednak nie to, jak wyglądał w czyichś ciuchach, trafiło do niego najbardziej, a raczej to, jak one pachniały. Właśnie dlatego Min poczuł pewną ekscytację w klatce piersiowej, gdy tylko wsunął głowę do białej koszulki: całe te ubrania tak bardzo ewidentnie pachniały Hoseokiem, a teraz także on sam pachniał nim. Był to zapach bezpieczeństwa, ciepła, promiennych uśmiechów, światła słonecznego, świeżej pościeli oraz miękkich poduszek, ale także zapach perfum Junga, jego papierosów, skórzanej kurtki oraz po prostu zapach jego skóry. Yoongi teraz pachniał tym wszystkim, pachniał Hoseokiem, był nim całkowicie pokryty i odnajdywał go w każdym calu swojej egzystencji. I uwielbiał to niesamowicie, bo czuł, że właśnie tak powinno być.

Wyszedł z łazienki nieco zakłopotany, nie wiedząc dokładnie, jak się zachować, ale gdy czarnowłosy uśmiechnął się lekko na jego widok, jakby doceniając to, jak starszy wyglądał w jego ciuchach, wszystko było już w jak najlepszym porządku. Yoongi nieśmiało odwzajemnił ten uśmiech, a następnie usiedli na kanapie, zaczynając oglądać jakiś film, który wcześniej razem uzgodnili.

Wystarczyło parę chwil, aby atmosfera dla miętowowłosego stała się całkowicie naturalna i bardzo rozluźniona. Nie czuł w ogóle tego napięcia spowodowanego nagłum gestem intymności, do którego się posunął, ani nawet nowym otoczeniem; zanim się obejrzał, wtulał się ufnie w bok Hoseoka i mruczał od czasu do czasu, gdy dłoń młodszego przesuwała się po jego nagiej łydce, po udzie czy po brzuchu, nieświadomie prosząc tymi dźwiękami o więcej. Nie ukrywał w ogóle tego, że prędko przestał interesować się tym, co działo się na ekranie, bo zarzucił ręce na szyję czarnowłosego i po prostu zbliżył twarz do niej, opierając się o jego klatkę piersiową. Przez jakiś czas nie robił absolutnie nic, bo prostu wtulał się w niego z przymkniętymi oczami, pochłaniając jego ciepło cielesne oraz całą bliskość, jaką mógł dostać, aż wreszcie Hoseok objął go jednym ramieniem, kładąc dłoń na jego boku.

Uśmiechając się pod nosem z zadowoleniem, Yoongi zapragnął łasić się jeszcze bardziej, niczym kot, więc zaczął przesuwać czubek nosa po wrażliwej szyi swojego towarzysza, który nie zdołał ukryć, że mu się to podobało, jednak wciąż nie dał starszemu tyle uwagi, ile ten by chciał - i Min odniósł wrażenie, że czarnowłosy droczył się z nim specjalnie. Zapragnął go dla siebie, całego, pod każdym względem i w każdym calu, więc drobne muśnięcia nosem zamieniły się w pocałunki złożone na szyi oraz obojczykach, które trwały tak długo, ażw reszcie osiągnęły swój cel i zwróciły na siebie uwagę Junga.

W przeciągu paru minut, miętowowłosy w jakiś sposób znalazł się na kolanach młodszego, przylegając do niego mocno, podczas gdy ten obejmował go ciasno swoimi ramionami, a ich pocałunki powoli stawały się może zbyt mocne, zbyt namiętne. Podobną sytuację Yoongi przeżył już wiele razy w swoim życiu: siedzenie z kimś na kanapie przed jakimś filmem, początkowo nieśmiałe prośby o pieszczoty, które prędko przemieniały się w coś o wiele większego. Do tej pory jednak mężczyzna miał to wszystko tylko i wyłącznie z Jungkookiem, a w tym momencie mógł zdać sobie sprawę z tego, jak mało tak naprawdę brunet mu dawał. Z tego, że istniało coś poza tym, czego doświadczał z własnym chłopakiem: coś, od czego powoli się uzależniał bez opamiętania i czego teraz pragnąłby już zawsze, wiedząc wciąż, że Jeon nigdy nie byłby w stanie mu tego dać. Hoseok niesamowicie poszerzył jego horyzonty i zapoznał go z częściami egzystencji, które do tej pory dla niego nie miały racji bytu.

Trzymał obiema dłońmi twarz czarnowłosego przed sobą, podczas gdy coraz bardziej zagłębiał się w jego przyjemnej, ciepłej otchłani, całując go coraz mocniej i bardziej sprośnie, penetrując jego usta własnymi i odkrywając wszystkie jego sekrety. Hoseok był dla niego jak skok z przepaści w pustą przestrzeń: ekscytujący, podniecająco niebezpieczny, niewytłumaczalnie pociągający, mrocznie magnetyczny, ale także owiany mgłą tajemnicy, która tak naprawdę pokrywała go całego. Yoongi nie wiedział, co znalazłby na dnie, gdy jego stopy dotknęłyby ponownie ziemi - nie wiedział nawet, czy kiedykolwiek by to zrobiły, nie wiedział, czy ten skok nie sprawiłby, że spadłby z krawędzi Ziemi, nie wiedział, czy nie leciałby w dół w nieskończoność, nigdy nie docierając do swojego celu i może nawet nigdy tego nie chcąc, ale był gotowy to wszystko zaryzykować, jeśli oznaczało to mieć tą bliskość, która koiła jego wewnętrzny pożar tymi spokojnymi falami, jakimi był Jung Hoseok.

Czuł jego stalowy uścisk na swoich biodrach, zupełnie tak, jakby palce czarnowłosego miały za chwilę przebić jego skórę, aby tylko mogli stać się jednością. Mężczyzna przytrzymywał go blisko przy sobie i zmuszał do tego, aby Yoongi obejmował go własnymi nogami tak, że jego krocze było tuż przy umięśnionym brzuchu młodszego. Przez tą pozycję miętowowłosy nie był w stanie ukryć, że był lekko pobudzony, ale nie przejmował się tym w momencie, w którym ciepło buchało mu w policzki, a gorąca atmosfera tworząca się pomiędzy nimi nie pozwalała mu regularnie oddychać. Gdy tylko odsuwali się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza, Min łapczywie powracał do tych ust, nie chcąc stracić z nich ani sekundy; dłonie Hoseoka zaczęły zaglądać pod jego koszulkę, wodząc po plecach, brzuchu i klatce piersiowej starszego, w której wskutek tego dotyku zapalał się powoli coraz większy pożar podniecenia.

To samo podniecenie, które sprawiło, że w pewnym momencie miętowowłosy poruszał mocno swoimi biodrami do przodu, ocierając się swoim kroczem o brzuch Junga, co wywołało u niego ciche sapnięcie w usta młodszego. Czarnowłosy przesunął dłoń na jego pośladki, nagle rozumiejąc, czego nieświadomie potrzebował jego towarzysz; przerwał nagle ich pocałunek i znowu chwycił starszego za biodra, tym razem bardziej delikatnie, sapiąc cicho nie tylko dlatego, że brakowało mu tlenu, ale też dlatego, że sam czuł się cholernie podniecony. Wiedział, że Yoongi nie chciał niczego tego wieczoru robić i że jeszcze nie czuł się gotowy na żaden krok do przodu, bo wyczytał to poprzednio z jego oczu; dlatego uniósł nieco jego biodra i przesunął swoją nogę tak, aby mężczyzna mógł usiąść na jego udzie. Gdy tylko to zrobił i poczuł potężne mięśnie tuż pod swoim kroczem, Min zrozumiał, o co chodziło młodszemu i zaczerwienił się lekko na samą myśl o czymś takim. Czymś takim sprośnym.

Sapnął cicho, gdy poczuł dużą dłoń Hoseoka na swoich chudych pośladkach, ale mimo zażenowania spojrzał mu w twarz. Jego oczy świeciły się niecierpliwie z podniecenia i euforii momentu; przygryzł swoją dolną wargę, nie wiedząc co powiedzieć, a przez to wyglądał tak uroczo i niewinnie, że napięcie w bokserkach Junga się powiększyło.

- Chcę na ciebie patrzeć, gdy to robisz - mruknął młodszy zachrypniętym tonem głosu, a ten rozkaz brzmiał tak niemoralnie, że Yoongi nie był w stanie już więcej oponować.

Wykonał pierwszy ruch dość nieśmiało, poruszając ostrożnie biodrami tak, że jego krocze minimalnie otarło się o mocne udo Hoseoka, ale to wystarczyło, aby fala przyjemności zbyt intensywna, aby ją opisać, przebiegła po całym jego kręgosłupie i sprawiła, że Min aż otworzył usta ze zdziwienia i napiął wszystkie mięśnie. Dłoń czarnowłosego na jego karku przekonała go do tego, aby powtórzyć tę czynność i z każdym momentem jego pchnięcia zaczęły robić się coraz bardziej mocne i intensywne. Ocierał się swoim nabrzmiałym członkiem o ciało młodszego, który po prostu mu na to pozwalał, głaszcząc go co chwilę po karku, jakby chwaląc go za to, co sobie robił. A Yoongi nie mógł wyjść z podziwu tego, jak dobrze mógł się poczuć nawet dzięki takim drobnym gestom.

Dla Hoseoka, Yoongi masturbujący się na nim był cholernie podniecający i wyglądał tak niesamowicie gorąco, ale także... idealnie. Wszystko w nim zdawało się odzwierciedlać znaczenie pojęcia idealności: to, jak mięśnie jego ud oraz brzucha napinały się przy każdym otarciu domagającego się uwag krocza, to, jak jego dłonie zaciskały się na materiale spodenek czarnowłosego, musząc się czegoś trzymać, to, jak miał przymknięte oczy, uchylone usta i głowę odchyloną do tyłu, to, jak każdy następny ruch jego bioder był coraz mocniejszy, oraz to, jak słodkie pojękiwanie wyrywało mu się z gardła. Jung patrzył na niego, podczas gdy mężczyzna robił sobie dobrze i podziwiał to, jaki był piękny, z frustracji przygryzając własną wargę, ale też nie przestając go czule głaskać. Wiedział, że takich czułości Yoongi także potrzebował.

Od czasu do czasu młodszy wychodził mu naprzeciw swoim udem, wykonując nim drobne ruchy, ale po paru sekundach on także poczuł potrzebę do tego, aby coś ze sobą zrobić, gdyż napięcie było coraz bardziej nie do wytrzymania. Przesunął dłoń w stronę własnego krocza, zaczynając się dotykać i tymczasem nie odrywając spojrzenia od półotwartych, pojękujących ust Yoongiego ani od tego, jak rozkosznie w tym momencie brzmiał, ruszał się i wyglądał. Chciał, aby już zawsze taki był, ale chciał też, aby był taki tylko przy nim. A wiedział, że to było niemożliwe. Bo Yoongi nie należał do niego.

Ku jego zaskoczeniu, miętowowłosy po jakiejś chwili zauważył jego niespokojne poruszenia nadgarstka, bo wychylił się w jego stronę i zastąpił jego dłoń swoją własną. Hoseok odniósł wrażenie, że mógłby rozpuścić się pod delikatnym i nieśmiałym dotykiem tych bladych, długich palców, które zaczęły go masować i rozpieszczać. Przez sekundę wydało mu się, że nie potrafił już zapanować nad swoim ciałem, które nagle rozluźniło się, ale prędko się opanował i spojrzał w twarz Yoongiemu, widząc w jego oczach coś niesamowitego: pragnienie, aby także jemu sprawić przyjemność.

Powrócili do pocałunku, który okazał się być tym najbardziej chaotycznym ze wszystkich, którymi obdarzyli się do tej pory. Mimo tego, że ich wzajemne ruchy starały się być jak najbardziej spójne, trudno było znaleźć wspólny rytm, którym mogliby się posługiwać, przez co całowali się mocno, ale gdy Yoongi przyspieszał ruchy swoich bioder zdarzało im się nieprzyjemnie otrzeć o siebie zębami, czy nie trafić w swoje usta, jednak nie przeszkadzało im to w ogóle. W tym chaosie odnajdywali cząsteczki siebie, swoich wzajemnych, ludzkich i absolutnie niedoskonałych egzystencji, które jednak w jakiś sposób były w stanie trzymać się razem i łączyć aby stworzyć coś o nieco większym porządku. Oboje uwielbiali dźwięki, które z siebie wydawali, to stękanie, jęczenie i sapanie, bo odbierali to jako dowody prawdziwości ich wzajemnej egzystencji.

Temperatura pomiędzy ich ciałami zaczęła robić się nie do wytrzymania i oboje czuli się coraz bliżej skraju. Hoseok położył dłoń na tej Yoongiego, kierując bardziej precyzyjnie jego ruchami na swoim kroczu według własnych potrzeb, a starszy przysunął się bardziej do jego klatki piersiowej, czując, jak zmęczone mięśnie jego ud zaczęły drżeć z wysiłku. Ostatnie ruchy ich obojga były tak samo mocne i wręcz zdesperowane, jak ich głęboki pocałunek, który nawilżał ich usta śliną i pozwalał im wymieniać się oddechami.

Miętowowłosy jako pierwszy osiągnął spełnienie, z przeciągłym jęknięciem odchylając głowę do tyłu i czując, jak całe napięcie z jego ciała kulminowało w jego członku. Spuścił się w bokserki, przez co w jakiejkolwiek innej sytuacji zapewne poczułby się zażenowany, ale nie teraz: resztkami odlatującej od niego świadomości, wykonał parę najmocniejszych ruchów na męskości czarnowłosego, a gdy poczuł, że ten także wspiął się na najwyższy szczyt orgazmu, uśmiechnął się sam do siebie, wsłuchując się w jego głośne warknięcie.

Yoongi opadł całkowicie na młodszego, opierając się klatką piersiową o niego i przysuwając twarz do jego szyi. Czuł, jak członek w jego bokserkach wciąż potężnie pulsował po tych wszystkich doznaniach, a on przymknął ze zmęczeniem oczy i jeszcze cicho pojękiwał od czasu do czasu, gdy ta subtelna przyjemność wciąż nie opuszczała jego ciała. Hobiemu naprawdę przypominał w tym momencie małego kociaka potrzebującego czyjejś czułości; oddychając ciężko, położył dłonie na jego gorących plecach i przygarnął go do siebie, głaszcząc go delikatnie i pozwalając mu usiąść nieco wygodniej, wiedząc, że miętowowłosy czuł się w tym momencie taki wrażliwy na całym ciele, że wręcz obolały, bo jego zmysły zdawały się być wręcz wyostrzone. Jego policzki były rozkosznie czerwone, usta wilgotne i pokryte śliną młodszego, a nie mógł uspokoić swojego oddechu, podczas gdy każdy mięsień jego trzymanego przez Hoseoka ciała drżał. Ale z rozkoszy.

Nieco zażenowany tym, co się przed chwilą stało, Min jęknął cichutko i schował twarz w zagłębieniu szyi czarnowłosego, zaciskając mocno piąstki na materiale jego koszulki. Jung utulił go nieco mocniej, po czym sięgnął dłonią za jego koszulkę i wyciągnął spod niej swój nieśmiertelnik, kładąc go na wierzchu. Uśmiechnął się widząc, że Yoongi cały czas go nosił i ucałował go troskliwie w czoło, starając się spojrzeć mu w twarz.

- Chodźmy już spać, kruszynko.

*

Cisza. Rodzaj ciszy, do której Yoongi nie był przyzwyczajony - w obcym mu mieszkaniu brzmiała zupełnie inaczej niż ta, która dudniła mu w uszach ilekroć kładł się spać w swojej sypialni. Zupełnie tak, jakby cząsteczki powietrza wykrywały obecność jego, intruza, i nie chciały dać mu zapomnieć właśnie tego, że był intruzem.

Mimo tego, tym razem wcale nie udawało im się spełnić sumiennie tego zadania, bo mężczyzna czuł się w tym momencie bardziej komfortowo, niż gdziekolwiek indziej. Leżąc w łóżku czarnowłosego, przykryty czerwoną kołdrą aż po nos, czuł się przytulnie otoczony przez bezpieczeństwo oraz ten niesamowity zapach: zapach Hoseoka, który teraz nie był tylko na nim, ale dosłownie wszędzie. Jego łóżko pachniało nim tak bardzo, że jeśli miętowowłosy zamykał oczy i odpływał myślami gdzieś w dal, odnosił wrażenie, że czarnowłosy był dosłownie wszędzie, otaczał go i przytulał, a kontakt jego policzka z miękką poduszką nagle zamieniał się w ciepły dotyk mężczyzny. Yoongi więc zamykał oczy jeszcze bardziej ochoczo, wykonując co jakiś czas głębokie oddechy i przypominając sobie to, jak ten sam zapach nasilił się nagle paręnaście minut temu w salonie, gdy byli tak blisko siebie i robili coś tak sprośnego.

I chociaż wcześniej Min poczuł się zaatakowany przez zawstydzenie, teraz uśmiechnął się pod nosem na to bardzo żywe wspomnienie. Westchnął cicho i poruszał się nieco na łóżku, nagle będąc świadomym jednej rzeczy: było cudownie, naprawdę było, przytulnie, ciepło i wygodnie, ale nie było idealnie. Jeszcze nie. Ale Yoongi wiedział doskonale, co, a raczej kto, mógł go unieść do stanu absolutnej perfekcji: ten, który dla niego sam w sobie był perfekcją w najczystszej postaci.

Miętowowłosy zamilkł i przestał się ruszać, aby móc wyłapać w panującej ciszy oddech Hoseoka, który leżał gdzieś za jego plecami; gdy to mu się udało, wsłuchał się w jego rytm i postarał się zrozumieć, czy był płytki, czy głęboki, bo nie chciał zacząć go wołać, gdyby ten już dawno spał. Przeleżał więc tak jakiś ułamek czasu, który wydawał się być dla niego nieskończony, ale nie wywnioskował ze swoich obserwacji niczego konkretnego. Gardło zaciskało mu się nieprzyjemnie na samą myśl o tym, aby nagle się odezwać i tak brutalnie uplamić dotychczasową ciszę, ale nie miał wyboru jeśli chciał dostać to, czego pragnął. Bo ciało Hoseoka było tak daleko od tego jego, zupełnie tak, jakby mężczyzna bał się go dotknąć w obawie, że Yoongi uznałby to za kolejną propozycję tej największej intymności, której jeszcze nie chciał. Nie teraz.

- Hoseok? - zawołał szeptem, a jego głos wytoczył się spomiędzy jego ust w niesłychanie miękkiej i przyjemnej formie. Zanim Min dostał odpowiedź w formie słów, usłyszał, jak jakaś dłoń przesuwała się po pościeli, jakby szukała go w ciemności. Miętowowłosy żałował, że go nie znalazła.

- Hm? - mruknął niewyraźnie młodszy, a Yoongi odniósł wrażenie, że zanim go zawołał, Hobi już prawie zasnął. Poczuł się za to troszkę winny.

- Śpisz? - zapytał się, chociaż wiedział, jak głupie było to pytanie. Ktoś inny na miejscu Hoseoka skarciłby go za głupie gadanie i powiedziałby coś o tym, że już nie spał, ale nie Hobi. Hobi był zawsze dla niego jak najlepszy.

- Nie, hyung - odparł mrukliwie, przesuwając głowę po poduszce. - Nie śpię. Coś się dzieje?

Przez dłuższą chwilę miętowowłosy nie odezwał się, nie wiedząc jak dokładnie wytłumaczyć swoją dziecinną potrzebę, ale czując się także źle z tym, że pierw wołał swojego przyjaciela, a później nie dawał mu żadnych wyjaśnień co do tego, czego od niego chciał. Wreszcie wysilił się maksymalnie, niespokojnie przesuwając swoimi nogami pod prześcieradłem, sprawiając, że otarły się one o siebie.

- Uhm... Przytulisz mnie?

Mimo tego, że Hoseok nie mógł go teraz w tym momencie zobaczyć, tuż po wypowiedzeniu tych słów Yoongi zacisnął mocno oczy z zażenowania i skulił się lekko na sobie, jakby mógł się w ten sposób przed czymś ukryć. Czuł się głupi prosząc o coś takiego, ale naprawdę naszła go nagła, bardzo pilna ochota na przytulanie się i nie mógł jej zignorować.

Po raz kolejny, odpowiedź nie przyszła jako słowa, ale jako dźwięk poruszanego przez kogoś prześcieradła. Szybciej, niż miętowowłosy się tego spodziewał, silne ramiona Hoseoka objęły go w pasie, kładąc delikatnie dłonie na jego brzuchu, a klatka piersiowa młodszego przyległa do jego tyłu. Poczuł jego brodę gdzieś na swojej łopatce, a nagie nogi tak blisko tych swoich. Czarnowłosy spał bez koszulki nawet w najchłodniejszej porze roku, a Min chyba nie mógł być za to bardziej wdzięczny niż teraz, gdy poprzez materiał własnego ubrania czuł ciepło jego karmelowej skóry.

Ułożył się wygodnie, z pełnią zaufania odsuwając swoje ciało nieco do tyłu, aby wtulić się w to większe i silniejsze; Yoongi z zadowolonym westchnięciem położył swoje dłonie na tych młodszego, asekurując uścisk jego ramion i nieświadomie odchylił głowę w jego stronę, aby ich twarze znajdowały się chociaż minimalnie bliżej.

- Lepiej? - zapytał się ledwo zauważalnie Hoseok, ale praktycznie prosto do jego ucha. Po ciele Yoongiego przeszedł najprzyjemniejszy z dreszczy.

- Tak - odmruknął w odpowiedzi. - Odkąd tylko ty się pojawiłeś, jest coraz lepiej.

*

Min Yoongi, nie przyzwyczajony do dobrych rzeczy w swoim życiu, po tak przyjemnym zaśnięciu w ogóle się nie spodziewał, że pobudka byłaby równie przyjemna.

Odbyła się ona powoli, bez pośpiechu i niesamowicie leniwie, bo otworzył oczy dopiero parę minut po tym, jak odzyskał świadomość otoczenia; a gdy wreszcie to zrobił i rozejrzał się trochę, zauważył, że teraz wtulał się w klatkę piersiową Hoseoka, obejmując go od przodu i przyciskając z przyjemnością policzek do jego ciała. Spokojny rytm, z jakim ten oddychał wskazywał na to, że był jeszcze pogrążony w głębokim śnie, więc miętowowłosy tylko się uśmiechnął lekko, wtulił mocniej i ponownie przymknął powieki.

Gdy jego towarzysz także się przebudził, wymienili się paroma ciepłymi spojrzeniami, miłymi uśmiechami i mocno zachrypniętymi "dzień dobry", a następnie Yoongi złożył leniwy, poranny pocałunek na wargach młodszego. Ten przeciągnął się z zadowoleniem i objął go jednym ramieniem, podczas gdy Min sięgał po swoją komórkę aby sprawdzić wszystkie swoje notyfikacje, jak robił codziennie rano.

Otworzył okienko czatu z Jungkookiem, który wysłał mu paręnaście wiadomości poprzedniego wieczoru, których Yoongi jednak nie odczytał, będąc za bardzo zajęty robieniem sobie dobrze na kolanach Hoseoka, a następnie spaniem w łóżku z innym facetem, który nie był jego chłopakiem. Z jakiegoś powodu miętowowłosy wcale nie poczuł się winny za to, że zignorował Jeona przez to, że zajmował się spędzaniem czasu z innym mężczyzną, i tak naprawdę nie zdołał nawet przeczytać jego wiadomości, bo gdy miał zamiar to zrobić, Jung zerknął na ekran i się zaśmiał.

- Piszesz z Kookiem będąc w łóżku ze mną? - zapytał żartobliwie, na co starszy przewrócił oczami, ale uśmiechnął się zadziornie.

- A jest w tym coś złego? - odezwał się niby całkowicie niewinnie, patrząc teraz czarnowłosemu w twarz. - Przecież nigdy się nie dowie. Kogo więc to obchodzi?

Hoseok ucałował go przelotnie w czubek nosa, patrząc na niego z niedowierzaniem.

- Chyba, że poprosi cię o zdjęcie zrobione teraz, żeby miał przy czym pozbyć się porannego namiotu - parsknął wrednym śmiechem. - Wtedy wyślesz mu zdjęcie ze mną. Będzie zachwycony, mówię ci.

Yoongi zaśmiał się cicho, uderzając go jedną ręką w ramię za takie gadanie.

- Głupi jesteś.

Ale i tak poprosił go o to, aby zrobili sobie razem zdjęcie, tu i teraz. Leżąc razem w łóżku, z nieułożonymi włosami, zaspanymi minami, gdy jeszcze Yoongi miał na sobie ubrania Hoseoka, w głowie wspomnienia z dnia poprzedniego, a czarnowłosy przytulał go do siebie i składał na jego policzku całusa, podczas gdy starszy pokazywał największy uśmiech, na jaki go było stać. I najbardziej szczery.

*

Nie dostał odzewu od Jungkooka przez większą część poranka, ale do czasu.

Był w kuchni Hoseoka i razem z nim przygotowywał jakieś śniadanie, gdy nagle jego komórka zadzwoniła, pokazując na wyświetlaczu imię oraz zdjęcie jego chłopaka. Marszcząc brwi, Yoongi odebrał, starając się brzmieć jak najbardziej tak, jakby wszystko było u niego tak, jak zawsze.

Ale zaniemówił, kiedy tylko przyłożył słuchawkę do ucha.

Połączenie zostało zakończone dość prędko, a on od razu odwrócił się w stronę Junga. Ten zauważył, że wyraz twarzy starszego był pełen szoku, a jego oczy błyszczały się niebezpiecznie.

- Jungkook...

Coś gwałtownie przerwało sielankę, którą właśnie przeżywał z Hoseokiem. I już parę minut później pośpiesznie wybiegł z jego przytulnego mieszkania.


*

od autorki: uhm, to nie miało tak wyjść, mieliście nie dostawać tej sceny hot ale
mam nadzieję, że pokochacie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro