2. making decisions

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

6:21 pm, Yoongi: hej kook
6:21 pm, Yoongi: wpadłem do sklepu po twoje ulubione lody, mogę przyjść?
6:27 pm, Jungkook: bezczelny.
6:27 pm, Yoongi: ???
6:27 pm, Yoongi: nie chcesz lodów?
6:28 pm, Jungkook: nie chcę cię widzieć.
6:28 pm, Yoongi: nie rób dramy, proszę
6:28 pm, Yoongi: o taką głupotę?
6:28 pm, Jungkook: widocznie jeszcze nie zrozumiałeś, że to dla mnie NIE JEST głupota.
6:28 pm, Jungkook: zależało mi.

Miętowowłosy, stojąc w autobusie, westchnął ciężko widząc, jak trudno byłoby sprawić, aby jego chłopak przestał się na niego gniewać. Naprawdę nie chciało mu się wierzyć, że pokłócili się o coś takiego, że Kook zachowywał się jak rozkapryszony bachor i nie potrafił zrozumieć jego punktu widzenia. Czasami naprawdę miał go dość. Czasami zastanawiał się, dlaczego wciąż byli razem, skoro nie potrafili dojść do kompromisu czy nawet się pogodzić, bo jedna ze stron była tak cholernie dziecinna, że nie potrafiła zaakceptować rzeczywistości...

Trzymając w dłoni reklamówkę z dopiero co kupionymi lodami, Yoongi przystąpił z nogi na nogę, rozglądając się dookoła. Autobus był przepełniony, nie było żadnych wolnych miejsc siedzących i osoby dookoła niego były świadkiem całego jego zirytowania i kończącej się cierpliwości. Musiał naprawdę zebrać w sobie całą dobrą wolę aby napisać do Jeona jako pierwszy, bo niesamowicie nienawidził myśli o tym, aby wyciągnąć dłoń w jego stronę wtedy, kiedy to właśnie Jungkook był w błędzie. Mężczyzna czuł w swoim wnętrzu palącą złość, irytację oraz urażoną dumę. Nie znosił tej sytuacji i jego cierpliwość do Kooka zdecydowanie się kończyła.

Zacisnął usta w wąską linię, wpatrując się w ekran swojej komórki i myśląc nad tym, co dalej. Był zdania, że rozmowa w podobnej sytuacji była podstawą i czy Jungkook tego chciał, czy nie, musiał temu stawić czoło. Nie mógł wiecznie uciekać przed swoimi problemami i odpowiedzialnościami, kryjąc się za swoimi mięśniami, groźnym wyrazem twarzy i zdecydowanie zbyt wielkim ego.

Czując kolejny przypływ złości, mężczyzna machinalnie zacisnął mocno szczękę, szybko pisząc do Jeona wiadomość, która miała być tą ostatnią i definitywną. Yoongi nie miał zamiaru słyszeć jakiejkolwiek odmowy, nawet gdyby musiał odnaleźć chłopaka po drugiej stronie świata.

6:32, Yoongi: i tak przychodzę. musimy porozmawiać.

Wysławszy wiadomość, schował komórkę do kieszeni płaszcza. Nie chciał dalej komunikować się z młodszym, nawet gdyby ten zaczął do niego dzwonić i domagać się wyjaśnień. Musiał się wreszcie nauczyć, że z Yoongim nie było łatwo, szczególnie wtedy, gdy był wkurwiony i robiło się mu na przekór.

Prędko dotarł na właściwy przystanek i zanim zszedł z autobusu, poprawił szalik dookoła swojej twarzy aby uchronić się przed chłodnym powietrzem. Od razu skierował się w stronę mieszkania Jeona, gdzie po raz ostatni zawitał zaledwie dzień wcześniej; przekraczając wtedy jego próg wcale nie sądził, że znalazłby się znowu w tym miejscu tak prędko. A jednak los bywał nieprzewidywalny i zmuszał go do robienia rzeczy, do których zazwyczaj raczej wolałby się nie posuwać.

Nacisnął przycisk obok nazwiska swojego chłopaka i poczekał, ale ten zdawał się nie mieć zamiaru mu odpowiedzieć. Przez myśl nawet nie przeszło mu to, że Jungkooka mogło nie być w domu, bo był za bardzo zaślepiony własną złością; nacisnął inny przycisk, dzwoniąc do starszej kobiety, która często otwierała Jeonowi drzwi gdy ten zapominał kluczy do bloku w mieszkaniu. Ta prędko go rozpoznała i witając się wesołym tonem głosu, otworzyła dla niego drzwi, a Yoongi wreszcie wszedł do ogrzewanego wnętrza budowli.

Szybko znalazł się na odpowiednim piętrze, niemalże biegnąc po schodach z reklamówką w ręku, czego prędko zaczął żałować. Oddychając nierówno, stanął przed drzwiami swojego chłopaka i nacisnął dzwonek, ale już po chwili został zmuszony pukać, bo z wnętrza nie dotarł do niego żaden dźwięk.

- Jungkook - zawołał go zdenerwowanym głosem. - Otwórz, do cholery.

Tak naprawdę nie spodziewał się niczego konkretnego po swoim chłopaku. Nie spodziewał się, że ten by mu otworzył i zechciał porozmawiać jak człowiek z człowiekiem, nie spodziewał się od niego dorosłości, powagi, zrozumienia, nie spodziewał się niczego. Był po prostu na niego cholernie zły; walił pięściami o drzwi do jego mieszkania, starając się w ten sposób rozładować wszystkie te negatywne emocje, które go przepełniały i zdawały się chcieć niemalże rozerwać go od środka. W głowie znowu zaczęły rozbrzmiewać mu te okropne słowa, które skierował w stronę Jeona dnia poprzedniego i z każdą sekundą był coraz bardziej do nich przekonany. Jungkook był zwykłym dzieciakiem, gówniarzem, bachorem z kaprysami, a ich relacja bardziej, niż prawdziwy związek, przypominała niańczenie, bo Yoongi ciągle musiał być na jego zawołanie, ciągle musiał go zadowalać i mu usługiwać, ciągle musiał spełniać jego zachcianki...

Ze względu na dźwięk własnych pięści obijających się o drewno, mężczyzna nie usłyszał odgłosów pochodzących z drugiej strony. Nagle drzwi zdały się uchylić pod naporem jego ciosów, gdyż Jungkook lekko je otworzył, nie odsuwając jednak zamka bezpieczeństwa i patrząc na miętowowłosego jednym okiem poprzez utworzoną przestrzeń. Oko, które wydawało się zarazem zirytowane, jak i zawiedzione i zasmucone. Jeden z wielu trików Jungkooka.

- Czego chcesz? - warknął agresywnie młodszy, po czym pomiędzy nimi zapadła cisza.

Yoongi nie wiedział co odpowiedzieć i na moment po prostu stał tam, zdezorientowany. Po chwili odzyskał swój poprzedni wigor, zaciskając mocno dłonie w pięści i marszcząc lekko brwi. Zmierzył wzrokiem swojego chłopaka, nie mając zamiaru zrobić ani jeden krok w tył.

- Porozmawiać. - Mimo jego wcześniejszych reakcji, ton jego głosu wydawał się wyjątkowo spokojny.

Jungkook prychnął ostro, lekceważąco, co jedynie mocniej zirytowało starszego.

- Niby o czym? - zapytał retorycznie. Yoongi pomyślał, że to przedstawienie coraz bardziej przypominało jakąś denną, nieśmieszną dramę. - Nie mamy żadnych tematów do rozmowy, Yoongi.

Min czuł, że powoli kończyła mu się cierpliwość. To było niedorzeczne, aby to on przychodził do Jeona jako pierwszy i prosił go o zrozumienie. Powinno być całkiem inaczej. To młodszy powinien wracać do niego na kolanach, błagając o przebaczenie i jeszcze jedną szansę. Miętowowłosy wiedział jednak, że nigdy w życiu nie byłby świadkiem czegoś podobnego; Jungkook był na to po prostu zbyt dumny.

- Nie pieprz głupot, młody, daj mi wejść - warknął, nie próbując już utrzymać żadnego pozornego spokoju. - Nie jesteś gwiazdeczką żadnej cholernej dramy, wiesz o tym? Przestań robić sceny i wpuść mnie.

Naparł mocno dłonią na drzwi, sprawiając, że uderzyły one lekko Jungkooka w twarz, ale przez zamek bezpieczeństwa nie otworzyły się wystarczająco, aby mężczyzna mógł wejść do mieszkania. Jeon zmarszczył mocno brwi i zdawałoby się, że ciskał w drugiego piorunami spojrzeniem. Ale nawet pod naporem tej złości obecnej w jego wzroku, Yoongi nie miał zamiaru przeprosić czy nawet wycofać się z tej sytuacji.

- Ty nadal nic nie rozumiesz - odezwał się oschle młodszy, wciąż nie chcąc otworzyć dostatecznie drzwi. - Nie wiesz nawet, o co mi chodzi.

Twarz miętowowłosego zamieniła się w istną maskę czystej furii, która przejęła kompletnie nad nim kontrolę. Taki Min Yoongi był najstraszniejszy i zaczynał być niebezpieczny dla swojego środowiska.

- Ja nie rozumiem?! - krzyknął, wykorzystując wszystkie pokłady powietrza, które miał w płucach. Całe jego ciało niebezpiecznie zadrżało. - Ja nie rozumiem?! Rozumiem więcej, niż myślisz, Kook, cholera. Chodzi ci o seks, zawsze chodziło ci o seks! Masz jakieś dziwne wymysły, które ja muszę zadowalać i w ogóle nie liczysz się z moim zdaniem, bo tylko jedno ci w głowie, Jungkook.

Mężczyzna był pewien, że można było go usłyszeć w całym bloku, ale w ogóle się tym nie przejął. Nie czuł niczego, prócz swojej złości; oddychał nierówno i zaciskał mocno pięści, boleśnie wbijając sobie paznokcie w dłonie. Nie pamiętał, kiedy po raz ostatni był taki wkurwiony, ale bez dwóch zdań nikt nie działał na jego złość tak mocno, jak robił to Jeon. Nie znosił go, kuźwa, czasami naprawdę go nie znosił i nie miał pojęcia, dlaczego wciąż byli razem...

Trzask zamykanych drzwi rozbrzmiał jeszcze głośniejszy i potężniejszy, niż głos Mina. Anulował każdy inny dźwięk, zniszczył czas oraz przestrzeń, wbijając się mocno w ciało mężczyzny i docierając aż do samego szpiku jego kości, wysysając z niego wszystko to, co najlepsze, szarpiąc jego egzystencję i zmniejszając ją do czegoś zupełnie nieznacznego w przeciągu sekundy. Świat dookoła zamilkł razem z Yoongim. Ten poczuł mocny dreszcz przebiegający mu po kręgosłupie, podczas gdy bez zrozumienia pusto wgapiał się w drzwi, które Jungkook zamknął mu przed nosem.

Kuźwa, znowu przesadził.

A później rozpętało się piekło.

Miętowowłosy zdążył zaledwie otworzyć usta z zamiarem powiedzenia czegoś, jednak żadne słowo nie zdążyło opuścić jego gardło; zanim się obejrzał, drzwi przed nim znowu były otwarte, lecz tym razem na oścież, pozbawione asekurującego łańcucha. Z wnętrza mieszkania jak strzała wyskoczył młodszy chłopak, który z agresją złapał Yoongiego za koszulkę i jednym płynnym ruchem przycisnął go do ściany, urywając mu dech w piersi.

- Nic nie rozumiesz - syknął ponownie chłopak, niebezpiecznie blisko jego twarzy.

Minowi brakowało tchu, aby cokolwiek odpowiedzieć, ale już po chwili poczuł tlen ponownie napełniający jego płuca, gdy Jungkook pociągnął go mocno w swoją stronę, a następnie w prawo, sprawiając, że ofiara niemalże straciła równowagę i mocno zachwiała się na nogach. Yoongi zawołał go po imieniu z desperacją, chcąc się dowiedzieć, co w niego wstąpiło, dlaczego nie mogli być normalną parą, dlaczego nie mogli się zwyczajnie kochać jak wszyscy inni - bo był pewien, że gdzieś ta miłość wciąż w nim trwała - ale gdy tylko zdał sobie sprawę z tego, że to była ich kolejna konfrontacja, że nie mógł liczyć na pomoc i zrozumienie drugiej strony... także zaczął działać.

Odepchnął od siebie młodszego, wyrywając się z jego uścisku i robiąc parę kroków do tyłu, aby znaleźć się w odległości bezpieczeństwa. Jego postura wyglądała niemalże tak, jakby przygotowywał się do ataku. Prawdopodobnie sam nie zdawał sobie sprawy z tego, jak chora była ta sytuacja. Jak chora była cała jego relacja z Jungkookiem.

- Nic nie rozumiesz. - Młodszy zdawał się powtarzać to zdanie jak mantrę, a jego mowa ciała absolutnie niczego nie wyjaśniała Yoongiemu. Ten nie wiedział, czego się spodziewać, nie wiedział więc też, jak powinien na to wszystko reagować, ale jednego był pewien: Jeon był w tym momencie śmiertelnie poważny i zdecydowanie przestał się z nim bawić.

- Weź to cholerstwo - warknął starszy, rzucając swojemu chłopakowi pod nogi reklamówkę z lodami, które specjalnie dla niego kupił. - Nie warto było się po nie dla ciebie fatygować.

Ten fakt był taki błahy, dziecinny i nic nie znaczący, a jednak okazał się działać na Jungkooka jak czerwona płachta na byka. Chłopak ruszył się w stronę starszego, który wręcz automatycznie chwycił jego nadgarstek w celu zablokowania go - odruch, który pozostał mu z samego początku ich znajomości, kiedy podobne sytuacje były na porządku dziennym. Widocznie stare nawyki do nich powracały.

W zarówno odruchowej odpowiedzi na ten gest, brunet kompletnie odwrócił sytuację, wykorzystując uścisk na nadgarstku i wykręcając rękę Yoongiego. Ten głucho jęknął z bólu, tracąc nagle całe powietrze z płuc i czując się błyskawicznie na pozycji przegranej. W chaosie sytuacji odszukał spojrzenie Jungkooka z desperacją i prośbą zrozumienia we własnym, ale na swojej drodze napotkał tylko chłodne, zimne i oddalone od niego oczy, które zdawały się tak naprawdę go nie widzieć. Nie widziały tego, jaki był w środku. Widziały tylko jego ciało i może tak było od samego początku.

Jungkook zaczął odpychać go mocno do tyłu, raz po raz, uderzając dłonią o tak biednie umięśnioną klatkę piersiową Mina. Z każdym pchnięciem starszy czuł coraz większą potrzebę tlenu, ale z każdym pchnięciem dostawał go coraz mniej.

- Nigdy.

Pchnięcie.

- Więcej.

Pchnięcie.

- Nie.

Pchnięcie.

- Nazywaj.

Pchnięcie.

- Mnie.

Pchnięcie.

- Gówniarzem.

Pchnięcie.

Czyli to tak naprawdę o to cały czas mu chodziło? Robił wszystkie te sceny tylko dlatego, że jego drobna, słaba, dziecięca duma została urażona? Yoongiemu zachciało się śmiać, podczas gdy z martwym wyrazem twarzy wpatrywał się w swojego chłopaka, chociaż nie wiedział czy z desperacji, rozbawienia, irytacji, czy wszystkiego tego na raz. To nie było poważne. To, kurwa, naprawdę nie mogło być poważne. To była jakaś kpina...

- Gówniarzu - warknął. - Musisz wiedzieć, że zawsze nazywam ludzi według tego, czym naprawdę są. Pogódź się z prawdą.

Prawdopodobnie powinien był to przewidzieć, jednak jego ciało było zbyt pogrążone w otaczającym go zewsząd chaosie, a oddychanie okazywało się cięższe z każdą sekundą. Dlatego cios pięści Jeona dotarł do twarzy starszego nie napotykając na swojej drodze żadnej przeszkody. Odgłos uderzenia zabrzmiał wyraźnie w nagle cichej klatce schodowej; siła mięśni młodszego mocno odwróciła głowę Yoongiego w bok, a gdy mężczyzna podniósł wzrok na swojego chłopaka, jego uwadze umknęła ta drobna iskierka pewnego zdziwienia, która pojawiła się w jego spojrzeniu. Miętowowłosy syknął nieprzyjemnie, ale mimo tego wciąż nie miał zamiaru zejść z pola walki. Min Yoongi nie podkulał ogon, Min Yoongi nie uciekał, Min Yoongi nie kłaniał się przed nikim. Min Yoongi stanowczo trwał przy swoim zdaniu i nie odpuszczał, chociażby miałby wyzionąć swój ostatni oddech mówiąc to, co naprawdę myślał.

- Myślisz, że co takiego w ten sposób osiągniesz, co? - dopytał się kąśliwie. Całkowicie na przekór powadze sytuacji, na jego ustach zakwitł drobny, denerwujący uśmieszek. - Że niby zmienię tak o tobie zdanie? Może i tak, ale na pewno nie na twoją korzyść.

Cisza. Oprócz dwóch nierównych oddechów, w powietrzu nie unosił się żaden inny dźwięk. Yoongi się tego nie spodziewał: bardziej podobne do Jungkooka byłoby to, aby zaczął z nim słowne potyczki, oczywiście tylko gdyby nie chciał akurat użyć swoich mięśni. Te zdawały się błyszczeć i wręcz drżeć z niecierpliwości pod jego skórą, jakby chciały wkroczyć do akcji jak najprędzej.

Ale twarz Jungkooka... nagle zdała się być całkowicie innego zdania. W przeciągu jednej sekundy zniknęło z niej to, co do tej pory motywowało chłopaka do działania, cała jego irytacja, furia - Yoongi odniósł wrażenie, że część jego po prostu umarła, bo, szczerze powiedziawszy, nie potrafił sobie wyobrazić Jeona pozbawionego złości i agresji. Teraz był jednak świadkiem zmiany zachodzącej na jego twarzy, powoli pojawiającego się na niej rozczarowania, gdy chłopak spoglądał w dół na dłonie, jakby nie poznawał ich jako swoje. Miętowowłosy poczuł się nagle zagubiony. Przełknął nerwowo ślinę, czując, jak wszystkie jego mięśnie spinały się jeszcze bardziej w tym denerwującym, niepewnym oczekiwaniu.

Gdy Jeon podniósł na niego wzrok, w ogóle nie wyglądał tak, jak przed paroma sekundami. Wciąż sprawiał wrażenie dużego dziecka, ale... teraz był zagubiony, potrzebujący pomocy, niepewny samego siebie i własnych czynów. Mimo całej niechęci, która dominowała do tej pory nad Yoongim, ten poczuł nagły ucisk żalu w sercu.

- Yoongi - odezwał się młodszy głosem, który wcale nie brzmiał tak, jakby do niego należał. - Ja... naprawdę nie chcę się kłócić.

Min pomyślał, że się przesłyszał. Spojrzał na chłopaka bez zrozumienia. Jak on mógł mówić coś takiego teraz? Przeczyło to zupełnie wszystkiemu, co Jungkook pokazywał sobą do tej pory.

Z rosnącą niepewnością co do zaistniałej sytuacji, Yoongi podążył wzrokiem za brunetem, gdy ten podszedł do leżącego na podłodze pudełka z lodami. Podniósł prezent i uśmiechnął się lekko pod nosem, zaglądając do reklamówki. Starszy mężczyzna coraz mniej z tego wszystkiego rozumiał, ale czuł, jak powoli jego ciało zamoistnie opuszczało pozycję agresji oraz ataku i naturalnie lgnęło do zgody oraz zrozumienia. Jego mięśnie się rozluźniły, oddech starał się wrócić do regularności, a prawa kość policzkowa mocno piekła po zderzeniu z pięścią Jeona.

Młodszy stanął przed nim, nie zbliżając się jednak bardziej, niż było to niezbędne. Przez chwilę tkwili oboje w przeraźliwej ciszy, aż wreszcie Jungkook spojrzał na drugiego i wyciągnął niepewnie w jego stronę dłoń. Wyglądał tak, jakby kosztowało go to niesamowicie dużo wysiłku.

- Chodź do środka, porozmawiamy.

*

Siedzieli przy stole w kuchni i z jakiegoś powodu atmosfera wydawała się być nienaturalna, a przynajmniej Yoongi odnosił takie wrażenie: może to dlatego, że w mieszkaniu Jeona panowała kompletna cisza, co było u niego wręcz niespotykane, gdyż chłopak zawsze miał włączoną telewizję, nawet jeśli akurat jej nie oglądał. Ale tym razem, gdy tylko miętowowłosy zgodził się wejść do mieszkania - nie przyjmując jednak uścisku jego dłoni - młodszy od razu pozbył się jakichkolwiek dźwięków. Dzięki temu Min wiedział, że sprawa naprawdę była poważna. Wreszcie. Miał dość ciągłego uciekania od strony swojego chłopaka.

Trzymając w dłoni gorący kubek herbaty, której nawet nie lubił, co chwilę zerkał na bruneta w oczekiwaniu na jego słowa. Fakt, że ten jako pierwszy powinien był się odezwać, był chyba niepodważalny. To Jungkook miał się tłumaczyć, przepraszać i czekać na ewentualne przebaczenie.

Parę sekund upłynęło, zanim młodszy odchrząknął i podniósł wreszcie wzrok. Mimo własnej woli, Yoongi poczuł we własnym wnętrzu jakąś iskierkę podekscytowania. Koniec końców, może naprawdę chociaż trochę zależało mu na tym, aby wreszcie się pogodzili.

- Chyba... winien ci jestem jakieś wytłumaczenia. - Słysząc tą niepodważalną prawdę, starszy zaciekawił się i wychylił lekko do przodu. - Nie jestem pewien, co we mnie wstąpiło, dlaczego nie chciałem rozmawiać, bo teraz widzę, że rozmowa to jedynie rozwiązanie.

Chwila przerwy.

- Nie mam dużo do powiedzenia, ale... to ważne. Chciałbym, żebyś posłuchał bez przerywania, w porządku? - Yoongi nie zdążył nawet odpowiedzieć. - Nie chcę, żebyś mnie w pewien sposób nazywał. Wiem, że często nie zachowuję się najlepiej, ale naprawdę czuję się... źle, gdy tak się do mnie zwracasz. Po prostu powstrzymaj się.

Gdyby Yoongi był tym samym Yoongim, który krzyczał na całe płuca na klatce schodowej zaledwie parę minut temu, z pewnością znalazłby tysiąc powodów, dla których zaprzeczyć tej prośbie. Ale to nie był tamten Yoongi. Ten Yoongi odczuwał na sobie mocne działanie uroku Jeona, jego świecących się, słodkich, chłopięcych oczu, nieśmiałego uśmiechu, drobnych rumieńców na policzkach. To wszystko było zastawioną na niego pułapką, której nie potrafił się oprzeć. Ta trucizna była rozkoszna.

- Przepraszam - wychrypiał słabo. - Czasami mi się zdarza, gdy mnie denerwujesz. Popracuję nad tym, bo nie panuję nad sobą, ale chyba nie tylko ja mam z tym problemy.

Jungkook od razu wyłapał aluzję. Błyskawicznie podniósł wzrok, spoglądając na jego zraniony policzek, a w tym momencie jego oczy wydawały się jeszcze słodsze i bardziej rozkoszne, niż zazwyczaj. Yoongi poczuł, jak serce rozpływało mu się pod naporem tego spojrzenia. Jungkookowi było przykro, naprawdę było mu przykro. A to liczyło się bardziej, niż cokolwiek innego. Wszystkie jego poprzednie myśli zostały wymazane przez ten jeden gest.

- Wiem, ja... ja nie chciałem.

Poprzedni Yoongi wyśmiałby, zaśmiałby się wrednie. Ten Yoongi uśmiechnął się lekko, wybaczając wszystko, nie kwestionując już ani swojej miłości, ani niczego innego.

Brunet wychylił się nad stołem, sięgając do twarzy starszego i chwytając za jego podbródek. Zbliżając się bardziej, złożył delikatny, drobny pocałunek na policzku Yoongiego, dokładnie w miejscu, gdzie widniała rana. Miętowowłosy poczuł, jak coś mocno zadrżało w jego wnętrzu i chociaż to nie był prawdziwy pocałunek, chociaż nie było to niczym bardzo intymnym ani poważnym, przymknął odruchowo oczy, oddając się poczuciu miękkich ust Jeona na swojej skórze, wdychając jego mocny zapach, przypominając sobie, jak dobrze potrafił się przy nim czuć.

- Co do kwestii, o której powiedziałem ci wczoraj... - kontynuował młodszy, siadając znowu na swoim miejscu. - Nie chciałem na ciebie naciskać, ani do niczego cię zmuszać. Przykro mi, jeśli tak to odebrałeś. Ale wiedz po prostu, że bardzo mi na tym zależy i... uszczęśliwiłbyś mnie, gdybyś się zgodził.

Min zdawał się być głuchy na ewidentny fałsz, kłamstwo oraz manipulację obecne w tych słowach. Był całkowicie pochłonięty tym, jak delikatnie, chłopięco i rozkosznie Jungkook wyglądał, spuszczając głowę nad swoim kubkiem i żałując, przepraszając go, prosząc o zrozumienie. Yoongiemu cały czas chodziło głównie o to i teraz nie widział poza tym świata, a jego miłość do swojego partnera zdawała się rozkwitnąć w jego wnętrzu na nowo.

- Jungkook - zawołał go miękko.

Jeon podniósł na niego swój aksamitny, delikatny wzrok. Yoongi poczuł przyjemne mrowienie w brzuchu.

- Tak naprawdę... przemyślałem tę sytuację, ale do tej pory nie dałeś mi nic na ten temat powiedzieć.

Całkowicie nieświadomy swoich słów, Yoongi kierował się tylko tym, co czuł teraz, gdy patrzył na zaciekawionego, pełnego nadziei Jungkooka. Chciał, żeby ten pokochał go bardziej, żeby częściej składał na jego twarzy takie niewinne pocałunki, jak przed chwilą, żeby był mu za coś wdzięczny... Tak, naprawdę tego chciał. Chciał liczyć się dla niego więcej i to było jedynym sposobem.

- Będziesz musiał być ze mną cierpliwy i wiele mi wytłumaczyć, ale...

Nie dał rady kontynuować, jakby resztki jego zdrowego rozsądku zacisnęły mu gardło w ostatnim momencie, odbierając mu możliwość przemowy. Jungkook zrobił wielkie oczy, zaskoczony schodząc z krzesła i podchodząc bliżej, z ogromnym uśmiechem na ustach łapiąc delikatnie starszego za ramiona.

- Zgadzasz się? - zapytał się tonem pełnym niedowierzenia.

Yoongi przytaknął ruchem głowy.

- Chcę cię uszczęśliwić, Jungkook.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro