7. trust

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

od autorki: dziękuję wszystkim tak ślicznie za 1k, nigdy nie myślałam, że moje bazgroły zainteresują tak wiele ludzi... naprawdę, jesteście najlepsi, kocham i dziękuję ;___; ♡

*

Gdy Jungkook mówił, że chciał wykorzystać ten ich ostatni wspólny miesiąc do granic możliwości i nie opuścić ani jednej okazji na spotkanie, naprawdę miał to na myśli.

Yoongi nie pamiętał, kiedy po raz ostatni jego chłopak okazywał aż tak wielkie zainteresowanie nim. Nagle brunet nieustannie zapraszał go na randki, pytał się jak mijał mu dzień, kupował mu jego ulubione kremówki, którymi obdarzał go tuż po powrocie z pracy, zaskakiwał go drobnymi prezentami i niezapowiedzianymi wizytami. Pisali do siebie niemalże nieustannie, wysyłali sobie zdjęcia i informowali się nawzajem o swoich miejscach pobytu, a Kook był po prostu... rozkoszny. W sposób, którego Min nie zdołał doświadczyć nigdy, podczas całego trwania ich związku.

Miętowowłosemu naprawdę to wszystko się podobało. Czuł się nieco bardziej doceniany, niż poprzednio, gdyż jego umysł robił wszystko, aby tylko zignorować ten fałsz obecny na chłodnych ustach Jungkooka, ilekroć ten go całował, oraz aby nie patrzeć mu prosto w oczy, gdyż wiedział, że gdzieś na ich spodzie mógłby ujrzeć ogromne kłamstwo, a zarazem miażdżącą go prawdę, której po prostu... wolał nie znać. Wolał oszukiwać samego siebie i łudzić się, że wszystko było w porządku. Zachowanie Jeona wyglądało tak, jakby miał przygotować się na najgorsze, a brzmiało jak cisza przed burzą, jak moment złudnej radości tuż przed najgorszym okresem dla związku. Yoongiego to niepokoiło, ale tego też nie mówił, nawet przed własnym odbiciem w lustrze.

Częstotliwość ich randek zmieniła się na lepsze, jednak miętowowłosy musiał zaakceptować pewne wymagania swojego chłopaka co do ich rodzaju. Po tym, jak Kook wspomniał, że kolejne spotkanie we trójkę razem z Hoseokiem miało być przyjemną niespodzianką dla jego partnera, gdyż twierdził, że niezmiernie mu się to podobało, starszy zdecydował się nic na ten temat nie mówić i po prostu zaakceptować to, że Jungkook chciał wykorzystać ten ostatni miesiąc także pod względem własnych preferencji seksualnych. Nie miał wystarczająco odwagi aby powiedzieć mu, że czasami bywało to dla niego żenujące i kompromitujące, że męczyło go to, że chciałby móc od czasu do czasu pobyć tylko z nim, bo widział, jaką radość to wszystko sprawiało młodszemu i tak naprawdę nie chciał mu jej odbierać. Za każdym razem, gdy wracał do domu obolały i śmiertelnie zmęczony, powtarzał sobie w głowie, że to tylko miesiąc, że bez problemu mógł tyle wytrzymać, że później może nawet zacząłby tęsknić za aż taką aktywnością.

Jakaś część niego wiedziała, że były to same kłamstwa.

Wspólny seks z Jungkookiem i Hoseokiem stał się więc dla niego czymś bardzo częstym, a Yoongi odkrył, że każde kolejne zbliżenia były dla niego bardzo podobne do tego pierwszego, ale w tym samym momencie różniły się wieloma aspektami. Powoli zaczął znikać z niego w pewnym stopniu wstyd z powodu własnego ciała i niedoświadczenia, zastąpiony pewnego rodzaju akceptacją faktów i rzeczywistości. Już nie odwracał speszony wzroku, gdy Hoseok się przed nim rozbierał, ani nie czuł impulsu odsunięcia się do tyłu, gdy dłonie mężczyzny sięgały jego własnych ciuchów; obecność czarnowłosego na przystanku nie była już aż tak bardzo kompromitująca, a dźwięk jego oddechu przy swoim uchu, podczas gdy z drugiej strony jednocześnie słyszał bicie serca swojego chłopaka, już nie wywoływała w nim takiego zagubienia. To prawdopodobnie było możliwe dzięki tej przyjemności, którą Yoongi odczuwał podczas takich zbliżeń i która tak bardzo go elektryzowała, oczyszczając jego umysł z wszystkich myśli i pozostawiając w nim jedynie melodię stworzoną z miękkiego pojękiwania, wzdychania, warczenia, sapania i dźwięku uginającego się materacu pod ciężarem trzech ciał.

Ale jedno, czego Min nie potrafił się pozbyć, było poczuciem winy oraz własnej nieczystości, które uderzały w niego po każdym, nawet najprzyjemniejszym ze stosunków. To uczucie, które sprawiało, że miał ochotę wymiotować aby pozbyć się własnych wnętrzności i wydrapać sobie samemu oczy, krzycząc z frustracji dopadajacej go ilekroć myślał o tym, że ponownie oddał się mężczyźnie, który nie był jego chłopakiem. W jego umyśle było to zdradą. Wstydził się samego siebie i nienawidził tego wszystkiego, bo może naprawdę był tylko cholerną dziwką, ale jednak... Było w tym stosunku coś, co za każdym razem przyciągało go ponownie do siebie.

Z czasem nauczył się rozróżniać dotyk Hoseoka od tego należącego do Jungkooka wręcz z wrodzoną naturalnością. Gdy zamykał oczy, odchylał głowę do tyłu, wyginał plecy w łuk i uchylał lekko usta pod naporem przepełniającej go przyjemności, był w stanie stwierdzić, które z tych wielu dłoni błądzących po jego ciele należały do czarnowłosego. Nie była to wcale trudna sztuka: ich dotyk był niesamowicie czuły, delikatny, ostrożny, zdawał się martwić o niego niesamowicie, ale przede wszystkim był elektryzujący. Każde, nawet najmniejsze muśnięcie tych palców było w stanie podniecić wieczny ogień, który trwał we wnętrzu Yoongiego, w sposób dla niego całkowicie nowy, rozkoszny, przyjemny. Odnosił wrażenie, że pod tymi dłońmi rodził się na nowo, że jego płomień stawał się wystarczająco mocny, aby spalić go całego podczas orgazmu, i aby on sam zdołał się odrodzić z własnych popiołów niczym feniks w tych momentach, gdy ciężko dyszał w zgięcie szyi opadającego na niego Hoseoka, gdy ten kładł się obok i zaczynał gładzić go po boku, pozwalając mimo wszystko starszemu, aby odwrócił się w stronę Jungkooka i to jego szyję objął ramionami, to jego zaczął namiętnie całować, nie dostrzegając obecności czarnowłosego w inny sposób od tego, w jaki czuł ciepło jego ciała za swoimi plecami. Yoongi był lepszy po każdym seksie z Hoseokiem, a przynajmniej takie miał wrażenie. Nigdy nie powiedziałby tego na głos, ale przyjaciel jego chłopaka zadowalał go w łóżku o wiele bardziej, niż sam Jeon. Miętowowłosy namiętnie trzymał się jego szyi, rozchylał przed nim nogi, pozwalał mu zatracać się w swoim ciele coraz głębiej i posuwać go po pomarszczonym prześcieradle, a gdy Jungkook był zbyt zmęczony lub dochodził zbyt szybko, aby cokolwiek dla niego zdziałać, Yoongi cicho cieszył się z tego w głębi swojej duszy.

Oczywiście, nie zdarzało się to często, a Kook przy każdej okazji lubił zaznaczać, że Min tak naprawdę był tylko jego. Temu to jako najbardziej odpowiadało, Hoseoka trzymał na dystans i wciąż pod żadnym pozorem nie pozwalał mu zbliżać się do swoich ust. To był gest przeznaczony tylko i wyłącznie dla Jungkooka.

*

Jakieś przeczucie mówiło mu, że ten dzień nie zakończyłby się dobrze, ale Yoongi zdecydował się zignorować ten wkurzający głosik we własnej głowie i dalej robić swoje. Nie mógł się teraz wycofać i nie miał zamiaru tego zrobić, bo Kookowi na tym wszystkim tak bardzo zależało, a ich czas powoli dążył ku wyczerpaniu. Ostatnie półtora tygodnia razem, ostatnie półtora tygodnia wolności i namiętności w związku. Żaden z nich nie był pewien, co nadeszłoby potem, ale wiedzieli, że byłoby to czymś nowym i niekoniecznie pozytywnym.

Stojąc przed drzwiami do mieszkania swojego chłopaka, Yoongi westchnął ciężko i nacisnął dzwonek. Czuł się okropnie zmęczony po dniu pracy, chyba jednym z jego najgorszych. Napięcie w jego ramionach było nie do wytrzymania, bębniło mu we wnętrzu głowy, każdy mocniejszy dźwięk czy ostrzejsze światło wywoływało ból w jego czaszce i po prostu jedyne, o czym marzył, było łóżkiem. Jego chłopak niby popierał to jego małe marzenie, ale w sensie całkowicie innym od tego, jaki miał na myśli Min. Niestety.

No cóż. Musiał tylko zacisnąć zęby i jakoś przez to przebrnąć, ten jeden raz. Wiedział już, że dzisiejszy seks nie byłby zadowalający i że prawdopodobnie nie wytrzymałby długo, ale miał tylko nadzieję, że żaden z mężczyzn nie miałby mu tego za złe.

Nie powiedział nic o swoim złym samopoczuciu ani Jungkookowi, ani tym bardziej Hoseokowi, który zapukał do drzwi pół godziny później. Gdy wreszcie zasiadł na kanapie, gospodarz domu zgasił światła, zapalił tylko niektóre lampki, bardziej pasujące do atmosfery, oraz jakieś przyjemne kadzidełka, a wtedy zaczęli przechodzić do konkretów.

Yoongi zdał sobie sprawę z tego, że to, co zrobił, było cholernie złą decyzją, gdy został brutalnie zepchnięty na kanapę przez swojego chłopaka - tak mocno, że powietrze opuściło jego płuca, w głowie niebezpiecznie mu się zakręciło, a on z przerażeniem w oczach spojrzał na bruneta, który już intensywnie ocierał się swoim kroczem o to jego. Oczywiste było to, że Jungkook tym razem nie był cierpliwy, ale cholernie napalony: pod materiałem jego dresów Yoongi czuł już ewidentną erekcję i naprawdę nie miał pojęcia, kiedy chłopak zdążył stwardnieć, bo on sam nie zdołał jeszcze nawet wczuć się w klimat wieczoru, mimo tego, że te nieliczne, gorące pocałunki, które Hoseok zdążył złożyć na jego smukłej, domagającej się dotyku szyi, po części go zrelaksowały.

Ale teraz było tak, jakby całe negatywne napięcie do niego nagle wróciło. Jungkook pochylał się nad nim i zdawał się pożerać go wzrokiem, podczas gdy jego niespokojne dłonie błądziły po torsie starszego, aby wreszcie mocno chwycić za materiał jego koszulki i ściągnąć mu ją przez głowę, sprawiając mu przy tym lekki ból wywołany mocnym otarciem ubrania o jego twarz; Yoongi otworzył usta i spróbował coś powiedzieć, ale w tym samym momencie brunet rzucił się na niego i nie pozwolił mu na to, zaczynając całować go brutalnie.

Miętowowłosy nie potrafił nadążyć za niczym. W jego obolałej głowie wszystko działo się powoli i leniwie, a odruchy jego chłopaka były zdecydowanie zbyt szybkie, zbyt mocne, zbyt brutalne, zbyt intensywne, aby on mógł się z tym czuć dobrze. Jęknął cicho w geście protestu, ale to zostało całkowicie zignorowane; otworzył oczy podczas pocałunku, nie będąc w stanie ani czerpać z niego żadnej przyjemności, ani nawet dobrze oddychać. Podczas gdy czuł się tak, jakby się dusił i chwytał Jeona za twarz, nieskutecznie starając się go od siebie odsunąć, zobaczył, że ten pozbył się już własnych spodni, a także bokserek. Zbyt szybko, zdecydowanie zbyt szybko.

Na nic zdały się jego protesty, gdy Jungkook przerwał już pocałunek, bo także jego dolna część garderoby prędko została odrzucona gdzieś w bok. Yoongi poczuł, jak jego dolne partie zostały otulone chłodnym powietrzem i zadrżał lekko, nie mogąc zignorować tego, że jego członek podczas tego wszystkiego ani trochę się nie podniósł. Po prostu nie potrafił czuć się podniecony. To wszystko w ogóle mu się nie podobało, nie chciał, tak bardzo nie chciał...

Powietrza wciąż brakowało w jego płucach wskutek tego nieprzyjemnego, chaotycznego i zbyt mocnego pocałunku, gdy mężczyzna poczuł na swoich biodrach stalowy uścisk i z czystym przerażeniem spojrzał w dół. Jęknął cicho, kuląc się lekko na sobie, gdy zobaczył, jak Jungkook przygotowywał się do wejścia do jego wnętrza. Nie, nie, nie, to było jeszcze za wcześnie, tępy ból wciąż uderzał jego głowę, a zmęczenie było wyczuwalne we wszystkich mięśniach... Naprawdę nie mógł tego zrobić.

- Jungkook... - odezwał się cicho, chcąc wręcz błagać o litość, ale wtedy jego chłopak podniósł błyskawicznie na niego wzrok, a serce zamarło mu w piersi. Jego spojrzenie było takie... zwierzęce. Nie miało w sobie nic z ludzkiego, a Yoongiemu naprawdę się to nie podobało. Nie chciał, żeby Kook patrzył na niego w ten sposób, żeby zauważał tylko jego ciało, żeby uważał go za kawałek mięsa do przelecenia. Chciał powiedzieć mu, aby przestał i natychmiast go puścił, ale coś zablokowało mu całkowicie gardło i nie pozwoliło mu odezwać się.

I tak było już za późno. Jungkook wbił się w niego jednym celnym pchnięciem, a Min nie pamiętał, kiedy ostatnio jego chłopak był aż tak brutalny. Jego ciało samoistnie zwiło się z bólu, pięści zacisnęły widząc, że Jeon nie miał zamiaru użyć jakiegokolwiek nawilżenia czy nawet zabezpieczenia. Był tego dnia tak cholernie napalony i niecierpliwy, że nie pofatygował się nawet, aby przejść do sypialni, gdzie Yoongiemu zdecydowanie byłoby wygodniej, niż na tej cholernej, twardej kanapie. Ba, Kook nie pozwolił nawet Hoseokowi go dotknąć, jeśli nie liczyć parę cmoknięć w szyję, bo od razu wziął go dla samego siebie, aby użyć go do własnych potrzeb. Jak jakąś kurewską, dmuchaną lalę.

Yoongi postarał się opanować i przypomnieć to, o czym myślał wcześniej. Musiał tylko zacisnąć zęby i jakoś przez to przejść. Nie mogło być aż tak źle, prawda?

Mogło.

Brunet nawet nie próbował udawać, że tego wieczoru zależało mu na przyjemności swojego partnera. Wbijał się w niego raz po raz, szybko, brutalnie i za każdym razem głębiej, ale nie było w tym jakiegokolwiek uczucia, a Min nie był w stanie poczuć nic innego, niż miażdżący go od środka ból. Z jego ust wyrywało się pojękiwanie, sapanie, ciężkie oddychanie, ale były to odgłosy bólu, efekty tego cholernie nieprzyjemnego tarcia, które sprawiało, że jego wnętrze niemalże płonęło w ten najgorszy ze sposobów. Miał ochotę zamknąć nogi i uciec spod ciała Jeona, ale ten trzymał go zbyt mocno, aby pozwolić mu na jakiekolwiek poruszenie, które nie było pod jego aprobatą; stalowy uścisk na biodrach zabierał mu całe powietrze z płuc niemalże tak samo brutalnie, jak te bolesne pchnięcia.

Mężczyzna spróbował odezwać się do swojego partnera i sprawić, aby ten się jakoś opanował, ale nawet słysząc swoje własne imię, Jungkook nie miał zamiaru się zatrzymać, a rżnął starszego tak szybko, że ilekroć Yoongi układał sobie w głowie jakieś sensowne zdanie, które byłoby w stanie przemówić do rozsądku młodszego, kolejne uderzenie wszechogarniającego bólu sprawiało, że te słowa zamieniały się w głośny okrzyk dyskomfortu.

Jeon nad nim sapał, pocił się i od czasu do czasu warczał cicho z przyjemności, we wszystkim przypominając to zwierzę, którym właśnie był, podczas gdy jego chłopak na dole wciąż pozostawał chłodny, pozbawiony jakiegokolwiek podniecenia, zmęczony. W głowie wciąż roznosił się głuchy ból, który jeszcze bardziej pogarszał jego możliwość przyjmowania pchnięć swojego chłopaka. Czuł się tak, jakby za moment jego kości biodrowe miały się złamać pod mocnym uściskiem dłoni młodszego, a on nie mógł absolutnie nic z tym zrobić; nagle przed oczami zaczęło robić mu się ciemno, a on z przerażenia je zamknął, oddychając ciężko i będąc całkowicie otępiony przez ból.

Nie trwało to jednak długo. Po parunastu pchnięciach, którym towarzyszył ogromny dyskomfort i pieczenie w dolnych partiach Yoongiego, brunet wreszcie doszedł w nim z cichym okrzykiem. Starszy skrzywił się znacznie, czując gorące nasienie rozlewające się w jego wnętrzu, co niemalże przyprawiło go o ruch wymiotny: aż trudno mu było uwierzyć, że gdy był podniecony coś takiego naprawdę mu się podobało. Teraz czuł się nie tylko wykończony i obolały, ale także brudny.

Kook nawet nie zdawał się zauważać jego dyskomfortu, bo szybko wysunął się z niego i ułożył wygodnie na kanapie, trochę dalej, nawet nie dotykając swojego chłopaka. Ten szybko zamknął swoje nogi, rozumiejąc zbyt późno, że to nie było najlepszym pomysłem: ból, który rozszedł się po jego ciele wyrwał z jego ust ciche jęknięcie. Mężczyzna zamknął oczy i skulił się na sobie, kładąc policzek na powierzchni kanapy i oddychając niespokojnie. Nie był w stanie myśleć racjonalnie, ból w wielu częściach ciała mieszał się ze zmęczeniem wszystkich jego mięśni, a jemu było tak zimno, tak cholernie zimno. Zarówno fizycznie, jak i na duszy. Czuł się rozerwany, sam, a ta świadomość sprawiła, że poczuł jakiś cios w sercu.

Dłonie, które nagle znalazły się na jego ciele, stanowiły przeciwieństwo tego wszystkiego, co czuł w tym momencie: były przyjemnie ciepłe, delikatne i zdawały się nieść za sobą tylko dobro. Yoongi nawet nie zechciał łudzić się, że mógłby to być Jungkook; wciąż z zamkniętymi oczami, sięgnął do dłoni Hoseoka i pogłaskał lekko jej powierzchnię, dopiero po jakiejś chwili unosząc na niego spojrzenie swoich niewyraźnych, pogrążonych w bólu, zaszklonych tęczówek. A mimo zmartwienia, które malowało się na twarzy czarnowłosego, ten uśmiechnął się do niego delikatnie.

Miętowowłosy westchnął, obejmując szyję mężczyzny, gdy ten zbliżył się jeszcze bardziej. Hoseok miał nad nim jakąś dziwną władzę, bo zdawał się go uspokajać i wyciszać; Yoongi wciąż czuł pulsujący ból zarówno w swoich dolnych partiach, jak i w głowie czy we wszystkich mięśniach, ale bliska obecność Junga sprawiała, że to wszystko było trochę bardziej znośne. Mógłby tutaj tak zasnąć, mrucząc cicho ilekroć usta mężczyzny pozostawiały mokry ślad na jego szyi, wiedząc doskonale, w który dokładnie punkt uderzyć. Yoongi potrzebował tylko trochę czułości.

- Hoseok... - mruknął cicho, kompletnie rozleniwiony, pragnąc tylko tego, aby mężczyzna go stąd zabrał i zaniósł w jakieś inne, bardziej bezpieczne miejsce. W tym momencie, miętowowłosy każdemu ufał bardziej, niż własnemu, nieobliczalnemu chłopakowi. I zdawał się nie zauważać, jak bardzo niepoprawne to było.

Jung zaprzestał w swoich pocałunkach i spojrzał mu w twarz ze znakiem zapytania w tych ślicznych, błyszczących się oczach. Gdyby akurat tego dnia Yoongi nie miał kurewsko zepsutego humoru już od samego momentu swojej pobudki, może w tym momencie byłby nawet w stanie lekko się uśmiechnąć, zauważając, że Hoseok wyglądał jak tako drobny, zaciekawiony kociak. Min czuł, że cała uwaga młodszego była skupiona tylko i wyłącznie na nim, dzięki czemu po całym jego ciele rozlała się fala tego ciepła, którego tak bardzo potrzebował. Zdawała się ona tworzyć pomiędzy ich ciałami, razem z tą rosnącą, napiętą atmosferą, podczas gdy Hoseok wyraźnie oczekiwał jego dalszych słów, ale Yoongi nic nie mówił, obserwował tylko to, jak powoli czubki ich nosów były coraz bliżej siebie, jak na swoich ustach zaczynał czuć oddech drugiego...

Ale to także zostało mu odebrane.

Yoongi chyba nie do końca zrozumiał, co się działo, w momencie w którym Jungkook chwycił mocno ramię czarnowłosego i szarpnął nim do tyłu, odsuwając go całkowicie od ciała najstarszego, aby sam móc nad nim niebezpiecznie zawisnąć. Jego chłopak aż jęknął głucho, czując po raz kolejny gorąc jego napalonego ciała tuż przy swoim, które ponownie było takie zimne, nieprzystępne, zamknięte; spojrzał w górę i w oczach swojego partnera po raz kolejny ujrzał ten sam zwierzęcy instynkt, co przed chwilą. Całe jego wnętrze zadrżało, a spokój, który Hoseok zdołał zasiać w jego duszy, został gwałtownie przerwany.

Coś w jego wnętrzu pragnęło powiedzieć "nie".

- Czas na drugą rundę, skarbie - warknął nieprzyjemnie Jeon, pochylając się nad nim i mocno gryząc jego szyję.

Na samą myśl o tym, że Kook miałby znowu go pieprzyć, tak mocno, agresywnie i bez uczucia, zrobiło mu się słabo. Nie lubił takiego seksu, naprawdę nie lubił, ale tym razem nie chodziło nawet o to - po prostu tego dnia czuł się tak beznadziejnie i był taki osłabiony, że teraz wiedział dobrze, że wyrażanie zgody na to wszystko było największą głupotą, jaką popełnił w swoim życiu. Nie mógł tego zrobić. Czuł, że gdyby Jungkook znowu zaczął go posuwać, rozpadłby się pod jego palcami. Tak po prostu. A wraz z nim, jego wiecznie założona na twarz maska upadłaby na podłogę i rozbiłaby się.

Postarał się odepchnąć od siebie Kooka, odsunąć jego usta i zęby od swojej nieprzyjemnie zaczerwienionej szyi. Chłopak gryzł go w dokładnie te same miejsca, które jeszcze przed chwilą całował Hoseok, a dla Yoongiego z jakiegoś powodu wyglądało to jak zbezczeszczenie ziemi świętej.

- Nie, Jungkook, mam dość - zaprotestował, starając się przemówić chłopakowi do rozsądku. Ten jednak zdawał się go nie słyszeć i coraz mocniej napierał na niego swoim nagim ciałem. - Słyszysz mnie? Kook, koniec na dzisiaj, jeszcze się nie...

Jego słowa zostały przerwane przez nagły uścisk na żuchwie, który także sprawił, że starszy syknął z bólu. Palce jego chłopaka zdawały się wbijać w jego ciało, jakby celowo chciał go skrzywdzić, jakby miały zaraz przebić go na wylot. Nie wiedząc nawet jak, Yoongi nagle patrzył prosto w zwierzęce oczy Jeona, które zdawały się niemalże z niego szydzić.

- Ty może masz dość, ale ja nie - syknął nieprzyjemnie młodszy. - Mam jeszcze na ciebie cholerną ochotę, kiciu. Masz się podporządkować.

Miętowowłosy usiłował poruszać głową na nie, ale rezultatem było jedynie to, że Jungkook ścisnął go mocniej, a Yoongi odruchowo zamknął oczy.

- Jungkook, ja nie chcę... - jęknął cicho, z nieukrywanym trudem.

- Gówno mnie obchodzi to, co chcesz, jasne? - warknął nagle brunet, a agresja w tonie jego głosu sprawiła, że Yoongi aż podskoczył z przerażenia. - Jesteś moją dziwką. Zamknij się i rozkładaj nogi, to wcale nie jest takie trudne.

Serce Yoongiego się złamało, a mężczyzna był pewien, że ten dźwięk z łatwością można było usłyszeć przebywając w tym pomieszczeniu.

Na moment czuł się zbyt oszołomiony, aby cokolwiek zrobić czy powiedzieć, ale jego ciało zadrżało zamoistnie, a pięści zacisnęły się, gdy tylko poczuł główkę penisa Kooka napierającą na jego wejście.

Na nic nie zdały się jego słowa, jego złamany ton głosu, jego błagania, jego prośby. Yoongi na wszelkie sposoby starał się zwrócić na siebie uwagę bruneta, zatrzymać go, przemówić mu do rozsądku, aby oszczędził mu coś tak nieprzyjemnego. Chwytał jego twarz w dłonie, obcałowywał jego policzki, powieki i usta, powtarzał mu, że go kochał, bo naprawdę był gotowy mu wszystko wybaczyć, gdyby teraz przestał na niego napierać, ale nic z tego wszystkiego nie zadziałało. Ciało miętowowłosego drżało wraz z jego duszą.

Drugi raz nie był w niczym delikatniejszy od pierwszego, a wręcz sprawiał wrażenie jeszcze bardziej brutalnego. Jungkook nie zwracał najmniejszej uwagi na jakiekolwiek odczucia swojego partnera i pieprzył go tak, jak jemu było dobrze; pod nim, Min jęczał z bólu i nie mógł przestać myśleć o tym, że jego własny chłopak niemalże go gwałcił.

Piekący ból w odbycie oraz nieprzyjemne tarcie spowodowało, że do jego oczu naleciały łzy, gdy otworzył je po raz pierwszy od dłuższego czasu. Dysząc ciężko, wbił ich spojrzenie w sufit, żałując, że nie miał czego się trzymać, czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać myślami przy czymś przyjemniejszym, niż poczucie ciężaru Jungkooka na własnym ciele; i w tym momencie, prowadzona przez jakąś tajemniczą siłę szóstego zmysłu, jego prawa ręka przesunęła się płasko po powierzchni kanapy, jakby czegoś szukała, aż wreszcie trafiła na swojej drodze na coś ciepłego i miękkiego.

Yoongi poczuł uścisk w sercu i gdy tylko ją rozpoznał, chwycił rękę Hoseoka, będąc niezmiernie wdzięczny za to, że była ona tak blisko. Z węzłem w gardle, mężczyzna wbił swoje zaszklone spojrzenie w twarz czarnowłosego, który uważnie przyglądał mu się zza ramienia Jungkooka. Podczas gdy jego własny chłopak tak brutalnie gopieprzył, Yoongi splótł swoje palce razem z tymi Hoseoka i spojrzał na niego ze łzami w oczach, niemalże błagając o pomoc, ukazując poprzez ten gest całą swoją desperację, cały swój ból. Ten uścisk był dla niego jedynym pocieszeniem, na które mógł sobie w tym momencie pozwolić oraz jedyną manifestacją ciepła, którą został obdarzony.

Nie spuścił swojego załzawionego spojrzenia z czarnowłosego aż do końca stosunku, gdy wreszcie Kook doszedł w nim po raz drugi, na sam koniec drapiąc jego obojczyki i tym razem czekając chwilę przed kompletnym wysunięciem się. Yoongi mruknął pod nim cicho, bojąc się zdenerwować go jakimkolwiek niewłaściwym ruchem czy sprowokować do kolejnej, trzeciej już rundy, lecz mimo tego poruszając się niespokojnie, chcąc pozbyć się wreszcie z siebie tego ciężaru. Nawet przy najmniejszym ruchu, ból zdawał się sięgać każdej komórki jego ciała.

Brunet wreszcie wysunął się i pochylił nad nim, aby mocno go pocałować. Starszy nie miał ani siły, ani ochoty na oddanie tego pocałunku - leżał na kanapie jak martwy, odnosząc wrażenie, że jego obolałe ciało miało za chwilę rozpłynąć się w powietrzu i może to wcale nie było takim złym pomysłem, bo wtedy przynajmniej pozbyłby się bólu. Jungkook prędko odpuścił, wstał, oddalił się i zniknął w łazience, a podczas całego tego procesu Yoongi podążył za nim spojrzeniem, z każdym kolejnym krokiem chłopaka bojąc się, że ten mógłby nagle zmienić zdanie i wrócić do niego, aby przelecieć go po raz kolejny.

Myślał, że wraz z zamknięciem się drzwi do łazienki, w jego ciele oraz umyśle zapanowałby pewien spokój, ale wcale tak nie było. Paradoksalnie, jeszcze bardziej zaczął myśleć o tym, co się właśnie wydarzyło: o tym, jak jego chłopak go nie szanował, o tym, jak dwa razy wymusił na nim seks, o tym, jak nie liczył się w ogóle z jego odczuciami i bólem, o tym, jak zdawał się myśleć tylko o własnej przyjemności, tak naprawdę nie poświęcając mu żadnej uwagi. Myślał nad tym cały czas, patrząc się pusto w sufit, podczas gdy łzy mocno napierały na jego powieki, płuca wciąż nie potrafiły uregulować oddechu, ból głowy stawał się coraz bardziej intensywny, mięśnie jego ud drżały z wysiłku, a klejącą się maź nieprzyjemnie wypływała z jego wnętrza. I wtedy chyba po raz pierwszy zrozumiał, że musiał przyznać, iż coś w ich relacji było mocno nie tak.

Zmiażdżyło go to kompletnie. Zupełnie nieświadomie zamrugał paręnaście razy, chcąc pozbyć się łez z oczu, ale tak naprawdę otrzymując całkowicie odwrotny efekt, bo pierwsze dwie prędko spłynęły mu w dół po policzkach. Ale on zdawał się tego nie zauważać. On tylko wgapiał się w sufit i cały czas mocno ściskał dłoń siedzącego obok Hoseoka.

- Yoongi...

Ten niepewny, cichy głos sprawił, że mężczyzna spojrzał w bok na swojego towarzysza, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z jego obecności. Czarnowłosy po raz pierwszy odezwał się do niego po imieniu, nie używając słowa "hyung", ale nie to było teraz ważne. Jung sprawiał wrażenie zatroskanego, a jego wyraz twarzy był tak miękki, czuły i delikatny, że miętowowłosy poczuł się tak, jakby odkrywał coś całkowicie nowego. Bo to wszystko tak bardzo różniło się od tego, co doznał przed chwilą ze strony własnego chłopaka. Yoongi był teraz jak kapitan tonącego statku w poszukiwaniu nowego świata, który dopiero tuż przed śmiercią był w stanie ujrzeć właśnie to, czego szukał całe życie. Coś pięknego, zapierającego dech w piersiach, o wiele lepszego od rzeczywistości, którą znał do tej pory.

Ale było już za późno. Przecież umarł, na skutek niespokojnych fal, które wsunęły się do jego ust i zalały jego płuca, dokładnie w ten sam sposób, jak trucizna Jungkooka weszła do jego krążenia wraz z jego pocałunkami i słodkimi słówkami, wyniszczając cały jego organizm.

W momencie, w którym Yoongi spojrzał na samo dno tych ciemnych oczu, coś w jego wnętrzu pękło, a wszelkie jego mury ochronne runęły w dół, puszczając wolno ten niebezpieczny pożar, który był w stanie zniszczyć wszystko, chociaż sam Min o tym nie wiedział. Zresztą, przestał już cokolwiek rozumieć, gdy niespodziewany szloch rozerwał mocno jego klatkę piersiową, prowadząc się poprzez jego żebra, płuca, przełyk i na zewnątrz, w dźwięku może niezbyt głośnym, ale niesamowicie żałosnym.

Yoongi puścił odruchowo dłoń Hoseoka, aby móc ukryć rękoma swoją twarz, podczas gdy szybko płynące po niej łzy rozpuszczały tą kamienną maskę, którą tak bardzo chciał przecież na sobie utrzymać, jakby były stworzone z kwasu. Zaczął cicho płakać, a zarazem myśleć o tym, jak bardzo nie chciał tego robić, jak wielkim dowodem jego własnej słabości był taki gest, jak bardzo czuł się upokorzony nie przez własnego chłopaka, ale przez samego siebie i przez to, że był taki kruchy, dziecinny, słaby. Prędko gardło zaczęło go boleć i zapragnął jedynie zniknąć z powierzchni ziemi, bo wszystkiego było już naprawdę za dużo.

Ramię, które go objęło i przysunęło do siebie było natomiast takie silne, wytrzymałe, pewne siebie. Yoongi przyjął ten gest z dziecinną łatwością, chcąc jedynie schować się w tym uścisku, którym Hoseok chwilę później go obdarzył. Leżał obok niego na kanapie i obejmował go ciepło, czule, opiekuńczo, a miętowowłosy czuł te napinające się mięśnie dookoła siebie i paradoksalnie czuł się dzięki temu bezpieczny. Mocny płacz cały czas nim wstrząsał, a on jak najbardziej starał się wtulić mokrą twarz w nagą klatkę piersiową młodszego, nie przejmując się zupełnie tym, że sam nie miał całkowicie żadnych ubrań na sobie. Liczyło się tylko to, jak uspokajająco Hoseok głaskał go po plecach i jak szeptał mu do ucha drobne słówka, które miały powstrzymać jego łzy.

Sam Yoongi też bardzo chciał przestać płakać, jednak ilekroć zdawało mu się, że wszystko minęło, brał parę głębszych oddechów i znów odczuwał potrzebę szlochania. W pewnym momencie, odsunął twarz od klatki piersiowej czarnowłosego i spojrzał na niego, z trudem otwierając zapłakane oczy, podczas gdy jego usta desperacko szukały powietrza. Hoseok pogłaskał go po mokrym policzku, wycierając go nieco, a później przesunął kciukiem po jego drżących wargach. Yoongi jęknął cicho jego imię, gdy mężczyzna ucałował go w czoło.

- Niech on tu już więcej nie wraca, błagam - poprosił słabo, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. - Hoseok, zrób coś, ja...

- Nie pozwolę mu, aby ci jeszcze coś zrobił - przerwał mu czarnowłosy, z czego starszy okropnie się ucieszył. Jego głos brzmiał tak dobrze, tak pewnie i zdecydowanie, że wszelkie jego wątpliwości zaczęły gdzieś uciekać. Pokiwał niepewnie głową na tak. - Teraz się uspokój i spróbuj odpocząć.

Yoongi chciałby odpowiedzieć, że nie byłoby to możliwe, ale wtedy Hoseok zaczął głaskać go po włosach, a on od razu poczuł się o wiele lepiej. Westchnął cicho, obejmując po raz kolejny szyję mężczyzny i zamykając oczy, mając twarz odwróconą dokładnie do tej jego. Z upływem czasu jego płacz ustał, oddech stał się bardziej regularny, a miętowowłosy zaczął zauważać niektóre szczegóły, które do tej pory mu umknęły: na przykład, oddech Hoseoka na swoich wargach. Przypomniał mu się ten moment bliskości, który wydarzył się między nimi, zanim Jungkook tak brutalnie przerwał i szarpnął Jungiem do tyłu, kiedy ich usta były tak blisko siebie, kiedy prawie się...

Otworzył niepewnie oczy, sam nie wiedząc, o czym nagle zaczął myśleć. Od razu zauważył, że czarnowłosy prawdopodobnie wpatrywał się w niego uważnie już od jakiegoś czasu i nagle poczuł się przez to skrępowany, a po tym pierwszym elemencie, także cała reszta zaczęła wydawać mu się nie na miejscu: ten nagły moment czułości, głaskanie po plecach, przytulanie, pocałunek w czoło... Moment seksu przecież już dawno minął, a jego chłopak był niedaleko. Nie powinien się znajdować w ramionach Hoseoka.

Delikatnie zaczął się od niego odsuwać, aż wreszcie młodszy zrozumiał jego intencje i go puścił. Yoongi wyprostował się i usiadł na kanapie, krzywiąc się przy tym ewidentnie. Nie chciał nawet myśleć o tym, ile dni taki niezadowolony grymas ciągle gościłby na jego twarzy.

- Boli bardzo?

Starszy spojrzał na swojego towarzysza, który wciąż leżał na kanapie i przyglądał się mu z dołu. Dlaczego się pytał? Dlaczego się przejmował? Dlaczego to go, kurwa, obchodziło? Dlaczego musiał zachowywać się tak, że Yoongi zaczynał mieć dziwne myśli, których w ogóle nie powinien był poznać? Nagle zaczął być zły, cholernie zły na siebie i na cały świat.

Pokiwał jedynie głową na tak w odpowiedzi, po czym wbrew własnym słowom wstał z kanapy z cichym syknięciem. Hoseok chciał jeszcze coś powiedzieć, ale widząc jego wkurwiony wyraz twarzy, odpuścił sobie. Miętowowłosy schylił się raz po raz po wszystkie swoje ciuchy, za każdym razem sycząc coraz bardziej soczyste "kurwa" pod nosem, aby wreszcie móc się ubrać. Nie założył na siebie tylko bokserek, ale także koszulkę i spodnie, a następnie, kierowany przez jakąś nową wewnętrzną siłę, skierował się w stronę przedpokoju, aby założyć także buty.

- Co ty robisz? - zza pleców dotarł do niego wciąż zmartwiony głos Hoseoka, ale w tym momencie nawet on grał mu na nerwach. Wszystko grało mu na nerwach.

Tak naprawdę, nawet on sam nie miał pojęcia, co takiego w tym momencie robił. Potrafił wyczuć tylko to, że był cholernie zły, że jego własna furia, puszczona wolno, powoli zaczęła pożerać zarówno jego samego, jak i jego otoczenie. Był cholernie zły na Kooka, bo to wszystko było jego winą, bo to on sprawiał, że ich związek był jednym wielkim gównem, a Yoongi wreszcie to przyznawał. Był zły na samego siebie, bo na to wszystko pozwolił i okazał się zbyt słaby, aby postawić się młodszemu. Ale był zły też na Hoseoka, bo to przed nim pokazał swoją słabość, bo po raz kolejny zdradził mu tajemnice, których nie znał nikt inny. I dlatego, że na nic się nie przydał.

- Idę się, kurwa, jebać - odpowiedział agresywnie, z frustracją schylając się i zaczynając zakładać buty. - Ubieram się, nie widać?

Gdy się wyprostował, stanął twarzą w twarz z Jungiem, który szybko poszedł nim mimo tego, że miał na sobie jedynie bokserki. Yoongi spojrzał mu w twarz, marszcząc mocno brwi i wcale nie ukrywając tego, że był cholernie zdenerwowany i że lepiej było teraz z nim nie zadzierać. Może nie zawsze potrafił postawić się Kookowi, ale zawsze był gotowy rozwalić łeb komuś, z kim nie miał żadnych głębszych relacji. Hoseok należał do takich właśnie osób.

- Powiedz młodemu, że wyszedłem i żeby nawet nie próbował za mną dzwonić - warknął nieprzyjemnie, zanim młodszy zdołał cokolwiek powiedzieć. - Niech sobie kupi jakąś dmuchaną lalę, jeśli będzie tęsknił podczas mojej nieobecności, wrażenia prawdopodobnie i tak będą takie same. Albo nie, przecież ma jeszcze ciebie, nie? Założę się, że też potrafisz ładnie rozkładać nogi.

Nie miał pojęcia, dlaczego był taki kąśliwy w stosunku do kogoś, kto ofiarował mu swoją pomoc: może dlatego, że nienawidził przyznawać się do tego, iż tej pomocy naprawdę potrzebował. Jego własna słabość rodziła w nim złość.

Hoseok sprawił wrażenie zranionego tymi słowami, ale nic nie powiedział. Zacisnął mocno usta w wąską linię, tylko tym okazując swoją dezaprobatę, ale nie ruszył się z miejsca. Patrzył na miętowowłosego, podczas gdy ten zakładał na siebie swój płaszcz, aż wreszcie starszy na niego spojrzał i westchnął ciężko.

- Masz papierosa? - zapytał się, na co Jung zamrugał w zagubieniu parę razy.

- Myślałem, że nie palisz - odparł.

Yoongi przewrócił teatralnie oczami, ewidentnie zmęczony tą pozbawioną sensu rozmową. Hoseok odniósł wrażenie, że starszy za moment ponownie miał rozpłakać się z własnej bezsilności.

- Bo nie palę - odparł ten sucho i przez moment nie dodał nic więcej. Otulił się szczelnie szalikiem, sprawdził swoje kieszenie i dopiero wtedy ponownie spojrzał na towarzysza. - Pożyczysz też zapalniczkę?

Jung, jak w jakimś dziwnym amoku, pokiwał machinalnie głową na zgodę i sięgnął do swojej kurtki, wreszcie podając Minowi to, o co go prosił. Miał co do tego naprawdę złe przeczucie: tak złe, że aż czuł mocny węzeł w gardle, a przecież nic z tego wszystkiego nie dotyczyło bezpośrednio jego. Nie potrafił odkleić swojego spojrzenia od Yoongiego, podczas gdy ten chował zarówno papierosa, jak i zapalniczkę do kieszeni. Hoseok prawdopodobnie powinien powiedzieć mu, że w tym stanie papieros mógł mu się złamać, ale był zbyt zaabsorbowany obserwowaniem tych bladych, miękkich i chłodnych policzków, z których przed chwilą scałowywał łzy.

- Idziesz do domu? - zapytał się impulsywnie, gdy tylko mężczyzna odwrócił się i już miał nacisnąć na klamkę drzwi. W ten sposób, zatrzymał się na moment, ale się nie odwrócił.

- Nie - odpowiedział miętowowłosy, krótko i konkretnie. Hoseok poczekał, ale ten nie dodał nic więcej.

- Więc gdzie idziesz? Jest późno i ciemno, hyung, może ci się coś stać.

Yoongi zacisnął mocno dłonie, aż knykcie mu pobielały. Nie chciał okazywać swojej potrzeby wolności, ani swojego wielkiego cierpienia, od którego musiał się wreszcie jakoś uwolnić. Jego ramiona zadrżały widocznie, ale on postarał się to zignorować.

- Nie wiem.

Nacisnął na klamkę i wyszedł.

Może już nigdy miał nie wrócić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro