9. runaways

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie chcę tego wszystkiego stracić. Nie chcę tak po prostu wyrzucić tych miesięcy do kosza.

Yoongi szedł przed siebie w ciszy, ale przytaknął słabo jednym ruchem głowy. Nieważne, jak bardzo nie znosił samego siebie za coś takiego, nieważne, jak wielki niesmak to u niego wywoływało - naprawdę zgadzał się ze swoim chłopakiem. Nie mógł skłamać i stwierdzić, że te miesiące nic dla niego nie znaczyły, że nie zamykały w sobie pięknych momentów, których miętowowłosy nie zapomniałby już do końca swojego życia. Cały czas wierzył, że coś prawdziwego między nimi było, że pomimo momentów kryzysu, podczas których obydwoje dali trochę ponieść się swoim emocjom, to coś nadal trwało, żyło, tliło się. Wciąż kochał Jungkooka, nawet po tym wszystkim, co się zdarzyło i to nie podpadało żadnym wątpliwościom.

Ponownie spotkali się w parku na rozmowę, ale tym razem miała ona być bardziej spokojna i racjonalna do poprzedniej. Gdy tylko się zobaczyli, Min od razu jasno postawił fakt, że miał zamiar powiedzieć to, co miał powiedzieć, a Jungkook nie miał prawa mu przerywać, jeśli nie chciał, żeby ten wieczór także źle się zakończył. Młodszy chłopak o dziwo posłuchał go i nie odezwał się ani słowem podczas całego monologu drugiego, słuchając go mimo tego, że wyraz jego twarzy wyraźnie wskazywał na to, że w pewnych momentach aż bolało go w środku to, że musiał się powstrzymać przed dodaniem swoich trzech groszy czy przed zaprzeczeniem temu, co mówił jego chłopak. Ale tak czy inaczej, Yoongi po raz pierwszy czuł się tak, jakby naprawdę mógł powiedzieć może nie wszystko, co chodziło mu po głowie, ale przynajmniej znaczną tego część. Pomijając spotkanie z Hoseokiem, fakt, że dał mu swój numer oraz wszelkie myśli, które łączyły się z właśnie tym mężczyzną.

Jeon na początku wciąż aż palił się ze złości po ostatnich wydarzeniach, po odtrąceniu ze strony swojego chłopaka. Wygarnął mu to, jak bardzo denerwował się i ponoć martwił, gdy Yoongi nie odbierał telefonów, nie odpisywał, nie otwierał drzwi i nie pokazywał się na mieście, ale po krótkim wywodzie trochę ochłonął, gdy tylko miętowowłosy stanął na palcach u stóp i mocno go pocałował. Później starszy zaczął mówić.

Wydawało mu się, że dotknął wszystkich niezbędnych tematów, omijając te, o których lepiej było nie wspominać. Powiedział o tym, jak się poczuł, gdy Jungkook potraktował go jak erotyczną zabawkę, o tym, jak czasami bał się jego agresywnego zachowania, o tym, że martwił się o niego, ilekroć przesadzał w niektórych sprawach i brał używki ze swoimi znajomymi. O tym, że powoli miał wszystkiego dość, że wcale nie był ze stali, że popłakał się przez niego nieskończoną ilość razy - on, który nigdy nie płakał, nawet na najbardziej rozczulających filmach o szczeniakach - że nie mógł tego wszystkiego znosić już na zawsze, że Kook nie powinien uważać go za coś gwarantowanego, bo w każdym momencie mógł powiedzieć mu "dość" i zniknąć z jego życia bez śladu, jak ten bezuczuciowy dupek, którym był przed innymi. Yoongi chciałby wierzyć w to, że naprawdę byłby w stanie to zrobić. Że mógłby postawić na swoim, odciąć się od kogoś, kto kiedyś był dla niego taki ważny i po prostu zapomnieć. Chyba jednak nie był aż takim skurwielem, chyba jednak miał ciut za dużo uczuć, ale grunt, że Jeon mu uwierzył.

Tak więc teraz dotarli prawdopodobnie do końca tej długiej, nieco męczącej rozmowy.

- Ja też nie chcę tego kończyć, Kook - odparł mu, patrząc młodszemu w twarz. Na jego policzku widniała drobna rana pozostawiona tam parę dni wstecz przez Hoseoka. - I wcale nie mówię, że mamy zerwać. Ale rozumiesz, że musimy coś zmienić.

Brunet przytaknął ruchem głowy i przez parę kolejnych chwil szli obok siebie w zupełnej ciszy. Dopiero wtedy Jeon sięgnął dłonią po tą Yoongiego, łapiąc go za nią i splatając razem ich palce mimo tego, że dla obu byłoby wygodniej i cieplej, gdyby trzymali je w kieszeniach własnych kurtek. Nieświadomie, obydwoje czekali na właśnie taki gest.

- Co chcesz więc zrobić? - zapytał się Jungkook. - Za parę dni zaczynam praktyki u ojca. To może być okazją do tego, żeby zrozumieć na czym stoimy i co robić dalej.

Miętowowłosy przystanął na moment, zajmując miejsce przed swoim chłopakiem i patrząc mu w twarz, cały czas trzymając jego dłoń.

- Będziemy się spotykać kiedy będziesz mógł - zaproponował. - Pewnie nie będziemy chodzić na randki już tak często, ale na pewno będę chciał cię czasami widzieć. Może ta drobna rozłąka powie nam, w czym tkwi problem.

Jungkook uśmiechnął się delikatnie, a starszy postarał się to odwzajemnić, ale było to dla niego dość trudne. Brunet pogładził kciukiem wierzch jego dłoni, na chwilę ponownie zachowując swoją ciszę. Yoongi nie wiedział czy było to dlatego, że był niepewny, czy dlatego, że nie miał nic do powiedzenia. W końcu jednak się odezwał.

- Przepraszam za wszystko - wycedził z trudem, a Minowi serce zaczęło krajać się na sam widok tego smutku obecnego na jego twarzy, tej skruchy i tego żalu. - Kocham cię, Yoongi. Będę za tobą podczas tego okresu tęsknił.

Brunet prawdopodobnie oczekiwał tego, że jego chłopak także by coś powiedział, ale ten zachował swoją ciszę i jedynie wpatrywał się w niego z lekkim uśmiechem. Po prostu, nie miał mu nic do powiedzenia. Przecież do tej pory Jungkook był głuchy na wszelkie jego wyznania miłosne, na jego prośby i potrzeby. Wciąż go to cholernie bolało.

- Ty nie będziesz tęsknił? - dopytał się młodszy, a Yoongi nie wiedział, czy w tym momencie miał się zaśmiać z samego siebie, czy zapłakać na ramieniu wyższego.

Miętowowłosy otworzył usta, ale z początku żadne słowo z nich nie uleciało. Zamiast mówić, mężczyzna zbliżył się do drugiego i z jego drobną pomocą złączył ich usta w słodkim pocałunku: nie głębokim, nie długim, nie namiętnym, a jedynie niewinnym i czułym. Przepełnionym uczuciem.

- Oczywiście, że będę - odparł z drobnym uśmiechem, odsuwając się i głaszcząc dłonią zraniony policzek bruneta. Pochylił się nad nim ponownie, aby ucałować zaczerwienione miejsce, na którym widniało zadrapanie. Jungkook chwycił się jego ramion i głęboko zatracił się w jego zapachu.

- Ale jest jeden warunek.

Głos starszego zabrzmiał nagle poważnie, przez co Jeon spojrzał na niego od razu i zauważył, że mimo wszystkiego jego chłopak wciąż lekko się uśmiechał. Nie był jednak pewien, czy ten uśmiech do końca mu się podobał.

- Tak? - ponaglił, czując niespokojne mrowienie gdzieś w żołądku. Jego oczy naprawdę wyglądały na lekko wystraszone w tym momencie i Yoongi wiedział już, że młodszy obawiał się go stracić. Ale z jakiego powodu?

- Podczas naszych spotkań, żadnego seksu. Dopóki nie zmienię zdania.

*

Zatrzasnął za sobą drzwi, czując się tak, jakby nie był w stanie unieść nawet swoich własnych kończyn. Ostatnio praca wykańczała go jeszcze bardziej, niż zazwyczaj, a on tą przypadłość łączył z coraz mniejszą obecnością Jungkooka w jego życiu.

Nie spodziewał się, że jego życie zmieniłoby się aż tak bardzo, w momencie w którym jego chłopak miałby dla niego znacznie mniej czasu. Brunet przesiadywał od rana do wieczora w firmie swojego ojca, często nawet podczas weekendów, a w miarę rozwoju jego praktyk, podobno zacząłby dostawać nieco więcej dni wolnych, ale na razie jeszcze nie miał okazji wybrać się z miętowowłosym nawet na jedną randkę. Rozmawiali ze sobą czatując, Jeon czasami dzwonił do starszego, jeśli nie był zbyt zmęczony czy nie pogrążał się w papierach, ale Yoongiemu paradoksalnie brakowało fizycznej obecności. Może nie konkretnie Jungkooka, ale ogółem, jakiejkolwiek.

Jego życie tak naprawdę nie zmieniło się ani trochę, ale teraz czuł się tak, jakby rutyna była dla niego bardziej wyczuwalna. Powoli zaczęło go wszystko nudzić, nużyć, denerwować i irytować, oprócz...

Min poczuł niemalże zastrzyk energii, gdy tylko jego komórka zawibrowała, dając mu tym samym do zrozumienia, że właśnie przyszła do niego wiadomość. Ignorując dotychczasowe zmęczenie i brak chęci do życia, szybko wyciągnął urządzenie z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz, uśmiechając się sam do siebie gdy zobaczył tam właśnie to, czego się spodziewał i na co nieświadomie czekał cały dzień.

Hoseok znów chciał się z nim spotkać, a on oczywiście nie mógłby mu odmówić.

Podczas tych ostatnich tygodni naprawdę zaczęli widywać się częściej i wychodzić gdzieś razem na miasto. Czarnowłosy stał się dla Yoongiego pewną odskocznią od codzienności, bo jego charakter w jakiś niewytłumaczalny sposób zawsze był w stanie oderwać mężczyznę od jego własnych myśli. W przeciągu bardzo krótkiego czasu oboje dowiedzieli się o sobie więcej, spędzając razem stosunkowo dużo czasu, jeśli biorąc pod uwagę jego ilość, którą miętowowłosy poświęcał na kontakty międzyludzkie - oprócz tego mężczyzny i swojego chłopaka, Yoongiemu tak naprawdę nie zależało na rozmowie z nikim innym. Naprawdę zaczęli się zaprzyjaźniać, jako miejsce swoich spotkań zazwyczaj wybierając takie neutralne tereny, jak lokalne bary, kawiarnie, cukiernie, a czasami wybierając po prostu zwyczajny spacer po parku czy po mieście. Hoseok naprawdę nie żartował gdy mówił, że zależało mu na poznaniu starszego pomimo dezaprobaty jego chłopaka co do ich spotkań i naprawdę nie zdawał się chcieć zatrzymać przed niczym, aby tylko dobrnąć do swojego celu. Yoongi uważał to za urocze, bo mimo wszystkiego Jung zawsze starał się, aby ich relacje pozostały czysto przyjacielskie i nie robił nic, aby narzucić się drugiemu.

Pomiędzy wieloma rzeczami, których miętowowłosy nauczył się przebywając z Hoseokiem, było też to, jak jego osobowość i przede wszystkim obecność działała na niego. Jego ciało i umysł wcale nie myliły się, gdy nawet na początku czuły się przy tym mężczyźnie spokojnie i pogodnie, bo czarnowłosy naprawdę zdawał się chcieć spełnić swoją obietnicę i nie pozwolić, aby Yoongiemu cokolwiek się stało. Nawet jeśli po prostu szli obok siebie, starszy mógł niemalże poczuć tą pewność siebie płynącą od tego silnego, umięśnionego ciała i automatycznie ogarniało go pewne poczucie bezpieczeństwa i pogody ducha.

Poza tym, jednym drobnym przyzwyczajeniem Hoseoka, które Yoongi nauczył się zauważać, było to, gdzie ten kładł swoją dłoń. Gdy wchodzili razem do jakiegoś lokalu, gdy stali przy barze i składali swoje zamówienia, gdy przepychali się przez tłum, gdy czekali przy przejściu dla pieszych na zielone światło, gdy opierali się o jakąś barierkę i po prostu patrzyli przed siebie, podczas gdy Hoseok palił, nawet gdy młodszy zatrzymywał się aby wymienić parę słów z jakimś przypadkowo spotkanym znajomym - jego dłoń była zawsze tam, delikatnie kładąc się dokładnie na środku pleców miętowowłosego, sprawiając, że nie tylko to miejsce, ale całe ciało Mina powoli było otulane przez przyjemne ciepło. Ten gest był taki prosty, naturalny i pozornie nieznaczny, ale Yoongi nauczył się go uwielbiać, bo właśnie ta dłoń sprawiała, że był w stanie uśmiechnąć się nawet podczas swojego najgorszego dnia i spojrzeć na Hoseoka bez potrzeby udawania, że wszystko było w porządku, bo na tą chwilę naprawdę było w porządku. Bo czarnowłosy był obok, był tuż przy nim i sprawiał, że Min czuł się bezpiecznie.

Zanim miętowowłosy zdążył odpisać, w okienku czatu pojawiła się kolejna wiadomość.

Hoseok: Hyung, zadzwonisz do mnie?

Yoongi uśmiechnął się lekko pod nosem i zapomniał o wszystkim, co powinien był w tym momencie zrobić. Nie wahając się ani chwili dłużej, nacisnął na zieloną słuchawkę obok kontaktu Junga i przysiadł w swoim małym salonie na kanapie, oczekując na połączenie. Hoseok oczywiście odebrał błyskawicznie.

- Hyung, hej - jak zawsze radosny głos dotarł do uszu starszego. Na jego tle słychać było dźwięki ulicy.

- Cześć, Hobi - mruknął w odpowiedzi, używając tego drobnego przezwiska, które do tej pory padło w jego obecności tylko z ust Kooka. - Kiedy chciałeś się widzieć?

- Niestety, nie dzisiaj - odpowiedział tamten, lekko zawiedziony. - Ale mam wolny weekend i planuję coś bardzo, bardzo wyjątkowego. I trochę dziwnego. Coś, czego nigdy nikomu nie pokazałem, nie osobiście - zaśmiał się. Yoongi musiał przyznać, że był zaciekawiony, ale też lekko podejrzliwy. - Jak to brzmi? Trochę za bardzo jak coś, co powiedziałby seryjny morderca z jakiegoś filmu?

Hoseok chyba nawet nie wiedział, jak w takich momentach potrafił go rozbawić, bo miętowowłosy zazwyczaj odpowiadał na coś takiego swoją typową ironią. Ale Jung przecież zdawał się ją za każdym razem rozumieć, jak nikt inny.

- Może trochę - mruknął cicho, ale w jego tonie można było wyczuć lekki śmiech. - Ale coś mi się wydaje, że akurat temu seryjnemu mordercy chcę zaufać.

- Odważnie - zaśmiał się znowu młodszy. - Czuję się zaszczycony, naprawdę. Więc mam rozumieć, że masz czas w sobotę wieczorem?

- Wieczorem? - dopytał się Yoongi, niezbyt wiedząc, czy ta pora dnia mu się podobała. Czemu akurat wieczorem? Miał nieprzyjemne przeczucie.

Nie usłyszał odpowiedzi z drugiej strony i domyślił się, że Hoseok jedynie przytaknął mu ruchem głowy w odpowiedzi, jakby miętowowłosy mógł go w tym momencie zobaczyć. Zdarzało mu się.

- Czyli nie powiesz mi, o co chodzi?

- Nie, hyung. To niespodzianka.

Starszy mruknął przeciągle. Nie zawsze podobały mu się niespodzianki.

- Hm, okej - poddał się. - To coś związanego z tańcem?

- Nic z tych rzeczy - odparł Jung, rozbawiony. - Nie próbuj zgadywać, hyung, i tak nie powiem, czy masz rację, czy nie. Ze mną nie ma tak łatwo.

Yoongi zmarszczył lekko nos.

- To koncert któregoś z twoich ulubionych metalowych czy punkowych zespołów? - drążył dalej temat, mimo poprzednich słów młodszego, który właśnie zaśmiał się po raz kolejny. Może Min mówił to wszystko tylko po to, aby usłyszeć jego może ciut za głośny, lecz wciąż rozkoszny śmiech, który zdawał się sprawiać, że w jego wnętrzu zaczynały kwitnąć kwiatki.

- Nie, hyung, wątpię, że zaciągnąłbym cię kiedyś na coś takiego - wytłumaczył. - Chyba za bardzo martwiłbym się o ciebie, bo mógłbyś zostać zmiażdżony przez tłum. Musiałbym cię ciągle trzymać za rączkę.

Nie wiedział dlaczego, ale Yoongi poczuł intensywne ciepło rodzące się gdzieś tam w środku, które nie było jego wewnętrznym pożarem gniewu. Było takie inne, przyjemne, zdawało się wręcz kreować go na nowo, tworzyć z niego całkowicie innego człowieka, delikatnie niszczyć jego negatywne części, aby wybudować coś o wiele lepszego. Taka właśnie była przyjaźń z Hoseokiem. Starszy mężczyzna nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta.

- Okej, przestaję zadawać pytania - poddał się wreszcie z westchnięciem i usiadł wygodniej na kanapie. - A dasz mi może jakąś wskazówkę?

- Hmm...

Poczekał dłuższą chwilę na odpowiedź, ale gdy wreszcie została mu ona dana, wywołała na jego ustach kolejny niepowstrzymany uśmiech. Yoongi nigdy nie uśmiechał się tak bardzo i tak oczywiście, ale Hoseok był po prostu zbyt rozkoszny, aby oprzeć się jego pozytywnej energii.

- Wiem tylko tyle, że na pewno ci się spodoba, hyung.

*

Yoongi zerwał się ze swojego miejsca, gdy tylko komórka w jego kieszeni zawibrowała. Nie musiał nawet sprawdzać tej wiadomości, bo wiedział doskonale, kto ją wysłał i jaką miała ona treść.

Tak jak zostało mu to powiedziane, na ten wieczór ubrał się w same ciemne ciuchy, dziękując siłom wyższym za to, że udało mu się wygrzebać z szafy jakiś czarny płaszcz. Co prawda, czarne jeansy typu skinny miały rozcięcia na kolanach, przez które prawdopodobnie zamarzłyby mu kości, a czarny sweterek także nie należał do najcieplejszych, ale chyba mógł przeżyć. To dość specyficzne polecenie co do ubioru wydawało mu się ciut podejrzane, ale już dawno przestał się nad tym głębiej zastanawiać i po prostu zaufał temu, co Hoseok dla niego planował. Potrafił się po prostu mu oddać.

Zszedł szybko po schodach i prędko znalazł się na zewnątrz, od razu widząc jedyną osobę, która stała przed jego blokiem. Jung także był pokryty czernią, ale dla niego nie było to niczym niecodziennym; jego skórzana kurtka powiewała lekko na wietrze i Yoongi mimo własnej woli pomyślał, że mężczyzna wyglądał w niej okropnie atrakcyjnie. U jego boku zwisała torba, ewidentnie czymś zapełniona.

- Hej - odezwał się starszy, podchodząc bliżej. - Widzę, że wybieramy się na dłuższą wyprawę - skomentował, wskazując palcem na torbę.

- Och, hyung - Hoseok z pogodnym uśmiechem uniósł spojrzenie znad swojej komórki i przeniósł je na swojego rozmówcę. - Można tak powiedzieć. Będziemy musieli kawałek iść.

Gdyby był z kimkolwiek innym, Yoongi zapewne prędko wycofałby się z tego pomysłu, bo nie uśmiechało mu się łażenie gdziekolwiek przy takiej temperaturze, a tym bardziej o tak późnej porze - było grubo po ósmej wieczorem, a słońce zaszło już dawno - nie wiedząc nawet, gdzie był prowadzony. Ale to przecież był Hoseok, przy którym czuł się dobrze i bezpiecznie, więc teraz zamiast zdenerwowania czuł jedynie cienką ekscytację i ciekawość.

- Mam nadzieję, że to wszystko będzie warte całego zachodu - odezwał się ironicznie, ale czarnowłosy wiedział doskonale, że tak naprawdę cieszył się z tego nieco innego spotkania. Yoongi nawet nie próbował pytać się, co było w torbie, bo wiedział, że nie dostałby zadowalającej go odpowiedzi.

- O to się już nie martw, postaram się, żeby tak było - zaśmiał się młodszy, po czym schował komórkę do kieszeni i skinął głową w stronę jednej z pomniejszych uliczek. - Idziemy?

Miętowowłosy przytaknął i tym samym oddał mu się kompletnie.

Hobi miał rację: szli naprawdę długo, ale żaden z nich nawet tego nie zauważył, gdyż umilali sobie drogę rozmową i tak naprawdę nie zwracali wiele uwagi na nic innego, prócz na siebie nawzajem. Czarnowłosy prowadził go w części miasta, których nie znał i które stopniowo stawały się coraz ciemniejsze i mniej przyjazne, ale nic z tego wszystkiego się nie liczyło i nie było w stanie zastraszyć Yoongiego, dopóki Hoseok był obok, dopóki ten rozglądał się uważnie przy każdej okazji, gdy tylko wchodzili w mało ciekawe uliczki, trzymał sytuację pod kontrolą i, przede wszystkim, kładł opiekuńczo dłoń na plecach starszego. Jedynie bolące mięśnie miętowowłosego po jakimś czasie dały mu znać, że nie zatrzymali się już od naprawdę dawna, ale Min nie zobaczył tego samego efektu u swojego towarzysza, który oczywiście był bardziej przyzwyczajony do wysiłku fizycznego.

- Już prawie jesteśmy - odezwał się nagle czarnowłosy, przystając i zaczynając szukać czegoś w swojej torbie. - Pewnie teraz to wszystko wyda ci się jeszcze bardziej podejrzane, niż do tej pory, ale załóż to.

Yoongi spojrzał w dół, na dłoń mężczyzny, która podawała mu czarną maskę, zazwyczaj używaną w miejscach publicznych w przypadku jakiejś choroby, aby nie zarazić osób we własnym otoczeniu. Wziął ją i oglądnął uważnie.

- To wszystko wygląda tak, jakbyś chciał mnie wkręcić w jakąś zbrodnię - starszy zaśmiał się pod nosem, ale mimo wszystko założył maskę, która przykryła mu pół twarzy, pozostawiając widoczne tylko oczy.

Nie zadawał pytań, bo nie odczuwał takiej potrzeby. Ufał Hoseokowi i chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że dla tego człowieka naprawdę dałby się wkręcić w jakiś nieciekawy interes, gdyby tylko on go o to poprosił. Ich przyjaźń może trwała jeszcze stosunkowo krótko, ale zdążyła już przemienić się w coś dość głębokiego dla nich obu.

- O nic się nie martw - odezwał się uspokajająco czarnowłosy, ale nie było potrzeby takich słów, bo Yoongi niczym nigdy się przy nim nie martwił. Naprawdę. - Trzymaj się blisko mnie i bądź ostrożny. Na początku musimy być cicho.

Młodszy także założył maskę na twarz, poprawił swoją kurtkę, zarzucił znowu torbę na ramię i przeszedł na przód, idąc teraz nieco bardziej ostrożnie, niemalże lekko kuląc się na samym sobie, aby mniej przykuwać uwagę. Światła w tej uliczce były naprawdę słabe, dookoła nich wznosiły się jedynie biednie wyglądające budynki, a większość z nich była opuszczona. Miętowowłosy aż z trudem rozpoznawał pomiędzy wieloma cieniami odzianą w czerń figurę swojego przyjaciela i chciałby móc się jakoś go trzymać, ale pokładał w nią całe zaufanie na jakie było go stać i prędko podążył za nią, starając się zachowywać tak samo ostrożnie i cicho, jak młodszy.

Prędko znaleźli się w innej uliczce, tak samo pustej, jak poprzednia, a wtedy Hoseok dał mu znać, aby chwilę na niego poczekał. Min wykonał polecenie, nie odsuwając swojego wzroku od czarnowłosego, podczas gdy ten oddalał się w stronę jakiegoś małego tunelu, odczuwając nagle na sobie całą tą spiętą atmosferę i obawiając się, że coś zaraz mogło się stać Jungowi. Ten jednak zniknął tylko na parę chwil, po czym wyłonił się z cieni i ruchem dłoni pokazał Yoongiemu, że mógł do niego dołączyć, więc miętowowłosy właśnie tak zrobił.

Gdy zbliżył się, zauważył od razu, że Hoseok wydawał się być niesamowicie z czegoś zadowolony - jego usta były przykryte, ale mimo tego jego uśmiech był tak dobrze widoczny w jego błyszczących się oczach, dzięki czemu tak naprawdę ten przyjemny wyraz nigdy nie opuszczał jego twarzy. Min rozglądnął się z ciekawością dookoła aby postarać się zrozumieć, gdzie dokładnie byli. Tunel, w którym się znajdowali nie był wcale długi, a zaledwie kilkanaście metrów dalej miętowowłosy mógł zobaczyć kolejną, mizernie oświetloną uliczkę. Światła we wnętrzu były trochę lepsze, ale padały tylko na centralną część ścian, pozostawiając całą resztę w półmroku. Tunel bardziej przypominał nieco zamkniętą przestrzeń pod jakimś mostem, a Yoongi domyślał się, że nad nim znajdowała się jakaś niezbyt ruchliwa ulica. Poza tym, wszystko sprawiało wrażenie stosunkowo nowo wybudowanego.

Czarnowłosy nie dawał mu jeszcze żadnych wyjaśnień, więc starszy spróbował podążyć za jego spojrzeniem i zrozumieć, co napawało go tak wielką dumą. Hoseok ewidentnie patrzył na jakąś część ściany bardziej ukrytą w cieniach, ale mimo tego Yoongi zdołał rozróżnić na niej jakieś ciemniejsze kształty i może wtedy zaczął rozumieć. Zmarszczył nieco brwi, robiąc parę kroków w tamtym kierunku.

- Czekaj, zaświecę ci - odezwał się wtedy młodszy, wyciągając z kieszeni komórkę, aby włączyć tryb latarki.

I dopiero wtedy, gdy mocniejsze światło padło na dokładnie ten punkt, który tak bardzo przykuwał zainteresowanie obojga, Yoongi został przepełniony przez zdumienie i pewien podziw, bo jego oczom ukazał się piękny, starannie wykonany mural. Min się na tym nie znał, ale od razu rozpoznał w tych kształtach, liniach i kolorach precyzyjną dłoń kogoś, kto robił to może nawet od lat, z pasją, która nie chciała zgasnąć. Widząc tego cudownie realistycznego wilka w pozycji gotowej do ataku, miętowowłosy zachciał móc dotknąć jego puszystego, czarnego futra, poklepać go po łbie i przyjrzeć się bliżej detalom jego oczu, ale nie był pewien czy w ten sposób by go nie uszkodził. Odwrócił się więc w stronę swojego przyjaciela z autentycznym podziwem w oczach.

- Ty to zrobiłeś? - zapytał się może trochę głupio, bo duma w spojrzeniu Hoseoka ewidentnie mówiła, że było to jego dzieło. I faktycznie, mężczyzna przytaknął ruchem głowy.

- Już jakiś czas temu. Jestem z tego cholernie dumny - odparł, podchodząc do ściany i z niemalże ojcowską dumą klepiąc lekko zwierzę po pysku. W jego dotyku można było odczytać najprawdziwszą pasję: coś, czego smak Yoongi już dawno zapomniał.

- Czy to w ogóle legalne? - rzucił, przyglądając się bliżej temu wszystkiemu. Czarnowłosy zaśmiał się krótko, spoglądając na niego.

- Nie do końca. Właśnie dlatego jesteśmy tutaj ubrani tak, żeby wyglądać jak cienie - wytłumaczył młodszy. - Zrobiłem to już jakiś czas temu, a dzień po ukończeniu odkryłem, że władze zamknęły momentalnie to miejsce, żeby nie dopuścić więcej do podobnego
wandalizmu. Dopiero niedawno ponownie to otworzyli, chociaż jest o wiele gorzej, niż wcześniej. Wtedy to miejsce było bardziej oświetlone i przytulne. Myślałem, że go już zamalowali czy zniszczyli, ale najwidoczniej się myliłem. Miła niespodzianka.

Yoongi słuchał go jak zaczarowany, pijąc słowa z jego ust i odnosząc wrażenie, że znajdował się w świecie całkowicie innym od tego, w którym przebywał będąc w swoim mieszkaniu. Hoseok niesamowicie szybko potrafił sprawić, że miętowowłosy czuł się w taki sposób, a atmosfera dookoła niego była wręcz magiczna, czysto uzależniająca. Min już nigdy nie chciał musieć żyć bez niej.

- Wow - skomentował, patrząc na ścianę z półotwartymi ustami, chociaż przez maskę nie można było tego zobaczyć. - Pewnie im też za bardzo się podobał, żeby mogli go zniszczyć.

Usta Hoseoka uśmiechnęły się, a to samo zrobiły jego oczy. Yoongi zorientował się, że absolutnie uwielbiał ich wyraz i że od tego także był uzależniony.

- Jest jeszcze to - kontynuował młodszy, przechodząc obok Mina i oświetlając inny kawałek ściany, na którym tym razem znajdował się nieco mniejszy zarys kolejnego obrazu. Yoongi przyglądnął się bardziej i rozpoznał w nim ptaka, może jakiegoś kruka. - Jeszcze nie dokończone. Myślałem, że może mógłbyś mi z tym pomóc.

Starszy spojrzał na niego, z lekkim zdziwieniem i zaskoczeniem. On? Miał dotykać czegoś tak dobrego, pięknego o profesjonalnie wykonanego? Yoongi nie miał przecież żadnej styczności ze sztuką i chociaż potrafił rozpoznać jej piękno, jak chyba każdy, w praktyce był bardzo słaby i nie posiadał żadnej przestronnej wiedzy. Jednak wesołe, pogodne iskierki, które zobaczył w oczach Hoseoka i które zdawały się móc oświetlać to miejsce mocniej, niż jego telefon, sprawiły, że miętowowłosy nie mógł powiedzieć nie. Zresztą, nawet tego nie chciał.

- Jasne - zgodził się od razu, po raz kolejny studiując szkic. - Chociaż nie wiem, czy dobrze mi to wyjdzie. Chyba będziesz musiał mi dawać sporo wskazówek.

- Nie ma sprawy - odparł pogodnie czarnowłosy, zbliżając się do niego. Zgasił latarkę ze swojej komórki i nagle utonęli w ponownej ciemności, która sprawiała wrażenie głębszej przez to, że jeszcze chwilę wcześniej byli skąpani we świetle. Hoseok zaczął znowu czegoś szukać w torbie, ale nagle się zatrzymał.

Podniósł swoje ostrożne spojrzenie na Yoongiego, który w jakiś dziwny, paradoksalny sposób nawet w ciemności był w stanie wykryć w nim to przyjemne uczucie, które było mu przekazywane ilekroć młodszy na niego spoglądał. Min odniósł teraz wrażenie, że jego oczy przyjmowały miękki, troskliwy i ciepły wyraz, podczas gdy otulały spojrzeniem to, co było widoczne na twarzy starszego. Ten moment zatrzymał się nagle w czasie i na te parę chwil istnieli tylko oni. Yoongi poczuł ciepło cielesne drugiego i chciał, żeby było ono bliżej, żeby go ogrzało i po raz kolejny zapewniło, że wszystko było w porządku. Odniósł wrażenie, że znowu znaleźli się w mieszkaniu Kooka, że znowu czubki ich nosów prawie się dotykały, że znowu czuł oddech drugiego na swoich ustach, chociaż w ogóle tak nie było.

A mogło być.

Świadomość o tej możliwości zapaliła się w głowie Yoongiego niczym lampka. Mógł to zmienić. Mógł wykonać parę ruchów i wszystko zmienić, tutaj i teraz, już na zawsze. Mógł wreszcie zacząć być prawdziwie panem własnego życia.

- Yoongi...

Ale tego nie zrobił. Zamiast tego, odezwał się cichym "hm?", szukając w ciemności obecności drugiego.

- Mam nadzieję, że nie zawiodła cię taka niespodzianka. Naprawdę chciałem pokazać ci coś mojego, coś, na czym bardzo mi zależy i co kocham.

Miętowowłosy uśmiechnął się delikatnie pod kryjącą go maską. Może nie wierzył w sentymenty, może nie lubił ckliwych scenek, ale to, co działo się między nimi w tym momencie podobało mu się jak najbardziej. Hoseok tego nie wiedział, ale chyba nie mógł wybrać rzeczy, która związałaby ich ze sobą bardziej, niż ten wieczór.

- Oczywiście, że nie. Cieszę się, że tu jestem i że pokazałeś mi to miejsce. Naprawdę mi się podoba.

To wszystko było takie osobiste, magiczne, a Jung zdecydował się uchylić te drzwi właśnie przed nim: Yoongi nie mógł sobie wyobrazić lepszego dowodu na czyjeś przywiązanie. I, w jakiś dziwny sposób, ogrzewało mu to serce.

Oczy Hoseoka uśmiechnęły się pogodnie, po czym mężczyzna wyciągnął ze swojej torby latarkę, włączył ją i ustawił na ziemi tak, żeby oświetlała im część ściany, na której widniał już szkic. Czarnowłosy wyciągnął także parę butelek sprayu i wytłumaczył starszemu, jak je używać oraz to, co konkretnego chciał namalować.

- Kruk, który w połowie jest jeszcze w jajku, a w połowie leci w stronę nieba? - powtórzył za nim Yoongi, zafascynowany tym pełnym detali pomysłem. - Jest za tym jakaś symbolika?

Hoseok wyglądał tak, jakby cieszył się, że starszy się go zapytał, bo spojrzał na niego z blaskiem w oku.

- Ptak wykluwa się z jajka. Jajkiem jest świat. Kto chce się urodzić, musi ten świat zniszczyć. Ptak leci do Boga. A imię Boga to Abraxas - wyrecytował młodszy, a Yoongi może nie rozumiał z tych słów zupełnie nic, ale poczuł, że były one w stanie go uwieść. Brzmiały tajemniczo, mrocznie, trochę niebezpiecznie, ale też... bardzo interesująco.

I dopiero po chwili zorientował się, że były one dokładnie takie same, jak Hoseok.

- To cytat z takiej jednej książki, ale musiałbyś ją przeczytać, żeby zrozumieć - wytłumaczył czarnowłosy, widząc, że Min nie wiedział co powiedzieć. - Kiedyś ci ją pożyczę, jeśli będziesz chciał.

Wzięli się wreszcie do pracy. Yoongi z początku czuł się tak, jakby robił wszystko źle i niszczył to, nad czym jego przyjaciel tak ciężko pracował, ale z jego drobnymi wskazówkami i pomocą, zaczął radzić sobie coraz lepiej. Od czasu do czasu Jung kładł swoją dłoń na tej jego i prowadził go poprzez te linie, które wymagały największej precyzji, a wtedy miętowowłosy rozluźniał się nieco, czując dookoła siebie jego ramiona i mogąc skupić się tylko na tym, jak o wiele lepsze było to, co wychodziło spod jego dłoni, gdy Hoseok był obok, a on mógł oprzeć swoje drobne plecy o jego silną klatkę piersiową. Hoseok sprawiał, że on cały był lepszy.

Praca była przyjemna, akompaniowana oczywiście nieustanną rozmową i śmiechem głównie ze strony młodszego, więc prędko dotarli prawie na jej koniec. Czarnowłosy chciał dodać swoje ostatnie poprawki, odchodząc od ściany o parę kroków, aby móc spojrzeć na obraz z oddali, gdy nagle w powietrzu uniósł się dźwięk, który dla Yoongiego był trudny do usłyszenia, jednak dla Junga był niemalże ewidentny. Błyskawicznie odwrócił głowę w tamtą stronę i zaprzestał we wszystkim, co robił, nasłuchując. Miętowowłosy automatycznie się wyciszył i opuścił dłoń z butelką sprayu, widząc, że coś było nie tak i błądząc zagubionym spojrzeniem po figurze Hoseoka, szukając w nim jakiegoś zapewnienia, nawet minimalnej pewności. Ostatnio robił to coraz częściej.

W powietrzu uniósł się kolejny dźwięk, tym razem bardziej ewidentny i nawet Min zrozumiał, że było to szczekanie psa. Pewnie gdyby był tu sam, nie uznałby to za nic szczególnego, bo w okolicy było naprawdę dużo tych czworonogów, ale jednak Hoseok miał ciut więcej doświadczenia od niego i od razu się zerwał z miejsca, wiedząc dokładnie, co robić.

- Och, kurwa - zaklął soczyście, podchodząc szybko do swojego towarzysza i kucając przy swojej torbie, aby zacząć chować do niej latarkę oraz butelki ze sprayem.

- Co się dzieje? - zapytał się cicho Yoongi, nie do końca wiedząc, jak powinien się zachować. Znowu zapadła pomiędzy nimi ciemność, która po raz kolejny wydała mu się dziwnie intymna; podał Jungowi butelkę, którą wciąż dzierżył w dłoni, a gdy ten ją schował i zasunął torbę, wstał szybko i stanął przed starszym.

- To policja, albo stróże - przekazał mu błyskawicznie, zerkając za plecy miętowowłosego. - Chodź, spierdalamy stąd.

Yoongi zdążył tylko przytaknąć ruchem głowy, po czym Hoseok odwrócił się i zaczął żwawym krokiem iść przed siebie, a starszy tuż za nim. Mało z całej tej sytuacji rozumiał, ale oddawał się instynktowi czarnowłosego i ufał mu teraz kompletnie, trzymając się jak najbliżej niego. Po jakiejś chwili zaczęli słyszeć kroki w oddali oraz stukanie pazurów o asfalt.

- Musimy zachowywać się naturalnie, bo inaczej... - zaczął mówić cicho do niego Hoseok, ale przerwał mu męski głos dochodzący zza ich pleców. Usłyszeli także dźwięk jakiegoś łańcucha.

- Hej, wy tam! Stać w miejscu! - krzyknął ktoś w ich stronę, a Yoongi naprawdę pomyślał, że grzecznie by w tym momencie stanęli i wyjaśnili wszystko, ale...

Ale to w ogóle nie było czymś, co zrobiłby Jung Hoseok.

- Biegniemy.

Dopiero gdy był pewien, że starszy zrozumiał to polecenie, czarnowłosy przyspieszył do biegu, zaczynając gubić się pomiędzy cieniami i ciemnością wraz ze swoim towarzyszem, który był tuż za nim. Mężczyzna za ich plecami dalej krzyczał coś, czego oni nie mogli zrozumieć i może Yoongi wciąż nie był w pełni świadomy tego, co się właśnie działo, ale bardzo wyraźnie czuł tą dawkę adrenaliny i cholernie mu się ona podobała. Pulsowała mocno w jego żyłach, podarowując mu nowe doznania i emocje, które do tej pory były mu nieznane.

Mężczyzna zdawał się nie czuć zmęczenia czy strachu, a jedyną rzeczą, która się liczyła, był Hoseok przed nim, za którym wiernie biegł i do którego uśmiechał się lekko, ilekroć czarnowłosy zerkał na ułamek sekundy do tyłu aby upewnić się, że Min jeszcze tam był.

Zaczęli skręcać w jakieś ciasne, nieznane uliczki i Yoongi w ogóle nie rozpoznawał w nich drogi powrotnej do domu, ale to się nie liczyło, bo przecież był z Hoseokiem. A gdy był z nim, nigdy nie chciał wrócić do domu.

W pewnym momencie usłyszeli ponowne szarpnięcie łańcuchem, po czym szczekanie oraz groźne warczenie psa zaczęły być coraz bliżej nich. Czyżby ten idiota puścił na nich tą bestię? Na to wyglądało, bo prędko Yoongi zaczął czuć się tak, jakby miał oddech zwierzęcia na karku, ale nawet to go nie zlękło. Wreszcie było ciekawie, dynamicznie, nieco niebezpiecznie. Nie wiedział, że właśnie tego potrzebował. Nie widział, że zrobienie czegoś nielegalnego mogło mieć taki słodki smak.

Słysząc zbliżające się pazury czworonoga, mężczyzna spojrzał przed siebie, na Hoseoka, a jego wzrok sam z siebie padł na jego dłonie. Prawdę powiedziawszy, Min obawiał się trochę, że mógłby potknąć się w każdym momencie i zostać z tyłu, poślizgnąć się lub opaść z sił, a podświadomie jego umysł wiedział, czego w tym momencie pragnął najbardziej. Chwycił czarnowłosego za dłoń odruchowo, nie myśląc nad tym dwa razy i od razu splatając z nim swoje zimne palce, a ulżyło mu dopiero wtedy, gdy Hoseok odwzajemnił ten mocny uścisk i zaczął go prowadzić poprzez ciemności.

Biegli poprzez wąskie uliczki, czasami obijali się o ściany, nie do końca wiedzieli gdzie tak dokładnie zmierzali, ale Yoongi podczas tego wszystkiego nie odczuł ani jednej negatywnej emocji. Wręcz chciało mu się śmiać, bawiło go to wszystko, bawił go mężczyzna, który chciał ich złapać i pies, który chciał rozszarpać ich na strzępy, bawiła go ta sytuacja i bawiło go całe jego życie i na ten moment wszystko było w porządku. Wszystko było idealne, gdy biegł u boku Hoseoka, a ten trzymał go za rękę tak, jakby nigdy nie chciał go puścić, jakby naprawdę chciał mieć go przy sobie. Ich ciasno splecione palce były tym, z czego Yoongi pobierał wszystkie swoje siły oraz ciepło.

Nie przestali biec nawet wtedy, gdy przestali słyszeć dziwne odgłosy za sobą, może po prostu czując się zbyt dobrze razem, będąc takim dynamicznym duo. Przystali dopiero wtedy, gdy zmęczenie zaczęło naprawdę dawać się we znaki; powoli zaczęli zwalniać kroku, dysząc ciężko i cały czas mocno trzymając się za ręce. Gdy stanęli w miejscu, starszy poczuł, że czarnowłosy gładził czule wierzch jego dłoni swoim kciukiem, sprawiając, że całe jego wnętrze zalewało przyjemne ciepło. I nagle zapomniał, że miał na sobie zbyt lekkie ubrania jak na tą porę roku.

Hoseok stanął przed nim, ściągając sobie maskę nieco w dół, na podbródek, aby odsłonić sobie usta, a Yoongi zrobił to samo. Młodszy uśmiechnął się szeroko i promiennie mimo swojego zmęczenia, a po chwili oboje zaczęli się śmiać, chyba sami nawet nie wiedząc, z czego konkretnie.

- Kuźwa, czuję się jak jakiś kryminalista - wydyszał ciężko starszy, ale nie potrafił powstrzymać szerokiego uśmiechu, który cisnął mu się na usta. Nie uśmiechał się już w taki sposób naprawdę od dawna. Uśmiechały się nawet jego oczy, co zdarzało się tak rzadko. - Ta adrenalina... wow.

Czarnowłosy uśmiechnął się szerzej, jeśli to w ogóle było możliwe. Uniósł dłoń Yoongiego, którą wciąż mocno trzymał i patrząc drugiemu w oczy, zaczął delikatnie obcałowywać każdy knykieć, każde zadrapanie na tej bladej, chłodnej skórze.

- Dałbym się zamknąć za kratkami, gdybym tylko był tam z tobą, Yoongi - powiedział czule, ostrożnie, nie opuszczając swojego spojrzenia. - Ale zdecydowanie wolałbym móc żyć na co dzień i naprawdę czuć się przy tym żywy, jak dzisiaj. Biegnąc i uciekając. Tylko z tobą.

Miętowowłosy wstrzymał oddech, nie chcąc stracić ani sekundy tego cudownego momentu. Jego oczy zabłyszczały, wypełniając się zaskoczeniem i rozkoszą, podczas gdy obserwowały to, jak usta młodszego raz po raz kładły się na jego skórze.

- Jesteś ogniem, dzięki któremu mogę przeżyć, Yoongi.

Ten szept uniósł się w mroźnym, wieczornym powietrzu.

- Jesteś moim osobistym pożarem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro