niebieski | spokój

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Z gorącym kubkiem gorzkiej herbaty siedzę na bujanym fotelu w rogu sypialni. Przygaszone lampy, chłodny nastrój i śnieg prószący za oknem wprawiają mnie w pustkę, jakiej nie czułem od dawna. Towarzyszy mi jedynie mała latarka, otwarta na trzechsetnej stronie lektura i poczucie spokoju, którego naprawdę od dawna nie odczuwałem. Wiedziałem jednak, że doznanie to odejdzie tak prędko jak się pojawiło. Nieuniknione. 

Na ogromnym łożu naprzeciw mnie spoczywa ciężko oddychający i aktualnie śpiący na plecach Daniel. Czysta pościel jako prośba jego matki została spełniona przeze mnie dnia wczorajszego, gdy był kąpany przez starszego brata, a później karmiony przez ojca. Prawie zupełnie stracił świadomość, czasem wracając do niej. Wspominał wtedy dzieciństwo, swoją karierę w skokach czy feralny upadek, który zadecydował o jego tamtejszym największym problemie. Nie odpowiadał często na pytania, unikał ich i udawał, że nie słyszy. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo nigdy nie uzyskałem odpowiedzi na to, czy mnie dosłyszał. 

- Byliśmy dzieciakami, gdy się poznaliśmy. Nigdy jakoś specjalnie za mną nie przepadałeś, bo na treningach byłem lepszy od ciebie - zaczynam, jakbym zapomniał, że rozmowa ta będzie niepotrzebnym monologiem, ale czułem wewnętrzną potrzebę aby opowiedzieć mu o tym, co mam w głowie. - Zawsze byłem lepszy. Młodszy, spokojniejszy, skupiony. Ty za to miałeś to swoje głupie motto... "Im bliżej jesteś śmierci, tym bardziej czujesz, że żyjesz", kiedyś przysiągłbym, że jedynie idioci kierują się tak bezsensownymi zdaniami, ale teraz? Teraz wiem, że to wszystko było uzasadnione. Latałeś naprawdę daleko ryzykując własnym życiem i dało ci to kilka wygranych, o których nie jeden może tylko marzyć. W tym ja. 

Odkładam książkę, herbatę i podnoszę się z fotela, aby podejść do niego nieco bliżej. Liczę na to, że obudzi się i zacznie rozmawiać, bo nie ukrywam - pragnąłem rozmowy z nim. Kłótni, sprzeczki, rywalizacji słowami. Chciałem usłyszeć jak się denerwuje, jak wybucha wtedy i wytyka mi moje błędy których popełnienia jestem zupełnie świadom, ale dawało mu to satysfakcję. Niedorzeczne.

- Marzyłem, żeby ci dorównać i marzyłem też, żeby znaleźć się jak najbliżej ciebie, chociaż mnie nie lubiłeś. I gdy już cię miałem przysiągłbym, że znienawidziłem całym sercem, bo byłeś taki, jak myślałem. Arogancki, pewny siebie, dominant. Nie czułem do ciebie żadnej miłości, nie cieszyłem się ze skoków, nie cieszyłem z wygranych. Byłeś w moim życiu kimś, kto nie zasługiwał na szacunek - siadam na idealną, satynową pościel i patrzę na jego trupią twarz. Jest blada, bez kolorów i gdybym nie widział, jak klatka piersiowa unosi się i opada prawdopodobnie uznałbym go za zmarłego. Wklęsłe policzki, fioletowe paznokcie. Przynajmniej jego ukochane włosy nareszcie zaczęły odrastać. 

- I gdy złamałeś kręgosłup cieszyłem się i teraz nawet nie wiesz, jak ogromnie tego żałuję, Daniel. Chciałbym cofnąć się i towarzyszyć ci w tych trudnych chwilach w taki sposób, w jaki wiem, że powinienem. Byłem najgorszym chłopakiem na świecie, dlatego mam nadzieję, że ostatnie miesiące zmieniły twoje zdanie na mój temat... - kładę się obok niego, chociaż wiem, że zostało mi to zabronione przez jego matkę. Wprost zaznaczyła mi, że to łóżko ma być miejscem, w którym ja nie mogę się znaleźć, bo Tande potrzebuje spokoju. I uszanowałem to, ale cholera, pieprzyć tę zasadę. 

Czuję, jak porusza się i uchyla powieki, aby spojrzeć na mnie tymi dużymi, niebieskimi oczami. Uśmiecha się, jakby nigdy nic i bierze głęboki wdech, jakby miał być tym ostatnim. Wiem, że nie ma już siły na nic, ale znajduje jej w sobie na tyle, aby przenieść się na moją klatkę piersiową i wtulić się we mnie tak delikatnie, że prawie nic nie czuję. 

- Zawsze byłeś lepszy ode mnie - w tej ciszy towarzyszy nam jedynie jego ciężki, nierówny i bardzo wolny oddech, który mimo wszystko nie zwraca mojej uwagi tak, jak robił to wczorajszego dnia, gdy dopiero się pojawił. - Zawsze będziesz lepszy ode mnie, najlepszy. Zawsze kochałem cię tak samo mocno. Nawet gdy uważałem cię za małego, nieodpowiedzialnego chłopczyka. 

Odpowiada powoli, wciąż tak samo spokojnie i obojętnie. Wiem, że teraz wszystko jest dla niego takie... apatyczne. Pozbawione uczuć, sensu. Chociaż mimo to potrafił znaleźć jeszcze tę niewielką cząstkę, która była przeznaczona specjalnie dla mnie. 

- Pamiętam, gdy umówiliśmy się pierwszy raz na piwo i byłeś niepełnoletni, a ja cię upiłem - samo mówienie męczy go na tyle, że jego oddech przyśpiesza przez co wiem, że ciężej jest mu w ogóle nabierać w płuca powietrza. Wiedziałem też, że od kilku dni zupełnie wszystko go boli, że nie jest w stanie nawet przez to myśleć. Zdawałem sobie sprawę z tego, co musi nadejść, ale nie chciałem. Boże, broniłem się przed tym rękami i nogami. - Uświadomiłem sobie wtedy, jak bardzo cię kocham. 

Chciałbym kiedyś przestać płakać, ale nie wychodzi mi to i tym razem gdy czuję, jak słabnie i przechodzi z normalnego mówienia w coraz to cichsze. Wiedziałem, że gdy nadejdzie moment szeptu, to nie będzie czasu na żadne pożegnanie. 

- Lata przebyte z tobą były najlepszymi w całym moim życiu i chciałbym przeżyć z tobą każdy dzień, który przyjdzie mi spędzić na tej cholernej ziemi. Dlaczego Bóg odebrał mi akurat ciebie? Nie mógł kogoś innego? Dlaczego teraz, gdy zrozumiałem jak ważny dla mnie jesteś? Chciałbym powiedzieć ci tyle różnych rzeczy, podzielić się tyloma wspomnieniami... - czuję, jak jego oddech coraz częściej zatraca się, jest płytki i powstrzymuję się od szlochania, żeby jeszcze coś mu powiedzieć, nie pozwolić mu zasnąć bez mojego głosu. - Nie odchodź, Daniel, proszę. Kocham cię, kocham... Nigdy nie było nikogo ważniejszego od ciebie, nigdy nie będzie. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Mam nadzieję, że spotkamy się tam na górze i będę w stanie wyznać ci to wszystko, co czuję, bo...

Chciałbym dokończyć, ale wybucham tak głośnym płaczem, że pewnie słyszy mnie cała ulica, albo i miasto. Leżę na łóżku, krzyczę, płaczę, dławię się łzami i czuję tak mocny ból, że rozrywa mnie od środka. 

Bo leżysz w moich ramionach ostatni raz zimny jak temperatura za oknem i zupełnie bezdechu. 


____________________________

napisze tylko ze nie sprawdzalem tego i tyle wystarczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro