=16= [2]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Masz już wszystko załatwione w sprawie domu? - zadała pytanie zainteresowana Adeline.

- Tak. Ubrania, meble już są przewiezione. - odparł młody Agreste zamyślony.

- Nie spieprz tego. Dobrze radzę. - rzekła blondynka i wyszła z jadalni.

- Nie mam zamiaru. - szepnął pod nosem.

Wstał od stołu i skierował się do swojego tymczasowego pokoju, który teraz przypominał istne pobojowisko. Kilka ubrań walających się po podłodze, czy,wszystkich możliwych, płaskich powierzchniach.Choć nie zabrakło koszuli na lampie. Lecz, jak ona się tam znalazła? - zadął sobie pytanie Agreste. Książki leżały tam, gdzie tylko się da, tak samo, jak jakieś papiery. Prawdopodobnie stare sprawdziany, bądź kartkówki z liceum. Westchnął głośno i zabrał się za segregowanie. Na 'kupkę' po prawej składały się rzeczy nie potrzebne, jak wcześniej wspomniane papiery związane ze szkołą. Na lewo natomiast szły ważniejsze dokumenty, jak jakieś dyplomy, czy certyfikaty. Pomiędzy papierami znalazł pomięte zdjęcie. Wygładził fotografie i spojrzał na nią. Przedstawiało ona jego i Marinette w podstawówce. Uśmiechnął się szeroko i odłożył zdjęcie na lewo. Zabrał się za dalszą pracę.

///

Ubrał na siebie kurtkę i wyszedł z rodzinnej posiadłości. Jego odkrytą skórę opatuliło zimne powietrze. Zważywszy na to, że była godzina 23 na zewnątrz rozpościerała się tylko czerń. Zszedł ostrożnie po schodach i wyszedł z posesji. Postanowił skrócić sobie drogę do mieszkania Marinette, dlatego  szedł przez małe, ciemne uliczki znajdujące się pomiędzy wysokimi budynkami.Nagle za sobą usłyszał trącenie butelek i kroki. Odwrócił się na pięcie, ale nikogo tam nie było. Więc zwalił winę na swoją wyobraźnię. Powoli wariuje. - pomyślał. Sytuacja powtórzyła się kilka razy. Zdenerwowany po raz enty odwrócił się do tyłu. Nie wytrzymał i krzyknął.

- Jest tu kto? - echo rozniosło się po okolicy.

Z ciemności wyjawiła się zaciśnięta pięść, która spotkała się z twarzą blondyna. Zachwiał się i zrobił małe kroczki do tyłu. Napastnik jednak nie ustępował, zadał kolejny cios. Adrien ogarnął się po chwili i skutecznie bronił się przed atakami. Później wszystko samo się potoczyło. Adrien zaczął okładać pięściami oprawcę, który po kilku chwilach leżał pod blondynem. Agreste zerwał z nieznajomego czarną kominiarkę i zdziwił się bardzo, gdy pod nią zobaczył znajomą twarz.

- Luka? Co ty, do kurwy nędzy, odpierdalasz? - zapytał wkurzony.

///

- Kto cię tak załatwił? - spytała zatroskana dziewczyna, opatrując mu rozcięty łuk brwiowy.

Przejechała wacikiem nasączonym wodą utlenioną, na co on syknął.

- Przepraszam. - powiedziała ze skruchą.

- Nic się nie stało. - odpowiedział, a w głowie kotłowało mu się tysiące myśli związanych z bójką.

- To kto to? - nalegała Marinette.

- Jakieś szemrane typki. - skłamał zmieszany.

- Ta jasne. - zakleiła plaster na żuchwie i pocałowała Adriena w czoło. - Chodźmy spać.

Położyli się na wygodnym materacu umyci i zmęczenie. Przytulili się do siebie, Agreste pocałował ciemnowłosą w ramię.

 ///

Patrzył w biały sufit, a Dupain-Cheng słodko spała, wtulając się w jego nagi tors. Jej ciepły oddech owijał jego skórę.Przypomniał sobie wszystkie  wydarzenia dnia dzisiejszego. Najbardziej w pamięć zapadła mu bójka w zaułka z brunetem.

- Co ty tu robisz? - zapytał zszokowany blondyn.

- Nie widać?! Walczę o swoje! - wykrzyczał mu w twarz.

- To znaczy? - dopytał.

- Marinette jest moja. - wysyczał, akcentując każde słowo.

- Z tego co wiem, to moja narzeczona, później żona i matka moich dzieci! - krzyknął i przywalił Luce w nos z którego trysnęła krew. - Ojć, jak mi przykro. - powtórzył gest.

- Będzie moja. Zobaczysz. Gdzie do cholery byłeś przez te pięć lat, chuju?! - warknął i oddał Adrienowi, czego skutkiem stała się rozcięta brew i krew na skroni.

- Niedoczekanie.- prychnął i zadał brunetowi kilka ciosów, aż kostki na dłoniach go zabolały.

Wstał z ledwo zipiącego chłopaka i odszedł, zostawiając go w ciemnej uliczce. Przetarł twarz dłonią, a na ręce zobaczył ciemną ciecz. Krew.

- Kurwa... - warknął pod nosem i wytarł posokę.

Dlatego znalazł się tutaj, obok swojej ukochanej. Ziewnął i przetarł piąstkami oczy, objął drugą ręką dziewczynę i oddał się w objęcia Morfeusza.

//

- Mam dla ciebie niespodziankę. - szepnął do ucha Marinette, Adrien.

- Tak? - mruknęła sennie i spojrzała na blondyna, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Tak. - odparł i cmoknął ją w usta. - Wstawaj i ubieraj swój seksowny tyłeczek. - mrugnął do niej i uśmiechnął się łobuzersko.

///

Agreste zatrzymał samochód pod białym i dużym domem.

- Co my tu robimy? - zapytała się Marinette, rozglądając się po okolicy widocznie zadowolona.

- Otworzyłaś moje serce. Teraz idź otwórz nasz dom. - powiedział uśmiechnięty. 

Marinette parsknęła śmiechem z powodu dennego podrywu Adriena. Potem jednak jej szare komórki zaczęły pracować szybciej. Otworzyła zdziwiona oczy i pisnęła. Wtuliła się w Adriena i szybko zabrała klucz z jego dłoni. Wyszła z samochodu i podekscytowana podbiegła do drzwi nowego lokum.  Agreste uśmiechnął się i z niedowierzania,w tę dziewczynę, pokręcił głową na boki.

*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro