05.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

12 gwiazdek = nowy rozdział.

Siedziałam przy barze przez piętnaście minut, w końcu Cami wróciła, a z nią jakiś facet. Wysoki czarnoskóry mężczyzna z szerokim uśmiechem na twarzy. Kolejne ciacho Czy Nowy Orlean to stolica przystojniaków?

-Ty jesteś Evelyn? - zapytał wyciągając dłoń w moim kierunku.

-Tak. - skinęłam głową - A Pan? - mruknęłam.

-Marcel, i nie mów do mnie per pan, nie jestem aż taki stary. - zaśmiał się, po czym kontynuował - Jestem właścicielem tego baru. Cami powiedziała, że szukasz pracy. - przytaknęłam - Myślę, że jestem w stanie Ci pomóc.

-Poważnie? - zapytałam z nadzieją w głosie. Mam nadzieję, że to nie jest jakoś głupi żart, a ja nie jestem w ukrytej kamerze.

-Poważnie. Co powiesz na taką opcję. Dziś jest duży ruch i Cami sama nie da rady. Zostaniesz tu z nią i jeśli się sprawdzisz oraz jeśli ci się spodoba, dostaniesz pracę. Co ty na to? - zaproponował.

-Naprawdę dasz mi szansę? - przygryzłam dolną wargę. Miałam problem uwierzyć, że ktoś chce mi pomóc tak po prostu, takie rzeczy się nie zdarzają.

- Dlaczego nie? Nie mam nic do stracenia, mogę jedynie zyskać pracownicę. To jak, wchodzisz w to? - uniósł jedną brew w górę czekając na moją reakcję.

-Oczywiście, że tak. - zaśmiałam się.

-Świetnie! Cami wyjaśni Ci co i jak, na koniec dnia zobaczymy co będzie dalej. - uśmiechnął się po raz ostatni i wyszedł z baru.

Szybko doskoczyłam do blondynki i rzuciłam się jej na szyję.

-Cami jesteś wielka! Nie wiem co ja bym bez Ciebie zrobiła! - pisnęłam zachwycona. Ta kobieta ratuje mi życie!

-Evelyn, spokojnie. - poklepała mnie po plecach - To przecież nic takiego. - zaśmiała się i odsunęła mnie na długość swoich ramion. Uśmiechnęła się do mnie, co szybko odwzajemniłam - Dobra, zaczynamy! - klasnęła w ręce.

Skinęłam głową i ruszyłam za znajomą za bar. Szybko wytłumaczyła mi co i jak. Nie było zbyt wiele do zapamiętania, głównie jak robić drinki. Nie było w tym nic trudnego i szybko wszystko załapałam.

Przez całą zmianę nie działo się nic ciekawego. Zwykle nalewanie piwa, whisky i innych alkoholi. Nie było w tym nic skomplikowanego. Nim się obejrzałam w Rousseau's pojawił się Marcel.

-I jak się sprawdziła twoja czarnowłosa towarzyszka, Cami? - zapytał uśmiechnięty siadając przy barze.

Dziewczyna spojrzała na mnie i szeroko uśmiechnęła.

- Zdecydowanie nie powinieneś jej zatrudniać. - mruknęła.

Popatrzyłam na nią w szoku. Myślałam, że dobrze mi szło...

-Jest zbyt dobra. Jak tak dalej pójdzie to mnie wygryzie. - zaśmiała się, a ja odetchnęłam z ulgą.

Marcel popatrzył na mnie i się uśmiechnął.

-W takim razie, witam na pokładzie. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracowało. - wyciągnął ręce, aby uścisnąć moją dłoń.

Udało się! Naprawdę sie udało.

- Dobra drogie Panie, wasza zmiana dobiegła końca. Evelyn, przyjdź jutro o dziewiątej rano. Dogadamy się jak będą wyglądały twoje zmiany. Okey?

-Pewnie. - przytaknęłam. Po chwili razem z Cami opuściłyśmy miejsce pracy.

- To co pokażesz mi najpierw? - przygryzłam dolną wargę.

-Moje mieszkanie. - mruknęła - Muszę się przebrać i wtedy wyjdziemy na miasto. Pokaże Ci najładniejsze zabytki i najlepsze kluby. Pasuje? - popatrzyła na mnie zainteresowana.

-Jasne! - skinęłam głową. Uśmiechnęła się i szybko ruszyłyśmy we wskazane przez nie miejsce. Kilka minut później byłyśmy już w jej domu. Blondynka pokazała mi chyba ze sto sukienek, aż w końcu wybrała jedną, jej zdaniem idealną. Chwilę później byłyśmy już przed jej domem.

Mam nadzieję, że to będzie udana wycieczka.

****
Mam nadzieję że rozdział się spodobał jeśli tak możecie zostawić gwiazdkę i komenatrz. Do następnego rozdziału kochani! ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro