08.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

15 gwiazdek = nowy rozdział!

-Musisz się wtrącać O'Connell? - warknął. Głośno przełknęłam ślinę. Oboje mierzyli się spojrzeniemi i miałam wrażenie, że nie mieli zamiaru przestać.

-Jakiś problem? - obok blondynki pojawił się chłopak, z którym przed chwilą tańczyła.

-Nie, Josh. Nie ma żadnego problemu. - warknęła nie spuszczając Kola z oczu. Ten jedynie się zaśmiał kręcąc.

-Skoro nie ma żadnego problemu, to czemu patrzysz na mnie jakbyś chciała mnie zabić? - prychnął.

- Bo mam na to ochotę od kiedy Cię poznałam. - odburknęła.

-Okey... - westchnęłam stając między nimi - Atmofmsfera zgęstniała. - zażartowałam starając się rozluźnić atmosferę, ale chyba mi się nie udało.

-Odpuść, Kol. - obok chłopaka, z którym przed chwilą tańczyłam pojawił się brunet z baru, który przerwał mi spotkanie z Klausem.

-Elijah. - na twarzy Cami pojawił się sztuczny uśmiech. Zapamiętać, brunet ma na imię Elijah! Przyjechałam dłońmi po twarzy i stanęłam obok przyjaciółki i czarnowłosego. Co tu się do cholery dzieje. Mój wzrok krążył między wszystkimi wokół. Z każdą chwilą rozumiałam coraz mniej.

-Witaj, Camille. - pochylił głowę w dół w geście przywitania - Jakiś problem? - spytał patrząc na Kola.

-Twój brat. - warknęła, a ja spojrzałam na nią zaskoczona.

Przeanalizujmy to...

Kol jest bratem Klausa. Elijah jest bratem Kola, co jest równoznaczne z tym, że jest też bratem Klausa. Nieźle...

Spojrzałam na mężczyzn stojących na przeciwko.

- Co tym razem zrobiłeś Kol? - spojrzał na brata, ten nic nie odpowiedział tylko mrugnął do mnie. To jakiś tik czy próba podrywu?

-Nic takiego. Tylko tańczyłem. - wzruszył ramionami i przygryzł dolną wargę.

Elijah pokręcił głową, spojrzał na mnie po chwili.

-My się już chyba spotkaliśmy? Czyż nie? - spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami.

Kiwnęłam głową.

-W barze. - odparłam, a on jedynie skinął głową, po czym spojrzał na Cami - Mamy do Ciebie pytanie.

-Nie. - warknęła i odwróciła się na pięcie. Spojrzałam na nią będąc z szoku. Uderzyła w czyjś tors i cofnęła się o krok stając obok mnie - Klaus. - wysyczała.

Uśmiechnął się szeroko.

-Witaj Cami.

-Dobra starczy! - warknęłam i spojrzenie wszystkich padło na mnie - Nie interesuje mnie co tu się dzieje. Przyjechałam tu, żeby mieć spokój od kłopotów, a jak narazie coś mi nie wyszło. Od jutro wrócę do mojej codziennej rutyny i zacznę się pakować w problemy, ale dziś mam zamiar się bawić. - pokręciłam głową i chwytając Cami za nadgarstek, pociągnęłam ją w stronę baru, mijając blodnyna.

-Będziesz miała kłopoty? - zapytałam wskazując na wysokie krzesło.

Zaśmiała kręcąc głową.

- Nie. Już je miałam, a tak przynajmniej będziemy się dobrze bawić. - wzruszyła ramionami - Barman! Cztery szoty, proszę.

Popatrzyłam na nią niepewnie.

- Nie wiem czy powinnaś pić. Chyba już Ci wystarczy. - stwierdziłam z kwaśną miną.

-Ona ma rację, Cami. - obok dziewczyny pojawił się czarnowłosy - Josh jestem. - wyciągnął rękę w moją stronę. Uścisnęłam jego dłoń.

-Evelyn. - uśmiechnęłam się.

-Czas wracać do domu, Cami. - mruknął i pomógł jej wstać z krzesła. Blondynka wpadła w jego ramiona.

-Jeszcze przed chwilą trzymała się całkiem dobrze. - zdziwiłam się.

-Cała Cami, może pić aż w pewnym momencie po prostu zgon. - wzruszył ramionami - Miała torebkę albo coś w tym stylu? - rozejrzał się wokół. Pokręciłam głową - Wasze zamówienie. - mruknął i głową wskazał kieliszki z wódką.

-Cami już raczej nie da rady. - skrzywiłam się.

-Wyprowadzę ją na zewnątrz, a Ty wypij.

Zaśmiałam się. Ale przecież tak dobry trunek nie może się zmarnować. Szybko opróżniłam kieliszki. Odwróciłam się z zamiarem opuszczenia baru, jednak wpadłam na kogoś. Spojrzałam w górę. Chyba mam kłopoty...

****
Do następnego rozdziału kochani! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro