09.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

15 gwiazdek = nowy rozdział!

-Klaus... - wyszeptałam tak cicho, że niemożliwym było, żeby to usłyszał.

-Evelyn. - skinął głową - Miło Cię widzieć, wcześniej nie zdążyłem się przwitać. - kąciki jego ust powędrowały w górę, a ja głośno przełknęłam ślinę.

Nie powiem, sam na sam w jego towarzystwie, czułam się bardzo niepewnie.

-Tak, wybacz mój wybuch, ale tak jak mówiłam, mam talent do pakowania się w kłopoty, a dziś chciałam od nich odpocząć. - zaśmiał się kręcąc głową.

- Nie musisz się tłumaczyć. Powiedz mi, masz jakieś plany na resztę wieczoru? - przygryzł dolną wargę.

Przymrużyłam oczy dalej bacznie go obserwując. Podniosłam rękę i spojrzałam na zegarek na nadgarstku, wskazywał trzecią w nocy. Chyba wystarczy mi imprez na jeden dzień.

-Wiesz... jest już dość późno, więc chyba wrócę już do domu. - wytłumaczyłam.

-Dasz się namówić na ostatniego drinka? - podszedł krok bliżej, a ja automatycznie wykonałam krok w tył. Jednak alkohol we krwi dla o sobie znać. Potknęłam się i poleciałam do tyłu. Zanim mój tyłek wylądował na podłodze poczułam ucisk na nadgarstku i poleciałam w przód. Zatrzymując się tuż przez klatką piersiową Klausa. Przełknęłam ślinę.

W głowie kręciło mi się, niemiłosiernie. W dodatku byłam zdecydowanie zbyt blisko blondyna. Próbowałam wykonać krok w tył, ale poczułam jego dłoń na swojej talii. Nim się obejrzałam puścił mój nadgarstek, jednocześnie łącząc dłonie u dołu moich pleców.

Powoli podniosłam wzrok i odchrząknęłam.

-Mógłbyś mnie puścić? - mruknęłam zażenowana. W miejscu gdzie trzymał dłonie czułam przyjemne mrowienie. Jak to możliwe, że jednocześnie wzbudza we mnie strach i podniecenie. To mnie przeraża. Pochylił się patrząc mi w oczy.

-Nie chcesz, żebym Cię puścił. - stwierdził to tak pewnie, że naprawdę nie chciałam, aby to robił.

- Nie chcę. - wyszeptałam patrząc w jego oczy jak zahipnotyzowana. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Już otwierał usta, aby coś dodać, ale ktoś go obiegł.

-Klaus, zostaw ją. - spojrzałam w stronę, z której dobiegał głos i zobaczyłam Cami, która z pomocą Josha ruszyła do mnie i blondyna.

Klaus szybko chwycił mój podbródek i zmusił do ponownego skrzyżowania spojrzenia.

-Zapomnisz całą naszą rozmowę. Widzieliśmy się dziś tylko na parkiecie i tyle. - mruknął i odszedł. Zamrugałam kilkukrotnie i rozejrzałam się po sali. Po chwili podbiegła do mnie przyjaciółka.

-Czego od Ciebie chciał? - warknęła. Popatrzyłam na nią zdezorientowana.

-Ale kto? - mruknął krzywiąc się.

-Klaus.

-Ja z nim dziś nie rozmawiałam. - zaśmiałam się - Widziałam go tylko wtedy z Tobą i Kolem ja parkiecie. - wyjaśniłam.

-Evelyn, przed sekundą z nim rozmawiałaś. - warknęła, a ja popatrzyłam na nią jak na wariatkę.

- Cami, przecież ja z nikim teraz nie rozmawiałam. - mruknęłam - Chyba za dużo wypiłaś. - zaśmiałam się po chwili, a ona wraz ze mną.

-Pewnie masz rację. - wzruszyła ramionami - Zapewne mi się wydawało. Josh. - zwróciła się do czarnowłosego przystojniaka stojącego za nią - Odwieziesz nas do domu? - zapytała.

Josh skinął głową.

-Pewnie. Auto mam na parkingu, więc ten kawałek raczej dacie radę przejść. - zaśmiał się, a ja i Cami mu zawtórowałyśmy. Ruszyliśmy do wyjścia z klubu, jednak było to trudniejsze niż początkowo myślałam, Cami i ja miałyśmy ogromną trudność utrzymać równowagę. Josh mimo wielkich chęci, aby nie wybuchnąć śmiechem w końcu nie dał rady. Wyskoczyła go końcówka.

- Cami! Przestań krzyczeć na moje auto! Samo przecież nie odpali, muszę wejść do środka. - westchnął.

-Cicho bądź! Nie broń go! - warknęła. Nie mając siły oparłam się o maskę samochodu.

- Cami, zostaw już ten samochód i jedźmy do domu. Jestem wykończona. - westchnęłam.

Blondynka jeszcze chwilę krzyczała na czarnego range rovera. W końcu jednak Josh wepchnął ją do samochodu, po czym pomógł wejść mi. Szybko odwiózł nas pod dom mojej przyjaciółki.

*****
Mam nadzieję że rozdział się spodobał możecie zostawić gwiazdkę i komentarz! Do następnego rozdziału kochani! ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro