10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

15 gwiazdek = nowy rozdział!

Najgorsze uczucie na świecie? Zdecydowanie kac.

Kiedy do salonu zaczęły wpadać pierwsze promienie słońca, już wiedziałam, że czeka mnie dziś trudny dzień.

-Cami? - jęknęłam przywracając się na drugi bok.

-Co? - mruknęła zaspana blondynka, leżąca obok mnie.

-Która godzina?

- Nie wiem... - wyszeptała dalej się nie ruszając. 

Westchnęłam i po omacku zaczęłam szukać telefonu, dłońmi. W końcu znalazłam upragniony przedmiot na podłodze przy łóżku. Szczęśliwa uniosłam go i spojrzałam na wyświetlacz.

-Dwadzieścia po dziesiątej. - poinformowałam przyjaciółkę - Na którą musisz być w Rousseau's?

-Mam dziś wolne. - odparła, a ja jęknęłam.

-No nie... Muszę tam dziś iść i dogadać się z Marcelem co do zmian. - uderzyłam głową w poduszkę, a po chwili usłyszałam chichot przyjaciółki - Bardzo śmieszne. - warknęłam.

-No trochę. Jestem ciekawa jak dasz radę w tym stanie tam dotrzeć. - zaczęła się śmiać - I oprócz tego jeszcze ustalić zmiany.

-Jesteś bez serca. - odparłam.

-Jakoś to przeboleję. - mruknęła starając się stłumić chichot - A Ty lepiej wstań i zacznij się ogarniać. - stwierdziła i ponownie położyła głowę na poduszce. Westchnęłam i powoli podniosłam się do siadu. Otworzyłam oczy i na całe szczęście świat nie zaczął wirować, a ni nie zrobiło się niedobrze. Uśmiechnęłam się pod nosem i szybko stanęłam na nogach. Z walizki wyciągnęłam potrzebne ubrania i ruszyłam do łazienki. Szybko się pomalowałam i wciągnęłam na siebie czarne rurki, na górę założyłam czarną koszulkę na ramiączka i tego samego koloru bluzę. Czarny to zdecydowanie mój ulubiony kolor. Opuściłam łazienkę i ruszyłam do salonu, w którym dalej spała blondynka.

-Ja wychodzę. - poinformowałam ją i włożyłam telefon do kieszeni spodni.

-Mhm. - mruknęła w odpowiedzi, a ja wybuchłam śmiechem - Ciszej. - skarciła mnie.

-Wybacz. - szepnęłam i wyszłam z mieszkania.

Po kilku minutach byłam już w Rousseau's. Przy barze zauważyłam znajomą twarz.

-Cześć Marcel.

-Evelyn, jesteś! Zaczynałem myśleć, że zrezygnowałaś. - pokręciłam głową.

-Wybacz. Po prostu poszłam wczoraj z Cami do klubu i trochę zabalowałyśmy. - wyjaśniłam. Czarnoskóry pokiwał głową.

-Josh coś napomknął. - popatrzyłam na niego zaskoczona. Zna Josha?

-Znasz Josha? - zapytałam, zanim zdążyłam się ugryźć w język. Zaśmiał się kiwając głową.

- To mój przyjaciel i jednocześnie barman. - wyjaśnił.

-Rozumiem.

-Okey, chodź. - chwycił mój nadgarstek i pociągnął na zaplecze. Wyjął kartkę i długopis. - Cami pracuje w poniedziałki, wtorki i czwartki od rana oraz w soboty na popołudniu. Josh od rana w piątki oraz na popołudniu w poniedziałki, środy i czwartki. Pozostałe zmiany są moje, a w niedziele jest nieczynne. - wyjaśnił - Mam teraz trochę spraw do załatwienia poza miastem. Dlatego nie będę w stanie pracować w Rousseau's. Przejmiesz moje zmiany. Pasuje Ci to? - zlustrował mnie wzrokiem.

-Oczywiście. - przygryzłam dolną wargę - A ci kiedy już wrócisz? - mruknęłam z krzywą miną.

Uśmiechnął się szeroko.

- Nie zwolnię Cię. Możesz być spokojna. Mam też parę interesów na miejscu, teraz na tym powinien się skoncentrować. - wyjaśnił - Dlatego masz tę pracę.

Westchnęłam i spojrzałam mu w oczy.

- To się naprawdę dzieje? - skinął głową w odpowiedzi.

-Tak, a teraz znikaj. Boję się, że zaraz mi tu padniesz. - zażartował i lekko mnie szturchnął.

- Nie jest tak źle! - zaoponowałam śmiejąc się. Mruknął jedynie ciche "jasne" w odpowiedzi i ruszył za bar. Z uśmiechem na ustach również pomaszerowałam na salę. Pomachałam do Marcela i opuściłam bar.

****
Mam nadzieję że rozdział się spodobał jeśli tak możecie zostawić gwiazdkę! Do następnego rozdziału kochani! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro