11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

15 gwiazdek = nowy rozdział!

Wyszłam na zewnątrz i zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Marcel miał trochę racji, zdecydowanie nie byłam dziś w najlepszej formie. Wyciągnęłam telefon i ruszyłam w stronę domu Cami. Postanowiłam zadzwonić do mamy, bo nie odzywałam się do niej od przylotu do Nowego Orleanu.

-Evelyn? - usłyszałam spanikowany głos rodzicielki - Skarbie, wszystko w porządku?

-Cześć mamo. - mruknęłam, a moje oczy się zaszkliły - Tak, wszystko dobrze. - odparłam.

-Dlaczego wyjechałaś? Gdzie jesteś? Czemu nic mi nie powiedziałaś? - zasypała mnie pytaniami. Zaśmiałam się lekko. Ta kobieta się nigdy nie zmieni. Z matką od zawsze miałam dobry kontakt, co innego z ojcem. Od zawsze to moja młodsza siostra byka jego oczkiem w głowie. Ja byłam ta zła, niegrzeczna, problematyczna, a ona była aniaołkiem.

Dlaczego? Otóż, jako jedyna z całej rodziny odważyłam się powiedzieć mu prawdę na temat jego i jego interesów. Co nie zbyt mu się spodobało. I tak już pozostaje do dziś. Mieszkając z nimi przez te wszystkie lata, nie odzywaliśmy się do sobie ani słowem.

-Musiałam wyjechać. - mruknęłam - Dobrze wiesz, że w Londynie zostałam bym skazana za niewinność. Nie mogłam tam zostać. - wyjaśniłam na spokojnie - Nie mogę Ci powiedzieć gdzie jestem dla własnego bezpieczeństwa. Wiesz, że jeśli ktokolwiek się dowie to będę miała problemy, ale nie musisz się martwić. Poznałam świetną dziewczynę, która pomogła mi znaleźć pracę i nawet pozwoliła u siebie, zamieszkać. Nie musisz się martwić. - słyszałam jak odetchnęła z ulgą.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to słyszę. Jestem z Ciebie taka dumna, że sobie radzisz. - wyjąkała.

- Czy Ty płaczesz? - zaśmiałam się.

- Tak! - pisnęła, a ja wybuchłam jeszcze głośniejszym śmiechem.

-Mamo! Uspokój się. Przecież obie dobrze wiemy, że nie miałam do liczyć na pomoc ojca. - stwierdziłam.

-Wiem, skarbie. Tata nie chce źle... - zaczęła.

-Nic mi o nim nie mów. - warknęłam - Niech lepiej skupi się na pomaganiu mojej siostrze. - prychnęłam.

-Przecież to nie wina Ariany...

-Mamo, ona wykorzystywała przez tyle lat fakt, że jest jego ulubienicą. Nie broń jej. - poprosiłam.

- Nie chcę, aby tak wyglądały nasze stosunki... - mruknęła.

-Już za późno. - westchnęłam. Rozejrzałam się wokół. Tej dzielnicy nie znam... - Mamo, nie gniewaj się, ale muszę kończyć.

-Oczywiście. Odezwij się jak tylko będziesz miała czas. - poprosiła.

-Jasne. - szybko się rozłączyłam. Ponownie się rozejrzałam. Gdzie ja kurwa jestem... Przede mną szła jakaś blondynka. Podbiegłam do niej i chwyciłam za ramię. Ta odwróciła się z grymasem na twarzy i zjechała mnie wzrokiem.

-Jesteś byłą laską mojego brata psychopaty, ofiarą mojego brata wariata czy przyjaciółką brata, który pragnie pokoju? - prychnęła i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

-Ymmm... Ja jestem tu od kilku dni i się zgubiłam. - zaśmiałam się nerwowo - Chciałam zapytać gdzie jestem. - zaczesałam włosy za ucho. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona.

-Wybacz, po prostu moi bracia mają talent do pakowania się w kłopoty. - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.

-Więc gdzie jestem? - zapytałam rozglądając się.

- To dzielnica francuska. - westchnęła - I zdecydowanie nie powinno Cię tu być. Chodźmy stąd. - mruknęła i złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła za rękę w nieznanym kierunku. W końcu się zatrzymałyśmy. Blondynka rozejrzała się wokół - Tutaj możemy porozmawiać. - westchnęła i puściła mój nadgarstek.

-Jestem Evelyn. - zaśmiałam się i wyciągnęłam dłoń w jej kierunku.

-Rebekah. - odparła o chwyciła moją dłoń. Czyżbym miała szansę na nową znajomą?

****
Liczę, że rozdział się spodobał! Jeśli tak to pamiętajcie zostawiać gwiazdkę i komenatrz! Do następnego rozdziału kochani! ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro