13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

20 gwiazdek = nowy rozdział!


Ona nie mieszka w domu! Toć to pieprzona rezydencja! Stałam na środku dziedzińca rozglądając się wokół.

-Wow... - wydusiłam w końcu, a blondynka jedynie wzruszyła ramionami.

-Nic nadzwyczajnego. - mruknęła.

-Nic nadzwyczajnego? - pisnęłam - Ty mieszkasz w rezydencji! Twój dom to pieprzony pałac, laska! - wyjąkałam co wywołało u niej salwy śmiechu.

-Można się przyzwyczaić. - stwierdziła spokojnie.

-Zazdroszczę... Ale szczerze! - spojrzałam na nią, a ta uniosła brew zaskoczona - Kogo okradła twoja rodzina? - zapytałam wywołując kolejny atak śmiechu u nowej znajomej.

-Moja rodzina to jedni z założycieli miasta. - wyjaśniła - Więc dom jest w naszej rodzinie od pokoleń. - pokiwałam głową na znak, że rozumiem.

-Nieźle. - podsumowałam - Z kim mieszkasz? - spytałam, gdy ruszyłyśmy schodami w górę.

- Z trójką braci i jedną siostrą. - odparła - Całe szczęście, że jest z nami Freya. Gdyby nie ona to zwariowałabym z tymi debilami. - prychnęła i wypuściła mnie do swojego pokoju, który swoją drugą był ogromny.

-Po raz kolejny wow... - mruknęłam pod nosem, rozglądając się po pokoju.

-Pokoj jak pokój. - stwierdziła patrząc na moją reakcję - Jak ty mieszkasz? - zapytała wskakując na łóżko i klepiąc miejsce obok siebie, dając znak, żebym usiadła obok niej. Westchnęłam i skoczyłam obok niej.

-Wiesz, w Londynie mieszkałam w willi, mój ojciec był bogaty, więc nie miałam na to narzekać. - prychnęłam, powoli podniosłam wzrok i spojrzałam na zainteresowaną blondynkę - A teraz mieszkam z przyjaciółką. Póki co słabo u mnie z kasą, a Cami okazała się mega miła! - uśmiechnęłam się szeroko.

-Camille O'connell? - zapytała z przymrużonymi oczami, przytaknęłam z zaciśniętymi ustami - To była dziewczyna mojego brata. - otworzyłam usta zaskoczona. Ale ten świat mały!

-Serio? Czemu zerwali? - mruknęłam i położyłam się na jej łóżku - O mój Boże! Ja chcę takie łóżko! - mruknęłam wtulając się w puchatą poduszkę.

-Jeśli chcesz możesz często przychodzić, nie mam tutaj zbyt wiele do robienia, nie mam zbyt wielu znajomych ani chłopaka... W sumie przez braci nie mam tu nikogo. - westchnęła, ale po chwili na jej twarzy ponownie pojawił się uśmiech - Zerwał z nią, bo na siłę chciała go zmienić. To raczej typ bad boya, a nie miłego chłopca. - wzruszyła ramionami - Na początku jej się to podobało, a później stwierdziła, że go zmieni. Miał dość i ją zostawił. - wyjaśniła pokrótce.

-Nieźle. - skwitowałam - Znam ją dopiero kilka dni, ale jest naprawdę miła. - stanęłam w obronie Cami.

- Praktycznie jej nie znam. - stwierdziła - Raczej nie przyjaźnię się ze zdobyczami braci.

-Zdobyczami? - zmarszczyłam brwi.

-No wiesz... W sensie z ich dziewczynami. - mruknęła - Chodzi mi o to, że moi bracia raczej bawią się w jednorazowe przygody niż stale związki... No z wyjątkiem jednego. - zaśmiała się - Elijah to prawdziwy dżentelmen. - stwierdziła z uśmiechem.

Elijah? Czyżby to był ten sam Elijah, którego poznałam w barze? Brat Klausa i Kola? Nie. To pewnie zbieżność imion. Na świecie jest mnóstwo mężczyzn o takim imieniu. To na pewno nie ten sam Elijah!

-Evelyn! - Rebekah pomachała mi dłonią przed twarzą - Odleciałaś! - zaśmiała się.

-Wybacz, zamyśliłam się. - przeprosiłam blondynkę.

-Nic się nie stało. - wzruszyła ramionami - Ale powiedz mi, co w takim stopniu zajęło twoje myśli? Czyżby jakiś chłopak? - przygryzła dolną wargę.

- Nie. - pisnęłam od razu i zakryłam twarz poduszką - Nie. Żaden chłopak. - mruknęłam z twarzą w poduszce.

-Jasne. - prychnęła - Bo uwierzę! - warknęła i rzuciła we mnie poduszką.

-Małpa! - warknęłam i również chwyciłam za poduszkę. Przez chwilę toczyłyśmy zawziętą walkę, aż w końcu przerwał nam krzyk mężczyzny.

- Rebekah, już jesteśmy! - blondynka przewróciła oczami.

-Będziesz miała nikłą przyjemność poznania moich braci... - westchnęła i złapała za mój nadgarstek, aby chwilę później zbiec ze mną po schodach.

****
Jeśli rozdział się spodobał możecie zostawić gwiazdkę i komenatrz! ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro