20.
30 gwiazdek = nowy rozdział!
Klaus parsknął śmiechem kręcąc głową.
-A myślałem, że ciekawiej już nie może być... - prychnął rozbawiony.
-Ciekawiej? - warknęła Cami i wyrzucając ręce w powietrze spiorunowała go wzrokiem.
- Czy ja mogę jeszcze dołączyć? - Kol podniósł rękę w górę.
-C-co? - wyjąkałam.
-No w sensie do trójkąta. - westchnął kręcąc głową - Mogę dołączyć?
-Młody, ale wtedy to już byłby kwadrat. - parsknął Klaus.
-Darujcie sobie! - prychnęła Cami - Doskonale wiem co tu się dzieje i nie pozwolę wam mieszać w to Evelyn! - warknęła zdenerwowana.
- Ja za to w tym momencie nie wiem nic! - warknęłam zdenerwowana do granic możliwości - Cami, gadasz jakimś chorym szyfrem! Słyszałem od Ciebie już tyle razy, że powinnam unikać Klausa, a jakoś dalej żyje! Więc jeśli masz zamiar dalej trzymać mnie z dala od rodziny Mikaelson to lepiej daj mi dobry powód! A jeśli go nie masz to sobie daruj... - westchnęłam i powoli podniosłam wzrok, patrząc jej w oczy.
-Naprawdę tak chcesz postawić sprawę? - prychnęła.
Wzruszyłam ramionami przywracając oczami.
- Nie dałaś mi wyboru.
-Skoro tak bardzo im ufasz to wątpię, żebyś mi uwierzyła...
- Nie dowiesz się jeśli nie spróbujesz. - wzruszyłam ramionami i przygryzłam dolną wargę.
-Więc to pozostanie niewyjaśnione. - syknęła - Do siedemnastej nie chce widzieć twoich rzeczy u mnie w domu. - warknęła i ruszyła do wyjścia.
Ona tak na serio? Ale o co tutaj w ogóle chodzi? Czuję się jakbym oglądała jakiś serial i przegapiła jakiś ważny odcinek...
- Cami czekaj... - westchnęłam i zbiegłam po schodach tuż za blodnynką - Cami. - warknęłam chwytając za jej nadgarstek.
-Co? - syknęła odwracając się w moją stronę.
-Możesz mi wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? - pokręciła głową - Cami, w tym momencie to wygląda tak, jakbyś przez swoją przeszłość z Klausem postanowiła się mścić na całej jego rodzinie. - stwierdziłam niepewnie. Gdy zobaczyłam minę dziewczyny już wiedziałam, że czeka mnie awantura... No pięknie.
-Żartujesz sobie ze mnie? - prawie krzyknęła - Uważasz, że winną w tym wszystkim jestem ja? - warknęła.
-Nie o to mi chodziło... - zaoponowałam.
-Daruj sobie te debilne tłumaczenia. Mikaelsonom nie można ufać, zrozumiesz to wcześniej lub później. - prychnęła i wyrwała nadgarstek z mojego uścisku, szybko się odwróciła i wyszła poza teren. Odwróciła się jednak i ponownie na mnie spojrzała. - Mam jednak nadzieję, że zrozumiesz, że popełniłaś błąd zanim będzie za późno... - westchnęła kręcąc głową - A jeśli chodzi o pracę to nie masz na co liczyć. Kiedy powiem Marcelowi, że coś Cię łączy z Mikaelsonami to nie będzie chciał Cię widzieć. To tyle. - prychnęła i zniknęła z mojego pola widzenia.
Co. Tu. Się. Właśnie. Stało?
Westchnęłam i zgarnęłam z czoła niechciane kosmyki moich czarnych jak węgiel włosów. Odwróciłam się na pięcie z zamiarem wrócenia do pokoju Klausa, gdzie zapewne były moje ubrania. Jednak jak tylko się odwróciłam ujrzałam bruneta schodzącego ze schodów.
Momentalnie spaliłam buraka zdając sobie sprawę z tego w co jestem ubrana.
-Panna Hart. - mężczyzna skinął głową w moim kierunku. Boże... Skąd w tym człowieku tyle kultury? I jakim cudem jest mu wygodnie w tych garniturach? Tak wiele pytań i tak mało odpowiedzi. Westchnęłam.
-Witaj Elijah. - zaczęłam z kwaśnym uśmiechem - Ja wiem jak to wygląda, ale to naprawdę nie tak... - jęknęłam.
-Wszystko słyszałem, więc nie musisz się tłumaczyć. - w kącikach jego ust pojawił się lekki uśmiech.
-Skoro tak... pozwolisz, że pójdę i się przebiorę. - mruknęłam i nie czekając na odpowiedź, biegiem ruszyłam do pokoju Niklausa.
******
Co sądzicie? Wasze opinie są dla mnie naprawdę ważne! Btw zapraszam do mojej najnowszej pracy, z Kolem w roli głównej - THIS IS PSYCHOPATH. Do następnego rozdziału kochani! ❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro