24.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

40 gwiazdek = nowy rozdział!

Nie umrę tu. Nie chcę i nie umrę. I to jedna jedyna myśl jaką miałam w głowie, gdy plecami opierałam się o drzwi i próbowałam nie pozwolić, aby mężczyzna za nimi nie dostał się do mojego mieszkania.

- Kurwa. - warknęłam, gdy drzwi zostały pchnięte z taką siłą, że wypadły z zawiasów. W ostatniej chwili zdążyłam odskoczyć, aby nie zostać zgniecioną drzwi. Przerażona upadłam tuż obok nich, powoli uniosłam wzrok i spojrzałam w błękitne doskonale znane mi tęczówki. Klaus.

Momentalnie poderwałam się z podłogi o biegiem ruszyłam w głąb mieszkania. Kuchnia. Jestem w kuchni. Dobra... Nie jest źle. Szybko wyciągnęłam nóż i odwróciłam się w stronę drzwi. Nikogo nie ma. Zmrużyłam oczy. Coś mi tutaj nie pasuje...

Westchnęłam i powoli, krok po kroku ruszyłam przed siebie. Niepewnie wychyliłam się z kuchni, ale nigdzie nie widziałam Klausa. Drzwi leżą tak jak leżały. Dobra... Muszę to zrobić... Stałam przez chwilę i obserwowałam wolną przestrzeń, którą powinny zagospodorować drzwi. Dobra Evelyn, to tylko kilka kroków... On pewnie już sobie podszedł. Mocniej zacisnęłam dłoń na trzonku noża, aż zbielały mi knykcie.

Zrobiłam kilka niepewnych kroków i wychyliłam głowę przez futrynę. Nagle poczułam uścisk na nadgarstku i zostałam wyciągnięta przed mieszkania. Nim zdążyłam zareagować usłyszałam głos Klausa. Jedno dłonią zasłonił mi usta, a druga objął mnie w pasie jednocześnie trzymając za nadgarstek, abym nie mogła użyć noża.

-Moja siostra podaje Ci werbenę od przeszło dwóch tygodni, więc nie ma co liczyć na perswazję. - wysyczał mi przy uchu, a ja zaczęłam trząść się ze strachu. O czym on do kurwy nędzy opowiada?.. - Grzecznie mnie zaproś, a nie będę musiał robić rzeźni na całą kamienicę. - warknął - Rozumiesz? - przerażona pokiwałam głową.

Powoli zdjął dłoń z moich ust, ale dalej mocno mnie obejmował.

-Wejdź... - wyszeptałam ledwo słyszalnie, ponieważ mój głos odmówił posłuszeństwa. Po chwili wepchnął mnie do wewnątrz mieszkania i sam przekroczył próg. Powoli odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że jakby nigdy nic podnosi drzwi i wstawia je w zawiasy. Gdy tylko usłyszałam szczęk zamka, a Klaus odwrócił się w moją stronę niewiele myśląc podeszłam do niego i trzęsącą dłonią wbiłam nóż w jego klatkę piersiową. Chyba wszedł całkiem głęboko. Szybko odskoczyłam i przyległam plecami do ściany, obserwując co się teraz będzie działo.

Jednak to co się stało, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Blondyn po prostu wyciągnął nóż i spojrzał na mnie. Chyba nie był zachwycony... Taaa, jego spojrzenie mówi raczej, że jest wściekły.

- To było głupie. - warknął i w jakiś niewytłumaczalny sposób momentalnie znalazł się przede mną, dociskając moje ciało jeszcze mocniej do zimnej ściany - Bądź grzeczna, nie rzucaj nożami, a nikomu nie stanie się krzywda, jasne? - wysyczał. Chciałam coś odpowiedzieć, naprawdę chciałam, ale nie mogłam. Nie mogłam wydobyć z ust żadnego dźwięku, więc po prostu pokiwałam głową.

Szarpnął mnie za ramię i wepchnął do pokoju, w którym śpię, po czym zamknął za sobą drzwi. Popatrzyłam na niego ze łzami w oczach.

- Nie zabijaj mnie! - pisnęłam składając dłonie jak do modlitwy - Ja jeszcze nie chcę umierać. Błagam, jestem za młoda... - nawet się nie zorientowałam, kiedy łzy ciekły po moich policzkach.

Blondyn patrzył na mnie jakby z... politowaniem? Przewrócił oczami i parsknął śmiechem.

-Słuchaj, gdybym chciał Cię zabić to gwarantuję, że bym to zrobił. - prychnął kręcąc głową po czym usiadł na moim łóżku - A jak widzisz dalej żyjesz. Także możesz być spokojna. - spojrzałam na niego, jakby szukając podstępu. Czy na pewno mogę mu ufać?

-Skąd mam wiedzieć czy mogę Ci ufać? - wyszeptałam ledwo słyszalnie - Czym Ty w ogóle jesteś? - pisnęłam dłońmi kurczowo trzymając na szyję.

-Uspokój się. - warknął zirytowany. On mnie przeraża. Naprawdę. Stałam napięta jak struna czekając na jego kolejny ruch. Jestem całkowicie bezbronna. Skazana na jego łaskę. - Nie zabiję Cię. - mruknął po chwili ciszy - Masz na to moja słowo. - dodał. Spojrzałam na niego niepewnie.

-Ile jest ono warte? - mruknęłam przez zaciśnięte gardło.

- Nie dowiesz się dopóki ze mną nie porozmawiasz. - zaśmiał się. Jak mógł się śmiać w takiej sytuacji? Mnie w ogóle nie było do śmiechu... Ja stałam i bałam się ruszyć a on się śmiał! Ratunku. Czuję się Jak w psychiatryku. - Wszystko Ci wytłumaczę. -spojrzałam mu w oczy - Ale to dość długa historia. - stwierdził z grymasem na twarzy - Siadaj. - mruknął i poprawił się na moim łóżku.

Chyba nie liczy, że jakby nigdy nic usiądę obok niego w momencie, kiedy mam cojite zacząć krzyczeć i uciekać gdzie pieprz rośnie. Wzięłam głęboki wdech i powoli usiadłam na podłodze. Nogi mi się trzęsły, ręce mi się trzęsły, cała ja się trzęsłam.

-Chodziło mi o łóżko. - sprecyzował patrząc na mnie zażenowany i zirytowany jednocześnie.

-Ja... Tu mi dobrze. - wyszeptałam. Weź się w garść, Evelyn. Zaraz znowu zaczniesz ryczeć... Blondyn nie czekał na nic więcej. Westchnął i przywracając oczami wstał i ruszył w moją. Szybko się odsunęłam, ale pokój był malutki, więc już po chwili moje plecy dotykały zimnej ściany. A ja patrzyłam prosto w oczy kogoś kto może mnie w każdej chwili zabić.

Zrobił kolejny krok i w końcu ukucnął na jedno kolano, tuż przede mną. Wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja spanikowana pisnęłam.

- Nie zbliżaj się... - z moich oczy poleciały łzy. Naprawdę się go boję. Nim się zorientowałam poczułam uścisk na talii, a chwilę później byłam w ramionach blondyna, który posadził mnie na łóżku i sam usiadł obok.

-Dobra teraz słuchaj. - mruknął poważnym tonem - I weź mi nie przerywaj. Jasne? - spojrzał na mnie badawczo, a ja pokiwałam głową - Świetnie! - skwitował - Więc zacznijmy od początku...

*******
Gwiazdki i komentarze mile widziane! Do następnego rozdziału kochani! ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro