26.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

40 gwiazdek = nowy rozdział!

Miałam wrażenie, że Klaus do reszty zwariował.

- Nie zgadzam się. - warknęłam mierząc blondyna wściekłym spojrzeniem. Ten jedynie wzruszył ramionami i rzucił się na moje łóżko, wygodnie się na nim rozkładając i kładąc ręce pod głowę.

-Chyba już ustaliliśmy, że nic Ci nie zrobię... - westchnął przewracając oczami. Łatwo Ci kuźwa powiedzieć... To ja a nie ty, muszę zaufać mordercy psychopacie, który jest pierwotnym wampirem będącym nie do zabicia. Jakim Cudem znalazłam się w tak fatalnej sytuacji? Od zawsze miałam talent do pakowania się w kłopoty, ale żeby aż tak? No ludzie! To chyba jakiś żart...

- Nie ma opcji, żebym zaufała Ci na tyle, żeby przy tobie spać. - prychnęłam.

- Słuchaj, kotku. - zaczął zirytowany - dowiedziałaś się dziś naprawdę dużo, nie siedzę w twojej głowie i przez werbenę nie jestem w stanie dowiedzieć się co myślisz i czujesz, więc muszę liczyć na twoją szczerość. Ale nie ma nawet najmniejszej szansy, że zostawię cię dziś samą. Nie masz na co liczyć. - syknął.

Pokręciłam głową... Co mam teraz niby zrobić? Iść sobie spokojnie spać, kiedy mam w domu kogoś będącego w stanie zabić mnie w ciągu ułamku sekundy? Przecież to nie do zrobienia...

Popatrzyłam na Klausa, jednak jego mina mówiła sama za siebie. Nie warto nawet tracić czasu na negocjacje... Przegrałam.

-Okey. - warknęłam zirytowana do granic możliwości - Skoro już musisz to tu siedź. Ja idę pod prysznic. Długi prysznic. - warknęłam - I nie radzę Ci, żebyś mi przeszkadzał dopóki sama nie wyjdę. Wyraziłam się jasno? - syknęłam.

-Wiesz co, kotku? - westchnął i podniósł się do siadu - Jak na przerażoną kobietę, która dowiedziała się o istnieniu świata nadprzyrodzonego to jesteś bardzo odważna, skoro wydaje Ci się, że możesz wydawać rozkazy najbardziej niebezpiecznymu drapieżnikowi na tej ziemi. - wstał i szybko znalazł się przede mną, ta ich pieprzona szybkość, to mnie przeraża - Ale wiesz co - poczułam jego oddech na twarzy, przez co wzięłam głęboki wdech i spuściłam wzrok. Był za blisko. Zdecydownaie zbyt blisko. Powoli chwycił kosmyk moich czarnych włosów i obkręcił go sobie wokół palca - Imponujesz mi, Evelyn. Jestem pod wrażeniem. - szybko chwycił za mój podbródek i pociągnął go w górę, abym spojrzała mu w oczy - Ale nie lubię kiedy ktoś mnie ignoruje. - warknął - Więc kiedy coś do Ciebie mówię, to łaskawie patrz mi w oczy. - syknął, jego ton mnie przerażał, ciało przestało ze mną współpracować i gdyby nie dłoń Nika na moim biodrze z pewnością spotkałabym się z ziemią - Wybacz. - westchnął. A ja popatrzyłam na niego w szoku. Warczy na mnie jakbym zabiła mój co najmniej pół rodziny, po czym kilka sekund później mnie przeprasza. To jest jakieś popieprzone. - Naprawdę przepraszam. - mruknął i powoli się ode mnie odsunął. Wzięłam głęboki wdech i ponownie wbiłam wzrok w podłogę. Wdech i wydech. Muszę unormować oddech. Spokojnie Evelyn. Przecież obiecał, że Cię nie skrzywdzi. Nic mi nie zrobi. Obiecał. - Evelyn spójrz na mnie. - mruknął.

-Patrzę. - wyszeptałam.

-Słuchaj... Możemy zapomnieć o tym wybuchu przeze chwilą? Proszę. - westchnął i poprawił włosy.

Przygryzłam wargę i spojrzałam na niego spod przymrużonych oczu.

-O jakim wybuchu? - mruknęłam udając, że nie wiem o czym mówi. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, a po chwili skinął głową w podziękowaniu.

-Dzięki. - mruknął cicho. Skinęłam głową po czym go wyminęłam i sięgnęłam z łóżka dresy i koszulkę. Szybko ruszyłam w stronę łazienki, jednak zanim opuściłam pokój odwróciłam się w jego kierunku.

-Pamiętaj. Nie waż się mi przeszkadzać. - syknęłam, ale na mojej twarzy był uśmiech.

*****
Jestem wam winna wyjaśnienia, z mojego profilu zniknęła praca o Kolu, za co przepraszam! Narazie nie dam rady pisać dwóch historii na raz, więc kiedy skończę to, wrócę do pisania tamtej pracy! Liczę na wyrozumiałość. Po prostu mam masę nauki i treningów, nie jestem w stanie w dodatku pisać. Wybaczcie! ❤❤
Do następnego rozdziału kochani! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro