30.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

45 gwiazdek = nowy rozdział!


Wparowałam do baru i od razu ruszyłam w stronę lady.

-Cześć Marcel. - przywitałam czarnoskórego, ten jedynie skinął głową w odpowiedzi, a ja momentalnie spojrzałam na blondynkę za barem - Cami. - uśmiechnęłam się sztucznie - Powiedz mi, zamierzałaś mi powiedzieć co się tutaj dzieje? - syknęłam. Oczy blondynki powiększyły się, a kątem oka zauważyłam jak Marcel napina wszystkie mięśnie.

Tak, rodzinka Mikaelson, zdążyła mi w skrócie powiedzieć kto w mieście jest wampirem i kto wie o świecie nadprzyrodzonym. Teraz czas, aby Cami powiedziała prawdę.

- Nie rozumiem o co Ci chodzi, Evelyn. - prychnęłam na jej słowa. To co robi jest po prostu żałosne.

- Nie graj ze mną. - syknęłam - Skoro wiedziałaś kim jest Klaus i jego rodzina i tak bardzo się o mnie martwiłaś - zrobiłam smutną minkę i złapałam się za serce - To czemu do jasnej cholery nie powiedziałaś mi prawdy. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby, a na mojej twarzy pojawił się grymas. Oczy dziewczyny wyglądały jak pięciozłotówki. Tego się nie spodziewała.

-Ja naprawdę nie wiem o czym ty mówisz. - mruknęła. Westchnęłam. Przecież znam prawdę... Ona naprawdę myśli, że uwierzę w ten jej teatrzyk? Jeśli tak, to jest głupsza niż myślałam.

-Camille, starczy tego. - syknęłam - Skoro tak bardzo chciałaś mnie chronić, czemu mi nie powiedziałaś, że są wampirami? - uderzyłam dłonią w blat lady. Na szczęście w środku, nie było nikogo prócz mnie, dziewczyny przede mną i czarnoskórego siedzącego obok.

-Kto Ci powiedział? - odezwał się Marcel zamykając drzwi, aby nikt nie mógł wejść do środka. Zażenowana przewróciłam oczami.

-A jak myślisz? - zakpiłam - Od Klausa. - odparłam po chwili - Nik mi wszystko powiedział.

- Klaus? - warknął mężczyzna - Mam wierzyć, że ten paranoik powiedział Ci prawdę? To całkowicie nie w jego stylu... - pokręcił głową z niedowierzaniem, jedynie wzruszyłam ramionami.

-Najwyraźniej się pomyliłeś. - mruknęłam.

- Evelyn, nie rozumiesz. - Cami wtrąciła kręcąc głową i wychodząc zza lady - Klaus nie jest osobą, której można zaufać... - zaczęła, ale przerwałam jej wystawiając dłoń przed siebie.

-Jeśli się nie mylę, to sama wyskoczyłaś mu do łóżka, a teraz masz zamiar mnie pouczać? - warknęłam, a na mojej twarzy pojawił się szyderczy uśmieszek.

- Jak możesz...

-Mówić prawdę? - wtrąciłam się w jej wypowiedź, przygryzłam dolną wargę, patrząc jak robi się czerwona ze złości. Ups. Chyba kogoś wkurzyłam.

-Chciałam Cię chronić! - warknęła i stanęła naprzeciwko mnie. Położyłam dłonie na biodrach.

-Poważnie? Chciałaś mi pomóc, nie mówiąc mi prawdy? Sorry, ale ciężko mi w to uwierzyć.

-Evelyn, Mikaelsonowie mają swoje sposoby, żeby kogoś omamić. Nie daj się nabrać na te ich sztuczki... - poprosił czarnoskóry, popatrzyłam na niego z politowaniem.

-Popraw mnie jeśli się mylę, ale z tego co mi wiadomo, to byłeś częstym gościem Rebeki. - uśmiechnęłam się sztucznie, ukazując szereg zębów.

Marcel spojrzał na mnie zaskoczony. Zagiełam go. Brawo ja! Jestem mistrzem.

-Ale wam dogadała. - wszyscy zwróciliśmy wzrok na mężczyznę w wejściu. Klaus uśmiechnął się przebiegle - Wybaczcie, że przeszkadzam tą jakże uroczą wymianęzdań. - zakpił - Ale muszę zabrać Evelyn, myślę, że i tak nie macie argumentów, aby się bronić, więc wyświadczam wam przysługę.

-Czego od niej chcecie? - warknęła blondynka stając przede mną.

Mikaelson wzruszył ramionami z miną niewiniątka.

- Klaus, nie ściemniaj zawsze kogoś wykorzystujecie. - syknął Marcel - Po co wam Evelyn?

- Po prostu ją lubimy. Tyle. Nawet nam się to zdarza. - mruknął zadowolony - A teraz wybaczcie, ale na nas już czas. - zgrabnie minęłam Camille i stanęłam obok blondyna. Szybko otworzył drzwi i przepuścił mnie, opuściliśmy bar i ruszyliśmy w stronę auta pierwotnego.

-Widziałeś ich miny? - zaśmiałam się.

-Jesteś wredna. - stwierdził - I chyba dlatego Cię lubię. - mruknął i otworzył mi drzwi od swojego samochodu.

*****
Rozdział się spodobał? Daj gwiazdkę i komenatrz! Do następnego rozdziału kochani! 🧡🧡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro