36.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

50 gwiazdek = nowy rozdział!

Ciemność i ból to jedyne co teraz widzę i czuję. Nie bardzo wiem co się dzieje. I szczerze mówiąc nie podoba mi się to. Nagle ból narasta w siłę i staje się nie do wytrzymania.

Gwałtownie otwieram oczy i podrywam się do siadu. Biorę głęboki wdech i rozglądam się po pokoju. Nie znam tego miejsca, tutaj mnie jeszcze nie było. Ale pomieszczenie ma charakterystyczny zapach, który kojarzy mi się tylko z jednym domem. A to oznacza, że jestem w posiadłości Mikaelsonów. Ale co ja tutaj robię? Co się tutaj dzieje? I dlaczego do cholery wszystko mnie tak strasznie boli? Powoli uniosłam się na łokciach i wstałam. Cały czas towarzyszył mi niekiłosierny ból, ale mimo to nie mogłam odpuścić. Powoli podeszłam do drzwi i wyszłam na korytarz. Z salonu dobiegały znajome mi głosy, więc postanowiłam skierować się właśnie tam. Niepewnie wychyliłam się zza futryny drzwi i ujrzałam całą rodzinę Mikaelson, gorąco dyskutującą na jakiś temat. W końcu Nik wstał i spojrzał na resztę rodzeństwa.

-Wystarczy. - syknął, widocznie zdenerwowany- Ja powiem Evelyn całą prawdę! Jasne? Więc darujcie sobie komenatrze na mój temat i skończcie te dywagacje. - zakończył.

Powie mi całą prawdę? O co tutaj chodzi? Otuliłam się własnymi ramionami i wyszłam z ukrycia, powoli zmierzając w ich stronę.

-Skoro tak, to co się stało? Bo nic nie pamiętam. - momentalnie wzrok wszystkich wylądował na mnie.

-Może lepiej usiądź? - zaproponował. Nim się obejrzałam reszta rodzeństwa zniknęła, a ja zostałam sama z Klausem. Zaczynam się bać. Co tu się do kurwy nędzy dzieje? Niepewnie usiadłam na kanapie i oparłam plecami o oparcie. Blondyn sięgnął dwie szklanki i napełnił je bourbonem, wampirzym tempem znalazł się obok mnie I usiadł, podając mi jedną ze szklanek. - Może zacznijmy od tego co pamiętasz? - mruknął niepewnie, po chwili upijając łyk alkoholu.

Zastanowiłam się chwilę. Byłam u nich, jadłam pizzę i oglądaliśmy film. Później czarna dziura.

-Pamiętam, że zrobiliśmy pizzę i maraton filmowy. Nic oprócz tego. - wyjaśniłam wzruszając ramionami. Nik popatrzył na mnie ze współczuciem? Politowaniem? To nie wróży nic dobrego... - Co się ze mną stało, Klaus? - wyjąkałam.

-El, jakby ci to? - zaczął, ale widziałam, że nie wie co powiedzieć.

-Prosto z mostu. - mruknęłam pewnie - Kawa na ławę, Nik. Chcę wiedzieć co się dzieje. - stwierdziłam.

-Okey. - westchnął - Umarłaś.

Pochyliłam głowę w przód i wybałuszyłam oczy. Nie wiele myśląc mocniej zacisnęłam dłonie na szklance i wypiłam zawartość do dna. Ostry trunek palił moje podniebienie, ale nie zwracałam na to uwagi.

Umarłam. Jak to kurwa umarłam, skoro żyję? Coś chyba mi się nie zgadza.

- Ja umarłam? - wyszeptałam patrząc na niego - Ale żyję. - mruknęłam - Więc jak to możliwe? Co się stało?

Hybryda westchnęła i wstała. Zaczął chodzić po pokoju. W końcu się zatrzymał i na mnie popatrzył.

- Po filmie, miałaś wrócić do domu, ale doszło do jakiegoś cholernego wypadku. - warknął zaciskając pięści - Samochód uderzył w Ciebie z taką prędkością, że zginęłaś na miejscu. - wyjaśnił i szybko znalazł się obok, siadajac - Ale wcześniej, gdy robiliśmy pizzę skaleczyłaś się i dałem Ci mojej krwi. W momencie śmierci miałaś w sobie krew hybrydy, efekt jest taki sam jak gdybyś miała w sobie krew zwykłego wampira. - mruknął niechętnie. W kącikach oczu poczułam łzy. Jeśli dobrze zrozumiałam to co mi tłumaczył wcześniej, to znaczy, że jestem teraz w trakcie przemiany. Jeśli się nie napiję ludzkiej krwi to zginę. O nie.

Przestałam nad sobą panować. Z oczu poleciały łzy, morze łez. Próbowałam wziąć głęboki wdech i się uspokoić, ale nic z tego nie pomogłam. Nie widziałam jak...

- Ja... Ja nie chcę. - wyszeptałam i chwyciłam się za włosy, ciągnąc za końcówki. Upadłam kolanami na podłogę i dalej płakałam. Po chwili poczułam silne ramiona, mocno otulające mnie.

-Ciiii. - wyszeptał blondyn. Poczułam jego gorący oddech na szyi, przez co poczułam dreszcz na całym ciele. - Będzie dobrze.

-Jak? - wyjąkałam. Zamiast odpowiedzi pociągnął mnie w górę. Usiadł na kanapie i pociągnął mnie na swoje kolana. Nie myślałam teraz w jak dwuznacznej sytuacji się znalazłam, to było teraz najmniej istotne. - C-co ja mam zrobić? - wyszeptałam mocniej wtulając się w jego klatkę piersiową.

-El, ja ci tego nie powiem. - westchnął, zaciskając dłonie na moich biodrach - Sama będziesz musiała podjąć decyzję. - wyjaśnił. Tak bardzo nie chcę umierać. Chciałam zrobić jeszcze tak wiele... Ale stać się bezwzględną, krwiożerczą bestią? Jestem w stanie wytrzymać to brzemię?

-Nik. - wyszeptałam - Ja nie chcę umierać. - wyjąkałam przez łzy - Ale ja się nie nadaję na wampira. - mruknęłam.

Westchnął i przeniósł dłonie na moje plecy, pocierając je.

-Damy radę, El. Jeśli postanowisz się przemienić - westchnął, a ja powoli uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy - To przecież nie będziesz sama. Pomogę Ci, zresztą nie tylko ja. - wyjaśnił - Cała moja rodzina Ci pomoże.

Powoli wypuściłam powietrze. Naprawdę nie chcę teraz umierać...

- Nie zostawicie mnie? - wyszeptałam, a blondyn wzmocnił swój uścisk.

- Nie gadaj głupot. - prychnął - Jeśli dojdzie do przemiany a nas przy tobie nie będzie to na sto procent narobisz sobie problemów, a co za tym idzie narobisz ich również nam. Wolę tego uniknąć. - parsknął.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Ja do niego na poważnie, a on sobie żartuje...

- Ja mówię serio. - mruknęłam, mocno zaciskając dłonie na jego skórzanej kurtce.

- Ja też. - zaśmiał się. Debil. Po prostu debil. Ale za to jaki przystojny...



*****
Gwiazdki i komentarze mile widziane kochani! Do następnego rozdziału. 🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro