42.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

70 gwiazdek = nowy rozdział!

Rozdział zawiera scenę +18, czytasz na własną odpowiedzialność!

Wróciłam wraz z Rebeką do salonu, gdzie byli wszyscy z wyjątkiem hybrydy. Jego nieobecność wróży kłopoty, zanim jednak zdążyłam zapytać gdzie on się podział Rebekah przejęła inicjatywę.

-Gdzie ten paranoik? - mruknęła znudzona, na co Kol parsknął śmiechem.

-Pewnie szuka sztyletu, żeby go we mnie wbić. - prychnął.

- Co tym razem mu zrobiłeś? - syknęła.

-Jestem niewinny. Zresztą jak zwykle... - zaoponował unosząc ręce w górę.

Przewróciłam oczami. Znałam Kola wystarczająco długo, aby wiedzieć, że nigdy nie jest niewinny. Niestety taki urok tego psychopatycznego szaleńca. Mimo wszystko ma ten swój charakterystyczny uśmiech i jest mega seksowny, ale tego już nikt nie musi wiedzieć. Więc cicho. Zresztą spójrzmy prawdzie w oczy. Elijah, Klaus i Kol wybijają się ponad skalę jeśli chodzi o urok osobisty, choć każdy na inny, wyjątkowy sposób.

- Co zrobiłeś? - zapytała jeszcze raz, ale szatyn zbył ją machnięciem dłoni.

-Przejdzie mu. - wzruszył ramionami - Albo znów skończę ze sztyletem w piersi. Będę się martwić jak przyjdzie czas. - prychnął. Pokręciłam głową i wyszłam z salonu, mam nadzieję, że nie skończę ze sztyletem w sercu, bo ja tego nie przeżyje w odróżnieniu od jego rodzeństwa.

Stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do pokoju blondyna. Wdech i wydech. Będzie dobrze. Nic mi nie zrobi, po prostu wchodzę, prowadzę zwykłą rozmowę i wychodzę. Prosto, szybko i na temat. Uniosłam dłoń i zapukałam w drewnianą powłokę trzykrotnie. Usłyszałam kroki a po chwili przede mną stał pierwotny.

-Czego? - warknął. Wypuściłam głośno powietrze, właśnie tego tonu tak bardzo nienawidzę, przeraża mnie i doprowadza do paniki, ale nie dam się. Wytrzymam nawet to jego spojrzenie. Nie wygra. Nie tym razem.

-Chcę porozmawiać. - wyszeptałam z lekką chrypą, spowodowaną strachem. Przewrócił oczami i westchnął, ale przesunął się na bok i dał do zrozumienia, żebym weszła do środka. Zrobiłam kilka niepewnych kroków i weszłam do paszczy lwa. Usłyszałam szczęk zamykanych drzwi, więc szybko odwróciłam się w stronę hybrydy.

-Więc? - ponaglił mnie - O czym chcesz gadać? - mruknął krzyżując ręce na piersi.

-Ymmm, znaczy się... - zaczęłam, ale nie wiedziałam co chcę powiedzieć. No bo jak ja mam mu wytłumaczyć, że przyszłam zapytać czy chce zasztyletować brata bez wyraźnego powodu? - Chodzi o Kola. - na dźwięk jego imienia, pierwotny od razu się spiął. Oho. To nie wróży nic dobrego.

- Nie mam zamiaru rozmawiać o tym zdrajcy. - syknął.

- Co takiego zrobił? - mruknęłam szczerze zmartwiona.

Nik parsknął śmiechem. Nie był rozbawiony, kipiała z niego wściekłość. Ale czemu? Co takiego zrobił Kol? Ja naprawdę nigdy nie zrozumiem ich rodzinnych dramatów.

- Na Ciebie już czas. - mruknął i ruszył, aby otworzyć drzwi.

-Nigdzie nie pójdę dopóki nie powiesz mi co takiego zrobił Kol. - warknęłam zdeterminowana. Nie dam się zastraszyć. Nie tym razem, Klaus. Nie tym razem.

Prychnął pod nosem i poszedł do mnie.

-Czarna owca z naszej rodziny, trzyma się zbyt blisko Ciebie, do pewnego czasu mogłem to ignorować, ale dziś przegiął. - warknął, a ja popatrzyłam na niego z niezrozumieniem - Dał Ci swojej krwi. - dodał.

- Ja chyba nie rozumiem... - wyszeptałam. Co krew Kola ma z tym wspólnego? Wzięłam zaledwie łyk.

-Dzielenie krwi między wami do raczej intymna sprawa. Kol nie miał prawa dawać Ci swojej krwi. - warknął.

-Ale.. Piłam twoją, więc dlaczego nie mogłam jego? - wyszeptałam. Naprawdę z każdą chwilą rozumiem coraz mniej.

- Bo ja chcę być jedynym. - syknął. Później? Wszystko potoczyło się zbyt szybko, abym mogła coś zrozumieć.

Hybryda przy pomocy nadludzkiej szybkości znalazła się przy mnie i chwyciła moją twarz w dłonie. Był blisko, zdecydowanie za blisko, ale nie mogłam go odepchnąć. Nie mogłam ani nie chciałam. Podobało mi się to. Niespodziewanie wpił się w moje usta. Nie mogąc się powstrzymać usłyszałam własny jęk, który jedynie nakręcił blondyna i chwilę później byłam przyciśnięta do ściany. Byliśmy ze sobą tak blisko, że między nas nie dałoby się wcisnąć kartki papieru. Jęknełam, gdy poczułam język pierwotnego na dolnej wardze, prosząc o dostęp. Ponownie wampir przejął kontrolę i nim zdążyłam się zastanawić poczułam język pierwotnego toczący walkę z moim o dominację. Mam jednak wrażenie, że z góry byłam skazana na porażkę. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta. Wplątałam palce we włosy blondyna i delikatnie pociągnęłam za końcówki. W odpowiedzi usłyszałam jedynie ciche warknięcie aprobaty. W końcu zabrakło mi powietrza i odsunęłam się od hybrydy, ale nie na długo. Jego usta wróciły niczym bumerang. Czułam się jak w jakimś filmie. Wszystko działo się tak szybko, że nie byłam w stanie zarejestrować co się dzieje. Kiedy wylądowałam na łóżku przyciśnięta przez blondyna, zrozumiałam, że już nie ma odwrotu. Ale wiedziałam też, że ja nie chcę mieć szansy odwrotu. Podobało mi się jak moje ciało reagowało na dotyk pierwotnego. Po chwili Klaus był już bez bluzki.

W końcu! Idealnie wyrzeźbiony brzuch i tatuaże dodające tego cholernego uroku bad boy'a. Bycie tak przystojnym naprawdę powinno być zakazane!

Nie chciałam być dłużna blondynowi, więc szybko pozbyłam się koszulki, która jedynie przeszkadzała. Mam wrażenie, że Nik i ja zaraz pójdziemy na całość. I bardzo podobała mi się ta wizja.

Westchnęłam, gdy poczułam język pierwotnego na szyi. Matko święta, jestem w takim stanie, że byłabym w stanie go błagać, aby tylko nie przestawał mnie dotykać.

Dłonie hybrydy znalazły się na moich biodrach i zaczęły ściągać moje spodnie. Poczułam gorąco na twarzy. Jeszcze nigdy, nikogo nie pragnęłam tak bardzo jak Klausa w tej chwili. Było to jednakowo straszne i podniecające. Usłyszałam głośny syk z ust Nika, a później dźwięk rozrywanego materiału. Moje spodnie! Ten drań podarł moje ulubione spodnie!

-Oddasz mi za nie pieniądze! - warknęłam.

-Myślę, że dam Ci coś lepszego niż kasa za, jakieś tam, spodnie. - wyszeptał przy mojej twarzy i brutalnie wbił się w moje usta. Niech się dzieje co chce, ale on pod żadnym pozorem nie może przestać! Nie może.

Znalazłam się w wymarzonej sytuacji. Przygnieciona przez ciało przystojniaka, psychopatę, ubrana jedynie w bieliznę. A pan przystojniak jest już bez koszulki. Cudowna sprawa. Nagle poczułam dłoń dłoń hybrydy sunącą w dół. Nie wytrzymam! Czy on musi mnie tak testować! Niech przejdzie do rzeczy! Jęknęłam, gdy jego dłoń znalazła się w najczulszym punkcie mojego ciała.

-Musisz się bawić? - syknęłam odsuwając się od jego ust. W odpowiedzi usłyszałam jedynie jego śmiech.

-Ktoś tu jest niecierpliwy. - mruknął i ponowanie jego usta zetknęły się z moimi. Dłońmi zaczęłam odpinać klamrę oj jego paska. Nienawidzę tego cholerstwa! - Coś Ci chyba nie idzie. - prychnął i pomógł mi rozprawić się z tym cholerstwem.

Ciekawe jak szybko zacznę tego żałować? Pff nigdy! Temperament Klausa na pewno sprawi, że seks będzie cudowny. Powinnam zacząć się martwić? Raczej nie będzie zbyt delikatny. Oczywiście nie jestem już dziewicą, ale czy jestem gotowa na coś takiego? Co jeśli będzie bolało? Nie myśl o tym Evelyn! Nie myśl o tym!

-Czym się martwisz? - zapytała zjeżdżając pocałunkami na mój brzuch i sunął coraz niżej - Słyszę jak głośno bije twoje serce, wyczuwam, że się martwisz lub boisz, pytanie tylko czego? - wyszeptał.

- Nie wiem czego mam się spodziewać. - wyjaśniłam po czym jęknęłam głośno, gdyż dłoń mężczyzny znalazła się na mojej kobiecości i zaczął delikatny masaż poprzez bieliznę.

- Nie martw się tak. - poprosił - Wszystko będzie dobrze. Nic Ci się nie stanie. Będę delikatny. - mruknął i pozbył się mojej bielizny.

Okey. Teraz czuje się niekomfortowo! Ja jestem całkowicie naga, a on dalej ma na sobie spodnie...

Na szczęście nie długo. Nie minęła nawet minuta, a spodnie blodyna znalazły się na podłodze obok moich ubrać. Chwilę późnej to samo spotkało jego bieliznę. Zaczyna się robić coraz ciekawiej.

Jego usta oraz zachłanniej atakowały moje. Jego rozgrzane wargi miały taki wspaniały smak, sama nie wiem jak to określić, ale były cudowne. Tak jak każdy pocałunek, którym mnie obdarzył, był po prostu rewelacyjny.

Po chwili poczułam go przy moim wejściu. Chwila! Prezerwatywa! Ja nie mam zamiaru być matką.

-Nik... - zanim zdążyłam zadać pytanie, uzyskałam odpowiedź.

-Wampiry nie mogą mieć dzieci, kotku. - wyjaśnił i nie czekając dłużej znalazł się we mnie.

O Boże, Niech to uczucie się nigdy nie kończy. Pierwotny był naprawdę delikatny, przynajmniej na początku, ale z każdą chwilą używał więcej siły. Nie sprawiał mi bólu, wręcz przeciwnie czułam się wspaniale.

Głośny jęk opuścił moje usta, a po chwili poczułam jego język przy moim.

-Cicho, kotku. -wyszeptał - Nie mam zamiaru tłumaczyć mojemu bratu, że nie będzie trójkąta. - syknął i mocniej wbił się we mnie. Kolejne mocne pchnięcie i poczułam jak dochodzę, a chwilę po mnie Klaus.

Niech ten dzień się nie kończy. Jest cudownie. Wampir wyszedł ze mnie i całując mnie, przekręcił nas na łóżku tak, że leżałam wtulona w jego klatkę piersiową. Już otwierałam usta, aby coś powiedzieć, ale Nik wepchnął mi język do gardła.

-Nic nie mów. - wyszeptał. A następnie znów połączył nasze usta w brutalnym, aczkolwiek przyjemnym pocałunku.


******
Okey. Pierwszy raz w życiu pisałam scenę tego typu, więc bez hejtu proszę! Starałam się, czy wyszło jak chciałam? Nie do końca, ale mogło być gorzej. Jak to mówią, lepszy rydz niż nic. Tak czy inaczej, mam nadzieję że rozdział się spodobał. Jeśli tak możecie zostawić gwiazdkę i komenatrz! Do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro