100.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

GODZINĘ PÓŹNIEJ
NA SALI
Po tym jak przyjechaliśmy, przyjaciele skupili się na kolejnych ślubnych tradycjach, jak np. to że Miłosz musiał mnie przenieść przez próg! Udało mu się to bez problemu, a gdy stawiał mnie na ziemi, to jeszcze czule pocałował mnie w skroń. Mój kochany...
Z oczywistych powodów nie wypiłam kieliszka z wódką, tylko zamiast niej miałam tam najzwyklejszą wodę. Potem udaliśmy się wszyscy na salę, gdzie goście wręczali nam prezenty. Były najróżniejsze. Do domu, dla nas, dla maluchów... Nawet parę się znalazło dla Nikoli! Humory mieliśmy przednie, a ja zdążyłam już zapomnieć o tym przykrym incydencie z Karolem. Brat też chyba zrozumiał swój błąd, bo wydawał się cieszyć moim szczęściem...?! Oczywiście Matylda nie omieszkała przedstawić sobie nawzajem Lolka i Wojtka, którzy jeszcze się nie mieli okazji poznać. Jak się okazało, Karol świetnie pamiętał naszego brata, ale nie powiedział nam nic, gdyż rodzice mu zakazali, a potem zwyczajnie zapomniał...!? Cały Lolek! Pod tym względem mam wrażenie że Matylda się wdała w Karola, nie we mnie. Normalnie wypisz wymaluj!
Po wręczeniu prezentów i ułożeniu ich w dość spory stos na przeznaczonym do tego stole, każdy usiadł przy odpowiednim miejscu, opisanym jego imieniem na tak wyglądających bilecikach:


Wtedy podane zostało jedzenie zamówione przez catering. Było wyśmienite, czego nie omieszkałam wyszeptać Miłoszowi do ucha. Mój mąż właśnie zajął się tą kwestią naszego wesela i trafił w dziesiątkę. Najbliżej nas siedziała oczywiście rodzinka, czyli moi rodzice, Matylda, Wojtek i Karol po mojej prawej, a po lewej Miłosza zasiedli jego rodzice, Jagna i Staszek z Michaliną. 
-Miłek, Kochanie...- zagadnęłam Górala -Poznaj proszę mojego starszego brata, Karola. Lolek, poznaj mojego męża, Miłosza- przedstawiłam sobie panów, widząc że oboje lustrują siebie nawzajem spojrzeniami.
-Miłosz.. / Karol...- powiedzieli jednocześnie, uścisnąwszy sobie przez stół rękę. Wtedy atmosfera się trochę oczyściła i mogliśmy zacząć jeść, podobnie jak reszta gości. Podczas jedzenia również rozpoczęły się rozmowy i śmiechy, nawet przy naszym stole. Oczywiście mój starszy brat nie mógł sobie odpuścić i wziął mojego męża "na spytki". Był bardziej dociekliwy niż mama i Matylda razem wzięte!?
-Lolek, przestań! To nie przesłuchanie!- fuknęłam na brata, mając dość tej ciągnącej się w nieskończoność rozmowy.
-Spokojnie- szepnął do mnie Miłek, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem.
-Nie spokojnie!- zaprzeczyłam -Skończ to! Mam dosyć tej rozmowy!- prychnęłam, patrząc na brata wilkiem.
-Natalia ma rację. Zachowujesz się jak dziecko!- poparła mnie Matylda -Innym razem będziesz prowadził te swoje rozmówki pouczające!- moja siostra była równie zgorszona zachowaniem naszego brata co ja, przez co mi ulżyło. Czułam się mniej wredna przez to...
Zaraz potem na całe szczęście Jagna zagaiła wszystkich rozmową na jakiś prozaiczny temat. Podziękowałam jej za to spojrzeniem, na co moja parogodzinna szwagierka mrugnęła do mnie i się lekko uśmiechnęła.
Minuty mijały jak szalone i zanim się zorientowaliśmy, był czas aby przejść na parkiet i zacząć imprezę. A co za tym idzie ja i Miłek mieliśmy zatańczyć nasz pierwszy taniec! O dziwo nie denerwowałam się tym wcale, byłam o to dziwnie spokojna... Góral złapał mnie delikatnie za rękę, a ja się do niego szczerze uśmiechnęłam i pozwoliłam się zaciągnąć na środek parkietu, podczas gdy goście utworzyli wokół nas koło. Z głośników poustawianych w rogach sali popłynęła wybrana przez nas muzyka, a my patrząc sobie w oczy zaczęliśmy naszego walca. 
-Kocham cię, wiesz?- wyrwało mi się, gdy tak patrzyłam mu głęboko w oczy.
-Ja ciebie też. I całą waszą trójkę- odpowiedział na to uśmiechnięty Miłek, po czym nie przerywając tańca pocałował mnie w czoło.
-Nie mogę w to uwierzyć... Że już zawsze będziesz obok...
-Byłem, jestem i będę, nigdzie się nie wybieram Kicia- zapewnił mnie z pewnością w głosie, a ja prychnęłam cichym śmiechem na przezwisko którego użył.
-Jesteś niemożliwy, wiesz?!
-Ciesz się chwilą Natalia...- odpowiedział jak gdyby nigdy nic, puszczając mój komentarz mimo uszu, na co ja pokręciłam przecząco głową, nie gubiąc rytmu kroków. Miałam wrażenie że w tamtej chwili jesteśmy tylko my, nikt inny...
A gdy taniec dobiegł końca, rozległy się wielkie oklaski, podczas gdy mój mąż przysunął mnie do siebie bliżej i czule pocałował. Oczywistym było że oddałam ten pocałunek, obejmując jego policzki dłońmi. Wszyscy goście się cieszyli naszym szczęściem...
-Zapraszam na parkiet!- krzyknęłam, trochę bez tchu, gdy już się od siebie odsunęliśmy. Wtedy nasze rodziny i przyjaciele do nas dołączyli i rozpoczęła się prawdziwa impreza...

.....
Minęło już chyba z 15 piosenek, a ja ani na moment nie zeszłam z parkietu! Najpierw do tańca porwał mnie tata Miłka, potem mój, następnie Wojtek, Staszek i większość przyjaciół z komendy, a po nich jeszcze dziadkowie i paru wujków z obydwu stron... Nie wiem jak ja daję radę, z tymi brzdącami w brzuchu!?
-Ok, muszę odetchnąć!- uśmiechnęłam się do Wojtka, gdy piosenka się skończyła.
-Na spokojnie. Wasze zdrowie najważniejsze siostra- uśmiechnął się do mnie i się rozdzieliliśmy. Ja poszłam do stołu, a Wojtek do chłopaków.
-Hej Kochana... Wyglądasz cudnie!- powiedziała Karola, gdy się do niej dosiadłam.
-Mówiłaś mi już to- skomentowałam i obie prychnęłyśmy śmiechem. Wtedy też więcej dziewczyn dosiadło się do nas i zaczęłyśmy fajną rozmowę o wszystkim i o niczym.
Naraz jednak, Asi jakby się coś przypomniało:
-Natalia, bo ty już w 5 miesiącu to powinniście wiedzieć płeć, co nie?!- zagadnęła mnie, zmieniając temat.
-Tak, wiemy- przytaknęłam, przygryzając lekko wargę.
-To wiesz i nie mówisz!? Jak możesz?!- prychnęła rozbawiona Karolina, ale też oburzona.
-Nie mówię, bo dowiecie się później- odpowiedziałam jej szczerze, zadowolona z siebie.
-Ktokolwiek wie?!- dopytywały.
-Poza mną i Miłoszem nikt. No może jeszcze Hana, ale wiecie...
-Wiemy, wiemy!- przytaknęły zgodnie, po czym wróciłyśmy do świetnej zabawy i rozmowy, popijając najróżniejsze napoje. Wyglądało na to że będzie to świetna impreza...

Minęła może następna godzina, gdy zdecydowaliśmy z Miłoszem o pokrojeniu tortu. Chcieliśmy to zrobić teraz, kiedy wszyscy goście jeszcze nie byli zbyt upici, gdyż za jego pomocą uda nam się "wyjawić tajemnicę" naszych brzdąców. Zadowoleni stanęliśmy przy stole, a facet który miał na tą noc fuchę wodzireja, powiadomił o naszych planach gości, więc wszyscy stłoczyli się dookoła nas. 
-Zanim jednak zaczniemy, chcielibyśmy...- spojrzałam szczęśliwa na Miłosza -Oznajmić że tort kryje w sobie niespodziankę!- uśmiechnęłam się do gości.
-Niespodzianką tą, jest płeć naszych bliźniąt- dokończył za mnie Miłek, obejmując mnie w tali i całując w skroń. Goście się bardzo podekscytowali...
-No to tniemy pierwsze dwa kawałki...- uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
-Tniemy tniemy Kicia- zgodził się ze mną i zabraliśmy się do tego wspólnie, pilnując aby goście przedwcześnie nie zobaczyli koloru. Gdy przełożyliśmy oba kawałki na talerzyki, z nimi w rękach odwróciliśmy się do gości.
-Dzidzia nr. 1 to...
-Dziewczynka!- pokazałam im jako dowód wycięty kawałek tortu. Podniosły się wielkie owacje i oklaski. Wszyscy nasi goście cieszyli się naszym szczęściem. A erupcja tej radości miała być jeszcze większa, gdyż mieliśmy im do pokazania drugi kawałek tortu, z "partii" wyższej... -Natomiast 2 z dzieci...- uśmiechnęłam się do Miłosza promiennie. Bardzo się w duchu z tego cieszyłam, że dam mojemu mężowi syna... Żaden mężczyzna się do tego nie przyzna, ale każdy z nich zawsze w głębi duszy chciałby chłopca...
-To chłopak!- zakończył za mnie Miłek, pokazując zebranym drugi z kawałków, o jasno niebieskim biszkopcie. Wszyscy na moment zamarli w szoku, po czym wybuchła jeszcze większa radość niż przed chwilą. Pierwsi podeszli do nas moi rodzice, razem z Matyldą.
-Wielkie gratulacje kochani!- powiedziała mama i przytuliła każde z nas z uśmiechem.
-Moja córcia...- jęknął wzruszony tata, po czym poszedł w ślady mamy i nas uściskał.
-Oprócz wnuczki, którą już macie, kolejna para wnuków wam rośnie...!- zaśmialiśmy się szczerze.
-Ogromnie się cieszę, ale nie zmienia to faktu, że jestem oburzona że mi nie powiedziałaś!- "wściekłość" Matyldy nie trwała nawet 2 minut, przy czym siostra pogroziła mi palcem, a następnie śmiejąc się do rozpuku przytuliła nas oboje. Po nich podeszli do nas Wojtek i Zuza, a potem jeszcze paru innych gości. Kolejni zaś byli rodzice Miłosza...
-Moi kochani!- powiedziała mama, rozkładając ręce. Kobieta miała oczy pełne łez, a i ja czułam że zaraz będę płakać z tego wzruszenia...!?
-Nieźle żeś się synu postarał!- dodał tata, rozbrajając nas totalnie, przez co się zaśmialiśmy.
-Nie płacz mamo! Nawet jeśli to ze wzruszenia!- poprosiłam mamę Miłosza, ocierając jej policzki z łez, po czym ją przytuliłam.
-Bądźcie szczęśliwi Natalko! Zasługujecie na to bardziej niż nikt inny kogo znam!
-Zobaczymy co nam życie przyniesie mamo!- zgodziłam się z nią, nie dając jasnej odpowiedzi. Gdyby to zależało tylko od nas, to owszem, bylibyśmy w 100% szczęśliwi do końca życia, jednakże nie od nas to zależy....?!
Następnie po mamie przytulił mnie jeszcze tata, a po nim Staszek z Jagną i Michaliną, którzy podeszli akurat w porę. Po nich zaczęła do nas podchodzić i gratulować reszta rodziny, oraz najbliżsi przyjaciele z komendy. A po życzeniach i gratulacjach w końcu zjedliśmy ten przepyszny tort i dalej poszliśmy się bawić na całego, zbierając mnóstwo różnych, ale na 1000% bardzo szczęśliwych wspomnień....

Parkiet i salę opuściliśmy z Miłoszem jako jedni z ostatnich, zmierzając do wynajętego pokoju hotelowego. Teoretycznie powinniśmy teraz mieć tą naszą "wyjątkową" noc poślubną, ale byliśmy tak wytańczeni i zmęczeni że zwyczajnie przebraliśmy się w piżamy i poszliśmy spać. Byliśmy tak wyczerpani (ja potrójnie), że nawet nie zdołaliśmy sobie powiedzieć dobranoc, gdyż ledwo nasze głowy dotknęły poduszek, już spaliśmy twardym i bardzo odżywczym snem mimo zegara nieomylnie wskazującego godzinę 5.22....
Przez ostatnie miesiące, a nawet lata, działo się w moim życiu naprawdę wiele... Spotkało mnie wiele cierpienia i złego, ale zawsze mogłam liczyć na miłość i nieograniczone wsparcie ze strony Miłosza, oraz przyjaciół i najbliższych. Nie wykluczam też że w tym wszystkim było bardzo dużo dobrego! Zyskałam nową rodzinę, odnalazłam miłość życia, mam wspaniałą córkę i jeszcze 2 takie brzdące w drodze... Co jak co, ale los był dla mnie naprawdę przewrotny, nieskończoną ilość razy kwestionując moją siłę, radość i bezpieczeństwo...!
Mimo to jednak, jedyne czego jestem pewna w 100% to fakt, że mogę spojrzeć w przyszłość ze spokojem i uśmiechem na twarzy, gdyż mam wokół siebie tylko ludzi na których mi zależy i którym mogę ufać bezgranicznie i szczerze, zaczynając i również kończąc na mojej jedynej miłości, czyli Miłoszu. Tam gdzie on, tam dom i szczęście i mam wrażenie że się to raczej nie zmieni...
KONIEC

Tak, dobrze przeczytaliście.
To już koniec przygód w życiu Starszej aspirant Natalii i jej męża, Aspiranta sztabowego Miłosza Bachledów....
Mam nadzieję że podobała wam się ta historia i czekaliście na każdy jej fragment z takim samym utęsknieniem jak ja....?!
Szczerze mówiąc, nigdy nie sądziłam że ta przygoda się aż tak rozrośnie, podobnie jak 'Asia i Szymon // patrol 007"...
Cieszę się że byliście tu ze mną i wciągnęliście się w nietuzinkową historię tej pary tak samo jak ja...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro