27.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MINĘŁO PARĘ DNI
NATALIA POW. Minęło już parę dni od "ataku" Łukasza na moją siostrę... Nadal go nie dorwali... Gdzieś się przyczaił sukinsyn i sobie obmyśla w najlepsze jak jeszcze mi zniszczyć życie! Nic innego jak pojeb do kwadratu! Oczywiście Matylda złożyła na niego doniesienie, ale ani widu, ani słychu! Wkurza mnie to, ale na całe szczęście mam przy sobie Miłosza i on podnosi mnie na duchu! Gdyby go nie było, to nie mam pojęcia co bym zrobiła ze sobą... Do tego jeszcze że ten mój gniew czy tego chcę, czy nie, miesza się ze strachem, że Łukasz gdzieś mnie dopadnie i wykończy...

Aktualnie, jak codziennie rano przygotowujemy się do wyjścia do pracy. Jest jeszcze dość wcześnie, więc mamy w miarę dużo czasu... Oboje jesteśmy już po śniadaniu. Miłosz właśnie bierze prysznic, a ja czekam spokojnie aż mi zwolni łazienkę, co się niebawem stanie.
Nagle, niespodziewanie, ktoś zadzwonił do drzwi.
-Zobaczę kto to!- krzyknęłam do partnera, po czym wstałam energicznie z kanapy, na której do teraz siedziałam i bezmyślnie gapiłam się w telefon i poszłam otworzyć. Najpierw jednak sprawdziłam przez wizjer, czy to czasem mój popierdolony mężuś mnie nie znalazł... Na całe szczęście to nie był on, tylko jakiś nieznany mi młodzik. Po dosłownie paru sekundach namysłu, postanowiłam otworzyć, stanąć z nim twarzą w twarz i dowiedzieć się czego chce. W końcu niczego nie zamawialiśmy... Tak jak zdecydowałam, tak zrobiłam, a on niezmiernie się zdziwił jak mnie ujrzał na progu.
-Kim jesteś?!- spytałam, na luzie krzyżując ręce na klatce i opierając się o framugę.
-Przepraszam cię, znaczy panią najmocniej! Ja chyba mieszkania pomyliłem!- odparł na to, co spowodowało że prychnęłam łagodnym śmiechem.
-Do kogo idziesz w takim razie i kim jesteś, to może pokieruję...- zaoferowałam pomoc. Mieszkam z Góralem już dłuższy czas i zdążyłam w miarę poznać sąsiadów oraz ogarnąć gdzie mniej, więcej mieszkają...
-Nazywam się Staszek Gąsienica proszę ciebie i przyjechałem z wizytą do wuja...- zaczął wyjaśniać, z rezolutną, wręcz dziecięcą miną. Nie pasowała mi ona tak do końca, do tego młodego człowieka, ale nie mnie oceniać...
-A jakiego wuja?! Wiesz, trochę mężczyzn jednak mieszka w tym bloku...- nie powiem, bawił mnie ten młody...
-No jak do jakiego?!- spojrzał na mnie jak na jakąś szurniętą wariatkę -Do wuja Miłosza Bachledy!- oświecił mnie, a ja pękłam i zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. Aż mnie zgięło w pół! Tak bardzo się śmiałam!
-Co w tym takiego śmiesznego!? Bloki pomyliłem?!- spojrzał na mnie z konsternacją.
-Nie, trafiłeś idealnie!- odpowiedziałam przez śmiech i dodałam -Właśnie bierze prysznic...- niedbałym machnięciem ręki wskazałam na wnętrze za mną -Wejdź do środka...- wpuściłam tego "Staszka" do mieszkania i zamknęłam za nim drzwi, po czym się wydarłam -MIŁOSZ!? Gości masz!!?- krzyknęłam, wracając na moje miejsce na kanapie.
Staszek przez dobrą chwilę rozglądał się uważnie po mieszkaniu i nie pominął również obejrzeć sobie mnie samej, od czubka głowy, do kostek. Dziwna rzecz że wcale mnie nie krępowało iż widział mnie w zwykłym białym t-shircie i również tego koloru krótkich spodenkach, czyli "komplecie" piżamowym...
Natomiast mój szanowny partner patrolowy postanowił właśnie w tym momencie na luzie wyjść z łazienki. Jeszcze sobie włosy targał ręcznikiem, aby szybciej wyschły...
-Staszek?!- zdębiał w pół kroku, widząc stojącego na samym środku korytarza chłopaka -Co ty tu krucafiks robisz?!- nie powiem, swoją miną to Góral dodał mi do głupawki dość mocno... Nie mogłam się uspokoić...
-Ja w odwiedziny przyjechałem! No i do roboty się wziąć!- wyjaśnił krótko chłopak, po czym wyściskał zszokowanego Miłka bardzo mocno i szczerze, tak po "góralsku".
-Mnie też miło wuja widzieć!- dodał na koniec. Nie no, jeśli ten młody ma tu zostać na dłużej to ja chyba będę musiała zapas popkornu na ten kabaret zrobić!?
-Dobra Stasiek, teraz na poważnie! Co ty tu robisz!- Miłosza opuścił szok i spoważniał. Oczywiście nie omieszkał posłać w moim kierunku "zabijającego" spojrzenia, pomieszanego z oburzeniem. Za to ja w odpowiedzi po prostu pokazałam mu język i doń mrugnęłam, śmiejąc się w najlepsze i o mało co nie turlając po siedzeniu kanapy, kurczowo trzymając się za brzuch. Góral tylko pokręcił głową w wyrazie rozbawionej dezaprobaty i skupił się na chłopaku.
-Przyjechałem w odwiedziny! Mamusia moja kochana kazała mi sprawdzić co u wuja słychać...- zaczął tłumaczyć z szerokim uśmiechem -Czy wujaszek jeszcze żyje, jak mu się wiedzie w tym Wrocławiu i takie tam...
-To wy się tu chłopaki dogadajcie, a ja się zamykam w łazience!- powiadomiłam ich i właśnie to uczyniłam, lekko się zataczając po drodze.

W TYM SAMYM CZASIE
MIŁOSZ POW. Gdy Natalia zamknęła się w łazience, można powiedzieć że odetchnąłem z ulgą. Jeszcze by jej Staszek coś nagadał... Co prawda nie powiem że jej rozbawienie nie udzieliło się również i mi... Tak już z nią mam...
-Ja proszę cię wujku w odwiedziny przyjechałem, sprawdzić jak tam u ciebie, bo mama się martwi że się nie odzywasz, a przy okazji do pracy, trochę zarobić!- wyjaśnił rezolutnie, a ja sam nie wiedziałem czy się śmiać, czy płakać. Chociaż bardziej mi się zbierało na to pierwsze...
-Dobra Stachu. W kuchni zrób sobie coś do jedzenia, ja się do pracy muszę szykować!- powiedziałem i zamknąłem się w sypialni, a zaraz potem do niego wróciłem -Pogadamy jak wrócimy z roboty! A, i śpisz w salonie!- zaznaczyłem, po czym naprawdę zająłem się szykowaniem. Mam tylko nadzieję że Staszek się trochę pohamuje i nie będzie "sobą" przy Natalii, bo jeśli nie, to ja nie ręczę za siebie!
Akurat się ogarnąłem i spakowałem do plecaka wszystko co było mi potrzebne, gdy usłyszałem w korytarzu krzyk Natalii:
-Góral ruszaj dupę! Za 5 minut wychodzimy, bo się spóźnimy!- 'Już tak późno?!'- pomyślałem zdezorientowany i sprawdziłem godzinę na zegarku. Natalia ma rację, czas tak przeleciał że musimy już wychodzić...
-Idę!- odkrzyknąłem jej, po czym wyszedłem z pokoju i zaczęliśmy się chaotycznie szykować, wciąż czegoś szukając. A Staszek jak gdyby nigdy nic siedział sobie przy stole i nas obserwował z bananem na twarzy.
-Słuchaj Młody, Siedź w domu, nic nie kombinuj i nie spal chaty jak będziesz robił obiad, po robocie dam ci komplet kluczy...- pouczyłem siostrzeńca podczas zakładania butów, kątem oka widząc że Natalia całą siłą woli hamuje śmiech.
-Jasne wuja! Wszystko będzie ok!- zapewnił mnie Staszek.
-Tak tak! Ja już cię znam!- "pogroziłem" mu palcem, po czym faktycznie, razem z Natalią udaliśmy się do pracy.
-Śmieszny ten twój...- zamarła w pół zdania.
-Siostrzeniec- dokończyłem, patrząc na nią przelotnie i skupiając się na drodze, a Natalia przytaknęła.
-Śmieszny mówisz?! Ja bardziej bym go określił jako jeden wielki, bezmyślny kłopot..- odparłem z lekka cierpko, przez co moja partnerka prychnęła śmiechem.
-Aż tak źle?!- powiedziała przez śmiech, patrząc na mnie rozbawiona.
-A żebyś wiedziała...- przytaknąłem i opowiedziałem jej historie tych "większych" wyczynów Staszka. Po nich oboje nie mogliśmy zachować powagi i śmialiśmy się do łez... Udało nam się uspokoić dopiero przed odprawą u komendant. Wtedy już, staraliśmy się zachować powagę, tylko posyłając sobie znaczące spojrzenia i uśmiechy, ubaw dusząc w sobie.

W pracy jak w pracy. Tradycyjnie mnóstwo roboty i różnych "nagłych wypadków"... Jednakże my, jak zwykle odnaleźliśmy się w tym ambarasie bez problemów, z łatwością współpracując. Trochę tej roboty było, ale udało się to wszystko jakoś ogarnąć i nie pomieszać pętlących się wątków w różnych sprawach...
No i jeszcze pozostał Staszek... Cały dzień do mnie wypisywał jakieś bzdury... Czasem prosiłem Natalię aby sprawdziła, kto to i Mróz miała przez to głupawkę.. Z resztą ja też...

PO SŁUŻBIE
W DOMU
Gdy wróciliśmy po przedłużonej o 3 godziny służbie, jak zawsze przepuściłem Natalię w drzwiach.
-Staszek! Wróciliśmy?!- krzyknąłem, zamykając za nami drzwi.
-Siema!- odkrzyknął, nawet się nie ruszając z kanapy i gapiąc się w telewizor. Za to Natalia, jeszcze w butach poszła do kuchni, tak bardzo już umierała z głodu. Gwoli ścisłości jest grubo po 20, a obiad jedliśmy około 13... Ledwo się "rozgościłem" w moim własnym mieszkaniu:
-MIŁOSZ?! Chodź na moment!?- krzyknęła do mnie Natalia z kuchni.
-Idę, co jest?!- odpowiedziałem i dołączyłem do niej w pomieszczeniu.
-To!!- powiedziała i pokazała całą zabałaganioną kuchnię, od brudnych talerzy i kubków, na szklankach, garnkach i patelni skończywszy! A to wszystko się walało na blatach i wręcz "wylewało" ze zlewu!
-Co to krucafiks jest?!- spojrzałem na nią zszokowany.
-Nie wiem. Siostrzeńca spytaj!- widać że była poirytowana. Natalia normalnie ma duże nakłady cierpliwości, ale jak jest głodna, to bywa z tym gorzej...
-A ja tu posprzątam!- dodała, wręcz sycząc i zaczęła trzaskać naczyniami.
-Nie. Stój!- złapałem ją za ramię i zatrzymałem -Ja to ogarnę, a ty zamów nam pizzę, albo chińczyka, co chcesz!- rozdzieliłem zadania.
-Ok- odpowiedziała, westchnęła ciężko i wyszła z kuchni. Nie wiedziałem tylko że Staszek będzie się na nią chamsko gapił...

GODZINĘ PÓŹNIEJ
-To co wuja?! Kiedy wrócisz chociaż na chwilę do domu i przedstawisz babci swoją dziewczynę?!- spytał mnie nagle młody. Tak mnie zaskoczył, że myślałem iż się udławię przeżuwanym jedzeniem! Natalia od razu ruszyła mi z pomocą i zaczęła oklepywać moje plecy. Po chwili pomogło, a ja przełknąłem ślinę i spojrzałem na Staszka jak na wariata.
-Staszek. Ja nie będę jeździł do Czarciego, aby spotkać się z rodzinką i przedstawiać im osobę której nie posiadam! Natalia i ja jesteśmy przyjaciółmi!- odpowiedziałem mu ostro, czując dziwny, ale znajomy ucisk w sercu.
-No ja bym powiedział co innego...- odpowiedział, pewny siebie -Mieszkacie razem, używacie tych samych przedmiotów, spędzacie ze sobą praktycznie każdą chwilę dnia...- zaczął wyliczać z tą swoją "a nie mówiłem?!" miną, za co ja posłałem mu ostre, zabijające spojrzenie. Kątem oka widziałem że Natalia się trochę speszyła na to gadanie Staszka i średnio wiedziała co na to powiedzieć.
-To sobie twierdź. Jesteśmy przyjaciółmi i tak zostanie- zakończyłem tą jego paplaninę ostro.
-Pójdę to wynieść...- powiedziała nagle Natalia wstając, po czym zebrała kartony po chińczyku, walające się po stole i bez słowa wyszła do kuchni.
-Czyś ty zgłupiał! Po co gadasz?!- sięgnąłem przez stół i łupnąłem Staszka w łeb otwartą dłonią.

W TYM SAMYM CZASIE
NATALIA POW. Ogarnęłam te kartony, gdyż te nieustające komentarze Staszka mnie po prostu przytłoczyły. Chociaż nie powiem, zaskoczony Miłosz był śmiesznym widokiem... Zebrałam się w sobie i powoli wróciłam do salonu. W drodze powrotnej usłyszałam Staszka:
-No weź wuja! Nie mów mi że nie widzisz tego, jaką piękną kobietę masz w domu!? Piękna, ma się czym pochwalić, do tego pewnie mądra... Masz i nie korzystasz?
-Staszek! Nie mów tak głośno, bo cię jeszcze usłyszy!- skarcił go, z lekka zażenowany Góral.
-Ja tylko samą prawdę mówię! Weź się za nią, bo jeszcze ktoś ci ją sprzed nosa sprzątnie!- powiedział tonem "apropos" i dodał -Taka piękność! A do tego te kształty...
-Głupi!- skarcił go ponownie Miłosz i usłyszałam odgłos jakby go uderzył w łeb. Mimo wszystko postanowiłam zostać za ścianą jeszcze moment i ich podsłuchać.
-No nie mów mi że nie widzisz tego, jaka jest piękna!?- Staszek próbował go usilnie przekonać.
-Widzę- przyznał się -Widzę i wiem jaka jest Natalia. Za tym pięknem zewnętrznym, kryje się naprawdę superowa, mądra, uczuciowa kobieta z którą mogę gadać godzinami...- powiedział, a moje serce owinęło takie przyjemne ciepło -Tyle że ona teraz potrzebuje wsparcia przyjaciela, bo ma trochę kłopotów w życiu, a nie kolejnego adoratora...
-Takie momenty na podryw są najlepsze! Gdy kobieta jest załamana, a ty będziesz ją wspierał, prędzej czy później się w tobie zakocha!- słysząc to pokręciłam z dezaprobatą głową. Nie chciałam tego dłużej słuchać...
-Nie wiem jak wy, chłopaki, ale ja idę pod prysznic, a potem spać!- powiedziałam wychodząc zza ściany i na nich spojrzałam. Staszek wyglądał na zadowolonego z siebie, a Miłosz na połowicznie zezłoszczonego, a połowicznie załamanego. Tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Pod prysznicem w głowie tułały mi się w kółko słowa Miłosza... Rzadko słyszałam z ust mężczyzny taki komplement!
Gdy wyszłam z łazienki, już w piżamie, nie mogłam nie zauważyć jak młody wręcz "pożera" mnie wzrokiem. Tylko wywróciłam oczami w duchu i poszłam zrobić sobie herbaty. W kuchni spotkałam Bachledę.
-Zalejesz mi też?!- poprosiłam, podsuwając mu kubek. Skwapliwie to zrobił.
-Natalia... Przepraszam cię za Młodego...- spojrzał na mnie przepraszająco.
-Nie masz za co! Jest ok!- uspokoiłam go, wzięłam z jego dłoni parujący kubek z herbatą i dodałam -Dobranoc!- powiedziałam i poszłam do mojej sypialni, słysząc za plecami średnio głośne "Dobranoc!" przez co na moje usta sam z siebie wpłynął uśmiech. Po wypiciu herbaty położyłam się spać i zasnęłam praktycznie od razu, zmęczona dniem. Do ostatniej chwili w mojej głowie tułały się słowa zarówno Staszka, jak i mojego partnera... Nie wiedziałam co o nich myśleć szczerze mówiąc...
CDN.

Czy "nawiedzenie" Staszka się przedłuży?!
Czy Natalia z Miłoszem to zniosą?!
Jak jego komentarze wpłyną na Natalię i Górala?!
Czy Łukasz się w końcu znajdzie?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro