3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NATALIA POW. Gdy wstałam miałam jeszcze dużo czasu aby przygotować się do pracy. Łukasz na szczęście nie wrócił wczoraj z tej imprezy firmowej, więc mam spokój. Na razie... Z lekkim westchnieniem poszłam do łazienki i zrobiłam co musiałam, po czym udałam się do kuchni i na spokojnie zrobiłam sobie śniadanie, a do niego kawę. Z takim właśnie posiłkiem usiadłam przy stole i zjadłam go zamyśliwszy się porządnie. Nawet nie zauważyłam jak wybiła godzina podczas której miałam już wychodzić do pracy. Szybko schowałam brudy do zmywarki, wzięłam torebkę, założyłam kurtkę i buty i opuściłam dom. Wsiadłam w samochód i ruszyłam na komendę.

20 MINUT PÓŹNIEJ
KOMENDA
W pracy byłam po 20 minutach. Machnęłam Zośce ręką, poleciałam się przebrać i odebrać broń. Oczywiście moim pierwszym przystankiem była szatnia, a dopiero potem magazyn.
-Tomek, wyciągaj moją broń!-powiedziałam wparowawszy do pomieszczenia już przebrana w mundur.
-Huraganowa Natalia! Co się stało?!- zażartował sobie ze mnie Miłosz. Nie zauważyłam go w pierwszej chwili, więc podskoczyłam gdy się odezwał.
-Jezus Miłosz! Nie strasz!-powiedziałam z udawanym oburzeniem.
-To ty nas straszysz jak tak wpadasz znienacka!- bronił się, po czym całą trójką wybuchliśmy śmiechem. Tomasz dał mi moją broń, podpisałam jej odbiór, wpisałam dokładną godzinę i wspólnie z Miłoszem, pożegnawszy się z Tomaszem udaliśmy się do naszego pokoju, nadal się śmiejąc. W bardzo dobrych humorach, może 20 minut później, stawiliśmy się na odprawie. Jak zwykle, nic interesującego, poza przydzieleniem rewiru. Półgodzinna pogadanka, której średnio słuchaliśmy, posyłając sobie znaczące spojrzenia, z całych sił próbując nie wybuchnąć śmiechem. Następnie, po odprawie, skoczyliśmy na moment do pokoju, po radia i kamizelki. Szybko przygotowaliśmy się do służby, po czym opuściliśmy mury fabryki i wsiadając w radiowóz wyjechaliśmy na patrol...

Na początku niezbyt wiele się działo, ale potem dostaliśmy wezwanie...
-00 do 09, zgłoście się!- odezwał się Jacek.
-Tu dziewiątka, co mamy?!
-Bójka w parku, na ***********...
-Wiemy coś więcej?!- dopytał Miłosz, a ja już nas kierowałam pod adres.
-Zgłaszała jakaś starsza pani, ponoć jest świadkiem...
-Ok, jedziemy tam.
-Bez odbioru dziewięć.
-Bez odbioru- zakończył Miłek i skupiliśmy się na pracy.

10 MINUT PÓŹNIEJ
*****************
Zaparkowałam, zgasiłam silnik i wysiedliśmy. Zamknęłam radiowóz i zaczęliśmy się rozglądać za tą starszą panią.
-Widzisz ją gdzieś?!- spytałam partnera.
-Nie, ale krucafiks widzę bójkę!- wskazał na bijących się w oddali mężczyzn.
-Dawaj!- skinęłam na niego głową i ruszyliśmy w tamtą stronę biegiem. Sprint mieliśmy niezły, gdyż mniej niż minutę później przy nich wyhamowaliśmy.
-Panowie!! Dosyć tego!! POLICJA!!- Krzyknęłam na mężczyzn. Nie zareagowali, tylko kontynuowali okładanie siebie nawzajem. Wymieniliśmy z Miłoszem spojrzenia.
-Panowie POLICJA!! Dość tej bójki!!- teraz spróbował mój partner. Znów jak grochem o ścianę.
-To co, rozdzielamy ich, nie?!
-No nie mamy wyjścia...- zgodziłam się i rzuciliśmy się na mężczyzn. Po dłuższej chwili szarpaniny i naszych krzyków, udało nam się rozdzielić panów i dla spokoju, skuć. Dopiero wtedy zaczęliśmy zadawać pytania...
-Aspiranci Bachleda i Mróz, KMP!- wylegitymował nas Miłek ostrym tonem, przerywając im zaciekłe zaczepki słowne.
-O co wam poszło?!- spytałam, mierząc ich obu ostrymi spojrzeniami. Nie odpowiedzieli.
-Koleżanka zadała wam pytanie!?- warknął na nich Miłosz.
-No... Posprzeczaliśmy się, tyle w temacie!- bąknął w końcu jeden z nich, nie patrząc na nas.
-Posprzeczaliście...- zrobiłam przesadzoną, rozumiejącą minę -Tak, to naprawdę tylko sprzeczka...
-No dobra! Powiem!- pękł drugi.
-Właśnie na to czekamy!- odparł spokojnie Miłek.
-To mój najlepszy kumpel, Maciek...- zaczął tłumaczyć.
-I tak po prostu pobiłeś się z kumplem?!
-Nie po prostu! On mi laskę podkradł!!
-Monika nawet z tobą nie chodziła! A że się zaprzyjaźniliśmy, to zaprosiłem ją na piwo!- przerwał mu ten "Maciek".
-Ale wiedziałeś że mi się podoba!!- odwarknął mu na to.
-Spokój!- automatycznie huknęłam, bo jeszcze by się zaczęli od nowa kłócić...
-I o to się pobiliście... O kobietę...- chciał mieć jasny obraz sytuacji Miłosz.
-Dokładnie...- westchnęli oboje.
-Wy jesteście dorośli, czy nastolatkowie?!- skomentowałam, zanim zdołałam ugryźć się w język.
-Teraz wiemy że to było głupie...
-Nawet bardzo!- stwierdziłam ostro -A kara was za to nie minie...
-Niech państwo wypisują co trzeba...- dali za wygraną, wyraźnie zrezygnowani.
-Teraz was rozkujemy i spiszemy mandat za zakłócanie porządku publicznego...- podsumował Miłek.
-Dobrze panie władzo...- burknęli, naprawdę zmieszani. Widać było że już się nie chcą kłócić... Wykorzystaliśmy to z Miłoszem, szybko spisaliśmy co trzeba było, wystawiliśmy im obu mandaty i pożegnaliśmy panów. Spokojnie udali się do domów, jeszcze nas przepraszając za fatygę. Z ulgą, że to już prawie koniec tej interwencji, poszukaliśmy z Miłoszem tej zgłaszającej zajście staruszki. Pani Beata znalazła się chwilę później... Spisaliśmy od kobiety co było trzeba i wróciliśmy do radiowozu, a nim, na patrol, po uzgodnieniu wszystkiego z dyżurnym.O dziwo, mimo swojego początku, ten dzień nie zapowiadał się na pracowity...

NA PRZERWIE
Około 15, z braku roboty, za zgodą Jacka zjechaliśmy na komendę, na obiad. Zaparkowałam tam gdzie zawsze, wysiedliśmy i po zamknięciu wozu weszliśmy do środka.
-Gdzie jemy?!- spytał mnie Bachleda.
-Możemy w pokoju, mi obojętnie- odparłam szczerze.
-No to jemy w pokoju...- odparł i udaliśmy się do naszego pokoju, aby zostawić kamizelki. Gdy już ich się pozbyliśmy, zeszliśmy na dół, do stołówki.
-Ja biorę schabowego, a ty?!- zagaił.
-A wiesz że chyba też wezmę- zdecydowałam, po 10 minutach dostaliśmy to co nasze i z styropianowymi pudełkami w rękach wyszliśmy ze stołówki.
Właśnie szliśmy na górę, do siebie, gdy Miłoszowi się coś przypomniało.:
-Zajdziemy na recepcję na szybko?? Miałem coś odebrać od Zośki...- poprosił patrząc na mnie błagalnie.
-Pewnie, chodź!- zgodziłam się od razu i tam poszliśmy. On stanął przed blatem, a ja parę kroków za nim. W końcu nikt nie lubi jak mu się patrzy przez ramię...
Miłek sobie załatwiał, a ja ujrzałam w  drzwiach komendy kogoś, kogo nigdy bym się tu nie spodziewała. Od razu do niej podeszłam.
-Co ty tu robisz Matylda!?- spytałam młodszą siostrę z lekkim oburzeniem.
-Hej Natalia! Dzwoniłam do ciebie wczoraj i rano, ale nie odbierałaś...
-Co ty tu robisz??- spytałam ją ponownie i dodałam -Nie widzisz że pracuje?!- prychnęłam retorycznie.
-Widzę, widzę ale chciałam pogadać...- 'A ona nadal swoje...!!'
-A ja nie mam na to czasu! Jak widzisz obiad mi stygnie, a przerwa się zaraz kończy, więc...- chciałam ją jak najszybciej spławić.
-Ale to nie zajmie długo, obiecuję!-zaczęła się tłumaczyć.
-Nie Matylda! Pogadamy kiedy indziej!- stałam przy swoim.
-Natalka!? Idziemy?!- akurat Miłosz załatwił co musiał i mogliśmy iść do pokoju. 'Moje wybawienie!'- pomyślałam z wdzięcznością.
-Idę, idę!- odpowiedziałam mu robiąc parę kroków w jego stronę i zwróciłam się do siostry -Pogadamy późnej! Na razie!- pożegnałam się z nią i wspólnie z partnerem poszliśmy na schody, a nimi na nasze piętro i do pokoju, zjeść. Byliśmy tak głodni że usiedliśmy przy jednym biurku (padło na Bachledy, bo jest bliżej drzwi) i zaczęliśmy jeść.
-Co to była za kobieta z którą gadałaś??- spytał naraz Miłosz, między kęsami widelca.
-Moja młodsza siostra, Matylda...-odpowiedziałam z westchnieniem, nawet nie myśląc o wymyślaniu jakiegokolwiek kłamstwa. Matylda, to była po prostu Matylda... A i Miłosza nie chciałam okłamywać. Chociaż w tej jednej kwestii...
-Czego chciała?!- pytał dalej.
-Chciała po prostu pogadać, a że od wczoraj nie odbieram od niej telefonów, ani nie oddzwaniam, to postanowiła przyjść tutaj...- wyjaśniłam i dodałam -Chwała Bogu że skończyłeś rozmawiać z Zośką tak szybko, bo inaczej do końca przerwy bym jej nie spławiła!
-To się cieszę że się przydałem!- odparł na to i zaczęliśmy się śmiać.
-Oj na pewno się przydałeś!- powiedziałam przez śmiech. Nasza głupawka trwała dobrą chwilę, po czym się uspokoiliśmy i dokończyliśmy jedzenie. Reszta przerwy, podobnie jak większość patrolu minęła nam na rozmowach w bardzo miłej atmosferze. Humor mi się popsuł dopiero, gdy po napisaniu raportów zbieraliśmy się do domów... Oczywiście Miłosz od razu to zauważył....
-Natalka?! Wszystko ok?!- spytał Bachleda z troską.
-Tak, wszystko jest dobrze...-powiedziałam, unikając z nim kontaktu wzrokowego i chcąc wyjść. Miłosz zatrzymał mnie przy drzwiach, łapiąc mnie za prawe przedramię.
-Na pewno?!- spytał z troską, patrząc mi w oczy.
-Tak Miłek. Wszystko jest w porządku! Po prostu jestem zmęczona!- powiedziałam siląc się na uśmiech.
-Ok...- powiedział puszczając mnie. Gołym okiem było widać że mi nie uwierzył, ale zdecydował się nie naciskać, za co byłam mu bardzo wdzięczna... Zanim się rozmyślił wyszłam z pokoju i żegnając się z Zośką na recepcji opuściłam komendę, aby chwilę później włączyć się we Wrocławski ruch uliczny, w drodze do domu.

W DOMU
Swoje rzeczy porzuciłam jak zwykle i poszłam zrobić sobie kolację. Zapiekanki domowej roboty i herbatka z miodem i imbirem, to było to... Posiłek zjadłam dość szybko, po czym posprzątałam i poszłam pod prysznic. Umyłam się od czubka głowy, aż do stóp, po czym wysuszyłam, zmyłam makijaż i wskoczyłam w piżamę. W taki oto stroju postanowiłam, dla rozluźnienia, nalać sobie lampkę wina i obejrzeć film w salonie. Tak jak zaplanowałam, tak zrobiłam i chwilę później siedziałam już pod kocykiem na kanapie, z kieliszkiem w ręku. Włączyłam jakąś tam komedię romantyczną. A co! Raz nie zawsze! Tylko nie przewidziałam że odgłosy z telewizora, jedna lampka wina i dzisiejszy dzień ululają mnie do snu kompletnie i zasnę na kanapie! Plus był taki że Łukasz się nie pokazał w domu...
CDN.

I ten dzień przebiegł bez tragedii...
Ale czy jeszcze długo potrwają takie "spokojne" dni?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro