52.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
MIŁOSZ POW. Nareszcie dojechaliśmy do mojego rodzinnego domu. Po drodze, zarówno Natalia, jak i mała Nikola zasnęły. Mała śpi z maleńkimi przerwami praktycznie od samego Wrocławia, a Natalka zasnęła jakieś 1.5 godziny temu. Z uśmiechem zgasiłem silnik i odwróciłem się w stronę mojej partnerki.
-Natalia... Wstajemy, Kicia... Dojechaliśmy, Kochanie...- powtarzałem niezbyt głośno, delikatnie głaszcząc ją po ramieniu. Zasnęła oparta o okno i tak spała...
Po dobrej chwili moje wysiłki się opłaciły, gdyż szatynka się obudziła. Lekko pokręciła głową, jakby chcąc się do końca obudzić, po czym na mnie spojrzała z uśmiechem.
-Dojechaliśmy- powtórzyłem, na co zauważyłem w jej oczach wahanie.
-Ej, Natalka!- zareagowałem od razu -Nie masz się co martwić!- zapewniłem ją -Mamy tu odpocząć i zapomnieć o problemach ostatnich miesięcy, tak??- cały czas nie odwracałem spojrzenia od jej oczu.
-Tak- przytaknęła niepewnie.
-I to właśnie zrobimy! Będziemy odpoczywać!- powiedziałem i dodałem -Chodź, wysiadamy...
Tak jak powiedziałem, tak zrobiliśmy.
-Wezmę Niki...- powiedziała Natalia i otworzyła tylne drzwi od strony fotelika małej.
-Ok- zgodziłem się i wziąłem nasze podręczne torby. Walizki przyniosę później...
Gotowi przeszliśmy przez podwórze i weszliśmy te 5 stopni na taras, aby stanąć przed drzwiami.
-Pięknie tu...- zachwyciła się szatynka, tuląc do siebie jeszcze lekko zaspaną Nikolkę.
-Poczekaj jak pójdziemy na spacer- odparłem, na co Natalia wybuchła krótkim śmiechem, a ja zapukałem do drzwi. Po może 5 minutach stanęły one otworem, a w progu ujrzałem uśmiechniętą mamę.
-Miłosz! Nareszcie przyjechałeś!- ucieszyła się i rzuciła się do ściskania mnie. Zaśmiałem się przez to i oczywiście oddałem uścisk.
-Cześć mamo!- przywitałem się z rodzicielką szczęśliwy. Miała rację, długo się nie widzieliśmy...
-A kto to?- spytała z uśmiechem, zaskoczona, patrząc na moje dziewczyny, gdy mnie puściła.
-Mamo, poznaj Natalię i naszą córkę, Nikolę...- przedstawiłem je szczęśliwy, a mama uściskała również je.
-Gdzie moje maniery!- złapała się za głowę -Zapraszam do środka! Wchodźcie, wchodźcie!- gwałtownie wręcz wciągnęła nas do domu. Widziałem kątem oka że Natalia się chociaż trochę rozluźniła. A o to właśnie mi chodziło...
-Rozgośćcie się i mówicie od razu, na ile zostajecie moi kochani!
-Na tydzień, może dłużej...- odpowiedziała jej z uśmiechem Natalia, poprawiając sobie na biodrze małą, gdyż ta lekko się zsunęła.
-Zaraz wrócę kochanie- spojrzałem na nią -Przyniosę ci wózek i torbę małej...- uśmiechnęliśmy się do siebie i ucałowałem ją w czoło. Potem wyszedłem do samochodu, a mama wręcz porwała dziewczyny do kuchni, już zagadując je jak najęta. Ucieszył mnie fakt że się dogadają...
Wyjąłem z bagażnika wózek i wsadziłem do niego torbę Niki, oraz parę innych bibelotów. Zadowolony wróciłem do domu. Wjechałem do kuchni i zastałem je przy ciepłym kubku herbaty, zagadane jak nie wiem co!
-Czyli już się dogadałyście!- zaśmiałem się, stawiając wózek obok Natalii i wyciągając z niego torby, aby mogła posadzić tam małą.
-Mam ochotę cię ochrzanić!- odpowiedziała mi na to, bardzo poważnie mama.
-Za co?!- zdębiałem, patrząc na obie kobiety.
-Jak mogłeś mi nic nie powiedzieć!?- nadal nie rozumiałem...
-Mamie chodzi o to, że nie wiedziała nic ani o mnie, ani o Nikoli...- pospieszyła z wyjaśnieniem Natka, dobrze odczytując konsternację z mojej twarzy.
-No o tobie Natalko to trochę wiedziałam, ponieważ mój wnuk jak tu przed miesiącem wpadł z wizytą z tej swojej Norwegii, to dużo wspominał...- przyznała się mama -Ale o tej małej księżniczce to nie pisnął nic!- odparła, giglając małą pod brodą i po brzuchu, przed co Niki się śmiała.
-Chodź mała, zrobimy hop do wózka i damy mamie odpocząć chwilkę...!- zwróciłem się do córki, wziąłem ją na ręce i wsadziłem do spacerówki, gdzie wcześniej położyłem jej dużo zabawek, aby się nie nudziła...
-No bo..- zawahałem się, drapiąc się po głowie lekko zakłopotany.
-Nie wiedziała nic pani, ponieważ ostatnie parę tygodni było bardzo nerwowe i niestabilne...- spróbowała mnie ratować Natalka.
-Jaka tam pani!- oburzyła się mama -Córcia! Mów mi mamo!- rozkazała z szerokim i miłym uśmiechem.
-Mogę spróbować...- uśmiechnęła się niepewnie, na co usiadłem na krześle obok niej i położyłem rękę na oparciu. Chciałem aby czuła moją obecność i przestała się denerwować! W końcu mamy tu się zrelaksować, a nie niepotrzebnie stresować!
Zajęliśmy się luźną rozmową na wszystkie tematy jakie przychodziły nam do głów i było naprawdę miło. Aż naraz, mamę jakby coś naszło...
-To opowiadajcie dzieciaki! Skąd wy się właściwie znacie!? Chcę wiedzieć wszystko, co mnie ominęło!?- bardziej rozkazała niż poprosiła, ale taka już jest mama... Rzuciliśmy sobie z Natalką porozumiewawcze spojrzenia z lekkimi uśmiechami. Od razu nam obojgu stanął przed oczami moment naszego pierwszego spotkania...
-Widzi mama, było to tak...- zacząłem z uśmiechem, po czym wspólnie z Natalią opowiedzieliśmy jej caluteńką historię o tym jak Natalka razem z dyżurnym nakryła mnie na odsypianiu długiej podróży do Wro za kierownicą samochodu na policyjnym parkingu oraz o tym jak się dowiedzieliśmy że mamy współpracować w jednym patrolu... Ogólnie mówiąc, opowiedzieliśmy jej cały mój pierwszy dzień na komendzie, przy czym było nie mało znaczących uśmiechów i spojrzeń między nami....
-To naprawdę niezwykłe- skomentowała gdy skończyliśmy -Że od pierwszego spotkania, jesteście wręcz nierozłączni...
-Chyba tak...- zgodziła się z nią Natalia, ze szczerym uśmiechem, po czym oparła głowę na moim ramieniu, przysuwając się bliżej. Widziałem że mama chce powiedzieć coś jeszcze, gdy nasz spokój w kuchni został przerwany wpadnięciem do pomieszczenia mojej siostry.
-Mamo, wróciłam!- powiedziała Jadzia, wchodząc przez kuchenne drzwi z siatkami sklepowymi. Zamarła jednak, gdy zauważyła naszą trójkę, siedzącą z mamą przy stole.
-To bardzo dobrze Jadziu! Przywitaj się z bratem i bratową!- zwróciła się do niej mama z uśmiechem, a ani ja, ani Natalka nie poprawialiśmy jej. Jesteśmy razem szczęśliwi i jeśli to szczęście się utrzyma, to może kiedyś zostaniemy małżeństwem, kto wie?!
-Mama!- powiedziała w tym samym czasie Niki, patrząc swoimi piwnymi oczkami na Natalię i wyciągając do niej rączki.
-Chodź do mnie księżniczko- odpowiedziała jej na to moja dziewczyna i wzięła ją na ręce tak, aby mała nie tylko się do niej przytulała, ale też siedziała u niej na kolanach. Bardzo wygodny sposób trzymania jej....
-No co jest Jagna?! Nie przywitasz się z bratem?!- prychnąłem, wstając od stołu i podchodząc do siostry.
-Co ty tu robisz?!- Odpowiedziała mi pytaniem na pytanie, ale mnie przytuliła, w geście powitania. Była jednak bardzo spięta i nie rozumiałem dlaczego...?!
-Poznaj proszę moją dziewczynę, Natalię...- wskazałem na ukochaną, gdy już mnie puściła -Skarbie. Poznaj moją siostrę, Jadzię...- dodałem, patrząc na moje dziewczyny.
-Jadwiga / Natalia- przedstawiły się i uścisnęły sobie ręce. Jednakże uśmiech, który do teraz zdobił twarz mojej partnerki, nagle znikł. Wiedziałem że to sprawka miny i spojrzenia, które posłała jej moja siostra, ale nie chciałem interweniować, nie teraz... Pogadam sobie z nią później...
-To może usiądziesz Jadziu z nami i dokończymy rozmowę?!- zaproponowała mama, przerywając ciężką ciszę. Jednocześnie wyrwała Natalię i Jagnę z "walki na spojrzenia", która w tym wypadku była starciem na "kto pierwszy odwróci wzrok". Wiedziałem że mogą być z nią problemy, ale nie sądziłem że od razu!? Naprawdę muszę później pogadać sobie poważnie z siostrą...!!
-A zakupy?!- odpowiedziała mamie.
-Poczekają. Siadaj- odpowiedziała jej mama, z rozkazującym spojrzeniem. Ja również na powrót usiadłem obok Natalii i przysunąłem jej krzesło bliżej mnie. Nic nie powiedziała, ale widziałem w niej że jest spięta. Z resztą, znam ją już na tyle że jej spojrzenia i mimika ciała są dla mnie jak otwarta księga... Nie wiem co we mnie wstąpiło, czy może chciałem jeszcze bardziej zdenerwować siostrę, ale ucałowałem Natalię we włosy, cały czas otaczając jej ramiona ręką. Wieczorek nijak zareagowała, a ja mimo to wiedziałem że poczuła się pewniej. Wspomnienia o Łukaszu nadal kładą się za nią cieniem, także dobrze wiem że przyda jej się odpoczynek i chwilowa odskocznia...
-A teraz mówcie dzieciaki! Jak to się stało że nasz Staszek nie wiedział o was i o tej przeuroczej kruszynie?!- spytała nas ciekawsko mama, przerywając tą ciążącą nam ciszę.
-Ponieważ nie było jej jeszcze wtedy z nami...- zacząłem temat. Nie było sensu ich okłamywać, mimo że to nadal ciężki dla nas temat... -Mówiliśmy ci z Natalką że ostatnie miesiące były zwariowane...
-Jak to jej nie było?! To czyje to jest dziecko?!- prychnęła Jadzia, patrząc na nas na wpół krytycznie, na wpół zaskoczona. Poczułem że Natalia tężeje. Z resztą, ze mną było podobnie...
-Tak jak Miłosz mówił... Ostatnie miesiące były zwariowane, a szczególnie chyba te prawie pół roku, gdyż walczyliśmy o dobro dla Nikolci..- powiedziała, a w jej głosie jako jedyny wyczułem ciśnienie.
-Co?!- mama osłupiała.
-Tak...- westchnęliśmy oboje.
-Któregoś dnia mieliśmy wezwanie w pracy... Dotyczyło awanturującego się w mieszkaniu alkoholika...- zacząłem, ale głos mi uwiązł w gardle. Kiedy wróciłem myślami do tamtych wydarzeń... Serce mi krwawiło...
-No i?!- chciała wiedzieć wszystko.
-Okazało się że w mieszkaniu jest jego żona, pani Alicja, starsza córka Nastka i właśnie maleńka Nikola... Gdy tam wpadliśmy, zarówno pani Alicja, jak i Nastka były koszmarnie pobite, a on wrzeszczał jak nienormalny... Zrobiliśmy co tylko było w naszej mocy, ale Nastka zmarła w szpitalu parę dni później, a kolejny tydzień później jej mama... A my przez cały ten czas się opiekowaliśmy Nikolą, gdyż udało nam się przekonać naszego przyjaciela, aby nie zgłaszał tej sprawy nigdzie... Do ostatniej chwili mieliśmy nadzieję że udało nam się uratować rodzinę Niki od masakrycznej podróbki ojca i męża, ale jak się okazało, zawiedliśmy... Tata malutkiej oczywiście stracił prawa do niej z chwilą gdy wydano na niego wyrok w sądzie za podwójne pobicie ze skutkiem śmiertelnym żony i córki. Niestety, krótko później okazało się że Nikola nie ma nikogo oprócz niego...- wyjaśniła tą cięższą część historii Natalia, łamiącym się głosem i ze łzami w oczach. Ja też starałem się je powstrzymać... Bez słowa ucałowałem ją we włosy, cały czas obejmując. To było dla nas naprawdę ciężkie, tak do tego wracać...
-Nasza praca nie raz pokazała nam jak mają dzieci w domach dziecka, czy obiektach opieki społecznej, więc w żadnym razie nie chcieliśmy tego dla małej...- dokończyłem -W takiej sytuacji było tylko jedno wyjście... Adopcja... Papiery złożyliśmy bez wahania, walka o nią była długa, żmudna i ciężka, ale się udało... Finalne pismo przyszło jakiś tydzień temu... Dlatego teraz Nikola ma nazwisko Bachleda i tak już zostanie... Wychowamy ją w ciepłym, bezpiecznym, pełnym miłości domu, a o biologicznym ojcu się raczej nie dowie...- zakończyłem historię, po raz kolejny całując Natalię we włosy.
-Dzieciaki...- mama się tak wzruszyła że aż wstała z krzesła, cała we łzach i podeszła do nas -Jestem z was piekielnie dumna! Taka mądra i życiowa decyzja... Z radością będę dla Nikoli babcią!- pochwaliła i mocno nas uściskała.
-Dziękujemy mamo...- odpowiedziałem i oddaliśmy uściski -To była świadoma i wspólna decyzja... Pokochaliśmy tą dziewczynkę jak swoją...
-Czy wyście oszaleli do reszty!?- huknęła Jadzia, przerywając tą miłą chwilę -Obce dziecko przygarniać?! Nie no, nie wierzę!! Nie tak cię Miłosz rodzice wychowali...?!
-O czym ty teraz Jagna mówisz?!- spojrzeliśmy na nią jak na jakieś UFO.
-Mówię szczerą prawdę..! Tyś mózg zgubił w tym Wrocławiu, czy jak?!! Najpierw się wiążesz z wariatką, a potem jeszcze bierzesz sobie na barki czyjeś dziecko?! Co ty wyczyniasz?! Poczekaj tylko, aż ten jej powalony mężulek cię dopadnie...
-Jagna!!- oburzyła się mama -Skończ mówić te brednie!!- próbowała ją "ogarnąć", a my nie wierzyliśmy w to co żeśmy właśnie usłyszeli...
-Ależ to sama prawda Mamuś! On się niedługo doigra i zrozumie że to jest cholerny błąd!- spojrzała na mamę szczerze, po czym przeniosła wzrok na mnie -Ty się braciszku porządnie zastanów i wycofaj z tego, zanim ona cię z dziewuchą zostawi i ex męża, czy jeszcze inny kłopot na ciebie naśle!- prychnęła Jadzia.
-Czy ty siebie słyszysz?!- warknąłem -Przestań! O niczym nie wiesz!?- nie wiem co bardziej mnie zaskoczyło, jej reakcja, czy może fakt że wiedziała o Łukaszu...?!
-To mnie oświeć! Bo jak na razie wiem tyle, że ta lala jest magnesem na kłopoty i to nie małe!! Jeszcze się przez nią doigrasz, w ten czy inny sposób, zobaczysz!- pogroziła mi, udając znawcę.
-Jak możesz tak w ogóle mówić!?
-Skoro ma męża damskiego boksera, to nie zdziwiłabym się, gdybyś też dostał przez nią bęcki...- kpiła dalej, a ja nie wierzyłem w to co właśnie usłyszałem. Moja własna siostra... Za to Natalia nie mogła dłużej słuchać tych oszczerstw kierowanych w jej stronę. Przeprosiła mamę, poderwała się na nogi i wybiegła przez drzwi kuchenne na ogród, zostawiając Niki w wózku.
-Natalka!?- krzyknąłem za nią, podrywając się na nogi, ale jej już nie było, a drzwi trzasnęły o futrynę -Widzisz co zrobiłaś!?- krzyknąłem na siostrę -I skąd ty w ogóle wiesz o tym wszystkim?!- nie odpowiedziała mi, ale ja już wiedziałem... 'Zabiję Stacha za ten długi jęzor...!'- obiecałem sobie w duchu, a do moich uszu doleciały słowa siostry:
-Miłosz! Czy ty nie rozumiesz że ja cię próbuję chronić?!- odparowała.
-Chronić?! Przed kim?! Przed kobietą która jest dla mnie całym światem?! Przed kim kurwa!?- naprawdę rzadko klnę, ale Jadzia mnie tak wkurzyła, że nie wyrobiłem...
-Ta kobieta ściągnie na ciebie kłopoty!! Nie powinieneś się z nią wiązać! Już nasza góralka, Kasia byłaby lepsza...- odpowiedziała, robiąc wszechwiedzącą minę.
-Nie mieszaj w to Kaśki, jasne?! Nie kochałem jej nigdy, nie kocham teraz i na pewno nigdy nie pokocham! Mam już moje dziewczyny i one mi w pełni wystarczą!- wrzasnąłem na siostrę. Biedna Niki przestraszyła się tych krzyków i zaczęła płakać...
-Jakie "twoje dziewczyny"?! Przecież to jakiś obcy bachor i wariatka!!?
-Nie waż się ich obrażać!! Obie nic ci nie zrobiły, a ty z takim nastawieniem!? A poza tym, nauczyłabyś się w końcu że jesteśmy teraz DOROSŁYMI ludźmi i DOSKONALE umiem sobie dawać radę sam! Nie potrzebuję ochrony starszej siostry!!- ryknąłem, po czym złagodniałem od razu, gdy do moich uszu dotarł płacz Niki. Od razu chciałem ją wziąć na ręce i uspokoić, ale ubiegła mnie mama, która ją wzięła, przytuliła, skinęła mi bez słowa głową i również wyszła z kuchni, aby dać mi i Jadwidze przestrzeń do kłótni. Dziękowałem jej za to w duchu.
-Widzisz co zrobiłaś!? Moja dziewczyna przez ciebie znów katuje się przeszłością, a córka płacze bo się boi!! Za nic nie chcę dla nich takiego środowiska!! Miały tu ODPOCZĄĆ, ale ty jak zwykle wszystko niweczysz!!- zaatakowałem siostrę.
-Ja niweczę?! JA!? Czy ty siebie Miłosz słyszysz?! Opętała cię ta wariatka, czy jak!? Chyba już naprawdę straciłeś rozum w tym Wrocławiu!!
-We Wro jest mi zdecydowanie lepiej, bo NIE MA tam CIEBIE!!
-Omamiła cię, jak nic!! Pobawi się i cię zostawi! Jest jak każda inna!
-Nie waż się tak mówić o Natalii!! To wspaniała kobieta!! Takiej jak ona ze świecą szukać!!- broniłem honoru ukochanej. Naprawdę mnie bolały słowa, które usłyszałem na jej temat z ust siostry... Za nic nie pomyślałem że Jagna AŻ TAK będzie jej nie lubić...?!
-Ty nadal nie rozumiesz że wszystkie są takie same!? Teraz gra biedną i pokrzywdzoną, więc zrobisz dla niej wszystko, a potem się znudzi i zwieje, zostawiając cię z tym obcym bachorem samego, albo jeszcze kumpli mężusia na ciebie naśle...!!
-Odszczekaj to zaraz!!- pogroziłem jej palcem -Natalia NIGDY by czegoś takiego nie zrobiła!! Kochamy się i równie bardzo kochamy Nikolę, mimo tego że biologicznie nie jest nasza!! A to że miała pojebanego męża to nie jej wina!!
-Akurat!- parsknęła.
-Czy ty sugerujesz że Natalia na własne życzenie była maltretowana, bita, zastraszana i wielokrotnie gwałcona przez własnego męża!?- mówienie o tym przychodziło mi z trudem, gdyż obudziło jeszcze świeże wspomnienia, ale to z własną siostrą musiałem teraz walczyć, a nie z tym skurwielem, Łukaszem...
-Tak! To właśnie mówię! Ona jest taka jak wszystkie!!- wrzasnęła Jadzia -A ja cię próbuję uchronić, zanim się zaangażujesz za bardzo!!
-To masz problem, bo już się zaangażowałem... CAŁYM SOBĄ!!- darliśmy się na siebie niemiłosiernie i nie zanosiło się abyśmy przestali... -A to o Natalii natychmiast odszczekaj!!- rozkazałem jej ostro.
-A jak nie, to co?!- prychnęła, a ja myślałem że wyjdę z siebie...
-I kto tu się zachowuje jak duże dziecko!?- warknąłem -Przestań naprawdę!!
-Nie, dopóki nie zmądrzejesz!!- odparowała równie ostro.
-Co tu się krucafiks dzieje!?- akurat wtedy, kiedy o mało co nie zaczęliśmy skakać sobie z Jadwigą do gardeł, do kuchni wszedł...
CDN.

Co będzie dalej?!
Czy siostra Miłosza i Natalia się dogadają??
Kto wszedł do kuchni?!
Zobaczymy...
Miłego dnia! Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro