60.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

2 DNI PÓŹNIEJ
NATALIA POW. Nadal nie mamy nic w sprawie Matyldy. Naprawdę się o nią boję... Nagrania z monitoringu które CUDEM udało nam się znaleźć, nic nie wniosły, więc informatycy starają się przez chmurę przeniknąć do telefonu młodej, aby tam coś znaleźć... Przetrzepują wszystko, media społecznościowe, maile, kontakty, SMSy... Jak na razie bez rezultatu, ale nie mamy jeszcze najnowszych danych. Jak gadałam z nimi przed służbą, to nie mieli nic nowego, ale obiecali że będą cały czas kopać. Klaudia z Adamem nigdy nas nie zawiedli, więc bardzo liczę na to że wkrótce COŚ znajdą...?!
-Hej...- zagadnął mnie łagodnie Miłek, delikatnie głaszcząc po kolanie -Będzie dobrze. Wszystko się wyjaśni...- pocieszył mnie, z czułym uśmiechem.
-Jakie "wyjaśni" Miłosz!? Ja ją po prostu muszę znaleźć! Tu nie ma nic do wyjaśniania!- odpowiedziałam z lekka nerwowo i dodałam -Niech ten koszmar już się skończy, naprawdę...!- westchnęłam ciężko i splotłam nasze palce.
-Śpisz coś w ogóle...? Strasznie blada jesteś...- zauważył Góral z troską w oczach i głosie.
-Jest ok. Z resztą, przecież wiesz, skoro śpimy razem w łóżku!- próbowałam to ominąć. Nie chcę aby się martwił niepotrzebnie...
-Natalia...- wypowiedział moje imię tak, że już wiedziałam iż mnie przejrzał. W końcu zna mnie aż za dobrze... Chyba nawet lepiej niż ja samą siebie?!
-Nie jest ok...- westchnęłam i od razu dodałam -Śpię po 4-5 godzin max, czasem nawet mniej, nie mogę zasnąć, a jak już mi się uda, to od razu się budzę. W głowie kotłuje mi się tyle myśli, że nie potrafię się wyciszyć, a te koszmary... Nigdy tak nie miałam, nawet wtedy gdy Łukasz mnie lał...- zwierzyłam mu się z błyszczącymi od łez oczami.
-Czemu nic nie mówiłaś?!- nie było w jego głosie wyrzutu, tylko troska.
-Nie chciałam cię martwić. Musimy się skupić na Nikoli i odnalezieniu Matyldy...
-Ale nie kosztem twojego zdrowia, Kochanie!- nie zgodził się ze mną.
-Wiem... Przepraszam...- spojrzałam na niego ze skruchą.
-Nie masz za co..- odpowiedział miękko, po czym podniósł nasze dłonie do ust i ucałował wierzch mojej -Pamiętaj że jestem obok i masz mi mówić o wszystkim! Nie dystansuj się ode mnie...- wykorzystał fakt że stanęliśmy na czerwonym i na mnie spojrzał -Zrobisz to dla mnie...?!- widziałam w jego oczach nadzieję.
-Mogę spróbować...- uśmiechnęłam się blado, za co dostałam szybkiego całusa w czoło. Zaraz potem zmieniliśmy temat i pojechaliśmy dalej ulicami Wrocławia, które od dnia porwania Matyldy wydają się znajome, a za razem jakieś inne... Czasem mam wrażenie że wcale nie poznaję tego miasta...

...
Dość luźną konwersację przerwał nam Jacek:
-Dziewiątka, zgłoście się!?
-Zgłaszam 9! Co mamy?!- złapałam za radio. Oboje w sekundę spoważnieliśmy i skupiliśmy się w pełni na pracy.
-Wezwanie do szkoły baletowej na Sądowej. Ponoć jedna z uczennic została zepchnięta ze schodów...
-Wiemy coś więcej?- dopytałam od razu. Potrzebowaliśmy jak najwięcej informacji, aby dobrze się rozeznać w sytuacji.
-Niestety nie. Wszystko zgłasza woźny, który jest na miejscu... Karetka też już jest- odpowiedział zwięźle.
-Ok Jacek, jedziemy tam!
-Dawajcie znać na bieżąco...
-Zrobi się! Bez odbioru 00!- zakończyłam dialog z dyżurnym, podczas gdy Miłosz już kierował nas pod adres.
-No to w drogę...- westchnęłam, odkładając radio na bok.
-Komu w drogę, temu czas...- odpowiedział z psotnym uśmiechem.
-Ej! To moje powiedzonko!- prychnęłam i dałam mu lekkiego kuksańca w ramię. W końcu cały czas uczestniczyliśmy w ruchu drogowym, a za nic w świecie byśmy nie chcieli opatrznie spowodować wypadku...

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
W SZKOLE
W budynku nie było już ratowników gdy przyjechaliśmy. Jacek dał nam znać przez radio że zawieźli ją do miejskiego. Z tą informacją udaliśmy się do woźnego, który był jedynym świadkiem całego zdarzenia...
Zastaliśmy go w holu.
-Dzień dobry panu! Aspiranci Bachleda i Wieczorek, przyjechaliśmy tu w sprawie tej zepchniętej dziewczyny...- zwrócił się do niego Miłosz.
-Dzień dobry!- przytaknął -Tak, biedna Kornelia... To takie miłe i uczynne dziecko... A do tego jaka zdolna!- powiedział, wyraźnie poruszony tym zajściem.
-Dobrze znał pan Kornelię?- zaczęliśmy wstępne przesłuchanie.
-Niezbyt dobrze, ale szczerze mówiąc to chyba wszyscy ją tu znali... Bardzo utalentowane dziecko...- zaczął opowiadać co wie. Nie było tego dużo, ale nie mieliśmy nic więcej...
Po rozmowie z nim, porozmawialiśmy jeszcze z dyrektorką szkoły. Kobieta nie miała pojęcia dlaczego ktoś mógłby zepchnąć nastolatkę ze schodów. Tego jednak mieliśmy się dowiedzieć, krótko później, gdy pojechaliśmy do szpitala...

Zastaliśmy tam matkę nastolatki. Cały czas siedziała przy córce...
Wylegitymowaliśmy się, po czym zamieniliśmy parę słów z poszkodowaną. Na nieszczęście, chwilę przed zajściem na korytarzu którym szła dziewczyna zgasło światło, więc nie widziała kto ją zepchnął... Zapowiadało się na długą sprawę...
Dziewczyna nie powiedziała nam nic przełomowego, za to matka usilnie obwiniała "konkurentkę" córki - niejaką Sylwię. Z braku innych tropów wezwaliśmy ją i jej ojca na komendę...

...
Przesłuchanie Sylwii nic nie dało, gdyż miała żelazne alibi. Znów staliśmy w miejscu...
-Chodź, rozejrzyjmy się po szkole...- powiedział Miłek. Czułam że chyba wpadł na pomysł...
I miał rację. W szkole dostaliśmy dostęp do elektrowni szkolnej, a jak się okazało, drzwi tam były otwarte, a ona sama służyła starszym uczniom za miejsce schadzek i palarnię... Znaleźliśmy tam bransoletkę bardzo podobną do tej, którą nosi Kornelia. A w szpitalu spotkaliśmy jej młodszą siostrę... Powoli wszystko chyba układało się w całość, ale potrzebowaliśmy potwierdzenia. Wobec tego, pojechaliśmy do domu dziewczyn, aby z nią pogadać... Potrzebowaliśmy zeznań Kamili na cito, aby możliwie zamknąć sprawę...
Od razu tam pojechaliśmy...

...
Było trochę komplikacji, ale w końcu Kornelia z Kamilą nam wszystko wstępnie wyjaśniły. Ich matka nie potrafiła tego zrozumieć i była na nie bardzo zła. Za to ja doskonale rozumiałam nastolatki, a nie kumałam postawy kobiety... Lecz nie mnie było to oceniać...

Aby zakończyć sprawę na dobre, przewieźliśmy całą trójkę radiowozem na komendę. Akurat przygotowywaliśmy się do przesłuchania, gdy do pokoju weszła komendant.
-I jak z tą zepchniętą nastolatką?! Macie coś?!- spytała, stając przy szafce. Oboje na nią spojrzeliśmy.
-Właśnie mieliśmy iść na finalne przesłuchanie- odpowiedziałam jej.
-Kornelia wszystko to zaplanowała razem z siostrą, aby dotarło do ich matki, że nie chcą takiego życia jakie miały wcześniej...- wytłumaczył jej wszystko Miłosz, spokojnym tonem.
-To nie ciekawie...- skomentowała, z dezaprobatą w głosie. Podobnie jak my nie potrafiła zrozumieć postawy matki nastolatek....
-"Poczekajcie, pani komendant, są nowe informacje w sprawie Matyldy...- do pokoju wpadł Jacek, przerywając nam rozmowę. Całą trójką na niego spojrzeliśmy.
-Co się dzieje?- od razu podskoczyło mi ciśnienie.
-Analiza miejskiego monitoringu niewiele nam dała, ale dostałem właśnie informacje od jednego z podmiejskich komisariatów z którymi się kontaktowałaś...
-I?!- chciałam wiedzieć na JUŻ...
-No i poszukali i okazało się że auto, którym jechała Matylda z Pawłem tankowało na małej stacji benzynowej w dniu jej zaginięcia jakieś 30 km od miasta...- streścił nam wszystko -Wysłali mi to nagranie i Matylda była w tym samochodzie! Na 100%...- aż się złapałam za głowę i wypuściłam powietrze z płuc. To było dużo informacji jak na jeden dzień...
-Super...- westchnęłam. Wreszcie coś przełomowego...
-Widać ją? Jak się zachowywała?- spytała przejęta komendant.
-Widać- potwierdził -Właśnie normalnie, jakby to było ZANIM zorientowała się że coś jest nie tak...- spojrzał po nas wszystkich.
-Gdzie dokładnie to było?- spytał milczący do teraz Miłosz.
-Okolice Skamielina...
-Skamielin?!- upewniła się komendant -Słuchajcie, tam kiedyś były państwowe zakłady przetwórstwa owocowego. Po prywatyzacji padły. Idealne miejsce na przetrzymywanie kogoś...- spojrzała na nas poważnie -Może należałoby to sprawdzić...?
-Pani komendant, ja tam muszę jechać...- spojrzałam z powagą na szefową.
-Ja też- dodał Miłosz -Nie zostawię Natalii samej...- spojrzał przelotnie w moim kierunku.
-Dobra, jedziecie tam oboje, a ja przesłuchaniem dziewczyn i ich matki zajmę się sama...- zdecydowała -Jacek, załatwiasz im wsparcie, ruszamy..."
- rozdzieliła zadania, po czym razem z Nowakiem wyszła z pokoju, a my zaczęliśmy się szykować. Krótko później tam pojechaliśmy, razem ze wsparciem w postaci Ateków...

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
SKAMIELIN
W HALI
Wpadliśmy tam całą grupą z bronią w rękach. AT przeczesywali pomieszczenie po pomieszczeniu, a my staraliśmy się mieć oczy szeroko otwarte i w razie czego dostrzec coś ważnego, nie wychylając się za bardzo. W końcu żadne z nas w razie strzelaniny nie chciało oberwać kulką... Na nasze nieszczęście, nie znaleźliśmy nic...
-"Gdzie ona jest?!- spytałam z westchnieniem, chowając broń do kabury. Ewidentnie nie była mi już potrzebna... -Cholera no..! Miała tu być!- emocje powoli brały nade mną górę i nie mogłam na nic poradzić...
-Natalia, uspokój się!- Miłosz starał się trzymać mnie w ryzach -Znajdziemy ją, rozumiesz!?- w jego oczach widziałam że miał ochotę mnie przytulić, ale starał się zachowywać profesjonalnie... Za to ja miałam łzy w oczach...
-No ale coś musi tutaj być!- nerwy miałam w strzępach... Wtedy całą 4 spojrzeliśmy na leżący na ziemi pod naszymi nogami materac.
-Mógł tu spać jakiś bezdomny, technicy się tym zajmą, Natalia!?"- Góralowi też powoli udzielały się emocje sytuacji... Jednakże ja go nie słuchałam, gdyż coś pod materacem przykuło moją uwagę... Ukucnęłam i mimo protestów Miłosza chwyciłam za tą rzecz. Znalazłam...

CDN.

Co znalazła Natalia?!
I gdzie tak naprawdę przebywa Matylda?!
Czy znajdą ją na czas?!
Natalia jest coraz bliżej odnalezienia siostry, czy może cały czas się od niej oddala?!
W tej sprawie bez wątpienia liczy się czas, a jest go niestety coraz mniej...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro