65.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W poprzednim rozdziale:
-Chodzi o...
CD.

...tego zatrzymanego z tej sprawy z Matyldą...- spojrzała na mnie poważnie.
-Pawła- przypomniałam jej imię gościa.
-Tak... No, wygląda na to że go skutecznie przycisnęłaś...- szefowa spojrzała na mnie poważnie.
-Powiedział coś więcej?- zainteresowałam się momentalnie.
-Wyśpiewał wszystko...
-Powiedział gdzie są przetrzymywane inne dziewczyny?!- spojrzałam na Jaskowską z nadzieją, przerywając jej.
-Tak. Podał adresy, nazwiska, kontakty...- uśmiechnęła się pod nosem -To na razie tajne, ale...- na moment się zatrzymała przy doborze słów, patrząc na mnie poważnie -Szykuje się duża akcja przeciwko nim...
-Oczywiście...- całą sobą starałam się ukryć to jak wielką ulgę poczułam w tamtej chwili... Ci skurwiele już nigdy nie skrzywdzą kolejnych kobiet i zapłacą co zrobili mojej siostrze... Ogromny kamień spadł mi z serca...
-No. Masz prawo do zadowolenia...- stwierdziła z lekkim uśmiechem.
-Pani komendant, ja będę zadowolona wtedy, jak ich wszystkich złapią- odpowiedziałam jej szczerze, ledwo hamując cisnący się na usta uśmiech. Ten dzień chyba nie mógł być już lepszy po tej informacji...
-Jestem przekonana że tak będzie...- potwierdziła zadowolona -Ale Natalia, to jeszcze nie koniec dobrych wiadomości...- nadal coś przede mną ukrywała, a ja miałam cholerną ochotę dowiedzieć się co to takiego...
-Zamieniam się w słuch...- zupełnie nie miałam pojęcia o co może jej chodzić?! Nie zdradziła się zupełnie niczym, co sprawiło że siedziałam jak na szpilkach. Biorąc pod uwagę jej minę, to mogły być tylko dobre wiadomości...
-Twoja praca została doceniona...- zaczęła wyjaśniać -Szykuj się na awans...- nie mogła dłużej trzymać tego przede mną w tajemnicy i widziałam to po niej.
-Poważnie?!- nie no, teraz to mnie wzięła z zaskoczenia... Nie spodziewałam się tego ani trochę..!
-Gratuluję...- odpowiedziała na to, wstając zza biurka i wyciągając w moją stronę dłoń z uśmiechem.
-Poważnie!- miałam ochotę zacząć się śmiać w tamtej chwili... Ograniczyłam się jednak do szerokiego uśmiechu. Oczywiście uścisnęłam jej rękę, którą lekko potrząsnęła.
-Jak najbardziej... Bardzo się cieszę...- teraz już Renata uśmiechała się równie szeroko jak ja... Ale się porobiło...! JA i AWANS! To dopiero!
-Super! Bardzo dziękuję! To jest świetna wiadomość!- odpowiedziałam, aż kraśniejąc z radości.
-No..." Mam nadzieję że poprawiłam tym jakoś twój dzień, a po służbie leć świętować...
-No jasne!- potwierdziłam, ledwo wytrzymując. Z tego jeszcze lekkiego niedowierzania śmiałam się z samej siebie i mojej reakcji... -Dziękuję pięknie! Do zobaczenia!- powiedziałam szefowej na wyjściu, kilkakrotnie skinąwszy jej głową.
-Do zobaczenia!- odpowiedziała rozbawiona i usiadła za biurkiem, a ja opuściłam jej gabinet. Z wrażenia miałam ochotę zacząć skakać, ale wiedziałam że w pracy nie wypada więc powstrzymałam swoją ekscytację do czasu aż nie weszłam do pokoju mojego i Miłosza. Bachleda już czekał na mnie z obiadem.
-No mów! Co od ciebie chciała?!- tak się niecierpliwił, że aż wstał. Widziałam w jego oczach też lekkie zdziwienie moim szerokim uśmiechem, ale nie dbałam o to...
-Mam wiadomość dobrą i złą. Którą chcesz usłyszeć najpierw?!- zaczęłam trochę od czapy, szczególnie że ta "zła" wiadomość była w rzeczywistości bardzo dobrą, ale Miłek o tym nie wiedział...
-Może tą dobrą...- zupełnie nie rozumiał o co mi chodzi, a jego konsternacja bawiła mnie dokumentnie...
-Paweł wydał WSZYSTKICH swoich współpracowników, adresy, kontakty, WSZYSTKO, rozumiesz?!- nie kryłam radości -W.S.Z.Y.S.T.K.O!!!
-Naprawdę?- potwierdziłam tylko skinieniem głową, na co Bachleda ominął biurko, podszedł do mnie i przytulił.
-Mówiłem ci że wszystko się dobrze skończy!- podsumował, a ja z uśmiechem oddałam uścisk.
-Mówiłeś, przyznaję- zgodziłam się i wspólnie prychnęliśmy śmiechem, który chwilę trwał. Naraz jednak Miłek spoważniał.
-A ta zła informacja?!- spojrzał na mnie. Naprawdę, walczyłam ciężko aby się szczerze nie uśmiechnąć.
-Będziesz się musiał przyzwyczaić do nazywania mnie inaczej...- zaczęłam trochę zagadkowo, uśmiechając się niewinnie i obejmując go w pasie.
-To znaczy?!- posłał mi nierozumiejące spojrzenie.
-Już nie jestem aspirantem...- podpowiedź nr 1. Miałam nadzieję że wystarczy, bo jeśli nie zgadnie teraz, to nie wytrzymam i powiem mu prosto z mostu! Chwilę czekałam na jego reakcję, patrząc jak zmienia się jego mimika twarzy. Z skonsternowanej i nie czającej nic, powoli przechodziła w zrozumienie i radość.
-Dostałaś awans?!- spojrzał na mnie z iskierkami radości w oczach. Pokiwałam tylko potwierdzająco głową, uśmiechając się szeroko.
-Komendant mówi że to za to że rozbiłam tą szajkę, co porwała Matyldę...- wyjaśniłam i nie byłam w stanie dodać nic więcej, gdyż Bachleda porwał mnie w ramiona i zakręcił wokół własnej osi. Wtedy, z mojego gardła wydobył się zaskoczony pisk, który krótko później przeszedł w śmiech.
Gdy już Miłosz postawił mnie na ziemi, akurat do pokoju wpadł Julek.
-Kto kogo bije!? Słyszałem piski!- wykrzyknął, rozglądając się po pokoju nerwowo i patrząc na nas podejrzliwie. Spojrzeliśmy na siebie z Miłoszem, ledwo hamując śmiech, po czym ponownie na "intruza". Nie daliśmy rady i wybuchliśmy śmiechem -To nie jest śmieszne!- prychnął oburzony Poniatowski.
-Nikt tu nikogo nie uderzył Julek!- prychnęłam przez śmiech, a śmiałam się tak, że aż się musiałam wesprzeć na Miłoszu aby stać prosto! Z resztą, z Bachledą nie było lepiej...
-Jesteś przekonana Natalia?! Wiem co słyszałem!?- dopytywał się.
-Jest całkowicie bezpiecznie...- potwierdził Miłosz, nadal się śmiejąc.
-W takim razie idę stąd. Mam dużo pracy- odpowiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Zamarliśmy na moment, po czym znów wybuchliśmy śmiechem. Konkluzja była jedna, bez Juliusza na tej komendzie byłoby ZDECYDOWANIE ZA NUDNO!
Śmialiśmy się dobrą chwilę, aż nas zaczęły od tego boleć brzuchy.
-Dobra pani Starszy aspirant! Kończymy tą śmiechawkę i siadamy do stołu, bo nam obiad zaraz wystygnie!- powiedział Miłek wskazując biurko, gdy już jako tako daliśmy radę się uspokoić.
-Masz rację, jedzmy, bo od tych nowin się głodna zrobiłam!- przytaknęłam i wspólnie usiedliśmy do biurka Górala, aby zjeść. Miłosz sobie wziął schabowego z frytkami i kiszonką, a mi sporą porcję makaronu szpinakowo-serowego. Z zadowoleniem rozpoczęliśmy konsumpcję, podczas której dokładnie, ze wszystkimi szczegółami opowiedziałam partnerowi rozmowę jaką przeprowadziłam z szefową. Bardzo się cieszył z mojego sukcesu...
A po obiedzie zajęliśmy się dość sporymi stosikami papierów... Jednak nie przeszkadzało nam to w posyłaniu sobie znaczących spojrzeń i uśmiechów. Humory mieliśmy superowe!
Jednakże długo na komendzie nie posiedzieliśmy, gdyż musieliśmy się ubrać i śmigać dalej na patrol. Zrobiłam to z nadzwyczajną ochotą, mimo dość słabej pogody za oknem. To chyba ten awans dodał mi animuszu... I nawet się na ludzki debilizm tak nie wkurzałam, jak zawsze!? Normalnie święto!

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
W MIESZKANIU
Zadowoleni zaparkowaliśmy pod blokiem, po czym wzięliśmy wszystkie swoje szpargały i weszliśmy do środka. W oka mgnieniu byliśmy pod drzwiami z kluczami w rękach. Otworzyłam je i weszłam pierwsza, a Bachleda zaraz za mną.
-Matylda! Niki! Jesteśmy!?- zakomunikowałam, mimo iż dobrze słyszały. Mała od razu poderwała się na nogi i do nas przybiegła. Szczerze mówiąc, z dnia na dzień robi się coraz szybsza..!?
-Mama! Tata!- wykrzyknęła ucieszona. Od razu porwałam ją w ramiona z uśmiechem.
-Cześć maleńka!- zaśmiałam się i ucałowałam ją w policzek, sadzając sobie na biodrze.
-Mama- powtórzyła i obejmując mnie rączkami za szyję, przytuliła się bardzo mocno.
-Ktoś się stęsknił..- zaśmiałam się, patrząc na uśmiechniętego Miłosza. Znów miał te ogniki w oczach, jakie za każdym razem dostaje, gdy patrzy na mnie lub na małą...
-Cześć księżniczko!- uśmiechnął się do niej i ją pocałował w nosek, na co się zaśmiała. Zawsze tak robi, bo jego broda ją łaskocze...
-A gdzie ciocia?!- zainteresowałam się, gdyż do teraz Matylda nie pojawiła się w korytarzu.
-Tam!- wskazała mądrala na salon.
-Chodź, musimy się z tatą z ciocią przywitać w takim razie...- powiedziałam i poszłam we wskazanym przez małą kierunku. Matylda w istocie, leżała na kanapie, pod kocem, a dookoła siebie miała mnóstwo zabawek Nikoli.
-Cześć Młoda, a ty co taka apatyczna?!- zagadnęłam siostrę, siadając obok niej na kanapie. Mój troskliwy wzrok spotkał się z lekko apatycznym spojrzeniem Matyldy.
-To nic... Po prostu zmęczona jestem...- chciała się wykręcić.
-Niki cię wykończyła!?- spojrzałam poważnie na córkę. Jednocześnie pokręciły głowami przecząco, i mała, i ona.
-No co ty?!- oburzyła się -Ten Aniołek?!- wskazała na Nikolę -Pilnowanie jej dzisiaj to była czysta przyjemność!
-To o co chodzi w takim razie?!- dopytałam z troską.
-To nic...- zbagatelizowała. Wiedząc że nic z niej nie wyciągnę. zmieniłam temat, jednocześnie puszczając małą, aby pobiegła do Miłosza, do kuchni.
-Mam nowinę... Dostałam awans!- wyznałam jej, ciesząc się jak mała dziewczynka.
-Serio?!- też się podekscytowała -Gratuluję!- uśmiechnęła się. Mimo to nadal była jakaś taka apatyczna...
-Co chcesz robić w takim razie?! Muszę to uczcić...- spojrzałam na nią pytająco.
-Przepraszam cię, ale nie mam dzisiaj ani humoru, ani energii aby wstać...- spojrzała na mnie przepraszająco. Wtedy wpadłam na pomysł.
-Poczekaj, zaraz wrócę!- powiedziałam i znikłam w sypialni. Trochę szukałam w szafie, ale w końcu znalazłam pożądaną rzecz i z nią w ręku wróciłam do salonu.
-A bajka dobranocka to gdzie?!- powiedziałam nienaturalnie wysokim głosem, wystawiając przed siebie pluszową króliczkę. Oczy mojej siostry od razu się zaświeciły.
-Boziu! Skąd ty ją masz?!- spytała mnie zszokowana, wyciągając ręce po zabawkę.
-Tajemnica- uśmiechnęłam się dumna, podając jej ją.
-Całe wieki jej nie widziałam! Myślałam że przepadła!
-Jak widać nie- uśmiech nie schodził mi z twarzy. A właśnie wtedy do salonu weszli Miłosz z małą.
-Kolacja gotowa!- oznajmił Góral, zadowolony -Niki robiła!- obwieścił, a mała ochoczo pokiwała główką.
-Jak aniołek robił, to trzeba skosztować...- powiedziała Matylda i z lekka ociężale wygramoliła się spod koca. Całą czwórką zasiedliśmy do bardzo pysznej kolacji, popitej herbatką owocową z miodem i imbirem. PYCHOTA!
Potem wykąpałam małą i uśpiłam, a wtedy zostaliśmy we trójkę sami. Miłosz otworzył czerwone wino z lodówki i rozlał do kieliszków. W końcu mieliśmy co świętować...
Rozmowa szła płynnie i nawet miło, winko było dobre, a ramię Bachledy jako poduszka najwygodniejsze, gdy nagle Matylda zmieniła temat.
-Nadal ją pamiętasz- stwierdziła, a ja zdębiałam. O co jej chodzi?!
-Ale co?!- spytałam siostrę zaskoczona.
-No kołysankę. Tą co śpiewała nam mama- podsunęła -Słyszałam jak śpiewałaś ją Niki gdy poszłam do łazienki...- wyjaśniła niewiadomą.
-Tak- uśmiechnęłam się lekko -Niektóre rzeczy zapadają w pamięć i już nie dają się zapomnieć... Jak jazda na rowerze chociażby, czy pływanie- odpowiedziałam skromnie.
Potem już temat kołysanki zszedł na 2 plan, a my zajęliśmy się czymś innym. Bardzo miły wieczór... Spać poszliśmy gdzieś około 24, może nawet 1. Zasnęłam wykończona, ale szczęśliwa. Tego dnia wydarzyło się tyle pozytywnych rzeczy... Jestem ciekawa co jeszcze planuje dla nas przyszłość...?!
CDN.

Czyli Natalia dostała awans, a Matyldę dorwała chandra...
Czy młodsza Wieczorek się z tego otrząśnie?
Co jeszcze ich czeka?!
A może teraz, tak dla odmiany, będzie spokój?
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro