67.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

MIŁOSZ POW. Minęły trochę ponad 2 tygodnie odkąd uratowaliśmy Matyldę z rąk gangsterów... Siostra Natalii wydaje się w coraz lepszym stanie psychicznym, ale Natalka i tak się o nią martwi... A ja się martwię o nie obie... Oby jak najszybciej wszystko wróciło do normy... Cieszy mnie że młoda powoli staje z powrotem na nogi, ale sam dobrze wiem, może nie z autopsji, ale z perspektywy doświadczeń w pracy, że takie wydarzenia mogą się ciągnąc za człowiekiem długie miesiące, albo nawet lata nim się zupełnie z tego otrząśnie... Także przed Matyldą jeszcze długi i zapewne bolesny, pełen łez proces, ale jeśli jest chociaż w połowie tak silna jak jej starsza siostra, to poradzi sobie z tym! A my z Natalią pomożemy jej we wszystkim, cokolwiek by to nie było...

Dzisiaj też dzień zaczął się tak jak zwykle. Jednak jest bez wątpienia niezwykły... Właśnie minął mi i Natalii wspólny 2 rok w patrolu! Nie wierzę że tak to szybko przeleciało?! Całe 2 lata razem, czy to na wozie, czy pod wozem, bez najmniejszej kłótni... Brzmi jak niemożliwy sen?! Trochę tak. Czy jest faktem?! A i owszem! Bardzo się z tego powodu cieszę, a fakt że Natalia o tym nie pamięta jest jeszcze lepszy! Zamierzam dzisiaj jej zrobić parę niespodzianek, ale o tym trochę później!

Akurat skończyliśmy odprawę i idziemy do pokoju, aby zebrać rzeczy i pojechać na patrol. Gdy minęliśmy się z Jackiem, mrugnąłem do niego porozumiewawczo, a Nowak odpowiedział tylko uśmiechem i znikł u siebie w dyżurce. W tym samym czasie my poszliśmy spokojnie do naszego pokoju, gdzie puściłem Natalię przodem. Bez niego cały ten plan by się w ogóle nie udał, więc wtajemniczyłem go w to parę dni temu, podobnie jak jeszcze parę innych osób. Mam nadzieję że uda mi się zaskoczyć Natalię i sprawić że się chociaż trochę uśmiechnie...?! Przez ostatnie tygodnie jest non stop spięta i zmęczona, więc chcę chociaż spróbować ją rozweselić...
Wpadając do pokoju tylko na moment, ubraliśmy się porządnie i z radiami w rękach wyszliśmy na korytarz, aby opuścić komendę. Już praktycznie doszliśmy do klatki schodowej, gdy usłyszeliśmy znajome wołanie za sobą:
-Góral, Natalia?! Czekajcie!?- zawołał Nowak, idąc ku nam szybkim krokiem. Oboje od razu dojrzeliśmy pudrowo-różową karteczkę w jego dłoni, a oznaczała ona tylko jedno...
-Co tam dla nas masz, Jacek?!- spytałem przyjaciela z westchnieniem.
-Bójkę na rynku, połączoną z bitwą na jedzenie...- powiedział, a my spojrzeliśmy po sobie zaskoczeni.
-Powiedziałeś "bitwą na jedzenie?!"- upewniłem się.
-Takie coś ludzie w ogóle robią?!- dołączyła się Natalia.
-Jak widać tak- potwierdził i dodał -Jeździcie tam i ogarnijcie ten chaos... W razie co, dajcie znać...- podał mi karteczkę z adresem.
-Jacek, a to nie robota dla straży miejskiej?!- spytałem z powątpiewaniem.
-Teoretycznie tak, ale oni są zarobieni ze względu na przedświąteczny okres i potrzebują pomocy... Z resztą, bójki to już nasza działka...- odpowiedział, też niezbyt zadowolony.
-Skoro tak mówisz...- powiedziała kwaśno Natalia i wyszliśmy z komendy. Ja wsiadłem za kierownicę, a Natalka na miejsce pasażera i odjechaliśmy w kierunku wezwania, w duchu trochę obawiając się co zastaniemy na miejscu...?!

30 MINUT PÓŹNIEJ
NA RYNKU

Ledwie podjechaliśmy, już na naszej przedniej szybie wylądował rozkwaszony banan. Spojrzeliśmy na siebie niezadowoleni, ale wysiedliśmy oboje z wozu i zamknąłem go. Zapowiadała się długa interwencja...
Od razu rzuciła nam się w oczy bardzo duża grupa ludzi podzielona na dwie, rzucająca na wszystkie strony wszystkim co się nawinęło pod rękę, łącznie z jedzeniem i krzycząca jakieś dziwne rzeczy. A pośrodku tego dwóch facetów turlało się po asfalcie zażarcie się szarpiąc i okładając, a z ich ust wypływały co chwila jakieś przekleństwa czy obelgi. Nie było szans że załatwimy to szybko... Jedyny plus był taki, że znaleźliśmy i bitwę na jedzenie i bójkę w jednym czasie...
-Co robimy?!- spytała mnie powątpiewająco Natalia, patrząc to na mnie, to na to dziwne grono.
-Trzeba ich uspokoić...- odpowiedziałem i nie czekając na jej odpowiedź podszedłem bliżej grupki -Uspokoić się wszyscy! Policja! Dość tego!- huknąłem, ale nikt nie zareagował.
-Ludzie, POLICJA!! DOŚĆ TEGO!- Wrzasnęła Natalia, stając u mojego boku. Od razu podziałało i wszyscy zamarli, z wyjątkiem bijących się.
-Aspiranci Bachleda i Wieczorek, KMP!!- wylegitymowałem nas głośno, aby i do bijących się dotarło. Niestety, nie podziałało...
-Znacie ich?!- spytała ludzi Natalia. Jednakże zamiast z jakąkolwiek odpowiedzią, spotkaliśmy się z wznowieniem bitwy i to jeszcze gwałtowniejszym. Jedyne co udało się nam zrobić w porę, to odbiec do radiowozu i schować w środku.
-Ci ludzie są nienormalni!- parsknęła Natalia, na wydechu.
-Nic mi nie mów..! Biją się gorzej niż przekupki na targu! A tych to w Czarcim pełno!- odpowiedziałem, podzielając zdanie szatynki. Przez dobry moment, obserwowaliśmy z bólem jak ci się okładają, a na dodatek dostaje też nasz radiowóz...
-Nie ma co, wzywam posiłki!- przerwała ciszę Natka, łapiąc za radio -00, zgłoś dla dziewiątki!?- wywołała Nowaka nerwowo.
-No co tam Natalia?! Jak ta bitwa?!
-Źle... Nie reagują na nic, goście nadal się tłuką, wszystko wszędzie lata i już z połowę radiowozu mamy ufajdaną tym żarciem...!- odpowiedziała z niesmakiem.
-Już wam wysyłam wsparcie...!- powiedział na to, wyraźnie niezadowolony.
-Przydałoby się...- mruknęła kwaśno.
-Szóstka będzie u was za kwadrans- doszła nas odpowiedź dyżurnego.
-Ok, czekamy!- odpowiedziała i zakończyła rozmowę. Żadnemu z nas nie chciało się wysiadać z radiowozu, ale niestety trzeba było...

Krótko później, z niemałym trudem, zobaczyliśmy przez szybę że z drugiej strony nadjechali Emilka i Krzysiek, z włączonymi błyskami. Zrozumieliśmy od razu, że to w celu aby trochę zdezorientować bijących się i uczyniliśmy to samo, po czym wysiedliśmy i zamknęliśmy wóz. W końcu nie mogliśmy być pewni że nikt do niego nie wsiądzie i czegoś nie zrobi...?!
Zaszliśmy tą grupę z dwóch stron.
-Sierżant Zapała i Starsza sierżant Drawska-Zapała!- krzyknął Krzysiek, a zaraz potem w jego ślady poszła Natalia, przedstawiając nas po raz kolejny:
-Aspiranci Wieczorek i Bachleda!- wylegitymowaliśmy się i z niemałym trudem zajęliśmy się sprawą. Jednakże pomoc Zapałów była wyraźnie nieoceniona, mimo tego że i tak byliśmy cali wręcz usłani jedzeniem, zaczynając na owocach, idąc przez jakieś tam zupy i ciasta. Nie było to przyjemne... Jednak, mimo wszystko udało nam się to w czwórkę ogarnąć. Podzieliliśmy się wtedy zadaniami i ja gadałem z tymi dwoma gości co się pobili, a Natalia i Krzychu z Emilką podzielili awanturników na 3 grupy i każdą z nich wstępnie przesłuchali. Była to bez wątpienia bardzo owocna współpraca....
Co najciekawsze, mimo kalibru akcji, nikt niczego nie wniósł dalej, więc skończyło się na wypisaniu notatki z interwencji i odpowiedniej ilości mandatów. Następnie rozgoniliśmy tych ludzi, aby sprawa się nie powtórzyła, jak tylko stąd odejdziemy stąd. Nie zmienia to faktu że przez to "ogarnianie" sytuacji, byliśmy dość mocno oblepieni kawałkami jedzenia i radiowozy niestety też...
-Co za interwencja...!- prychnął Krzysiek, strzepując z siebie dość spory kleks zupy pomidorowej krem.
-Nic mi nie mów!- odpowiedziała mu na to Natalia, wyciągając sobie z kitki makaron, również z takiej zupy.
-Wracajmy lepiej na komendę się przebrać- powiedziała Emilka, patrząc po sobie i nas wszystkich.
-Emi ma rację, przebierzmy się i umyjmy zanim będziemy mieli kolejne interwencje...- poparłem przyjaciółkę, a Krzysiek i Natalia się z nami zgodzili. Wobec tego się częściowo pożegnaliśmy, po czym wsiedliśmy do radiowozów i pojechaliśmy najkrótszą drogą jaką się dało na fabrykę...

NA KOMENDZIE
Po zajechaniu tam, nie gadając z nikim, w niezbyt dobrych humorach udaliśmy się do szatni, aby zmyć z siebie to jedzenie i się przebrać. Jednakże nie tylko to było trzeba umyć... Wiedziałem że się ogarnę dużo szybciej niż Natka, więc napisałem jej tylko SMSa:

DO Natalia: Jak już się ogarniesz, poczekaj na mnie przed komendą. Niedługo będę, musiałem coś załatwić... KC- napisałem jej i zadowolony wyszedłem z komendy w nowym, czystym mundurze. Wsiadłem za kółko i pojechałem na najbliższą myjnię. Liczył się czas, gdyż chciałem jej zrobić niespodziankę...

W TYM SAMYM CZASIE 
NATALIA POW.
Gdy skończyłam brać prysznic, wróciłam do szatni i zaczęłam się na nowo ubierać. Poszło mi to dość sprawnie.
-Ktoś ci chyba coś pisał, bo lampka się świeci- powiedziała Emilka, siedząc obok moich rzeczy na ławeczce i poprawiając sobie makijaż.
-Ok, dzięki- odpowiedziałam, dopinając sobie ostatnie guziki od koszulki, po czym sięgnęłam po telefon. Jak się okazało miałam SMSa od Miłosza. 

OD Miłek:  "Jak już się ogarniesz, poczekaj na mnie przed komendą. Niedługo będę, musiałem coś załatwić... KC"...- gdy to przeczytałam, uśmiechnęłam się pod nosem, ale też nieźle mnie to zaintrygowało.
-No i co tam masz?!- spytała Zapała, wyraźnie ciekawa.
-Miłosz... Napisał że mam czekać na niego pod komendą, bo musi coś załatwić- odpowiedziałam jej i do kończyłam się ogarniać. Nie zajęło mi to długo, nawet mimo tego że suszyłam włosy, do których też dostało się jedzenie, po czym wspólnie z Emilką opuściłyśmy szatnię. Wtedy Zapała poszła szukać męża, a ja dopięłam wszystkie zamki i guziki w moim polarze, kurtce i kamizelce i wyszłam na zewnątrz, aby poczekać na Bachledę. Co ciekawsza, nigdzie nie widziałam naszego radiowozu, a przecież on też był do mycia...?!
Po dłuższej chwili jednak ta niewiadoma wyjaśniła się sama, gdyż Góral podjechał pod komendę w świeżutko umytym i wręcz błyszczącym radiowozie! Na ten widok uśmiech sam się cisnął na usta....!
Miłosz zaparkował, zgasił silnik i wysiadł, patrząc na mnie z uśmiechem.
-I jak?! Podoba się?!- spytał, wyraźnie zadowolony.
-Ty się jeszcze pytasz?!- odpowiedziałam z niedowierzaniem -Świeci się jak nowy!

-Podwójne nabłyszczanie!- podsunął, wyraźnie dumny.

-Faktycznie- potwierdziłam i dodałam -Tak się błyszczy, że nie będzie trzeba bomb włączać!- zaśmiałam się, a Góral wraz ze mną -Dzięki- odpowiedziałam, patrząc na niego z wdzięcznością.-Wszystko dla mojej Księżniczki- odpowiedział, wyraźnie zadowolony.

-Powiem ci coś- dodałam, patrząc na niego z namysłem.
-Co się dzieje?!- od razu zauważył, znając mnie aż za dobrze.

-Po prostu jeszcze żaden facet nie zrobił mi takiej niespodzianki...!?- odpowiedziałam szczerze.

-No to widzisz, to jestem pierwszy!- odparł na to, po czym  podszedł do drzwi kierowcy, i je otworzył -Chodź, bez tego brudu będzie się lepiej prowadzić!- powiedział i wskazał że mam wsiadać.
-Ty tak serio?!- nie wierzyłam, podchodząc do niego. W końcu przez ostatnie miesiące to on siedział za kółkiem...

-Proszę bardzo! Jedziemy!- odpowiedział na to, wyciągając w moją stronę kluczyki. Z uśmiechem, ciesząc się jak mała dziewczynka, wsiadłam na fotel kierowcy. Góral zamknął mi drzwi, po czym okrążył wóz i wsiadł na miejsce pasażera.
-Dziękuję Kochanie- spojrzałam na niego z wdzięcznością i dałam mu buziaka w policzek.
-Nie masz za co Skarbie- odpowiedział, ze szczerym uśmiechem. Z mojej twarzy podobny też nie chciał zejść. 'To mi Góral niespodziankę zrobił...!' zaśmiałam się w duchu z tego, wsadzając kluczyki do stacyjki. Gdy już się usadowiliśmy w fotelach, zapięliśmy pasy i w ogóle, wyjechaliśmy znów na ulice, aby kontynuować patrol. W końcu na przerwę było zdecydowanie za wcześnie...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
MIŁOSZ POW.
Jeździmy po ulicach już jakiś czas. Mieliśmy już chyba z 20 interwencji, ale nic tak "brudnego" jak ta rano i chwała bogu za to! W końcu nie mamy 3 kompletu munduru na przebranie?! Oboje też jesteśmy już w dużo lepszych humorach, a ja się cieszę że udało mi się sprawić że Natka się uśmiechnęła. Jednak to nie był koniec niespodzianek z mojej strony...
-Wiesz co?! Zgłodniałem, zgłosimy przerwę?!- zagadnąłem siedzącą obok mnie partnerkę, która cały czas miała wzrok skupiony na drodze.
-Możemy, bo ja też jestem głodna- odpowiedziała, więc chwyciłem w rękę radio:
 -00, zgłoś dla dziewiątki?!
-TU 00, co jest?!- odezwał się prawie natychmiast dyżurny.
-Jacek, masz coś dla nas?!- spytałem Nowaka z nadzieją że nie.
-Nie, akurat mamy ciszę w eterze, a co?! Chcecie przerwę?!- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Dokładnie, możemy?!- nie kryłem nadziei w moim głosie, kątem oka łapiąc znaczące spojrzenie Natalii, okraszone lekkim uśmiechem.
-Możecie, tylko bądźcie na radiu, jakbym coś miał!- zaznaczył, a my odetchnęliśmy z ulgą.
-Dzięki wielkie Jacek!- zakończyłem rozmowę z nim -Bez odbioru 00!
-Komenda, czy miasto?!- spytałem ją, mając cichą nadzieję że wybierze to pierwsze.
-Może komenda?! Jesteśmy dość blisko...- odpowiedziała po chwili namysłu i oboje się uśmiechnęliśmy.
-Jestem za- odpowiedziałem, zadowolony że wszystko idzie po mojej myśli. Wydawało mi się że teraz już wszystko będzie ok...

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
NA KOMENDZIE

Ze względu na dość duży tłok i ruch w stołówce, zdecydowaliśmy z Natalką że zjemy u nas w pokoju. Wobec tego zjedliśmy obiad przy moim biurku. Oboje dzisiaj postawiliśmy na zupę krem z dyni, bo była bardzo pyszna, a i patrolu nie zostało nam dużo, więc raczej nie zgłodniejemy do czasu powrotu do domu.
-Pani Grażynka jest mistrzynią, naprawdę!- skomentowała Natka i patrząc na mnie dodała -Oczywiście to nie to co domowe obiady twojej mamy, ale też smakowite!- odparła, z psotnym uśmieszkiem.
-Tu się zgodzę- odparłem, przez co się zaśmialiśmy. 
-Na całe szczęście nie mamy tego dużo...- zmieniła temat, gdy już się uspokoiliśmy. Oczywiście chodziło jej o nic innego jak papierologię.
-Na szczęście- poparłem ją i dodałem -I dlatego możemy się nią zająć później- odpowiedziałem z zadowoloną miną.
-A dlaczego nie teraz?! Przecież mamy trochę jeszcze czasu na przerwie...?!- odpowiedziała mi zdziwiona i dodała -Co ty kombinujesz Miłek?!
-Zobaczysz, chodź- odpowiedziałem wstając i łapiąc ją za rękę, pociągnąłem na nogi.
-Ok. Ufam ci...- odpowiedziała i dała się zaciągnąć w pewne miejsce. Oczywiście była to ta pamiętna "ukryta" klatka schodowa, na której przeczytała te papiery o rozprawie rozwodowej. Takie trochę symboliczne miejsce...
-Poczekaj tu, zaraz wrócę- odpowiedziałem, pocałowałem ją krótko i zanim cokolwiek powiedziała, zawróciłem. Szybkim krokiem udałem się do Zośki, na recepcję.
-Witam Górala!- zaśmiała się, już z daleka mnie widząc i sięgnęła pod blat -Przesyłka dostarczona- dodała, stawiając na nim to drobne pudełeczko i kładąc bukiet. Był to bukiet mieszany, złożony z chabrów, białych azalii i czerwonych róż. 
-Dzięki wielkie Zośka, że je przechowałaś...- podziękowałem koleżance, biorąc obie rzeczy do rąk i pudełeczko chowając do kieszeni spodni.
-Nie masz za co!- odparła, puszczając mi oko i dodała -Myślę że taka niespodzianka na pewno spodoba się Natalii....
-Ja też- przytaknąłem i dodałem -Dzięki jeszcze raz!- podziękowałem i poleciałem do mojej partnerki. Zastałem ją siedzącą na schodach, dokładnie tam gdzie ją zostawiłem.
-Co ty kombinujesz Miłek?!- spytała mnie ponownie, widząc że coś chowam za plecami. "Przyłapany" wyjąłem bukiet zza pleców i wyciągnąłem go w jej stronę.
-Dla ciebie- odpowiedziałem, od razu widząc w jej oczach że zrozumiała przekaz jaki każdy z tych kwiatów za sobą niósł, a to z kolei sprawiło że się szczerze uśmiechnęła, już 2 raz tego dnia.
-Dziękuję, jest przepiękny...!- odpowiedziała, wzięła go ode mnie i powąchała. Zapach tych kwiatów się przyjemnie ze sobą komponował i był naprawdę ładny. Zadowoleni usiedliśmy na stopniach, ciesząc się względną samotnością. Objąłem partnerkę ramieniem i przysunąłem do siebie, a ona się we mnie wtuliła.
-Dziękuję Kochanie- powiedziała, patrząc mi w oczy i pocałowała mnie krótko, acz czule w usta. Oddałem ten pocałunek, przedłużając go odrobinę, po czym pozwoliłem jej się odsunąć.
-Mam dla ciebie jeszcze coś...- powiedziałem i wyciągnąłem pudełeczko z kieszeni spodni -Proszę...
-Miłek, nie musiałeś...!- zaprotestowała, odkładając bukiet na kolana i biorąc ode mnie czerwony przedmiot. Gdy je otworzyła, ukazała się delikatna acz bardzo kobieca bransoletka ze srebra.
-Musiałem- odpowiedziałem i nie czekając na to co powie, wyjąłem biżuterię z "opakowania" i zapiąłem ją na jej ręce -Przynajmniej po to, aby znów zobaczyć ten uśmiech- dodałem, widząc jak nie tylko się szczerze uśmiecha, ale i oczy jej błyszczą w ten jeden, konkretny sposób.
-Kochany jesteś, wiesz?!- odpowiedziała, patrząc mi w oczy.
-Wiem- odpowiedziałem, po czym pocałowałem ją czule, od razu czując że oddała ten pocałunek i objęła mój policzek ręką. Bardzo mnie cieszyło że udało mi się poprawić jej humor... Na pewno potrzebowała takiej odskoczni, szczególnie po tym całym stresie związanym z Matyldą...
Daliśmy sobie dobrą chwilę na czułości, a potem, już do końca przerwy siedzieliśmy sobie tam, objęci i szczerze rozmawialiśmy. Dość szybko "naładowaliśmy baterie" i byliśmy gotowi do dalszej pracy. A gdy już "czas wolny" nam się skończył, wstaliśmy i wróciliśmy do prewencyjnego. Dość szybko przygotowaliśmy się do dalszej służby, Natalia wstawiła bukiet do wody aby nie zwiędnął i krótko później wyjechaliśmy na patrol, z nadzieją że będzie choć trochę spokojnie...
CDN.

Czyli Góralowi udało się sprawić aby Natalia się szczerze uśmiechnęła...

Ale czy tak beztrosko będzie już zawsze?!

A może to tylko cisza przed burzą?!

Zobaczymy... 

Miłego dnia! / Dobranoc! 

F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro