82.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

3 TYGODNIE PÓŹNIEJ
NATALIA POW. Miłosz od trochę ponad 3 tygodni jest z nami w domu i niedługo wróci na patrol. Bardzo mnie to cieszy, a Nikolę chyba najbardziej! Co się tyczy jego rodziców, mama z tatą zostali u nas jeszcze tydzień po tym jak Góral wyszedł ze szpitala. Zajmowali się mieszkaniem i pilnowali Nikolci kiedy ja jeździłam na patrole, a Miłek siedział w papierach. Bachleda ubłagał Renatę aby pozwoliła mu chociaż pracować przy papierach, lub pomagać Jackowi w dyżurce, albo Gosi i Zośce na recepcji. Na całe szczęście dla niego, pozwoliła mu i wspólnie wychodziliśmy z domu na służbę. Nie powiem, ładnie mu w niebieskim...

Natomiast dzisiaj jest bardzo fajny, ale też luźny dzień... A to dlaczego?! Otóż właśnie dzisiaj jest tak niezwykłe wydarzenie, jak ślub i wesele Aśki i Szymona! Bardzo się cieszę szczęściem przyjaciół... Komu jak komu, ale im to szczęście się należy, po tylu perturbacjach jakie mieli w życiu i związku... Najpierw była Szymona i sfałszowane testy na ojcostwo, potem były Aśki... No nie mieli w ostatnich miesiącach zbyt wiele spokoju, to jest pewne...! Ale teraz już jest ok i to najważniejsze!
Za sprawą tego, że zostałam świadkową Joanny, mamy z Miłkiem dzisiaj wolne, aby im pomóc. Oboje, gdyż mój kochany narzeczony zadeklarował się państwu młodemu że pomoże z organizacją wszystkiego ze strony Szymona, toteż pomoże Jackowi zająć się wszystkim u Zielińskich w mieszkaniu, a Asia przyjeżdża do mnie, razem z Karoliną, abyśmy jej pomogły "się ogarnąć" u mnie. W ten sposób też "odbębnimy" tradycję, która mówi że pan młody nie może widzieć swojej przyszłej żony w sukni przed ślubem, gdyż przynosi to pecha. No Niki też będzie, wiadomo, ale to taki Aniołek, że prędzej coś pomoże, niż będzie przeszkadzać...
Właśnie siedzimy przy stole i kończymy śniadanie. Garnitur Miłka już wisi przygotowany na wieszaku, podobnie jak moja sukienka. Ja przebiorę się gdy już pomogę Asi, a Miłek zrobi to u Zielińskich w mieszkaniu.
-Jeszcze parę godzin i Asia na zawsze zostanie panią Zielińską...!- zaśmiałam się.
-No- przytaknął równie wesoło -Starsza posterunkowa Zielińska...- prychnął przez śmiech, gdyż moje rozbawienie udzieliło się również i jemu. 
-Jak to mówi Lola, magia patrolu!- prychnęłam przez śmiech, a do głupawki dołączyła się również Niki. Śmialiśmy się naprawdę dłuższą chwilę, a gdy Miłek chciał zdusić śmiech łykiem kawy, to o mało co się nie popluł! Oczywiście efekt był taki, że śmialiśmy się jeszcze bardziej...
Głupawka trwała dłuższą chwilę, a gdy już NAPRAWDĘ udało nam się uspokoić, dokończyliśmy posiłek i po nim posprzątaliśmy. Oczywiście Niki nadal grzecznie siedziała w krzesełku, uważnie obserwując jak krzątamy się od salonu do kuchni i z powrotem....
Ledwo udało nam się ogarnąć sprzątanie, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć- powiedziałam Bachledzie, przelotnie cmoknęłam Nikolę w główkę i faktycznie poszłam do korytarza. Najpierw sprawdziłam przez judasza kto to, a następnie odtworzyłam drzwi na oścież. Tak jak się spodziewałam, na progu ujrzałam objuczone wręcz rzeczami Asię z Karoliną.
-Cześć dziewczyny, wejdźcie!- zaprosiłam je do środka, po czym krzyknęłam przez ramię, w głąb mieszkania -Miłek!? Karola z Asią przyszły!- a następnie zamknęłam za nimi drzwi -Dajcie coś, pomogę...!- zaoferowałam się, co obie z ulgą przyjęły. Dały mi na ręce część z tych "gratów" i zaniosłyśmy je do salonu, gdzie zastałyśmy Miłka i Nikolę, bawiących się na dywanie klockami.
-Ciocia!- wykrzyknęła Niki, podrywając się na nóżki i patrząc błyszczącymi oczami to na Asię, to na Karolę, która od razu wzięła ją na ręce.
-Cześć- przywitał się z nimi Miłosz, każdej dając buziaka w policzek, po czym spojrzał na mnie -No to ja się zbieram w takim razie...!
-No lepiej się zbieraj! W końcu dałeś słowo!- przytaknęłam, więc Bachleda znikł w sypialni, a ja się zorientowałam że moja kochana córeczka zagaiła dziewczyny do zabawy klockami!
-A co tutaj za budowy się dzieją!? A co to za budowy się dzieją!?- zaśmiałam się kucając obok i zaczęłam gilgotać małą, przez co ta zaczęła się śmiać. Jej śmiech jest taki zaraźliwy, że dołączyłyśmy do niej wszystkie, śmiejąc się szczerze.
-Ja już mam wszystko, lecę do Szymona!- powiedział Miłek, wychodząc z sypiali z paroma rzeczami, w tym z prezentem dla nich.
-Ok- zgodziłam się i dodałam -Widzimy się niedługo- powiedziałam z uśmiechem. Góral podszedł, ucałował Niki w czółko i ją przytulił, po czym pożegnał się z każdą z dziewczyn, a następnie pochylił się nade mną i pocałował mnie krótko, acz czule.
-Widzimy się- powiedział i już po chwili go nie było. Za to ja poczułam na sobie spojrzenia przyjaciółek.
-No co?!- zupełnie nie rozumiałam o co im chodzi?!
-Nic nic!- odpowiedziały chórem, w tym samym tonie, przez co znów zaczęłyśmy się śmiać. Jednakże tym razem uspokoiłyśmy się zdecydowanie szybciej, gdyż nie było czasu na śmiechy, bo musiałyśmy przygotować Asię do ceremonii! Wobec tego zebrałyśmy się w sobie, dokładnie wszystko rozplanowałyśmy, co, jak, kiedy i gdzie, a potem nie pozostało nam nic innego jak brać się "do roboty"...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Zanim się obejrzałyśmy, już byłyśmy wszystkie gotowe i trzeba było gnać do kościoła. Ale my miałyśmy dla Asi jeszcze jedną niespodziankę, dogadaną z chłopakami i Renatą...
-Dobra Asia, teraz zamknij oczy i nie podglądaj!- powiedziałam przyjaciółce, gdy już wyszłyśmy z mieszkania, zostawiając tam Nikolę z Matyldą. Na całe szczęście moja siostra zgodziła się jej pilnować na czas ceremonii i wesela, bo nie wiem co byśmy musieli z nią zrobić...?!
-Co?! Ale przecież muszę zejść ze schodów!- zaprotestowała, nic nie rozumiejąc.
-Spokojnie, sprowadzimy cię!- włączyła się Lola, dzierżąca w dłoni Asiny bukiet z m. in. białych róż, który załatwiałam jako świadkowa.
-Zaufaj mi. Nie spadniesz i nic ci się nie stanie!- powiedziałam jej poważnie, z uśmiechem. 
-No dobra!- zgodziła się, wywracając oczami, po czym je zamykając -Zadowolona?!
-Nie do końca...!- rzekła Karolina i położyła jej dłoń na oczach.
-Lola!?- jęknęła Asia, ale nic z tym nie zrobiła.
-Nie no, żartuję!- cofnęła rękę Rachwał ze śmiechem i w zamian za to wzięła trochę jej sukni w dłoń, aby Asia się o nią nie potknęła, schodząc.
-Wyciągnij przed siebie ręce- powiedziałam jej, stając na niższym stopniu. Sprawiłam tym, że JESZCZE panna Zatońska stanęła do mnie przodem, robiąc dokładnie tak jak jej powiedziałam -Zaufaj mi, nie dam ci spaść!- uspokoiłam ją, łapiąc stabilnie za obie dłonie -Dokładnie ci powiem ile będzie stopni...- uprzedziłam ją, po czym zaczęłam schodzić tyłem, prowadząc "ślepą" Asię za dłonie aż na sam dół. Troszkę to trwało, ale co się dziwić!? W końcu brunetka polegała tylko i wyłącznie na mnie i na tym że dobrze ją poprowadzę..!
Gdy już zeszłyśmy na parking, niespodzianka czekała.
-Jesteśmy na dole...- powiedziała Lola, puszczając suknię.
-Mogę już otworzyć oczy?!- spytała z nadzieją Asia, ale tego nie robiąc.
-Co ty!- zaprzeczyła od razu blondynka, a ja dodałam:
-Za chwilę, daj nam jeszcze moment...- poprosiłam ją, po czym obeszłam przyjaciółkę tak, że stałam za nią. Musiałam być pewna że Zatońska nie będzie podglądać, a więc wyjście było jedno. Zakryłam jej oczy moją dłonią, a drugą chwyciłam za łokieć. Wspólnie wyszłyśmy na dwór, uśmiechając się do czekających na nas chłopaków. Bez słowa doprowadziłyśmy do nich niczego się nie domyślającą Asię, parę kroków od nich stając.
-No, możesz otworzyć oczy!- powiedziałam, puszczając ją i stając obok niej. Brunetka niepewnie posłuchała, a gdy to zrobiła, ogarnął ją nie mały szok. Na spokojnie tłumacząc, przed nami, stali sobie spokojnie 3 muszkieterowie w osobach pana młodego oraz Miłka i Jacka, a za nimi, jak gdyby nigdy nic, stały pięknie udekorowane na biało, 3 radiowozy! Piątka, siódemka i dziewiątka, z włączonymi błyskami, ale bez dźwięku serio robiły wrażenie...
-No i co powiesz?!- zaśmiała się z jej miny Karolina.
-Jakim cudem!?- pisnęła Asia, zszokowana.
-Magia Asia, magia!- odpowiedziałam, również się śmiejąc z jej reakcji, a do brunetki podszedł jej przyszły mąż.
-Podoba ci się niespodzianka!?- spytał z psotnym błyskiem w oku.
-No pewnie że tak!- odpowiedziała, bardzo szczęśliwa. Doskonale wiedzieliśmy dlaczego... Otóż ta dwójka poznała się właśnie przez patrol, więc gdyby nie on, to nie byłoby nas tu dzisiaj...
-Wszystko cudnie, ale my musimy jeszcze zdążyć do kościoła na czas!?- przypomniał z lekka nerwowo Jacek, studząc atmosferę bardzo szybko.
-Ty to Jacuś wiesz co powiedzieć!- prychnęłam, klepiąc Nowaka po ramieniu.
-A co?! Nie mam racji?!
-Masz masz- odparła z lekka kąśliwie Lola. Zaraz po tym zaczęliśmy się "ładować" do konkretnych samochodów. Karola za kierownicą z Jackiem na fotelu pasażera odpaliła silnik piątki, potem para młoda siódemką w zwyczajowym "ustawieniu" czyli Szymek za kółkiem, a Asia obok i na końcu ja i Miłosz, dziewiątką. Góral prowadził, a ja zajęłam moje miejsce pasażera. Nim ruszyliśmy, w radiach rozległ się głos Jacka:
-Do 7 i 9, tu 5!- zaczął żartobliwie, przez co się zaśmialiśmy -Mamy zgodę na bomby moi kochani!- powiedział, sam je włączając, a my poszliśmy w jego ślady. W takiej właśnie kanonadzie wyjechaliśmy spod naszego bloku w kierunku kościoła...

.....
Pod kościołem byliśmy idealnie w czas, powitani przez rozbawione śmiechy przyjaciół z komendy i innych gości. Duża część z nich była ubrana w galowe mundury. Wyjątkami tak naprawdę była tylko para młoda, plus ja i część dziewczyn oraz zaledwie paru panów. Asia z Szymonem zdołali zamienić zaledwie parę słów z rodzicami i paroma innymi gośćmi, a już trzeba było wchodzić do środka. Ja byłam świadkową Zatońskiej, a Jacuś Zielińskiego.
Jeśli chodzi o ceremonię to była ze wszelkich miar tradycyjna, ale i piękna w swej prostocie. Szczerze mówiąc wzruszyłam się trochę, patrząc na nich... Takich szczęśliwych i zakochanych... Z uśmiechem patrzyłam na nich i na udzielającego im ślubu księdza. Co jest najlepsze, jest to TEN SAM ksiądz, co próbował udzielać tego ślubu "nie wypału" Aśce i jej crashowi z lo, Dawidowi Marczakowi! Oj, śmieszny to człowiek, nie ukrywajmy...!
Po ceremonii, która minęła jak z bicza strzelił, wyszliśmy wszyscy przed kościół, aby obrzucić parę młodą ryżem i groszami. Kolejna ślubna tradycja, bez której nie mogło się obyć... 
A gdy tylko już wrzawa po tym opadła, zaczynając od Jacka, Krzyśka i Mikołaja, wszyscy zaczęli im skandować "gorzko, gorzko!" Nie spodziewałam się tego i oni sami chyba też nie... Mimo to nie pozostało im nic innego jak "spełnić życzenie" rozkrzyczanego tłumu gości... A gdy to zrobili, Renata dała Kamykowi i reszcie znak, aby oddali salwę honorową! W końcu dwójka policjantów się żeni, nie mogło jej zabraknąć!
Następne były szczerze życzenia, a potem wszyscy powsiadali do samochodów i pojechaliśmy do lokalu, gdzie miało się odbyć wesele. Ponoć prokurator Zieliński go załatwiał, więc spodziewałam się chociaż lekkiej oznaki przepychu...

PARĘ GODZIN PÓŻNIEJ
NA WESELU
Jesteśmy już w trakcie imprezy. Większość gości wyległa na parkiet, bawiąc się świetnie. Było już dawanie prezentów, różne toasty i oczywiście jedzenie. W końcu nie można pić z pustym żołądkiem... Jesteśmy również po pierwszym tańcu, który wyszedł Zielińskim uroczo. Nie był jakiś finezyjny, czy wyuczony, skomplikowany. Tańczyli powolnego, acz dostojnego walca angielskiego, praktycznie cały czas patrząc sobie w oczy i uśmiechając się do siebie czule. Trzeba by być ślepym, żeby nie zauważyć jak wielkim i szczerym uczuciem darzą siebie nawzajem...
Ciemnogranatowy garnitur i czarny krawat Szymona pięknie kontrastowały z bielą całego stroju Aśki. Tu też nie było jakiejś wielkiej finezji, a nawet Zielińska zrezygnowała z welonu! Zamiast tego, jej fryzurę tworzyła "korona" z włosów, w którą wpięła jej Karola 5 białych róż, a reszta włosów spływała lokami na ramiona. Oko było delikatne, make-up, no- make-up za to usta miały ciemny odcień różu, dodając jej twarzy koloru. Jeśli chodzi o sukienkę to była ona biała (bo jak inaczej?!) i długa aż do ziemi. Góra sukni była cała w koronce, miała średnio grube ramiączka i dość głęboki dekolt, gdyż kończył się gdzieś pod koniec linii żeber, a spódnica spływała w dół, lekko rozkloszowana. Do tego nie mogło zabraknąć białych szpilek oczywiście. Także Asia wyglądała CUDOWNIE!
Pierwszy taniec oczywiście został zakończony kolejnym "gorzko-gorzko", a potem każdy kto chciał, dołączył do pary na parkiecie. Cała sala z resztą została cudnie przystrojona w balony i serpentyny w kolorach białym, srebrnym i ciemnoniebieskim. Nie zabrakło wśród dekoracji również wyciętych ze styropianu przeze mnie i Karolę, a potem wymalowanych sprayem, serc w tych samych kolorach, z przeważeniem niebieskiego i srebrnego, aby nie było zbyt biało i mdło. W rogu parkietu była scena, gdzie był Dj i cały czas leciała muzyka. Zapowiadało się na świetną imprezę...

.....
Minuty mijały, a prawie nikt nie schodził z parkietu, tak świetnie się ludzie bawili! A to przecież był dopiero początek wesela! 
-Pięknie wyglądasz!- w pewnej chwili usłyszałam za swoimi plecami, więc odwróciłam się w tamtą stronę. Ujrzałam bardziej niż znajomą osobę, czyli nikogo innego, jak mojego narzeczonego!
-Dziękuję- uśmiechnęłam się do niego szczerze. Miał rację, ładnie wyglądałam w tej sukience... Była koloru ciemnej lawendy i sięgała praktycznie do ziemi. Nie była rozkloszowana, ale też nie przylegała i miała dość głęboki dekolt w szpic z średniej wielkości ramiączkami. Do tego włożyłam ciemnofioletowe szpilki, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Jako że strój miałam ciemny, to makijaż zrobiłam jasny, tak dla kontrastu. Za to Miłek miał na sobie dzisiaj galowy mundur i wg mnie wyglądał diabelnie przystojnie!
Akurat piosenka zmieniła się znów na wolną, więc bez zbędnych słów pozwoliłam Bachledzie objąć mnie w tali i przytrzymać przy sobie, a w zamian za to objęłam go za szyję.
-Są mega szczęśliwi...
-Oj tak..- przytaknęłam, gdy oboje namierzyliśmy wzrokiem młodą parę. Asia i Szymon tańczyli niedaleko nas, przytuleni, oboje z uśmiechami na twarzach -Mają z czego...
-My też kiedyś tak będziemy...- dodał Góral z uśmiechem patrząc mi w oczy.
-Jak w końcu wybierzemy datę to tak!- przytaknęłam, rozbawiona.
-Mam nadzieję że mi nie uciekniesz nim to się stanie?!- spojrzał na mnie poważnie, ale widziałam ten ironiczny błysk w jego oczach.
-Nie zamierzam...- odpowiedziałam z uśmiechem, po czym pozwoliłam mu pocałować mnie czule. Naprawdę się cieszyłam że mam go obok... Był moim szczęściem, a ja jego...
Potem już nie mówiliśmy wiele, po prostu bujaliśmy się w rytm lecącej z głośników melodii. Było bardzo przyjemnie, a my nie potrzebowaliśmy słów... Wystarczyły tylko spojrzenia...

.......
Minął dłuższy czas, poleciało naprawdę DUŻO piosenek, gdy nagle wszystkie tańce zostały przerwane, muzyka odrobinę przycichła, a głos zabrał stojący na scenie wodzirej:
-Zapraszam państwa młodych tu do mnie, na scenę! Będziemy rzucać bukietem!- zapowiedział, więc Asia i z Szymon do niego podeszli, trzymając się za ręce. Plan był taki, że Asia rzuci bukietem, a Szymon policyjną czapką, pożyczoną od Krzyśka, gdyż Zieliński nie brał ślubu w galowym mundurze, a krawat był po prostu zbyt lekki...
-Pierwsza rzucać będzie panna młoda, więc proszę panie o ustawienie się w grupę!- nadal dyrygował nami wodzirej, a ja mrugnęłam porozumiewawczo do Aśki, na co Zielińska tylko się uśmiechnęła. 
-Uwaga! Rzucam!- powiedziała, stojąc tyłem, po czym się odpowiednio zamachnęła i kwiaty poleciały! W powietrze... Nie minęła chwila, a już było wiadomo, ze bukiet złapała...
CDN.

No właśnie, kto?!
Komu jest pisane w najbliższym czasie wziąć ślub?! 
Oczywiście nie mówię tu o Natalii i Miłoszu, bo ci to już dawno zaręczeni..! ;-)
Zobaczymy w następnym rozdziale! 
Miłego dnia! / Dobranoc! 
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro