85.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

PARĘ TYGODNI PÓŹNIEJ
NATALIA POW. Miłosz już na dobre wrócił do pracy i znów czuć między nami tą znajomą służbową rutynę. Bardzo się cieszę z tego że ponownie wspólnie pracujemy, bo brakowało mi tego. Niby widziałam się z nim w domu, ale to i tak nie to samo...
Komendę już obiegł fakt że ja i Bachleda jesteśmy zaręczeni. Wszyscy się cieszą naszym szczęściem i nam gratulują. Skąd wiedzą?! Mianowicie Julek, ta papla cholerna, usłyszał jak któregoś razu spytałam Karolinę jak jej się żyje jako narzeczona miłości swojego życia, oczywiście w żartach, a ta wariatka odpowiedziała mi pytaniem na pytanie! Spytała "a tobie jak?! Bo po minie wydaje mi się że jest jak w bajce!" No co miałam jej odpowiedzieć, jak nie szczerą prawdę?! I tą prawdę właśnie podsłuchał Poniatowski, po czym rozpowiedział po CALUTKIEJ komendzie! No chyba go uduszę za to! Co prawda, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i wie również Renata. Jak wezwała nas do siebie parę dni temu, opowiedzieliśmy jej wszystko od samiuteńkiego początku, a szefowa tylko się ucieszyła i nam pogratulowała! Obiecała również że jeśli nadal będziemy się profesjonalnie zachowywać, to nie zmieni nam partnerów w patrolu, co nas bardzo ucieszyło. Właśnie tego między innymi się baliśmy, że Jaskowska nas rozdzieli jak się dowie o zaręczynach...
A z bardziej teraźniejszych spraw, to właśnie kończymy z Miłkiem służbę, po czym lecimy do domku się szykować i Prosto potem na kolację do moich rodziców. Ma tam być też Matylda, dlatego nie stresuję się aż tak bardzo... Zaprosiłam również Wojtka, gdyż chcemy skonfrontować rodziców z tym że oddali jedno z bliźniąt do adopcji! Sama Matylda dowiedziała się nie dawno i bardzo się ucieszyła. Fajnie się też z Młodym dogadali, więc widać że mają te resztki "bliźniaczej więzi" mimo długoletniej rozłąki... Jeszcze nie do końca przywykłam do tego, że oprócz siostry mam też brata, ale jestem temu bliska. Plus, Młodego zawsze traktowałam jako takiego "młodszego brata" więc fakt że mogę to teraz robić "na legalu" tylko czyni ten fakt lepszym i w jakiś sposób łatwiejszym...
-Hej Skarbie, o czym tak kminisz?!- z tego zamyślenia wyrwał mnie Miłosz, siadając na krześle naprzeciw mojego biurka z troską w spojrzeniu.
-Trochę o ostatnich tygodniach... O tym że Wojtek jest moim młodszym bratem, reakcji Matyldy i tym że dzisiaj rodzice się dowiedzą o zaręczynach...- odpowiedziałam mu szczerze -Na dodatek mają jeszcze poznać ciebie i Niki... Nie wiem czy to nie za dużo rewelacji jak na jeden wieczór?!- spojrzałam na Bachledę w rozterce. Góral najpierw złapał mnie za rękę i ją lekko ścisnął, a potem się odezwał:
-Wszystko będzie pięknie, zobaczysz!- pocieszył mnie.
-Mam taką nadzieję Miłek, mam nadzieję...- westchnęłam, na moment zwiesiwszy wzrok na leżące przede mną papiery.
-Hej....?!- wolną dłonią, delikatnie zmusił mnie abym znów spojrzała mu w oczy -Będzie dobrze...! Nie martw się! Poza tym, na pewno się z nimi dogadam, a Niki pokochają od pierwszego wejrzenia, jak moi czy Matylda!- ze wszystkich sił próbował mnie podnieść na duchu i szczerze mu za to dziękuję..
-Kocham cię- powiedziałam miękko, podniosłam się na nogi i pocałowałam go czule. Miłek od razu oddał ten pocałunek i się szczerze uśmiechnął.
-Ja ciebie też- odpowiedział z uśmiechem, gdy się od siebie odsunęliśmy, po czym dodał -Dobra Kicia, kończ te papiery i leć do szatni, a ja już pójdę. Poczekam tu na ciebie, zgarniamy manatki, oddajemy raporty Jackowi i jedziemy do domu- podsumował, patrząc na mnie.
-Może być- zgodziłam się z nim, pocałowaliśmy się po raz ostatni, po czym Góral opuścił nasz pokój prewencyjny, a ja wróciłam do wypełniania akt, aby jak najszybciej je skończyć. Na całe szczęście się z nimi dość szybko uporałam i nim się obejrzałam, już mogłam znikać w szatni. Było mi to bardzo na rękę, gdyż czas nas trochę goni, jeśli chcemy ze wszystkim zdąrzyć... Wobec tego wzięłam co potrzebowałam, oddałam Jackowi w dyżurce i uciekłam do szatni. Przebrałam się w cywilne ciuchy, zdałam broń i wróciłam do prewencyjnego. Miłosz już tam na mnie czekał, a na naszych biurkach stały spakowane nasze plecaki.
-Zabieraj co twoje i wracamy- odezwał się, gdy tylko weszłam.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się do niego szczerze, gdyż wie jakie to dla mnie wszystko trudne i stara się aby mi to ułatwić jak najbardziej może...
-Nie masz za co!- zaprzeczył, puszczając mi perskie oko. Nie przedłużając, zebraliśmy nasze manatki, po czym ubraliśmy się i ramię w ramię opuściliśmy komendę. Na całe szczęście nikt nas nie zatrzymywał z tym wszystkim i dość szybko wyszliśmy na parking. Wsiedliśmy do auta i od razu pojechaliśmy prosto do domu. W drodze do rodziców planujemy jeszcze wjechać do sklepu po wino i kwiaty dla mamy. Niby nic, ale może w ten sposób spojrzy na Miłka trochę przychylniejszym okiem?! Uwielbiała Łukasza, tak samo jak tata, więc podejrzewam że to będzie ciężkie...

GODZINĘ PÓŹNIEJ
Jesteśmy już w mieszkaniu i teraz się szykujemy do wyjścia. Mam coraz większego stresa, ale nie mówię o tym na głos, bo coś jeszcze wykraczę, albo co?! Miłek stwierdził że wdzieje białą koszulę i ciemne spodnie, a ja próbuję wybrać odpowiednią sukienkę. A że nie mam ich zbyt wielu w szafie, to ten problem jest jeszcze większy...
W końcu jednak, wybrałam odpowiednią sukienkę, czyli tą, w której byłam na weselu Asi i Szymona. Elegancka, ale bez przesady. Do niej czarne szpilki i taka też marynarka. Teraz pozostały tylko włosy i makijaż... Ale najpierw musiałam jeszcze wyszykować Nikolę! Podczas gdy Góral prasował swoją koszulę, a ja paradowałam po mieszkaniu w bieliźnie, szlafroku i szpilkach, a sukienka wisiała na wieszaku na szafie, zajęłam się ubieraniem małej. Chwilę mi to zajęło, ale w końcu wybrałam jej odpowiednią sukienkę:


A do niej wybrałam niebieskie buciki i białe rajstopki, oraz biały sweterek. Gdy już ją ubrałam wyglądała cudnie, ale musiałam jeszcze ją uczesać.... Dłuższą chwilę myślałam i nad tym, aż w końcu wymyśliłam, a co najlepsze, udało mi się ten pomysł zrealizować!

(w miejsce kokardki jest wpięta inna, biała- dop. aut.)
W całym stroju wyglądała prześlicznie, a jak spojrzała na siebie w lustrze, to była zaczarowana! Miłek z resztą też....
-Przepięknie wygląda...- skomentował, obejmując mnie od tyłu i całując w policzek.
-Oj tak... Nasza księżniczka..- zgodziłam się z nim, obserwując córkę z iskierkami radości i dumy w oczach. Chwilę tak staliśmy, po czym trzeba było zająć się szykowaniem do końca, gdyż czas leciał nieubłaganie...
-Popilnuję jej, szykuj się- uspokoił mnie Góral, zajmując się naszą córką. Był już w całości ubrany i potrzebował tylko wdziać garderobę wierzchnią, podobnie jak Nikola. Posłuchałam go i zamknęłam się w łazience. Dość szybko ubrałam sukienkę i zajęłam się dalszą częścią mojego ubioru, czyli makijażem i fryzurą. Tak jak makijaż wyszedł sprawnie, bo postawiłam na jasne oczy i ciemną szminkę na ustach oraz odrobinę różu na policzkach, tak fryzura zajęła mi dłuższą chwilę... Mimo to jednak, jestem zadowolona z efektu. Plus, wreszcie zrobiłam mały porządek w naszych szafkach w łazience, szukając lokówki, której chyba NIGDY nie używam...?!


Gotowa opuściłam łazienkę, a moją rodzinkę zastałam bawiącą się misiami w salonie.
-Dobra kochani, zbieramy się! Musimy jeszcze wpaść do kwiaciarni!- zwróciłam na siebie ich uwagę. Oboje od razu na mnie spojrzeli.
-Chodź księżniczko, musimy się ubrać...- powiedział Miłek, wstając i łapiąc Niki za rączkę.
-No dobrze..- zgodziła się, niezadowolona. Wtedy poszliśmy całą trójką do korytarza.
-Pięknie wyglądasz...- szepnął mi do ucha Góral, gdy ubierałam ciepły płaszcz.
-Dziękuję...- uśmiechnęłam się szeroko na jego słowa. 
Jako że Bachledzie zajęło najmniej czasu ubieranie się, przyniósł i torebkę i spakował trochę zabawek Nikolci, aby się nie nudziła. Pomyślał o wszystkim...
Dorzuciłam jeszcze parę bibelotów do torebki i mogliśmy wyjść. A jeszcze czekał nas postój w kawiarni...

PONAD GODZINĘ PÓŹNIEJ
Po dość długiej drodze nareszcie dojechaliśmy do domu moich rodziców. Miłek zaparkował pod bramą i wyłączył silnik. Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie.
-Będzie dobrze- uśmiechnął się do mnie, łapiąc moją dłoń w swoją i troszkę ją ściskając.
-Kocham cię- odpowiedziałam mu na to, bardzo szczerze.
-Ja ciebie też- odparł, po czym pocałował mnie czule, acz przelotnie. Potem wysiedliśmy, wzięliśmy kwiaty, torby i Nikolę i weszliśmy na posesję. Na nasze szczęście furtka była otwarta, więc skorzystaliśmy z tego. Przeszliśmy przez podwórze i w końcu stanęliśmy na ganku. Siedząca na rękach Miłka Niki zadzwoniła dzwonkiem do drzwi. Nim te się otworzyły, zdołaliśmy z Miłoszem prychnąć śmiechem i się uspokoić. To nie był czas na żarty. Przynajmniej na razie...
Po chwili drzwi stanęły otworem i ujrzałam w nich również odświętnie ubraną mamę. Uśmiechnęła się widząc mnie, ale zaraz spoważniała, gdy zobaczyła u mego boku Miłosza i małą.
-Natalko! Wejdźcie! Matyldzi jeszcze nie ma!- odezwała się, wpuszczając nas do środka.
-Cześć mamo- odpowiedziałam jej, z całych sił ukrywając fakt że się denerwuję. Do czego to doszło, żebym musiała się przed własną mamą stresować, będąc już dorosła!? Ni mniej, uściskałam ją i ucałowałam w policzek. Wtedy przyszła kolej na Miłka...
-Dzień dobry pani. Nazywam się Miłosz Bachleda- przedstawił się, po czym dodał -To dla pani- wyciągnął w jej stronę bukiet astrów, czyli ulubionych kwiatów mamy.
-Dziękuję- odebrała prezent i dodała -Katarzyna Wieczorek..- przedstawiła się mama i uścisnęli sobie ręce. W tamtym czasie ja już zdołałam pozbyć się swoich wierzchnich ciuchów, więc podeszłam do Miłosza.
-Daj mi ją, Kochanie- poprosiłam Górala, wyciągając ręce po córkę. Cały czas czułam że mama mi się przygląda. Sama nie wiem czy to był dobry znak...?! Miłek oddał mi Nikolę i sam się rozebrał, a ja zdjęłam małej kurtkę, szalik i czapkę i przebrałam buciki.
-Pójdę wstawić kwiaty do wazonu...- powiedziała mama i znikła w dalszej części domu, a ja chwyciłam wolną ręką Miłosza za dłoń.
-Chodź, pójdziemy znaleźć mojego tatę...- rzekłam i weszliśmy w głąb domu, w stronę salonu. Ogólnie od razu można było powiedzieć że moi rodzice się nieźle urządzili i kasy im nie brakuje...:

Przedpokój


Salon

Tak jak podejrzewałam, tata siedział na fotelu w salonie i czytał jakąś książkę.
-Cześć tato!- powiedziałam dość głośno, aby zwrócić na nas jego uwagę. Czułam że Miłosz się spiął tak samo jak ja. W końcu, ta kolacja to wóz albo przewóz, między innymi dla nas... Słysząc mój głos, tata podniósł na nas wzrok i spoważniał, ale na jego twarzy malował się uśmiech.
-Natalcia!- wyraźnie się ucieszył moim widokiem. Odłożył książkę, wstał i do nas podszedł -Cześć córuś!- uściskał mnie, po czym spojrzał na mnie poważnie -A to kto?! I gdzie masz Łukasza?!
-Tato. To jest Miłosz Bachleda i nasza córka, Nikola- przedstawiłam ich sobie -Miłek, poznaj mojego tatę..- spojrzałam na narzeczonego.
-Miłosz / Dariusz- powiedzieli jednocześnie i uścisnęli sobie ręce. Wtedy też usłyszeliśmy harmider na korytarzu. Znaczyło to że i Matylda się zjawiła...
-Ciocia?!- spojrzała na mnie Niki z nadzieją. Nim jednak zdołałam jej odpowiedzieć cokolwiek, do salonu weszła moja kochana siostra w krwisto czerwonej sukience do połowy uda i czarnych szpilkach. Widząc nas, a przede wszystkim Nikolę, uśmiechnęła się bardzo szczęśliwa.
-Niki! Chodź do cioci aniołku!- wyciągnęła ręce po małą, a ta wręcz się na nią rzuciła.
-Cześć Kochana- dodała w moją stronę.
-Cześć Młoda- uśmiechnęłam się do niej szeroko, przytulając.
-Cześć Matylda- przyłączył się Miłek i też ją przytulił, dając całusa w policzek. A tata obserwował całą tą scenę z poważną miną.
-Cześć tato- uśmiechnęła się do niego i jego również uściskała.
-Cześć Matyldziu- odpowiedział jej, oddając uścisk i całując ją w głowę. Ledwo ją puścił, do salonu weszła mama:
-Zapraszam wszystkich do stołu...- zawołała nas, więc przenieśliśmy się do jadalni, która odrobinę kontrastowała z wyglądem salonu, po sporym remoncie w zeszłym roku:

Rodzice usiedli obok siebie, obok mamy, na szczycie stołu Matylda, ja po jej lewej, a obok mnie Miłek z Niki na kolanach. W ten sposób zostało jedno krzesło wolne. Jednak zanim usiadłam, mój narzeczony odsunął mi krzesło w geście którego nie powstydziłby się gentelman. Wiedzieliśmy dobrze że rodzice nas bardzo uważnie obserwują. I jeszcze to pytanie taty, gdzie Łukasz... Miałam nadzieję że nie zada go ponownie....
Atmosfera nie była zbyt przychylna, więc Matylda próbowała ją rozładować rozmową o tym co tam u niej, ale niezbyt to pomogło. I ja dobrze wiedziałam dlaczego...
-Więc panie Miłoszu...- zaczął naraz tata, a ja pobladłam. W tamtej też chwili poczułam na udzie szybkie, ale i treściwe "jest ok", co odrobinę mnie uspokoiło, ale nie w 100% -Czym się zajmujesz?!- spojrzał na Miłka poważnie i z uwagą.
-Jestem policjantem. Pracujemy z Natalią w jednej jednostce- odpowiedział spokojnie -Znamy się już chyba z 5 lat...- gdy to powiedział, uśmiechnęłam się.
-Pracujecie...- mruknął tata, jakby nieusatysfakcjonowany tą odpowiedzią. No tak! W końcu ich córeczka powinna wyjść za światowego i bogatego biznesmena, a nie! Już czułam że się we mnie gotuje, a wieczór był jeszcze wczesny...
-A kim jest ta mała ślicznotka?!- spytała mama, wskazując na tulącą się do Bachledy Niki.
-To Nikola. Nasza córka...- odpowiedziałam z prostotą, poprawiając córce spinkę z kokardką.
-Jak to córka?! Byłaś Natalciu w ciąży i nic nie mówiłaś?!- oburzyła się mama.
-Nie. Nie byłam w ciąży- odpowiedziałam jej z westchnieniem i widząc zszokowane miny rodziców, kontynuowałam -Adoptowaliśmy Nikolę jakoś pół roku temu. Miała wtedy troszkę ponad pół roczku...
-Ale dlaczego?!- wcięła się mama.
-Mamo, nie przerywaj! To nie jest łatwy temat!- skarciła ją Matylda, a ja posłałam siostrze wdzięczne spojrzenie.
-Byliśmy w pracy... Dostaliśmy zgłoszenie o awanturze domowej... Pijany mąż okładał żonę i starszą córkę pasem... Załatwiliśmy to, gość siedzi w więzieniu i posiedzi na długie lata, ale...
-Matka Nikoli i jej siostra zmarły w szpitalu z powodu obrażeń... Tamta awantura to nie był pierwszy raz...- dokończył za mnie Miłosz, obejmując mnie ramieniem.
-Mała nie miała nikogo innego, trafiłaby do sierocińca. Nie mogliśmy do tego dopuścić... Jedynym wyjściem była adopcja... Na całe szczęście się udało i mała jest nasza. Od razu też zmieniliśmy jej dane w urzędzie, tak samo ja wróciłam do panieńskiego nazwiska...- odpięłam ostatnie szczegóły historii ze smutnym uśmiechem. Nikt przez dłuższą chwilę nic nie mówił.
-No dobrze... A co tam u was?! Jak tam w pracy?!- zagadnęła rodziców Matylda, ratując sytuację. Wtedy już rozmowa potoczyła się sama, a ja odetchnęłam z ulgą. Teraz tylko sprawić aby rodzice spojrzeli na to wszystko milszym okiem i będzie dobrze... A jeszcze nie wiedzą o zaręczynach i że zaprosiłam Wojtka! Oby wszystko poszło po mojej myśli....!
Dość luźna rozmowa, mimo z lekka napiętej atmosfery, została naraz przerwana odgłosem pukania do drzwi, a zaraz potem dzwonka...
CDN.

Jak się skończy kolacja!?
Czy rodzice Natalii zaakceptują życiowe wybory córki?! 
I kto zapukał do drzwi?!
To Wojtek, czy może ktoś inny?!
Zobaczymy...
Miłego dnia! / Dobranoc! 
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro