91.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MIESIĄC PÓŹNIEJ
NATALIA POW. Ostatni miesiąc zleciał naprawdę szybko, biorąc pod uwagę to, że praktycznie KAŻDĄ chwilę mieliśmy wypełnioną. Jak nie byliśmy w pracy, to jeździliśmy po różnych sklepach budowlanych i meblowych, zajmując się remontem, kursowaliśmy między naszym mieszkaniem, domem, a pracą, a na dodatek jeszcze spędzaliśmy czas z małą, szukaliśmy wstępnie jakiś "obojętnych" kolorystycznie ubranek, czy innych niezbędnych rzeczy dla bliźniąt, no i planowaliśmy NASZ ŚLUB! Bo to przecież najważniejsze, biorąc pod uwagę że odbędzie się już za 2 miesiące...!?
Z rzeczy które już udało nam się załatwić to:
-salę i catering,
-oczywiście ceremonię w kościele,
-listę gości i zaproszenia:

-Moi rodzice;
-Matylda
-Wojtek;
-Moi dziadkowie i wujostwo (tylko ci najbliżsi)
-Rodzice Miłka;
-Jagna;
-Staszek z Michaliną;
-Dziadkowie i wujostwo Miłosza;
-"Białachowie";
-Zapałowie;
-Zielińscy;
-Nowakowie;
-Zuzka Kowal;
-Profos i Juliusz;
-Szefowa z osobą towarzyszącą;
-Paulina Wach i Piotr Głowacki;
-Kuba Walczak z Magdą;
-Ewa i Bruno;
-Marysia i Adam;
-Daga i Tomek;
i jeszcze paru innych, o których w tym momencie nie pamiętam. Łącznie powinno się zjawić około 70 osób, zależy ilu potwierdzi.

-nasze obrączki:

To nie wydaje się dużo, ale biorąc pod uwagę ile mamy teraz na głowie, to i tak sporo. Czeka nas jeszcze wybór światków, powiedzieć rodzicom Miłosza i naszym przyjaciołom, suknia i garnitur, lub galowy mundur, zależy co włoży Góral, sukienka dla Nikoli, poduszka na obrączki, wystrój sali i kościoła, samochód i WIELE innych rzeczy o których musimy pamiętać. Ja nie wiem jak my dajemy radę to załatwiać i mieć pod kontrolą remont!?
A skoro mowa o remoncie, to na nasze szczęście udało nam się bez większych problemów sprzedać większość mebli, oraz przesunąć niektóre ściany, aby inaczej zaaranżować niektóre pomieszczenia. Jesteśmy też już po malowaniu ścian i zmiany podłóg i szukamy niezbędnego, czyli mebli. Szczerze mówiąc jedyną częścią domu jaka jest prawie w pełni gotowa jest korytarz, a reszta jest pokryta folią, wszystko się wszędzie wala, kleje do tapet, tynk, farby, pędzle, szlifierki, poziomice, ołówki, nożyce, wiertarki, wkrętarki, śrubokręty... i reszta tego typu klamotów, a na dodatek okna są wiecznie otwarte, aby się nie "zaczadzić" smrodem tych wszystkich chemikaliów... Ja nie wiem jak my to ogarniamy i się nie stresujemy, NAPRAWDĘ!

Od dzisiaj jednak, mamy cały tydzień wolnego od pracy i jedziemy na 4 dni do Czarciego, wreszcie się spotkać z rodzicami i siostrą Miłosza. Nie widzieliśmy się z nimi od tej afery z postrzałem, a przecież mamy dla nich super wieści!? Ślub i nowe wnuki w drodze... Jestem przekonana że będą się bardzo cieszyć! A jeśli chodzi o pozostałe 3 dni wolnego, to mamy kontrolną wizytę z małymi, oraz chcemy naprawdę się zająć remontem i ślubem. Większość rzeczy robimy sami, gdyż nie chcemy wynajmować jakieś ekipy remontowej, a te niezbędne rzeczy, jak elektryka i etc, to załatwia nam po znajomości mój wujek. Wie co i jak, gdyż pracował również przy oryginalnej budowie, więc nie było jak poprosić kogoś innego...?!
W każdym razie, dzisiaj jesteśmy już w drodze na zasłużone wolne w Czarcim. Nikola bardzo się cieszy że znów zobaczy dziadków i my również się cieszymy. Szczerze mówiąc trochę się za nimi stęskniłam!? Mała już dawno zasnęła, ululana kojącym dźwiękiem silnika. Jak zazwyczaj, Miłek prowadzi, a ja siedzę obok niego, na miejscu pasażera. Radio cicho gra, a raczej podłączony za pomocą Bluetootha Spotify z jakąś spokojną melodią, pogoda za oknem jest wręcz wyśmienita na spacery... Nie mogły być lepsze warunki do zasłużonego odpoczynku!
-Nareszcie wolne, co?- uśmiechnął się do mnie Miłosz, przekładając dłoń ze skrzyni biegów na moje udo i patrząc na mnie przelotnie.
-Nareszcie- zgodziłam się, kładąc moją dłoń na jego z lekkim uśmiechem.
-Jak tam?- spytał, wskazując ruchem głowy mój brzuch. To już 16 tydzień, maluchy się dobrze czują, przestały mnie już męczyć mdłości i nasza praca im w zupełności nie przeszkadza. Maluchy będą rozpoczynać 17 tydzień podczas wizyty, więc jeszcze trochę i dowiemy się płci! Nie to żeby miało to mieć jakieś szczególne znaczenie, biorąc pod uwagę że nie ważne "co" to będzie, będziemy je kochać równie mocno jak naszą Nikolkę!
-Jest dobrze. Trochę się raz po raz kręcą, ale poza tym jest ok...- odpowiedziałam z pewnością w głosie, zadowolona. Bo skoro maluchy mają dobry humor, to ja automatycznie też się lepiej czuję i mam więcej energii. Między innymi dlatego jeszcze nie podzieliłam losu Nikoli i nie zasnęłam, otulona znajomym zapachem, dotykiem dłoni Miłosza na moim udzie i przyjemnym cieple.
-To dobrze- skomentował, po czym uśmiechnęliśmy się do siebie szczerze i zamilkliśmy na jakiś moment.
-Niezłą niespodziankę robimy twoim rodzicom...?! Zaręczyny, bliźniaki...- prychnęłam rozbawiona, w myślach wyobrażając sobie możliwe ich reakcje.
-Niezłą niezłą- przytaknął i dodał -Jedyne co wiem, to fakt że będą równie szczęśliwi co my...!
-Tak- potwierdziłam, po czym znów się skupiliśmy na rozmowie o różnych rzeczach, aby się nie nudzić i częściowo zabić czas. Z resztą, tak już mamy że lubimy rozmawiać, nawet o tak przyziemnych sprawach jak lista zakupów, czy kto wyniesie śmieci.

2 GODZINY PÓŹNIEJ
W końcu dojechaliśmy. Zaparkowaliśmy na podjeździe, po czym Miłek zgasił silnik. Spojrzeliśmy na siebie, po czym do tyłu, na małą. Niki nic sobie z tego nie robiła, śpiąc sobie w najlepsze w foteliku. Uśmiechnęliśmy się szczerze na ten widok.
-Chodź, wysiadamy. Weź torebkę i torbę małej, a ja ją poniosę...- szepnął do mnie Góral, aby jej nie obudzić.
-Ok- uścisnęłam jego dłoń przelotnie, po czym oboje wysiedliśmy. Duży plus początku wiosny był taki, że jest już nawet ciepło, więc nie poczuliśmy tego przeszywającego chłodu, gdy wysiedliśmy z rozpiętymi kurtkami. Tak jak powiedział Miłek, wzięłam na jedno ramię moją torebkę, a na drugie torbę Nikoli, podczas gdy on wyciągnął z fotelika naszą córkę. Wtedy, całą trójką udaliśmy się do drzwi. Jednakże zdążyliśmy tylko wejść na schody, a już otworzyły się one na oścież i stanęła w nich uśmiechnięta pani Beata.
-Dzieciaki! Jak to miło was widzieć!- skomentowała ucieszona, od razu nas szczerze ściskając.
-Cześć mamo!- odpowiedzieliśmy jej praktycznie jednocześnie, z uśmiechami na twarzach.
-Wejdźcie do środka, wejdźcie, bo zmarzniecie!- zreflektowała się i od razu zagoniła nas do domu. Oboje niekontrolowanie prychnęliśmy przez to śmiechem.
-Niki zasnęła po drodze, więc położę ją w pokoju...- powiedział i dokładnie tak zrobił, zostawiając mnie samą z panią Beatą.
-Rozbieraj się córuś rozbieraj i opowiadaj, co tam u was ciekawego w tym Wrocławiu!?- zagadnęła mnie, wyraźnie ciekawa. Zdjęłam najpierw wierzchnie ciuchy i buty, po czym umyłam ręce w łazience. Wtedy mama zaciągnęła mnie do kuchni, gdzie usiadłyśmy przy stole z kubkami herbaty.
-Co mam mamie powiedzieć, zmiany!- zaczęłam temat, czekając na Miłosza. W końcu razem chcieliśmy im powiedzieć o wszystkim...
-Coteż to mówisz!?- spytała zszokowana, a wtedy też weszli do pomieszczenia Miłek z tatą, więc nie mogłam jej odpowiedzieć.
-Natalko kochana!- praktycznie wykrzyknął pan Tomasz, rozkładając ramiona do uścisku. Śmiejąc się pod nosem zostawiłam kubek na blacie stołu, po czym wstałam i do niego podeszłam.
-Miło cię znów zobaczyć tato!- odpowiedziałam mu szczerze.
-Nam was też dzieciaki, niezmiernie!- przytaknął i jakby się nad czymś zastanawiając, odsunął mnie od siebie na długość ramienia, tuż po tym jak pocałował mnie po ojcowsku w skroń. W czasie gdy jego tata mnie przytulał, Miłosz nalał sobie również herbaty, a tacie przygotował kawę, zasypywany pytaniami przez mamę. Udzielał jej jednak dość względnych odpowiedzi, gdyż tata był zafrasowany, przyglądając mi się uważnie.
-Córuś, pobladłaś...!?- zauważył -Jesteś pewna że wszystko ok?!- był wyraźnie zmartwiony. Komentarz ten mimowolnie przykleił na moją twarz szczery uśmiech.
-Tak tato, wszystko jest w jak najlepszym porządku...- uspokoiłam go.
-Ale na pewno?!- wyraźnie mi nie wierzył, a ja miałam ochotę się zacząć śmiać przez tą jego podejrzliwość.
-Tak tato!- odpowiedziałam mu pewnie, ledwo hamując cisnący się na usta śmiech -Wszystko jest w jak najlepszym porządku, zapewniam!
-No dobrze- skapitulował, po czym ponownie mnie uścisnął i całą czwórką usiedliśmy do stołu. Było już stanowczo za późno na śniadanie, ale za wcześnie na obiad, więc ograniczyliśmy się tylko do napojów. Miłosz wręcz mimowolnie objął ramieniem moje krzesło, przysuwając mnie bliżej siebie, a mi uśmiech wręcz nie schodził z twarzy.
-W takim razie, mówcie dzieciaki! Co tam u was?!- spytał ciekawy tata.
-Właśnie?! I o jakich zmianach mówi Natalka?!- dołączyła się do niego mama. Nie dziwiło nas to, w końcu nie widzieliśmy się parę miesięcy...
-Chodzi o to że...- zaczęłam, patrząc w oczy Miłkowi -Mamy coś dla was...- zdecydowałam się zacząć od zaręczyn i ślubu, a dopiero później wspomnieć o dzieciach rozwijających się w moim łonie od przeszło już 4 miesięcy... Toteż wyjęłam z torebki zaproszenie i na nich spojrzałam -Proszę...- podałam im kopertę z uśmiechem na twarzy.
-Co to?!- chciał koniecznie wiedzieć tata, ale zamiast nas, uświadomiła ich mama, wyciągając kartkę z koperty:
-Bierzecie ślub!!?- wykrzyknęła, uszczęśliwiona, patrząc na nas roziskrzonym wzrokiem.
-Tak. Za dwa miesiące...- odpowiedział im Miłek, równie szczęśliwy co ja.
-To wspaniale!- wykrzyknęli radośnie. Wtedy wstaliśmy wszyscy i przez dobrą chwilę trwały przytulenia i gratulacje.
W takiej właśnie chwili do kuchni weszła Jagna.
-A co to za radosna atmosfera!?- zainteresowała się -Brat!? Czemu nie mówiłeś żeś przyjechał!?- spojrzała na nas szeroko otwartymi oczyma ze zdziwienia.
-Przyjechaliśmy nie dalej jak 20 minut temu, nie mogłaś wiedzieć- odpowiedział jej z prostotą Miłek, po czym się przywitali. I moje powitanie z Jagną przeszło jakoś gładko. Może i nie dogadywałyśmy się dobrze za pierwszym razem, ale powoli widać w tej relacji progres i mam nadzieję że w przyszłości polubimy się zupełnie...
-To jak?! Co to za radość?!- wróciła do pierwszego tematu. I dla niej mieliśmy zaproszenie, więc wyjęłam je z torebki.
-Chcielibyśmy cię zaprosić na nasz ślub- powiedziałam łagodnie, podając jej ozdobną kopertę. Na początku była w szoku, ale przyjęła ją i otworzyła. Wyjęła zaproszenie i dokładnie je przeczytała.
-Gratulacje- odezwała się w końcu, a wszystkim w pomieszczeniu jakby ulżyło.
-To nie jest wszystko...- zaczęłam, przypomniawszy sobie o drugiej kwestii.
-Tak?!- od razu zainteresowała się mama, a ja poczułam opiekuńcze przytulenie od tyłu, którego sprawcą był nikt inny jak Miłosz. Wtuliłam się w niego mimowolnie, pozwalając aby jego dłonie spoczęły na moim brzuchu.
-Za niecałe 6 miesięcy będziecie mieli 2 nowych wnuków...- powiedział im uśmiechnięty Miłek. Całą trójką zamarli, zaskoczeni.
-Tak, jestem w ciąży. To początek czwartego miesiąca...- dodałam, ujmując tą nowinę w prostsze słowa. Wtedy już całą trójką zrozumieli i posypały się okrzyki radości, gratulacje oraz pytania, na które byliśmy zobligowani odpowiedzieć. Mimo to jednak, w gruncie rzeczy była to bardzo miła atmosfera, a i ich reakcja nas ucieszyła. Zanosiło się na przyjemne 4 dni wolnego...
CDN.

Czyli rodzice Miłosza i Jagna wiedzą...
Teraz tylko brakuje aby powiedzieli o tym na komendzie...
Jak myślicie, jakie będą reakcje na to combo?!
Zobaczymy...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro