92.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NASTĘPNEGO DNIA
NATALIA POW. Kolejnego dnia, zostałam obudzona przez dość ciepłe światło słoneczne wpadające przez niezasłonięte okno do naszej sypialni. Drugą rzeczą jaką zarejestrowałam były silne ramiona Miłosza otaczające mnie od tyłu w pasie i jego spokojny oddech na szyi. Sprawiło to że na moją twarz wpłynął lekki uśmiech, a i humor miałam wyśmienity. 
-Dzień dobry...- usłyszałam mruknięcie tuż przy uchu, po czym dostałam czułego buziaka w policzek i szyję. Z uśmiechem odwróciłam się przodem w jego ramionach i spojrzałam mu w oczy, kładąc delikatnie dłoń na jego policzku.
-Dzień dobry- powtórzyłam, po czym się czule i słodko pocałowaliśmy -Która godzina?- spytałam cicho, gdy już się od siebie odsunęliśmy.
-Nie wiem, ale niezbyt późno, spójrz za okno...- odpowiedział, wskazując na dość nisko będące słońce, dobrze widoczne przez jedno z okien dachowych.
-Czyli nie musimy jeszcze wstawać...?!- mruknęłam z nadzieją, wtulając się w niego bardziej.
-Nie, nie musimy- zgodził się ze mną z uśmiechem, całując mnie czule w czoło.
-A sprawdzisz godzinę, proszę?!- spojrzałam na niego błagalnie, z lekkim uśmiechem na twarzy. Bachleda nic nie odpowiedział, tylko jeszcze raz mnie pocałował, po czym odchylił się do tyłu, aby chwycić do ręki telefon.
-Jest 6 po ósmej... Mamy jeszcze czas...- odpowiedział mrukliwie, wracając do poprzedniej pozycji, czyli tulenia mnie, a raczej nas. Z uśmiechem oddałam ten uścisk, leniwie się w niego wtulając. Był taki przyjemnie ciepły... -Ktoś tu chyba nie ma ochoty wstawać, hm?!- zażartował, całując mnie w głowę.
-Może...?!- odburknęłam nie ruszając się ani o milimetr.
-No to nie wstajemy- zgodził się i przytulił mnie mocniej do siebie, ponownie całując w głowę.
Leżeliśmy w łóżku przez kolejną godzinę, po czym zmusiliśmy się aby wstać. Przecież nie po to przyjechaliśmy do rodziców, aby spać przez całe dnie!?
-Ty się ubieraj, a ja skoczę do łazienki- powiedział Miłek, pocałował mnie przelotnie i już go nie było w sypialni. Zaśmiałam się przez to cicho, aby nie obudzić Nikoli i podeszłam do stojącej w rogu pokoju dużej szafy. Wczoraj wieczorem wypakowaliśmy do niej nasze i Niki rzeczy, aby było nam łatwiej tu funkcjonować. Otworzyłam ją i przyjrzałam się półkom. 
-No kochani?! Co zakładamy dzisiaj? Coś wygodnego, czy może bardziej eleganckiego?- spytałam maluchy, opierając dłoń na brzuchu. Zamilkłam na moment, po czym decyzja była podjęta. Założyłam czarne jegginsy z wysokim stanem, do tego białą koszulkę z 3/4 rękawem i oczywiście mój pasek ze złotą klamrą w spodnie. Nie zabrakło oczywiście bielizny, bo jak inaczej?! Przejrzałam się uważnie w wiszącym na ścianie lustrze i stwierdziłam że tak może być. Akurat wtedy do pokoju wrócił już umyty Miłosz.
-Już ubrana?- uśmiechnął się.
-Owszem- przytaknęłam i tym razem ja pocałowałam go przelotnie, a potem wyszłam z sypialni i udałam się do łazienki, aby się umyć, zostawiając go samego, aby się ubrał.
W łazience zabawiłam max 20 minutek, gdyż zaledwie umyłam twarz i zęby, rozczesałam włosy zostawiając je rozpuszczone i się umalowałam. Postawiłam na make up- no make uo, czyli taki jak do pracy. Gdy skończyłam, przejrzałam się zadowolona w lustrze, a następnie opuściłam lekko zaparowane przez Miłosza pomieszczenie. Mimo że byłam gotowa na "przygody" dzisiejszego dnia, czułam że vzegoś mi brakuje i nie mówię tu o śniadaniu. Wobec tego wróciłam do sypialni i ujrzałam bardzo rozczulający widok. Góral już ubrany w jeansy i koszulkę siedział z Nikolą na kolanach, UBRANĄ Nikolą i wiązał jej sznurówki od bucików. Rozwalił mnie tym! Podejrzewam że to wina hormonów przez ciążę, ale nie narzekam!
-Widzę że aniołek już wstał?!- zwróciłam się do córki.
-Mama!- wykrzyknęła i dobrze że Miłek skończył jej wiązać buty, bo zeskoczyła z jego kolan i podbiegła do mnie. Ze śmiechem wzięłam ją na ręce i przytuliłam.
-Pokaż, w co cię ten tata ubrał?!- zażartowałam, odsuwając ją odrobinę od siebie, aby jej się przyjrzeć. Miała na sobie niebieskie jegginsy i szarą bluzę w różowe kwiatki na rękawach.
Brakowało jej tylko uczesanych włosów. 
-Ale fryzurą muszę się zająć już ja- zaśmiałam się i pocałowałam tulącą się do mnie małą w główkę.
-Idę robić śniadanie...- zdecydował Miłek, pocałował mnie w czoło, a Niki w główkę i opuścił sypialnię. 
-To co? Kitka, dwie, a może warkoczyki?- spytałam małą, siadając z nią na łóżku.
-Walkocyki!- stwierdziła zadowolona, schodząc z moich kolan i sadowiąc się tyłem do mnie.
-Jak sobie księżniczka życzy- zgodziłam się, wstałam na moment aby wziąć z komody jej szczotkę i znów usiadłam obok. Tak jak zdecydowała Niki, zrobiłam jej dwa dobierane francuzy, czasem określane jako "bokserskie" i zapętliłam je dwoma czerwonymi gumeczkami -I gotowe!- powiedziałam jej, gdy skończyłam.
-Choć do taty!- zwróciła się do mnie, zeskakując z łóżka i łapiąc mnie za rękę.
-Dobrze, idę! Spokojnie!- zaśmiałam się, złapałam tylko ciepłą bluzę z zamkiem Górala z wieszaka i poszłam z nią na dół. Na schodach mała chciała na ręce, więc wzięłam ją w ramiona i usadziłam sobie stabilnie na biodrze. 
Gdy zeszłyśmy na parter, już na korytarzu było słychać że ktoś rozmawia w kuchni. 
-Tata ma towarzystwo..- zwróciłam się do małej i poszłam z nią do kuchni. Jak się okazało, z Miłkiem w kuchni siedział pan Tomasz. Starszy mężczyzna zajmował krzesło na szczycie stołu z kubkiem kawy w ręku, już w pełni ubrany i gotowy do wypełniania dzisiejszych obowiązków.
-Dzień dobry tato- uśmiechnęłam się do niego.
-Dzień dobry Natalko- uśmiechnął się do mnie i dodał -Księżniczka też wstała?- zwrócił się do Niki.
-Dziadzia!- wykrzyknęła i zaraz chciała do niego iść. Całą trójką zareagowaliśmy na to śmiechem. Nie mając innego wyjścia podałam panu Tomaszowi uszczęśliwioną Nikolę, a sama podeszłam do Górala, stojącego przy kuchence.
-Co tam pichcisz?- spytałam, opierając się biodrem o blat obok niego.
-Nam jajecznicę i zapiekanki, a Nikoli paróweczki- odpowiedział, za co dostał buziaka w policzek.
-Za co?!- uśmiechnął się do mnie, nie przestając mieszać zawartości patelni.
-Za czytanie mi w myślach- odpowiedziałam z prostotą. Ja nie wiem skąd on wiedział że mam ochotę na jajecznicę i zapiekanki?! Nim Miłosz to skomentował, do kuchni wparowała mama.
-Dzień dobry dzieciaki!- uśmiechnęła się szczerze, podchodząc do nas i całując każde w policzek, po czym usiadła obok męża i razem z nim zajęli się Nikolą.
-Tu masz herbatkę jeżynową i siadaj do stołu, zaraz podam śniadanie- uśmiechnął się mój narzeczony szczerze.
-A rodzice?!
-My już jedliśmy kochanie. Zjedzcie sobie ze spokojem!- odpowiedziała mi mama, uśmiechając się ciepło.
-Skoro tak mówisz- zgodziłam się z nią, po czym dosiadłam się do nich do stołu. Krótko później byliśmy już pochłonięci w ciekawej rozmowie, a niedługo potem śniadanie było gotowe. Wtedy Miłek zajął krzesło obok mnie, pożyczyliśmy sobie smacznego i zaczęliśmy jeść, nadal wesoło rozmawiając. Zapowiadało się na miły dzień....

.....
Po posiłku, gdy już posprzątaliśmy z Góralem ze stołu, Miłek tak jak obiecał, poszedł pomóc tacie, a mama zajęła się zabawą z Niki. Wtedy ja miałam chwilę dla siebie, na oddech o przemyślenia. Ubrałam buty i kurtkę i wyszłam na taras. W zamyśleniu oparłam się na balustradzie łokciami z zapatrzyłam na góry i las. Myślałam o wszystkim co się wydarzyło w moim życiu, począwszy od postawy jaką wobec mnie miał Łukasz. Co mnie troszkę zdziwiło, wspomnienia nie wywołały u mnie morza łez, ale pozwoliły na dokładną analizę tego co było. Potem nieoceniona pomoc Miłosza, wsadzenie Mroza za kratki, porwanie Matyldy, mała Nikola, spotkanie z Adą i Robertem oraz praca z nimi, nasze zaręczyny, postrzał Górala, ślub Aśki i Szymona... Nie ma co, w ostatnich miesiącach wydarzyło się NAPRAWDĘ dużo i myślę że zbliżyło nas do siebie jak nic innego. A na dodatek te dwie kruszynki w moim łonie i ślub za 2 miesiące... 
Myśli te wywołały na mojej twarzy uśmiech, a prawa ręka bezwiednie powędrowała płasko na brzuch. Tak jak parę miesięcy temu moje życie było tragedią, tak teraz nie mogę być bardziej szczęśliwa, dzięki temu co mam...
Z takiego zamyślenia wyrwała mnie czyjaś obecność blisko mnie. Od razu się odwróciłam w tamtą stronę, odsuwając rękę od brzucha.
-Jagna, to ty!- nie wiem czemu, ale widok starszej siostry Miłka siedzącej na fotelu może 5 kroków ode mnie mnie uspokoił. W końcu mógłby to być jakiś włamywacz albo kto inny, a ja bym się nie zorientowała?! 
-Ja ja..- przytaknęła, ale minę miała jakąś niewyraźną.
-Wiem że to nie mój interes, ale...- zawahałam się na moment, nie spuszczając z niej wzroku -Stało się coś?!- spytałam ją delikatnie.
-Chciałam z tobą pogadać- odpowiedziała na to, podnosząc się z fotela i podchodząc do mnie. 
-Ok. O czym?- nie wiem czemu, ale się zgodziłam. Może podświadomie liczyłam na jakąś zgodę między nami?! Sama już nie wiem...
-O tym co ci mówiłam. Jak ostatnim razem się widziałyśmy, nie byłam dla ciebie zbyt miła, powiedziałabym nawet że okropna, a nie zasłużyłaś na to...- była wyraźnie skruszona gdy to mówiła -Osądziłam cię pochopnie nawet cię nie znając, z góry założyłam że skrzywdzisz Miłosza...- westchnęła -Nie powinnam była tam mówić...- spojrzała mi skruszona w oczy, wykręcając nerwowo ręce. Widziałam że mówi szczerze, podobnie mówiło mi moje przeczucie, zwane inaczej policyjnym nosem -Przepraszam cię i mam nadzieję że mi wybaczysz...?!- spojrzała na mnie z nadzieją.
-Masz rację, nie zaczęłyśmy dobrze...- zaczęłam, uważnie dobierając słowa -Ale każdy może się mylić, popełniać błędy, w końcu jesteśmy tylko ludźmi. A że Stachu ma długi jęzor i często przekręca informacje to zgoła inna sprawa!- na to ostatnie obie prychnęłyśmy śmiechem -Ni mniej, trochę mi zrobiłaś przykrość oceniając mnie po tym co usłyszałaś od syna i sama sobie dopowiedziałaś, ale ja nie chowam urazy. Szczerze mówiąc nawet wolałabym się z tobą pogodzić ze względu na Miłosza... On naprawdę cię kocha, a ze mną jest szczęśliwy. I nie jest tak że zamierzam go wykorzystać w jakiś sposób, bo zwyczajnie za bardzo go kocham! Uratował mi życie, nigdy nie będę w stanie mu się odwdzięczyć!- powiedziałam jej szczerze.
-Naprawdę? Wybaczasz mi?!- niedowierzała -Nawet po tych wszystkich okropieństwach które ci powiedziałam?!
-Tak, wybaczam- potwierdziłam i korzystając z jej zaskoczenia, przytuliłam ją delikatnie. Jagna się totalnie rozluźniła i oddała uścisk.
-Dziękuję. Wiele to dla mnie znaczy...
-Nie masz za co- odpowiedziałam z prostotą i dodałam -Z resztą, te maluchy będą potrzebowały cioci...- uśmiechnęłam się, odsuwając się od niej i odważyłam się położyć dłoń na leciutko zaokrąglonym brzuchu. Mimo to że wiedziała od wczoraj, i tak wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia i wyglądała jak jeleń na światłach samochodu.
-Co?! Powiedziałaś maluchy?!- spytała mnie, bardzo zdziwiona.
-Tak. To bliźniaki- potwierdziłam miękko, uśmiechając się do niej.
-To fantastycznie!- autentycznie się ucieszyła, a ja w duchu odetchnęłam z ulgą. Mimo naszego pogodzenia, gdzieś z tyłu głowy się obawiałam że źle to przyjmie. Ku mojemu zdziwieniu podeszła do mnie i znów mnie przytuliła. 
W tym samym czasie drzwi na werandę skrzypnęły i ktoś wyszedł.
-Co tu się dzieje?- spytał nas Miłek, uważnie patrząc raz na mnie, raz na swoją siostrę. Słysząc jego głos Jagna mnie puściła i podeszła do niego.
-Pogadałam z twoją narzeczoną i ją przeprosiłam. Ciebie też przepraszam... Nie powinnam była mówić i uważać tego co powiedziałam...- spojrzała na niego skruszona -Widzę że jesteście razem szczęśliwi, więc i ja się cieszę...- powiedziała mu szczerze, a Miłek na mnie spojrzał. Pokiwałam potakująco głową, z lekkim uśmiechem.
-Dobrze że to zrozumiałaś- odpowiedział i ją przytulił. Nasze spojrzenia znów się spotkały ponad jej ramieniem i się do siebie uśmiechnęliśmy.
-Gratulacje braciszku- dodała Jagna, puszczając go i odsuwając się na parę kroków.
-Dzięki- odpowiedział wyszczerzony jak mysz do sera, po czym podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Ktoś tu jest bardziej czuły niż zwykle!?- zaśmiałam się szczerze, ale oddałam uścisk.
-Tak wyszło- odpowiedział i pocałował mnie w skroń.
-Uroczo razem wyglądacie- skomentowała Jagna, uśmiechając się do nas szczerze.
-Dzięki- odpowiedziałam z uśmiechem, patrząc na nią. Byłam naprawdę szczęśliwa że szczerze porozmawiałyśmy. Podejrzewam że obie tego potrzebowałyśmy bardziej niż myślałyśmy...
Potem usiedliśmy wspólnie na fotelach i pogrążyliśmy się w luźnej rozmowie na byle jakie tematy. Jednakże na dłuższą metę siedzenie na dworze nie było dobrym pomysłem ze względu na niezbyt wysoką temperaturę. Wobec tego przenieśliśmy się do domu i rozsiedliśmy razem z mamą i Niki w salonie z kubkami parującej herbaty. Miałam wrażenie że ten dzień będzie naprawdę miły i spokojny...
CDN.

Co będzie dalej?
Czy słowa Jagny były szczere?
Czy to już koniec ich problemów?
Zobaczymy...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro