95.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W poprzednim rozdziale: 
-Gratulacje! Dzidzia nr 1 to...
CD. 

...... dziewczynka!- powiedziała rozpromieniona Hana, patrząc na nas oboje. 
-Księżniczka nr. 2- zaśmiałem się, patrząc Natalii w błyszczące od łez wzruszenia oczy. Sam też czułem że napływają, ale mimo to uśmiechałem się szeroko.
-Nasza maleńka...- odpowiedziała szatynka z miną bardzo podobną do mojej. Nie mogąc się powstrzymać pochyliłem się trochę do przodu i złożyłem na czole ukochanej pocałunek. 
-Natomiast drugie z dzieci...- daliśmy Hanie chwilę na "zabawę" obrazem, aby odnalazła właściwy punkt na monitorze -Spójrzcie tutaj...- poprosiła, a my uczyniliśmy to od razu. Oboje oniemieliśmy -To zdrowy i silny chłopak! Spodziewacie się bliźniąt!- spojrzała na nas uśmiechnięta.
-Chłopczyk i dziewczynka...- szepnąłem, znów patrząc na Natalię i całując ją ponownie w czoło, na co moja ukochana się zaśmiała przez łzy. Oboje płakaliśmy w tamtym momencie ze szczęścia...
-Są zdrowi?! Mamy teraz tyle na głowie że się bałam, że może...- Natalia spojrzała na Goldberg trochę z przerażeniem.
-Tak Natalia, oboje są silni i zdrowi. Rozwijają się wręcz, powiedziałabym podręcznikowo i nic nie zagraża ich życiu- nie powiem, uspokoiła nas tymi słowami.
-Widzisz Kochanie? Nie trzeba było się denerwować- uśmiechnąłem się do szatynki.
-Jak widać nie...- odpowiedziała z wyraźnie słyszalną ulgą w głosie, urzeczona patrząc na te dwie maleńkie istotki widoczne na monitorze - Nasze maluchy...- szepnęła, jakby jeszcze w to nie wierzyła.
-Nasze i tylko nasze- przytaknąłem, po czym nie mogąc się powstrzymać pochyliłem się w jej stronę i czule ją pocałowałem. Natomiast Hana dała nam chwilę na nacieszenie się tą informacją, sama jeszcze sprawdzając parę rzeczy apropo naszych jeszcze nienarodzonych bliźniąt.
-Tak jak mówiłam, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Możesz się już wytrzeć Natalia, a ja idę wypełnić notatkę w książeczce...- powiedziała z uśmiechem, przywracając nas do rzeczywistości.
-Ok- odpowiedzieliśmy jej chórem, patrząc na nią przelotnie.
-Jeszcze wam wydrukuję skan USG..- dodała, coś poklikała na urządzeniu i chwilę później mieliśmy rzeczone zdjęcia w rękach. Wtedy uśmiechnęła się do nas jeszcze raz, po czym wyłączyła aparaturę i wstała ze stołka, aby wrócić za biurko, zostawiając nas samych sobie.
-Pomóc ci?- spytałem Wieczorek z troską, odwracając wzrok od zdjęcia i na nią patrząc.
-Jakbyś mógł?! Tym razem tego żelu jest więcej...- odpowiedziała twierdząco, wyraźnie niezadowolona z faktu że jej brzuch się cały lepi. Zdusiłem śmiech i wziąłem od niej skany, odłożyłem je na bok. Wtedy wspólnymi siłami starliśmy z Natalii zdecydowaną większość tej kleistej mazi.  Następnie moja ukochana ogarnęła swoją garderobę i wróciliśmy wspólnie przed biurko blondynki. Usiedliśmy obok siebie na krzesełkach i spojrzeliśmy na nią wyczekująco. Nie powiedziała wiele więcej niż to co wcześniej, dodała jeszcze trochę zaleceń, przykazała Natalii unikać stresu i to było mniej więcej tyle. W takim wypadku mogliśmy iść do domu.
-Dzięki Hana, jeszcze raz- uśmiechnęliśmy się do Gawryło na odchodnym.
-Nie macie za co! W końcu taka moja robota!?- zaśmiała się i dodała -Widzimy się za miesiąc!- przypomniała i chwilę później już staliśmy na korytarzu. Ignorując ludzi dookoła nas, objąłem Natalię w pasie i przyciągając do siebie, dość mocno przytuliłem. 
-Dwa nasze skarby... Chłopczyk i dziewczynka...- wyszeptała ledwo słyszalnie, jednocześnie oddając uścisk, a ja nawet nie musiałem na nią patrzeć, aby wiedzieć że znów płacze ze szczęścia.
-Nasze i tylko nasze- przytaknąłem, całując ją w skroń. Wtedy też odsunąłem się odrobinę aby spojrzeć jej w oczy. Te bardziej niż znajome i szczerze przeze mnie ukochane, zielone tęczówki znów były pełne łez. Z tą różnicą że tym razem były to łzy szczęścia...!
-Nie płacz...- zaśmiała się Natalia przez łzy, jednocześnie biorąc moją twarz w obie, dość mocno drżące z emocji dłonie. 
-W takim razie ty też- odpowiedziałem jej odruchowo. Szczerze mówiąc nawet nie poczułem że zacząłem znów płakać. Nie wstydziłem się jednak tych łez. Cieszyłem się że nasza rodzina się powiększy, że mam przy sobie tak wspaniałą kobietę jak Natalia i dobrze wiedziałem że przed nią nie jestem w stanie niczego ukryć... A nawet jeśli mogłem, to nie zamierzałem... Uśmiechnąłem się do niej lekko i prawą ręką starłem z jej policzka trochę płynących łez.
-Kochamy cię...- wyszeptała, patrząc mi głęboko w oczy i zagryzając pomalowaną na różowo wargę.
-Ja was też Skarbie. Najmocniej na całym na świecie...- odpowiedziałem bez namysłu, po czym ponownie przysunąłem ją bliżej siebie i pocałowałem ją czule. Praktycznie od razu poczułem że Natalia się lekko uśmiechnęła, ale nie odsunęła ode mnie, tylko przełożyła dłonie z moich policzków na szyję, aby ją ciasno objąć. Ja zaś trzymałem ją mocno przy sobie, mając dłonie na jej biodrach i nie zamierzałem puścić. Byliśmy tacy szczęśliwi...
Odsunęliśmy się od siebie po dobrej chwili. Najpierw zetknęliśmy nasze czoła ciężko dysząc i patrząc sobie w oczy. A gdy oddech nam się prawie unormował, ponownie ją przytuliłem, przekładając dłonie na jej talię. 
-Mogłabym zostać w tym momencie całe moje życie, ale jest już po 12...- przerwała tą piękną scenę szatynka, bardzo niechętnie, odsuwając się ode mnie. Nie odpowiedziałem jej nic, tylko dałem krótkiego buziaka w usta, po czym narzuciłem pozostawioną na krześle obok nas kurtkę i wyciągnąłem w jej stronę dłoń, wnętrzem do góry. Natalia poprawiła płaszcz i owinęła szyję szalem, po czym splotła nasze palce i tacy uśmiechnięci opuściliśmy mury szpitala, aby wrócić do samochodu.
-Mamy jeszcze trochę czasu, może wpadniemy do domu, zobaczyć jak idą prace?- zaproponowałem, gdy już siedzieliśmy w środku. 
-Dobry pomysł. Nie byliśmy tam od prawie tygodnia- zgodziła się, więc gdy wyjechaliśmy na ulicę, rozmawiając o wizycie i nie tylko, skierowałem nas w stronę naszego przyszłego domu...

GODZINĘ PÓŹNIEJ
W REMONTOWANYM DOMU
NATALIA POW.: W końcu przebiliśmy się przez korki i dotarliśmy na osiedle domów, w którym kiedyś mieszkałam z Łukaszem. Jednakże teraz ani przez chwilę o tym nie myślałam, gdy wysiedliśmy z zaparkowanego na posesji auta i podeszliśmy do drzwi. Dzisiaj elektryk ma akurat wolne, podobnie jak ekipa od typowo "ciężkiej" roboty, więc było cicho. Wyjęłam pęk kluczy z torebki, wsadziłam odpowiednie do właściwych zamków i je przekręciłam. Gdy je chowałam, Góral otworzył przed nami drzwi. Otrzepaliśmy buty na wycieraczce, po czym weszliśmy do środka, zamykając za sobą drzwi i przekręcając zamki. Rozpięliśmy kurtki, ale ich nie zdjęliśmy i ruszyliśmy w głąb domu. Tak jak obiecał Miłek, nie poznawałam tego wnętrza. Po przeniesieniu niektórych ścian, wyniesieniu i sprzedaniu większości mebli, zmianie koloru ścian i jeszcze paru innych czynnościach, zupełnie odmieniliśmy to wnętrze. Miałam wielką ochotę aby przejść dalej i "zwiedzić" cały ten dom... Zobaczyć jak się wszystko zmieniło...
-Podoba ci się?- spytał mnie Góral, obejmując mnie w pasie.
-Yhm- przytaknęłam, na dodatek kiwając potakująco głową - Zupełnie nie poznaje tego miejsca... Wygląda jak inny dom... Jak gdyby.... Jak gdyby to wszystko te miesiące temu wcale nie wydarzyło!- powiedziałam, patrząc na niego i czując jak do oczu napływając mi łzy. Miłosz zareagował od razu i mnie przytulił.
-To tylko przeszłość! Same wspomnienia! Nie płacz Kochanie!- poprosił, głaszcząc mnie po plecach i głowie.
-Ja wiem, ale...! Po prostu wszystko wróciło!- powiedziałam szczerze, z drżącą wargą -Jezus, nienawidzę tych ciążowych hormonów?!- prychnęłam, z całych sił próbując nie płakać.
-Ćśśś! Wszystko jest ok...!- odpowiedział i pocałował mnie kojąco w skroń - Jestem tu, a twój ex w więzieniu. Spokojnie! To tylko wspomnienia!
-Wiem. Ja po prostu...- no i masz! Rozpłakałam się jak małe dziecko!
-Wiem...- odparł na to, cierpliwie mnie tuląc i całując w głowę. Staliśmy tam tak długo, aż się nie uspokoiłam. Wtedy pocałowaliśmy się czule i trzymając się za ręce obeszliśmy calutki dom, nadal pokryty folią. Był jeszcze praktycznie pusty, ale jak ogarniemy już sprawy podłogi i ścian oraz sufitów, to zajmiemy się częścią meblarską... Jeśli pominąć to, to pod każdym innym, wodno-elektrycznym względem praktycznie wszystkie pomieszczenia były wykończone. Także myślę że jeszcze góra z miesiąc i będziemy mogli się wprowadzić, jak już wszystko wykończymy na podstawowym poziomie. W końcu detale możemy dodawać po woli, jak już się wprowadzimy, według naszego gustu i zapotrzebowania...!?
Łącznie spędziliśmy w domu dobrą godzinę, po czym zamknęliśmy budynek i wróciliśmy samochodem do mieszkania, gdzie czekały na nas Matylda i Niki. Po drodze postanowiliśmy że powiemy przyjaciołom i najbliższym o płci na weselu. Będzie taka niespodzianka...
Resztę wolnego dnia spędziliśmy na spacerze i zabawie z Niki w towarzystwie mojej siostry. Dzień mogliśmy uznać za bardziej niż udany...
CDN.

Czyli to parka!
Maluchy na całe szczęście wdały się w rodziców, więc są silne i zdrowe...
A i remont idzie pełną parą!
Jeszcze trochę i będą mogli się wprowadzić!
Jak widać ich życie się układa nad wyraz pomyślnie w ostatnim czasie...
Jednakże czy już zawsze tak będzie?!
Zobaczymy...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro