Case

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

      Zaraz po śniadaniu zajęli się sprawą oficjalnie przedstawioną przez policję, jaką masowe zaginięcia. Rozpoczęli od udania się po raporty do mieszkania Dazaia, na nieszczęście szatyna znów korzystając ze znienawidzonego przez niego środka transportu, czyli motocykla Nakahary, który i tym razem zdecydowanie miał gdzieś przepisy. Osamu zaczął nawet podejrzewać, że rudzielec ich nie zna, co tylko bardziej go przerażało.

- Trzęsiesz się jak osika, panie "najmłodszy herszcie w historii". - powiedział z rozbawieniem i zadziornym uśmieszkiem, akcentując stary przydomek szatyna, odkładając kask na bok. Słońce leniwie wyłaniało się zza horyzontu.

- Dziwisz się? Nie wiem, kto dał ci prawo jazdy, ale na pewno nie był wtedy trzeźwy. - prychnął, poprawiając płaszcz i udając się do wejścia.

- Huh? Nie mam prawa jazdy, po co mi, nie wpadam na drzewa, jak pewna obecna tu makrela. - oznajmił w całkiem niezłym nastroju. Osamu wywrócił oczyma i wpuścił go do siebie.

      Mieszkanie było dość surowo urządzone i czyste jakby nieużywane. Ściany pomalowane na biało, parę mebli ewidentnie rzadko używanych, w niewielkim salonie, jedynym co mogło wskazywać na to, że ktoś tu mieszkał była sterta, równo ułożonych papierów na niewielkim, drewnianym stoliczku.

      Chuuya skrzywił się lekko, widząc zawieszoną linę na belce między salonem a skromnym aneksem kuchennym. Była nowa, a widoczne na belce obtarcia sugerowały, że to nie pierwsza, która tam wisiała. Niespecjalnie go to jednak dziwiło.

- Zastanawiałem się już od jakiegoś czasu. Dlaczego tak w ogóle chcesz popełnić samobójstwo? - zagadnął spokojnym tonem, kiedy Osmu postawił wodę na herbatę. Spojrzał na niego zamyślony.

- A jaki sens ma życie? - odpowiedział pytaniem na pytanie i oparł się o blat, krzyżując ręce na piersi.

- To żeś dowalił, cholero. - prychnął, siadając na niewielkiej, białej kanapie i rozwalając się na niej wygodnie. Spojrzał w sufit zamyślony - Wiesz, nie powiem ci, co ma być twoim sensem życia, sam musisz go znaleźć. - wzruszył ramionami.

- A jaki jest twój? - zapytał Dazai, właściwie ciekaw co też dodaje jego byłemu partnerowi siły w tej kwestii.

- Trudno powiedzieć, po prostu chcę żyć, to chyba naturalne. - mruknął rudzielec i zerknął na zamyślonego towarzysza.

- Dlaczego? - dopytał melancholijnym tonem, zalewając herbaty. Jedną malinowo pomarańczową z cynamonem dla Nakahary i z lenistwa zwykłą dla siebie. Na chwilę nastało milczenie, Chuuya zastanowił się nad odpowiedzią.

- Odpowiem ci wieczorem~. - uśmiechnął się wrednie i przyjął herbatę - Z cynamonem~! - zauważył miło zaskoczony i upił kolejny łyk, Dazai uśmiechnął się pod nosem, widząc, jak błękitne oczy zabłysły wesoło - Po co ci on? Przecież nigdy go nie lubiłeś. - powiedział zaciekawiony, uznając, że może znalazł sobie w końcu kogoś i ta osoba ma jakikolwiek gust.

- Ty go lubisz. - odparł spokojnie, a rudzielec zakrztusił się zaskoczony - Wiesz, że staram się być gotowy na wszystko, więc to oczywiste, że na twoją wizytę również byłem przygotowany. - upił łyk swojej gorzkiej herbaty.

- Durna makrela. - prychnął niższy, po czym upił kolejny łyk, przyjmując chłodną postawę, chociaż w środku zrobiło mu się dziwnie ciepło i miał ochotę się uśmiechnąć.

       Osamu zaśmiał się krótko pod nosem, po czym podał błękitnookiemu papiery. Sam już je przejrzał i pamiętał zawarte w nich informacje, więc musiał jedynie poczekać na rudzielca. Nie zamierzał jednak marnować czasu i zabrał się za dzwonienie do świadków i zaproszenie ich do agencji.

      Po półgodzinie Chuuya skończył czytać i wraz z Dazaiem udali się do agencji, by tam przesłuchać po kolei świadków. Herszt nie podszedł zbyt entuzjastycznie do miejsca, które wybrał jego towarzysz, ale nie mogli przecież zabrać ich do budynków mafijnych, a ich mieszkania też odpadały.

      Szatyn wszedł pierwszy i od razu podbiegł do niego Atsushi.

- Panie Dazai, czy Kyouka się już znalazła? - zapytał z wyraźnym zmartwieniem w głosie młody chłopak.

-Niestety jeszcze nie, ale myślę, że po ponownym przesłuchaniu wszystkich świadków i dokładnym zbadaniu miejsc, trafimy na jakiś trop. - oznajmił spokojnie.

-U-uhm, "trafimy"? - zapytał skołowany białowłosy, nie wiedząc, czy jego mentor się przejęzyczył, czy może powinien zacząć się martwić bardziej niż zwykle. Ostatecznie powiedział, że sam zajmie się tą sprawą.

-Tak, trafimy. - dało się słychać prychnięcie i do pomieszczenia wszedł niski mafiosa z grymasem niezadowolenia na ustach - Jakiś problem? - uniósł brew wyczekująco.

-P-pan Nakahara? - Nakajima był już totalnie skołowany - Pomaga pan W śledztwie? -

-Nie, tak wpadłem powiedzieć cześć. - Prychnął sarkastycznie, ale widząc jeszcze większe niezrozumienie na twarzy Tygrysołaka, wywrócił oczyma - Tak, a niby co innego bym tu robił. - Mruknął zirytowany, nie lubił Zbrojeniówki, ale powodem nie było wcale to, że są po przeciwnych stronach, a to, że Dazai był z nimi zamiast w Mafii, oczywiście nie zamierzał się do tego nigdy przyznać, ale cholernie brakowało mu partnera. Na jego miejsce nie znalazł sobie nikogo, mimo że Mori wiele razy radził mu, by znalazł kogoś do duetu, dla bezpieczeństwa i zabicia nudy podczas prostszych akcji, ten jednak nie potrafił sobie wyobrazić nikogo innego na miejsce byłego herszta.

- Dlaczego mafijny pies pomaga w sprawie zaginięć? - uniósł brew Kunikida, podchodząc do trójki stojącej w wejściu, obserwując rudego uważnie z zauważalną niechęcią.

- Bardziej pasowałoby określenie, że współprowadzi śledztwo. - wtrącił nagle Osamu - Jest zbyt użyteczny, by określić go byle pomagierem, jak  mógłbym to zrobić w stosunku do ciebie. - pokazał język blondynowi, który spojrzał na niego oburzony. Szatyn sam nie wiedział skąd w nim taka agresja słowna w stosunku do aktualnego partnera, ale poczuł nagłą potrzebę takowego wyznania. Nakahara tymczasem spojrzał na niego równie skołowany co Atsushi.

- To, że jest mniej leniwy niż Ty to żaden wyczyn. - odgryzł się czterooki, mimo że nieco zaskoczyła go tak ostra docinka współpracownika.

-Dobra, dobra dzieci, spokój, Dazai powiesz, co ustaliliście? - zapytała Yosano, która jak dotąd siedziała w milczeniu na biurku.

- Niestety nie mamy czasu na szczegółowe przedstawienie planu. Jednak ty musisz na siebie uważać. Celem są uzdolnione kobiety, a jeśli wszystko pójdzie tak, jak zaplanowałem, będziemy cię potrzebować w wielkim finale. Dlatego waszym zadaniem - wskazał na dwóch blondynów - będzie pilnowanie jej i chronienie za wszelką cenę. - oznajmił. Kunikida i Kenji skinęli głową na zgodę - Ty Atsushi przydasz się później, więc na razie im pomagaj. - dodał i odwrócił się do wyjścia - My idziemy przesłuchać świadków. - odwrócił się i wraz z byłym partnerem opuścił pomieszczenie, pozostawiając członków agencji w lekkim zmieszaniu.

-Czy on naprawdę wziął się do roboty? - Kunikida był w niemałym szoku - I potraktował to poważnie. - dodał niedowierzając.

- Zakładam, że to zasługa jego towarzysza. - wzruszyła ramionami Yosano i przeciągnęła się - No co? Nie widzicie tego napięcia między nimi? - uniosła brew, zsuwając się z biurka z gracją.

- Co masz na myśli? - spojrzał na nią zaciekawiony Kenji, poprawiając kapelusz. Na co kobieta jedynie z tajemniczym uśmiechem wzruszyła ramionami.

-Tak czy siak, musimy wziąć się za pozostałe sprawunki. - zagonił wszystkich do roboty były nauczyciel matematyki i jedynie ukradkiem zerknął w stronę już zamkniętych drzwi. Obawiał się, choć sam nie wiedział jeszcze czego.

      Tymczasem Dazai rozsiadł się wygodnie w kawiarence, pokazując, by Chuuya usiadł przy nim, co ten bez komentarza wykonał.

- Ten czterooki jest jakiś sztywny... Nie lubię go. - Mruknął, kiedy czekali na pierwszego świadka.

- Czyżbyś był zazdrosny ~? - Osamu uśmiechnął się wrednie do niższego mężczyzny.

-Co?! Nie! Zdurniałeś do reszty, niby czego miałbym mu zazdrościć?! - oburzył się Nakahara i spojrzał zirytowany na byłego partnera.

-Może wzrostu ~- złośliwy grymas nie schodził z twarzy szatyna, podczas kiedy twarz rudzielca robiła się coraz czerwieńsza z powodu rosnącej frustracji - A może... - zrobił dramatyczną pauzę - Mnie ~? - uśmiechnął się słodko, nachylając do niego rozmówcy, który zesztywniał na te słowa.

- Debil. - prychnął, odsuwając go niezbyt delikatnie z prychnięciem i odwrócił wzrok, chciał jeszcze coś dodać, ale do kawiarenki wszedł mężczyzna w szarej bluzie i zielonych spodniach.

- Pan Yamada, jak sądzę. - Osamu wstał, co zaraz po nim zrobił Nakahara.

- Tak, miałem złożyć zeznania. - powiedział widocznie zagubiony, skinęli sobie głową i usiedli.

      Przesłuchanie mężczyzny minęło szybko, był narzeczonym jednej z porwanych, ale jedyne czego się dowiedzieli to, że zniknęła w drodze na spotkanie z przyjaciółkami, na które nigdy nie dotarła, czyli nic nowego od tego, co już przeczytali w raportach.

      Kolejna była koleżanka z klasy, zaginionej młodej uzdolnionej. Licealistka ponoć weszła do toalety na wycieczce do muzeum i zniknęła bez śladu. Od niej udało się wyciągnąć parę informacji, które nie były w raporcie, ale były one równie cenne co źdźbło trawy na łące. Ostatecznie jak informacja o kolorze ubrania mogła być przydatna, tak marka i życiorys projektanta były naprawdę zbędne. Na ich nieszczęście nastolatce buzia się nie zamykała. Ostatecznie Dazai postanowił być bezuczuciowym draniem i przerwać jej opowieść o trzeciej żonie modowej gwiazdy, w międzyczasie wysyłając SMS Atsushiemu.

      Trzecim przesłuchiwanym był młody chłopak, który przed tym, jak jego internetowa znajoma zniknęła, pisał z nią. Pokazał im fragment rozmowy, w której owa uzdolniona przekazała mu, że coś jest nie tak i że słyszała czyjeś kroki. Dowiedzieli się też, że owe kroki były pewne, powolne i skierowane prosto do jej pokoju, jakby napastnik wiedział, gdzie jest i szedł prosto po nią, co zapewne nie mijało się wcale z prawdą. Dziewczyna była początkującą pisarką, wydała jakiś jeden mało znany kryminał, ale dzięki temu w konwersacji odnaleźli wiele ciekawych informacji.

Ktoś jest w moim domu, ktoś kogo nie powinno tu być...

Wszedł drzwiami, musiał więc mieć klucz, bo na pewno je zamykałam. To na pewno nikt kogo znam, te kroki są inne. Za wolne jak na moją mamę, ale za szybkie jak na leniwe tempo brata. Są płynne, mają równe tępo, but jest na jakimś niskim obcasie, bo słyszę jak stuka o podłogę, ale za cicho by był to obcas.

Musi być wysoki, wyższy niż ja, sądząc po tym jak szybko pokonuje hol mimo tak spokojnego tępa.

Nie jestem pewna czego chce, ale to nie złodziej. Nie zatrzymuje się, by pogrzebać w szafkach, nie sprawdza pomieszczeń.

On zna układ pokoi, ale to nikt znajomy, poznałabym po krokach...

Chyba idzie po mnie, jest coraz bliżej.

Zgasiłam światło zaraz jak wszedł, może mnie nie znajdzie...

Jest przed moimi drzwiami, widzę cień w szparze pod drzwiami, schowałam się pod łóżkiem, to głupia kryjówka, wiem, ale nie mam tu innych opcji.

Otwiera drzwi, widzę czarne lakierki na niewielkim podwyższeniu, smoliste spodnie, ni to rurki ni to dżinsy , coś pomiędzy.

Idzie tu, nie wiem jak, ale wydaje się wiedzieć, gdzie jestem.

Boję się.

Stoi tuż przed łóżkiem.

Cholera, kucnął, zrób screeny wiadomości jakby je usunął, będę starała się go opisać jak najdokładniej.

Ma szary, ocieplany płaszcz, nie szczególnie długi

białą koszulę

czarny krawat przymocowany srebrną broszką, kształt róży

sięga tu ręką, jest spora, męska, paznokcie nie obcięte, a obgryzione

tatuaż lewa dłoń

motyw, kwiat i twarz

      Później nie było już nic, co oznaczało, że mężczyzna musiał ją dorwać. Opis ten jednak był wart jej poświęcenia i Dazai postanowił, że jak już odbiją kobiety, to tą musi wyściskać i pogratulować zachowania zimnej krwi i logicznego toku myślenia.

       Ostatnim świadkiem była starsza kobieta, której zaginęła córka. Płakała najwięcej ze wszystkich przesłuchiwanych i tylko w stosunku do niej Osamu wykazał się jakąkolwiek empatią, poprzez podanie chusteczek higienicznych. Niestety i ona nie miała żadnych, szczególnie przydatnych informacji.

- W końcu. - Nakahara położył bokiem głowę na stoliku z westchnieniem zmęczenia - Nie myślałem, że tyle to zajmie. Na dodatek większość tego, co mówili, było już w raportach - Mruknął z niezadowoleniem.

-Racja, słuchanie tego było męczące. Jak tylko Atsushi wróci z tym, o co go prosiłem, możemy jechać do mojej znajomej. - przeciągnął się lekko i położył głowę jak rudzielec, zwracają się do niego twarzą i uśmiechając głupkowato.

-Co to w ogóle za znajoma? Jak bardzo jest szurnięta? - zagadnął Chuuya, zastanawiając się, czy jest to postać z czasów, kiedy był jeszcze hersztem, czy może poznał ją już jako miły i trochę zdziwaczały detektyw.

- Nazywa się Rin. W dwa lata załatwiła mi czystą kartę po tylu latach w Mafii. - wyjaśnił spokojnie, wspominając dawno niewidzianą dziewczynę - Fałszywe tożsamości, nowe życie, usunięcie się całkiem z internetu, to jej działka. To, że dziś osoby niezwiązane bezpośrednio z mafią mnie już z nią nie kojarzą, to całkowicie jej zasługa. - dodał, zamykając oczy, czekając, aż Tygrysołak wróci z towarem.

-Nie mamy dwóch lat. - zauważył z przekąsem Chuuya. Przyglądał się spokojnej twarzy Osamu, zapamiętując jej szczegóły, analizując każdą bliznę. Część niewielkich, białych kresek, praktycznie niezauważalnych na pierwszy rzut oka, pamiętał jeszcze z czasów ich partnerstwa, niektórych pochodzenia nie znał.

-Nie potrzebujemy dwóch lat, by zaaranżować bankiet. Usunięcie mojej przeszłości było o wiele trudniejsze i wymagało więcej czasu, ze względu na to, jaka była, zresztą pewnie zdajesz sobie z tego sprawę. - wzruszył ramionami i uchylił oczy, łapiąc kontakt wzrokowy z błękitnymi tęczówkami. Nakahara prychnął i podniósł głowę ze stołu, poprawiając włosy i wkładając kapelusz.

- Po co w ogóle poszedł ten twój uczeń? - zagadnął, zakładając nogę na nogę i patrząc w stronę drzwi.

- Po zapłatę dla Rin, nie jest organizacją charytatywną i pewnie, żeby nam pomóc, będzie musiała przerwać swoje projekty. - wyjaśnił i również podniósł się do siadu - Jest nieco... ekscentryczna i często bez uprzedzenia rzuca się na gości. Wolę cię uprzedzić, żebyś czasem nie złamał jej czegoś odruchowo. - powiedział z lekkim rozbawieniem, na co rudzielec nie zdążył już odpowiedzieć, bo do kawiarenki wszedł Atsushi z trzema czarnymi torbami. Niski mężczyzna uniósł brew, naszła go myśl, że dziewczyna cholernie się ceni skoro były to aż trzy pokaźne torby, najpewniej wypełnione banknotami o wysokim nominale.

- Dziękuję, że się tym zająłeś Atsushi, bardzo nam pomogłeś. - powiedział tym głupkowato przyjacielskim głosem, którego często używał w Agencji i wstając, co były partner od razu powtórzył.

- W porządku, cieszę się, że mogłem pomóc, choć zdziwiła mnie pana prośba. - powiedział z lekkim, życzliwym uśmiechem. Nakahara odebrał od niego dwie torby, które okazały się lżejsze, niż przypuszczał.

- Zdobyłeś wszystko z listy? - upewnił się szatyn, biorąc trzecią torbę.

- Tak, sprawdziłem jeszcze przed powrotem, tak jak pan polecił. - skinął głową, pewny, że zdobył wszystko, o co prosił go mentor.

- Świetnie, to my już idziemy. Do zobaczenia Atsushi.- pomachał podwładnemu i udał się do wyjścia.

- Do widzenia panie Dazai, panie Nakahara. - powiedział uprzejmie i ruszył na górę, kontynuować polecenia przełożonego.

- Tak, tak, do kiedyś dzieciaku. - odpowiedział Chuuya, nieco zaskoczony, że chłopak go uwzględnił i że w ogóle był stosunkowo miły, mimo że wiedział, kim jest.

- Atsushi to dobry chłopak. - zdawał się czytać mu w myślach Osamu - Wiesz, że to on zaproponował współpracę z Portówką przeciw Gildii? Kiedy zobaczył, jak walczyłeś o swoich ludzi, pomyślał, że nie możecie być tacy straszni. - uśmiechnął się głupio, a Chuuya posłał mu zdziwione spojrzenie, po czym parsknął krótko śmiechem.

- Dobra, pomóż mi lepiej przymocować te torby i podaj mi adres tej swojej znajomej, cholero. - westchnął, o dziwo mimo dłuższego towarzystwa szatyna czuł się zadziwiająco zrelaksowany. Na początku obawiał się, że ich współpraca będzie niekomfortowa. Była wybuchowa, to prawda, ale w przyjemny sposób, miał wrażenie, jakby wcale nie mieli ponad dwurocznej przerwy, jakby było jak kiedyś. Wybuchowa dynamika, przezwiska, ale też zrozumienie i wsparcie. To wydawało mu się najdziwniejsze, skoro jego były partner odszedł z mafii, myślał, że nie będzie chciał go znać, sam dalej nie wybaczył mu zdrady, a tymczasem coraz częściej musieli współpracować.

      Tego typu myśli towarzyszyły mu całą drogę, kiedy ponownie ignorując innych uczestników ruchu, pędził pod wyznaczony adres z szatynem trzymającym go tak mocno, że ledwo mógł oddychać. Zastanawiał się, dlaczego dalej mu ufa, skąd w nim tą pewność. Zdradził mafię, zostawił go, zniknął bez słowa, a mimo wszystko Nakahara czuł przy nim tę dziwną pewność, że ten cholerny wieżowiec nieważne cokolwiek by się nie działo, nie będzie jego wrogiem. Na tę myśl uśmiechnął się pod nosem.

      Zatrzymali się w mieście pod jednym z bloków. Nie prezentował się on szczególnie na tle innych, w środku też było całkiem przeciętnie. Ściany w jasnych kolorach, recepcja, mieszkania od parteru aż do piętra siódmego, dwie windy, z czego obie w renowacji. Zmuszeni, więc tym pechem musieli udać się schodami na samą górę. Znaczy się, musieliby, jeśli Nakahara nie zauważyłby, że mogą polecieć.

- Jejku Chuu, ta twoja zdolność jednak ma jakieś praktyczne zastosowania.~ - powiedział z rozbawieniem szatyn, kiedy rudzielec postawił go na ziemi, za co oberwał z kopa w brzuch, ale nie odleciał daleko, uderzenie nie miało zrobić mu krzywdy, było jedynie prostym ostrzeżeniem.

- Weź się zamknij, cholero i lepiej prowadź do tej swojej tajemniczej znajomej. - prychnął, biorąc wszystkie trzy torby do ręki.

- Tak dawno nie miałeś styczności z dziewczyną, że się tak niecierpliwisz? - powiedział z wrednym uśmieszkiem, no nie mógł sobie przecież odpuścić takich komentarzy, uwielbiał drażnić się z rudzielcem - Muszę cię zmartwić, ma trzy centymetry więcej niż ty~. -

- Ty! - Nakahara rzucił się na niego, pozostawiając torby z boku. Szatyn uchylił się przed paroma pierwszymi ciosami z gracją, ale kiedy niższy w końcu zagonił go pod ścianę, uśmiechnął się jedynie psotliwie - Debil. - mruknął błękitnooki i zdzielił po głowie wyższego, acz ponownie nie było to zbyt mocne uderzenie.

      Osamu zaśmiał się pod nosem i oboje udali się pod mieszkanie numer trzynaście i brązowooki zapukał głośno. Kiedy jednak po trzech razach nie było żadnej odpowiedzi, westchnął cierpiętniczo.

- Może też została porwana. - mruknął Nakahara, szykując się do wyważenia drzwi, ale były partner powstrzymał go gestem ręki i nacisnął klamkę. Drzwi ustąpiły z łatwością.

- Jest gorzej. - mruknął, wchodząc jak do siebie, a zaraz za nim ruszył Chuuya, który przestawał cokolwiek rozumieć - Po za tym nie mogła być porwana, nie ma żadnej zdolności nadprzyrodzonej. - dodał i stanął przed drzwiami, zza których dobiegał szum wody i muzyka.

- Ou... To czekamy. - wzruszył ramionami, po czym zdębiał, widząc, jak były herszt otwiera spokojnie drzwi od łazienki. Wiedział, że czekanie nie miało sensu, bo równie dobrze może wyjść nawet za godzinę, a nie mieli aktualnie na tyle wolnego czasu.

- Rin, to ja Osamu, mamy do ciebie sprawę. - oznajmił głośno i wyraźnie, próbując przedrzeć się przez szum prysznica i muzykę z telefonu leżącego na parapecie.

- Osamu! Cholero, pojebało cię do końca..! - zaczął oburzony zachowaniem szatyna, ale przerwał mu kobiecy głos.

- Osamu~! - dziewczynie pod prysznicem aż zabłyszczały oczka - Co cię sprowadza tym razem? - zapytała z łagodnym uśmiechem, spokojnie spłukując szampon z czarnych włosów, ściętych do połowy szyi. Utrzymywała kontakt wzrokowy z szatynem jak gdyby nigdy nic.

- Zakładam, że słyszałaś o ostatnich zaginięciach. - zagadnął, opierając się o framugę drzwi.

- Owszem, coś nawet czułam, że możesz z tym do mnie przyjść. Mam na pendrive dane, jakie jak dotąd udało się zgromadzić policji i parę nagrań z okolic miejsc zbrodni~. - powiedziała z wyraźnym zadowoleniem z samej siebie - A kim jest twój kompan? - zapytała, zakręcając wodę i wychodząc na zimne kafelki.

- Nakahara Chuuya, egzekutor z Portowej Mafii, rozwiązuje tę sprawę razem ze mną. - oznajmił, spoglądając na herszta z rozbawieniem, widząc jak zażenowany i skołowany jest tym wszystkim - Rin, mogłabyś się ubrać, peszysz go. - dodał, wracając wzrokiem do dziewczyny.

- Ooo, ten Chuuya? Twój partner z tamtych czasów? - dopytywała widocznie zaciekawiona, wycierając się ręcznikiem bez pośpiechu.

- Tak, ten i głównie w jego sprawie tu jestem. - puścił oczko rudzielcowi, który prychnął jedynie i zachowując pełną powagę, również wszedł do pomieszczenia, od razu tego żałując. Młoda dziewczyna ewidentnie za nic miała komfort kogokolwiek i będąc w samym ręczniku, przytuliła go w sekundzie na powitanie.

- Jejku, w końcu ktoś z normalnym wzrostem.~- powiedziała, jedną kwestią odwracając uwagę rudzielca od jej aktualnego stanu.

- Już ją lubię. - oznajmił i pokazał Osamu środkowy palec, kiedy zauważył, że ten ma zamiar coś mu odpowiedzieć.

- Więc czego wam trzeba? - odsunęła się od niższego chłopaka i zgarnęła przygotowane wcześniej ubrania.

- Potrzebujemy nowej tożsamości, przykrywki na jedną akcję. - zaczął szatyn, spokojnie patrząc na dziewczynę, czasem także na Nakaharę, który z kolei starał się patrzyć wszędzie byle nie na dziewczynę, ale w taki sposób, by nie było to zbyt oczywiste. Chociaż właściwie ani trochę nie pociągały go kobiety, to jednak czuł się nie komfortowo, najwyraźniej przeciwieństwie do pozostałej dwójki, która rozmawiała w najlepsze.

- Mam ostatnio sporo na głowie, więc jeśli chcesz wejść na pierwsze miejsce na liście, potrzebuję czegoś ekstra. - oznajmiła, przywdziewając czarną koszulę, krótką spódniczkę z dwoma białymi paskami, różowo-smoliste, pasiaste zakolanówki i białe szelki z motywem kolorowych baloników.

- Oczywiście. Mam trzy torby towaru. - uśmiechnął się tajemniczo, a Rin spojrzała na niego z gwiazdkami w oczach z miną, jakby wygrała loterię. Rzuciła się na chłopaka, a ten złapał ją i okręcili się wesoło. Chuuya uniósł brew i pokręcił głową z rezygnacją, jednak w środku poczuł dziwne ukłucie w okolicy serca.

- Mówiłam ci już, jak cię uwielbiam~? - powiedziała podekscytowana, kiedy szatyn postawił ją na ziemię - Opowiadajcie jaki jest plan. - spojrzała na Nakaharę i pociągnęła obu do salonu, w którym panował jeden wielki chaos.

      Na kanapie były dwa koce i pięć poduszek, rozłożonych w artystycznym nieładzie. Na stoliczku przed nią leżała klawiatura, pad, myszka, sześć pustych kubków i otwarta paczka chipsów i puste opakowanie po piankach. Ściany w pomieszczeniu były pomalowane na czarno, okna były zasłonięte, a jedyne światło, jakie było w środku, dawały cztery spore monitory i niewielki laptop.

- Nie spodziewałam się gości. - oznajmiła, zauważając krytyczne spojrzenie mężczyzn.

- Właśnie widać. - przyznał z dozą sarkazmu Osamu, na co dziewczyna pokazała mu język.

- Lepiej pokaż tę łapówkę, co żeś przygotował. - wyciągnęła rękę po torby, które niósł Chuuya. Kiedy je przejęła, od razu rozsunęła zamek jednej z nich i uśmiechnęła się rozmarzona, widząc pudełka z zupkami chińskimi, parę pudełek niesklepowego sushi i masę pianek - Zostań moim mężem. - powiedziała zachwycona widokiem.

- Jeśli popełnisz ze mną podwójne samobójstwo, to może rozważę te propozycje~. - odparł lekko z teatralnie miłym uśmiechem.

- A, to nie, po śmierci trudno będzie mi jeść. - oznajmiła, gładząc się po prawie płaskim brzuszku. Dziewczyna wyglądała właściwie przeciętnie, niebieskie oczy, niegruba figura i lekko zgarbiona postawa. Na twarzy widoczna była końcówka trądziku, a na rękach pełno niewielkich ranek, ewidentnie zrobionych przez kota, który właśnie wyszedł z aneksu kuchennego, oblizując pyszczek.

      Nakahara już wiedział, że następnym razem Dazai idzie do swoich znajomych sam, szanował swoją stabilność psychiczną, która trzymała się go resztkami sił.

- Możemy przejść do rzeczy, trochę goni nas czas. - wtrącił spokojnie, łagodnym tonem, aby nie zabrzmieć niegrzecznie.

- Oh, jasne. - spojrzała na niego przyjaźnie - Więc, czego dokładnie ode mnie oczekujecie? - usiadła na kanapie w siadzie skrzyżnym.

- Cóż, chcemy zaaranżować bankiet z okazji sławnej tancerki, którą zagra Chuu~- wyjaśnił po krótce Osamu z ewidentnym zadowoleniem.

- Hmm, a nie lepiej debiutującą? - zapytał Nakahara, spoglądając na towarzysza, ten jednak pokręcił głową.

- Jeśli ludzie usłyszą o debiucie, nie będą się tak interesować, nie wielu przyjdzie, bo debiut niesie ryzyko niepowodzenia. Kiedy jednak usłyszą o kimś sławnym, od znajomych to w większości powiedzą, że już słyszeli, by nie czuć się wykluczonymi w towarzystwie, plotka szybciej się rozniesie, więcej osób przyjdzie i informacja dotrze do szerszego grona. - młoda kobieta przybrała spokojny ton głosu, niższy niż ten, którym świergotała wesoło chwilę temu, jak wyciągnięta z anime - Jakie dane ma zawierać informacja? Jutro jak przyjdziecie, to zrobimy zdjęcia promocyjne i możemy też skręcić jakiś pseudo wywiad. - otworzyła notatnik w telefonie.

- Cóż, imię przydałoby się zmienić, jeśli ktoś wpisze go w wyszukiwarkę, to słabo by trafił na artykuły o mafii. - zaproponował Osamu i spojrzał w zamyśleniu na towarzysza.

- Może Ai? Oznacza miłość, krótkie i łatwe w zapamiętaniu, na dodatek bardzo popularne. - zaproponowała, ale Dazai w milczeniu wpatrywał się jedynie w Nakaharę, który czuł, jakby wywiercano w nim dziurę.

- Misaki, Misaki bardziej pasuje. - zawyrokował, kiwając głową, samemu przyznając sobie rację.

- Huh? - uniósł brew Chuuya, nie wiedząc, o co chodzi szatynowi - Jeśli to jakieś odwołanie do mojego wzrostu. - zaczął poirytowany i zrobił krok w stronę wyższego.

- Piękno i kwitnąć. - wtrąciła się dziewczyna i zapisała, kiedy Chuuya poczuł, jak pieką go policzki - Wiek ten sam? -

- Dwadzieścia lat, pochodzenie Nagoja, nieśmiała, jak dotąd tańczyła jedynie na niewielkich zawodach, popularność zdobyła na Instagramie, zakup tak z pół miliona obserwatorów, nakręcimy jutro jakieś filmiki i zrobimy zdjęcia, pieniądze prześle ci zaraz po powrocie. Bankiet ma być za trzy cztery dni, a informacja niech się pojawi tak z trzy dni temu. - wyższy mężczyzna mówił spokojnie, a dziewczyna szybko notowała wszystko.

- Jaką sukienkę załatwić? - spojrzała na niego znad telefonu, ten znów zapatrzył się w zamyśleniu na niższego.

- Czerwoną, koniecznie taką, którą będzie fajnie się układać przy tańcu, na ramiączkach. Wysokość metr sześćdziesiąt, rozmiar buta 38, talia 70, biodra 88, klatka 74. Czarne szpilki i te śmieszne siateczkowe rajstopy. Ja zajmę się makijażem. - odpowiedział spokojnie, a Chuuya spojrzał na niego w jeszcze większym szoku.

- Skąd ty to..? - zaczął słabym głosem, nie do końca orientując się już, w jakiej sytuacji się znalazł.

- To są kabaretki. - wtrąciła dziewczyna - Mam parę nieotwartych, powinny pasować. - wstała i wyszła na chwilę z salonu.

- Skąd ty to wiesz, cholero? - warknął półszeptem do wyższego, z wyraźnym już rumieńcem na policzku.

- Jak mógłbym tego nie wiedzieć? - uniósł brew szatyn, najwyraźniej nie wiedząc, w czym problem - Przecież już ci mówiłem kiedyś. - odwrócił się do niego przodem, a jego oczy zdawały się tak ciemne, jak kiedyś - Jestem zaznajomiony z twoimi ruchami, nawykami, wiem, co lubisz, czego się obawiasz. - uśmiechnął się w ten dziwny, zagadkowy sposób, a po karku rudego przeszły ciarki, nie zauważył nawet, kiedy oparł się plecami o ścianę, a wyższy położył na niej dłoń, odcinając mu częściowo ucieczkę. Nogi zmiękły mu, odmawiając posłuszeństwa, serce przyspieszyło, a oddech uwiązł w gardle. 

- That's gay. - usłyszeli z progu pokoju, niższy chłopak momentalnie wrócił na ziemię, kopnął zirytowany szatyna, który odleciał na drugi koniec pokoju - Masz, znalazłam dwie pary. S i M, ale eska powinna być wystarczająco dobra. - podała, leżącemu na ziemi i obolałemu mężczyźnie wciąż zapakowane w folię "dziurawe rajstopy" i wspomniany wcześniej pendrive.

- Dzięki. - powiedział, podnosząc się z zakłopotanym uśmiechem na ustach. Przyjął ubranie - To my będziemy się zwijać. Wyślę ci adres, ale niech przyjdzie to jeszcze dziś. - udał się do wyjścia, a rudzielec prychnął pod nosem jakąś wiązankę z niezadowoleniem na twarzy. Wściekły najbardziej do siebie, że dał się tak podejść wyższemu. Sam nie do końca wiedział, co się właściwie chwilę temu zadziało i nie rozumiał dlaczego był wściekły na znajomą Osamu, za to, że się wtrąciła.

- Do jutra~. - zawołała za nimi, wesoło im machając.

- Do zobaczenia. - odmachał rudzielec, powoli się uspokajając, choć chciał dokopać Osamu za takie akcje - Pójdziemy w jeszcze jedno miejsce. - zaznaczył, kiedy zeszli na parter i skierowali się na parking.

- Huh? Gdzie? - zapytał zaskoczony Osamu, nie spodziewając się takiego obrotu spraw i zmiany już od rana planowanego dnia.

- Odkąd opuściłeś mafię, znalazłem sobie takie miejsce, do którego czasem chodzę. Mam tam też znajomego, który jest największą plotkarą w Jokohamie, więc moglibyśmy to wykorzystać w celu rozesłania informacji o występie tanecznym w mieście. - wyjaśnił, siadając i podając mu kask. Słysząc taką informację, Dazai musiał się zgodzić, nie dość, że pomoże to w ich sprawie, to jeszcze pozna lubiane przez byłego partnera miejsce, a to było warte małej zmiany planu. Skinął więc głową na zmianę i ruszyli.

      Miejsce znajdywało się poza centrum, więc ominęły ich wszelkie korki, chociaż szatyn zakładał, że przy jeździe herszta i tak nie byłyby przeszkodą. Jednak niemałe zaskoczenie malowało się na jego twarzy, kiedy dotarli już na miejsce. Uśmiechnął się nieco rozbawiony, mógł się tego spodziewać. Stali właśnie przed barem o dźwięcznej nazwie Dwa Miecze. Słońce zachodziło na horyzoncie.

- Wino? - zadał krótkie pytanie Osamu.

- Wino. - potwierdził z szerokim uśmiechem Chuuya, wchodząc jako pierwszy.

~~~

FH:

Hej, ponad 4,5 k słów, wyszło dłużej niż oczekiwałam, ale cieszę się z tego jak wyszło. Lecę się uczyć, mam niedługo poprawę sprawdzianu z matmy, żeby podciągnąć ocenę na półrocze, więc za 4 rozdział wezmę się kiedy już będzie po poprawie.

W 4 rozdziale będzie scena w barze i w końcu ta noc wyznać, wspomnienie i przebieranki Nakahary, więc pewnie też będzie coś koło 5k słów, hah.

Do następnego

=)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro