Doll('s)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nakahara Chuuya nie wiedział, kiedy dokładnie stracił grunt pod nogami, a jego świadomość odpłynęła prosto w objęcia Morfeusza. W jednej chwili dawał znaki Dazaiowi, a w drugiej leżał już na łóżku, pośród białej, puchatej pościeli. Uchylił więc nieznacznie oczy i ostrożnie, starając się nie poruszyć zbyt gwałtownie, rozejrzał się po pomieszczeniu.

Pokój zdecydowanie nie przypominał celi, której się spodziewał. Właściwie mógł powiedzieć, że było to totalne przeciwieństwo jego oczekiwań. Ściany w odcieniu bladego błękitu, meble z jasnego drewna, złociste zdobienia i białe dodatki. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie umarł i nie jest w jakiejś niebiańskiej komnacie. Tak, komnata zdecydowanie dobrze oddawała wytworność tego pomieszczenia. Jednak tę teorię odrzucił zaraz po tym, jak nie dopatrzył się nigdzie nieskończonego zapasu wina.

Zmarszczył brwi i podniósł się do siadu powoli, nie zauważywszy nikogo więcej w pomieszczeniu. A kiedy był już pewien, że jest sam, wstał spod pierzyny i momentalnie poczerwieniał. Krew w nim aż zawrzała ze wściekłości.

Wstał i podszedł do wysokiej szafy. Otworzył ją w poszukiwaniu czegokolwiek do ubrania. Ostatecznie nie zamierzał infiltrować terenu wroga w samych bokserkach i sportowym biustonoszu, który o dziwo też pozostał nietknięty.

- Nie zorientowali się, że jestem facetem..? - wniosek, choć nieco kłujący w jego męskość, nasuwał się sam. - Ale czy to oznacza, że Bolesław nie wyczuł w tym wszystkim podstępu..? -

Wyjął z szafy jakąś najprostszą kieckę na ramiączkach, która nie powinna zbytnio krępować jego ruchów i założył ją prędko. Poprawił się jeszcze, patrząc w wysokie lustro oparte o ścianę, strzepując z blado-niebieskiej tkaniny niewidoczny kurz.

Skierował się do drzwi. Sięgnął dłonią do zdobionej, pozłacanej klamki i nacisnął ją powoli. Drzwi jednak nie ustąpiły. Zmarszczył brwi i zacisnął dłoń mocniej, chcąc skorzystać ze swojej zdolności, jednak nic się nie stało. Wyraz jego twarzy nabrał irytacji. Zaczął coraz mocniej szarpać za klamkę, ale efekt pozostał ten sam. Drzwi - 1;Chuuya - 0.

- Moja zdolność nie działa... Drzwi nie ustępują... Okien nie ma... Cholera... - wymruczał pod nosem wiązankę przekleństw i wrócił na łóżko. Usiadł na jego skraju i zamyślił się. Mógł jedynie czekać i tak też zamierzał zrobić.

***

Czekając, zdążył sobie nawet zrobić małą drzemkę. Obudziło go dopiero kliknięcie zamka i cichy zgrzyt klamki. Uchylił oczy, kierując czujne spojrzenie w stronę drzwi. Stała w nich dziewczynka o szarych oczach i orzechowych włosach splecionych w fikuśne zawijane warkocze. Miała na sobie popielatą sukienkę z masą falbanek, kokardek i innych fikuśnych dekoracji; białe, grube zakolanówki i jasnoszare baletki. Miała też wyraźny makijaż, który dawał wrażenie, jakby dziewczyna była z porcelany.

- Wstałaś. - powiedziała głosem równie bezbarwnym co jej spojrzenie. Powoli ruszyła w stronę rudzielca, który podniósł się już do pozycji siedzącej - Bolesław-san chciał z panią porozmawiać przy podwieczorku. - oświadczyła, kiedy Nakahara zaczął wygładzać sukienkę dłońmi. Posłał dziewczynie nieufne spojrzenie.

Oczywiście rozpoznał w niej jedną z zaginionych, ale postanowił na razie tego nie ujawniać. Jej zachowanie i aparycja wydała mu się dziwna. Wręcz wzbudzała w nim niewielkie ciarki. Wszystko w niej było takie sztuczne i nieludzkie...

- Co ja tu robię? Kim pani jest? - zaczął więc grę i przybrał zmieszany wyraz twarzy - Ostanie, co pamiętam, to randka z Bolesławem... a potem... - chwycił się za głowę w geście, który miał sugerować, że stara się sobie przypomnieć cokolwiek.

- Bolesław-san wszystko pani wyjaśni. Bardzo przeprasza, że zabrał panią tu tak bez pytania, ale zapewniam, że niebawem wszystko będzie już dobrze. - Brenda powiedziała spokojnie. Sama treść, jak i niewielki uśmiech formujący się na bladych ustach, suchych od zbyt dużej ilości pudru, zaniepokoił mafiose, ale skinął jedynie głową w odpowiedzi - Będzie pani gotowa za dziesięć minut? - zapytała na koniec.

- Jasne. Ogarnę się i przyjdę. - uśmiechnął się nieśmiało.

- Wrócę po panią. Niech pani sama stąd nie wychodzi. - powiedziała i wyszła powoli z niezwykłą płynnością w krokach.

Chuuya odczekał chwilę i podszedł do drzwi. Chwycił klamkę i powoli nacisnął ją. Tym razem drzwi ustąpiły bez oporu, jednak za nimi nie było korytarza, ani nawet innego pokoju. Była tam dziwna szklana powłoka. Nie miała konkretnego kształtu, a kiedy rudzielec przyłożył dłoń do niej, poruszyła się gwałtownie i mafiosa skończył z zacięciem na palcu. Uniósł brew -To musi być ten lustrzany wymiar. Najwyraźniej może do niego zabierać innych.- doszedł do konkluzji dość szybko, przypominając sobie, rozmowę z Osamu o porwanych.

Zamknął drzwi i usiadł do toaletki. Były tym najróżniejsze kosmetyki, acz wszystkie w bladych bądź jasno pastelowych odcieniach. Przejrzał je wszystkie uważnie, ostatecznie decydując się na lekkie przypudrowanie nosa i delikatny cień do oczu w kolorze sukienki, która miał na sobie. Poprawił jeszcze fryzurę, wtedy też zorientował się, że nigdzie nie ma jego spinki z nadajnikiem.

Odrobinę się zaniepokoił, ale był pewien co do zdolności Osamu, w kwestii pojawiania się idealnie w porę. Acz to nieco uniemożliwiało mu użycie Korupcji. Przynajmniej na razie. Nie, żeby to był jakiś wielki problem i tak zawsze była to ostateczność.

Nie musiał długo czekać na pojawienie się Brendy ponownie. Wstał od razu i bez słowa udał się za nią. Tym razem jednak za drzwiami nie było szklanej ściany, a zwykły korytarz, utrzymany w podobnym stylu co komnata.

Białe kolumny do sufitu, na którym namalowane były różne postacie i zwierzęta. Malowidła przedstawiały kobiety w przeróżnych sukniach, na balach, targach czy w bogatych komnatach. Gdzie nigdzie przemykały też małe cherubinki, oczywiście nie te zgodne z biblijnym opisem, a te, które przychodzą człowiekowi pierwsze na myśl po usłyszeniu "cherubinek". Okna były wysokie, całe w kolorowych witrażach. Nakahara przez moment zastanawiał się, czy może nie są w jakimś kościele, czy innej świątyni. Jednak doszedł do wniosku, że miejscu bliżej do jakiegoś średniowiecznego zamku w stylu gotyckim.

Chuuya jednak nie potrafił odnaleźć w pamięci żadnego budynku w takowym stylu na terenie Jokohamy... Ale też nie wierzył, by był nieprzytomny na tyle długo, by wywieźli go gdzieś na nieznane mu terytoria.

W końcu dziewczyna zatrzymała się. Przed nimi były spore, podwójne drzwi. Nie mogły być jednak zbyt ciężkie, bo ustąpiły pod lekkim pchnięciem Brendy, a ta nie wydawała się mieć szczególnej siły fizycznej.

Za drzwiami znajdowała się jadalnia. Na środku wielki stół, przystrojony bogato najróżniejszymi potrawami. A wszystkie krzesła zajęte przez dziewczyny, ubrane i umalowane niczym porcelanowe lalki. Na końcu siedział za to nie kto inny jak sam Bolesław Prus.

- Misaki! - powiedział z uśmiechem, otwierając powitalnie ramiona - Wybacz mi miła, za ten niekonwencjonalny transport, ale twe piękno tak mnie urzekło, że musiałem zjeść z tobą kolacje w jakimś lepszym miejscu niż podrzędna kawiarnia. - wstał od stołu i płynnym krokiem udał się w kierunku nowoprzybyłych.

Nakahara zdecydował się na razie nie odzywać i poczekać aż sytuacja sama się rozwinie. Uznał, że zbliżający się mężczyzna i tak zamierzał kontynuować swój monolog. Zerknął jedynie przelotnie po siedzących przy stole. Siedem kobiet, siedem zaginionych kobiet. Wszystkie w jednym miejscu, umalowane jak porcelanowe laleczki, ubrane w jakieś lolitkowe sukienki w pastelowych odcieniach. -Dogadałby się z Morim z tymi przebierankami.- przebiegło mu przez głowę. Zacisnął jednak pięści, wbijając sobie paznokcie w dłoń, kiedy jego wzrok spoczął na Ozaki i Izumi.

Kouyou miała rozpuszczone włosy, ognistymi kaskadami spływały aż do jej bioder. Miała na sobie bordową sukienkę z białym kołnierzykiem i masą falbanek oraz kokardek. Patrzyła na mafiose nieobecnie, co tylko bardziej go zabolało, ostatecznie kobieta była dla niego jak starsza siostra i często mu matkowała.

Kuoka z kolei miała na sobie jasnofioletową sukienkę z malinowymi falbankami, koronkami i kokardkami. Siedziała zaraz obok hersztki, prosto, patrząc przed siebie z pustym uśmiechem, zupełnie jak dziewczyna naprzeciw, którą Chuuya kojarzył nie tylko z papierów, które przejrzał z partnerem, ale i z korytarzy Portowej Mafii. Nigdy jednak nie zwracał zbytniej uwagi na niższą stopniem kobietę. Maya była niską szatynką, chociaż wciąż wyższą od rudzielca, o brązowych oczach, skrywającymi za okularami mordercze spojrzenie. Miała teraz na sobie brązową sukienkę w szare kwiatki, z masą białych koronek.

- Jak ci się spało? Brenda wraz z Merge rozebrały cię dla wygody. Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Przysięgam, że mnie przy tym nie było. - oznajmił, przykładając dłoń do piersi z niewinnym uśmieszkiem na ustach.

- Łóżko było... wygodne. - uśmiechnął się krótko, niezbyt zadowolony z faktu jak blisko stanął Prus -Przecież on się do mnie ewidentnie przystawia! FUJ TYPIE, LEDWO CIĘ ZNAM. S P I E R D A L A J!- Nakahara miał ochotę po prostu gościowi przywalić i zmusić siłą do wypuszczenia zakładniczek. Wiedział jednak, że gdyby to było tak proste, Osamu byłby tu z nim, już odprowadzając dziewczyny. Jednak ów porwane nie wydawały się ani trochę przestraszone, ani wściekłe... ich twarze właściwie ledwo wyrażały cokolwiek i Chuuya nie wiedział, czy to wina makijażu, czy uroku pod jakim, domyślił się, że są... - Kim tak w ogóle są... uhm, te wszystkie panie? - zapytał z udawanym zakłopotaniem, rozglądając się po sali teatralnie.

- Och, domyśliłem się, że możesz o to zapytać. - odpowiedział, nieznacznie poważniejąc. Poprawił marynarkę i wyprostował się - Bo widzisz miła, ja uwielbiam kobiety. - Nakahara miał ochotę się zaśmiać, ale powstrzymał się i jedynie posłał wyższemu pytające spojrzenie - Ale to tak uwielbiam uwielbiam. Zwłaszcza te uzdolnione. Jak ty, najdroższa~. - pogładził niższego po policzku - Jesteście jak takie piękne czarodziejki. A ja zawsze marzyłem o życiu na magicznym zamku, otoczony dwórkami, ciesząc się otaczającym pięknem wraz z moją przyszłą królową. - opowiadał dalej, a mafiosa zastanawiał się, czy bardziej chce się śmiać, czy pić, bo na trzeźwo to już nie ogarniał, o czym ten szaleniec pierdoli - Sam również jestem uzdolniony. Mój urok pozwala mi na oczarowywanie mych kochanek, jednak jakież było me zdziwienie, kiedy nie zadziałał na ciebie. - niebieskooki lekko się spiął, porywacz najwyraźniej to zauważył, bo szybko dodał - Nie zamierzam umniejszać panienki kobiecości! Co to to nie. Po prostu najwyraźniej moja zdolność działa jedynie na cis kobiety... Najmocniej przepraszam, oczywiście w mych oczach wciąż pozostajesz piękną damą. - mówił widocznie speszony. Ryży zamrugał parę razy zaskoczony przetwarzając to, co właśnie usłyszał.

-On wziął mnie za trans... co... CO?! NIECH JA GO TYLKO... UGH! - wziął mentalnie głęboki oddech -Nie mogę teraz wybuchnąć... Spalę swoją przykrywkę. A skoro jeszcze się to nie stało, lepiej, jeśli będę się tego trzymał.- uśmiechnął się nieznacznie do mężczyzny ze sztucznym zażenowaniem - To ja powinnam przeprosić.. Wiem, że powinnam powiedzieć to już na początku... Ale często zostaje już przez to skreślona na samym początku... - poprawił jeden z kosmyków, opadający mu na twarz, przybierając lekko skuloną postawę - Tak strasznie się bałam... - schował twarz w dłoniach.

- Och ależ nie przepraszaj, najdroższa. Dla mnie to naprawdę nie przeszkoda. - przyciągnął kapelusznika w pasie i nachylił się. Wolną ręką odsłonił dłonie z jego twarzy - Dla mnie, Misaki, od początku do końca będziesz najpiękniejszą damą, jaką widziałem~. - powiedział z ciepłym uśmiechem.

- Och niech już Pan przestanie, bo zaraz się zarumienię ~.- zachichotał cicho Chuuya, w środku mając ochotę uciec na drugi koniec sali i zwymiotować.

- Żaden Pan, Misaki, mów mi Bolek. - powiedział, gładząc policzek niższego.

- Dobrze, więc Bolku... Czy mogłabym odzyskać telefon? Chciałam poinformować menagera, że wszystko ze mną w porządku. Na pewno się martwi.. Ile już tak spałam? - zagadnął niewinnie, chcąc pozyskać jakieś ważniejsze informacje.

- Och nie było cię zaledwie parę godzin. Jestem pewien, że o tej porze śpi spokojnie. Miałaś jakieś umówione spotkanie? - pociągnął go delikatnie w stronę stołu. Usiadł na krześle i pociągnął niższego na swoje kolana. Rudy z trudem, ale nie protestował, powtarzając sobie, że za chwilę zjawi się Osamu i będzie mógł rozprawić się z tym typem.

- Tak, po południu miałam mieć próbę tańca... Nie chciałabym się spóźnić, muszę być dobrze rozciągnięta~. - przeciągnął niewinnie nogą ku górze, pozwalając sukience nieco zjechać tak do połowy uda. Widział, jak starszy mężczyzna zarumienił się i odwrócił wzrok, jedynie co jakiś czas krótko zerkając na jego nogę.

- Możesz się porozciągać tutaj. Dziewczęta na pewno chętnie Ci pomogą. - powiedział nieco zaaferowany - Mamy tu sale do tańca. Piękną salę balową, na pewno Ci się spodoba. - dodał z zakłopotanym uśmiechem.

- No nie wiem... To jednak profesjonalne zajęcia, a nie wiem, na ile kompetentne są te damy... - Nakahara dalej szedł w zaparte.

- Może jak zobaczysz sale, to zmienisz zdanie. - powiedział Prus z uporem - Na razie zjedz coś, musisz być głodna.. - pogładził go po lekko piegowatych policzkach z czułością.

Chuuya chciał się kłócić dalej, ale uznał, że przekąska mu nie zaszkodzi, a nie będzie czekał na Osamu z pustym żołądkiem. Skoro jedzenie najwyraźniej nie jest zatrute i prezentuje się całkiem smakowicie, to skorzysta z okazji. Na dodatek wypatrzył stojące na szafce czerwone wino z całkiem niezłą datą.

***

Po podwieczorku został jeszcze oprowadzony po rezydencji. Wyglądała naprawdę pięknie. Przynajmniej od środka. Nie miał okazji zobaczyć jej od zewnątrz, jako że Prus nie odstępował go na krok. Naciskał na pozostanie w budynku, tłumacząc, iż na dworze panuje paskudna zawieja i nie ma co się wychładzać; a śniegu nasypało i tak tyle, że nigdzie się nie przedrze w tych zaspach.

Nakahara postanowił udawać, że wierzy w te wszystkie kłamstwa i grzecznie grać posłuszną tancereczkę. Nawet dał umalować się jednej z dziewczyn, by wyglądać jak kolejna porcelanowa laleczka tego dziwaka. Co na jego szczęście poskutkowało w tym, że mógł wysłać jednego sms'a do swojego "menażera" informując, że dzisiejsze lekcje tańca odbędzie tutaj, w rezydencji Prusa.

- Dokąd teraz idziemy, Bolesław-san? - zapytał, przytulając się do jego ramienia, kiedy szli korytarzem, wraz ze wszystkimi porwanymi, które nie odstępowały ich na krok.

- Przecież obiecałem ci, że udostępnię ci salę balową na twoje ćwiczenia~. - uśmiechnął się ciepło i gestem dłoni nakazał dwóm z dziewczyn na otworzenie sali. One niezwłocznie to uczyniły, z lekkim ukłonem przepuszczając pozostałych w wielkich drzwiach.

Sala była ogromna. Wysoki sufit, wielki parkiet. Okna ciągnące się prawie do samego sklepienia pomieszczenia, znów ozdobione kolorowymi witrażami. A na środku jednej ze ścian wielka rozeta z malunkiem pięknego anioła. Kryształowe żyrandole pięknie rozświetlały komnatę, dodając magicznego klimatu. I gdyby Chuuya był tu z kimś innym, na pewno pozwoliłby sobie na adekwatny zachwyt, w jakie wprawiało to miejsce. Ale trzymał fantazje na wodzy, trzymając się mocno tej fałszywej roli.

- Och faktycznie. Dzisiaj było tak miło, że prawie o tym zapomniałam~. - zachichotał dźwięcznie, zasłaniając usta wierzchem dłoni. Zerknął kątem oka na dziewczyny, które ustawiły się z boku w dwuszeregu. W jego stronę podeszła jedynie Wisława, niosąc w dłoniach złożone ubranie.

- Wisia-chan przygotowała dla ciebie strój do ćwiczeń. Przebieralnia... - zaczął mówić, ale przerwał mu rosnący warkot silnika.

Nakahara wszędzie rozpoznałby ten dźwięk, który był istnym miodem dla jego uszu. Normalnie uśmiechnąłby się pod nosem i rozmarzył, wsłuchując w melodię silnika... Tym razem jednak zacisnął pięści i wciągnął głośno powietrze, doskonale wiedząc, co ów odgłos zwiastuje - Jeśli chociaż go zarysował, może już zacząć kopać własny grób. Pierdolona Makrela...-

~~~

FH:

YO,
Mój dzień kończy się kiedy idę spać ogólnie xD
Ja już w Krakowie tak btw, jest tu ktoś z tej smoczej krainy?

Do następnego~~

=)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro