Maid to the Rescue

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

      Od momentu kiedy szkło rozety upadło na posadzkę, rozbijając się na jeszcze mniejsze kawałki, przez co powstały fale kolorowych odłamków, akcja potoczyła się naprawdę szybko.

      Motocykl z piskiem opon zahamował na śliskim podłożu, ujawniając przy tym sprawcę tego zamieszania.

      Nakahara Chuuya nie potrafił dłużej utrzymać udawanego zaskoczenia całym tym zamieszaniem i wiedząc, że nie musi dłużej udawać, parsknął śmiechem, kiedy zobaczył ex-partnera.

      Osamu zeskoczył z motocykla, parkując go z boku, tak by nie został uszkodzony podczas walki, doskonale wiedząc, że nawet najmniejszy brud czy ryska na tym sprzęcie w kolorze magenta, nie skończyłaby się dla niego najlepiej.

- Stęskniłeś się, Misaki ~? - zagadnął z głupawym uśmiechem, wyciągając spod czarnej sukienki pistolet, przypięty do białej, koronkowej podwiązki.

      Dazai miał na sobie strój pokojówki, wyjętej żywcem z jakiegoś anime. Masa koronek, wstążek i kokardek, potwierdzały jedynie to porównanie, bo żadna szanująca się pokojówka, nie ubrałaby czegoś tak wyzywającego, przynajmniej do pracy.

- Za tobą? Chyba śnisz. - parsknął z zaczepnym uśmieszkiem rudzielec i kopnął, wciąż jeszcze skołowanego, Bolesława z pół obrotu, sprawiając, że ten uderzył o ścianę z impetem, na moment tracąc dech.

- Traktujesz tak wszystkich swoich chłopaków? To trochę spora, czerwona flaga, Chibi. - odparł kąśliwie, nie tracąc wigoru.

- Panienki, proszę... - zaczął Prus łagodnie, podnosząc się z ziemi i otrzepując z tynku elegancki płaszcz. Zdawał się już połapać w tej dziwnej sytuacji - Zabić intruzów. - dokończył oschle, patrząc morderczo na przebierańca i rudą piękność.

      Mafiosa doskoczył do detektywa i stanął z nim plecy w plecy. Na jego ustach wciąż błądził półuśmiech, wywołany inicjatywą wyższego. Spodziewał się, że ten dotrzyma obietnicy, co do chodzenia w sukience, ale nie, że wcieli to w życie już na misji. Musiał jednak przyznać, że był to całkiem przyjemne zaskoczenie. W pewien sposób zapewniające, że wszystko powinno pójść gładko, skoro miał czas na te przebieranki. No i sam fakt, jak Osamu się w ów stroju prezentował. Egzekutor Portowej Mafii nawet nie myślał by narzekać na taki obrót zdarzeń.

- Jeśli na moim skarbku będzie chociaż jedna ryska, to twoja śmierć może przypadkiem nie być bezbolesna. - powiedział Chuuya, przygotowując się do odparcia pierwszego ataku ze strony biegnącej w jego kierunku skrzydlatej dziewczyny.

      Maya wymierzyła pierwszy cios w szczękę rudego, jednak ten zablokował go szybko i spróbował kopnąć ją od boku z lewej. Angelous szybko zareagowała i zasłoniła się skrzydłem, następnie prędko zamachnąwszy oboma, zachwiała Nakaharą, jak i Dazaiem przez stworzenie silnego podmuchu powietrza.

     Skrzydła kobiety były masywne, o piórach w odcieniach brązu i ciemnego złota, pasujące do jej kręconych, kawowych włosów. Ona sama była od nich o wiele mniejsza, niższa nawet od Nakahary, jednak los nie pożałował jej kobiecych kształtów i krągłości. Poruszała się szybko, z wielką zwinnością i precyzyjnie wymierzała kolejne ciosy, jak można by się spodziewać po członkini Portowej Mafii.

     Oczywiście gdyby miała mierzyć się w pojedynkę z nawet samym Dazaiem czy Chuuyą, nie miałaby szans. Trudność dla współpracującej pary w sukienkach stanowiła przewaga liczebna uzdolnionych i fakt, że w przeciwieństwie do ich misji za czasów współpracy w mafii, nie mogli teraz żadnej z ich przeciwniczek po prostu zabić.

- Dziewanna[Jakie masz zamiary?]. - zagadnął Chuuya, nie odwracając wzroku od przeciwniczki.

 - Hiacynt[Mam ochotę na zabawę.]. - odpowiedział Osamu, analizując otoczenie i formując w głowie dokładny przebieg wydarzeń. Wystrzelił dwa strzały w stronę jedynego wyjścia z wielkiej sali, precyzyjnie penetrując linę, na których wisiał jeden z kryształowych żyrandoli, czym odciął najprostszą drogę ucieczki Prusowi.

- Pomarańczy kwiat[Moje życie twoim życiem.]. - zapewnił rudzielec, jednym kopnięciem prosto w kiszki, odpychając od siebie uskrzydloną, a następnie odskakując nieco w tę samą stronę, by uniknąć ostrza Demonicznego Śniegu i kolejny, przy którym prawie został draśnięty sztyletem Izumi.

     Niski mafiosa, odparł parę kolejnych ciosów i kiedy zdobył sobie nieco przestrzeni i zyskał znaczną przewagę, wynikającą z dystansu, który przy jego zdolności był mu zdecydowanie bardziej na rękę; potknął się, łamiąc przy tym jeden z obcasów.

- Nosz kurwa. - warknął, czując ból w kostce, która prawdopodobnie została skręcona. Rzucił szpilkami w bok, nawet nie łudząc się, że rzucenie w napastniczki coś by dało i wstał pozostając w cienkich rajstopach. Przypadkiem, już po chwili, znów leżał na ziemi, kiedy to poślizgnął się na potłuczonym szkle - Zaraz kogoś zamorduje. - warknął pod nosem, zirytowany tym, jak fatalnie i pokracznie musi wyglądać z boku. Szczyt irytacji osiągnął w momencie, kiedy chcąc kopnąć Izumi uderzył małym palcem w jedną z kolumn.

- Goździk różowy[Czekaj na mnie.]. - rzucił szatyn, lokalizując wzrokiem Szymborską, która zza rogu intensywnie wpatrywała się w rudzielca z iście diabelnym uśmieszkiem. Brązowooki doskonale wiedział, że to co działo się Nakaharze, było jej sprawką, dlatego jego priorytetem było złapanie różowowłosej jako pierwszej.

- Kaktus[Ostrzeżenie.]! - zawołał niebieskooki, widząc pędzącą w stronę jego byłego partnera wielką, zieloną mackę o roślinnej strukturze.

      Detektyw osłonił się dłonią, na chwilę dezaktywując zdolność przyczajonej w kącie Merge Piercy. Posłał w zamian Chuuyi buziaka i ruszył w pogoń za różowowłosą dwudziestolatką, która zdążyła się zorientować, że jest już na celowniku.

     Szymborska okazała się jednak nie mieć najlepszej kondycji  i mężczyzna w stroju pokojówki ostatecznie ją dogonił, najpierw łapiąc ją za nadgarstek, by następnie przyciągnąć ją blisko, jednym, stanowczym ruchem i uderzeniem w kark, sprawić by straciła przytomność.

     Zaraz po tym pomachał Nakaharze z uśmiechem i pokazał dwa kciuki w górę, na co ten jedynie wywrócił oczyma i zaczął pędzić w jego stronę, by znów stanęli ramię w ramię. Lub raczej plecy w plecy. 

- Widziałeś gdzieś Tokarczuk? - szepnął do niższego, anulując Demoniczny Śnieg i odpychając Kyoukę na bok.

- Która to? - zmarszczył brwi, przerzucając przez bark Maye i unosząc się w powietrze, dzięki swojej zdolności, by uniknąć podcięcia skrzydłem.

- Ta od staruszki, blondynka. - opowiedział krótko, blokując sztylet byłej członkini mafii.

- Za zasłonami, przy ścianie. - dyskretnie spojrzał w tamtą stronę, by bardziej sprecyzować gdzie Osamu powinien szukać.

- Kiedy ją znokautuję, potrzebne mi będzie nieco fajerwerków. - powiedział, odskakując w bok i nie czekając na reakcję niższego, pobiegł we wskazanym kierunku.

      Faktycznie kobieta czaiła się między zasłonami, jednak nie zauważyła Dazaia, zbyt skupiona na przygotowaniu do szarży na drugiego mężczyznę, dzięki czemu została szybko wyeliminowana z pola bitwy.

      Detektyw sięgnął ponownie pod swoją spódnicę i tym razem wyjął stamtąd laskę czerwonego dynamitu. Uśmiechnął się szeroko, wręcz diabelnie i odpalił go. Zaczął z nim biec w stronę Nakahary i kiedy był już odpowiednio blisko, rzucił go chłopakowi.

- Im wyżej, tym lepiej. - zawołał jedynie, osłaniając go przed uderzeniem skrzydeł, czym na jakiś czas je dezaktywował. Ryży tym czasem wyrzucił laskę prosto w górę, przy użyciu zdolności posyłając ją ponad dach, na tyle, by eksplozja nie naruszyła jego struktury, ale na tyle nisko, by była widoczna.

- Pięknie~. - powiedział z uśmiechem zadowolenia szatyn i mijając partnera, dał mu buziaka w nosek, tak z Nienacka, że ten na moment zesztywniał - Jak mój pies dalej będzie się tak dobrze spisywał, to w domu dostanie nagrodę~. - dodał z figlarnym uśmiechem, powodując u mafiosy najpierw szok, a później frustrację, ewoluującą w soczysty rumieniec.

- Nie jestem twoim psem! Kiedy to do ciebie dotrze! - prychnął poirytowany - Ale nagrodą nie pogardzę. - dodał po chwili namysłu, przez co wyższy parsknął krótko śmiechem.

     Niedługo później znów stykali się ze sobą plecami, odpierając ataki Izumi, Mayi oraz Merge, kiedy  Bolesław próbował jakoś odblokować przejście razem z Brendą i Meg. 

      Wtedy do gry włączyli się również Akutagawa z Atsushim. Wskakując przez dach, wraz z silnym podmuchem mroźnego wiatru i warstwą śniegu z dachu. Robiąc tym w nim większą dziurę, niż zrobił wcześniej Nakahara, wylądowali po środku pobojowiska. Ryunosuke zeskoczył z białego tygrysa, który przybrał bardziej ludzką postać. Oboje od razu spojrzeli w kierunku swoich przełożonych, czekając na dokładniejsze wytyczne.

- Nie zróbcie im za wielkiej krzywdy. - poinstruował jedynie detektyw i wyminął ich.

- Ugh! Pozbądźcie się intruzów. - warknął Prus, odsyłając od siebie pozostałe dwie dziewczyny, Brenda Shaughnessy nim jednak opuściła posterunek szepnęła mu coś na ucho, a ten skinął głową, posępniejąc. 

- Dziewanna[Jakie masz zamiary?]. - zwołał za byłym przełożonym czarnowłosy, chcąc jak najlepiej rozeznać się w sytuacji. Jak zwykle z resztą, chciał się wykazać, jak najlepiej i pokazać byłemu egzekutorowi na co go stać.

- Sasanka[Daj mi trochę czasu]. - odparł lekko, przemykając się na drugi koniec sali.

- O co chodzi z tymi kwiatami? - zapytał Atsushi, kiedy podczas walki znalazł się bliżej rywala z Portówki. Ich plecy prawie się stykały, kiedy wymieniali z przeciwnikami kolejne ciosy, kopnięcia, uderzenia, bloki i uniki w przerażająco nieludzkim tempie.

- Nie znasz języka kwiatów? - uniósł brwi w niedowierzaniu, odpychając Rashoumonem Maye, a kiedy młody detektyw pokręcił głową, westchnął ze zrezygnowaniem - Jesteś naprawdę bezużyteczny Jinko. - mruknął, po czym, nim białowłosy zdążył się oburzyć, dodał - Później cię nauczę. - zapowiedział spokojnie, a kolorowooki uśmiechnął się nieznacznie na wizję kolejnego spotkania poza polem walki.

- Ej, ale jak nie umiecie się skupić na walce przy flirtowaniu, to odłóżcie to na później. - warknął Nakahara osłaniając ich przed Demonicznym Śniegiem, kiedy ostrze znalazło się milimetry od ich głów - Ja z Dazaiem mamy już wprawę. - dodał z zadziorny uśmieszkiem na ustach i dziwnym zadowoleniem w głosie.

- My wcale nie-! - zaczął się bronić Nakajima, który już był cały czerwony, kiedy w słowo wszedł mu starszy.

- Zrozumiano. - powiedział jedynie, przerywając wypowiedź kompanowi, który spojrzał na niego nieco oburzony, a jednocześnie jeszcze bardziej zawstydzony, kiedy ten właściwie nie zaprzeczył. To wszystko dla Atsushiego stawało się coraz mniej transparentne.

      Wtedy między nich wypełzły kolejne roślinne macki, rozdzielając ich w różne części sali, jednym, silnym uderzeniem. Nim którekolwiek z nich zdążyło zareagować, stracili się na wzajem z pola widzenia, kiedy Brenda użyła swojej zdolności do rozłamu rzeczywistości. Ostatnie co usłyszeli nim cała sala zniknęła z zasięgu ich wzroku to ciche, bezbarwne "I'm Over the Moon".

      Akutagawa zmarszczył czoło i w gotowości rozejrzał się po opustoszałym mieście, Rashoumon unosił się nad nim i kiedy tylko z jednej ze stron usłyszał cichy oddech od razu skierował w kierunku dźwięku swoją zdolność. 

     Chuuya otoczony czerwoną poświatą, wyprostował się, doskonale wiedząc, że został umieszczony w odrębnej rzeczywistości, zupełnie jak wcześniej. Spojrzał na swoje dłonie  Teraz mogę używać zdolności... Najwyraźniej ma jakieś limity.— uśmiechnął się pod nosem i rozejrzał. Był w lesie spowitym mgłą, zaczął podążać w jednym kierunku, studiując otoczenie.

     Atsushi poczuł jak włosy jeżą mu się na karku, kiedy nagle znalazł się w istnym labiryncie luster. 
- Halo? Jest tu kto? - zapytał, powoli obracając się w miejscu, ale jedyne co mógł dostrzec to swoje odbicia, obserwujące go z każdej strony. Spiął się, widząc kątem oka przemykający cień.

     Ryunosuke nie trafił jednak w nic, jak się okazało. Odkaszlnął w dłoń i ruszył powolnym krokiem przed siebie pozostając w pełnej gotowości, by w momencie, kiedy znów coś usłyszał, nie spudłować i złapać Maye Angelous w szczęki swojej zdolności.
- Mam cię. - powiedział spokojnie i jednym uderzeniem w odpowiednie miejsce, zupełnie jak uczył go Dazai, pozbawił kobietę przytomności.
- Teraz jak się stąd wydostać... - mruknął do siebie, spoglądając w ciemne niebo, na którym nikt nie trudził się nawet rozsypać gwiazd —Muszę jeszcze nauczyć Jinko języka kwiatów...— przeszło mu przez myśl, bezrefleksyjnie.

      Między drzewami rudzielec dostrzegł przez moment brązową czuprynę. —Dazai?— ruszył w tamtą stronę, niedługo później wpadając w pościg, za uciekającym detektywem. Po tym, co wydawało mu się dobrą godziną, całkiem stracił swój cel z oczu. Warknął i uderzył pięścią w najbliższe drzewo, powodując jego upadek.
- Oi, Misaki, nie za ostro~? - wzdrygnął się lekko, kiedy usłyszał prześmiewczy ton Osamu za sobą z tym szelmowskim uśmieszkiem na ustach. Niebieskie oczy przyjrzały się uważnie stojącemu przed nim mężczyźnie.
- Co ty tu robisz? - zapytał ognistowłosy, utrzymując dystans dobrych dwóch metrów.
- Jak to co? Przyszedłem, po moją małą kruszynkę~. - odparł, gestykulując dramatycznie.
- Ile razy mam powtarzać, żebyś odwalił się od mojego wzrostu? - warknął, poirytowany - Po za tym, nie uważasz, że może to nie miejsce ani czas na takie teksty? - mruknął, nieco opuszczając gardę.
- Oi, przesadzasz, raz dwa ich załatwimy. - powiedział z pewnym siebie uśmieszkiem.
- To może najpierw nas stąd wydostań. - Nakahara wywrócił oczyma.
- Jasne, tylko podaj mi dłoń~. - uśmiechnął się z szarmancją i wystawił dłoń w stronę odzianego w sukienkę mafiosy. Chuuya spojrzał na niego z politowaniem.
- Ty to nigdy nie będziesz poważny, huh? - uśmiechnął się pod nosem i ruszył w stronę ex-partnera, sięgając do wyciągniętej dłoni.
- Nawet na łożu śmierci~. - zaapelował i wyszczerzył się diabelnie, kiedy dłoń niższego spoczęła w jego. Uśmiech ten jednak nie zagościł na jego ustach na długo, bo gdy tylko uścisk ich dłoni został wzmocniony przez niebieskookiego, ten przyciągnął detektywa i przerzucił przez bark, by następnie założyć bolesną dźwignię.
- Niezła próba, ale nie nabiorę się na to Meg. - powiedział wypranym z emocji tonem, przypadkiem wykrzywiając, zawiniętą w bandaże, rękę nieco mocniej niż sytuacja tego faktycznie wymagała.
- Ugh, o czym ty mówisz, Misaki. To ja, zejdź proszę~. - powiedział nieznacznie zakłopotany brązowooki, lekko się szamocząc.
- Skończ pierdolić. - prychnął z wyraźnym znudzeniem całą tą maszkaradą - Po pierwsze, on nigdy nie dałby mi się tak podejść. Po drugie, zamiast kruszynko użyłby Chibi. Po trzecie, moje imię to nie Misaki. I po czwarte, i chyba najważniejsze, to nie możliwe by tu był. Zdolności na niego nie działają. - zakończył swój wywód - Więc zmień wygląd, albo zedrę ci jego twarz własnoręcznie~. - uśmiechnął się w sposób sugerujący groźbę i Piercy faktycznie poczuła ciarki przebiegające wzdłuż linii kręgosłupa. Wróciła do swojej pierwotnej formy i spojrzała na niskiego mężczyznę wrogo, spod lecącej jej lekko na oczy fiołkowo-błękitnej grzywki.
- To nic nie zmienia. On i tak nie przeżyje. - powiedziała kąśliwie, a Nakahara nie odpowiadając jej już ani słowem, zwyczajnie pozbawił ją przytomności. Serce jednak w istocie zabiło mu szybciej, bo jak same słowa zabrzmiały jakoś nierealnie, tak coś w jej spojrzeniu i tonie wywołało w nim lekki niepokój —Muszę się jakoś stąd wydostać...—

      Tygrysołak warknął, kiedy po raz kolejny ostrze znikąd przecięło go dość głęboko. Był coraz bardziej rozkojarzony i cała ta sytuacja już powoli doprowadzała go do szaleństwa, zwłaszcza, że wciąż przez te wszystkie lustra nie potrafił nawet określić z kim właściwie walczy.
- Pokaż się! - zawołał, ewidentnie starając się zabrzmieć groźnie, jednak głos mu się nieznacznie załamał. Warczał, krzyczał i miotał się, aż w końcu rzucił się na najbliższe lustro, przebijając się przez nie i wpadając do kolejnego takiego samego pomieszczenia. Zamknął oczy "Nie możesz wiecznie uciekać, Jinko" usłyszał w głowie wypowiedziane kiedyś przez Akutagawe słowa. Wziął głęboki oddech —Aku ma rację. Muszę zacząć walczyć, bo jeszcze utknę tu na zawsze...— pomyślał, wystawiając uszy i nasłuchując uważnie. Nie otwierał oczu, w tym przypadku na niewiele by mu się przydały. I wtedy usłyszawszy kolejny brzdęk ostrza. Bez wahania skoczył w tamtą stronę, lądując na napastniku. Dopiero wtedy otworzył oczy, by zobaczyć leżący pod nim Demoniczny Śnieg. 
- K-kyouka-chan? - rozejrzał się i kiedy kątem oka dostrzegł błysk kolejnego ostrza, odskoczył szybko - J-ja nie chcę z tobą walczyć. - powiedział nieco spanikowany, ale kiedy dziewczynka ponownie zaczęła go atakować, bez żadnej odpowiedzi, czy reakcji na jego prośby, zrozumiał, że tak tego nie załatwi - Przepraszam... - szepnął i zaczął walczyć nieco bardziej na poważnie i niedługo później, Izumi leżała znokautowana. Ułożył ją w wyglądającą na wygodną pozycję pod jednym z luster i powoli ruszył labiryntem, by odnaleźć wyjście.

      Osamu tymczasem przemknął się na drugi koniec sali, by znaleźć się bliżej Prusa i kiedy uznał, że dalej nie da rady pozostawać w cieniu, ruszył biegiem prosto na niego. Nie zdziwił się kiedy złapał z nim kontakt wzrokowy, jakby Bolesław od początku wiedział, skąd nadejdzie. Dazai był świadom, że jego przeciwnik zna przyszłość, ostatecznie jedna z jego "lalek" widziała ją dzięki części swojej zdolności. Przeskoczył nad zieloną winoroślą, muskając ją palcami i ta, jak za dotknięciem magicznej różdżki, zniknęła w błyskających kręgach białego światła. 

      Krew popłynęła z kącika ust Osamu i kaszlnął, czując jej nadmiar w gardle. Na ustach Bolesława rozciągnął się szeroki uśmiech, kiedy ostrze katany, dzierżonej przez Ozaki, przebiło brązowookiego na wylot, zatracając swój połysk w szkarłatnej posoce. Detektyw zgiął się w pół, czując przeszywający go ból.

- Przegrałeś~. - oznajmił z wyraźną wyższością mężczyzna - Brenada-chan, powiedziała mi, że jeśli Ozaki-chan użyłaby zdolności, pokonałbyś mnie, więc poprosiłem ją, by poszła po coś bardziej... specjalnego~. - wyznał, a kobieta wyciągnęła broń i strzepnęła z niej krew jednym, szybkim ruchem - Powinieneś czuć się zaszczycony, taka piękna kobieta pofatygowała się specjalnie dla ciebie~. - powiedział, gestykulując w taki sposób, by podkreślić dramaturgię sytuacji.

- Kspo... w... khure... - wycharczał Dazai, łapiąc się jedną dłonią, za krwawiącą ranę.

- Hm? Musisz mówić wyraźniej, nic nie rozumiem~. - zakpił z rozbawieniem Prus.

- Spójrz... w górę... - powiedział Osamu, unosząc brązowe tafle na mężczyznę, tak głębokie i ciemne, że Bolesław mimowolnie się wzdrygnął, na nagłe poczucie zatapiania się w bezkresnych głębinach. Powoli spojrzał w górę, by odkryć co wywołało ten diabelny uśmiech na ustach byłego egzekutora Portówki.

      Prus odskoczył, kiedy drugi żyrandol poleciał prosto na niego —Więc po to był ten drugi strzał...— jako, że stał bardziej w kącie, mógł jedynie uniknąć uderzenia tego pięknie błyszczącego, acz śmiertelnie niebezpiecznego, w tej sytuacji, zawieszenia przez doskoczenie do Osamu. Kiedy więc wylądował dostatecznie blisko, szatyn wyciągnął się i w momencie, kiedy Ozaki przebiła go po raz drugi, udało mu się chwycić kostkę swojego celu, tym samym wyzwalając wszystkie porwane kobiety spod jego uroku.

       Kolejna porcja ciemnoczerwonego płynu wylądowała na posadzce, kiedy Dazai zachwiał się, czując, jakby zaraz miał wykaszleć nie krew, a wszystkie swoje wnętrzności. Świat wydał mu się wirować naokoło w iście irytujący sposób. Na dodatek ból, który, mimo że utrzymywał już w miarę jeden poziom, wciąż był dla niego cholernie nieznośny i z trudem powstrzymywał się od krzyku, nie chcąc wyglądać w tej sytuacji nazbyt bezsilnie i żałośnie niż było to konieczne.

- Dazai-kun..? - Kouyou zamrugała skołowana, nie do końca jeszcze łapiąc się w sytuacji. Kiedy jej wzrok padł na ostrze, wciąż penetrujące bok jej dawnego podwładnego, a mgliste wspomnienia spod uroku powoli zaczęły do niej docierać, zmarszczyła brwi - Nie ruszaj się, zaraz to opatrzę. - zakomendowała, kucając przy detektywie, starając się usztywnić jakoś ostrze, by to nie zadawało więcej szkody.

- Dazai! - krzyk Nakahary, który właśnie pojawił się na nowo w pomieszczeniu, rozdarł powietrze w niebywale pięknej desperacji. Mafiosa momentalnie znalazł się przy szatynie - Cholera, dupku, ani waż się teraz umierać! - warknął z czystym przerażeniem dryfującym w jego szafirowych oczach - Kurwa, kurwa, kurwa. Powiedz co mam zrobić? Zabrać cię do szpitala? Zadzwonić po te waszą lekarkę? - pytał w panice.

- Chuuya... nie krzycz tak... - powiedział, wypluwając sporą ilość krwi, poprawiając się już w pozycji siedzącej - Jeszcze brakuje, żebym ogłuchnął przed śmiercią... - westchnął z nutą dramaturgii, a rudy ledwo powstrzymał ogromną ochotę na zdzielenie go po głowie.

- Nie pierdol. - warknął chwytając go za kołnierz - Nie umierasz, koniec i kropka. - powiedział twardo, z zadziwiającą pewnością, która nagle się w nim nazbierała. Może i robienie sobie żartów na łożu śmierci, byłoby czymś co totalnie pasowało do tego cholernego demona, ale Nakahara po prostu czuł, że to jeszcze nie koniec. 

- Chociaż teraz... Mógłbyś być nieco milszy... - mruknął z przekąsem, spluwając krwią gdzieś w bok, jedynie przypadkiem trafiając w Bolesława, którego wciąż trzymał za kostkę, a którego uważnie obserwowała już Ozaki.

- Ugh... - warknął rudy chłopak, po czym wziął głęboki oddech i spojrzał na szatyna już łagodniej - Będę milszy, jak już wrócimy do domu. - zapowiedział, łamiąc katanę, blisko rany, tak by nie przeszkadzała przy transporcie.

- Mam ci obiecać, że... tego dożyje? - brązowe oczy obserwowały uważnie niskiego mafiose, a ich właściwe z całych sił walczył, by ich nie zamknąć - To okrutne, wiesz..? - wymruczał, z błądzącym gdzieś po kącikach ust uśmiechem.

- Obiecaj. Osamu. - szafiry złapały z rozmówcą kontakt wzrokowy, przeszywając go intensywnym spojrzeniem, nie znoszącym sprzeciwu i nie pozwalającym na przerwanie go.

- Obiecuje Chuuya... - i chociaż słowa te miały przynieść ciepło i pocieszenie, Dazai wypowiadając je nie potrafił nie czuć się podle. Bo jakim prawem on, który tak łaknął końca tego wszystkiego, co składało się na jego życie, teraz czuł, że walczy o przetrwanie każdym, najmniejszym atomem, który się na niego składał. By nie opuścić partnera po raz drugi, czuł się gotowy by czołgać się do stóp Boga, w którego nie wierzył i nie ważne jak żałosne by to nie było, błagać o życie, które tak go brzydziło.

~~~

FH:

YO, 

Po pierwsze
Na zdjęciu w mediach jako Dazai jest wspaniała cosplayerka, którą poznał_m na Magni w Krakowie niedawno, jej instagram to @gaguusia <3 serdecznie polecam <3 

Po drugie
Wesołych świąt, jak nie z rodziną to przy dobrych fanfikach, czy jakiejkolwiek innej formie spędzania czasu jaka was zadowala, bo wiadomo, różnie bywa. 

Mini spoiler:
Kolejne rozdziały nosić będą tytuły:
*Time to Heal
*Visit to the Cementary


Do następnego~~

=)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro