Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Głośne grzmoty niczym uderzenia potężnego młota przerywały co chwilę szmer sierpniowego deszczu. Wraz z tym towarzyszyły im rozrywające niebo pioruny.

W ciemnym pomieszczeniu przy świetle lampki siedziała zgarbiona postać, która intensywnie wpatrywała się to w ekran swojego laptopa, to w dokumenty rozrzucone dookoła niej na biurku. Między jej brwiami formowały się kolejne zmarszczki. Nie miała zbyt dobrego humoru, a zastygnięty w jednym wyrazie grymas sugerował na utrapienia, z jakimi ów osoba się zmagała.

Wtem ciche brzęczenie telefonu wymusiło na kobiecie oderwanie się od swojej pracy. Była już późna godzina, toteż niespodziewany telefon wzbudził w niej niepokój. Sięgnęła po małe urządzenie i spojrzała na ekran.

Widząc znajome imię jej twarz złagodniała, a w oczach zapaliła się wręcz iskierka radości. Odebrała natychmiast.

– Dobry wieczór szanownemu Panu! – rzuciła pogodnie, zanim osoba po drugiej stronie cokolwiek powiedziała. Usłyszała wtedy cichy śmiech.

– Dobry wieczór, Polcia. Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam, jest już dość późno – głos jej przyjaciela brzmiał na zakłopotany. Oczami wyobraźni ujrzała tego krępego mężczyznę i jego zatroskane oczy. Miała ten przywilej, jako jedna z niewielu, by znać go od tej strony. Zwykle bywał całkiem oziębły do innych, a jego dbałość o własny interes nie zważając na opinię krajów trzecich często od niego odpychał. W ostatnim czasie zdołał sobie narobić wrogów, jednak Polska wedle ich tradycji nadal z nim trzymała. Nie zawsze go popierała, ale była to jedyna osoba, na którą zawsze mogła liczyć. Tak było od zarania dziejów.

– Zdecydowanie mi nie przeszkadzasz, Węgry, lepiej późno niż wcale. Już i tak zbyt długo siedzę nad tymi wszystkimi papierami, przyda mi się odpoczynek. Coś się stało? – odchyliła się w fotelu i położyła nogi na blacie biurka. Węgry nabrał powietrza.

– Chciałem cię tylko powiadomić, że jutro mnie nie będzie na obradach Parlamentu. Mam strasznie dużo na głowie, a jeszcze czeka mnie jedno spotkanie. Zdecydowanie wolę zająć się sobą, niż tracić czas wśród tych fałszywych świń – Polska słysząc to nieco spochmurniała. Wizja siedzenia w ławie całkowicie samotnie i słuchanie długich debat bardzo jej się nie uśmiechało.

– Rozumiem. Oby ci się udało wszystko pozałatwiać – mężczyzna po drugiej stronie wyczuł w jej głosie zmianę.

– Przykro mi, że będziesz tam sama, ale pewnych rzeczy nie przeskoczę. Może będziesz mogła się urwać szybciej? – Polska mruknęła pod nosem, bawiąc się długopisem, który zabrała z blatu.

– Nie wchodzi to w grę, przyjacielu. Jestem zasypana robotą, a w Parlamencie będzie tego tylko więcej

– Nie przejmuj się, wyślę tam mojego człowieka, może od biedy będziesz mogła z nim porozmawiać. O ile nie będzie zbyt przytłoczony faktem bycia wśród krajów – Polska uniosła kącik ust w półuśmiechu. Kraje bardzo często patrzyły z góry na zwykłych obywateli ich państw, rysując grubą kreskę między sobą. Zwykli ludzie czasem zwyczajnie się ich bali, a "normalna" interakcja bywała niezmierną rzadkością. Pola była jednym z niewielu krajów, który starał się być bliżej swoich ludzi i przy tym próbowała się z nimi bardziej spoufalić. Nie zawsze działało to na jej korzyść, ale w zdecydowanej większości dzięki temu wzbudza w swoich obywatelach więcej patriotyzmu.

– Niestety obawiam się, że może być to ciężkie – stwierdziła, odchylając głowę do tyłu i przymykając powieki. – Wiesz kto będzie bardziej niezadowolony z twojej nieobecności...? – spytała figlarnym tonem, co Węgier skwitował prychnięciem.

– A co mnie obchodzi opinia jakiegoś szwaba? Niech nie wtrąca nosa w nieswoje sprawy, to wyjdzie na tym lepiej – Polska się cicho zaśmiała.

– Przecież znasz go, wtrącanie się w czyjeś życie to jego motto. Szczególnie, gdy może coś na tym ugrać – kobieta mogła przysiąc, że czuła przewrócenie oczami jej przyjaciela. Mimowolnie się do siebie uśmiechnęła.

– Że też takie karaluchy dostały jakąkolwiek szansę na... – nie skończył, prychając jak niezadowolony koń.

– Historii nie zmienisz. Musimy się trzymać tego, co jest i jakoś przetrwać

– Tyle, że jest coraz trudniej i sama o tym doskonale wiesz. Ta cała pseudo demokracja... eh – Polska wzruszyła ramionami.

– Z jednej strony masz rację, z drugiej wiedziałeś, z czym musimy się liczyć wstępując do Unii. Oddanie części władzy to był jeden z zapisów Traktatu – na te słowa Węgry wybuchł.

– Ja to wiem! Ale żeby ktoś taki jak Niemcy decydował o moim kraju, po tym, co zrobił, to jest istny żart! Nie od dziś wiadomo, że ma zapędy imperialistyczne, a każdy mu ślepo je z ręki – Polska nabrała powietrze, wysłuchując tyrady jej przyjaciela.

– Wiem, co czujesz Węgry. Też za nim nie przepadam, rozmowa z nim zawsze jest ciężka. Ale nic nie zrobimy. W tej kwestii mamy niewiele do gadania – Węgry westchnął głośno.

– I w tym jest problem. Dlatego moja kochaniutka jutro mnie nie zobaczysz. A jeśli ten szwab będzie o mnie pytać, to mu powiedz, żeby się pierdolił – Polska ściągnęła nogi z blatu i oparła na nim swoje łokcie.

– Mam powiedzieć mu to co do słowa...? – spytała dokuczliwie.

– Pola. – skarcił ją poważnym głosem. Kobieta znów się cicho zaśmiała. – Ani mi się waż. Zrób to jakoś dyplomatycznie, ty tak potrafisz

– Ja? Dyplomatycznie? Przecież zawsze mówię to, co mam na myśli. Jeśli mam mu kazać się pierdolić, to tak zrobię – czuła wprost rosnącą nerwowość po drugiej stronie.

– Polcia, kochanie, jeśli nie możesz tego dobrze ubrać w słowa, to lepiej nic nie mów. Powiedz, że nie wiesz co ze mną i po sprawie. Proszę cię – błagalny głos brzmiał całkiem przekonująco. Ale Polska już wiedziała, co zamierzała powiedzieć jej najlepszemu przeciwnikowi.

– Jasne. Nie ma problemu, Węgry – odparła w końcu, w duchu się do siebie szczerząc. Węgry odetchnął z ulgą.

– Dziękuję ci. Nie będę ci już więcej przeszkadzać. Nie siedź za długo, pamiętaj dziecko drogie o śnie – Polska przewróciła oczami na tą troskę. Nie potrzebowała jej.

– Spokojnie, umiem się zorganizować mój drogi. Zrobię jeszcze co muszę – nie wspomniała o tym, jak wiele miała jeszcze do zrobienia. Wynikało to z problemów w wielu sektorach, które zbiorowa polityka Unii i działania jej własnych polityków tylko pogłębiały. Ale tego Węgry wiedzieć nie musiał, a Polska nie pałała się ku temu, by o tym wspominać. Była to tylko i wyłącznie jej sprawa. Jej zaufanie i przy przyjacielu było ograniczone, tym bardziej, że krążyły plotki o tym, że Węgry rozmawia z Moskwą. Brakowało jej jeszcze tego problemu do puli.

– Skoro tak, to niech ci będzie. Dobrej nocy, kochana – Polska mimowolnie się uśmiechnęła.

– Dobrej nocy, przyjacielu

Kobieta odłożyła telefon. Niebo znów rozdarł piorun.

Westchnęła i na chwilę zakryła twarz dłońmi, chcąc odpędzić zmęczenie. Zaczesała zaraz swoje jasne włosy do tyłu i ponownie pochyliła się nad dokumentami. Szykowała się dla niej długa noc.


Polska wysiadła z taksówki tuż pod Parlamentem i poprawiła spoczywające na jej dłoniach rękawiczki. Ruszyła przed siebie, stąpając po czerwonej płytce, którą wyłożony był Plac Luksemburski. Wkrótce dotarła do dużych, obrotowych drzwi, przed którymi stali ochroniarze. Okazała im stosowną przepustkę, po czym weszła do środka.

W holu stały bramki, które przeznaczone były w głównej mierze do sprawdzania zawartości toreb zwiedzających, czy pracowników nie pracujących w placówce na stałe. Polska skręciła przed nimi w bok, gdzie były kolejne drzwi otwierane przepustką, którą wcześniej okazała ochroniarzom. Przyłożyła ją do odpowiedniego urządzenia, a za chwilę drzwi przed nią stanęły otworem.

Dotarła w ten sposób do ruchomych schodów. Wjechała nimi na górę do głównego holu, z którego prowadziły długie korytarze łączące wszystkie budynki Parlamentu. Tuż przy schodach znajdowało się otwarte studio, z którego często korzystali dziennikarze dla własnego użytku. Na lewo od schodów znajdowała się mała kawiarenka, w której można było zakupić coś do przekąszenia i do picia.

Polska ruszyła natychmiast korytarzem znajdującym się naprzeciwko schodów, który prowadził w stronę sali plenarnej. Tam krętymi schodami udała się na odpowiednie piętro, prosto do wejścia sali obrad.

W środku była już większość krajów, niektórzy przybyli ze swoimi asystentami. Polska usiadła na swoim miejscu, cierpliwie oczekując na rozpoczęcie żmudnych debat.

Niebawem pojawił się obok niej zapowiedziany dzień wcześniej zastępca Węgier. Kobieta na niego spojrzała, a widząc jego wyraźne zdenerwowanie wstała z krzesła i się lekko uśmiechnęła.

– Szanowna Panno Rzeczpospolito, to dla mnie zaszczyt Panią poznać. Nazywam się Józsif Siposs, przybyłem w zastępstwie Węgier – Polska wyciągnęła rękę w stronę mężczyzny na powitanie. Józsif spojrzał na nią całkowicie zszokowany, nie spodziewając się tego ruchu. Co zresztą nie było dziwne.

Kraje miały pewną przypadłość, która bywała całkiem uprzykrzająca w relacjach z innymi państwami. W chwili, gdy dwa kraje dotknęłyby się nagą skórą, doszłoby do ich natychmiastowego złączenia. Coś takiego mogło się zakończyć katastrofą, a sama nieuwaga, która do tego by doprowadziła, zostałaby solidnie ukarana. Z tego tytułu praktycznie każdy kraj dbał o swoją przestrzeń osobistą i dokładał wszelkich starań, by nikt tej przestrzeni nie zaburzył swoją obecnością. Chorobliwy lęk przed dotykiem bywał często tak silny, że kraje unikały kontaktu nawet ze zwykłymi ludźmi. Dlatego też kraje bywały zawsze dokładnie pozakrywane. I dlatego też bywały bardzo niedostępne.

Polska, jak już wcześniej zostało wspomniane, miała lepszy kontakt z ludźmi. Z tego powodu z łatwością przychodziło jej chociażby podawanie im dłoni.

Józsif niepewnie chwycił dłoń kobiety i ją uścisnął. Chropowata w teksturze koścista dłoń stanowiła całkowite przeciwieństwo miękkich i zadbanych palców Rzeczpospolitej, które chowała pod rękawiczką. To jednak jej nie zniechęciło. Polska się uśmiechnęła nieco szerzej.

– Polska. Po prostu Polska. Mnie również miło Pana poznać, Panie Józsifie – wyznała szczerze. Potem zajęła na powrót swoje miejsce, a w jej ślady poszedł nowo poznany mężczyzna.

Polska kojarzyła go z opowieści Węgier. Starszy pan swoim wyglądem wpasowywał się w obraz człowieka, na którego nieraz psioczył czy też którego wychwalał jej ekspresyjny przyjaciel. Niezbyt zdrowa tekstura skóry, zmarszczki czy wyrastające na jego twarzy twarde włosy sugerowały na jego niezdrowy tryb życia i upodobanie do papierosów czy alkoholi, którymi z pewnością się na każdym kroku raczył. Zresztą Polska czuła wyraźną woń dymu, której mocna woda kolońska czy przeżuta wcześniej miętowa guma nie były w stanie zatuszować. Był jak typowy starszy polityk, którego mogły wyróżniać albo wybitny charakter i intelekt, albo nadzwyczajna głupota. Niestety nie do Polski należała ta ocena, w końcu to nie był jej człowiek.

Sala plenarną zaczęła wypełniać się kolejnymi przedstawicielami państw. Wśród wchodzących Polska rozpoznała między innymi takie osobistości jak Maltę, której przedstawicielka była obecną przewodniczącą parlamentu, Szwecję czy Holandię. Ku jej zaskoczeniu jednym z ostatnich krajów był Niemcy.

Niemcy był szemraną osobistością. Przez całą historię jego istnienia robił wszystko, byle uzyskać jak największe wpływy w świecie. Uczył się diabelsko szybko na swoich błędach, Polska zresztą miała okazję oglądać na przestrzeni wieków zmianę w jego charakterze i temperamencie. Kiedyś, na początku dziejów Rzeczypospolitej, był jak młodociany rozrabiaka - rzucający bezwzględnie swoją ciętą ripostą, szukającym igraszek, rozrywki i możliwej okazji do namieszania w świecie. Nie znaczyło to jednak, że mężczyzna był lekkomyślny - zapędy do imperializacji towarzyszyły mu od zawsze i z dużym powodzeniem, począwszy od Świętego Cesarstwa Rzymskiego, kiedy też pojawił się on w świecie polityki.

Polska wiedziała doskonale, że swojego rzemiosła nie porzucił tak po prostu. Niemcy był zawsze i wszędzie obecny, wściubiał nos w konflikty, które go nie dotyczyły i interesował się wszystkim. Uwielbiał wiedzieć jak najwięcej, a kobieta znając jego praktyki wiedziała, że to nigdy nie prowadziło do niczego dobrego.

Niemcy kochał jeszcze ponad wszystko mieć kontrolę. Dlatego też na takie spotkania jak posiedzenie w parlamencie pojawiał się jako jeden z pierwszych i chętnie podsłuchiwał co niektórych oczekujących na rozpoczęcie. Dzisiaj wyjątkowo był niemalże spóźniony.

Polska wpatrywała się w niego ze zmarszczonymi brwiami. Wzrokiem odprowadzała go na jego siedzenie, nie kryjąc się z tym w żaden sposób. Mężczyzna prędko to wyczuł.

W chwili, gdy odsuwał krzesło, podniósł oczy, które od razu utkwiły w Polsce. Tak, jakby wiedział z góry, że to właśnie od niej płynie okropne uczucie bycia obserwowanym. Chłodne, niebieskie oczy mężczyzny wwierciły się w nią, co na celu miało jej skruszenie. Kobieta jednak znała te sztuczki zbyt dobrze.

Niemcy przechylił głowę jak pies z figlarną ciekawością. Polska uniosła kpiąco brwi.

Zapewne ich niema rozmowa trwałaby jeszcze długi czas, gdyby nie pojawienie się przewodniczącej. W pomieszczeniu nastała cisza, a oczy wszystkich skierowały się na kobietę przy mównicy. Niemcy utrzymał z Polską jeszcze krótki kontakt, po czym leniwie i wręcz arogancko przeniósł spojrzenie na rozpoczynającą obrady kobietę.


Polska nie poświęcała zbyt dużej uwagi prowadzonym debatom. Odezwała się tylko raz wyrażając swoje zdanie na jeden z tematów, dalej nie poczuwała się, by dodawać coś więcej. Zresztą kwestie, o jakie się sprawy toczyły nie były zbyt dla niej istotne, miała wyrobione już zdanie na ich temat i nie potrzebowała asysty krajów trzecich.

Czas dłużył jej się niemiłosiernie, a minęła dopiero godzina obrad. Była to jedna trzecia sesji, na którą nie przewidziano przerwy.

Z braku jakichkolwiek innych możliwości sięgnęła ręką do swojej teczki i wyjęła czysty arkusz papieru, na którym zaczęła spisywać kolejne rzeczy, które przyszły jej na myśl.

Kobieta zmagała się z problemami typowymi dla każdej gospodarki - podejmowanie korzystnych ekonomicznie decyzji, planowanie kolejnych inwestycji, koordynowanie kolejnych podległych jej jednostek czy użeranie się z niespełna rozumu współpracownikami. Mając aktualnie czas była w stanie w skupieniu ułożyć sobie odpowiedni plan działania do każdej z tych dziedzin, co mogłoby jej pomóc zarządzać efektywnie czasem. Polska przeważnie działała bez planu, na żywioł, i choć nigdy nie zdarzyło jej się o czymś zapomnieć, często trafiała na pewną blokadę, jaką stawiało jej przytłoczenie nadmiarem obowiązków.

Niespodziewanie usłyszała ciche chrząknięcie jej węgierskiego towarzysza.

Drgnęła nieznacznie głową, chcąc dać mężczyźnie do zrozumienia, że go słucha, tym samym nie chcąc zwrócić na nich zbyt dużej uwagi. Nikt nie musiał przecież wiedzieć, że ze sobą gawędzą.

Józsif palcami zgrabnie przechwycił swój długopis i udając, że się nim bawi, wskazał nim w jakiś punkt.

– Pani Polsko... – wymamrotał niemalże bezgłośnie. Polska wzrokiem posunęła po długopisie, dalej powoli uniosła go, natrafiając na miejsce, w które on wskazywał.

Nie była zaskoczona, że Niemcy znów się w nią intensywnie wpatrywał. Najpewniej robił to już od dłuższego czasu, usilnie oczekując na jej reakcję. Gdyby nie uwaga węgierskiego polityka, Polska z pewnością nie zwróciłaby na niego uwagi do końca spotkania.

Jednak gdy w końcu na niego spojrzała, Niemcy przymrużył powieki. Kobieta zmarszczyła brwi, chcąc mu nijako pokazać swoje niezbyt chętne nastawienie do jego osoby. Ale mężczyzna miał i tak inne plany.

Wskazał głową na drzwi wyjściowe. To jasno zasugerowało Polsce, że będzie chciał z nią pomówić. Nie podobało jej się to w żadnym stopniu, co musiało się odbić na jej twarzy. Niemcy zmarszczył więc nieznacznie brwi, choćby chciał ją skarcić.

Polska wypuściła ciężko powietrze. Spojrzała na swój zegarek, potem na środek sali, gdzie swoje stanowisko w tej chwili wygłaszała Dania. Zwlekała z odpowiedzią, nie chcąc mężczyźnie pokazać, że jest na każde jego zawołanie.

Wreszcie ponownie utkwiła w nim wzrok. Niemcy nie wyglądał, by ten teatrzyk wywarł na nim wrażenie. Cierpliwie czekał.

Polska w końcu niechętnie skinęła głową. Miała ciekawsze rzeczy do roboty od niezaplanowanej rozmowy z jej zaprzysięgłym przeciwnikiem, jednak wiedziała, że nie wymiga się z tego.

Niemcy zadowolony pokiwał głową. Potem spojrzał na Danię. Do końca posiedzenia nie spojrzał już więcej na Polskę.


Po zakończonym posiedzeniu plenarnym Polska opuściła czym prędzej salę, uprzednio pakując do teczki swoje wszystkie papiery.

Stanęła przed drzwiami i cierpliwie oczekiwała na Niemcy. Nie widziała, kiedy wychodził, najwyraźniej zmieszał się z tłumem, poczuła jednak jego obecność tuż za swoimi plecami.

Odwróciła się niespiesznie, nie będąc poruszoną umiejętnościami mężczyzny. Znała go na wylot i jego typowe próby zaburzenia w drugiej osobie jej pewności siebie zwyczajnie przestały na nią działać.

Założyła ręce na piersi i zlustrowała go wzrokiem. Niemcy nadal zachowywał swoją kamienną i nieodgadniętą twarz, jak to robił od momentu jego ostatniej wielkiej klęski. Odwzajemniał jej spojrzenie, z początku milcząc i tym bardziej irytując kobietę, która chciała mieć sprawę jak najszybciej z głowy. Najwyraźniej mężczyzna zdawał sobie z tego sprawę i celowo naciskał jej na odcisk.

– Dobrze cię widzieć, Polska – odezwał się wreszcie, jego irytująco pociągający zachrypnięty głos przesączony był pogardą względem jego rozmówczyni. Polska prychnęła, słysząc jego nastawienie.

– Guten morgen, czy coś. Najwyraźniej przyjemność jest tylko jednostronna – burknęła. Mężczyzna uniósł brwi, nieszczególnie zrażony uszczypliwością. Spojrzał ostentacyjnie na swój stary zegarek, zakupiony najpewniej na wypocinach jego sługusów, albo wyrwany z rąk pojmanego za czasów drugiej wojny Żyda, jak to sobie zawsze myślała Polska.

– O tej godzinie to już prędzej "Guten Tag", skarbie – jego kpiący głos działał bardzo drażniąco na Polskę. Zgrzytnęła zębami, patrząc spod byka w oczy mężczyzny.

– Nie wciskaj mi swojego szczekania, które próbujesz nazywać językiem. Germanizacja mojej osoby od zawsze nie bardzo ci wychodziła i obawiam się, że tej sprawy już nie wygrasz – odparła nonszalancko. Uniosła nieznacznie brodę do góry, chcąc zaznaczyć swoją wyższość, mimo wyraźnej różnicy wzrostu między nimi. Niemcy parsknął. – Czego chcesz szwabie? Lepiej mów szybko, bo nie mam na ciebie wcale tak dużo czasu

Niemcy najpewniej gdyby nie wewnętrzna siła woli, przewróciłby zamaszyście oczami. W tej chwili jednak tylko skrzywił się ze zdegustowaniem. Wykazywał się niesamowitą dozą cierpliwości względem Polski, co wymagało zawsze ogromnego wysiłku.

– Zechciałabyś może moja droga odejść na bok...? – ponownie mocno zaakcentował udawaną uprzejmość, która w jego pełnych jadu ustach brzmiała jak najgorsze przekleństwo. Polska zmierzyła go nieufnie wzrokiem, potem się rozejrzała dookoła nich, zauważając, jak bardzo zatłoczony był korytarz. Mężczyzna najwyraźniej chciał podjąć bardziej poufny temat, co dla kobiety samo w sobie nigdy nie było czymś dobrym.

– Wolałabym wejść dobrowolnie do jaskini z wygłodzonym niedźwiedziem, niż udać się z tobą gdziekolwiek sam na sam – oświadczyła, przenosząc wzrok na mężczyznę. Niemcy nie dał się wybić z rytmu. Ustawił się bokiem w kierunku jednego z mniej uczęszczanych parlamentarnych korytarzy, dodatkowo wyciągając w jego stronę rękę w zapraszającym geście. Polska wypuściła w poirytowaniu powietrze, ale ruszyła nad wyraz prędko we wskazanym kierunku. Niemcy natychmiast ją dogonił, nie pozwalając jej, by przypadkiem to ona go prowadziła.

– Jestem niebywale zadowolony z tego, że tak aktywnie uczestniczysz w życiu parlamentarnym i że z takim zaangażowaniem bierzesz udział w naszych debatach – Polska wiedziała, że kpił z jej odwróconej na posiedzeniu uwagi. Zerknęła na niego, jednak nie spotkała jego wzroku. Mimo to zauważyła w jego oczach rozbawioną iskrę. Niemcy założył ręce za plecami. – Szkoda, że tego samego nie mogę powiedzieć twojemu przyjacielowi...

– To było do przewidzenia, że poruszysz jego temat. Oczywiście, że nie byłbyś sobą, gdyby coś niedopowiedzianego śmignęło ci pod nosem – skomentowała, przewracając oczami. Skinęła głową jednemu z pracowników, który prześlizgnął się obok nich. Niemcy go zignorował.

– Ależ to jest zwykła troska. Jest mi tylko niezmiernie przykro, że nie powiadomił mnie o swojej nieobecności – Niemcy zatrzymał się wreszcie, dotarli do końca korytarza. Stanął do kobiety przodem. Polska niezbyt zadowolona zauważyła, jak blisko niej stanął. "Stare przyzwyczajenia" pomyślała, zerkając na dłonie mężczyzny, by się upewnić, że ma założone przepisowo rękawiczki. Zrobiła też ukradkiem krok w tył. – Czy masz mi coś do powiedzenia w jego kwestii?

– Kazał mi przekazać, gdybyś o niego przypadkiem zapytał, żebyś się pierdolił – Niemcy uniósł brwi, nie tyle w szoku, co w rozbawieniu. Polska posłała mu sztuczny uśmiech.

– Czyli jak zwykle błagał cię na kolanach, byś ubrała to w ładniejsze słowa, a ty upartością oślicy postąpiłaś inaczej – zauważył, co sugerowało na to, że najwyraźniej nie był to pierwszy raz, gdy Polska pozwalała sobie na takie zachowanie. Kobieta założyła ręce na piersi.

– Każda okazja dobra, by móc sobie pozwolić na odrobinę szczerości względem mojego najbliższego gospodarczego partnera – odparła z sarkazmem. – Węgry ma swoje sprawy na głowie i nie wnikam w to, co go zatrzymało. Posiedzenie nie było obowiązkowe, więc tym bardziej powinieneś dać mu święty spokój

– Będąc całkowicie szczerym, gówno mnie obchodzi twój niesubordynowany kolega. Nie podoba mi się jedynie to, że zapomina zbyt często o tym, że członkostwo w Unii niesie ze sobą zarówno korzyści, jak i obowiązki, z których każdy musi się wywiązać. Zapewne nie powiedział ci, że dzisiaj miał mi przekazać stos dokumentów, z wycenami i podpisanymi rozporządzeniami, prawda? Robota stoi przez niego w miejscu

Polska nie dając się wybić z rytmu wzruszyła ramionami.

– Jak już mówiłam, nie wnikam w to, co go zatrzymało. To jest zmartwienie twoje i jego. Czy to wszystko, o czym chciałeś porozmawiać? – zbyła jego tyradę, gotowa by się odwrócić i odejść. Niemcy wtedy zgrzytnął zębami, niepocieszony niecierpliwością kobiety.

– Nie. To nie wszystko – odparł stanowczo, dla Polski zabrzmiało to dość agresywnie. Wydawało jej się, że rozwinie myśl, szczególnie po jego krótkiej przerwie, jednak najwyraźniej nie był to ten dzień. – ...ale skoro się tak spieszysz, to nie będę cię zatrzymywać. Zechciałabyś może wpaść do mnie jutro na... małą pogawędkę?

Polska zastygła w bezruchu. Była to dziwna propozycja, szczególnie ze strony Niemiec. Nigdy nikogo do siebie nie zapraszał, tym bardziej na towarzyskie rozmowy. Zmarszczyła podejrzliwie brwi.

– Że do ciebie? Na pogawędkę? Myślisz, że jestem głupia? – Niemcy pokręcił z wolna głową, posyłając jej nieznaczny uśmiech.

– W żadnym wypadku. Znam cię natomiast na wylot, w końcu lata minęły, a ty niewiele się zmieniłaś. Jesteś nad wyraz przewidywalna w pewnych kwestiach, a ciekawość jest jedną z nich. Jest sprawa, o której pragnę z tobą pomówić, ale nie jest to temat do rozmów w miejscu, gdzie ściany mają uszy – odparł spokojnie. Polska zacisnęła z frustracji palce na swoich przedramionach. Miała inne zdanie w tej kwestii. Powoli zaczynała żałować, że tak próbowała go zbyć. – Od ciebie zależy, czy się dowiesz o co chodzi, wszakże sprawa tyczy się tylko i wyłącznie ciebie i mnie. Odmowa równa się z niewiedzą, której nie będę się kwapić, by ci ją zaspokoić

I tu ją właściwie miał. Cała sprawa nie podobała jej się w najmniejszym stopniu, ale wewnętrzna rosnąca ciekawość była od niej silniejsza. Przecież Niemcy miał zbyt mocną pozycję w światowej arenie, by to wszystko zepsuć niespodziewaną aneksją Polski, prawda? I rodziło się w jej wnętrzu kolejne pytanie - co ktoś taki jak Niemcy mógł chcieć od niej, skoro miał zdecydowanie lepszych partnerów do rozmów w jego interesach? Przecież Polska mogła stanowić dla niego bardziej przeszkodę, nawet pomimo ich dobrych (na papierze oczywiście) relacji gospodarczych.

Fuknęła zła, ku rozbawieniu jej rozmówcy. Niemcy wiedział, że mu się udało.

– Jesteś takim samym manipulacyjnym kundlem, co zawsze – Niemcy uniósł wysoko brwi, czekając na jej werdykt. Prychnęła. – Niech ci będzie. Jutro wieczorem

Niemcy wyszczerzył swoje ostre zębiska zadowolony z obrotu spraw. Jak hiena szykująca się do posiłku.

– Cieszę się z naszej współpracy i uzyskanego porozumienia. Przekażę ci adres, jutro o siedemnastej. Bądź punktualna

~•~•~•~•~

Hello hello! Witajcie w nowej książce, która tym razem jest moją nowszą interpretacją wątku, który poruszyłam w mojej pierwszej książce o Countryhumans "Spróbuj mi zaufać". Jak widać kraje, charaktery i ich relacje uległy sporej zmianie - chciałam je bardziej urealnić. Mam nadzieję, że książka wam się spodoba, szykuje się nam około 20 rozdziałów pełnych akcji~ Adios!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro