Rozdział 10
Katherine
– Unieś miecz wyżej. I nie śpij, cholera jasna! Stań prosto. Co to za zasłona, bo ja jej nie znam?! – krzyczał Jaromir, stojąc nad Kate.
Dziewczynka, z całych sił zaciskając zęby, wykonywała posłusznie wszystkie rozkazy złośliwego ponad ludzkie pojęcie trenera, lecz – jak widać –jego nie sposób było zadowolić. Za każdym razem, gdy już poprawiła pozycję, wytykał jej kolejny błąd.
– Dobrze, to zrobimy teraz coś standardowego. Chodzimy sobie w pozycji, ja prowadzę i co jakiś czas wyprowadzam cięcia na twoją piątą, trzecią i czwartą. Pamiętasz te zasłony? – nie czekając na odpowiedź, kontynuował: – Musisz stawiać te zasłony i odpowiadać, wymiana ciosów trwa, dopóki nie odskoczę i nie zacznę dalej chodzić. Jasne?
– Ehe...
– Odpowiada się pełnym zdaniem.
– Ale...
– Na ziemię, czterdzieści pompek, ale migiem!
– Tak jest, mistrzu Jaromirze...!
– A więc, jakieś pytania?
– Co, jeśli pan mnie trafi?
– Jak to co? Robisz pompki. W pełnym oporządzeniu.
Miała ochotę zawyć i schować głowę w pokrywający arenę piasek. Udało się jej jednak przemilczeć. Przystąpiła do ćwiczenia.
Cios Jaromira był szybki jak błyskawica – dostała w łokieć. Zawyła i wypuściła miecz ze zdrętwiałej ręki.
– Co to miało być?!– ryknął nauczyciel.
– Pan jest dla mnie za szybki! – zaprotestowała, masując obolałe miejsce. Już widziała formującą się pod nałokietnikiem czerwoną pręgę, zwiastującą ogromnego siniaka.
– To ty jesteś za wolna! Na ziemię!
– I za nic nie zrobię czterdziestu pompek, nawet jakbym nie miała hełmu i kolczugi...
Jaromir już miał odparować złośliwemu dzieciakowi, ale powstrzymał się w ostatnim momencie. Czasami zapominał, że Kate od kilku dni była pozbawiona siły i szybkości wyverna. Prawie poczuł się winny przez to, że od początku treningu atakuje zwykłe, ludzkie dziecko z wyvernią siłą i szybkością i ma pretensje o opóźnione zasłony... Ale tylko prawie to poczuł.
– No to dziesięć pompek. I sześć przysiadów.
Przez chwilę pożałował, że dał dziewczynce broń do ręki – wyglądała, jakby chciała go zamordować.
***
Katherine ziewnęła rozdzierająco. Po morderczym treningu z Jaromirem bolało ją kompletnie wszystko. Czuła się wyczerpana zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Ignorowanie utyskiwań trenera pochłaniało mnóstwo energii.
– Skup się – warknął Ryjisjaveeik, pukając palcem w stronę otwartej księgi. Ze starego, pożółkłego papieru wzniosły się kłęby kurzu.
Dziewczynka niechętnie zerknęła na ręcznie wykonaną, szczegółową rycinę. Przedstawiała ona długiego, czarnego węża o kociej głowie i dwóch kocich łapach. Ziewnęła jeszcze raz.
– Tatzelwurm. Inaczej Stollenwurm. Potrafią poruszać się z niesamowitą szybkością, w świecie ludzi występują w Alpach Fryburskich, Lechtalskich, Bawarskich i Salzburskich. Nie atakują ludzi, ale lubią mocno przetrzebić stada wypasanych w tamtych okolicach owiec.
– Dobrze. Tylwyth Teg.
– Elfy walijskie. Nazwa oznacza „piękny ludek". Można je spotkać przy jeziorach lub rzekach, we wnętrzach gór. Na kobiety mówi się Y Mamau. Lubią uprzykrzać ludziom życie kradnąc konie i bydło, podmieniając dzieci w kołyskach, gubiąc wędrowców w nocy lub we mgle, podstawiając nogi pijakom. Uwielbiają interesy, więc często pokazują się na targach. Pieniądze, którymi płacą, zmieniają się na następny dzień w suche liście. W rzeczywistości nie różnią się niczym od zwyczajnych elfów, zamieszkujących Drugi Świat.
– Jednorożec.
– Unicornus, biały, biały z czerwoną grzywą i ogonem lub zupełnie czarny koń z rogiem wyrastającym z czoła. Jest większy, szybszy i silniejszy od zwykłych koni. Mit, jakoby miałyby być płochliwe, jest fikcją, tak samo jak obiekcja, że podchodzą jedynie do dziewic. W Drugim Świecie używa się ich jako wierzchowców bojowych. W niektórych rejonach są też zwierzyną łowną – ich rogi wykrywają trucizny i pomagają zwalczać ich działanie, służą do produkcji wielu medykamentów i eliksirów. Karbunkuł, rubin formujący się z zakrzepłej krwi u podstawy rogu w czaszce jednorożca, jest antidotum na wszystkie dolegliwości, daje praktycznie rzecz biorąc nieśmiertelność. Wątroba utarta z żółtkami jaj leczy trąd, pas ze skóry chroni od zarazy, a buty od chorób stawów, kopyta mają mniej więcej te same właściwości, co rogi.
Ryjisjaveeik przewrócił kilka kartek i znów wskazał na rysunek.
– Goblin. Jeden z najzłośliwszych stworów – straszy hałasem, zsyła złe sny. W Normandii nadal straszy się dzieci słowami: „le goubelin vousemortera". Więcej nie pamiętam.
– Smok.
– Smokon też?
– Nie. Smok. Rodzaje na przykład.
– Smoki europejskie i amerykańskie. Mają długie szyje i ogony, kolce na pyskach i grzbiecie, wielkie skrzydła, kocie oczy, ostre szpony, smukłą sylwetkę i cztery pięciopalczaste łapy. Wszystkie zieją ogniem i potrafią doskonale manipulować ludźmi. Są niezwykle inteligentne – większość mówi telepatycznie we wszystkich językach. Rosną przez całe życie. Potrafią żyć przez wiele tysięcy lat – istnieją jeszcze takie, które pamiętają pierwszą wojnę z wyvernami. Nie wszystkie tworzą wraz ze śmiercią smokona, ale zdecydowana większość się tego podejmuje, w końcu to lepsze rozwiązanie, niż zniknięcie i zapomnienie. Większość może kontrolować żywioły i przedmioty. Najpotężniejsze smoki podczas Wielkiej Wojny to: Mardram – władca; Rea – najstarszy i największy smok w historii; Riesel – sprawujący władzę nad wodą i lodem; Rhein – pan umarłych i Dieshol – jednooki, niepohamowany w gniewie. Każdemu z nich wybudowano w Drugim Świecie świątynię, lecz dostać się do nich jest niemożliwością, tak potężne zaklęcia je chronią. Wbrew temu, co wszyscy myślą, smoki nie mają rozwidlonych języków.
– A smoki chińskie i wschodnie?
– Smoki Chin, Japonii i Korei różnią się liczbą palców – chińskie smoki cesarskie są pięciopalczaste, koreańskie czteropalczaste, a japońskie tylko trójpalczaste. Smoki wschodnie są długie, posiadają bujne, kolorowe grzywy i rozwidlone rogi, większość nie ma skrzydeł i z reguły nie tworzą smokonów. Istnieje dziewięć ich rodzajów: Tianlong – smoki niebiańskie; Shenlong – smoki duchowe, rządzące deszczem i wiatrem; Fucanlong – smoki podziemne; Dilong –ziemskie; Yinglong – jedyny skrzydlaty rodzaj, służące cesarzom; Panlong – wodne; Quinlong – rogate i Huanglong – smoki mądrości, to one nauczyły ludzi pisać. Ponadto są jeszcze cztery smoki królewskie.
– Może być. Krasnolud, nazwy.
– Z greki – nanus, we Francji przekształcona w nain. W Hiszpanii nazywany duende. Przez Słowian nazywany domownikiem, domowojem lub domowym. Ugermanów, jeśli zamieszkuje góry, zwany Zwergiem, stąd poprzez duergar, duerg powstało angielskie dwarf. Jeśli siedział w lesie, używa się nazwy Schrettel albo Schratt– stąd czeski skret.
– Pomocnicy Leszych.
– Auk – duch echa, Puszczewik – żyjący w głębi lasu, Mochowik, Ługowoj, Polewoj, Cwietycz, Grybicz, Pczelicz i Jagodnicz – jąkała się na obco brzmiących nazwach.
– Lindwurm.
– Dwunogi smok bez skrzydeł. Człon "wurm" oznacza w gockim węża lub smoka, tak samo jak nordycki "orm".
– Różnica między łuskami smoków a wyvernów.
– Smocze łuski są zaokrąglone, przy krawędziach błyszczące, a w środku matowe, przybierające wszelkie możliwe kolory, nawet pręgowane. Wyvernie są ostro zakończone, dłuższe, trochę przypominające pióra, matowe i tylko w pięciu kolorach: czarnym, brązowym, zielonym, złotym i białym – co jest wielką rzadkością i występuje jedynie u chorych na albinizm. Ale istnieje.
– Wyjątki?
– Wyvern złoty, który łuski ma błyszczące, i wyvern brązowy, który ma na brzuchu łuski białe.
– Smocze i wyvernie oczy.
– Oczy smoka wyglądają jak kocie – z tą różnicą, że mogą mieć wszystkie kolory oprócz czerwieni. Wyvernie są czerwone, zbliżone do ludzkich, z wyraźnymi białkami i okrągłą źrenicą.
– Co smok symbolizuje w alchemii?
– Materia prima, pierwotna, nieprzetransmutowana energia lub metal.
– Dobrze. – Wyvern złożył bestiariusz – gigantyczne, mogące posłużyć wręcz jako broń tomiszcze – i wręczył je uczennicy.
– Ale jak to? – nie zrozumiała.
– Przeczytaj do poduszki. Jutro masz umieć na pamięć.
– Ale to ma kilka tysięcy stron!
– Dokładnie 6428. Ale jest dużo rysunków. Na dzisiaj jesteś wolna.
– Ale przecież...
Ryjisjaveeik obrócił się z dobrotliwym uśmiechem.
– Tak? Przecież co?
– Przecież niewiele informacji z tej książki jest prawdziwych, większość to tylko bajki...
– O, właśnie! – zakrzyknął uradowany wyvern. – W takim razie oddzielisz jeszcze istoty prawdziwe od mitycznych. Miłej nocy życzę.
******
Rozdział krótki i nudny, więc jak mnie bardzo ładnie poprosicie, to dodam też następny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro