ROZDZIAŁ 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

1

Cztery lata później...

„Siedemnasty listopada. Tę datę muszę podkreślić, zakreślić grubym flamastrem i ponownie zapisać w kalendarzu. Tego dnia w kuli doszło do incydentu. Incydentu, który wprawił w osłupienie cało miasto - nawet tak prowincjonalne jak moje. Tego dnia, kulę wypełnił czarny dym, zza którego nie można już było dojrzeć niczego.

Tego dnia, kula została rozmontowana."

2

Z rozdziawionymi jak ryba ustami, stojąc razem z innymi mieszkańcami za mostem, wpatrywałam się w ogromny dźwig, który mozolnie przekraczał trzeszczący pod nim most. Zaczepiony o sklepienie kuli, powoli unosił ponad ziemię ją i fundament, na którym stała. Widniejący na nim pozłacany napis nadal głosił: Projekt. Koniec ludzkości. Ale chyba nikt nie zawracał już sobie nim głowy.

Głowiłam się, jak ten niepozorny most udźwignie tyle ciężkich pojazdów i wysoki na kilkanaście metrów dźwig? Jednak most wytrzymał. Kula została odgrodzona. Nikt nie mógł przekroczyć mostu, poza robotnikami do niej wysłanymi.

Czarny, duszący dym, kiedy tylko znalazł ujście, od razu wyswobodził się z wnętrza kuli, rozmywając się w powietrzu poza jej granicami.

Ludzie się cofnęli, ziemia zadrżała pod naszymi stopami, a odgłosy zdumienia i chyba też przerażenia pomknęły wśród gapiów. Wypatrywałam Alejandra, ale na próżno było mi go wyglądać. Tylko mężczyźni ubrani w służbowe zielone mundury weszli do środka kuli, dźwigając we trzech drewnianą figurkę. I tylko oni z niej wyszli, wynosząc przy tym kilkunastu krasnali. Ale już bez figurki.

Byłam pewna, że w kuli umieszczono nową figurkę, a ja choć wyciągałam szyję jak żyrafa, z powodu stale rozchodzącego się dymu, nie rozpoznałam jej kształtów. Co też tam się mogło stać?! Skąd ten dym?! Czy figurka, którą wnieśli to nowy Alejandro? To w takim razie, co się stało z tym wcześniejszym?! Czy Alejandro nadal był w kuli? Czy mój Alejandro nadal żył?

Opadłam na ławkę za mostem, tracąc wszelką nadzieję. Co stało się z Alejandro? Przecież to nie mógł być on. Mój Alejandro już od dawna nie pojawiał się pod postacią kawałka drewna. Przynajmniej... nie na zewnątrz. Ale któż mógł wiedzieć, jak to wyglądało w środku. Może został tam ukryty?

Czemu ściany kuli już nie znikały? Co takiego się zmieniło tego dnia, cztery lata temu? Czy to moja wina? Czy moje wczesne odejście, przed podarowanym nam czasem, było jedyną zmianą? Czy to ta zmiana wywołała anomalie kuli? Te pytani powróciły na nowo, choć chyba tak naprawdę nigdy nie odeszły.

3

Robotnicy nie opuszczali kuli przez kilka dni. Wchodzili i wychodzili z niej, jak z żółwiej skorupy, w której się skrywali. Wnosili rzeczy, narzędzia, farby, nawet drabinę i przeróżne materiały, moim zdaniem służące do malowania. A ja czekałam. Wzięłam wolne z pracy i każdego dnia, od rana do wieczora przesiadywałam pod kulą.

Czwartego dnia, kiedy dym w końcu opadł, a ostatnie opary wydobyły się z okien pałacu i prześlizgnęły się na zewnątrz kuli, mężczyźni jak kaczki, idąc jeden za drugim, gęsiego, wyszli z kuli. Dźwig zazgrzytał przeraźliwie, by opuścić ją na stare miejsce, kula zakołysała, a ja zrozumiałam, że być może straciłam jedyną szansę by wrócić do wnętrza kuli. Jedyną szansę na ponowne spotkanie z moim Alejandro. Jeśli on... jeszcze tam w ogóle był.

Kula grzmotnęła uderzając o fundament, a ja zaciskałam kciuki, łudząc się, że może gdzieś na jej gładkiej powierzchni pojawiła się choć cienka rysa...

Nie wiedziałam, czy cokolwiek się zmieniło. Kula stała jak stała, w tym samym miejscu, jednak jej do tej pory nieskazitelnie czyste i przepuszczające ludzkie oko ściany, teraz były osmolone od dymu. Widoczność była tragiczna. Tylko gałęzie uderzające o szklane ściany były widoczne z zewnątrz - oraz falujące, raz po raz wyglądające zza sadzy, bordowe paski materiału. Miałam wrażenie, że zostały zaczepione o dach pałacu i rozciągnięte na wszystkie strony świata, gdzie dotykały ścian kuli.

4

W ciągu minionych czterech lat drzewa znajdujące się w kuli nie urosły nawet o centymetr. Założyłam, że to z powodu ich sztuczności. Wszystko, co drewniane lub sztuczne zostało wniesione do wnętrza kuli, nie zmieniało swoich właściwości - nawet będąc w niej. Jakby czary tego nie dotykały. Nieraz rozmyślałam, jak Alejandro mógł nie zwrócić na to uwagi, ale jeśli był pod wpływem czarów, to ktoś na pewno zadbał i o to, by tego nie spostrzegł.

Czary... Magia... Zaklęcia? Czy faktycznie na Alejandra działała jakaś silna zewnętrzna siła, która postanowiła sobie od tak - uwięzić go w kuli, za wszelką cenę? Tylko po co?

Siedziałam na ławce przed kulą. Już samotnie. Grzebałam patykiem w ziemi, rozbryzgując zalegający dookoła śnieg i zastanawiałam się, czy Alejandro jeszcze w ogóle żyje. Minęły w końcu cztery lata. Do tej pory dla niego rok to były tylko trzy dni, ale czy nadal było tak samo? Może anomalie, które zaszły w kuli wpłynęły i na to? Westchnęłam ciężko, dźwigając na ramionach ciężar własnych myśli. Cokolwiek by się nie wydarzyło, będę czekać dalej. Tak postanowiłam. Ale jeśli tylko nadarzy się okazja, to tym razem się nie zawaham. Już nigdy więcej. Dość czekania i biernego patrzenia. Nadchodził czas działania.

I wspomniany czas działania rzeczywiście nadszedł, ale nie tak prędko jak się spodziewałam. I niósł zupełnie inne nowiny, niż te, których oczekiwałam.

5

Rok później

W miasteczkowej gazecie przeczytałam artykuł, że na początku przyszłego roku kula ma zostać przeniesiona.

Przeniesiona? Jak to... przeniesiona?! Dokąd oni zamierzali ją przenieść?! I po co?! A może znowu coś poszło nie tak! I tym razem muszą zakopać sprawę pod dywan! Razem z Alejandrem!

Pobiegłam do gazety, ale ta skierowała mnie do osoby nadzorującej projekt. Tak zwany: projekt kulę. Od elegancika w granatowym garniturze otrzymałam lakoniczną odpowiedź, że „konstrukcja kuli okazała się być mniej odporna na uszkodzenia, niż przewidywano". Mniej odporna? Co to oznaczało? Co się wydarzyło we wnętrzu kuli?! Czy coś się stało Alejandro?! Te i więcej pytań męczyło mnie nieuchronnie. Moja mama mawiała, że jestem niespokojnym duchem. Miała w tym chyba dużo racji. Mawiała też, że jestem samotniczką, która nie lubi być sama - dopiero po latach zrozumiałam znaczenie tego drugiego. To prawdziwe znaczenie. I dobrze wiedziałam, że już dłużej nie chcę być sama.

W kolejnych dniach próbowałam się dowiedzieć, co się stanie z kulą i gdzie zostanie przeniesiona, ale za każdym razem otrzymywałam tylko krótką, wymijającą odpowiedź. Udało mi się jednak dowiedzieć, że drugiego grudnia do kuli zostanie ponownie wysłana ekipa, celem zabezpieczenia znajdujących się w niej cennych figurek i eksponatów - jakkolwiek dziwnie, by to nie zabrzmiało.

Musiałam działać. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro