...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Witam wszystkich na sprawdzianie umiejętności młodych talentów, których mamy zaszczyt gościć w naszej wiosce! – powiedział uroczyście donośnym głosem mężczyzna. – Uczestników zapraszam do zajęcia swoich miejsc na arenie – nastolatkowie wstali i podeszli do miejsc, w których odbywali dotychczas swoje treningi. Tylko Anastazja została na swoim miejscu i wpatrywała się z utęsknieniem w swoje puste miejsce na arenie. – Kto przejdzie sprawdzian będzie uznany gotowym do walki w obronie naszej wioski oraz wszystkich przyjaciół. Ci z was którym się to uda stworzą grupę niepokonanych wojowników, ale i drużynę, w której każdy członek jest tak samo ważny. Wy wystawicie ocenę – zwrócił się do publiczności. – Jako pierwsi na arenie zaprezentują się władcy wiatru, czyli Teresa oraz Jeremiasz! – Aleksander zasiadł z powrotem na widowni i obserwował.

Teresa i Jeremi synchronicznie podnieśli wszystkie kolorowe kamienie ustawione na arenie jednym, silnym podmuchem wiatru i obracali nimi w tę samą stronę, układając je w różne kształty. W pewnym momencie ktoś z wieży zaczął sypać na nich srebrnym pyłem, co jak się okazało miało być dodatkową niespodzianką i jednocześnie utrudnieniem ze strony Aleksandra. Teresa i Jeremi nie dali się jednak nabrać na tę sztuczkę i kolejnym podmuchem zebrali cały mieniący się pył, wplatając go między kamienie. Zachodzące słońce tak oświetlało scenę pomarańczowymi promieniami, że owy pył wyglądał niezwykle magicznie. Nastolatkowie przekształcali pył i kamienie w przeróżne kształty, starając się stworzyć coś w rodzaju historii. Elementy niesione przez wiatr zaczęły przybierać formy ludzkich postaci, kobiety i mężczyzny którzy kłócą się ze sobą nieustannie, by po chwili zamknąć się w przyjaznym uścisku i obdarzyć pocałunkiem. Na koniec para złapała się ze ręce i ukłoniła do publiczności, by zniknąć za moment i przemienić w małe tornado, które Teresa ćwiczyła ostatnimi czasy. Tornado wyrzuciło z siebie kamienie, rozrzucając je w bezpiecznej odległości, a srebrny pyłek lśnił obracany w promieniach słońca. Jeremi postawił przed nim szklaną butelkę, w której Teresa zamknęła szalejący wiatr, unikając rozrzucenia świecącego pyłu po całej arenie. Na koniec butelkę z brokatem Teresa przekazała pani Eleonorze i razem z Jeremim zajęli miejsce na trybunach, obok oczarowanej tym występem Anastazji.

– Brawo! Byliście świetni! Wręcz zachwycający! – zachwalała dziewczyna.

– Brawo! Cóż to był za piękny występ! – powiedział Aleksander, wychodząc znów na środek. – Zapraszamy teraz Klausa, który jako jedyny w naszej wiosce wie, co oznacza powiedzenie „twardo stąpać po ziemi" – próbował zażartować, ale ludzie widocznie nie byli tym zainteresowani i wśród publiczności słychać było tylko kilka cichych głosów i szelesty ciepłych kurtek. – No nic! Zapraszamy!

Klaus nie pokazał się na wezwanie, jednak z wnętrza ziemi zaczęły dobiegać dziwne odgłosy. Podłoże zatrząsło się, a przed publicznością wyrosła wielka góra, na której szczycie rysowała się sylwetka Klausa, okalana ze wszystkich stron przez promienie słoneczne. Ziemia znów zadrżała, a cała publiczność wraz z ławkami, na których siedzieli i ziemią, na której te ławki stały, uniosła się piętrowo kilka metrów w górę. Słychać był trzaski, jak gdyby trzęsienie ziemi nagle nawiedziło wioskę. Kiedy po dłużej chwili opadł cały pył, mieszkańcy siedzący na ławkach zorientowali się, że brakuje kilkoro z nich, a mianowicie całej pierwszej ławki, na której zasiadali organizatorzy. Kiedy popatrzyli w dół, ich oczom ukazało się kilkanaście ścian i przejść prowadzących w różnych kierunkach. Widzowie zauważyli, że tylko jedna droga prowadziła do wyjścia, a pozostałe, były ślepymi uliczkami. Wszystko wyglądało jak ogromny labirynt. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro