...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po pół godziny cała grupa znalazła wyjście z labiryntu. Pani Eleonora nie ukrywała swojej radości. Goście bili brawo i wiwatowali, a Elios rozkazał synowi zakończyć swój pokaz i ustawić ławki. Klaus posłuchał go i po krótkiej chwili wszystkie ławki wróciły na swoje miejsca, a labirynt dosłownie zapadł się pod ziemię i stał uklepaną ziemią pokrytą wydeptaną trawą i chwastami, których nikt nigdy nie chciał wypielić na arenie. Kiedy wszyscy otrzepali już z ziemi swoje ubrania oraz włosy, na środek ponownie wyszedł Aleksander.

– Cóż to był za interesujący występ! Klaus, zaskoczyłeś na pewno nas wszystkich! Teraz jednak czas nadszedł na ostatnich uczestników, którzy z pewnością potrafią pozbyć się mroku. Powitajmy wyjątkowych władców potężnego żywiołu ognia! Zoję i Alberta!

Niebo już prawie całkowicie było spowite ciemnością, a goście nie widzieli zbyt wiele, gdyż arenę oświetlało jedynie kilka pochodni ustawionych po bokach w dalekiej od siebie odległości. W jednej chwili wszystkie dostępne na arenie pochodnie zapłonęły ogniem tak nienaturalnie mocnym, że widzowie zareagowali okrzykiem strachu i ekscytacji. Oprócz pochodni w ogniu stanęło również wszystko wokół obecnych na środku areny Zoji i Alberta, wpatrujących się w siebie z powagą.

Albert szukał wzrokiem Anastazji, która przyglądała mu się z daleka, z obecnym na ustach uśmiechem. Albert wyprostował się, przygryzł warki i wypuścił powietrze z płuc. Z jego dłoni, podobnie jak z dłoni Zoji zaczęły wydobywać się ogniste płomienie, które tańczyły przez chwilę pod melodię, bębnów, na których przygrywał miejscowy muzyk. Po dosyć krótkiej chwili bezwładnego tańca płomienie zaczęły przybierać kształty, aż w końcu zmieniły się w ogromne i dostojne smoki, stające ku sobie i szykujące się do walki. Spektakularne widowisko dwóch potworów walczących o władzę i dominację pochłonęło publiczność bez reszty. Oba smoki ziały białym ogniem i przenikały się wzajemnie, unosząc w powietrze. Na ziemi pojawił się jednak człowiek zrodzony z ognia, który rozkazywał coś bezgłośnie smokom, wskazując na coś rękami.

– Uwielbiam smoki – rzekła po cichu Anastazja i na chwilę oderwała od nich wzrok by spojrzeć, jak zahipnotyzowana jest publiczność. Korzystając z okazji, że arena jest oświetlona szukała wzrokiem dziewczyny z wieży. Nie dostrzegła jej jednak, tak samo jak Arona. Zdziwiona tym faktem wymknęła się po cichu, przemykając niezauważona za ławkami.

Ogniste smoki opadły na ziemię, spojrzały na postać, która niespodziewanie nisko ukłoniła się ku nim. Te zaś zaczęły tańczyć jak zaczarowane, wzbijając się w powietrze na wysokość kilkudziesięciu metrów nad areną, by po chwili zniknąć. Zoja i Albert również ukłonili się do publiczności by podziękować za występ. Wszyscy zebrani, oczarowani występem wstali i bili głośne brawa, a na arenę znów wkroczył Aleksander, by podziękować za kolejny wspaniały i hipnotyzujący występ.

W tym czasie Anastazja chciała wymknąć się ukradkiem z areny, by poszukać Arona. Nie musiała jednak szukać daleko. Już tuż za wielkimi drzwiami usłyszała głośne szepty kobiety i mężczyzny. Niemal od razu domyśliła się, że to głos Arona i tajemniczej dziewczyny, którą widziała już na tej arenie. Pozostając dosyć blisko schyliła się i ukryła w mroku, w miejscu, z którego mogła usłyszeć niemal każde wymawiane przez te dwójkę słowo.

– Ja po prostu uważam, że to niesprawiedliwe w stosunku do tej dziewczyny. No i co, teraz nagle odzyska moce? Przecież to ja ją upokorzyłam przed przyjaciółmi! Mam teraz tak po prostu podejść i się przywitać, udając, że bardzo mi przykro? Czy wykorzystacie bajeczkę, że nagle dzięki spotkaniu ze mną odzyskała moc?! – dziewczyna była widocznie zdenerwowana, ale nie sposób było domyślić się, że mówi o Anastazji.

– Irino, to jedyne wyjście. Tłumaczyliśmy ci już wszystko. Dobrze wiesz, dlaczego to robimy – odparł stanowczo mężczyzna. – Proszę, doprowadźmy te sprawę do końca!

– Dobrze, ale kiedy to wszystko się skończy, powiem jej prawdę. Chociaż pewnie mnie znienawidzi..., ale chcę, żeby wiedziała, że bardzo żałuję – głos dziewczyny załamywał się z każdym wypływającym z jej ust słowem.

– Po wszystkim możesz robić co chcesz – odpuścił w końcu, wiedząc, że dziewczyna i tak postawi na swoim. – A teraz chodź. Już czas.

Anastazja postanowiła poczekać ze swoim planem, aż Aron i Irina zrealizują plan, o którym rozmawiali. W jej uszach echem odbijały się słowa dziewczyny, która ewidentnie żałuje krzywdy, którą jej wyrządziła. Teraz była jeszcze bardziej ciekawa rozwiązania tajemnicy, którą skrywają mieszkańcy wioski. Chociaż od środka ciekawość ją wręcz rozrywała, wiedziała, że najlepiej będzie po prostu poczekać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro